Wychodzę sobie dzisiaj rano, zaraz po 7 – mej na pole ( na dwór), a tu dopada mnie taki piękny widoczek:przepiękny wschód słonka.
Zupełnie, jakby niebo nam się zapaliło. Przypominam, mamy 28 grudnia, a temperatura rano całkiem przyzwoita jak na tą porę, czyli około 3-4 stopnie na plusie.
W tytule napisałam nie ma jak na wsi, bo na pewno tak pięknych widoków z mojego okna ani nawet mojej ulicy bym nie dojrzała, musiałabym wyjść gdzieś wyżej, może np na Wzgórze Wawelskie, o ile oczywiście jakiś smog nie porwałby tak zapierającego pierś widoku.
Ten przepiękny wschód słońca szczególnie dedykuję V.I.P -owi, który daleko za morze się zapuścił, a tam podobno słonko nie dochodzi.
Jak więc widać nadal jeszcze jestem w gościnie u Magdy i całkiem jest mi tu dobrze, ale najwyższa pora odwiedzić własne pielesze i dać chwilę wytchnienia od gości gospodarzom, tak więc dzisiaj raczej powracam do swojego domku.
Jednak człowiek powinien mieć przy sobie to minimum intymności i poczucie własności. Dlatego kiedyś, gdy się nad tym zastawiałam, co będzie ze mną za te prę lat, dochodzę do wniosku, że bardzo źle byłoby mi jakimś domu starców, czy nawet mieszkać u kogoś. Jednak już jestem bardzo nerwowa i wiele rzeczy mnie denerwuje, a co dopiero wtedy, gdy będę musiała być od kogoś zależna. Tego właśnie najwięcej się boję, może lepiej wtedy łopatę w rękę i przez łeb……
No, ale jeszcze może nie dzisiaj? Chociaż dziś obudził mnie taki przeklęty skurcz prawej łydki i chyba ze dwie godziny mnie trzymał, bo to był tzw skurczybyk
🙂
Jednakowoż chcę jeszcze te kilka dni przeczekać, aby zobaczyć, co miłego mnie spotka w 2014 roku, bo wszystkie niemiłe większe i mniejsze zostawiam poza sobą
A potem może być i młotek na ten głupi łeb, a co mi tam