Spadł śnieg…

Ku mojemu utrapieniu wczoraj te białe gwiazdki z nieba pospadały i w puch się na ziemi

zamieniły

Nie cierpię śniegu, bo i zimno wtedy i ślisko już o moim kręgosłupie bolącym nie wspomnę.

Czyli jednym słowem: zima jest do niczego.

Poczekam sobie na wiosnę……

Oby tylko nie było tak, parafrazując Marię Konopnicką:,” Ewa nie doczekała „……

 

 

P.S.Ciekawe kto zeżarł te czekoladki  hę????

Reklama

już przedświątecznie

Pogoda przedświąteczna się zrobiła i może to nie będzie sławetne

białe Boże Narodzenie, ale zimno jest jak prawie diabli.

A może to ja taki zmarzlak jestem???

Ten tydzień to juz ostatnie dni na zakupy, muszę sie wybrać za jakimiś świątecznymi

prezentami,  jako, że jestem przez Magdę zaproszona na Wigilię.

Jak ja nie cierpię kupować i wydawać na raz tylu pieniążków wrrr.

Św. Mikołaj to ma dobrze, wszystkie prezenty do obdarowywania ma pod ręką.

i to w dodatku za darmo….

W piątek mamy firmową wigilię, więc jutro idę do fryzjera, coby się na piękną

zrobić, jak już mnie muszą tam oglądać.

Ale póki co jest dopiero poniedziałek, więc do pracy trzeba sie zabierać, ażeby

dużo pieniążków na te wszystkie planowane inwestycje zarobić.

Więc w zapomnienie idzie strzykanie w boku ( oj jeszcze troszke strzyka) i do

dzieła.

Nie ma to tamto…..

Spokojnego tygodznia.

 

 

RWA

Jeżeli ktos ma brzydkie skojarzenie z moim tytułem dzisiejszego postu, jest

w wielkim błędzie.

Nic zdrożnego na myśli nie miałam, Broń Boże.

To skutek przesiadywania na mojej ukochanej ławeczce idąc do pracy.

Ławeczka ostatnimi czasy była mokrawa, a ja posadziłam tam, co prawda

tylko malutkim kawałeczkiem,ale jednak, swoją pupę i….. coś mnie postrzyknęło.

Ból od kręgosłupa ciągnie do prawego biodra i aż do stopy.

Żadna pozycja,w której chwile dłużej pozostaję jest niewygodna, nawet, a tym

bardziej, pozycja horyzontalna, stąd w nocy muszę się budzić i zmieniać pozycję,a jest

to nieco denerwujące.

Zreszta podobnie bywa i podczas dnia, ale…. jak weszło to i kiedyś wyjdzie,

przynajmniej taką mam nadzieję, a te trochę bólu jakos dzielnie przyjdzie mi znieśc,

bo innego wyjścia i tak nie mam.

Jutro i tak do pracy iść muszę, wiec nie mam co za bardzo nad soba się roztkliwiać.

Zmieniłam tylko plany co do dzisiejszego dnia ( odwiedziny Ważnej Osoby) i pozostanę w

cieple domowego łóżeczka.

Wiem, że bardzo Waznej Osobie bardzo się naraziłam, ale cóż, naprawdę nie mam

dzisiaj ani siły ani cierpliwosci dla gościa.

A teraz już kończę wpis i idę  zmienić pozycję , czyli się nieco położyć na moment.

Dobrze, że dzisiaj niedziela…….

 

Starość nie radość….

Właśnie, szczególnie jak tu i tam strzyka.

Ale od czego ten nieśmiertelny nimesil.

Powtarzam się? Trudno, taka pora roku, że i wszystkie reumatyzmy

po mnie chodzą.

Starość nie radość, ale jak zawsze dodaje moja koleżanka z pracy

Jadzia, a młodośc nie wiecznosć.

