Awantura

 

Straszna awantura odbyła się wczoraj w Sejmie Wszyscy krzyczeli na wszystkich, głównie na premiera, na PO, na prokuratora…..
Oczywiście Jarosław miał swój dzień : nareszcie mógł sobie do dziennikarzy ponarzekać na złego premiera.
Widzi  teraz swoja szansę, bo gdy upadnie rząd Tuska i powstanie rząd specjalistów, ten łatwo będzie mu obalić, nawet łatwiej, niż obecny i nareszcie do koryta się dorwie – oczywiście taka jest kacza kalkulacja, a co pokaże przyszłość?
Mam nadzieję, że co prawda nieco ogłupiana przez Toruńskiego Ojca  część Polaków uwierzy kaczym zapowiedziom dolce vita, ale reszta chyba się tego jednak boi.
Wystarczy popatrzeć tylko, co Kaczyński wyprawia ze swoja partią, jak łatwo jest stracić „miłość” prezesa, która przemienia się w nienawiść i odrzucenie, podobnie byłoby z naszą Polską, kto będzie włazić do kaczego tyłka, ten będzie miał może i dobrze, byle by tylko za głęboko nie chciał tam wejść.
Reszta będzie skazana polityczna banicję. Niektórzy wręcz będą raz na zawsze zniszczeni, bo przecież taka jest główna idea dojścia do władzy przez Jarosława.
Nie budować, ale niszczyć, a kto tego nie widzi to jest dokładnym ślepcem i głupolem ( niestety).
Ten człowiek jest przesiąknięty do szpiku kości chęcią zemsty za swojego brata, za swoje niepowodzenia.
Bardzo dziwna teraz będzie sytuacja Kościoła, która poparła pojednanie Polaków i Rosjan i tym samym odwróciła się na pięcie od szerzonej rusofobii tej pisowskiej sekty, ciekawe, czy utrzymają się w swojej konwencji, czy powrócą do starego, czyli do popierania tych, których popierać nie powinni, jeżeli chcą być wierni swojemu głoszonemu słowu.
Fakt, premier Tusk pozawalał wszystko co się tylko dało pozawalać, nie rozumiem, czemu tak się stało, był kimś, miał  szerokie poparcie….
Może mu już nie zależy? może inne ma życiowe plany, inne priorytety…
Nie jest wcale łatwo być premierem, szczególnie, gdy ma się wszystkich przeciw sobie i gdy koncepcja na dobre rządzenie już się kończy.
Czuję, że wszystko zmierza ku upadkowi tego rządu, chociaż nie tak dawno przecież to właściwie Tusk wygrał ostatnie  wybory parlamentarne.
Nie daj tylko  panie Boże dojść Pisowi do władzy, bo to już będzie totalna zagłada dla Polski, oni nie potrafią być dobrą opozycją, więc jak mogą być dobrą ekipą rządzącą, zwłaszcza teraz, gdy nadchodzi ciężki czas kryzysu gospodarczego., a ich buta, kłamstwa i nienawiść większości Polaków jest wręcz porażająca!!!
Właściwie to nie widzę nikogo, kto mógłby przeprowadzić Polskę przez ten burzowy okres, na pewno jednak nie możemy się cofnąć w czasie, świat idzie na przód i my też musimy kroczyć na przód, łatwo takie słowa powiedzieć, gorzej wykonać. Ale to już nie moja sprawa.
Jednak cały czas mam wrażenie, że afera Amber Gold w jakiś specjalny sposób była rozdmuchana, jakby miała specjalny polityczny podtekst, przygotowujący
do nadchodzącej politycznej burzy.
Póki co, na razie komisji śledczej nie będzie, z jednej strony dobrze, bo to tylko jest powód do następnych politycznych kłótni, które i tak do żadnego konstruktywnego końca nie prowadzą, z drugiej strony jednak źle, bo pozostawia wrażenie, że jednak Tusk ma coś do ukrycia.
I nawet jeżeli tak nie jest, pozostaje nieprzyjemny smrodek, bo na zdrowy rozum, w jaki sposób tak bezczelnemu młodzikowi udawało się przez tak długi okres oszukiwać i naciągać ludzi? Na pewno miał świetnych adwokatów, którzy potrafili ominąć prawo, a może jednak komuś się opłacał ?, a może rzeczywiście
miał szerokie plecy za sobą? Skąd tyle dziwnych umorzonych  sądownie przekrętów? Za dużo tych wszystkich pytań.
Na razie właściciel Amber Gold posiedzi sobie przynajmniej 3 miesiące w aresztanckiej  celi, pewnie sprawa z czasem przycichnie…….. a ci wszyscy biedni oszukani ludzie i tak nigdy swoich pieniędzy już nie zobaczą, a po wyjściu z aresztu, czy nawet z więzienia Marcin P. będzie się miał świetnie i nadal będzie opływał w bogactwie, które stworzył na czyjejś krzywdzie ( czytaj naiwności).

