27ddmwdBZ
A jeszcze tak całkiem niedawno modliliśmy się o deszcz…..
Tak,wtedy,gdy upały nas zamęczały niemiłosiernie,każda kropla,spadająca z nieba, była zbawieniem.
A jakże inaczej jest teraz.
Nadeszła pora…nie,nie dżdżu,bo tam,gdzie on opada, jest przynajmniej ciepło.
A u nas zrobiło się niesamowicie zimno i deszczowo i paskudnie i…szkoda nawet mówić,a co dopiero pisać.
Na tej mojej wsi takie przeciągi panują,że posługiwanie się parasolką robi się kłopotliwe.Odrazu wygina się niczym balon,uciekający z ręki.
Trzeba byłoby pomyśleć może o jakiejś pelerynie?
Jeszcze wspomnę po raz ostatni o moim wspaniałym zakupie,ładnie bym wczoraj wieczór wyglądąła,maszerująca po tym zlewnym deszczu w…klapkach.
A tak przynajmniej o suchych nogach do domu dotarłam,kataru sobie zaoszczędziwszy…..
Teraz czekam tylko,aż zaczną nam w kaloryferkach palić i ze spokojem bedę mogła powiedzieć: no cóż,mamy jesień.
A przedemną tyle atrakcji.
Wczoraj dostałam zaproszenie na ślubną uroczystosć w kościele ,aż za Wieliczką.
9 Września ślubować będzie nasza Ania z kalmarowskiej księgowości.
Tak,że za tydzień czeka mnie mała przejażdżka busikowa w zupełnie inne,niż dotychczas strony.
9 września będzie też i inny ślub,naszego Kochanego Jacusia z
Żabińca,ale to z kolei bardzo,bardzo daleko,bo aż w Pilźnie,a tam się nie wybieram,bo i daleko no i też nie zostałam zaproszona……
No proszę,jak nam się towarzystwo
zaobrączkuje.
Teraz na mnie kolej,zaklinać pogodę,bo w tym dniu obowiązkowo musi świecić piękne słoneczko.
A potem już z górki,jeszcze tylko 2 tygodnie i…wyczekiwany urlop.
Tak więc jak widać,nawet ten ciągle i nieubłaganie padający deszcz nie wyprowadzi mnie z optymistycznego nastroju…
A,że kości nieco więcej bolą???
Zażyję sobie tabletkę i prawie po kłopocie.
Przecież niedługo i tak będę się rehabilitować i wszystkie bóle mmnie opuszczą……..
No,a teraz pora mykać w ten rozmazany deszczem krajobraz.