niech żyje bal……

 

Ten dzisiejszy, sylwestrowy. Kto się będzie bawił, to będzie, ja tak jak jedna z tych pań na obrazku najwyżej co główką sobie pokręcę.
Ale nic to, wcale mnie to nie martwi. Chyba więcej  martwił by mnie fakt, gdybym musiała właśnie szykować się na taki bal. A wcale (na szczęście) nie muszę.
Zasiądę wygodnie sobie przed telewizorem i  przed moim komputerem, na wygodnym foteliku, wypiję toast o północy lampką ajerkoniaku (już pisałam, to taki mój prywatny sposób  witania nowego roku), oczywiście ściskając w reku kilku 100 złotowych banknotów.
Pamiętajcie o tym, koniecznie, o północy trzeba w reku pieiążki ścickać, by potem nie zabrakło ich przez cały rok.
A potem grzecznie, już po północy, położę się do łóżeczka, błogo zasypiająć i obudzę się już….o rok starsza. Trudno, taka kolej rzeczy.
A jutro rano będę już cała HAPPY  w ten  NEW YEAR.

Ale muszę powiedzieć, że wczorajszy dzień był dla mnie szczególnie miły.
Właściwie to mogę powiedzieć, że wczoraj obchodziłam raz jeszcze w tym roku swoje imieniny.
Nagle do mnie przyszło aż sześć osób i dwa psy.
Wszyscy zapowiedzieli sie w ostatniej chwili, ale jednak co znaczy przeczucie, na wszelki wypadek miałam przygotowane ciasto.
Najpierw przyszli Diana, Pola, Zojka, Ksawer z moja ulubioną sunią Pepą, a chwilę potem przyszła Daria i Maciek z kochana czworonożną Sisi.
Przyznam, ze trochę obawiałam sie spotkania tych dwóch suczek, bo wiadomo, że sunie na ogół niezbyt się lubią, ale na szczęście co prawda na początku obie były nieco spięte, potem nawet zaczęły być w dosyć zabawowym nastroju, zwłaszcza Sisi, która zawsze jest do zabawy skora. Pepa jeszcze chwilę chodziła na sztywnych łapach, ostrożnie badając, co Sisi ma na myśli, zapraszając do zabawy, ale od czasu do czasu też wdrażała się w zabawę, chociaż z pewną dozą ostrożności. Na całe szczęście do żadnych scysji nie dochodziło, ale Pepa na wszelki wypadek pilnowała swoich, w tym i mnie, aby za bardzo Sisi do nich się nie przytulała.
Był taki moment, gdy siedziałam w kuchni na kanapie i paliłam papierosa Sisi podeszła do mnie, ale zaraz wzdłuż moich kolan ustawiła sie Pepa z pozycją gotową do skoku i z miną mówiąca: uważaj Sisi, Ciotka Ewa jest też moja.
Było w sumie bardzo, bardzo sympatycznie, oczywiście imieninowe prezenty też były.
Nie wiem, czy pamiętacie, jak pisałam 23 grudnia, że na ogól to o czym pomyślę w tym dniu, potem sie spełnia? Własnie pomyślałam wtedy o nowej klawiaturze do komputera i….taką właśnie wczoraj  dostałam od Maćka rodziny. Fajna, podświetlana w 3 kolorkach: w niebieskim, czerwonym i zielonym.
Ale to nie był koniec prezentów. Dostałam jeszcze domowe wino, sok i konfiturę robione przez Babcię Jadzię, czyli przez teściową Maćka, a od rodzinki z ul Smoleńsk dostałam fajne 6 kubków do kawy. Tak po prawdzie, też kiedyś pomyślałam sobie, że powinnam dokupić kilka kubków, bo gdyby przyszło nieco więcej osób, a tu masz, pomyślałam i mam.
Jestem dzieckiem szczęścia, powinnam tylko życzenia wymyślać i……
Ciekawa jestem, czy jeszcze jedno mopje, w sumie największe i najmniej prawdopodobne do spełnienia zyczenie będzie zrealizowane, to znaczy, że dojdzie do zmiany rządu i do delegalizacji Pisu. Ale to chyba całkiem już jest niemozliwe……. chociaz kto wie, skoro taką ” wróżką – czarodziejką” jestem 🙂
Goście sobie chwilkę posiedzieli i poszli, a ja powróciłam do mojej gry. Tylko, że niestety niepotrzebnie dałam się podporzadkować szefowej grupy, do której nieopatrznie się wpisałam i to ona zaczęła mi dyktować, co mam zbierać, a czego nie, więc w sumie się zniechęciłam, bo w sumie to nie ja decydowałam o swoim koncie  i stwierdziłam, że niech oni sobie grają, ale beze mnie i……… grę wywaliłam. To znaczy na Face ooku w aplikacjach usunęłam Wiejskie życie i…mam święty spokój. Już na tej stronoie nie jestem widoczna, i nie muszę teraz ani  siac,  ani zbierać, robić serów, bukietów  i innych zadań. Czy mi szkoda? Może troszkę za duzo czasu tej grze poświeciłam, ale zawsze kiedyś przychodzi moment, gdy trzeba powiedzieć  STOP.
Za to z przyjemnością poukładałam sobie wwczoraj kilka pasjansów i oglądnęłam ulubioną Rodzinę Zastępczą, która świetnie oczywiście mnie uśpiła.
Co prawda wczoraj po 21 jeszc ze ktoś dwukrotnie  naciskał mój domofon, ale gdy podeszłam do niego, nikt się nie odezwał. Pomyślałam, że na pewno była to pomyłka, no bo kto o tej porze chciałby  mnie i to bez uprzedzenia odwiedzić???? Śmieciarze, którzy nagminnnie do mnie dzwonią,  urzędują tylko rano i to w dodatku nie w sobotę.

