Ostatni dzień starego 2011 roku

               

Żegnamy dzisiaj stary rok, jedni z ulgą, bo wyczekują poprawy w roku następnym,

inni nieco zawiedzeni, albo obojętni………

No cóż, jakby to nie ująć znów kawał czasu mamy za sobą.

Działo się wiele w tym roku, ale tak już jest, że zawsze wiele się dzieje i w polityce i w

naszym życiu domowym, czy w naszym życiu zawodowym, to już nie uniknione, tak jak nie

uniknione jest to, że wkraczamy w nowy rok obarczeni jednym rokiem wiekowym więcej, ale i

może niektórzy z większym bagażem doświadczeń, rozmyśleń…………….

Ale dlaczego zawsze wkraczając w rok nowy mamy wrażenie, że będzie on o wiele  lepszy?

A to dlatego, ze zawsze optymizm jednak przeważa i oby tak było.

Jutro będę pewnie pisała o noworocznych obietnicach, bo takie będą, na pewno nim będzie

walka z moim cukrem ( a propos, już o 30 jednostek mój cukier się obniżył, ale nadal

jest horrendalny, chociaż pierwszy raz od wielu, wielu dni przespałam całkiem całą noc).

A  czego dzisiaj moi Kochani Wam życzę?

Prze4de wszystkim szampańskiej zabawy, obojętnie czy to na parkiecie, na miejskim placu,

we własnym domu na prywatce ( a są takie jeszcze?). przy stole oglądając TV, czy nawet

śpiochom, którzy prześpią dzisiejszą dwunasta w nocy szampańskich snów życzę.

A na następne dni ? wiele zdrowia ( oj potrzebne, sama to wiem) wiele  optymizmu w tym

co robimy i w tym co głosimy, mniej kłopotów z politykami  i wiele, wiele miłości, bo

świat bez miłości jest czarno biały,

Dziękuję Panie Kawusia za piękne wierszowane  życzenia ( do poczytania w komentarzach),

obydwoma rękami i całym moim sercem pod nimi się podpisuję.

Jednym słowem :

 

                                 

Nocne demony

                      

Przegoniłam skurczybyki to jakieś inne nocne demony dosiadły mnie tej nocy, oczywiście o

odpowiedniej godzinie, czyli 2.30 i długo nie pozwoliły zasnąć. Widać Aspargin pomógł, skoro

nogi zachowywały się w miarę normalnie, ale cóż z tego? I tak za mną kiepsko przespana

noc, kolejna już taka, pomału zaczynam się przyzwyczajać, przecież w dzień sobie „dośpię”

Dzisiaj przedostatni dzień starego roku. Jaki om był? Ano nijaki, na szczęście żadne tragedie

mnie osobiście nie dotknęły, wielkie radości też nie, wiec spokojnie…. po jutrze tylko znów

o rok jeden będę starsza, ale użalanie się nad sobą nic kompletnie nie da.

A te skurcze? , cóż sama sobie jestem winna, bo cukier sobie niezły wyhodowałam i to on

podobno jest przyczyna wszystkich zdrowotnych kłopotów.

Wiec moje noworoczne  postanowienie to walka z cukrem.

Nawet wczoraj robiąc internetowe zakupy w Almie24 musiałam ( z wielkim bólem) skreślić

wytypowany przeze mnie ukochany ajerkoniak, bowiem moja własna od kilku lat tradycja

każe mi Nowy Rok właśnie nietypowo, bo ajerkoniakiem witać. Pewnie bierze się to stąd,

że nie ma mi kto otworzyć szampana ( sama się boję, bo nie lubię, gdy strzela), a poza

tym co, ajerkoniak zakorkuje i dam do mojego schowka, a co mam zrobić z niedopitym

szampanem, wylać ??? ( sama nie wypiję całej butelki).

No to w tym roku Nowy Rok witać będę Muszynianką – też dobrze, a na pewno o wiele

zdrowiej!!! Bo jak już pisałam w Nowy Rok wkraczam z mocnym postanowieniem

poprawy zdrowia,  a przyszłość pokaże, na ile to postanowienie było rzeczywiście

stanowcze, sama nie bardzo w  to wierzę, znów jakiś chochlik mnie skusi, zresztą

na wielkie zmiany stanowczo już jestem za stara.

