jestem zaszczepiona

…………. i już żadna grypa mi nie zagraża 🙂
Ja to mam dobrze, nie muszę w związku z tym zabiegiem nigdzie chodzić, to szczepionka przyszła do mnie.
I co najważniejsze, wcale mnie wiele nie kosztowała, ot tylko tyle, co herbata z cytryną, kawa i kawałek piernika.
Czemu akurat piernika?
Bo tak jakoś mi się skojarzyło, że piernik jest najlepszym ciastem na ten przedświąteczny czas.
Oczywiście nie muszę dodawać, że wcale sama go nie piekłam (od czego są całkiem dobre kupne ciasta), chociaż Rodzinka, która mnie wczoraj odwiedziła w osobach Maciek, Daria, Wika i Oliwka, przez moment podejrzewała mnie o wypieki, ale tylko przez moment.
Nie, nie będę się bawiła w pieczenie, nawet tort kokosowy, który tradycyjnie na moje imieniny zrobię, upiekę razem z Oliwką, już nie te czasy, gdy sama oddawałam się cukierniczym wyrobom, teraz pewnie by mi już tak nie wyszły jak kiedyś. Pesel już nie ten 😦
Ale oczywiście, tak na wszelki wypadek, dwa dni temu spytałam się Oliwki, czy mi przy pieczeniu tortu pomoże, nie chciałam stawiać ją przed faktem dokonanym, na szczęście wyraziła swój aplauz, porządna dziewczyna.
Wreszcie komuś muszę zostawić w spadku tradycję pieczenia tortu kokosowego na Święta Bożego Narodzenia. Tradycję, bo jak już kiedyś pisałam, ten tort piekło się właśnie na Święta od zawsze w naszym domu, niech więc i następne pokolenia nadal tę tradycję utrzymuje.
Inna tradycja, ale to już. taka moja prywatna, to wymiana mojej klawiatury przy komputerze dwa razy w roku. Nie mam pojęcia, czemu co pól roku literki na niej całkowicie się zamazują i nie da się już na niej więcej pisać.
Na szczęście Darka przyniosła mi nową klawiaturę i znów na pół roku mam spokój.
Chwilkę posiedzieliśmy, pogadaliśmy o tym i o tamtym, zjedli piernika (nawet był całkiem smaczny) i goście poszli do domu lepić pierogi na Wigilię, a ja mogłam sobie oglądnąć swój ulubiony serial na Netfliksie „Good Witch”, bo ku mojej wielkiej radości okazało się, że jest już nowy sezon odcinków tego serialu, rozprawiającego o losach bardzo sympatycznej rodziny, w której główna bohaterka posiada nieco nadprzyrodzone cechy. Nawet nie spodziewałam się, że w ogóle będzie nowy sezon tego serialu, dlatego wczoraj ta wiadomość bardzo mnie ucieszyła. Lubię takie cieple, rodzinne filmy i lubię tę niesamowitą czasami atmosferę z lekkim dreszczykiem i z dozą dobrego humoru.
A dzisiaj mamy niedzielę przedświąteczną, dla mnie i dla mojej Rodziny bardzo ważny dzień, bo dzisiaj mamy rodzinne spotkanie – rodzinny dinner z naszym kuzynem Andym i jego żoną Judy, którzy przyjechali na ten świąteczny czas do Polski.
Co prawda znów będę musiała „wytężać” swoją angielszczyznę (niestety Oni nie rozmawiają po polsku), ale ponieważ większa część rodziny, szczególnie ta młoda generacja, świetnie w tym języku się porozumiewają, będę na szczęście trochę na uboczu i aż tak bardzo nie będę musiała nadwyrężać swojego mózgu.
Pamiętam, że kilka lat temu, gdy spotkałam się z Andym i z Judy w Krakowie i byliśmy tylko we trojkę na obiedzie, takie spotkanie było dla mnie jednak bardzo meczące, bo musiałam cały czas utrzymywać uwagę. Pamiętam, że zaraz po tym spotkaniu pojechałam do pracy w Szpitalu Kolejowym taksówką i gdy tylko do niej wsiadłam, pierwsze moje słowa były: „jak to dobrze, że wreszcie mogę sobie z kimś porozmawiać po polsku i wszystko rozumieć co pan do mnie mówi”
Niestety, mój angielski nie jest najwyższych lotów, dlatego cieszę się, że dzisiaj będę miała wielu chętnych do rozmowy z kuzynami, będę od czasu do czasu mogła się więc wyłączać z rozmowy i myśleć o niebieskich migdałkach, a może o jednym Migdale?
Dzisiaj jest czas już przedświąteczny, więc od polityki uciekam, po co mam sobie (no i Wam) psuć humor w ten piękny niedzielny dzień.
Czasami od polityki trzeba dać sobie wytchnienie.
No to samych miłych chwil na dzisiaj życzę, chociaż wiele pań na pewno ten dzień w kuchni na wypiekach spędzi.
Ach, gdzie te czasy, gdy w domu przed świętami pachniało pastą do podłogi, świeżą choinką i…makowcem?

Dodaj komentarz