Szczęście

 

 

W nocy piekłam chleb.

Oczywiście, że to był tylko sen, ale ile tego chleba upiekłam wraz z licznym gronem

przyjaciół, którzy mnie odwiedzali.

Piec chleb – to wg, sennika szczęście.

Jakie to szczęście może mnie spotkać w niedzielę?

Chyba tylko święty spokój, a i o to chodzi.

Wczoraj telefonowałam ( tak tylko pro forma) na Błękitną Linię.

A i owszem, nadal cesja jest nieprzeprowadzona, ba nawet nie mają nic w dokumentach

zaznaczone, że podpisałam w grudniu w TP w salonie umowę .

Ale oni pracują…..

A w dodatku, jak dla parodi, dostałam już drugi telefon – ankietę ,właśnie od

Błękitnej Lini z zapytaniem, czy jestem zadowolona z ich pracy i czy udało mi się

załatwić wszystko z Błękitną Linią co zamierzałam i jakie są moje sugestie dotyczące

ich pracy.

I jak myślicie, co odpowiedziałam?

Że tam pracują sami niekompetentni ludzie, którzy lekceważą klienta i nic załatwić nie

potrafią.

Tylko, że i tak się tym nie przejmą…….

Ale co za buta ze strony pracowników !!!

Jeszcze śmią swoimi ankietami nękać  klientów !!!

No dobrze, grunt to spokój,

Neostrady od nich  i tak  już nie potrzebuję.

Napisałam tylko pismo, żeby zdecydowali się, kto ma płacić rachunki telefoniczne, bo

moja siostra już zrzekła się przecież  prawa do numeru i nie jest ich abonentem, a ze mna

nie podpisali przecież umowy ( to znaczy ja podpisałam, a oni  ciągle o tym nie wiedzą)

Zobaczymy, co odpowiedzą.

A narazie, póki co szczęśliwej niedzieli  zyczę.

Spokoju i odpoczynku . 

 

Reklama

to sobie popracuję…

 

Dzisiaj pracująca sobota. Dla mnie pracująca.

I bardzo dobrze, nie będę siedziała w domu, szczególnie, że ostatnio moja psyche nieco się

zachwiała i podupadła.

Jakie są tego przycyzny? Juz ja to wiem, nie tylko aurowe zachwiania niestety ….

Napewno nic złego ostatnio w moim życiu się nie działo, ale jednak…

Oh te p a p i e r o s k i !!!

No dobrze, nie będę się tu wynurzała, problem i tak sama rowiązać muszę…

A póki co idę.

Miłego weekendu.

dawno, dawno temu

 

25 stycznia,ale nie napiszę ile lat temu ( no trochę czasu minęło) ,

zostałam po raz pierwszy Ciocią 

Pamiętam ten dzień: wróciłam właśnie z kina, gdy dowiedziałam się, że moja bratowa

powiła śliczną córeczkę.

Odrazu poleciałam do mojej najlepszej wówczas przyjaciółki Zoski, która mieszkała ma

sąsiedniej ulicy i od progu głośno zalrzyknęłam:

Zośka, ZOSTAłAM CIOCIą.

Dzisiaj Monika obchodzi…….urodziny.

PAMIęTAłAM…. 

niby piątek,ale…

to nie koniec tygodnia pracy dla mnie.

Dzisiaj muszę być w pracy przed ósmą, bo otwieram przychodnię, jutro też pracuję…..

Trzeba, trzeba popracować, bo siedzieć cały czas w domu jest nudno, nawet jak ma

się już internet.

Wczoraj podpisałam z tą nową firmą roczną umowę. Klamka zapadła.

Szczególnie, że TP nadal czekać każe……..

Ach te mamoki.…… ale co mi tam

Zdziwią się chyba, gdy mi wreszcie zaproponują neostradę,

a może i nie zdziwią?

Przecież im wcale, jal widać na kliencie nie zależy, jeden więcej, jeden mniej……..

 

Miłego dnia

Wstaje nowy świt

 

kwiatuszek Darusi

Nowy dzień po przespanej kolejnej nocy jest wspaniały.