Dzisiaj 31 sierpnia,  kolejna, 32 -ga już  rocznica podpisania Solidarnościowego zwycięstwa , pamiętam tamten sierpień i tamte nastroje.
Niestety teraźniejsza Solidarność ma całkiem inne priorytety, całkiem dalekie od tamtych, które przyniosły Polsce prawdziwą demokrację,
Przykre to, że obecna Solidarność tamtejszych idei nie szanuje i niepotrzebnie  zagłębiasię w politycznych rozgrywkach.

15 lat temu zginęła w tunelu pod Paryżem Lady Di, królowa ludzkich serc. Ta tragedia wstrząsała wtedy nie tylko Anglią, ale całym światem.
Byłam wtedy na wakacjach w Dźwirzynie, gdy doszła do mnie ta straszna wiadomość, sama byłam zaszokowana tą wiadomością.
Do tej pory sprawa jej śmierci tak do końca nie jest wyjaśniona, jest wiele podejrzeń, że ten wypadek nie był całkowicie przypadkowy.

Ale się dzisiaj rozpisałam.
No to na koniec wspomnę jeszcze, że przed nami ostatni weekend  dla młodzieży szkolnej, od poniedziałku wracają do szkolnej ławy, koniec błogiej laby, przed nimi następny ciężki  rok nauki.
A nasza mała Mia po raz pierwszy usiądzie w szkolnej ławie ( w zeszłym roku chodziła co prawda  do zerówki, ale do przedszkola, a nie do szkoły) i tak już jej na długie, długie lata pozostanie – niestety to wieszczy koniec jej błogiego dzieciństwa.
Trzymajcie się młodzieży i cieszcie się jeszcze tymi ostatnimi godzinami „wolności”, oby słonko przyświecało wam przez te 3 dni na tyle, byście jeszcze mogli się cieszyć wspaniałym danym wam wolnym czasem.

takie sobie częstochowskie rymy

 

Chodzi sobie Ewa i piosenkę śpiewa
Okno drzwi lewa, okno drzwi lewa ……
trochę sobie sennie przy tym i poziewa
Okno drzwi lewa, okno drzwi lewa……..
za oknami ciemna noc groźnie powiewa
okno drzwi lewa, okno drzwi lewa…….
Bo niestety skurcze nocne Ewa miewa
okno drzwi lewa, okno drzwi lewa……..

A  podobno wystarczy posłuchać tylko dobrej lekarskiej rady : chodzić, dużo chodzić.
No to wracałam wczoraj znów piechotą z pracy i…… skutek już wiadomy, zmęczone nogi oznaczają nocne skurcze.
Nic to, że przed snem zażyłam dodatkową porcję potasu, magnezu i  diosminexu – leku na krążenie, przeczuwałam, jaka noc mi będzie pisana, bo znów  wieczorem miałam niespokojne nogi.
I co z tego, że głowa ze zmęczenia się kiwa? co z tego, że oczy same kleją się do snu?
Trzeba maszerować i już : okno drzwi, drzwi okno, o spaniu można zapomnieć, bo gdy tylko do łóżka się z powrotem położę, skurcze znów w nodze się
nasilają , na przemiennie, raz lewa, raz prawa.
Niech więc nikt mi tu nie  pieprzy, że długie spacery dobrze wpływają na zdrowie, widać moje nogi takich spacerów wcale nie lubią.
A jak ktoś nadal będzie się upierał, że nie mam racji, zamienię się z nim moimi nogami, zobaczymy co wtedy powie.

Jest teraz godzina 3.31, właśnie  przerwałam nocne marsze, o dziwo, nogi pozwoliły mi na chwilę przy komputerze usiąść, no jakieś pół godziny temu było to nie możliwe, musiałam chodzić, ale nadal jeszcze się nie kładę spać, bo czuję, że znów by mnie chwycił ten nieznośny skurcz, najwyżej zdrzemnę się jeszcze trochę  na fotelu, co prawda niezbyt to wygodne, ale co robić.???? Lepsza już  taka drzemka na fotelu, niż znów nocne marsze okno – drzwi, okno drzwi.
A wy wszyscy śpijcie sobie jeszcze smacznie, wszak to dopiero środek nocy – WESOŁYCH SNÓW !!!!!

dla ciała i ducha

 