Ale spróbować można, zwłaszcza, że wczoraj Minister Zdrowia Bartosz Arłukowicz

zapewniał, że będzie świetnie, lekarstwa stanieją od nowego roku i będą dostępne

dla wszystkich, tych mających i nie mających mamonę. Oczywiście został przyjęty

powiedzmy z wielka dozą nieufności, bo wiadomo, jak władza, to musi kłamać, tym

bardziej, że w czasach, gdy stał po drugiej stronie barykady sam krytykował i całkiem coś

innego mówił. Jedno jest pewne: chcieli na szybko przeprowadzić ustawę całkiem do

końca nie przygotowaną, zresztą Arłukowicz dostał ją w spadku po poprzedniej pani minister

zdrowia i nawet gdyby bardziej się przykładał nie zdążyłby korekt poprawnie zrobić.

Czy w takim razie nie powinni poczekać powiedzmy jeszcze pół roku i dopiero wdrażać

 tą ustawę w życie? Kto ich tak ganiał? Oszczędność? – wspaniale, ale nie za wszelką

cenę i to  kosztem niektórych osób. Ale u nas w Polsce niestety wszystko musi być na głowie

postawione, a potem powstaje tylko niepotrzebny zamęt.

A swoją drogą skąd się wziął ten zamęt z odpowiedzialnością za wystawianie recept

nieuprawnionym do refundowanych leków. Każdy pacjent, który jest leczony w przychodni

musi wykazać się swoim ubezpieczeniem, inaczej żadem lekarz go  nie przyjmie.

Zresztą nie powinno to być aż takim utrudnieniem, dam przykład z naszej przychodni,

gdzie większa część pacjentów ma badania wykonywane na NFZ. Przy rejestracji

rejestratorka prosi  takiego pacjenta o dowód ubezpieczenia, który odbija na kserokopiarce

i podpina do zlecenia, dosłownie kilka sekund pracy i wszystko jest jasne, więc nie sądzę,

żeby i w innych przychodniach był z tym  aż taki wielki kłopot.

A w końcu to lekarz przepisuje daną receptę, on wybiera najlepszy dla danego pacjenta lek

wg własnej lekarskiej wiedzy i żaden urzędnik nie śmie tego negować, to lekarz ponosi

odpowiedzialność za  zdrowie pacjenta.

A gdy nie wiadomo o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze ( i to duże pieniądze), więc

Farmaceutyczne Korporacje bronią swojego interesu, Ministerstwo swojego, a biedny pacjent

stoi pośrodku bezradny, bo  i tak nic od niego nie zależy.

Tylko jest jedno pytanie: czy naprawdę moralne jest zarabianie ciężkiej forsy kosztem

czyjegoś zdrowia, czyjegoś życia?

I z tym zapytaniem pozostawiam was na dzisiejszy dzionek, pewnie z pytaniem, na które

nikt mądrej odpowiedzi nie znajdzie.

Pisane nocą……

                    

No bo co innego można robić na przykład o godzinie 3.36. gdy spać się nie da?

Byłam pewna, że po odpowiedniej dawce leku moje nocne kłopoty ulegna poprawie, ale skąd.

Pierwszy raz zbudziłam ię gdzieś 20 minut przed godziną drugą, oczywiscie jak zwykle piękny

super skurczybyk mnie całkowicie pokonał, maszerował sobie od stopy aż po biodro, takiego

jeszcze nie miałam dotąd, zawsze jakaś odmiana. No nic, pokonałam go i na jakieś pół

godziny udało mi sie przysnąć, tylko dlatego, że w głębi pokoju działał mój usypiacz –

telewizor.

Ale za długo sobie nie pospałam, już przed trzecia zaczęły mi nogi najpierw powoli, delikatnie

dokuczać, potem ból robił się coraz bardziej dokuczliwy i nie tylko nie mogłam leżeć, ale nawet

nie mogłam siedzieć na fotelu, musiałam więc jakieś 10 minut urządzać marsze, jak to dobrze,

że mam długi przedpokój ) ok. 16 metrów), spacerek był więc udany na tyle, że wreszcie

mogłamz powrotem w ulubionym fotelu zasiąść. O położeniu się na razie nie mam co marzyć,

bo zaraz odezwą się najpierw stopy, potem łydki.

