
Przegoniłam skurczybyki to jakieś inne nocne demony dosiadły mnie tej nocy, oczywiście o
odpowiedniej godzinie, czyli 2.30 i długo nie pozwoliły zasnąć. Widać Aspargin pomógł, skoro
nogi zachowywały się w miarę normalnie, ale cóż z tego? I tak za mną kiepsko przespana
noc, kolejna już taka, pomału zaczynam się przyzwyczajać, przecież w dzień sobie „dośpię”
Dzisiaj przedostatni dzień starego roku. Jaki om był? Ano nijaki, na szczęście żadne tragedie
mnie osobiście nie dotknęły, wielkie radości też nie, wiec spokojnie…. po jutrze tylko znów
o rok jeden będę starsza, ale użalanie się nad sobą nic kompletnie nie da.
A te skurcze? , cóż sama sobie jestem winna, bo cukier sobie niezły wyhodowałam i to on
podobno jest przyczyna wszystkich zdrowotnych kłopotów.
Wiec moje noworoczne postanowienie to walka z cukrem.
Nawet wczoraj robiąc internetowe zakupy w Almie24 musiałam ( z wielkim bólem) skreślić
wytypowany przeze mnie ukochany ajerkoniak, bowiem moja własna od kilku lat tradycja
każe mi Nowy Rok właśnie nietypowo, bo ajerkoniakiem witać. Pewnie bierze się to stąd,
że nie ma mi kto otworzyć szampana ( sama się boję, bo nie lubię, gdy strzela), a poza
tym co, ajerkoniak zakorkuje i dam do mojego schowka, a co mam zrobić z niedopitym
szampanem, wylać ??? ( sama nie wypiję całej butelki).
No to w tym roku Nowy Rok witać będę Muszynianką – też dobrze, a na pewno o wiele
zdrowiej!!! Bo jak już pisałam w Nowy Rok wkraczam z mocnym postanowieniem
poprawy zdrowia, a przyszłość pokaże, na ile to postanowienie było rzeczywiście
stanowcze, sama nie bardzo w to wierzę, znów jakiś chochlik mnie skusi, zresztą
na wielkie zmiany stanowczo już jestem za stara.
Ale spróbować można, zwłaszcza, że wczoraj Minister Zdrowia Bartosz Arłukowicz
zapewniał, że będzie świetnie, lekarstwa stanieją od nowego roku i będą dostępne
dla wszystkich, tych mających i nie mających mamonę. Oczywiście został przyjęty
powiedzmy z wielka dozą nieufności, bo wiadomo, jak władza, to musi kłamać, tym
bardziej, że w czasach, gdy stał po drugiej stronie barykady sam krytykował i całkiem coś
innego mówił. Jedno jest pewne: chcieli na szybko przeprowadzić ustawę całkiem do
końca nie przygotowaną, zresztą Arłukowicz dostał ją w spadku po poprzedniej pani minister
zdrowia i nawet gdyby bardziej się przykładał nie zdążyłby korekt poprawnie zrobić.
Czy w takim razie nie powinni poczekać powiedzmy jeszcze pół roku i dopiero wdrażać
tą ustawę w życie? Kto ich tak ganiał? Oszczędność? – wspaniale, ale nie za wszelką
cenę i to kosztem niektórych osób. Ale u nas w Polsce niestety wszystko musi być na głowie
postawione, a potem powstaje tylko niepotrzebny zamęt.
A swoją drogą skąd się wziął ten zamęt z odpowiedzialnością za wystawianie recept
nieuprawnionym do refundowanych leków. Każdy pacjent, który jest leczony w przychodni
musi wykazać się swoim ubezpieczeniem, inaczej żadem lekarz go nie przyjmie.
Zresztą nie powinno to być aż takim utrudnieniem, dam przykład z naszej przychodni,
gdzie większa część pacjentów ma badania wykonywane na NFZ. Przy rejestracji
rejestratorka prosi takiego pacjenta o dowód ubezpieczenia, który odbija na kserokopiarce
i podpina do zlecenia, dosłownie kilka sekund pracy i wszystko jest jasne, więc nie sądzę,
żeby i w innych przychodniach był z tym aż taki wielki kłopot.
A w końcu to lekarz przepisuje daną receptę, on wybiera najlepszy dla danego pacjenta lek
wg własnej lekarskiej wiedzy i żaden urzędnik nie śmie tego negować, to lekarz ponosi
odpowiedzialność za zdrowie pacjenta.
A gdy nie wiadomo o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze ( i to duże pieniądze), więc
Farmaceutyczne Korporacje bronią swojego interesu, Ministerstwo swojego, a biedny pacjent
stoi pośrodku bezradny, bo i tak nic od niego nie zależy.
Tylko jest jedno pytanie: czy naprawdę moralne jest zarabianie ciężkiej forsy kosztem
czyjegoś zdrowia, czyjegoś życia?
I z tym zapytaniem pozostawiam was na dzisiejszy dzionek, pewnie z pytaniem, na które
nikt mądrej odpowiedzi nie znajdzie.