Wczorajszy dzień poświęciłam sobie, tzn byłam u pedicure i u fryzjera, nareszcie mam znów krótkie włosy, te kłaki kręcące się na karku i ta grzywka z wiaterkiem doprowadzają mnie zawsze do nerwów. No to wczoraj te nerwy zwalczyłam, dodając do tego jeszcze słodką pitna czekoladę ( ale okropnie słodka) i swoje ukochane piwo  Lech  – shandy.
Odwiedziłam wczoraj Manufakturę Lwowską, gdzie wyrabiają wszelakie czekoladowe cuda, między innymi ręcznie wyrabiane pralinki – fajna sprawa na prezent.
Można wybrać dowolne kształty i smaki takich pralinek ( a smak  i kształty pralinek są naprawdę bardzo wymyślne), dodać do ładnie zrobionego pudełka i prezent gotowy.
Taki właśnie upominek wymyśliłam sobie dla pana doktora, któremu udało się całkowicie zniweczyć  ból mojego barku.
Piwko, takie zimne, prosto z lodówki wypiłam sobie już w domku, ale mi smakowało, przecież prawie cały miesiąc o nim marzyłam….

Dzisiaj znów będę rejestratorka w Przychodni, tzn będę odbierała telefony i witała nielicznych dzisiaj pacjentów z uśmiechem na twarzy, ale co najgorsze, przede mną znów widmo zamykania ” wyjca” – czyli włączanie alarmu Nie rozumiem sama siebie, czemu tak ogromnie mnie to stresuje?.
 Przecież to proste -nacisnę odpowiednie cyferki, potem gwiazdkę i zamknę drzwi, no i poczekam, czy nie będzie wyło ,
A co robić, gdy z nerwów cyferki mi się pomylą??. Już  na wszelki wypadek mam bóle brzucha.
Byle do wieczora, byle do godz 19.05, potem już będzie łatwo.

Miłego dnia

za oknem czuć jesień

 

I wcale nie tęsknię do tych tropikalnych  upałów sprzed kilku dni, Otwarte okno, a za nim lekki, jesienny chłodek, tak mogłoby być cały czas.
Kiedyś nie lubiłam jesieni, bo ona przypominała o nadchodzącej zimie, ale teraz przynosi ulgę po letnich zmaganiach z temperaturą.
Już niestety listki zaczynają pomału opadać, ale te, które jeszcze na drzewie pozostają są tak pięknie kolorowe….
Właśnie zapowiadali, że temperatury 30 stopniowe znów na kilka dni powrócą, oby nie, niech pozostanie tak jak teraz jest

Gdy nie mam o czym pisać ( ple ple ple) piszę o pogodzie, wiadomo zapychacz blogu.
Bo tak na prawdę nie mam dzisiaj żadnego ciekawego tematu do poruszenia, tak bywa.
Może o tolerancji drugiego człowieka? eee, nie warto, bo co to jest tolerancja?
W małżeństwie, czy u partnerów tak bardzo tą granicę można zatracić, gdy jedna osoba chce na siłę narzucić drugiej swój model życia.
Gdy ta druga osoba się zgadza, to jeszcze nie ma problemu, gorzej, gdy ta druga osoba zaczyna walczyć o swoją „wolność” – zgrzyty i błyski taki związek mogą stawiać pod znakiem zapytania. Chociaż podobno burze  z czasem zanikają, a życie toczy się nadal.
Osobiście należę do tego drugiego typu ludzi  i nie cierpię, gdy ktoś mi mówi co i jak mam robić. Owszem można radzić, ale nie narzucać!!!!

Dzisiaj idę robić się na piękność, czyli po prostu idę obciąć narosłe kłaki na głowie.
Wiadomo zima się zbliżą hi hi
Dobrego dnia

P.S. Coś mi się wydaje, że dzisiaj nie doczekam się żadnego komentarza, wszystkie znaki na ziemi i na niebie na to wskazują 🙂

Wczoraj i dziś

 

Wczoraj lekko zdrzemnęłam się popołudniu, a gdy  otworzyłam oczy pomyślałam sobie : trudno, dzisiaj już poniedziałek, trzeba wstawać do pracy.
Ze zdziwieniem zobaczyłam, że jest to owszem godzina szósta, ale wieczór. Odsapnęłam sobie z ulgą.
Dzisiaj rano też nie zadzwonił mi budzik, sama otwarłam oczy i… była to już szósta rano, czyli jednak to już poniedziałek, trzeba o pracy pomyśleć.
Na szczęście za oknem miły chłód ( brrrr, ale zimno!!!), nie ma już tego zaduchu, ale podobno jeszcze te 30 stopni ciepła ma niebawem do nas powrócić.
Na całe szczęście dzisiaj nie siąpi deszcz,

