
Takie wdzięczne kwiatki – surfinie zamieszkały wczoraj (oczywiście dzięki Reni) na moim balkonie.
I od razu weselej w kuchni się zrobiło, bo co wyjrzę przez balkon, te różnokolorowe kwiatki po prostu do mnie się uśmiechają.
I już nie ważne, czy świeci słonko, czy nie, zawsze moje oczy opierają się na czymś pięknym, które serce raduje.
Uwielbiam kwiaty, w pokoju też mam ich sporo, niektóre rosną już wiele lat i są olbrzymie i mimo, że nie zawsze są kolorowe jednak czuję się. jakbym mieszkała w liściastym ogrodzie.
Pięknie rosną mi też storczyki, które niedawno dostałam od Maćka i te starsze, które już kilka lat temu na urodziny ofiarowała mi Magda, dumna jestem ze swojej draceny, która ma już blisko 30 lat, podobnie jak już też długowieczna w moim tym i poprzednim mieszkaniu Juka. Jakoś te kwiaty przeprowadzkę przeżyły, a i tutaj, na nowym mieszkaniu rosną już prawie 6 lat.
Czytałam, że zasadniczo kwiaty są bardzo ważne, ponieważ biorą udział w oczyszczaniu powietrza w pokoju, niektóre niestety potrafią być i niebezpieczne, trujące, ale na szczęście nie mam w domu ani dziecka, ani kota, czy psa (a wiemy, że zarówno kot jak i pies lubią roślinki podgryzać), więc żadnego zagrożenia się nie obawiam.
I własnie te domowe kwiaty mają to do siebie, że radują oczy przez cały rok, obojętnie, czy za oknem świeci słonko, pada deszcz, czy śnieg.
Na szczęście śnieg na kilka miesięcy mamy z głowy ( no chyba, że gdzieś tak wysoko w górach może trochę popadać), robi się już zdecydowanie cieplej, niestety niezbyt słonecznie. Ale taka lekko wilgotna i ciepła aura roślinkom, tym na dworze oczywiście odpowiada
Czasami naprawdę przyjemniej jest pisać o ptaszkach i roślinkach, niż o tym, czy Morawiecki miał rację zarządzając kopertowe wybory, czy nie, bo jak na razie, póki Zero jest prokuratorem i tak się nic nie zmieni.
Chłopaki z pisiej bandy dzielnie się trzymają i dzielnie głupa rżną, chociaż pewnie nieco im czasami rzednie minka, zwłaszcza gdy uświadamiają sobie, że ten miecz Damoklesa nad nimi wisi, ale na razie starają się to jakoś w czasie odłożyć.
Inna sprawa, że po wczorajszej „akcji” w senacie widać, że opozycja w Polsce jest bardzo słabiutka, wystarczy tylko kogoś w windzie, czy w wychodku zatrząsnąć i już rządzący są górą. I znów mina opozycji rzednie z całkowitej ich bezsilności.
Co prawda nie ma to nic wspólnego z demokracją, raczej bardziej pachnie przemocą ze wschodnich stron, ale jak kiedyś pełniący obowiązki prezydenta niejaki Duda powiedział : nie jest u nas tak źle, bo u nas
J E S Z C Z E N I E Z A B I J A J Ą !!!
A mogliby, już jeden z naszych rządzących dostojników , Marszałek Karczewski wypowiedział się kiedyś o Łukaszence, że jest to bardzo miły i ciepły człowiek.
Kto wie, czy po ostatnich zajściach na Białorusi pisowcy chętnie nie będą czerpać z tego „ciepłego człowieka” wzorca.
Bo co prawda Wielki Wódz Kaczyński już dokładnie Main Kampf przestudiował, ale może jeden wzorzec w postaci pana z wąsikiem to za mało na przekształcenie Polski w „wielką potęgę” o jakiej się panu z kotem wciąż marzy.
A jednak musiałam coś z polityki wrzucić, chyba mi do zmiany na lepsze pozostanie, bo są ciągle to dla mnie bardzo denerwujące fakty, gdy widzę to ciągłe niszczenie naszej Polski i tę bezradność Polaków, a przede wszystkim opozycji w zrobieniu raz a dobrze porządku w Polsce.
Na razie na piątek serdeczności przesyłam i chociaż troszkę słonecznych promyczków, które od czasu do czasu do nas zaglądają zza chmurki.