Lampa i remonty

Oto ona, sprawczyni moich kłopotów:

 

 

Lampa w moim pokoju to już jest cała historia, można na jej temat całą epistołę pisać.
Oczywiście, że działała poprawnie 2 dni, w trzecim już wysadziła stopki i spaliła żarówkę, a w czwartym co prawda żarówki nie spaliła, ale stopki w mieszkaniu  i tak wywaliła.
Co za licho w tej lampie mieszka?
Dzisiaj Maciek przyniesie mi inną lampę i ją zamienimy, wtedy dopiero zobaczy się, czy to wina jest  lampy, czy gdzieś ( oby nie) jest poważniejsza awaria w moich przewodach elektrycznych.
To oznaczało by kucie ścian i rujnowanie całego pokoju, strach pomyśleć nawet, że tak może być.
A tak w ogóle to  powinnam zrobić remont mojego pokoju, właśnie  wymiana przewodów elektrycznych, podłogi, wymiana okiem, zamontowanie rolet, malowanie ścian, tudzież  powinnam przeprowadzić generalny remont całej łazienki z wyrzuceniem  wanny, brodzika i starej kabiny prysznicowej, na miejsce której dałabym w narożniku nową, niskopodłogową i przeciwpoślizgową  kabinę z siedziskiem, oczywiście wiązałoby się to z wymianą płytek podłogowych i ściennych, malowaniem ścian,  oraz z wymianą umywalki, już nie mówiąc o nowej armaturze.
Ech, tylko skąd na to wszystko wziąć pieniądze?
Żaden bank emerytce nie da wystarczającego na takie remonty kredytu, niestety, mogę zapomnieć, albo…….wygrać w totolotka.
Tylko gdybym w tego lotka rzeczywiście wygrała te miliony  bardziej opłacalne byłoby pewnie kupić raczej nowe mieszkanie, niż remontować to, w którym mieszkam.
Jeszcze kilka lat taka myśl o przeprowadzce nawet mi do głowy nie przychodziła, teraz pomału zaczynam do niej dojrzewać, tylko…… many, many.
Na szczęście marzenia nie kosztują i można im się  oddawać do woli , co od czasu do czasu robię, czekając na lepsze jutro 🙂

Ale póki co mamy dzisiaj, sobotę i to w dodatku ostatni dzień miesiąca lutego.
I życzę, by ten ostatni dzień lutego był miły , ale szybko przeminął, bo jutro zaczynamy miesiąc marzec, a marzec już definitywnie  zapowiada nam wiosnę.

jest piątek, jest dobrze!

 

I tak dzisiaj będę trzymać. Precz wszystkie smutki.
Może to sprawiła wczorajsza bardzo miła wizyta Diany i Ksawera? Było bardzo, bardzo miło.
Czasami nie wiele trzeba, by poprawić sobie humor.
A może to niezwykle romantyczny film, który sobie ściągnęłam tak dobrze podziałał?
Film jest bardzo stary, bo z 1953 z fantastyczną obsadą Audrey Hepburn i z Gregorym Peckiem.Chodzi oczywiście o Rzymskie wakacje.
I wcale nie przeszkadza, że film jest czarno – biały, chociaż na pewno piękne widoki Rzymu wiele by zyskały w tym filmie, gdyby były kolorowe.
Cóż, wtedy kręcono tylko czarno – białe filmy, a jakoś nikomu nie przyszło (chyba na szczęście) do głowy, aby ten jakby nie było klasyk podkolorować.
Czyli romans nawet w biało – czarnym kolorze noże być interesujący.
Z przykrych wiadomości dnia dzisiejszego jest wiadomość o śmierci bardzo znanego dziennikarza i  komentatora sportowego Bohdana Tomaszewskiego, który zmarł dzisiaj nad ranem w wieku 93lat. To był wzór elegancji, wszystkie jego sprawozdania sportowe prowadzone były bardzo efektownie, bez żadnych wulgaryzmów, zawsze z wielką klasą.
Ale dzisiaj wyjątkowo muszę wcześniej być w pracy, więc nie mam już czasu na pisanie blogu, jeszcze muszę wypić herbatkę, coś dobrego przekąsić na śniadanko i do pracy wyruszać.
I właśnie dlatego, że dzisiaj jest piątek, życzę szczególnego miłego dnia

smutno mi…

 