A dzisiaj wstał znów piękny i słoneczny poranek, dobra nadzieja na dzień dzisiejszy, chociaż pamiętam Sylwestrowe dni spowite śniegiem i skute lodem. Widać wyraźnie ocieplenie  naszego klimatu.

Czego Wam wszystkim życzyć Kochani Moi Czytelnicy?Życzę wspaniałego ostatniego dnia roku, pełnego dobrej zabawy i fantastycznego humoru, tak, byście tanecznym krokiem w ten Nowy Rok weszli i obyu Wam sie w nim dobrze działo.
Resztę życzęń umieszćzę już jutro, w moim noworocznym Blogu.
Bawcie sie dzisiaj dobrze i weselcie, bo Stary poczciwy 2017 Rok wszak żegnamy 

jak mimowolnie zostałam złodziejką

 

 

Byłam wczoraj z Olcią na zakupach  we Faktura Shop. Olbrzymia aglomeracja przeróżnych sklepów, począwszy od sprzętu domowego po ubrania, buty, ozdoby i nawet jedzenie..
Najpierw oglądałyśmy towary w AGD, urozmaicenie olbrzymie, można zawrotu głowy dostać.
Koniecznie chciałam jakiś prezent noworoczny sobie sprawić, chociażby malutki, więc moje oczy spoczęły na chusteczkach  przeznaczonych specjalnie do czyszczenia monitorów. Akurat była na  nie promocja, więc za pudełko, zawierające 200 sztuk tych „szmatek” zapłaciłam 12 zł. Niewiele , za jedną sztukę wypadało tylko 12 groszy, No więc sobie te chusteczki kupiłam, zapłaciłam za nie w kasie, dostałam paragon z „buźką” i skierowałyśmy się z Olcią do wyjścia.z zakupy 
A tu niespodzianka, bramka przy drzwiach wejściowych zaczęła dzwonić, znaczyło to, złodziej wynosi niezapłacony towar. Tym „złodziejem” byłam ja, bo panie nie zdjęły blokady z tego pudełko. Oczywiście pan z ochrony zaraz się tym faktem  zainteresował  i kazał mi pokazać paragon. Ba, tylko gdzie ja ten paragon w pośpiechu upchnęłam? Chyba do torebki, ale tam tyle różnych schowków posiadam. Szukałam najpierw w portfelu, ale tam były tylko stare paragony z innych sklepów, tego potrzebnego oczywiście  nie było. W kieszeniach kurtki też go nie znalazłam. Oczywiście okropnie się zdenerwowałam, zaczęłam wszystko z torebki wyjmować, a wiadomo, że w babskiej torebce jest absolutnie wszystko, prócz tego, czego akurat się szuka.    Robiła się coraz bardziej nerwowa atmosfera, a pan coraz bardziej na mnie podejrzliwie  patrzył. No tak, przyszła babcia do sklepu i na chusteczki za 12 zł się połakomiła. Żeby to jeszcze była jakaś komórka, czy inny mały, łatwy do ukrycia sprzęt np power bank to rozumiem, ale chusteczki??????
Na szczęście Olcia ma głowę na karku i od razu poleciała do stoiska, w którym płaciłam za te chusteczki, pani podeszła i potwierdziła, że owszem, zapłaciłam za to nieszczęsne pudełko. No i gdy się sprawa wyjaśniła, dla ironi oczywiście, znalazłam ten nieszczęsny kwitek, który wepchnęłam do bocznej kieszonki torebki i tam się gdzieś sprytnie zakamuflował.
