21 sierpnia 1906 – 21 sierpnia 2018

Ta  pierwsza data to dzień, w którym mój Kochany Tata przyszedł na świat.
Czyli dzisiaj mogę obchodzić jego 112 urodziny.

Zawsze zastanawiałam się, czy ta data to 21, czy 23 sierpnia, jednak jak to dobrze, że mogłam sprawdzić to w Wikipedii, gdzie jest o Nim wzmianka.
Bardzo z tego jestem dumna, że jest własnie o Nim taka wzmianka, znaczy to, że jednak był Wielkim Człowiekiem.
A dla mnie na pewno był nie tylko Wielkim, ale bardzo bardzo Kochanym Człowiekiem
Już wiele razy o Nim wspominałam w swoim blogu, nie będę się powtarzać, mogę tylko powiedzieć, że był dla mnie niedoścignionym wzorem i to w każdej dziedzinie życia. 
Kochał wolność!!!!!!!! Nie dawał nigdy się złamać!!!!!

Tatusiu mój Kochany, dzisiaj szczególnie będę o Tobie pamiętać……

Ta druga data oznacza ….zniewolenie!!!!!!

CENZURA!!!!!!!   CENZURA!!!!!!! CENZURA!!!! JAK ZA  PRL-u

Minęło już więcej niż 24 godziny i nadal mam zablokowany Facebook.To znaczy,mogę wejść na  swoją stronę tylko żeby sobie poczytac, za to nie mogę ani polubić tekstu, ani nic zamieścić, nawet zdjęcia na dzień dobry.

CZUJĘ SIĘ TAK, JAK ZA CZASÓW KOMUNIZMU!!!!!

SZLAG BY TO TRAFIŁ !!!!!

PS. czy w takiej sytuacji można komuś dobrze życzyć??????

NIECH WRESZCIE TEN KOSZMAR SIĘ SKOŃCZY

POLACY, CHCECIE ZŁOTEJ KLATKI ZA 500 zł??????

Reklama

jeżeli już……

 

 

…… to nie kot, tylko pies.Tak i to koniecznie buldog francuski.
Taki piesek mi odpowiada,Ma wspaniałe, wesołe usposobienie, nie wymaga az takich wyczynowych spacerów (w sam raz dla starszej pani), no i przede wszystkim naprawdę potrafi kochać całą swoją psią postacią.

A czemu o tym piszę?
No bo wczoraj Pepcia wróciła już do swojego domku. I okropnie nagle pusto zrobiło się w tym domu i tak jakoś nudno.
Nie miał kto się do mnie przytulić, zacałować mnie na śmierć, wyprowadzić na nocny spacerek…Jednym słowem smutek, zgryzota i chyba wpadłam w jakiś stan około depresyjny.
A tak w ogóle to tyle ludzi już, poznałam w parku, dawniej szłam sobie przez park, albo siedziałam na ławeczce i nikt się nie odzywał do mnie, a tu co chwilę słyszałam dzień dobry, miłego dnia. Bo właściciele psów to są całkiem specyficzni i na ogół sympatyczni ludzie.
Pewnie, że zdarzają się wyjątki, ale na ogół wspólna pasja posiadania psa w jakiś sposób łączy.
No oczywiście, że się ma psa pacyfistę (a taka była Pepa) i nie natrafi się na jakiegoś psa agresora.
Na szczęście w naszym parku takich przypadków dotąd nie było i mam nadzieję, że nie będzie.
No bo oczywiście przez ten czas pobytu Pepci u mnie okropnie się do niej przyzwyczaiłam. I co ciekawe, już całkiem wychodzenie z nią na spacer, nawet ten nocny przestał mi przeszkadzać.
A tak to w ogóle lubię te wszystkie krótko nose pieseczki. Moim ideałem jest oczywiście bokser, któremu serce oddałam już wiele lat temu, ale niestety na boksera nie mam odpowiednio dużo siły. To jest pies, który musi się wyszaleć, wybiegać, a to już nie te czasy, jak wtedy, gdy miałam Tinę.
Teraz pewnie co chwilę leżałabym na ziemi, gdyby pies mocniej mnie pociągnął, a jednak buldożek aż tyle siły nie ma.
No to…..mam temat do przemyślenia…….

A teraz hit dnia:

ZOSTAŁAM ZABLOKOWANA NA FACEBOOKU!!!!

podobno za łamanie standardów. No tak  CENZURA DZIAŁA NICZYM W PRL – u

Przecież różni hejterzy wymyślają innym na forach, w tym i na Facebooku różnymi przezwiskami, jakoś ich nie blokują, ba, pieniędzmi ich jeszcze za to nagradzają..
A ja śmiałam jakiemuś idiocie, który na Onecie zwymyślał przeciwników pisu, nazwać DEBILEM !!

No jak mogłam, przecież to sami prawi ludzie i tacy katolicy…… (pożal się Panie Boże, czemu nie grzmisz????)

Czekam, aż zablokują mi też mój blog, bo widać cenzura nie odpuszcza. Cóż, chyba już  mamy BIAŁORUSKIE STANDARDY!!!!

I NIE BÓJMY SIĘ TEGO POWIEDZIEC!!!

Ale przyjdą jeszcze dobre czasy na pewno!!
!

Póki co, sobie poczekam.
A z tej wściekłości ( nie ukrywam, bo nie jestem dzieckiem, któremu można powiedzieć Ewuniu, tak nie wypada o kimś mówić) nic już dzisiaj nie napiszę więcej.