Wszystko co było dla mnie dobre, miłe, kochane skończyło się 10 czerwca 2009r
A może i troszkę wcześniej, gdy moja siostra opuściła ul. Smoleńsk.
Powinnam się niby cieszyć, mam mieszkanie, a w niej Rodzinę, mam pracę, ale to wszystko nie to samo, jest inaczej.
To już nie jest tak samo, chociaż moich Bliskich mam też i na telefonie, a i nie tylko…
Dlaczego ostatnio jestem taka smutna?
Może to ten remont mieszkania pode mną tak mnie roztraja, wracają wspomnienia, które są coraz bardziej nachalne.
A mogłoby być całkiem inaczej, gdyby………
Ech, przeminęło z wiatrem, ale cierń w sercu pozostaje.
Gdyby mieć taki wehikuł czasu, wsiąść do niego, nastawić datę na przykład 20 lat wcześniej……. i  powrócić do tamtych lat……
To nie tylko moje  myśli z ostatnich dwóch dni, już nie raz mi takie myśli pod czaszką się tłukły. Starałam się je tłamsić, teraz aura za oknem niekorzystna chyba.
A może i nieuchronność 8 kwietnia nad tym zaważa? A może wszystko po trochu skupiło się na mnie ostatnio?
Dlatego lubię oglądać serial „Rodzina zastępcza” Tam zawsze jest to rodzinne ciepełko, za którym tak tęsknię……..
I nic  innego już nie jest ważne, ani polityka nawet mnie nie rusza, bo po co?, nieuchronność kolei rzeczy i tak jest nie do pokonania.
Jest smutne teraz  i kiedyś, a będzie jakieś jutro, pojutrze, może i w tym jutrze będę jeszcze tkwić, ale i tak nic w nim nie zmienię.
Coraz częściej wracam w myślach do słów mojej Przyjaciółki  ś.p. Majki, która też mawiała  „z czego mam się cieszyć, wszystko już jest za mną, już nic mnie innego niż jest nie czeka.” Wtedy jej nie rozumiałam, nawet próbowałam te jej słowa negować, dzisiaj wiem, że miała rację.

I jakiś taki pesymistyczny wpis przeznaczyłam na dzisiejszy czwartek. Mam nadzieję, że nie zarażę pesymizmem moich Czytelników.
Ale czasami człowiek musi…..inaczej się udusi……..

Dla odmiany nastroju zamieszczę sobie wiosenny  kwiatuszek. A co tam, może chociaż troszkę pokrzepię nim  moją zbolałą duszę