Czy ktoś wie co to za przypadłość  i jak ją zwalczać?

Ale ciekawe jest to, że te koszmary przychodzą tylko w nocy. Po nieprzespanej wczorajszej

nocy chwilkę popołudniu zdrzemnęłam się na tapczanie i…nic, żaden nawet najmniejszy

skurczyk mnie nie prześladował, one działają tylko nocą.

No cóż, można ewentualnie by  dzień z nocą pozamieniać, tak jak kiedyś czyniła to moja

babcia i ciocia Janka, tylko jest jedno ale, one nie pracowały, ja niestety, a raczej stety do

pracy chodzić muszę, bo raczej wątpię w to, że ktokolwiek chciałby sobie w środku nocy

robić zdjęcie kręgosłupa, klatki czy innej części ciała.

No i przede mną znów następny niedospany dzień, bo na wyspana raczej nie wyglądam,

a teraz jest godzina 4.02, wiec czy warto kłaść się  na godzinę, aby znów brutalnie zostać

z łóżka ściągniętym??

Jak żyć powtarzam słynne już pytanie, jak żyć, czy znajdzie się ktoś, kto mi  skutecznie

pomoże???

Ech, szkoda nawet marzyć, pójdę na chwilkę jednak się zdrzemnąć, do godziny

siódmej jeszcze kilka godzin, oby sennych

P.S.Udało się, obudziłam się prawie o dziewiątej, ale i tak nieprzytomna.

W dodatku męczy mnie katar.

środa

                       

 

To jest nie normalna środa, to jest środa przednoworoczna.

No to powinnam mieć wspaniały humor, a wcale taki nie jest.

A dlaczego?

 No cóż, ci którzy są winni mojego psiego humorku świetnie o tym wiedzą……

Tak, tak, wg. niektórych jestem zdrajczyni, ale tak nie jest, ja po prostu nie chcę pchać się

w czyjeś spory, wolę postać z boku i obserwować, jak się zjadają przez swoja głupotę.

A kiedy już tak dobrze się napokąszają może dojdą wreszcie do wniosku, że życie jest takie

krótkie, że naprawdę nie warto.

Bo to, co do niektórych mówię i tak nie trafia do ich głów, szkoda, niech więc na własnych

błędach się uczą.

To tyle moralizatorstwa. Niech będę wrogiem, wreszcie jeden wróg więcej, jeden wróg

mniej, co za różnica.

Dzisiaj jestem po super koszmarnej nocy. Właściwie tak dobrze spałam tylko między godziną

23.30 a 2 w nocy i potem między 5 a 7 rano. W międzyczasie walczyłam z różnymi skurczami,

a to prawa łydka, a to lewa stopa, znów  prawa noga ,ale tym razem stopa i lewa łydka itd.

W związku z tym jestem koszmarnie niewyspana i bardzo zła, prozę nawet bez

najmniejszego kijka do mnie nie podchodzić.

A tak  naprawdę, czemu te cholerne „skurczybyki” napadają  na   człowieka głównie  w

nocy????

Normalka?

                

 

No nie całkiem, skoro w grudniu temperatrura pokazała plus osiem stopni.

Ale z kolei dzisiaj normalny dzień pracy, dzisiaj przyjeżdża mój ulubiony pan doktór

od skoliozy

Ciężko dzisiaj po tych kilku dniach lenistwa i totalnego obżarstwa się zebrać i zmobilizować.

Ale widać mój organizm szybko się pozbierał, bo już o szóstej rano nie spalam.

No może trochę nadrobię nieco komputerowe zaległości, bowiem ślubowałam sobie, że przez

święta zrobię sobie od internetu przerwę. Siadłam dopiero wczoraj późnym popołudniem ( no

musiałam przecież blog napisać, bo w niedzielę nawet obrazek wklejała mi Darusia),nawet

zaglądnęłam wczoraj wieczorem do swojego szpitala i swojego miasta, ale jeszcze widać

nadal tkwi we mnie jakiś przesyt grami, bo ledwo co tam ustawiłam  i już uciekłam

.Nudne to…….

No to sobie jeszcze kilka dni poodpoczywam od gier , pewnie znów nabiorę chęci.