POGNIEWAŁAM SIĘ NA CAŁY   TEN ZAKICHANY PISOWSKI ŚWIAT!!
Świat,w którym uzurpują sobie swoja własną prawdę, swoją własną historię – patrz wczorajsza wypowiedź Morawieckiego, jakoby to on sam negocjował wstąpienie do Unii Europejskiej. Owszem tam wtedy był jakimś zastępcą dyrektora do spraw negocjacji, ale on sam, jak to przedstawił wczoraj nic nie negocjował

WSTYD MI ZA TAKI KŁAMLIWY RZĄD, WSTYD I TYLE. 

po prostu niedziela to bardzo dobry dzień

No to wypijmy sobie teraz poranną kawę, czy czaju, jak to mawiała Ciocia Stasia w „Klanie” – bo dzisiaj niedzielę mamy.

No własnie, Ciocia Stasia, tak charakterystyczna osoba w Klanie, która swoje młode lata na tułaczce w Kazachstanie spędziła, potem udało jej się powrócić do Polski i zakorzenić w rodzinie Lubiczów, gdzie czuła swoje miejsce, była dobrą duszą tej familii. Potem ułożyła sobie własne życie poznając, a potem poślubiając pana Jeremiasza, z którym już we własnym mieszkanku szczęśliwie  zamieszkali.
Uwielbiałam tę postać, miała taki charakterystyczny, wschodni akcent, a z jej oczu  płynęła wprost sama dobroć.
I nagle, parę dni temu, doszła do nas smutna wiadomość: Kazimiera Utrata, która odgrywała rolę Cioci Stasi niestety nie żyje. Już nie zobaczymy jej dobrotliwej twarzy w „Klanie”, już nie usłyszymy jej śpiewnej mowy……

Żegnaj Ciociu Stasiu !  Byłaś mi tak bliska, jakbyś była moja Ciocią. Tyle w Tobie było dobroci, uśmiechu i radosci życia, zawsze miałaś dla każdego dobre słowo. Mogłabyś być dla mnie wzorem, albowiem też jestem już taką Ciotką mojego rodu, też bardzo licznej i kochanej i bliskiej memu serca Rodzinie.
Na pewno jesteś dla mnie niedoścignionym wzorem, bo chociaż bardzo się staram, czasami pokazuję swoje „pazurki”, ale i tak wszyscy moi bratankowie, siostrzeńcy i ich dzieci wiedzą, że bardzo ich kocham.
Bez Cioci Stasi „Klan” już nie będzie taki sam, Ona dodawała swoją postacią i barwę i humor temu serialowi.
Niestety….znów coś się skończyło…….

Wstał znów piękny i słoneczny dzionek, cieplutki, pogodny, dodający wprost energii i checi życia.
Już jestem po porannym i bardzo miłym spacerku z Pepcią.  Tyle by lo ciekawych psich koleżanek i kolegów po drodze, ale nie ze wszystkimi Pepcia widać się lubi. Taki piękny, włochaty pies wyraźnie miał ochotę na zaprzyjaźnienie się z Pepą, ale ona ostentacyjnie go wyminęła, nawet w jego stronę nie popatrzyła, mimo, że on tak radośnie do niej swoim ogonkiem machał.

Nie rozumiem, co się w nim Pepie nie spodobała, bo ona raczej chętnie z pieskami się wita, ten wyraźnie jej podpadł.
Widać nie tylko pośród ludzi są animozje……. a może tamten pies popierał pis i to Pepie się przez to  nie spodobał?
Chociaż Pepa nie jest przecież moim psem, więc nie wiem jakiej partyjnej jest ona orientacji 🙂

Własnie przeczytałam w Onecie o dziwnych pogodowych anomaliach, które przekraczają zdecydowanie normy w tyn samym okresie w innych latach, ale mogą przynieść wiele szkód związanych ze zmianami wiatrów, prądów oceanicznych, co może przynieść wiele zawirowań.
To nie tylko problem wzrostu temperatur, to także zapobieganie niekorzystnych warunków klimatycznych, pomyśleć, że wszystkiemu jest winien człowiek i przemysł.
Ale kto się nie cieszy ciepełkiem? A tego jak na razie ma starczyć nam aż ….do października.
Co prawda były lata, że na początku września chodziło się się z krótkimi rękawkami, taki był na przykład rok 1974, doskonale pamiętam, bo własnie 2 września ubrana w cienka sukienkę odwoziłam mego  Tatę do szpitala, niestety już z niego nie wrócił, a ja letnia sukienkę musiałam zamienić na czarną, z długim rękawem…….
To już 44 lata od tego smutnego dnia minęło.
Ale o tym na pewno w swoim blogu wspomnę 2 września . 

Tak jak i o tej samej dacie 2 lata temu, gdy zmieniałam mieszkanie.
No tak, dwa lata temu, o tej porze siedziałam już „na walizkach” i się denerwowałam, jak to będzie. No i jest fajnie.
Własnie dzisiaj na porannym spacerku sobie o tym myślałam, obserwujac kaczuszki na stawie. Codziennie rano je odwiedzam, 
Tylko z kim będę na spacerki wychodziła, gdy już sobie przypomną o Pepie i przyjadą ją odebrać??
Oj, ale smutno wtedy będzie.
Teraz mamy tylu znajomych, witamy się zawsze miłym pozdrowieniem dzień dobry….Od razu przypomina mi się, ilu znajomych, Przyjaciół miałam, gdy była u mnie Tina, też to wszystko były psie znajomości, ale to takie miłe, gdy ktoś już od rana do Ciebie się uśmiechnie….

No to życzę bardzo miłej i bardzo pogodnej niedzieli (co prawda zapowiadają gdzieś tam burze, ale na szczęście tylko przelotne).