ciekawostka


Taki kwiatek – ciekawostkę dzisiaj sobie umieściłam w blogu
A za oknem coraz większy kawałek wiosny, już ją nawet w kościach czuję, a raczej nie czuję, jakoś mniej mnie bolą kostki, chociaż gdy wczoraj na szczęście w domu wylądowałam na podłodze miałam kłopoty z uklęknięciem na oba kolana, aby potem wstać. Pozycja klęcząca jest dla mnie niedostępna, nie dość, że ból niesamowity, to jeszcze skurcz to raz w jednej, to raz w drugiej nodze łapie, koszmar. Dlatego tak panicznie boję się wszelakich upadków. Jakoś jednak ten ból pokonałam i udało mi się wstać na dwie nogi, ale ten stres jeszcze pozostał we mnie na długi dzień. Strasznie uciążliwe  jest kalectwo, wiem coś o tym.
Dlatego nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie tak dawno  sprawa pani Ochojskiej, która nie mogła wejść do Pendolino, gdyż stopnie są za wysokie, a ona niestety chodzi o kulach była tak lekko poprzez nieżyciowe przepisy potraktowana, ( ciekawe, czy ja też miałabym kłopoty z wejściem do takiego wagonu) Wystarczyło trochę empatii ze strony drużyny Pendolino, które ma aspiracje bycia najnowocześniejszym środkiem przejazdu, a nie potrafi, lub nie chce potrafić rozwiązać problemy osób niepełnosprawnych, którzy powinni pozostać  pod szczególną opieką innych ludzi, których takie nieszczęście nie spotkało. Zresztą dużo jest takich przeszkód, które dla pełnosprawnych osób jest niezrozumiałe, że dla kogoś  innego mogą być bardzo wielką przeszkodą. Już kiedyś wspominałam, że Kraków jest w miarę przyjazny niepełnosprawnym, są i tramwaje i autobusy niskopodłogowe, bardzo podobał mi się pomysł  wstawienia w zestaw tramwajowy ze stopniami jednego wagonu niskopodłogowego dla osób właśnie mających kłopoty ze wsiadaniem, a którzy przez swoje kalectwo nie mogą być przecież wykluczeni z normalnego życia. Wracając do Pendolino, pomyślałam, czy nie można było jednego wagonu tak przerobić, by osoby niesprawne nie musiały być upokarzane przez zmuszanie ich o prośby pomocy przy wsiadaniu i potem w dodatku słyszeć odmowę tej pomocy. Czy ktoś wyobrażał sobie jak czuła się wtedy pani Janina? Najgorsze właśnie wtedy jest to upokorzenie i brak możliwości odmiany takiej sytuacji. To zrozumie tylko ten, kto to nacodzień przeżywa. A wystarczyłoby posobnie jak w tym tramwaju jeden wagon przeznaczyć dla niepełnosprawnych z ułatwionym wejściem i zejściem z wagonu, nie tylko dla tych osób na wózku. I wystarczyłoby, aby przy takim wejściu czuwały 2 osoby, które ewentualnie dyskretnie  pomagałyby tym, którzy sami sobie radę nie dają. Ludzie, mamy XXI wiek, a czasami najprostsze sprawy okazują się barierą nie do pokonania. A już takie nowoczesne pociągi jak Pendolino powinny być wyposażone nie koniecznie w kontakty pod każdym siedzeniem, ale właśnie w urządzenia ułatwiające podróż również i tym szczególnym osobom. Ale tak to jest, gdy nie całkiem kompetentne siedzą za biurkiem i wymyślają cuda, nie widząc rzeczy najprostszych.
Ogólnie nie jest może tak całkiem źle, ale do doskonałości jeszcze jest daleko, wystarczyłoby tylko posadzić odpowiednią osobę na odpowiednim miejscu, nie tylko w tej dziedzinie zresztą. Na przykład  właśnie osoba niepełnosprawna miałaby pewnie wiele świetnych pomysłów, może ktoś jednak kiedyś wpadnie na ten pomysł i wdroży go w życie?
I tyle moich „filozoficznych rozmyśleń nad trudną codziennością”.
Ogólnie mówiąc pozostaje mi tylko życzyć wszystkim miłego wtorku. I do zaś 🙂

Po Oscarowo

 

 

 

Bohatersko postanowiłam wytrwać, aby z TVN-24 oglądać święto rozdawania Oscarów 2015.
W czwartek zostały ogłoszone nominacje do87 edycji Oscarów Tym razem Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej okazała się niezwykle przychylna dla polskich produkcji. Aż trzy filmy będą walczyć o statuetki. Dwie szanse ma „Ida”, która oprócz nominacji w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny została też wyróżniona za zdjęcia. O Oscara w kategorii najlepszy krótkometrażowy dokument powalczą zaś „Joanna i ” Nasza klątwa” W kategorii kostiumy szansę ma też Polka Anna Biedrzycka – Sheppard, którą doceniono za pracę przy „Czarownicy”     
Wielkim naszym  przeciwnikiem w kategorii filmów nie anglojęzycznym jest produkcja rosyjska  „Lewiatan”