Z polityki : Janusz Palikot wyraźnie chyba odczuwa spadek popularności swojej partii, bo zaczyna po swojemu  mącić.
Najpierw w swoje matactwa włączył prof Kleibera, który rzekomo  miał się zgodzić zostać premierem po obaleniu Tuska – okazało się, że profesor żadnych takich rozmów z panem Palikotem nie przeprowadzał, potem Palikot oskarżył gdańskich działaczy PO, jakoby ich kampanie wyborcze miały być opłacane przez prezesa Amber Gold, na co niestety pan Janusz nie ma żadnego dowodu, a postraszony powództwem o pomówienie  natychmiast z tej tezy się wycofał.
Szkoda mi Palikota, wydawał się jednym z bardziej rozsądnych polityków, niestety okazuje się, że za cenę pozostania w polityce ima się niezbyt czystych zagrań, podobnie jak i inni politycy uważa, że wszystkie chwyty  są dozwolone. Tylko gdzie tu ma miejsce na dobro Polski, na który tak chętnie owi polityce się powołują???
Wszystko to czysta demagogia, wielkie słowa, marne moralnie czyny – wiadomo, polityka jest brudna, u nas w Polsce ostatnio nawet bardzo brudna.
A tak bardzo wszyscy politycy zabiegają, żeby ich jako aniołków spostrzegać……
Nic bardziej mylnego, każdy dba tylko o własne wpływy, co przekłada się na własną i to nie małą kasę. Taka jest prawda.

Dzisiaj zaczynamy nowy tydzień pracy. Mam nadzieję, że spokojniejszy, bo przynajmniej teraz nic nie będzie można zrzucić na niesprzyjającą pogodę.
Życzę zatem miłego tygodnia pracy i uśmiechu, bo tylko to w życiu pomóc może, nawet na wszelkie ewentualne bóle.

coś podobno pysznego

Wczoraj kuchnia serwowała  klopsiki w sosie ogórkowo marchewkowym

1/2 kg  wołowego mięsa mielonego , cebula, jajko ew. troszkę bułki tartej, sól pieprz –  mięso z powyższymi składnikami dobrze  wyrobić , uformować niewielkie klopsiki i usmażyć na oliwie, odłożyć na bok.
Na tej samej patelni usmażyć pokrojone w kosteczkę 2 marchewki i duży ogórek szklarniowy. Gdy jarzynki już się zarumienią włożyć do nich klopsiki i wszystko  zalać bulionem, tak, by jarzynki były  wywarem przykryte i dusić, aż marchewka będzie miękka. Śmietanę wymieszać z niewielką ilością mąki, dobrze rozmieszać z wywarem z patelni, tak by nie powstały kluski, i wlać na patelnie i jeszcze chwilę poddusić.  ( kto się odchudza może śmietanę zastąpić jogurtem)
Surowe, duszone ogórki nadają potrawie specyficzny smak. Potrawę można podawać z kaszą, ja serwowałam ją z kluseczkami gnucci ( kluski ziemniaczane formowane w niewielkie porcje) Do tego podałam surówkę z białej kapusty –  Colesław.
V.I.P. owi podobno  danie smakowało, zresztą, czy mógł powiedzieć inaczej??? Najważniejsze, że udało mi się, że ta potrawa nie była słona.
Moja uwaga: mięsa  raczej nie solić, bo bulion już sam od siebie jest słony. Ja  za to do mięsa dodałam kostkę czosnkową Knorra.
Lubię ten czosnek dodawać do każdej prawie potrawy ( oczywiście nie słodkiej), bo nadaje jej bardzo ciekawy smak.

Bardzo się staram, żeby za każdym razem podawać inne danie, ale czasami zdarzało mi się przesolić, bez bicia się przyznaję.
Na sumieniu mam już zupę cebulową i zeszłotygodniowe schaboszczaki. Wczoraj stanowczo było lepiej.

Smutna wiadomość doszła do nas  wczoraj wieczorem : Zmarł wielki astronauta Neil Armstrong, człowiek, który 20 lipca 1969 roku pierwszy postawił swoją stopę na księżycu. Od tego wydarzenia minęły już lata, teraz amerykanie pragną rozpracować Marsa, ale wielki hołd należy oddać temu pierwszemu śmiałkowi, Który podbił kosmos

 

 

To ma być spokojna sobota

 