UFFF, ale ulga. Pan oczywiscie mnie przeprosił, ale powiedział, że musiał zainterweniować, taka jest przecież jego powinność.
Zrozumiałam to, bo trzeba przyznać, że pan zachowywał się całkiem kulturalnie wobec mnie, nie szarpał, nie wołał policji, tylko cierpliwie czekał.
Ale problem tkwi w tym, że właściwie to była wina sklepu, bo to oni tę blokadę powinni zdjąć, albo przynajmniej poinformować, że takowa na pudełku jest umieszczona, a nie narażać starszej, nobliwej babci na niepotrzebne stresy.
Oczywiście musiałam odreagować swoją „złodziejską przygodę” i od razu, po wyjściu ze sklepu, musiałam dla spokojności papieroska sobie wypalić.
Taki wstyd, taki wstyd……chociaz akurat żadnej mojej winy w tym nie było.
W tym kompleksie sklepów była moja ulubiona ALMA, w której często internetowo robiłam zakupy, więc tam musiałam też wstąpić, zresztą i tak i tak zakupy na te świąteczne dni dokonać musiałam.
Kiedyś ALMA, wcześniej zwana KRAKCHEMIĄ była potężną, rozwijająca się  firmą, miała w Krakowie i w okolicach kilka placówek. Sklep zawsze zaopatrzony był w towary doskonałej jakości, moze był nieco droższy, ale sporo naprawdę luksusowych produktów tam można było kupić. Prowadzili też zakupy internetowe, byli w tym niezwykle sumienni, gdy jakiegoś towaru nie bylo odrazu o tym telefonicznie zawiadamiali i proponowali zamiany, niestety Tesco teraz już tak nie działa, po prostu nie przywiozą czegoś, albo zamienia według swojego widzimisię, co prawda z mozliwością odmowy,ale nie dają wyboru,  na co można zmienić brakuący towar.
Niestety ALMA zbankrutowała, najpierw usunęli sprzedaż internetową, potem usunęli wiele  innych, realnych już placówe. Tak naprawdę sądziłam, że ALMA już w ogóle nie istnieje na rynku, ale okazało się, że pozostały 2 placówki w tym jedna właśnie tam, gdzie wczoraj byłam.
Z wielką przyjemnością pochodziłam po tym markecie i napawałam się ich wygladem, ich zapachem i….wspomnieniami.A potem pojechałam już z Olcią do domu.
Tak więc miło i z przygodami  spędziłam wczorajsze popołudnie, a ja już myślałam, że nic ciekawego w tym starym roku mnie nie czeka. A tu taka „dreszczykowa” niespodzianka mnie spotkała…..

Dzisiaj wstał piękny  słoneczny dzień, przedostatni już w tymn poczciwym 2017 roku.A jutro ogarnie nas już sylwestrowe szaleństwo, pojutrze będziemy odpoczywać i leczyć kaca  (i nóżki), a jeszcze dzień później zaczniemy od nowa nasze życie, juz w nowym, 2018 roku.

No to życzę samych przyjemnych chwil na dzisiejszą sobotę, niech wszedzie słoneczko dzisiaj nam świeci     

a w Krakowie pada śnieg

 