To i prawda, kiedś jak sarenka latałam po ulicy, skakałam ze schodka na schodek,

dzisiaj niestety mam to utrudnione nieco.

Że co?, że prze tuszę? może i przez tuszę, ale nie tylko, bo jak paluszki u rąk też

bolą to już nikt mi nie wmówi, że to przez nadmiar kilogramów……

Dobra, ponarzekałam sobie,a teraz już muszę się za siebie zabrać, bo dzisiaj

dosyć pracowity dzień mnie czeka i muszę całą energię na popołudniową

zmianę zebrać……

Ech, co by człowiek bez tej pracy robił?

Tylko przed komputerem i telewizorem na zmianę gnuśniał, pod warunkiem,

żeby go było na te luksusy stać

A tu trzeba płacić  i płacić, właśnie a’propos, już mi wczoraj z Lukas Banku

przysłali do płacenia raty za tego mojego maluszka notbooka.

Heh, nic nie ma za darmo w tym życiu….

no i środa…….

Proszę jak ten czas leci, juz mamy połowę tygodnia.

Kiedś bardzo środy lubiłam ( pamiętasz Ulka?)

Pora dżdżysta nastała, co bardzo odbija się na moim charakterze ( czytaj

kręgosłupie, syopacj i kolankach), więc z utęsknieniem czekam do wiosny,

do słoneczka.

Oj, chyba jeszcze troszkę sobie poczekam….oj poczekam.

Póki co muszę się ogrzewać tylko ciepłem kaloryferka.

 

najlepsza kawa pod słońcem.

Oczywiście, że najlepszą kawą pod słońcem jest Nescaffe Gold.

Nareszcie po włóczędze mogłam się jej napić w moim domu.

To znaczy u Magdy też kawa jakaś tam była, ale to nie to samo.

No cóż, każdy ma swój gust, swój smak. Ja uwielbiam kawę Nescaffe Gold

i tylko taka w pełni mnie satysfakcjonuje,

Do domu wróciłam dopiero wczoraj wieczorem, po pracy. do której prosto z

Modlnicy pojechałam.

Trochę się mnie i Magdzie plany na wczorajsze przedpołudnie poplątały,

miałyśmy rano jechać coś ważnego załatwić, niestety biedny Jaś się rochorował,

więc  Mama musiała z nim pozostać w domu, odwiozła mnie do pracy

dopiero około 13-stej.Do domu mogłam więc  dopier wrócić po pracy, czyli

około 19-stej

Po przyjściu do domu- niespodzianka i tutaj znalazł mnie również św.Mikołaj,dostałam

czekoladę z orzechami i  jabłkiem z cynamonem ( pyszna),śmietankę do kawy

i misia wstańkę zatopionego w słoiku pełnym błyszczącej wody.

Fajna zabaweczka, zrobiona rękami naszych dzici czyli Poli i Zojki.

Miłe, że o Cioci pamiętały ( chyba jednak mnie trochę  lubią, co??)

Tylko ten Mikołaj, mimo, że święty nie pamięta, że mam cukrzycę i nadwagę??

W Modlnicy przyniósł mi czekoladowe biszkopty, tutaj czekoladę…

A ja oczywiscie, jak na łakomczucha  przystało musiałam wszystkiego spróbować.

Oj Ewa,Ewa………

niedzielny wypoczynek

Niedzielę spędziłam w rodzinnej ciepłej, rogrzewanej kominkiem atmosferze.

Oczywiście w Modlnicy, oczywiście u Magdy.

Było bardzo miło,nie mogę niestety powiedzieć,że cicho, bo Jaś nalezy

do dzieci bardzo głośno mówiących, wręcz krzyczących,ale cóż,ma 5 lat

i zeby zaistnieć w rodzinie,musi wszystkich przekrzyczeć.

Oglądałam film katastroficzny  2012, przeraqzająca wizja kończącego się naszego świata.