 Nie powiem, trudno było wytrzymać, bo chociaż miewam noce bezsenne, ta akurat była nieco inna, oczy same mi się ze snu zamykały po prostu, ironia losu.
Gdy mogę spać wcale mnie sen nie przychodzi , a gdy powinnam coś w nocy oglądać sen mnie morzy.
Ale i rozczarowanie też było wielkie, nie wiem, jak sobie wyobrażałam tą Oscarową noc, w każdym bądź razie w TVN-24 wcale nie pokazywali gaili, ględziło tylko kilka nudnych osób, to samo co chwilkę mówiąc, a na okrasę jakieś zdjęcia sukien pań pokazując. Jaka to noc z Oscarem pytam? to oszustwo. Kiedyś podczas rozdawania Oscarów była prawdziwa transmisja z Hollywood i wtedy człowiek chłonął całym sobą ten bogaty świat ułudy. A dzisiaj zaserwowano nam jakiś mierny i marny erzac. Szkoda tylko zarwanej nocy!!!!!
Ale doczekałam się chwili, gdy nasza Ida dostała jednak Oscara w swojej konkurencji, niestety żaden z 2 polskich filmów dokumentalnych takiej nagrody nie dostał. Wystarczy I tak mamy się z czego cieszyć. A ja spokojnie o godz 3.30 zgasiłam telewizor i poszłam sobie pokimać, bo i tak rano dowiem się tego samego kto i za co Oscara dostał, po co siedzieć po nocy, jak i tak nie pokazują rozdawania nagród, tylko informują w przerwach w ględzeniu kto jest laureatem. Gdybym wiedziała, że tak będzie, całkiem spokojnie poszłabym spokojnie spać o północy, cóż za naiwność się płaci.
Ale cóż, nie będę narzekać, bo jednak dla Polski jest to bardzo wielki zaszczyt.

W dodatku zepsuły mi się dwa na raz papierosy elektroniczne firmy Mild. Kupowałam je całkiem nie tak dawno, z tym, że  od razu przyszły papierosy zepsute, nie chciały się ładować, po mojej reklamacji przysłali mi dwa nowe papierosy, tym razem działające, ale jak się okazało, całkiem nie długo.
Zatelefonowałam do działu reklamacji Mild, ale tam mnie odesłali do ich punktów macierzystych, są takie w trzech miejscach Krakowa i tam mi papieros sprawdzą i albo uznają albo nie uznają reklamacji.
Mam ich w nosie, wolę kupić 2 nowe papierosy, niż znów się denerwować.
Mam jeszcze dwie inne opcje, albo powrócę do palenia normalnych papierosów ( właściwie już je podpalam), albo rzucę to całe palenie w cholerę i będę miała święty spokój.
Ale trochę mi żal tych elektronów, zawsze łatwiej je było zapalić tam, gdzie normalnych palić nie mogłam. Ech, życie, zawsze pod górkę.
Teraz muszę chodzić z ładowarką, kostką do ładowarki i co chwilę gdzieś się podłączać.
A podobno firma Mild jest taką znaną renomowaną firmą, a jednak buble człowiekowi wciska, wstyd.
A może wtedy gdy pójdę do szpitala przy okazji znów oduczę się palenia ?, bo w szpitalu nie wolno palić, pewno elektronów też.
Ale takie jest życie, zawsze pod górkę, żeby człowiekowi nie za łatwo w nim było 🙂
Lecz mimo to życzę wszystkim miłego poniedziałku i miłego całego tygodnia

 


jak to dobrze

 

