Oto ona, sprawczyni moich kłopotów:
Lampa w moim pokoju to już jest cała historia, można na jej temat całą epistołę pisać.
Oczywiście, że działała poprawnie 2 dni, w trzecim już wysadziła stopki i spaliła żarówkę, a w czwartym co prawda żarówki nie spaliła, ale stopki w mieszkaniu i tak wywaliła.
Co za licho w tej lampie mieszka?
Dzisiaj Maciek przyniesie mi inną lampę i ją zamienimy, wtedy dopiero zobaczy się, czy to wina jest lampy, czy gdzieś ( oby nie) jest poważniejsza awaria w moich przewodach elektrycznych.
To oznaczało by kucie ścian i rujnowanie całego pokoju, strach pomyśleć nawet, że tak może być.
A tak w ogóle to powinnam zrobić remont mojego pokoju, właśnie wymiana przewodów elektrycznych, podłogi, wymiana okiem, zamontowanie rolet, malowanie ścian, tudzież powinnam przeprowadzić generalny remont całej łazienki z wyrzuceniem wanny, brodzika i starej kabiny prysznicowej, na miejsce której dałabym w narożniku nową, niskopodłogową i przeciwpoślizgową kabinę z siedziskiem, oczywiście wiązałoby się to z wymianą płytek podłogowych i ściennych, malowaniem ścian, oraz z wymianą umywalki, już nie mówiąc o nowej armaturze.
Ech, tylko skąd na to wszystko wziąć pieniądze?
Żaden bank emerytce nie da wystarczającego na takie remonty kredytu, niestety, mogę zapomnieć, albo…….wygrać w totolotka.
Tylko gdybym w tego lotka rzeczywiście wygrała te miliony bardziej opłacalne byłoby pewnie kupić raczej nowe mieszkanie, niż remontować to, w którym mieszkam.
Jeszcze kilka lat taka myśl o przeprowadzce nawet mi do głowy nie przychodziła, teraz pomału zaczynam do niej dojrzewać, tylko…… many, many.
Na szczęście marzenia nie kosztują i można im się oddawać do woli , co od czasu do czasu robię, czekając na lepsze jutro 🙂
Ale póki co mamy dzisiaj, sobotę i to w dodatku ostatni dzień miesiąca lutego.
I życzę, by ten ostatni dzień lutego był miły , ale szybko przeminął, bo jutro zaczynamy miesiąc marzec, a marzec już definitywnie zapowiada nam wiosnę.