Majowie ukończyli nie wiedzieć czemu swój kalendarz na  dacie 21 grudnia 2012 i wg,

tej daty zapowiedziany jest koniec świata, kataklizm,totalna zagłada.

To czeka nas niby niebawem.

Reżyser wykorzystał  wszystkie swoje możliwe komputerowe zdolności, które barwnie

przedstawiają ten fakt..

I tylko należy się modlić, aby scenariusz tego filmu za 3 lata nie stał się realna prawdą

 

 

 

Nimesil

Wczoraj bolały mnie wszystkie kosteczki od stóp począwszy przez kolanka,kręgosłip

po łokcie i  palce u rąk.

Już myślałam, że znów ten wirus grypowy mnie zaatakował, bo ostatnio wszyscy moi

domownicy kolejno jemu ulegali,ale wypiłam sobie swój ukochany nimesil , wyspałam

się porządnie i jak na razie bóle przeminęły.

Fajne to lekarstwo, smakuje jak oranżadka i najważniejsze, że działa przeciwbólowo,

przynajmniej na mnie, bo niektórzy twiierdzą, że nie pomaga.

Ja jestem mu wierna i dzięki temu mogę urzędować omalże bezbólowo.

I całe szczęście, bo jutro przyjeżdża ten ortopeda od dzieci, czyli mój ulubiony

pan doktór i muszę być jutro zupełnie zdrowa i robić dzieciakom zdjęcia, a

trochę ich jest porejestrowanych, oj jest,

No i dostałam zaproszenie na weekend do Modlnicy,a chora nie mogłabym przecież

tam pojechać.

Tak więc co prawda tydzień mojej pracy będzie nieco przedłużony,ale mam nadzieję,

że miło się skończy.

Dzisiaj imieniny Barbary. Muszę sporo telefonów imieninowych dzisiaj wykonać,

bo to dosyć popularne imię.

Ale gdyby jakaś Basia dzisiaj czytała mój blog, składam Jej najlepsze życzenia

imieninowe: dużo zdrowia,dużo szczęścia i pieniędzy dużo też, bo niby

szczęścia nie dają, ale bez nich krucho na tym świecie, oj krucho.

A pozostałym niesolenizantkom życzę miłego nadchodzącego weekendu.

 

pojechać.

uzależnienie, czyli…..

z moim nowym nootbookiem pod pachą wyruszam do pracy.

Niech mi tylko ktoś odważy się powiedzieć, że jestem uzależniona…to…

chyba przyznam mu rację he he.

Ale… właśnie:

1.po pierwsze w domu nie mam jak pewne internetowe pliki ściągac na swój

śliczny, nowy nootbook ( niebędę przekładać łącza internetowego z komputera

na notbook i odwrotnie, a najbliżej dostępne bezprzewodowe łacze ma niestety

zbyt słaby sygnał).

 

2.wreszcie po to kupiłam notbook, by go używać,a nie  po to,żeby następny

sprzęt leżał i kurzył się na półkach.

 

3.Rano mam mało pacjentów, więc nie komputeryzuję się kosztem owych.

4. nowa zabaweczka zawsze cieszy, nieprawdaż?

5.no dobra, jestem uzależniona od komputera, ale nie ja jedna.

I to by było na tyle, co mam na ten temat do powiedzenia !!!

W końcu i tak znudzi mi się dźwiganie mego nootbooka,chociaż waży tylko

około 1 kg ( a to jest jego plus) no i jest…maleńki.

jestem, żyję…

Dzisiaj nie mam czasu na wpisy do blogu – okropnie jestem zajęta

Idę coś ważnego sobie załatwić i już właściwie jestem jedna nogą za progiem,

ale przypomniałam sobie,że znów mnie skrzyczą, że nic nie wpisałam.

Więc wpisuję.

A poza tym nic ciekawego się na razie nie dzieje.

Gdyby jednak coś się działo, nie omieszkam  natychmiast wpisać.

Cześć.