Ale jestem dzielna.
Ten długi dzień pracy już prawie za mną….
zostało tylko godzina.
I wcale nie zasypiałam.
Może to trzy kawki zadziałały…..
A może spory nawet „ruch w interesie”…..
Rano zmarzłam,brrrrr,nawet przez moment,czekając na zaspanego Piotrusia i jego autko ,zastanawiałam się,czy nie iść ubrać ciepłego sweterka.
Ale zawierzyłam prognozie TVP i….dobrze zrobiłam.
Popołudnie słoneczko grzało jak talala.
Nawet papierosek na placyku przed przychodnią smakował.
AA AAA……. teraz najważniejsze
Właśnie minął pierwszy miesiąc odchudzania i schudłam……3kg 70 dkg
Trochę mało jak na miesiąc,ale po drodze święta przecież były…
Wiem,żadne wytłumaczenie i jak w takim tempie będę chudła nijak do tego spodnium nie zmieszczę się.
Więc teraz zaostrzam warunki….
A dzisiaj,jak na pokusę Zygmunt postawił imieninowe ciasteczka i czekoladę…
Znów swoją dzielnośc wykazałam i….zjadłam na to miejsce jabłuszko i popiłam kubkiem zimnej wody.
Prawda,że jestem dzielna?????
Zimną wodą co prawda się nie pokropiłam,ale pokrzepiłam,dla ochłody swojego łakomstwa,
haha,bo łakoma jestem,nie da się ukryć.
Poprzednie moje odchudzanie zdecydowanie lepsze rezultaty przynosiło….
Ale z kolei słyszałam,że to wcale nie zdrowo naraz dużo chudnąć.
Norma jest 4-5 kg na miesiąc,ale systematycznie.
To jakby nie patrzeć na to,w normie zdrowego odchudzania się mieszczę.
No prawie mieszczę….
Tylko,że ja chciałabym więcej….
Oj,chciałabym,chciała…..
Ale marudzę,już sama siebie z tym marudzeniem znieść nie mogę……
Za dwa tygodnie jest pierwsza Komunia Maryni ( córki Marcina) i….,no właśnie co?
znowu będą pyszności zajadać.
A moż iść tylko do kościoła,a z przyjęcia zrezygnować.??????
Jednym słowem okrutne jest to życie….
Szczególnie dla odchudzającej się osoby.