Może temperatura da trochę odsapnąć, wczorajszy dzień ( przynajmniej dla mnie) był straszny, czułam się jak ryba wyjęta z wody, nie było czym oddychać.
Wiatraczek w szaleńczym tańcu hasał całe popołudnie, aż do wieczora, do momentu, gdy nagły opad deszczu przyniósł lekkie ukojenie. Przynajmniej można było spokojnie zasnąć, ba, nawet wczoraj ” użyłam” mojej nowej kołderki, żeby nieco się okryć, gdy wiaterek buszował po pokoju ( dotychczas ostatnie noce spałam na kołdrze, nie trzeba było się wcale nakrywać, no co najwyżej samym prześcieradłem, gdy chciało się spać bez koszuli czy pidżamy

Wezmę cię do łóżka
nie płacz już głuptasie,
patrz, tu jest poduszka
i dla ciebie jasiek,
wybacz, wybacz że nago śpię..
Ogrzej się na płatkach
szmatkach i różyczkach
tam, gdzie sny są moje
będzie i muzyczka –
wybacz, wybacz że nago śpię… 

To tylko taki tekst piosenki, bez żadnego specjalnego podtekstu. Nawet swojego dużego misia koala wywalam na noc z łóżka, bo….okropnie grzeje i przeszkadza spać. JEST ZA BARDZO PUCHATY!!!
Dzisiaj obudziłam się, a za oknem pochmurnie, fajnie, patrze na temperaturę za oknem, tylko 20 stopni, fajnie jest, myślę sobie, ale do czasu, gdy w TVN usłyszałam, że dzisiaj  w Krakowie także ma być 30 stopni –  matko i córka, ta kanikuła kiedyś się skończy? Wczoraj wieczorem miałam wrażenie, że mózg mi się zagotował
No to jak dzisiaj będzie? Chyba fajnie, bo znów V.I.P – a na  obiadku gościć będę. Nie, dzisiaj nie będzie schaboszczaka, a co kuchnia dzisiaj serwuje?
To na razie tajemnica, bo V.I.P. blog mój czyta i nie było by żadnej niespodzianki.
Muszę tylko uważać dzisiaj z ta solą, rzeczywiście ostatnio mam tendencję do przesalania. No to dzisiaj będzie bez soli, za to cały pojemnik z solą zajmie poczytne miejsce na stole, niech każdy sobie soli do woli ( ale fajny rym), by potem nie musiał mnie krytykować !!!!

Oglądałam wczoraj doskonały  film „Coma”, który widziałam już co prawda parę razy, ale są czasami filmy, do których po prostu  chce się powrócić.
Akcja dzieje się w Bostońskim Szpitalu – młoda pani doktor wpada na trop nielegalnej procedury pobierania narządów ludzkich  do płatnej transplantacji.
W ten proceder zamieszany jest dyrektor Szpitala i część personelu, którzy poprzez podawanie podczas narkozy specjalnej substancji, powodują, że dana osoba już z narkozy się nie wybudza, po pewnym krótkim okresie  przebywania na OIO-mie taka osoba  zostaje skierowana do pewnego instytutu, gdzie później pobierają zamówione organy do przeszczepu. Film cały czas trzyma w wielkim napięciu i oczywiście kończy się happy – endem, chociaż  do końca wydaje się, że cała sprawa już jest z góry skazana na niepowodzenie głównej bohaterki. Jeżeli ktoś miałby dostęp do tego filmu, gorąco polecam!!!!

Dawno nie miałam żadnej politycznej wstawki ( może dlatego, że nic się specjalnie nie działo, a może przez te temperatury zamroziła  mi się  polityczna wena).
No to tylko napomknę, że wczoraj sąd przedłużył areszt szefowi kiboli na następne 3 miesiące. Oczywiście, ze według  Gazety Codziennej jest to zagranie czysto polityczne, aby temu wielkiemu i wybitnemu przywódcy patriotycznej młodzieży walczącej (!!) uniemożliwić udział w wielkim politycznym wiecu, czyli w pospolitej pisowskiej rozróbie, którą szykują na 29 września.
Niesłusznie, powinni go zwolnic i dać mu oręż do walki, może pochodnię, może kije bejsbolowe, niech wreszcie zaprowadzi porządek w naszej III RP i pozwoli przekształcić ją na IV Rzeszę Polski. Dlaczego w Polsce ma istnieć spokój, dlaczego Polska ma dłużej cieszyć się uznaniem krajów Unii? Niech będzie potężna rozpierducha, która doprowadzi do tronu Zbawcę Polski i niech zapanuje wszechobecny dobrobyt!!!! Europa musi w końcu zrozumieć, że tylko taki przywódca jak Kaczyński ma prawo do rządzenia i ustawiania nowych porządków i w kraju i za granicą i na całym świecie. Jest to bowiem jednostka wybitna i namaszczona!!!!
 TYLKO STARUCH POMOŻE W WYZWOLENIU POLSKI SPOD JARZMA NAJEŹDŹCÓW.