A popołudniu znów pójdę sobie do Parku na lody do Budki  Lodożerców.
Wczorajsze orzechowe z figą były bardzo smaczne

 

DOBREGO DNIA  

szybko mijają godziny

 

 

 

Nawet w sobotni poranek, który rozpoczełam zakupami, spacerkiem z Pepą po parku i ….śniadankiem w parku.
Co prawda to  nie było sławetne śniadanie na trawie, chociaż pogoda taka, że śmiało na trawie położyć by się mogło, ale siedziałam na ławeczce, a przede mną siedziały dwa bardzo smutne oczy i błagały: daj kęsa, daj kęsa. Nie dałam, bo co prawda  chleb był z żółtym serem, ale Pepuni nie wolno takich  smakołyków jeść, bo jest uczuleniowcem i zaraz potem okropnie by się drapała. Ale była tak bardzo zajęta wbijaniem oczów w moja  kanapkę, że nawet nie widziała psich koleżanek i psich kolegów, którzy ją do zabawy zapraszali. Oni po prostu nie istnieli, istniała tylko kanapka w moich rękach.
Okropny łasuch z tej Pepci, ale nie mogłam się nad nią ulitować, bo potem miałabym tylko wyrzuty sumienia, gdyby piesek zachorował.
Potem jeszcze troszkę pospacerowałyśmy i wróciłyśmy do domku na jej śniadanko, które oczywiście w ramach psiego protestu zlekceważyła.
Sama zjedz sobie te chrupki – pewnie pomyślała i położyła się wygodnie koło mnie na kanapce w kuchni i chwilkę sobie podrzemałyśmy.Zupełnie wyleciało mi z głowy, że nie napisałam przecież jeszcze dotąd blogu, a moi Czytelnicy czekają……
Potem przyszła pora na bardzo lekki, letni obiadek, czyli ziemniaczki z koperkiem, kefirek, sałatka z pomidorków i sadzone jajko – pycha.
Oczywiście Pepa znów przekładała mój obiad nad swoja miskę, ale gdy się zorientowała, że i tym razem nic nie wskóra, musiała z własną miseczką się przeprosić.
No a teraz pora na następny spacerek. Mam nadzieję, że będzie w parku wózek z napisem LODOŻERCY……..jedna mała gałeczka lodów aż tak bardzo na tuszę  chyba nie wpływa…. Na kieszeń też, w przeciwieństwie do kawy z wózeczka, której porcja kosztuje 12 zł. – zdzierstwo!
No to ja sobie zrobię teraz pyszną kawusię w domku, wypiję i znów pójdziemy na spacer, chociaż pogoda nieco się chyba psuje. Mam nadzieję, że nie skończy się deszczem?
A wieczorem…… będę śledziła w TVN oczywiście, nie w TVP broń Panie Boże wyczyny naszego prezydenta w Australii.
Podobno tam jest zima, tylko czy jest na tyle śniegu, żeby PAD mógł sobie a nartach z jakiegoś zbocza góry Kościuszko zjechać????
To by była dopiero sensacja.  Ale zawsze jakiegoś kangura dla niego wykombinują.
Bo skoro nie przypłynie na zdezelowanej flocie, to może chociaż na kangurze przybieży do Polski….. 
Dobra, jestem złośliwa, a co nie wolno mi???
Życzę przyjemnej drugiej połowy soboty, a przed nami jeszcze podobno też urokliwa niedziela, oby bez deszczy i bez burz.
Fajnego weekendu.

przepraszam……

 

 

 

 

 

Zacznę dzisiejszy mój wpis od przeprosin, a właściwie od wytłumaczenia się  Koleżance, która wczoraj nieco pogniewała się na mnie za słowo „gawiedź”
Ale akurat nic złego nie miałam na myśli, pisząc to słowo, tak potraktowałam to troszkę dobrotliwie, bo chyba takie słowo oznacza ludzi ciekawskich, przypatrujących się jakimś ważnym wydarzeniem, a na pewno pokaz naszego wojska było nie dla jednej osoby bardzo ciekawy.
Ja akurat po pierwsze nie byłam wtedy w Stolicy, ale mogłabym oglądać ten pokaz w TV, ale…. jakoś nie byłam zainteresowana.
Tak jakoś sprawy wojska raczej mało mnie obchodzą, a takie defilady zawsze, niestety, przynoszą mi złe, chociaż odległe w czasie skojarzenia.
No dobrze, już nie będę się więcej w ten temat zanurzała………
Ale jeżeli Koleżanka, albo Ktoś inny poczuł się urażony  taką moją może nie do końca fortunną wypowiedzią, bardzo przepraszam.