A póki co zbieram się pomalutku do pracy,chociaż za oknem wciąż jeszcze ciemno.

Długo rano ten dzionek się budzi ze snu……

Miłego dnia tym co dzisiaj pracują i tym, co mają urlopy ( bo są takie leniuszki, oj są!!!)

G W I A Z D K A

        

 

Jest taki dzień, bardzo ciepły, choć grudniowy
Dzień, zwykły dzień, w którym gasną wszelkie spory
Jest taki dzień, w którym radość wita wszystkich
Dzień, który już każdy z nas zna od kołyski

Niebo ziemi, niebu ziemia
Wszyscy wszystkim ślą życzenia
Drzewa ptakom, ptaki drzewom
Tchnienie wiatru płatkom śniegu

Jest taki dzień, tylko jeden raz do roku
Dzień, zwykły dzień, który liczy się od zmroku
Jest taki dzień, gdy jesteśmy wszyscy razem
Dzień, piękny dzień, dziś nam rok go składa w darze

Niebo ziemi, niebu ziemia
Wszyscy wszystkim ślą życzenia
A gdy wszyscy usną wreszcie
Noc igliwia zapach niesie 

Cudowny, magiczny dzień, na który czekamy rok cały.

Wszyscy wtedy jesteśmy do świata  przyjaźnie nastawieni, wszyscy jesteśmy uśmiechnięci

 i mili, na ten jeden dzień  nie ma podziałów politycznych , żadnych animozji, zapominamy…..

świętujemy.

Gdy byłam mała czekałam z nosem w szybę wbity, aby tą pierwszą gwiazdkę wypatrzeć.

Stąd inna nazwa Wigilii to właśnie Gwiazdka.

Ach te rodzinne Gwiazdki, które pozostają wciąż w mojej pamięci i dzisiaj  wraz

z ich wspomnieniem łezka się toczy po policzku.

I też  takie pewne zastanowienie : Ile jeszcze tych Gwiazdek jeszcze  przede mną ? jedna,

dwie, dziesięć?…. im człowiek starszy, tym bardziej takie refleksje właśnie w tym dniu na

niego padają.

Ale dosyć, miało być miło, świątecznie , wesoło.

Więc pora na moje życzenia : Kochani moi, życzę Wam dzisiaj wiele zdrowia na te i następne

dni i poczucia bezpieczeństwa, że to, co nam szykuje na rok nowy NFZ wraz z Ministerstwem

Zdrowia nie obróci się jednak przeciwko nam ( no cóż, jak kapitalizm, to kapitalizm)

Życzę przede wszystkim miłości, bo chociaż cały rok jest zawsze taki zabiegany za dobrami

doczesnymi, przynajmniej w te świąteczne dni  musimy na moment stanąć, nie te wartości

są bowiem teraz ważne, ważne jest to, że mamy koło siebie RODZINĘ : nasze ukochane

żony, naszych najdroższych mężów i przede wszystkim ukochane  dzieciaczki, nasze

słoneczka, które teraz są naszą nadzieją, że jutro będzie piękniejsze. Z nimi właśnie

dzielimy się opłatkiem i pokazujemy, że to oni są dla nas właśnie najbliżsi, najbardziej

kochani. Pewnie, są jeszcze w kolejce do życzeń nasze babcie, dziadkowie, Ciotki i Wujki

Kuzyni i cała kolejka bliższych i dalszych bliźnich, których też dzisiaj własnymi ramionami

otaczamy i pokazujemy, że też ich jednak kochamy. Pięknie, rodzinnie, miłośnie…

Życzę Wam i też garsteczkę pieniążków, może nawet tych niespodziewanych, które nagle

z nieba niczym ta manna  spadną nam na ziemię, bo pieniążków niestety nigdy nadmiaru

nie ma i chociaż przysłowie mówi, że pieniądze szczęścia nie dają, ale jednak bez nich

jest bardzo krucho.

Każdy ma swoją własną Gwiazdkę, swoje własne marzenie, które pragnie by się spełniło.

Więc i tego życzę, by to co sobie marzycie, planujecie , imaginujecie jako prawie niemożliwe

jednak realnym się stało.

A więc tradycyjnie: szczęścia, zdrowia i pomyślności na ten i przyszły rok życzę.