A potem ludzie się dziwią, że istnieją takie jednostki jak Breivik, który  wczoraj podczas ogłaszania wyroku zamiast skruchy, wygłosił słowa przeprosin skierowane do nacjonalistycznych bojowników : „przepraszam, że nie zabiłem więcej osób”
Czy czasami nie odnosicie wrażenia, że te słowa w pewnym sensie przenoszone są na nasz polski grunt?
Pozostawmy to pytanie w zawieszeniu, Breivik dostał najwyższą możliwą karę, jaką zasądzać mogą w Norwegii, czyli 21 lat. Jest szansa, że ta kara zostanie przedłużona wielokrotnie, skoro ten więzień ma wspaniałe warunki bytowe w więzieniu, ma dostęp  na przykład do laptopa, na którym będzie pisał swoje wspomnienia z akcji sprzed roku jest szansa, że będzie rozwijał swoje mordercze plany , zgodnie z fix – ideą znaną i uprawianą  nam w Polsce przez niektóre sekty.
Ale w latach 1935- 1939 Hitlerowi też zawierzyło około 20 procent Niemców i co z tego wynikło???

Idę teraz w kierunku kuchni, wiadomo, trzeba trochę się wysilić, skoro zaprosiło się gościa na obiad.

EWA!!!! PAMIĘTAJ!!!  BEZ SOLI!!!!!

P.S. Tak kochanie, będą kopytka!!!

I znów boję się nocy……..

„Noc jest wielkim, czarnym kosmatym pająkiem
Który czyha na nas w kotlinie naszych snów”

A było już tak dobrze……

Wczorajszy dzień minął mi nawet bardzo miło, pomimo, że nie byłam całkowicie wyspana po poprzedniej „chodzonej” nocy.
Ochoczo poszłam do pracy, potem z Magdą  podjechałyśmy na pyszny obiadek do KFC, gdzie spotkaliśmy się z Olką i jej koleżankami, oraz z Jaśkiem.
O.K. wiem, fast food jest niezdrowy, ale raz na jakiś czas można sobie  pozwolić na chwilę jedzeniowej rozpusty. Po drodze na straganie, który nigdy tam dotąd  nie stał kupiłam sobie dwa kolorowe lniane prześcieradła. Po drodze wstąpiłam jeszcze do spożywczaka, gdzie nabyłam dwa kartony pomidorowego soku, postanowiłam  w ten sposób dostarczyć odpowiednią porcję potasu, Niestety sok pomidorowy wcale, a wcale mi nie smakował, pomimo, że był dobrej marki – Tymbark.
Od jakiegoś czasu nie przepadam za pomidorami ( za  surowymi ogórkami  zresztą też) i musiałam się naprawdę bardzo namęczyć, by ten pomidorowy karton opróżnić. Ale czego nie robi się dla zdrowotności – krzywiłam się i piłam ten sok i znów się krzywiłam i piłam…..
Na weekend zakupiłam sobie  pomidory koktajlowe, ale czy te też mają odpowiednia ilość potasu????
Dobry humor nie opuszczał mnie aż do późnego wieczoru ( chociaż w tej chwili program TV jest beznadziejny, praktycznie nie ma czego oglądać).
Ale im bardziej zbliżała się noc, tym bardziej zaczynałam odczuwać wielki niepokój. Bo każdy ból odczuwany w nocy jest stokrotnie większy i bardziej dokuczliwy, niż podobny za dnia.
Zastanawiałam się, kiedy najlepiej jest położyć się spać, czy wcześniej i potem po przebudzeniu się w środku nocy już uznać, że noc  się właśnie skończyła  (tylko okna ktoś na czarno pomalował), czy pomęczyć się siedząc na przykład  przy komputerze do tej 3- 4 rano,  by potem zapaść w nieprzytomny, acz krótkotrwały sen. Bo to nocą właśnie na ogół  przychodzi pora na ból, obojętnie czy barku, czy jak owej nocy skurczonych mięśni nóg, ból, który jest straszny i nijak go się pozbyć nie można. A tak się cieszyłam, że bark mi już nie dokucza….. a tak się cieszyłam, że już skurcze nóg moich się inie imają, tak się cieszyłam……..
I tak mi już pewnie pozostanie aż do śmierci. Takie przewlekłe choroby są niestety dokuczliwe i chciałaby dusza jeszcze do raju, ale ból ją ogranicza.
Na pocieszenie mogę ewentualnie zaśpiewać sobie jeszcze : „umarł Maciek umarł już leży na desce, gdyby mu zagrali, podskoczyłby jeszcze, bo w Macieju taka dusza, że jak grają to się rusza, oj dana, oj dana. Ale lepiej, żeby w nocy nikt mi nie grał, zdecydowanie wolę spać, niż skakać.!