Jak to dobrze, że dzisiaj jest jednak niedziela. Obudziłam się dzisiaj nad ranem i usilnie próbowałam sobie przypomnieć, czy dzisiaj jest niedziela, czy już poniedziałek. Wiadomość, że jednak to niedziela bardzo mnie ucieszyła, mogłam jeszcze się trochę dłużej zdrzemnąć.
Sobota też należała do miłych dni zeszłego tygodnia, przyszedł w odwiedziny do mnie Maciek z dwoma córkami, Darią i Wiktorią (i z psem Putkiem) i przynieśli wspaniałe W-Z etki.
Siedzieliśmy, popijaliśmy kawusię, zakąszając ciastkiem i rozmawialiśmy. Daria trochę podłubała przy moim Iphonie, bo kiedyś wpisałam do systemu Aple hasło, którego nie pamiętałam (przynajmniej tak mi się wydawało) i nie mogłam skorzystać z niektórych usług, na przykład nawigacji, gdie znajduje się moja komórka w czasie, gdy ją poszukuję, a jeszcze gorzej, gdy ją ktoś by ukradł, A tak system dokładnie  namierzy mi miejsce, gdzie znajduje się złodziej z moją komórką. Mogę też ją w ten sposób też zablokować, tak, że ani złodziej, (ani niestety i ja) nie będzie mógł z niej korzystać.  To jest całkiem fajny wynalazek firmy Aple, jak Maciek mówił, teraz złodzieje nie kradną raczej Iphonow, bo wiedzą, że za wiele pożytku z tej kradzieży mieć nie będą.
Putek szukał, gdzie mógł się schować ten pies, którego ślady wyraźnie w tym mieszkaniu czuje, był wyraźnie niezadowolony, że jego poszukiwania spaliły na panewce.

Dzisiaj niestety musiałam wypić kawę samotnie, nie licząc oczywiście rozmowy telefonicznej z Magdą w trakcie popijania tego smakowitego napoju, ale to jednak nie to samo. Zdecydowanie wolę realne, a nie telefoniczne towarzystwo podczas picia kawy.
A za oknem kolejny, piękny dzień. A ja go spędzę na oczekiwaniu na Monikę, która (nie wiem dokładnie) ma albo dzisiaj, albo jutro rano wrócić z Zawoi.
Reszta rodziny, łącznie z psem nadal pozostaną w Zawoi, tak więc znów czeka mnie spokojny, cichy tydzień.
Ponieważ nie ma doktora Łukasza, cały ten tydzień, za wyjątkiem środy, gdy jest doktor – chirurg popołudniu i jestem wtedy potrzebna do robienia zdjęć) będę chodziła na poranną zmianę, czyli całe popołudnia będę  miała dla siebie. I  bardzo dobrze.
A od jeszcze następnego tygodnia rozpocznie się już normalny, codzienny domowy harmider, życie powróci do normy.
A propos Ulu, zimowisko Twojej Rodzinki tak bardzo krótko trwało…….

No to idę cieszyć się tymi resztkami błogiej, domowej ciszy, a wszystkim obojętnie czy w domu, czy na zimowisku, przemiłej niedzieli życzę.

Cisza

 

W domu błoga cisza, tak błoga, że aż w uszach dzwoni.
A może dzisiaj przyjdzie do mnie Maciek, zawsze będzie jakieś urozmaicenie.
W Zawoi sporo śniegu, ale dzisiaj w TVN-24 pokazywali kamerki z Mosornego i niestety duje wiatr jak cholera.
Podobno to halny, więc ocieplenie pewnie przyniesie.
Oby tylko Rodzince w Zawoi wiatr nie przeszkadzał w szusowaniach po zboczach.

