A co, ja nie będę gorsza i symbol tego pogańskiego święta w swoim blogu dzisiaj
umieszczam.
A że jest niewielki, pewnie nikomu przeszkadzać nie będzie.
Rozpisywać się o tym święcie nie będę, bo już we wczorajszym blogu stosowny wpis
dokonałam, dzisiaj tylko go ( to święto, jeżeli można nazwać go świętem) dynią
udokumentuję.
A może coś o wczorajszej wizycie Bardzo Ważnej Osoby napiszę?
No cóż, obiad całkiem mi się udał, chociaż tak po prawdzie to potem stwierdziłam,
że te całe łazanki to nic więcej jak…. bigos z kluskami, ale naprawdę był bardzo smaczny
i bardzo syty ( robiłam go z kiszonej kapusty, którą najpierw obgotowałam, a potem
przysmażałam na patelni z cebulką czosneczkiem, kiełbaską i boczusiem drobno pokrojonym,
a na końcu dodałam ugotowane łazanki, przysmaczyłam pieprzem i wszystko razem jeszcze
przesmażałam). Bardzo Ważna Osoba dostała oczywiście do tego swój ulubiony napój,
czyli piwo, ja jakoś za piwem wcale nie przepadam, więc wypiłam kawusię, a do tego
zjadłam bardzo smacznego pączka z czekoladą ( Magda nie czytaj tego), zakupionego w
Tesco przez Bardzo Ważną Osobę .
Za to zmagałam się wczoraj ze zgraniem 2 płytek z Grupą pod Budą i mimo, że miałam z tym
nieco kłopotów w końcu dopięłam celu, wszystkie piosenki bardzo ładnie mi się na komputerze
nagrały i teraz mogę słuchać tych piosenek do woli.
Szczególnie bardzo lubię Balladę o Ciotce Matyldzie, ta piosenka przypomina mi moją
ukochaną Ciocię Irenę, która bardzo tą piosenkę też lubiła i jakoś dziwnie z nią się
utożsamiała, nie bardzo co prawda wiem czemu, bo nigdy moja Ciocia kota nie miała,ani nie
nosiła korony z papilotów, ale zawsze mi powtarzała, że kiedyś, gdy jej zabraknie i usłyszę
tą piosenkę, będę przynajmniej o niej myślała i ją wspominała, no i tak mi pozostało.
Szczególnie dzisiaj w przededniu Dnia Wszystkich Świętych z wielkim sentymentem ją
wspominam, bo była naprawdę wspaniałą kobietą, Była bratową mojego Taty, bardzo
wcześnie owdowiała ( jej mąż 2 miesiące po ślubie jako oficer dostał się do niewoli
i zginął w Katyniu), zawsze żałowałam, że nie mogła być moją drugą Mamą ,nawet nosiła
to samo imię, co moja Mamusia – Irena., szkoda, że po śmierci Mamy mój Tata z nią się
nie ożenił, przez pewne rodzinne intrygi wybrał inną panią i chyba nie najlepiej trafił, ale to
był jego wybór.
Na pewno miałabym wspaniałą Drugą Mamę, która by mnie i moje Rodzeństwo prawdziwie
kochała jak swoje dzieci, cóż przewrotny los chciał inaczej.
Ciocia Irena nigdy drugi raz za mąż nie wyszła, chociaż była naprawdę piękną kobietą, miała
powodzenie u panów, ale bardzo długo wierzyła, że jej mąż powróci, potem była chyba
zainteresowana nawet moim Tatą, a gdy jeszcze później jej pytałam: Ciociu, czemu nie chcesz
wyjść za mąż odpowiadała niezmiennie: a po co? żebym na starość obcemu chłopu gacie
miała prać?
Wtedy tego nie rozumiałam, dzisiaj doskonale wiem, co miała na myśli.
Mieszkała najpierw w tej samej kamienicy co ja, potem przeprowadziła się do swojego
mieszkania ulicę dalej, zawsze przychodziłam do niej na karty i na wspólne rozwiązywanie
krzyżówek, byłyśmy naprawdę bardzo zaprzyjaźnione i zawsze bardzo ciepło ją wspominam.
Pozostałe piosenki Sikorowskiego też są bardzo piękne, a może moja wrażliwa
krakowska dusza każe mi po prostu lubić piosenki swojskiego krakowskiego barda?
Dzisiaj korzystam a dnia wolnego od pracy, a więc mój weekend trwać będzie aż 4 dni, długo
bardzo.
Dzisiaj urodził się 7 miliardowy obywatel a właściwie obywatelka Ziemii.
Gdzieś daleko, na Dominikanie przyszła na świat mała dziewczynka i na razie nie wie,
jak ważna jest dla historii świata.
I tak wygląda ostatni mój wpis w miesiącu październiku,
Jutro zaczynam od nowa, już w listopadzie.