Najbardziej lubię te poranne spacerki po Parku. Tak jest wtedy tam cicho i spokojnie, jeszcze niewiele ludzi, troszkę piesków, ktoś tam sobie biegi poranne urządza….Wczoraj zmartwiłam się, gdy nie zobaczyłam moich kaczuszek. Widać gdzieś na wysepce się pochowały, bo dzisiaj już całkiem licznie sobie pływają po tym (brudnym – przyznaję Bożence rację) stawie. No cóż, ludzie dokarmiają kaczuszki, a te oczywiście są łakomczuszki i chętnie z takich smakołyków korzystają.
Kilka dni temu ze zdziwieniem zobaczyłam, że kaczki powychodziły ze swojego stawu na trawnik, gdzie jakiś chłopczyk karmił gołębie.
Fajnie to wyglądało, z jednej strony ptaszki, z drugiej kaczki, jakoś o jedzonko się nawet nie kłóciły.
Ale dla kaczuszek to była prawie cała wyprawa, musiały na tych krzywych łapkach cały trawnik przebieżeć. Ale widać głodne nieboraczki były, nie wiem, czy nikt z obsługi parku nie daje im nic jeść? Chyba jest jakaś specjalna odzywka dla kaczuszek??? Zawsze to zdrowsze, niż chleb, który się rozpuszcza w wodzie i potem tylko pleśnieje.
No tak, pływające po stawie kaczuszki to rzeczywiście miły widok dla oczu, tylko musiałby być ktoś, kto o to zadba, by w stawie było czysto.
Kiedyś pisałam, że widziałam obsługę czyszczącą staw, ale wtedy nie było tam jeszcze kaczuszek, ostatnio staw jest nieco zaniedbany.
Nie wiem, do kiedy kaczuszki tam będą mieszkać, słyszałam, że jeszcze cały wrzesień ma być piękny i słoneczny.
No i niech będzie sobie ciepło jak najdłużej.
Niektóre drzewa w parku już pomalutku żółcieją, listki pomału opadają – widać, że jesień już pomału zagląda nam do okien.
Codziennie rano chodzi po parku pan z taką dużą dmuchawą, która wciąga listki ( i patyczki i śmieci) leżące na alejkach.Ale ta dmuchawa głośno warczy, biedna Pepa oczywiście się jej boi i tak jak w domu a przykład odkurzacz z wściekłością atakuje, tak tą dmuchawę omija z daleka.
Zresztą Pepa nie tylko odkurzacza się boi, ale nie cierpi też ani mopa, ani nawet zwyczajnej miotły i gdy chcę pozamiatać pokój muszę wywalić ją do kuchni, a gdy urzęduję w kuchni z miotłą,  Pepa zamykana jest w pokoju, bo atakuje miotłę, łapie ją zębami i nie da się jej od szczotki odgonić.
A ile  dzikich i bardzo groźnych warków przy tym z siebie wydaje 🙂 Komuś wydawać by się mogło, że to jest bardzo groźny piesek 🙂 A to tylko nasza poczciwa i kochana Pepunia.
Oj bardzo będzie mi jej brak. Wczoraj po powrocie z pracy poszłyśmy na króciutki tylko spacerek, bo byłam nieco zmęczona i potem chwilkę podrzemałam sobie w kuchni na kanapie, oczywiście Pepa też tam leżała wtulona w moje nogi, dopiero po 22 poszyłyśmy na nieco dłuższy spacerek po Parku, który nocą też wygląda całkiem przyjemnie. Na całe szczęście jest bardzo jasno oświetlony, ale i tak o mało co nie uległyśmy z Pepą małemu wypadkowi, bo pan, jadący na rowerze nie zobaczył biegnącej na rozciągniętej smyczy Pepy (ja tez pana zauważyłam dopiero w ostatniej chwili) i pan zaplątał się i o mało co się  nie wywalił. Na szczęście w ostatniej chwili się zatrzymał i jakoś z pepowej smyczy się wyplątał.
Tylko niech nikomu nie przyjdzie do głowy nawet pomyśleć, że zrobiłam to specjalnie, że chciałam pana na smycz złowić, ha ha. Pan był całkiem młody, więc w wieku dla mnie niedostępnym, a i ja też na panów raczej nie poluję.

Ale póki co, jeszcze wciąż mamy lato i to całkiem już przyjemne, bo te kanikułowe upały się skończyły i jest normalne, polskie lato, do którego  temperatur jesteśmy już przyzwyczajeni

Przed nami następny weekend, a przede mną kilka urlopowych dni, bo dr Łukasz pojechał na urlop, więc i ja w tym samym czasie z radości urlopowych będę się cieszyć.
Szkoda tylko, że nigdzie nie wyjadę, ale niestety fundusze na to nie pozwalają.
Może za rok mi się uda, bo wreszcie w przyszłym roku powinnam już dostać to skierowanie do sanatorium, już minęło przeszło rok, jak złożyłam odpowiednie papiery w NFZ.
Tylko, że czas oczekiwania był 24 miesiące, albo i jeszcze dłużej.
Poczekam cierpliwie.

Ale zbliża się, jak już pisałam, weekend, niech więc on będzie miły, spokojny i słoneczny, ciepły, ale tylko umiarkowanie a nie bez umiaru  gorący.
Tego wszystkim życzę.

Po……….

Wczoraj było święto. Dzisiaj normalny dzień pracy.
Nie bardzo chce mi się pisać o dniu wczorajszym.
Prawdę powiedziawszy, celowo nie oglądałam żadnej parady w TV, coś tam „liznęłam” tylko wiedzy o tej paradzie z portali.
Wiem, że było bardzo donośnie i pyszałkowato. Ale gawiedzi się podobało.
Zwłaszcza, że mielismy przekrój wojska od dawnej Polski, aż po dzisiejszą.

Miał się więc czym Błaszczak pochwalić, (pewnie Macierewicz z wściekłości gdzieś pięści zaciskał???)

Oczywiście i ONR również wczoraj defilowało, a jakże. Oczywiście, że pod ochroną naszej dzielnej policji, która ten marsz ochraniała i rozganiała tych, którzy protestowali, gdy onerowska młodzież krzyczała „raz sierpem, raz młotem…”. Policja nawet nie zatrzymywała tych wrzeszczących, wrogich osiłków (bała się ich, czy taki rozkaz miała?), ale za to ochoczo zatrzymywała tych, którzy przeciwko tej faszystowskiej manifestacji występowali. Okazuje się, że to nie ten co wrzeszczy przeciwko Polsce  i zaciśniętą  pięść do góry  wznosi jest wrogiem, tylko….na przykład kobieta na wózku inwalidzkim, której nie podobały się „wybryki” wypasionej młodzieży, to ją własnie policjanci wylegitymowali, podobnież i wielu anty manifestantów.
ONR poszedł dalej w spokoju, przez policję nie zaczepiany, im było wolno!!!!!!