Czyli jednym słowem zima powróciła. Niestety!!Patrzyłam wczoraj późnym wieczorem w okno i oczom nie uwierzyłam : mimo, że w mojej Iphonowej pogodynce informowali, że w Krakowie pada deszcz, za oknem grube płatki śniegu spadały. Aż wstałam specjalnie z łóżka (bo juz przyjęłam wcześniej pozycję horyzontalną) by na własne oczy się przekonać, że to prawda.
Jakoś tak odrazu przypomniały mi się dawne dobre czasy, gdy śnieg człowieka cieszył.
Brało się wtedy saneczki do ręki i hajta nad Wisłę, tam z wałów świetnie sie zjeżdżało, wprost pod zamarzniętą i skutą lodem rzekę, Może niezbyt to było bezpieczne, ale kto z dzieci na bezpieczeństwo uwagę zwracał?
Można jeszcze było jechać na Wolę Justowską, tam górek poszukać, czy na Błonia, gdzie były już tylko niezbyt wielkie pagórki, ale zjeżdzać sie dało.
Pamiętam taką zimę stulecia, chodziłam wtedy do szkoły podstawowej jeszcze. Zima była okrutna, temperatury minusowe, więc z tego powodu odwołane były zajęcia w szkołach, ale dzieciakom wcale mróz nie przeszkadzał, wszyscy szaleliśmy na saneczkach, bo wtedy jazda na nartach jeszcze nie była w modzie. Teraz co innego, już nawet narty nie ciesza tak jak na przykład deska, na której młodzież wspaniale śmiga.
Jakie czasy, takie obyczaje.
Właściwie trudno powiedzieć, że jest to ta prawdziwa zima, bo śnieg pada i odrazu topnieje, jakieś marne resztki jej pozostaja na trawie i na drzewach.
Na szczęście chodniki są wolne od śniegu, ale mokre, gdy mróz lekko chwyci, moze być ślisko.
A pamietacie szlajki? Własnie na chodnikach takie szlajki dzieciaki wyslizgiwały, jeżdża po nich, jak po prawdziwym lodowisku.
A potem szła jakaś babcia, dziadek, czy ktokolwiek i nie zauważył przysypanej lekko śniegiem takiej szlajki i……bum, często wtedy łamało się na tych ślizgaweczkach nogi, czy ręce.
Zawsze bałam się takich szlajek (lodowiska zrewsztą też), widać już wtedy miałam kłopotry z utrzymaniem równowagi.
Raz koleżanki namówiły mnie na na taką „przejażdżkę” i….wylądowałam u chirurga ze złamaną reką.
Moze dlatego do tej pory mam uraz na śliskie chodniki??

Wczoraj miałam kłopoty z umieszczeniem swojego blogu w sieci. Napisałam zażalenie i dostałam grzeczną odpowiedź z Agory, że borykają się z jakąś poważną awarią, która własnie usuwają i wtedy na pewno mój blog będzie działał.
Tylko….to nie pierwszy raz, gdy ta strona źle działa.
Ciekawe, jak będzie dzisiaj?

A dzisiaj trzeba juz zrobić świąteczno – noworoczne zakupy, aby nie pozostawiać wszystko na tak zwaną ostatnią chwilę.
Jak to dobrze, że Oliwia dzisiaj do mnie przyjeżdża, napewno Kochanej Cioci pomoże dźwigać
No, bez przesady, aż tyle nie będe kupowala, ale zawsze dobrze jest cały towar wsadzić do auta i podwieźć pod dom, a gdy jeszcze jest ktoś, kto wniesie siatki do domu…….
Życze przyjemnego piątku, już ostatniego w tym roku, za dwa dni się bawimy

przedsylwestrowo

 

 

Przeczytałam wczoraj komentarz Ulki zamieszczony pod moim wpisem i…się zadziwiłam. W pierwszym momencie pomyślałam, że Ulka pomyliła daty, ale w końcu zrozumiałam, że nie, że to nowy już 20018 rok bieży.
Mój Boże, znów jeden rok więcej, szybko te lata lecą, stanowczo za szybko.
Też Ulu dziekuję Ci za wszystkie wspaniałe nasze środy 2017 roku i mam nadzieję, że tę środowa tradycję utrzymamy jeszcze przez długi, długi czas.