Odrazu chce się żyć, szczególnie, gdy człowiek bez jakiegoś tam bólu w lędźwiach, czy

kolanach się budzi …

Proste, przed snem zażyłam nimesil……….

A tak zawsze zapominam, że juz jestem w tym wieku, że bez medykamentów ciężko

się obejść.

Straszne, następna oznaka … nie powiem głośno nawet czego….powiedzmy dojrzalszego

wieku…… hm.

No to wstaję nawet zadowolona, szczególnie, że wczoraj zrobiłam ważny, ba, dla mnie

bardzo ważny rodzinny krok do zakopania toporów, a co z tego  właśnie dzisiaj wyniknie???

Ok, zbieram się do pracy.

Nareszcie dnieje ……..

odwiedziłam przeszłość

Chciałam zrobić niespodziankę koleżance z naszej klasy, Małgorzacie i odwiedziłam ją ( fakt bez zapowiedzi wcześniejszej) w kwiaciarni, niestety zastałam tylko jej siostrę

I Małorzatę i Izę znałam nie tylko ze szkolnych lat, wiele lat później spotkałyśmy się, gdu obie prowadziły kwiaciarnie naprzeciwko mojej kamienicy.

Ach jakie piękne bukiety robiły ( i pewnie robią, bo teraz wraz ze swoja kwiaciarnia przeniosły się kilka ulic dalej).

Właśnie z Izą wspominałyśmy dobre znów nie tak dawne lata ( jakieś 10- 15 kat, co to jest).

Przypomniałam jej taki piękny bukiet, które zrobiły dla mnie dla pewnego operowego śpiewaka – ofiarowałam mu go, zauroczona jego kunsztem muzycznym ( no cóż, kiedys byłam młoda i bardzo kochliwa).

To była operetka, której librettem było życie Jana Straussa.

Była taka scena, gdy Jan dostawał po każdym swoim koncercie bukiet kwiatów z podpisem : jestem panem oczarowana piękna nieznajoma Olga

Splagiatowałam pomysł i ten bukiet, który otrzymał mój artysta ( zresztą też o imieniu Jan) miał podobny podpis, z tym, że podpis był nieznajoma Ewa.

Pamiętam, jaką wielka furrorę zrobił ten pomysł z tym podpisem, nawet sama ówczesna Diva krakowskiej operetki, Iwona Borowicka zazdrosciła głównemu artyście owego bukietu.

Te i różne inne wspomnienia snułyśmy z Izą przez omalże 4 godziny ( czas szybko na takich pogaduszkach mija).

No cóż, warto było.

A wyobrażam sobie, co się będzie działo, jak się kilka bab ze szkolnej ławy spotka, nie będzie końca wspomnieniom i współczesnym pochwałkom…….

 

Dziadku, drogi dziadku….

 

Ładne co? Takie optymistyczne jak na ta porę roku. Oczywiście wykonane przez moją Darusię.

 

Zupełnie niepotrzebne były te wczorajsze obiekcje, co do najgorszego dnia w roku.

Był całkiem normalny, nawet całkiem niezły.

A to tylko dlatego, że po przeczytaniu notki postanowiłam myśleć pozytywnie.

I  udało mi się.

Pamiętaj, zawsze myśl pozytywnie !! ( skąd ja to pamietam????)

Dzisiaj na odmianę jest dzień Dziadka.

Nie mam nic przeciw, im też się od wnucząt trochę ciepełka należy, przynajmniej raz na ro, bo też często swój wkład w pielęgnacji wnucząt,a to gdzieś autkiem powiezie, czasami jakąś bajkę poczyta…., co prawda to nie to samo, co babcia, ale niech…….

Dzisiaj idę sobie na poranną zmianę do pracy,więc czeka mnie bardzo długi dzień….

Dzisiaj też myślę pozytywnie, więc też będzie zapewnie to miły dzionek, co sobie i wszystkim życzę.