Ba, nawet policji nie przeszkadzało to, że nieśli faszystowskie oznaki, przecież w Polsce to teraz takie normalne….

Nie wiem, czy ja naprawdę żyję w nienormalnym świecie????

Ale niestety tak będzie, dopóki Polską rządzi wredny, złośliwy  Karzeł, któremu już nienawiści bielmo chyba całkowicie oczy pozasłaniała, dopóki bierze sobie do pomocy głupkowatego i ślepo wykonującego każdy jego rozkaz Płaszczaka i bandziora Jojo, który w młodości sam do bandy napadającej na ludzi należał – jak można kogoś z kryminalną przeszłością brać na stanowisko ministra???? To się w głowie nie mieści, ale to się dzieje…….

NAJWYŻSZA PORA, ŻEBY WRESZCIE JAKIŚ PSYCHIATRA ZAJĄŁ SIĘ KACZYŃSKIM, BO NIKT MI NIE WMÓWIŁ, ŻE JEST TO CZŁOWIEK CAŁKIEM NORMALNY!!!
Przecież normalny człowiek nie szkodzi własnemu państwu!!!!
No dobrze, na pewno śmierć brata, a potem w niedługim czasie śmierć matki była dla niego wielkim szokiem, ale przecież każdy z nas stracił w życiu kogoś bardzo, bardzo bliskiego. Ale skoro on sam nie potrafił i nie potrafi ze swoja traumą się rozliczyć, powinien to zrobić jakiś fachowiec, własnie psychiatra.
Historia zna już takie przypadki gdy własnie nienormalny człowiek dostał się do władzy, z wielkim poparciem ludzi, którzy mnie widzieli nadciągającego niebezpieczeństwa i jak to się skończyło????

Czy znów mamy  mieć tę smutną powtórkę z historii?

FASZYZM JUŻ POKAZUJE SWOJE OBLICZE, niestety naszemu rządowi się to podoba!!!!!!

CZY JUŻ OSIĄGNĘLIŚMY DNO???????????

Czy mój głos  tutaj na blogu jest po próżnicy????? Chyba nie wiele znaczy………..

Smutno mi dzisiaj bardzo, więc pozwólcie, że mój dzisiejszy wpis nie okraszę żadnym zdjęciem.

No cóż, musimy wrócić do naszej rzeczywistości, która wydaje się być coraz bardziej smutna i ….coraz bardziej niebezpieczna!!!!!!

Ale jakoś przetrwajmy!!!!!!! My wszyscy, którzy nie zgadzamy się z tym, co się ostatnio dzieje.

PRECZ Z FASZYZMEM!!!!!!

PRECZ Z KACZYZMEM!!!!!

PRECZ !!!!! PRECZ !!!!!! PRECZ!!!!!

HURRA Znów mamy środę !!

 

A jak środa, to oczywiście różane spotkanie z moją Uleczką.
I chociaż Ona tu na blog nie zagląda, bo ma odpoczynek od laptopa (Brawo Ulka!!), ale wiem, że i tak przynajmniej w swoim telefonie moje blogi czyta i jest na bieżąco.
A róże???? Róże sobie odbierze po powrocie 🙂

Dzisiaj dla Ciebie przygotowałam Uleczko bukiet kolorowych róż, z serduszkami i z motylkami, żeby było tak letnie, wesoło.
Serdecznie Cię pozdrawiam z bardzo gorącego, aczkolwiek od czasu do czasu burzami spowitego Krakowa.
Zresztą takie burze od czasu do czasu są potrzebne, dla otrzeźwienia powietrza, dla lepszego oddechu.
Wiem, że tam na wsi hulasz sobie ze swoją Olcią.
Wyobraź sobie, że i ja mam Pepę wciąż jeszcze pod swoją opieką, z czego naprawdę bardzo się cieszę.
Nie straszne mi są już spacery trzy razy dziennie, zresztą co to za spacer obejść cały park dookoła.

Czasami siadam na ławeczce i odpoczywam (nóżki jednak dokuczają,  chociaż tak jakby nieco mniej), przeczytam sobie jakiś niewielki artykuł w gazecie, a sunia odpoczywa sobie wtedy na ścieżce. Spotykamy różne wesołe pieski, na szczęście Pepa jest pacyfistka i nie szuka żadnych zwad.
W czwartek przyjeżdża juz Zojka i Pepa powróci do swojego domeczku, a mnie…. będzie jej bardzo, ale to bardzo brak.
Naprawdę to jest bardzo milutka sunia, lubi zabawy, uwielbia się tulić, bawić się, lizać, fakt, całusy rozdaje mi równo.
Zawsze, gdy siadam na kanapie w kuchni ona ładuje się koło mnie (czasami udaje, że nie umie wejść sama i wtedy piszczy, żeby ją na tapczan wsadzić), lubi się do mnie przytulić i drzemać. Często się zdarza, że i ja ucinam sobie drzemkę na tej kanapie z Pepą w nogach. No i już za dwa, trzy dni tego nie będzie……. szkoda.
Dotąd Pepa wychodziła na balkon i od czasu do czasu wydawała z siebie takie groźnie PUF, PUF, jakby ostrzegała innych, jestem i pilnuję.
A wczoraj wieczorem byłam niesamowicie zdziwiona, gdy te Puf przeszło w regularne szczekanie.Zdziwiłam się : to ty umiesz Pepka szczekać?????