A do Sylwestra pozostało jeszcze tylko 3 dni. Właściwie jest to dla mnie zupełnie obojętny komunikat, bo i tak nigdzie na bal sylwestrowy  się nie wybieram, ba, nawet z wizytą się nigdzie nie wybieram. To będzie dla mnie zupełnie zwyczajny wieczór, spędzony przy telewizorze (tylko ciekawe, jaki program nam zafundują) i przy moim komputerze. Posiedzę, pooglądam, posłucham sobie (może) jakichś występów rozrywkowycvh, oczywiście pofarmię sobie nieco i…pójdę spać.
Ajerkoniak już na ten wieczór (dzieki prezentowi od Magdy) jest przygotowany, więc moja prywatna sylwestrowa tradycja witania nowego roku ajerkoniakiem będzie kultywowana.
Ale przynajmniej rano, pierwszego stycznia nie obudzi mnie ani ból głowy (oczywiście pod warunkiem, że nie wypiję za dużo tego ajerkoniaku), ani nadwyrężone tańcami stopy nie będą mi dokuczały, Czyli można powiedzieć , czeka mnie luksusowy poranek, tylko…..niesety z jednym przybyłym na karku rokiem. Trudno, nie tylko ja w końcu się zestarzeję w tę noc 🙂 🙂 🙂
Zresztą coraz mniej osób na takie bale chodzi. Bo tak po prawdzie, są same z tym kłopoty, głównie pieniężne.
Trzeba zapłacić za imprezę i to całkiem nie mało trzeba na taką jedną szaloną noc wydać pieniążkków, nie licząc oczywiście zakupu szałowej kreacji, nowych (koniecznie wygodnych) butów, trzeba iść do fryzjera, kosmetyczki, manicurzystki i takie tam. Jak widzicie, sporo z tym zachodu
Dawniej to bale bywały, oj bywały.Niedaleko od mojego domy był bardzo modny Hotel Cracovia, w którym zawsze odbywał sie najbardziej eksluzywny bal w Krakowie.
Kogo tam nie było…a jakie kreacje,……
Pod hotel zajeżdżały eleganckie limuzyny, z których wysiadały pięknie ubrane we futra panie (wyobrażam sobie, jakie wspaniałe suknie kryły się pod tym wierzchnim okryciem) i panowie w smokingach, lub we frakach, koniecznie w lakierkach i z muszkami pod szyją (kraway były wtedy na balu fo pa).Więc szeleściły te suknie, a oszałamiające zapachy perum roznosiły się po okolicy.
Nieraz, gdy tamtędy przechodziłam, widziałam ten niesamoity ruch, podniecenie i zabawową atmosferę rozjaśniajacą lica balowiczów. Wcale im nie zazdrościłam, co to, to nie, całą noc spędzić w głosnym od rozmów i od muzyki lokalu? – nigdy tego nie lubiałam.
Kelnerzy uwijali się jak w ukropie, na stól wjeżdżały wykwinte i wyrafinowane potrawy i napoje. W kilku salach grała muzyka i biedni balowicze musieli męczyć się podskakując w jej rytm, a o północy wychodzili przed hotel i wtedy niebo rozjaśniały kolorowe fajerwerki, które widoczne były nawet z naszych okien, jako, że do hotelu Cracovia było całkiem niedaleko.
Oczywiście i inne krakowskie hotele były oblężane, ale taka impreza dostępna była nie może dla bogaczy, ale raczej dla dla……. snobów.
Zresztą z czasem modne były tak zwane domówki, inaczej zwane prywatkami, gdzie przeważnie młodzi ludzie już w bardziej luźnym stylu spędzali ostatnie godziny starego i pierwsze godziny nowego roku. I też było tam wesoło i całkiem zabawnie, oczywiście, jezeli balowicze nie przesadzali z nadmiarem alkoholu.Teraz też wiele osób, szczególnie młodzież, bawi się na prywatkach.
Wspaniałe bale sylwestrowe pozostają własnie dla snobów, nowobogackich.
A reszta starszych babć i dziadków grzecznie spędza tę sylwestrową noc podobnie jak ja, w łożeczku. I co najlepsze, też będą szczęśliwi.

No prosze, jak to szczęście może mieć różne oblicza….

O polityce dzisiaj (według zaleceń Uleczki) ani słowa, to może chociaż słówko o pogodzie?
Nie wiem, czy słonko dzisiaj w Krakowie zawita, na razie jest ponuro, a wczoraj o tej porze już nam świeciło.
Taka bura pogoda niezbyt dobrze na psychikę działa, przynajmniej na moją, ale jakoś trzeba sie zmobilizować, by ten dzień przetrwać.
A na to tylko Nimesil pomoże 🙂 
BYLE DO WIOSNY !!!!!

Miłego czwartku dla wszystkich, dla tych przygotowujących się i nie do sylwestrowych szaleństw.
No bo to najwyższa pora już o kreacjach pomyśleć, nawet tych wspaniałych sylwestrowych do łóżeczka  🙂 🙂 🙂

 

PS Blog dzisiaj późno zamieszczony nie z mojej winy, znów strona gazety psikusy stroi UPSSS

wręcz niesamowite !

