wizje…

 

Wczoraj miałam bardzo ciężkie popołudnie, zawisł nade mną mieszkaniowy  miecz Damoklesa, co przypłaciłam dosyć sporym stresem, wręcz powiedziałabym histerią.
Bo to straszna rzecz jednak, gdy masz te 60 kilka lat i nagle okazuje się, że świat pomału zaczyna się walić, a jutro jest całkiem niepewne.

Chodzi o to, że w naszej kamienicy doszło do podziału poszczególnych mieszkań pomiędzy właścicieli, do tej pory każdy z nich miał tylko udział w częściach idealnych, teraz każdemu z nich przyznano konkretne mieszkania ( z lokatorami ), co przekłada się na ewentualny wykup,  albo na wydatnie podniesiony czynsz, a niestety ani na jedno ani drugie mnie po prostu nie stać. Sprawa może być dla mnie patowa, stąd pewnie ta moja wczorajsza histeria, chociaż na razie nikt nie przyszedł do mnie z żadną konkretną propozycją. Mieszkam w tym mieszkaniu od urodzenia, mam tzw przydział z kwaterunku ( takie przydziały było od lat 50 – tych do mniej więcej 70 – tych), więc na bruk wyrzucić mnie nie mogą, ale…….. wystarczy, że jeszcze o 50 procent podniosą mi czynsz ( albo i o więcej) i niestety finansowo padnę na ten pysk.
Trzeba cierpliwie czekać na rozwój wypadków, ale po rozmowie z Magdą troszkę się uspokoiłam, bo przedstawiła mi kilka nie złych rozwiązań, o których na razie nie będę pisać, a może które wykorzystam w niedługiej przyszłości? kto wie…….

W każdym bądź razie wolałabym nie przeżywać takich stresów jak wczoraj, gdy serce  biło mi jak oszalałe, a mój brzuch ściśnięty był przez dwa imadła.
Nawet Monika ratowała mnie jakimiś tabletkami, bo bałam się, że trzeba mnie będzie z zawałem serca  do szpitala wieźć w środku nocy.

Na szczęście wstał słoneczny poranek, a nowe wizje jakoś mnie nieco bardziej optymistycznie do świata nastawiły. I oby tak mi pozostało na cały ten weekend.

Życzę wszystkim dobrego humoru na ten weekend, może być trochę chłodny, ale na pewno będzie słonecznym, miejmy taką nadzieję.

Dodaj komentarz