Widocznie coraz bardziej pewnie czuje się u mnie w mieszkaniu i uznaje, że należy go pilnować.

Dzisiaj mamy 15 sierpnia i podwójne święto.
Jedno to najważniejsze dla katolików Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny.
Dzisiaj wielkie uroczystości odbędą się we wszystkich Maryjnych Sanktuariach, a chyba największe w Częstochowie, na Jasnej Górze. Pewnie już wszystkie pielgrzymki dotarły już na miejsce i przygotowują się do jutrzejszego święta.

Drugie święto to Dzień Wojska Polskiego. Dzisiaj w Warszawie odbędzie się wielki pokaz naszych  sił zbrojnych, a rządzący Pis znów będzie napinał swoje mięśnie i puchnąć z dumy.
Bo niestety nasza armia nie jest wcale tak doskonale wyposażona, jak to jutro nam rządzący będą przedstawiać 
A potem pewnie odbędą się różne festyny, zabawy i ciemny lud znów będzie ukontentowany. 

 

TAK BĘDZIE WYGLĄDAŁA DZISIEJSZA  PARADA MARYNARKI WOJENNEJ DOBREJ ZMIANY 🙂

No i bardzo wazna polityczna wiadomość

21 października, a potem 4 listopada ( II- ga tura) koniecznie wszyscy idziemy do URN wyborczych, żeby do samorządów nie wlazła „dobra zmiana”
TO JEST NASZ PATRIOTYCZNY OBOWIĄZEK!!!!!

Musimy to potraktować bardzo poważnie, bo to jest pierwszy krok wyborczy i od tego zależy, jak będą wygadały następne wybory do Unii, do Parlamentu i na Prezydenta!!!!!

TYM RAZEM NIE MOŻEMY DAĆ PLAMY !!!!!!!   LICZĘ NA WAS!!!!!!!!

Wczoraj doszło w Genui do strasznej drogowej katastrofy, zawalił się most, po której biegła autostrada.
Jest sporo osób rannych, wiele osób straciło życie.
A ja zawsze tak się boje, gdy jadę przez wiadukt na ulicy 29 listopada, zawsze wydaje mi się, że most się rusza.
Pewno, że takie mosty są pod stałą kontrolą, ale wystarczyła poważna ulewa, która podmyła most (taka jest teoria), no i proszę, jak to tragicznie może się skończyć.
Współczuję wszystkim poszkodowanym i rodzinom tych, którzy stracili tam życie.  Naprawdę straszna tragedia.
Zresztą gdy tylko otworzy się jakiś portal w internecie, wciąż opisywane są niesamowite  ludzkie tragedie na drogach, nad wodą……
Czasami aż boje się czytać o tym wszystkim.
Nigdy człowiek nie wie, czy wychodząc z domu jeszcze do niego powróci.
Zawsze w życiu trzeba być na wszystko przygotowanym!!!!

Dzisiaj zapowiada się nieco chłodniejszy dzień, przynajmniej u nas w Krakowie.
To i dobrze, bo i spacerki z Pepą nie będą uciążliwe, no chyba, żeby jednak się rozpadało……..

Jednak pełna optymizmu życzę, by ten dzień wszystkim bardzo się udał, był wesoły, ciepły, słoneczny i…no i radosny, jak to w każde święto powinno być.

a tu burza..

 

A nie mogłoby być tak, jak na tym obrazku?

Poranek wstał nawet dosyć przyjemny, chociaż gdzie nie gdzie chmury zaciągały niebiosa.
Ale nie na tyle, żeby słonku nie udało się zza chmur buzi wystawić.
Byłyśmy rano z Pepą na spacerze, potem na małych zakupach (jutro dzień świąteczny, więc sklepy pozamykane) i znów na chwilkę wstąpiłyśmy do parku.
Nawet udało sie na momencik usiaść na ławeczce, nic nie zapowiadało nawałnicy.
A tu nagle ciemno zaczęło się robić, co najmniej jakby wieczór już nadchodził, gałęzie zaczęły szaleć w wietrznych pląsach, a z oddali słychać było już pomruki burzy. Musiałam szybko pościel z balkonu  zdejmować, bo po chwili już rozpoczęła się potężna ulewa, no i rozpętała się burza.
Nie cierpię burzy. Zawsze się jej boję, nawet wtedy, gdy nie muszę akurat z domu w tym momencie wychodzić.
Powinnam wyłączyć wszystko z prądu, bo takie sa zalecenia przy wyładowaniach atmosferycznych.
Ale TV i tak przy takiej burzowej pogodzie nie odbiera żadnego programu, a pioruny są raczej odległe ode mnie, a w około jest park z wieloma drzewami, więc mają w co pioruny uderzać.
Pamiętam, że kiedy mieszkałam na Smoleńsk akurat piorun uderzył w naszą kamienice i narobił sporo szkód i mnie i sąsiadom.
Ja miałam spalony odbiornik telewizyjny (musiałam wydawać forsę na naprawę) i kartę sieciową w komputerze, sąsiedzi mieli nieco gorsze szkody.

Burza i pioruny to jednak ogromny, nieposkromiony  żywioł
A wszystko to przez Hefajstosa, boga ognia, który pioruny wytwarzał, a Zeus nimi rzucał w prawo i w lewo, gdy mu się cos nie podobało, cos było po nie jego myśli.
Skądś to znamy, nieprawdaż?Tylko, że dzisiejszy „Zeus” nie miota (na szczęście) jeszcze ogniem, tylko pluje jadem i rzuca mięsem złośliwości.
Widać nie dano mu takiej mocy z niebios, jak Zeusowi, chociaż jemu wydaje się, że jest co najmniej Gromowładny.