     

 

Dzisiaj wręczam Ulce ostatnią różę w 2017 roku.
Piękną, zimową, pełną śnieżnych gwiazdek.
Następna róża będzie już witała Nowy 2018 rok.
Szybciutko nam ren rok minął Uleczko, zanim się obróciliśmy, już miesiąc grudzień i to w dodatku jego ostatnie dni na kalendarzowej kartce zagościły.
Myślę, że to był bardzo udany dla Ciebie rok, pełen wspaniaych Przyjaciół, z wieloma radosnymi chwilami, z pieknymi wycieczkami w przemiłym towarzystwie, a co najważniejsze, zdrowy, a to przcież takie nieodzowne w naszym życiu.
Więc życzę Ci Uleczko, aby następny rok był jeszcze lepszy, jeszcze pełniejszy w wesołe przygody, jeszcze weselszy.
I oczywiście, zebyś nie zapomniała o swojej Przjaciółce z Krakowa, która co środe dla Ciebie najpiękniejszą z możliwych róż wyszukuje.
Baw się dobrze w Sylwestra Uleczko, sama, czy wśród Przyjaciół, bo trzeba jakoś z radością Nowy Rok przywitać i oczekiwać, co nowego nam on przyniesie.

Jak to mówią? święta, święta i po świętach.
Te trzy dni (wliczając Wigilię) szybciutko mijają, a tyle jest do nich przygotowań….
Ale właściwie ten okres przygotowań, spędzony w kuchni, też należy do przyjemnych.
Szzególnie, gdy się ma koło siebie jakichś pomagierów.
Jak juz pisałam, prawie cały ogrom takich przygotowań spadł na Magdę w tym roku, ale świetnie z tym się uporała, zdała egzamin na piatikę z wielkim plusem.
Wszystko było bardzo smaczne i w sumie bardzo urozmaicone w ilości i w jakości tego  świątecznego jedzonka.
Moja pomoc w tym roku ograniczyła sie tylko do krojenia sałatki (nawet potem sama Magda ją przysmaczała) i do krojenia grzybków i ogórków do sosu tatarskiego.
I co jest najśmieszniejsze w tym wszystkim,  ten sos i ta sałatka były ledwie przeze mnie spróbowane, bo niestety musiałam oszczędzać swóje brzusio, które i tak w końcu sie zbuntowało. Tylko nie rozumiem  dlaczego, skoro nawet wigilijną  kapustę, którą tak lubię, próbowałam tylko niecałą łyżeczkę.
Niestety to są skutki podjętej kiedys mojej drastycznej operacji na żołądku, teraz wiele rzeczy jest dla mnie nie do zjedzenia.
Ale nie powinnam narzekać, przynajmniej mi jest nieco lżej żyć
Po tych moich brzusznych poświątecznych tarapatach dzisiaj raczę się tylko niezbyt świeżą, nieco podeschłą chałką z Ramą i przyznam, bardzo mi takie jedzonko dzisiaj odpowiadało.
Pewnie mój brzusio jeszcze nie wydobrzało, bo rano nawet  zwyczajowa kawa z mlekiem mi nie smakowała, wypiłam tylo niecałe pół kubka tej kawki, reszta wylądowała w zlewie.
No nie, chyba jednak troche się obrażę w końcu na mój brzuszek, bo zgodze się, że nie lubi smazonego, nie lubi sosów i sałatek, ale żeby na porannąkawkę wybrzydzał???

Wczoraj w Modlnicy była przepiękna pogoda. Gdy wyszłam na taras nawet sie zastanawiałam, czy mamy Wielkanoc czy Boże Narodzenie.
Ponieważ teraz, w święta było dosyć wiosennie, pewnie na Wielkanoc jak nic śniegiem nam sypnie, nie pierwszy zresztą raz, taką mamy jakąś zwariowaną tę aurę.

Dzisiaj w Krakowie też pełno słoneczka, a temperatura może nawet dzisiaj dojść do prawie 10 stopni pana Celsjusza.
Gdzie te niegdzisiejsze zimy? Pamiętam dawne Święta Bożego Narodzenia, pełne śiegu, bielutkie,  mroźne…
Nie, ja tam wcale nie narzekam, nie cierpię zimy i śniegu, no chyba, że przez okno na niego patrzę.
A teraz patrzę na tę różę dla Ulki, obsypaną bialymi gwiazdkami śniegu i znów do Ulki się uśmiecham 🙂

Wszystkiego dobrego na te ostatnie dni tego poczciwego starego roku Kochani.
Następny będzie lepszy, bo bez……… ciiii…….wiadomo, znów polityczne myśli mnie naszły

A MERRY CHRISTMAS wciąż trwa ……..

