Kolejny poniedziałek

 

No właśnie, znów dzisiaj zaczynamy nowy tydzień. Dla mnie na razie ciągle bez pracy ale już widać koniec tej ” mordęgi”, albowiem w tym miesiącu nowy aparat będzie zamontowany i życie znów nabierze kolorów
Byle tylko nie białych kolorów, bo bardzo nie lubię śniegu, nie widzę w nim nic romantycznego, nawet gdy duże płatki padają za oknem,bo wiem, że będzie ślisko.
Takie spadające grube płaty śniegu są dobre tylko w romantycznych filmach – duży salon z kominkiem, trzaskające płomyki ognia, miękki pled na kolanach, w ręku dobry drink, a obok super przystojny men, wtedy niech sobie nawet za oknem pada olbrzymi śnieg
Ale to bajka, a życie bajką niestety nie jest. Deszcz sobie czasami pada, czasami śnieg, no i łupnie czasami w kręgosłupie, czy w kolanku……. Samo życie.
Na szczęście śniegu jeszcze nie ma i chwilowo na niego się nie zanosi, mamy najmniej lubiany przeze mnie miesiąc listopad ( matko, ale on się będzie ciągnął i ciągnął) czyli nawet do Świąt Bożego Narodzenia tak jeszcze daleko……

Wczoraj oglądałam transmisję z pogrzebu Tadeusza Mazowieckiego, rzeczywiście miał taki pogrzeb, na jaki zasługiwał: bardzo wzruszający  i piękny, jeżeli można tak tą smutną uroczystość określić.
Było wiele wzruszających momentów, największe wrażenie na mnie zrobiła mowa pożegnalna wnucząt pana premiera, takie proste i ciepłe, od razu przypomniało mi się nasze rodzinne  pożegnanie z Anią, wygłoszone podczas Jej pogrzebu w kościele.
Prawdopodobnie opozycję musiało bardzo zaboleć, że prócz  hymnu Polski był jeszcze grany hymn Unii, nie bardzo było im w smak, że wielki przeciwnik PIS-u był tak bardzo honorowany ( śmiałabym powiedzieć, że nawet więcej, niż Lech Kaczyński podczas swojego pogrzebu), nie było wcale żadnej pompy, żadnego zadęcia, była prostota w połączeniu obrządku katolickiego i państwowego, pięknie te dwie uroczystości ze sobą korelowały.
Piękne jest miejsce, w którym pan premier został pochowany, na takim cmentarzu umieszczonym w lasku sama chętnie bym sobie poleżała na wieczność, tylko do Lasek za daleko no i kto by mnie tam raz na rok odwiedził???
Bardzo podobał mi się krzyż umieszczony na grobie premiera Mazowieckiego, taki prosty, można by powiedzieć, że żołnierski, zrobiony z brzozy, a w niego wbita była tylko tabliczka z imieniem i nazwiskiem.
Trzeba gwoli sprawiedliwości dodać, że w uroczystościach kościelnych w Archidiecezji brał także udział prezes Jarosław Kaczyński, siedział gdzieś na tylnych ławkach, w bezpiecznej odległości od zajmujących ławy przedstawicieli rządu. Oczywiście na cmentarzu w Laskach był nieobecny, widać już w katedrze
„odbębnił ” swoją polityczną powinność, bo podejrzewam, że ta uroczystość była dla niego niczym święcona woda dla diabła – był zdecydowanym przeciwnikiem pierwszego niekomunistycznego premiera, chociaż razem wywodzili się z tych samych solidarnościowych korzeni. Polityczna linia obu panów zdecydowanie jednak się rozdzieliła, a tu wcale nie chodzi mi nawet o sławetną grubą linię ( kreskę), którą przeciwnicy Mazowieckiego opacznie tłumaczyli.
Jednak wczoraj Kaczynski nie mógł się nie pokazać na tej smutnej uroczystości, opinia publiczna zaraz by to wyłapała i odpowiednio skomentowała.
Więc siedział tam gdzieś z tyłu z miną zbitego psa, pewnie wspominał i porównywał pogrzeb swojego brata, na pewno to było dla niego bardzo bolesne doświadczenie.

Przed nami cały tydzień, życzę więc sporo dobrego humoru, zastępującego brak słonka na niebie, bo uśmiech to też słonko, ale słonko  naszej duszy.

Reklama