No, ale na szczęście noc  przeszła całkiem spokojnie. Co prawda raz się przebudziłam, ale nie z powodu jakiegoś tam bólu, tylko coś za oknem trzasnęło, ale za chwilkę spałam już nadal smacznie i chyba miałam całkiem spokojne sny 🙂
Widać poziom potasu i magnezu został odpowiednio uzupełniony 🙂

Tak więc wyspana i radosna dzisiaj sobie wstałam i do pracy z uśmiechem się zaraz udaję –  dzisiaj już piątek, niesamowite, znów się weekend zaczyna !!!
Co prawda za oknem znów tropiki mają być, ale pomału się już przyzwyczajamy chyba, a gdy się już całkiem przyzwyczaimy do tych upałów …. nadejdzie zima 🙂

Ciekawego piątku:

Kroczek za kroczkiem…

 

 

Nad rzeka opodal krzaczka
Mieszkała kaczka – dziwaczka
Lecz zamiast trzymać się rzeczki
Robiła piesze wycieczki


Tak sobie właśnie deklamowałam wczoraj podczas moich pieszo – autobusowych przechadzek do i z pracy. Wiwat, nareszcie ko
korporacja  taksówkowa nieco sobie odpuści i na mnie nie zarobi. Wmówiłam sobie wczoraj, że nie mogę z siebie robić jeszcze większej ofiary, niż nią jestem i… udało się.
Co prawda kroczek za kroczkiem, leniwie, ale na dwóch nóżkach, a nie jak dotychczas na czterech kółkach i to w dodatku obcych kółkach,
Znak to, że kuracja w Mszanie się powiodła i pomogła, znów zaczynam chodzić na 2 nogach, oby jak najdłużej mi i kolana i kręgosłup nie dokuczał.
Fakt, że wczorajszy dzień był  z powodu upału ciężki do chodzenia, ale jakoś dałam sobie radę.
Za to po przyjściu do domu czekała mnie całkiem niemiła niespodzianka : Julka zamknęła mieszkanie na dolny zamek, który jest niestety zepsuty i przez to nieużywany. Nie mogłam dostać się do mieszkania, mimo, że i ja i dwóch sąsiadów mi pomagało go otworzyć, musiałam przeszło godzinę siedzieć na klatce schodowej, wściekła, spocona, spragniona i głodna i czekać, aż wróci Tomek, któremu jakoś udało się w końcu  ten zamek odblokować.
Koszmar gdyby Julka podwinęła mi się gdzieś pod rękę chyba bym ja z wściekłości zamordowała. Potem już mi nieco złość przeszła, zwłaszcza gdy w końcu
mogłam napić się zimnej Muszynianki i usiąść bok zbawczego wiatraczka.

A potem była noc – koszmar koszmarów, lepiej nawet nie wspominać, dokładnie z zegarkiem w ręku co godzinę budził mnie skurcz na przemian lewej i prawej nogi. Skurcz? Mega skurcz – dokładnie wyłam z bólu, nie mogłam spać, nie mogłam leżeć, ba, nawet nie mogłam siedzieć, musiałam spacerować po pokoju do momentu, aż nieco skurcz opuści  i tak do następnego razu, do następnej godziny. O piątej rano nie dzierżyłam, już nie próbowałam nawet położyć się spać.
Zresztą nadal obie nogi mam obolałe, naprężone tak, że skurcz może powrócić w każdej sekundzie i chociaż nocne „spacery” po pokoju pomogły na spacer do pracy dzisiaj się nie nadaje, jednak korporacja taxi tak do końca nie straci.

 