 

 

 

Jesteśmy po prostu szczęściarzami. Nasze Święta wciąż  jeszcze trwają.
Gdybyśmy mieszkali na przykład w Stanach, już dzisiaj musielibyśmy powrócić do pracy. A tu taka radość, możemy dzisiaj znów  odwiedzać się nawzajem, napychać swoje brzuszki samymi przysmakami no i w międzyczasie odpoczywać.
Ba, tylko ile te brzuszki napychać można?????? Jest przeciez jakaś granica . Przynajmniej ja to tak odczuwam, ale niestety przyznam szczerze, trochę sobie ostatnio  połasuchowałam. Po świętach przechodzę na dietę wodno – sałatową 🙂 
Dzisiaj  miałam iśći z  wizytą świąteczną do Maćków, byłam  zaproszona na obiadek, ale… niestety plany musiały się diametralnie zmienić, bowiem dom Magdy nawiedziła grypa żołądkowa (akurat w Święta musiała??) i chociaż mnie ona  „dorwała” w bardzo znikomym (jak narazie) stopniu, to pozostali domownicy niestety się nieźle pochorowali. Nie będę epidemii grypy dalej przenosiła, więc musiałam z wielkim żalem z dzisiejszych zamierzeń zrezygnować.
No teraz właśnie  zrozumiałam sens słów życzeń „Wesołychj i zdrowych świąt „
Coś w tym jednak jest, bo co to za święta i jaka radość, gdy człowiek z powodu jakichśtam  bólów cierpi???????
Ale takie jest życie, nie darmo mówią, że miłość i sr……czka spadają z nienacka.
Wystarczy, że jedna osoba wirusa połknie i już zaczyna działać efekt domina.
Ale wszystko kiedyś przemija, choroba więc też minie i….. no właśnie, tylko święta już się nie wrócą, chyba, że przyjdą następne, oby już zdrowe.

W Krakowie od wczoraj świeci słońce. Wczoraj co prawda nieco nieśmiało, ale dzisiaj od sameo ranka już nas cieszy swoim słonecznym blaskiem.
Co prawda cała trawa przykryta jest szronem, rano temperatura wynosiła około minus jeden, minus dwa stopnie. ale mam nadzieję, że później się troszkę ociepli.
No to cieszmy się tym wciąż świątecznym czasem i nie myślmy o tym, że jutro będzie już normalny dzień i trzeba do pracy powrócić.
To dopiero jutro, a dzisiaj…….WESOŁYCH ŚWIĄT 

Minęła Wigilia

 

 

Było bardzo kameralnie, rodzinnie i miło. Naprawdę, nie kłamię.
Magda bardzo napracowała się przy przygotowaniach do wigilijej wieczerzy, ale wszystko, co ugotowała i upiekła było po prostu przepyszne.
Był więc barszczyk czerwony z uszkami i trzy rodzaje ryby, ale królował oczywiście karp, była kapusta z grzybami, pierogi i mój ulubiony kompot z suszuu
A potem przyszła pora na deser, czyli na przepyszny sernik i tort bezowo – orzechowy, który był prezentem imieniowym dla Cioci Ewy.
Mówię Wam niebo w gębie, a gęba w niebie.
No i potem przyszła pora na najprzyjemniejszą częśc wieczoru, na prezenty.

Nareszcie będę wiedziała, jaką rzeczywiście mam temperaturę w domu, bo dostałam taki fikuśny termometr domowy z pozytywką i z budzikiem.Teraz rano będzie mnie budził głos krowy, albo świergot ptaszków, w zimie fajnie, będę czuła już wiiosenny czas.
Dostałam też, jak na babcię przystało, ciepłe kapciuszki i…….mój ulubiony ajerkoniak, będzie jak znalazł na powitanie Nowego Roku, bo ponieważ sama nie umiem otwierać szampana, rok rocznie Nowy Rok właśnie ajerkoniakiem witam. No chyba, że do Sylwestra nie doczeka… kto  wie, wszak w gościnie wypada gospodarzy trunkiem poczęstować.
Cały wczorajszy dzień odbierałam całe mnóstwo telefonów i imieninowych SMSów, jakie to miłe, że tyle osób o mnie jednak pamiętało.
Wczorajszy dzień był deszzowy i okropnie chłodnny, wiał przeszywający wiatr, co przeszkadzało mi w paleniu papierosów, bowiem u Magdy w domu nie wolno  palić, co wyszło mi chyba raczej tylo na dobre, troszkę przyoszczędziłam w smoliste substancje moje płuca.
Nie ma to jednak, jak u siebie w domu, na kanapie w kuchni, przynjmniej nikt mi niczego nie zabrania. No, ale w gościnie trzeba umieć się dostosować do zwyczajów gospodarzy, nawet gdy wydaje nam się to nie sprawiedliwe.
Dzisiejszy dzień też spędzę z Magdą, jutro jestem zaproszona do Macka, a potem…….będzie już zwyczajnie, po świętach.
Ale póki co, cieszę się rodzinnym ciepełkiem i Wszystkim życzę Wesołych Świąt.

