Staczam zaciekłe boje w plemionach , boli mnie brzuch i na tym stracę chyba całą niedzielę.
Sobotę zresztą też, z tym, że prócz ataków głównie…spałam, tak jak sobie
właśnie lubię to w sobotę robić, dlatego nawet wpisu nie zrobiłam.
Z tyn brzuchem to jakaś obrzydliwa sprawa: jem – boli , nie jem – też boli.
Nie mam pojęcia co się tam w nim zalęgło, ale chyba nic dobrego???
Oj, bo jeszcze tradycyjnej sześdziesieciopięciolatki nie dociągnę……..
Tylko mi nie radźcie : idż do lekarza.
Nic nie pomoże, już nic nie pomoże……
Zastanawiam się tylko, kto tą spuściznę po mnie na plemionach zabierze…..