O, już po burzy, trochę po grzmiało , nieco pokropiło, no dobra, popadało i znów słonko wyszło na niebiesie.
To może nie będzie taki najgorszy ten wtorek?
No to miłego dnia życzę

no i znów mamy poniedziałek

 

 

Szybko przemija ten weekend, stanowczo za szybko.
Ten tydzień jest co prawda krótszy, ale świąteczny dzień niestety wypada w samym środku tygodnia.
Ale kto mądry, weźmie czwartek i w piątek wolne i znów kilka dni ma odsapu.

A jaki będzie ten tydzień?
Na pewno znów gorący, jeżeli chodzi o pogodę i….. letni, jeżeli chodzi o politykę. Jakoś nic się ciekawego nie dzieje, opozycja tylko gada i gada, ale niestety nic nadal z tego gadania nie wychodzi.
Nie wie, chyba naród czeka na koniec wakacji, teraz są w tak zwanym letnim letargu i nie mają żadnych sensownych pomysłów.
Większość pisowskich polityków odpoczywa na urlopach, dyżurni piłują swoje gęby w telewizji, siejąc jak zwykle swoja nienawiść.
Tak, by ciemny lud nie zapomniał do końca kto tu rządzi, kto tu ma coś w Polsce do powiedzenia.
Przeraża  mnie tylko to chamstwo, jakie pełne buty i pewności siebie ostatnio okazują pisowscy prominenci.
Czy naprawdę im wszystko wolno?
Czy nasz polityczny język osiągnął już takie dno, że niżej już spaść nie można?
To już nie tylko sam Kaczyński, który od nienawistnych, zdradzieckich  mord nam wytyka, ale i jego poplecznicy dzielnie idą w ślady swojego wodza.
Już nie tylko Pawłowicz i pierwszy cham pisu Tarczyński swoimi jadami plują, ostatnio do nich dochodzą i inni.
Jak trzeba być nie tylko chamskim, ale zupełnie wyzutym jakichkolwiek ludzkich uczuć „człowiekiem” ( specjalnie cudzysłowie użyłam), żeby wyśmiewać się z  czyjejś choroby, a potem śmierci, tak jak było w przypadku posła pisu,  piszącego na forum  bardzo niesmaczny kawał na temat Kory.
Można jej nie lubić, nikt mu nie kazał jej wychwalać (chociaż naprawdę była to wspaniała kobieta), ale jaką podłość można w sobie nosić, aby z tego drwić?
Oj, żeby los nie zemścił się na owym pośle i żeby sam nie zobaczył, co oznacza nowotworowa choroba, zakończona niesamowitą walka o przetrwanie.
Nie było dotąd takiego chamskiego rządu. Nawet za czasów komunistycznych, które pamiętam jednak jakoś niektóre przynajmniej dziedziny życia były szanowane, szczególnie majestat śmierci zawsze pokrywany był wielką estymą.
Bardzo współczuję rodzinie Kory, że musiała natknąć się na takie chamskie odzywki, które są tylko wyrazem prymitywizmu osoby, które je wygłosiła. Sam sobie wystawił jak najgorsze świadectwo. 
Tylko kiedyś, zupełnie nie tak dawno, Kaczyński mówił o sobie i swoich pisowcach „My Pany mamy swoje standardy.
Tak, zgadza się, mają swoiste  standardy   chamstwa, ale niestety świadczy to, że nie są panami, jak o sobie raczą myśleć i mówić, tylko pospólstwem, najgorszym elementem tej naszej Ojczyzny. Można śmiało powiedzieć, że są kloaką społeczeństwa – sami sobie takie świadectwo swymi odzywkami wystawiają.
Żaden szanujący się polityk nigdy by na to sobie nie pozwolił.

Polaku!!! dokąd to tak trwać będzie?????
Czy nadal na chamstwo mamy wyrażać naszą aprobatę?????
NA PEWNO TAKIEJ POLSKI CHCEMY?????

Tylko niestety moje sowa to groch o ścianę. Nie tylko moje, wiele osób myśli jak ja i mówi moim językiem, tylko ciągle nic z tego nie wynika.
BARDZO TO SMUTNE!!!

No nic to, niech przynajmniej ten kwiatek z mojego zdjęcia przyniesie Wam troszkę radości i powiewu nowego, dobrego dnia.Miłego poniedziałku i wspaniałego całego tygodnia.

no i znów słonko nam zaświeciło

 

 

