pierwsza wpadka sześcidziesięciolatki
A zaczęło się to wszystko nie po mojej myśli.
Wskoczyłam wczoraj do mojej cukierni, gdzie zawsze torty zamawiałam.Tym razem nie
zamówiłam – to był mój błąd, bo okazało sie, że akuratnie tortu jako takiego nie
było, ale mieli za tp pyszny sernik a’la tort.
Był pyszny, ale w ferworze telefonicznej rozmowy z Ważną Osobą tak się
rozpędziłam, że zaczęłam mu udowadniać, że to sama własnoręcznie kręciłam
mak do tego sernika. Dopiero po chwili zorientowałam się, co też ja gadam
za bzdury.
No cóż,w końcu jak się ma szesćdziesiąt lat…..może się w końcu mak ze serem
pomylić, co nie?.
Więc ten sernik z maku wszystkim bardzo smakował, były tam w nim i brzoskwinie
i kokos i bita śmietana, więc zaszczytną rolę uhonorowania seniorki spełnił.
Nawet ja zważywszy na podniosłość chwili nie baczyłam na podniesiony cukier.
Dostałam piękny koszyczek z kwiatami , właściwie taką czarkę z kwiatami, dostałam też
śliczne białe różyczki od Magdusi – tak delikatne, jak i ona jest delikatna, a także
bardzo ładną filiżankę ze spodeczkiem do kawusi.
Prócz Ważnej Osoby, która wczoraj nawet trzykrotnie skadała mi życzenia urodzinowe,
dostałam masę życzeń od Rdziny, Przyjaciół, Znajomych.
Jakie to miłe.
Tak bardzo zmęczyło mnie to ( bezalkoholowe!!!) świętowanie, że bardzo wcześnie, jak na
mnie, spać poszłam, oczywiście z bólem głowy, chyba ciśnienie spadło czy co?
A dzisiaj już koniec świętowania, zaczyna się codzienne sześćdziesiątkowanie.
Dzień, jak codzień, tylko, że znów piątek.
Jak ten kalendarz tak szybko będzie te kartki przewracać, zanim się obejrzę będę
70- stkę obchodziła!!!!
No i czemu znów zimno się zrobilo za okmem?
Czyżby i w Krakowie śnieg jeszcze chciał spaść , bo podobno wczoraj w Gdańsku
takowy padał sobie.
A weekend miał się tak ciekawie zapowiadać……..