Ja dzidsiaj bardzo wcześnie juz rozpoczęłam świętowanie. O 6 rano skurcz w łydce

wywlókł mnie z łóżka i nie pozwolił więcej się położyć, widocznie tak miało być, bo

przed wyjazdem do Modlnicy mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia.

Nie, nie kutię, ta już od wczoraj „dochodzi” w lodówce i jest pyszna, muszę się „oporządzić”,

spakować wszystko to, co będzie mi potrzebne, od lekarstw po aparat fotograficzny włącznie.

Wyjazd na 3 dni, a szykowania jak na jakąś szaloną i długą wyprawę.

No to raz jeszcze WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO i do zaś.

Magiczny dzień

                                 

23 grudnia zawsze jest dla mnie dniem magicznym, może dlatego, że jest to wigilia moich

imienin?

Całkiem nie rozumiem czemu, ale przynajmniej do tej pory, gdy właśnie w tym dniu coś sobie

pomyślę, a jeszcze dodam, że to jest niemożliwe, na ogół się  szybko spełnia.

Nie, wcale na siłę nie wymyślam wtedy żadnych marzeń, tak sobie coś mi nagle na umyśle

usiądzie i …już mam!!!

Przykład?? Kiedyś, dawno już temu, zależało mi na pewnym chłopaku, a ten tuż  przed

świętami wyjechał do Rodziców, nawet ze mną się nie pożegnawszy, Zrobiło mi się przykro i

tak sobie pomyślałam, że fajnie by było, gdyby zatelefonował,  godzinę później  rzeczywiście

składał mi telefoniczne życzenia. Innym razem właśnie 23 grudnia zmieniałam sobie pościel i

stwierdziłam, że chyba będę musiała sobie dokupić prześcieradła, bo mi się już wszystkie

„wykruszyły”, dwie godziny później moja ciocia, która mieszkała 2 piętra wyżej poprosiła,

abym przyszła do niej, okazało się, że chciała mi złożyć imieninowe życzenia i w prezencie

dostałam….2 prześcieradła. Słowo, nie bujam!!!

Hmmm, gdyby tak zawsze te moje przed wigilijne życzenia się spełniały, to dzisiaj

pomyślałabym, żeby…… nie nie powiem, bo to rzeczywiście niemożliwe ( i polityczne!!!!)

Podczas, gdy dzisiaj wszystkie gospodynie zagonione są w kuchni przy przyrządzaniu

wigilijnych potraw, ja mam w miarę spokój, tylko sobie kutię przygotuję, a potem…

będę już tylko gościem u Magdy i u Maćka – sprytnie się urządziłam co?

Ale przyznam, że ostatnio nie najlepiej się czuję, nadal mam kłopoty z moim

układem moczowym, więc najwygodniej i najbezpieczniej  mi wtedy w domu.

A poza tym, kiedyś to ja „szalałam” przed Wigilią w kuchni ( oczywiście wraz  z moja siostrą).

teraz więc pora na „młodych”, taka jest kolej rzeczy. Potem oni będą patrzeć, jak ich

dzieci i wnuki wigilijną wieczerzę przyrządzają i najwyżej co dobrymi radami tylko  służyć

będą.

No to miłe gospodynie do roboty: życzę by wam się galareta na karpiu pięknie zsiadła,

kapusta nie przypaliła, barszcz nabrał odpowiedniego koloru i smaku, a pierogi i uszka

nie porozklejały się podczas gotowania.

A ja? Ja idę sobie trochę po odpoczywać !!!

Żartowałam oczywiście!!!!

SPADŁ ŚNIEG!!!

                                

No trudno to oczywiście nazwać obfitymi opadami, bo już na ulicach zrobiła się chlapa,

a oczywiście ja osobiście wcale ze śniegu się nie cieszę, ale mając na uwadze radość np,

narciarzy niech ten śnieg sobie sypie i sypie ( najlepiej tylko w górach !!!!)

Święta zbliżają się w zaskakująco szybkim tempie, do Wigilii pozostało tylko 2 dni.

Nie dla wszystkich te święta będą wesołe, wczoraj dotarła do nas tragiczna wiadomość

z Afganistanu, gdzie zginęło 5 naszych polskich żołnierzy, młodych ludzi.