 

 

uważaj, dzisiaj najgorszy dzień w roku

 

KTO BY SIę TYM PTRZEJMOWAł, A JEDNAK :

W poniedziałek 21 stycznia czeka nas najbardziej przygnębiający, dołujący i depresyjny dzień w tym roku – zapowiada "Metro".

Gazeta powołuje się na wnioski do jakich doszedł niejaki dr Cliff Arnall, były pracownik naukowy Cardiff University, który już kilka lat temu – razem z kilkuosobowym zespołem psychologów i matematyków przeprowadził niecodzienne badania.

Ich efektem jest specjalny algorytm opisujący, jak zmienia się nasz optymizm w kolejnych dniach roku ze względu m.in. na stan naszych kont bankowych, zmęczenie i przepracowanie czy nawet pogodę

Po uwzględnieniu dziesiątek danych statystycznych, jak m.in. liczba samobójstw, bójek małżeńskich, złożonych wypowiedzeń w zakładach pracy, wypisanych zwolnień lekarskich czy absencja w szkołach, eksperci doszli do wniosku, że najbardziej dołujący dzień roku przypada na przedostatni poniedziałek stycznia.

Dlaczego? – Końcówka stycznia to czas, gdy dochodzi już do nas fakt, że w łeb wzięły nasze noworoczne postanowienia. Pozbywamy się złudzeń, że rozpoczęty rok będzie łatwiejszy niż poprzedni, i dochodzi do nas, jak dużo pracy nas w nim czeka. Dodatkowo coraz boleśniej odczuwamy wydatki poczynione na Boże Narodzenie, po kieszeniach coraz bardziej biją nas kredyty, które

pozaciągaliśmy na prezenty, a na konta nie zdążyły jeszcze wpłynąć styczniowe pensje. Dodatkowo nie mamy w perspektywie wolnego dnia od pracy, a do wakacji jeszcze kupa czasu – wyjaśnia Arnall.

 

Można na to przymknąć oko, można uwierzyć

 

He He

Wyobraźcie sobie, że zadzwonili do mnie z Telekomunikacji Polskiej.

Niesamowite, nareszcie po miesiącu ( nie licząc już moich interwencji) łaskawie się odezwali

i….. kazali jeszcze do czwartku rano poczekać, aż moje sprawy się zarchiwizują.

Nie wiem, czy ze szczęscia mam podskakiwać, czy może krzyczeć ?????

Najdziwniejsze to jest to, że nikt w tej całej telefonicznej biurokracji nie zauważył,

że 21 grudnia zeszłego roku dokonałam formalnie cesji, zrzekła się nr telefonu moja siostra a

ja podpisałam z nimi umowę.

Ale nic to, może do końca roku jakoś do tego też sie dokopią….

Póki co ,internet i tak mam, więc się zdziwią, jak im za neostradę podziękuję

( przynajmniej na rok, a co potem się zobaczy).

Można powiedzieć jednym słowm, że jest to najwolniejsza i najbardziej denerwująca instytucja,

z jaką udało mi się cokolwiek załatwiać.

 

NO

No, nareszcie niedziela ma się ku końcowi.

Gość sobie poszedł a ja ( przyznam, że usmiechnięta) szybciutko tup tup do mojego kochanego komputerka.

Chociaż z gościem też nieco "urzędowaliśmy" na kompouterze,ale z nim to się nie da tak, jak ja lubię ( oj, chyba nie brzmi to dwuznacznie?), mam swoje ukochane stronki, które oglądam,a przy nim niestety się nie da, bo jego te strony nudzą. Zresztą wogóle internet go nudzi, wcale się nie dziwię, bo nie bardzo umie się po nim wogóle poruszać.

To nie to,co ja, stara bywalczyni internetowa…

 Ale teraz juz żadna siła (czysta czy nieczysta) nie odciągnie mnie conajmniej dwie godziny od mojego komputerka.

Szczególnie, że jutro rano mogę dłuzej nieco pospać sobie, idę dopiero na popołudniu. 

Muszę wreszcie odrobić zaległości…….. 

.