A poza tym bez zmian, chociaż w polityce coś się zmieniło, okazuje się, że to nie Kaczyński olał Orbana, było akurat odwrotnie, nikt z kancelarii premiera Węgier, ani nawet sam premier Węgier nie zaprosił na spotkanie Kaczyńskiego. I po co to było kłamać? Teraz Pis, który kolejny raz na oszustów wyszedł musi się tłumaczyć  i robią to nadal całkiem pokrętnie. Ale lud nie jest już tak całkowicie ciemny, chociaż Pisowi jeszcze jakieś 27 procent poparcia nadal pozostało, ale tu już należą sami ślepo-wyznawcy Kaczyńskiego. Dziwię się tylko, że kler do jego wyznawców też należy i innych do tego namawia.
Nie, raczej jest odwrotnie, to Pis ciągle wierzy, że ma poparcie w polskim klerze, ale im bardziej w to wierzy, tym bardziej sobie sami strzelają w kolano, zarówno pisowcy, jak i kler. któremu nadal się wydaje, że będzie Polską rządził. Ale jak Biblia mówi co Boskie – oddać Bogu, a co cesarskie – cesarzowi.
I kiedyś do tego w końcu dojdzie, już jeden z polskich filozofów w  tej sprawie wystosował pismo do Ojca św Franciszka, podważając zasady zawartego pomiędzy Polską, a Stolicą Apostolską Konkordatu, w którym Kościół ma nie mieszać się do polityki. Zobaczymy, jaka na to będzie odpowiedź Papieża Franciszka.
A ja sobie biegam między pokojem i kuchnią, którą mam nareszcie  tylko dla siebie. W pokoju działa mi duży komputer, w kuchni działa mój laptop, tak wię mogę sobie wypić herbatkę, czy zjeść śniadanko  i pooglądać, co się dzieje w necie, żyć, nie umierać!!!!

Miłej i spokojnej soboty wszystkim życzę

Polak – Węgier dwa bratanki?

POLAK – WĘGIER DWA BRATANKI I DO SZABLI I DO SZKLANKI

 

 

Okazuje się, że nie zupełnie. Wczorajsza wizyta Orbana w Polsce wiała chłodem i uważam, że bardzo dobrze.
Nawet prezes Kaczyński, niedawny wielbiciel Orbana, nie chciał mu nawet ręki podać.
Podobno Orban tak wiele dla swoich rodaków zrobił, jego sprawa, ale według mnie dał się za kilka srebrników Putinowi sprzedać.
Oby kiedyś tego nie żałował, podobnie jak kiedyś żałowali ci, którzy skumplowali się z Hitlerem, a on i tak  to wykorzystał dla swoich planów.
Obawiam się, że Putin w najbliższej przyszłości też taką przyjaźń z premierem Węgier może wykorzystać i oby Węgrzy nie zostali wtedy na lodzie.
Bo nie można przecież dwóm Bogom na raz służyć, nie można zarazem być i za i przeciw Putinowi, tak jak to sobie Orban wymyślił.
Ale, jak pisałam, jego kraj i jego polityka. A w polityce zabłądzić łatwo.
W każdym bądź razie i pani premier i pan prezes  Kaczyński w tej materii byli jednoznaczni, a historia pokaże, kto miał rację. Jedno tylko wiadomo, nie wolno Putinowi pozwalać na dalsze wojenne ekspansje, bo niestety może to się skończyć wojną światową.
Putin okazał się chytrym lisem, któremu podobnie jak ongiś Napoleonowi, a po nim Hitlerowi zamarzyło się rządzić całą Europą.

Moje wczorajsze kłopoty z panem elektrykiem na szczęście już się skończyły i nic więcej do czynienia z tym człowiekiem nie chcę mieć.
Co prawda namawiał mnie jeszcze do wymiany instalacji elektrycznej w całym domu, ale aż strach pomyśleć co by się działo, gdyby go do takiej wymiany wszystkich gniazdek i przewodów dopuścić. Wolę nie ryzykować 🙂

Dzisiaj piątek, więc znów zapowiada się przyjemny weekend, chociaż mimo, że słonko jest, nadal jest chłodnawo.
Ale to jest ciągle jeszcze przecież  luty!!!!