I jeszcze słowo o tym, jak niektórzy lekarze traktują starsze osoby ( już niepotrzebne??)
Wczoraj do naszego chirurga zgłosiła się starsza pani, która  w lipcu uległa nieprzyjemnemu upadkowi, na wskutek czego doznała zwichnięcia barku.
Zgłosiła się na tzw SOR ( oddział doraźnej pomocy) gdzie wykonano jej zdjęcie barku i stwierdzili zwichnięcie, położyli ją na leżance, jeden z lekarzy pociągnął ją za to rękę, coś chrupnęło i stwierdzili, że ręka jest nastawiona, chociaż następne wykonane zdjęcia pokazywały wyraźnie, że staw nadal jest nienastawiony, a główka kości ramiennej wcale nie jest osadzona w panewce stawu. Takie zwichnięcie musi chyba bardzo boleć, więc pani przyszła do naszego chirurga, który wykonał jej USG tego stawu, ja wykonałam jej zdjęcie barku w dwóch projekcjach i……. no i co dalej?
Ano nic, bo teraz pacjentka powinna wrócić do szpitala, gdzie operacyjnie powinni jej tą rękę nastawić i unieruchomić na pewien czas, tylko czy to się służbie zdrowia opłaca? Cóż taka babcia nie jest już produkcyjna, pożytku z niej nie ma, niech wiec sobie cierpi nadal.
Oczywiście, że ostatnie zdanie piszę z sarkazmem, bo w głowie się nie mieści, że wszyscy uważają, że chorych powinno leczyć tylko do pewnego wieku, a potem to niech sobie już taka babcia czy dziadek  cierpi, albo i umiera.
Takie niesprawiedliwe już jest to życie.
Tylko ci młodzi zapominają, że też przyjdzie pora,że i oni starymi osobami będą, też będą potrzebowali czyjejś pomocy i współczucia.
A ten czas tak szybko leci, ze zanim się obrócą problemy starości będą i ich problemami, niestety!

Życie jest jednak okrutne!!!!!

 

 

 

 

Antoś

 

Antoś jest bardzo miłym dzieckiem, niestety jest chory na autyzm. Wielokrotnie miałam z nim do czynienia, albowiem jest on w naszej rodzinie
i przy wszystkich możliwych rodzinnych uroczystościach, w których uczestniczy z rodzicami oraz swoim zdrowym na szczęście rodzeństwem : Stasiem, Marysią i Zosią zawsze się spotykamy. Antoś właściwie uczestniczy tylko ciałem, jego dusza i jego serce zamknięte są w szklanym pudełku, z którego rzadko kiedy wychodzi. Najlepszy kontakt prócz oczywiscie rodziców ma z nim Staś, który jest już dorosłym młodzieńcem, a jednak potrafi do tej biednej, zagubionej dziecięcej duszy jakoś dotrzeć.
A dlaczego dzisiaj piszę o Antosiu??
Dzisiaj na mojej stronie Facebooka znalazłam prośbę jego mamy, Agnieszki, o zaaprobowanie i kliknięcie na link Fundacji Silentio, która pomaga Antosiowi zebrać odpowiednie pieniądze na jego  leczenie i rehabilitację.
I tutaj ja mam ogromną prośbę do wszystkich dobrej woli moich czytelników: proszę wejdźcie dzisiaj na mój  Facebook, odnajdźcie proszę ten plakat i dajcie swój głos pomocy dla Antosia Z góry bardzo  serdecznie dziękuję.
Wystarczy wejść na stronę http://www.Facebook.com  i wejść na moje konto Ewa Wyrobek
Każdy oddany głos na tą stronę  jest bardzo cenny i pomoże w dalszym kształceniu osobowości naszego Antosia.
Jak to dobrze, że istnieją takie pomocne Fundacje, bo leczenie chorych, dzieci, czy dorosłych, na ogół przekracza finansowe możliwości rodziny i w wydatny sposób  ogranicza pomoc takim pokrzywdzonym przez los ludziom.

Dzisiaj następny dzień kanikuły, podobno w moim rejonie temperatura ma przekroczyć 35 stopni w cieniu.  Wczoraj rozmawiałam z Basią, która jest na wczasach na Krecie i co ciekawe Basia stwierdziła, że u nas w Polsce jest w tej chwili cieplej niż w Grecji, która jest przecież symbolem południowej aury.
Cóż, szkoda tylko, że nie mamy tutaj tych wspaniałych basenów z morską wodą , ciepłych plaż, palm i okazałych i kolorowych long – drinków.
Przed nami praca, praca, praca….. no chyba, że akurat ktoś pławi się w ciepłym wyjątkowo w tym roku Bałtyku. Ale szczęściarz!!!!

Ale pomimo, że idę do pracy i tak życzę wszystkim spokojnego dnia, trzeba wszak jednak będzie uważać na zapowiadane dzisiaj gwałtowne burze, wichury
i tornada.

Aha! jeszcze jedna  wiadomość : owa  63 letnia pani, która miała przepłynąć wpław ocean  z Haiti do USA niestety musiała zrezygnować z dalszej swojej pływackiej drogi, chociaż przepłynęła ponad połowę swojej zaplanowanej trasy. Niestety doznała wielu poparzeń przez meduzy, ból i zmęczenie było tak wielkie, że postanowiła przerwać ta karkołomną przygodę Całe szczęście, że  to nie rekin zmusił ją do takiej decyzji.
Ale i tak jest bardzo, bardzo dzielną kobietą.