Dzisiaj nie będę malkotentem i ani słowa o tym białym z nieba spadającym
pisać nie będę.
Oczywiście, że chodziło mi o spadająca mannę z nieba :-).
Bo tak ciągle o tym samym pisać to po pierwsze nudno, po drugie i tak narzekanie
nic nie da, trzeba uzbroić się w cierpliwość i przetrwać jakoś.
No to na przekór wszystkiego wymyślę jakąś ciekawą niedługą historyjkę – wspomnienie.
Przypominam sobie, jak wiele, wiele lat temu, gdy jeszcze byłam piękna i młoda wraz
z Majką stałyśmy w kolejce po chleb. Akurat przywieźlki ciepły i pachnacy bosko
chlebuś i trzeba było poczekać aż pani sprzeawczyni odbierze towar od dostawcy, no
i oczywiście podpisze stoswne pokwitowania.
I tu się wywiązała pomiędzy panią aprzedawczynią a dostawcą ciekawa dyskusja.
Pani spytała: Ma pan długopis? on wręczając ów przedmiot dodał: tylko proszę uważać ,
bo mi w trójce zepsuli ( dziwne jak mozna zepsuć długopis), ona na to : gdzie?
na Sebastiana odpowiedział pan (w Krakowie jest ul św. Sebastiana), Bacha dopytywała
pani dalej zaciekle? a on na to: nie wiem czy Bacha, ale taka czarna.
Świetna gra słow prawda?
Ciekawe, że ten lapsus przechwyciła tylko Majka i ja, mimo, że rozmowa była głośna,
nikt nie zareagował.
Musiałyśmy ze śmiechem opuścić sklep, bo przecież nie wypadało na głos się
roześmiać ( byłyśmy obie dobrze wychowanymi panienkami.)
Niedługo potem byli u mnie znajomi, akurat był telefon do mojego Ojca, który
był nieobecny w domu , więc pani poprosiła mnie ,żeby powtórzyć ,że dzwoniła pani Tazbierska.
Po przyjściu Taty grzecznie powtórzyłam :dzwoniła pani Tazbierka.
Z jakiego Bielska ?spytał tata, Nie z Bielska, tylko Tazbierska – odpowiedziałam.
Ale którego Bielska?? pytał dalej.Wściekłam się, że ja swoje a tata swoje, ale grzecznie
go spytałam :a masz kogos w Bielsku? nie, nie mam nikogo w Bielsku odpowiedział Tata.
To po co sie pytasz o to Bielsko?? dalej ciagnęłam.To ty mi mówiłaś że z Bieslka-
odpowiedział tata.
Cierpliwość moja już sie skończyła, patrzyłam na znajomych, którzy konali ze
śmiechu,słysząc nasza rozmowę i wreszcie pomału powiedziałam :nie dzwoniła
pani z Bielska, tylko dzwoniła pani Tazbierska.
I tata doznał olśnienia: acha! !Pani Tazbierska, rozumiem.
Tak czasami jest, że jedna osoba i,a druga źle usłyszy, coś przekręci i takie są tego
potem rezultaty.
Trzeci taki przypadek był właśnie trochę później, podczas mojej rozmowy z koleżanką,
która wtedy przysłuchiwała się mojej rozmowy z Tatą.
Zatelefonowała do mnie Bogna,a trzeba dodać, że telefony wówczas bardzo słabo
działały, najwięcej było słychać w nim trzasków.
Więc zatelefonowała pytając :czy jest u was ( w pracy) Rutinoscorbin.
Może gdyby spytała czy masz, inaczej bym zrozumiała,ale pytanie jest u was
skojarzył mi sie z osobą, więc zgodnie z prawdą odpowiedziałam, nie nie ma.
A czemu nie ma? pytała, bo nie pracuje – grzecznie odpowiedziałam.
Kto nie pracuje? ,wrzasnęła zdziwiona, o czym ja mówię.
No Lucyna Skorbin odpowiedziałam słodko.
Ja nie pytam o żadną Lucynę Skorbin, tylko o lekarstwo rutynoscorbin – odkrzyknęła.
U Was chyba rodzinne to przekręcanie nazwisk i nazw – dopowiedziała
podniesionym tonem, najpierw twój tata z panią Tazbierską teraz Ty z Lucyną Skorbin……….
Te trzy anegdotki działy się naprawde, nie wymyśliłam ich wcale.
Ale do tej pory wspominam je z wielkich uśmiechem na twarzy, chociaż w trakcie
trwania tych słów daleko mi było od śmiechu, raczej więcej do złości.
………..jak cudne są wspomnienia te……….
No to po miłych wspomnieniach, powrót do rzeczywistości do….S T O P !!!!!
miało nie być o tym ani słowa.
Pozostaje zatem zyczyć wszystkim miłego dnia.