„Wojenko, wojenko cóżeś ż Ty za pani,
że za tobą idą, że za tobą idą chłopcy malowani”
Mało mam swoich plemion, to jeszcze zostałam dzisiaj „wrobiona” w ataki z konta
kolegi, który jest dzisiaj zajęty, a ataki wysłać musi.
No cóż, dostałam polecenie służbowe od Wodza, a takie polecenia bez
szemrania wykonać trzeba, nie ma zmiłuj się.
Więc siedzę i wysyłam, wysyłam, aż mi sie w głowie od tego zakręciło.
Ale przypomniałam sobie o jeszcze jednej powinności – moim blogu – więc na moment
atakowanie zarzuciłam i do blogu na chwilkę wskoczyłam, by nie zawieśc moich
wiernych czytelników.
Oczywiście na moment tylko,bo do wojny zaraz czas powracać trzeba.
Pogoda za oknem nawet dosyć mozliwa, świeci słonko, nie ma mrozu, lekki na
śnieżek ulicach leży.
Jutro mam pracujacą sobotę, oczywiście u boku mojego miłego doktora od skolioz,
ciekawe ile dzieciaczków do mnie dojedzie przez te śniegi brnąc.
Po południu, jak dobrze pójdzie, bedę miała wizytę Maćka – hydraulika ( ponoć),
to może i mi się zwiertnie i około 13 stej podjedzie po mnie na Żabiniec, miałabym
drogę powrotną przynajniej zapewnioną, nie musiałabym przekopywać się przez
hałdy śniegu, który zawsze na Żabincu zalega…….
Ciekawe jaki będzie odzew na moja prośbę.
Ale to wszystko i tak dopiero jutro.
Narazie w domu spokój, jest tyko Monika, która wczoraj ze szpitala zdrowa jak ryba
wróciła, pewno jutro, a może w niedzielę zjadą dzieciaczki i znów zaznie się „piekiełko”
I znów na błogi spokój czekać będę musiała do wakacji.
No chyba, że wygram w tego totolotka jednak i będę mogła zakupic sobie to
wymarzone, spokojne mieszkanko…….