Straszna to tragedia, ale czy naprawdę ci nasi młodzi ludzie muszą nadal być w tym

Afganistanie??? Każdy z tych młodych pozostawił rodzinę, żony, dzieciaczki – smutne,

bo co prawda dzisiaj premier ślicznie powiedział, że zginęli tam ludzie, którzy pojechali

nie  po to aby siać śmierć, ale  by nieść pokój – zapłacili najwyższą cenę, a żadna misja,

nawet pokojowa, nie jest takiej ceny warta.

Aparat mój na szczęście jest już naprawiony, więc mogę się wywiązać ze swoich

obowiązków, tym bardziej, że dwa dni temu dostałam premię świąteczną, jako

nagrodę za dobrą pracę (???) – ale miło jest, gdy na kilka dni przed świętami taka gotówka

niespodziewana do kieszeni wpadnie!!!! Znów się podliżę, ale to jest prawda i tylko

czysta prawda: Widać, ze Dyrekcja dba o swoich pracowników!!!!

No to idę sobie radośnie popracować, bo praca podobno i na pewno uszlachetnia.

Nie tylko pieniążki przynosi, ale człowiek czuje się potrzebny, co dla „wiekowych osób” jest

bardzo ważnym przesłaniem

Posadzili czubka

                                

Wczoraj odbyło się ( pokazowe) ogłoszenie wyroku na Ryszardzie Cybie, moredercy,

który rok temu zamordował  w Biurze Pisu  w Łodzi jednego człowieka Pisu, a drugiego

zranił

Lud pisowski zaciera ręce : sprawiedliwości stało się zadość, chociaż były też i wypowiedzi

np Błaszczaka, który uznał, że ta kara była za mała.

Ludzie kochani!!!! Czy naprawdę uważacie, że ten człowiek był całkiem poczytalny?

Czy tak się zachowuje człowiek, który wpada jak oszalały do biura Pisu, bo mu nagle

coś nakazało iść tam i zabijać i potem potulnie daje się złapać bez żadnej obrony?

Czy normalny jest człowiek, który na rozprawach więcej interesuje się tym co się dzieje

na sali, albo podczas wyroku zamiast przynajmniej uważać i skupić się na tym, że za

chwilę jego los zostanie osądzony, ogląda się tylko, ile mediów go ogląda. Zachowywał

się jak prawdziwy czubek i dlatego bardzo dziwię się tym  wszystkim biegłym psychiatrom, że

tego nie zauważyli. A może nie dziwie się? a może zauważyli a jednak..

No bo sobie teraz wyobraźmy, gdyby psychiatrzy stwierdzili u niego niepoczytalność jaki

wielki wrzask podniósł by cały Pis, teraz już na pewno latali by z krzyżami, zniczami ,

chorągwiami po  Krakowskim Przedmieściu i wrzeszczeli : HAŃBA!!!!

Cóż, niewątpliwie ten człowiek zabił , nie da się tego zmienić i jest winny na tyle, na ile

jego mózg jest za to odpowiedzialny.

Szkoda mi człowieka,  bo chory człowiek powinien był dostać się na dożywotnie leczenie

w Zakładzie Psychiatrycznym, też nie byłby groźny wtedy dla otoczenia, a nie gnił

w więzieniu. Na ironię też zakrawa fakt, że podkreślili, że Cyba może starać się

o wcześniejsze zwolnienie dopiero po 30 latach odsiadki, czyli gdy będzie miał 91 lat,

bo wcześniej mógłby być niebezpieczny, no fakt, wyobraźmy sobie, że np

osiemdziesięcio kilkuletni dziadek z pistoletem wkracza do biura Pisu.

On do tego czasu nie będzie nawet już pamiętał, co to jest PIS.

No cóż, Pis nie rządzi  ale i tak jest bardzo „silny”, gdyby zabili innego człowieka dostał by co

najwyżej 25 lat i po 10 latach, no z górą 15 już byłby na wolności.

Nie zrozumcie mnie źle, ja nie twierdzę, że Ryszard Cyba jest niewinny, przyznaję, zabił

człowieka  i powiniem ponieść tego konsekwencje, ale powinien być potraktowany jako

człowiek chory.

Ale wiadomo : Temida jest ślepa.