Miłego weekendu wszystkim życzę, a szczególnie Uli, która już od bladego świtu mojego wpisu wypatrywała i nawet małą reprymendę na Facebooku mi pozostawiła, niestety rano byłam bardzo zajęta i nie miałam czasu na wpis, myślę, że teraz i Ulę i innych usatysfakcjonuję.
A propos, wczoraj miałam tyle wejść na  mój blog, że aż oniemiałam z radości. Wszystkim serdecznie dziękuję i na mój blog zapraszam 🙂

czwartkowe wieści na Krakowskim Targu

 

Niestety znów zostałam sama, wyłączając pana elektryka, który już trzeci kolejny dzień naprawia mi lampę i 3 wyłączniki.
Tempo istotnie żółwie, ale to wyjątkowy specjalista. Boże, gdzie ja go wynalazłam?
Dwa dni temu naprawiał mi lampę w pokoju, a wczoraj już znów strzeliła kolejna żarówka. Mam nadzieję, że dzisiaj zobaczy tą lampę w ramach reklamacji, bo przecież za jej naprawę pobrał 100 zł. Zresztą kontakt, który” poprawiał” też przestał na drugi dzień działać, trzeba go było mocno pięścią potraktować (kontakt, nie pana elektryka), aby jakiś tam kabelek „zaskoczył” Ech, szkoda gadać, niech już naprawi i idzie sobie w świat, w każdym razie następnym razem na pewno go do żadnych napraw nie zatrudnię. Ostatnio policzył sobie 100 zł, ciekawe ile policzy dzisiaj, skoro aż trzy wyłączniki przyniósł??????
Trudno, są na świecie fachowcy i „fachowcy” Ci drudzy też jakoś muszą na swoje życie zarobić, tylko dlaczego moim kosztem???
W dodatku przed chwilą spadł z drabiny, ściągając lampę, koniec świata, muszę go pilnować, bo jeszcze się uszkodzi i będę musiała mu odszkodowanie płacić:-)

A co poza tym? No nic, pogoda nadal buro – szara, troszeczkę słonka by nam się przydało, bo aż w głowie buczy od tej szarości.
W polityce, jak to w polityce, zaczęła się wojna na sondaże, w których i tak prezydent Komorowski wygrywa, z tym, że raz sondaże wykazują jego wygraną już w pierwszej turze, w innej mówi się o dogrywce w II- giej turze.
A na czym polegają te różnice? W tym, że zależy która formacja polityczna taki sondaż zamawia, wiadomo prawicowa poprze prawicę, a lewicowa – lewicę Co oznacza, że nijak to ma się do rzeczywistości i dopiero wybory pokażą, który sondaż był bardziej prawdziwy.

Ale festiwal nienawiści teraz z politycznego bardziej przeszedł na dziennikarskie forum, gdzie ultraprawicowa prasa zaczyna oblewać pomówieniami – fekaliami swoich politycznych oponentów. Według tych dziennikarzy każdy chwyt dozwolony, nawet ten najbardziej poniżej pasa. Żałosne jest to, gdy ktoś, kto ma za sobą kryminalną przeszłość usiłuje zniszczyć życie i karierę  reporterowi jednej ze stacji telewizyjnych tylko dlatego, że ma inne niż ten pierwszy polityczne przekonania., ale to jest Polska właśnie, tu Polak Polakowi wilkiem jest.

Nie czekam z moim blogiem do końca wizyty pana elektryka, bo dosyć powoli mu te naprawy idą, ale niech już szczęśliwie kończy, bo już nie mam ochoty go więcej oglądać. Nawet poprzedniej nocy już mi się śni, brrr, koszmar. Życzę przyjemnego czwartku i na koniec chociaż słonecznego kwiatuszka sobie i wszystkim dołączam.