Trochę nas w piątek popołudniu i w sobotę rano deszczyk pokropił. I całe szczęście, bo tego skwaru naprawdę trudno było znieść. Wyszłam na moment w piątek z Pepą do parku, ale już po chwili ciągnęła ona do domu, a ziajała przy tym jak smok wawelski.
Po powrocie od razu rzuciła się do miski z wodą i jednym haustem pół jej wyżłopała.
Dopiero wieczorem, po pierwszych deszczowych kroplach, można było jakoś żyć. Dlatego wczoraj rano nawet nie zżymałam się na ledwie kapiący z nieba deszczyk i bez parasola poszłyśmy do parku. Fajnie było, tak rześko i zielono wszędzie, mimo, że słonka nie było. A popołudniu deszcz już całkiem zaprzestał padać i było całkiem przyjemnie.
Za to rano dzisiaj znów w parku przywitała nas (to znaczy mnie i Pepę) piękna i słoneczna pogoda. Uwielbiam te poranki w parku.
A wiecie jak pięknie te kwiaty w naszym parku pachną? Zapach jest wprost oszałamiający, taki letni.
Polanki  i alejki zalane słonecznym, delikatnym światłem mieniły się swoja urodą pełni zieleni i pięknych  kolorów kwiecia. Wokoło cisza, bo co prawda to jest niedziela, ale wszystkie kramy festiwalowe poprzenosili do innego parku. I bardzo dobrze, mamy nasz Park tylko dla siebie, dla pobliskich mieszkańców.
Dlatego jest taka błoga cisza, rankiem nawet nie zmącona dziecinnymi okrzykami.
Połaziłyśmy rano z Pepcią po parku, posiedziałam i pooglądałam moje śliczne kaczuszki, a potem poszłyśmy na zasłużone śniadanko.
Oczywiście Pepa z racji swoich żołądkowych kłopotów ma swoja własną karmę, co trzeba przyznać nie bardzo jej pasowało.
Wyraźnie miała ochotę na moje kanapki, więc chwilę pożebrała sobie, ale wytłumaczyłam jej, że każdy ma swoją miskę, ja tu mam swoją, a jej,  z jej jedzonkiem czeka w kuchni, więc jak niepyszna poszła w tamtym kierunku i już po chwili głośne chrupanie z kuchni dochodziło.
Swoją drogą to nudne jeść stale to samo, takie same chrupki, taki sam smak, zero smakowych przyjemności. Dlatego od czasu jej przemycam jednego lub dwa paluszki jaśkowe – są suche, nie powinny jej żadnych dolegliwości przysporzyć, a zawsze jakiś inny smak ma w swoim pysiu.
A swoja drogą, jak tak się zastanowić, to takiemu psu musi być bardzo nudno w tym życiu, ani sobie telewizji nie poogląda, ani książki nie poczyta, już o komputerowych czatach nie wspomnę, musi jeść tylko to, co mu dają, nawet smakołyki muszą koniecznie być tylko „psie”, no a na spacer może chodzić też tylko według czasu i pomysłów swojego pana czy swojej pani.
Czy ktoś widział, żeby pies rano mógł sobie pomyśleć: dzisiaj idę do Parku Bednarskiego, jutro pojadę nad Zalew, a przy okazji wpadnę na Kiermasz Pierogów na Małym Rynku ??????
Nie, pies jest przywiązany tą cholerna smyczą do dwóch ludzkich nóg i musi iść tam, gdzie mu każą, a nie gdzie ma ochotę.
Bardzo smutny jest taki psi los, więc większość czasu musi przespać, a do tego musi swojemu panu/pani okazywać miłość dozgonną.
Ale to wcale psu nie przychodzi z takim trudem, one po prostu naprawdę kochają.
A za co kochają? Za to, że jesteś, że można do ciebie  się  przytulić, można cię polizać, a ty głaszczesz pieska czule i przemawiasz do niego.
A nawet jeżeli tego nie robisz, piesek i tak cię kocha, bo ma takie własnie serduszko, którego wiele osób całkiem nie posiada.
Szczególnie ostatnimi czasy, gdy złość i nienawiść jest naszym chlebem powszednim.
Ale takie teraz mamy niestety standardy życia. Ale nie będę sobie i Wam przy tak pięknej niedzieli głowę tym zawracała – wszyscy wiemy jak jest.

A propo”s smakołyków : kupiłam sobie wczoraj w Cukierni Buczka pyszne smarowidło do chleba  o smaku śliwki z daktylami.
Jest to produkt ekologiczny, na bazie owocowej  i co ważne bez zawartości cukru.
Czyli taka zdrowsza odmiana ogólnodostępnych dżemów.
 Ma konsystencje i wygląd  marmolady, prócz owoców zawiera błonnik kukurydziany, sok cytrynowy, oraz substancję żelującą – pektyny.
Może nie jest najtańszy, bo niewielki słoiczek 200 g kosztuje prawie 7 zł, ale na pewno jest zdrowszy niż to, co można w sklepie jako dżem kupić ( bo też cholera wie, co tam za owoce powkładali, zepsute, nadgniłe, czy jakie??)
Można tym posmarować sobie chlebek, albo nawet naleśnika i już mamy pyszne jedzonko, na te gorące dni doskonałe. I to (podobno!!) w pełni zdrowy.
Na produkcie jest uwaga: źródło błonnika, czy tak jest naprawdę trudno dociec, ale komuś w końcu wierzyć trzeba.

Dzisiaj serdecznie pozdrawiam Koleżankę, która we wczorajszym komentarzu napisała, ze czeka niecierpliwie na moje wpisy.
I to nie dlatego pozdrawiam, że się Jej podlizuję, jest mi bardzo przyjemnie, gdy wiem, że ktoś z przyjemnością czyta  to, co sobie wymyślę.
A staram się być nie monotematyczna i prócz obligatoryjnych moich wpisów pod tytułem polityka i pogoda staram się jeszcze przemycić kilka innych informacji. 
Takie jest założenie mojego blogu : romantycznie(????) i normalnie.
Co prawda ostatnio mało jest romantycznie, chociaż czasami opisuję i piękno kwiatów, parku, czy tego, co własnie zobaczyłam, ale na przykład nie piszę nic o miłości, bo…. chyba zdecydowanie z takich tematów już wyrosłam 🙂 
A w ogóle, czy prawdziwa miłość naprawdę istnieje??????

A z ciekawostek: dzisiaj w Krakowie, na małym Rynku odbywa się Święto Pierogów, na Rynku Gł Dzień Włoski.
Same smaczne ciekawostki nas dzisiaj czekają, tylko wątpię, czy na któreś z nich się wybiorę…..

Życzę przyjemnej słonecznej, ale o normalnej, nie tropikalnej pogodzie niedzieli i fajnego odpoczynku.