Wczorajszy dzień poświęciłam sobie, tzn byłam u pedicure i u fryzjera, nareszcie mam znów krótkie włosy, te kłaki kręcące się na karku i ta grzywka z wiaterkiem doprowadzają mnie zawsze do nerwów. No to wczoraj te nerwy zwalczyłam, dodając do tego jeszcze słodką pitna czekoladę ( ale okropnie słodka) i swoje ukochane piwo Lech – shandy.
Odwiedziłam wczoraj Manufakturę Lwowską, gdzie wyrabiają wszelakie czekoladowe cuda, między innymi ręcznie wyrabiane pralinki – fajna sprawa na prezent.
Można wybrać dowolne kształty i smaki takich pralinek ( a smak i kształty pralinek są naprawdę bardzo wymyślne), dodać do ładnie zrobionego pudełka i prezent gotowy.
Taki właśnie upominek wymyśliłam sobie dla pana doktora, któremu udało się całkowicie zniweczyć ból mojego barku.
Piwko, takie zimne, prosto z lodówki wypiłam sobie już w domku, ale mi smakowało, przecież prawie cały miesiąc o nim marzyłam….
Dzisiaj znów będę rejestratorka w Przychodni, tzn będę odbierała telefony i witała nielicznych dzisiaj pacjentów z uśmiechem na twarzy, ale co najgorsze, przede mną znów widmo zamykania ” wyjca” – czyli włączanie alarmu Nie rozumiem sama siebie, czemu tak ogromnie mnie to stresuje?.
Przecież to proste -nacisnę odpowiednie cyferki, potem gwiazdkę i zamknę drzwi, no i poczekam, czy nie będzie wyło ,
A co robić, gdy z nerwów cyferki mi się pomylą??. Już na wszelki wypadek mam bóle brzucha.
Byle do wieczora, byle do godz 19.05, potem już będzie łatwo.
Miłego dnia