
Przeżyłam wczoraj chwile grozy prawdziwej w przychodni
Tak to jest, jak sobie baba coś ubzdura…..
Siedziałam już prawie przed godziną 19 w przychodni sama, samiusieńka,
Za oknem jeszcze całkiem widno było, ale nagle w szybie pokazał się jakiś podejrzany typ.
Struchlałam, bo minę miał jakąś taką dziwną i ubzdurałam sobie, że napewno zaraz napadnie na mnie, zabije i zrabuje kasę, która i tak całkiem pusta była, bo wszystkie pieniądze już z niej były oddane właścicielowi.
Nerwowo poszukałam pilota, którym można w razie potrzeby wzbudzić alarm, w drugiej ręce nerwowo ściskałam komórkę…
Po chwili tego samego faceta znów zobaczyłam w szybie drzwiowej przychodni, więc nerwowośc i czujność wzrosła we mnie podwójnie.
Poszłam do gabinetu lekarskiego, mieszczącego się tuż koło rejestracji i się zaczaiłam.
Nic się nie działo, więc zaczęłam ubierać buty i ……
w tym momencie drzwi przychoni otwarły się z hukiem……
Podskoczyłam , miętosząc w ustach okrzyk przerażenia.
Spokojnie pani Ewo, to ja, usłyszałam miły głos pana Jacka.
Odetchnęłam z wyrażna ulgą, ale musiałam się wytłumaczyć panu Jackowi z mojej nerwowej reakcji na jego
dość głośne skądinąd wejście.
Podniesiona na duchu obecnością Jacka, wyglądnęłam za drzwi przychodni, ale tam już nikogo nie było.
Na szczęscie nie było.
I tak skończyła się moja wieczorna przygoda, nie wiem, czy mi się poprostu wydawało, czy ktoś rzeczywiście dybał na moje zdrowie i przychodniane mienie…..
Tego i tak się nie dowiem , ale już wiem, że jednak ostrożności nigdy za dużo.
Oczywiście, aby mi wynagrodzić moje nerwy, pan Jacek podwiózł mnie swoim autem spory kawałek drogi,
przez co całe pół godziny wcześniej byłam w domu.
Ale tak się zastanawiam, co by było, gdyby ktoś rzeczywiście zaplanował taki napad???
Czy zachowałabym zimnaą krew, czy zareagowałabym raczej spontanicznie.
Krzyk pewnie niewiele by zrobił, bo nie wiem, czy ktoś by usłyszał.
Dzisiaj znów popołudniu będę przez jakiś czas sama w przychodni.
Czy to ma znaczyc, że juz powinnam się bać?
Wiem, jest wyjście, mogę poprostu zamknąć przychodnię od wewnątrz na klucz, ale raczej tego nie zrobię.
Jakby to wyglądało przed pacjentami, tak jakym nie chciała ich do środka wpuścić….
Jakby nikogo w przychodni nie było…..
No to przynajmniej mam dylemat na cały dzień, aż do wieczora…..