Do czego służą święta??
Do rodzinnych biesiad oczywiście.
I nie ma mocnych, żadna dieta wtedy nie obowiązuje.
Siedzi się przy stole, przekąszając różne przysmaki…….
i się ……gada, je, gada, je………..
Najlepszym jednak przysmakiem tegorocznego wielkanocnego stołu był chleb, wypieczony prze moją siostrę, tudzież jej inny przysmak – pasztet, który też sama wypiekała.
Mówię wam…mistrzostwo świata.
No, skromnie nie wspomnę o moim tiramisu i innych słodkościach.
Aż strach będzie jutro stanąć na wadze.
Na wszelki wypadek dopiero zważę się za jakieś dwa tygodnie, a przez ten czas…woda i sałata.
Niedługo czekają mnie dwie uroczystości rodzinne – I-sza Komunia Wiktorii i Oliwki, już czuję, że nie zmiesczę się w przewidywane na tą okazję ciuchy.
Jaki wniosek z tego???
Tylko ścisła dieta może mnie uratować.