WIGILIA 2017

 

 

 

Biały opłatek, jak śnieg,
którym się podzielimy
Znów niesie kolejny bieg
radosnej wieczerzy wśród zimy
Więc w uśmiech swą twarz przyoblecz
w ten piękny rodzinny czas,
niech kłótnie  odejdą dziś  precz,
a szczęście  ogarnie nas.
Bo jest to niezwykły dzień
dany nam raz do roku
gdy waśnie odchodzą w cień
A Bóg przynosi nam spokój
Usiądźmy rodzinnie za stołem
miłość nam twarz rozpogodzi
Śpiewajmy wesoło społem
Bóg nam się dzisiaj rodzi.

 

E.W. 24 grudzień 2017

A ja zaraz jadę. do Modlnicy.
Razem z Magda i Jej Najbliższymi będziemy świętować dzisiejszą Wigilię i resztę Świąt.




czy czuć już święta ?

 

A tam, nic nie czuć. Wyszłam dzisiaj na male zakupy a tu pogoda iście lisopadowa, a nie grudniowa.
Mży, jest ponuro, na dobra sprawę śmiało jeszcze możnaby zapalić w pokoju światło.

A dzisiaj jest dla mnie szczególny dzień – spełniania moich marzeń.Tak było dotąd, gdy w wigilię moich imienin, czylli 23 grudnia wypowiedziałam w mysśli bez specjalnego namysłu jakieś życzenie typu, dobrze, żeby…. a po tem dodam „ale” to niemozliwe”, to potem to moje życzenie się spełniało.
Naprawdę, nie kłamię. Tylko musi być spełniony jeden warunek, nie może być to źyczenie na siłe wymyślone, ot tak, musi być rzucone mimochodem.
Ciekawe, juz jedno takie malutkie życzenie się spełniło, ale jeszcze pomyślałam o… nie, nie powiem o czym, zobaczymy jutro, czy sie spełni.
A tak wogóle w związku z byle jaką pogodą zupełnie mnie opuściła jakakolwiek radość życia. Nawet gra „Wiejskie życie” już mi się znudziła, nie mówiąc o Pokemonach, które wręcz mnie denerwuja.Co prawda czasami jakiegoś od czasu do czasu sobie złapię, ale już nie walcze, juz nie siedzę z telefonem pod nosem, to nudne.
Tak samo zbieranie tych roślinek, robienie bukiecików, czy sera też zaczyna być nudne.Co w takim razie robić?
Czytać Face Book? stale jakieś  polityczne rewelacje mozna tam znaleźć, a ja chce od tego juz odpocząć.W TV prawdziwa kaszana Niby tyle mam programów, a wszędzie nadają byle co.
Na okragło spac też nie można, chociaż w snach świat jest nieco lepszy i nic nie boli, nie dokucza.Ale nic to, zima kiedyś przeminie

Póki co cieszę się, ze Rodzinnie jutro zasiadziemy przy Wigilijnym stole, szkoda tylko, że Kamilki z nami nie będzie, pojechała za szeroką wode i tam z Ojcem świętowac będzie, chociaz na pewno z nami myślami też zasiądzie przy naszym stole.

Jest, jest, hurra!!

 

 

 

No Nareszcie Uleczka się do mnie odezwała, ale radość mi sprawiła, a ja myślałam, że już gdzieś na odległą  stronę świata pojechała, bo to przecież taki globtroter z tej mojej Ulki 🙂 Myślałam, że pojechała do Laponii, szukać świ Mikołaja, by mu przypomnieć, że Wnuki na prezenty czekają.

Pewnie nie tylko wnuki, ale dla dzieci teraz przychodzi przeciez ta radosna część roku.
Pamiętam, jak tęsknie patrzyłam w strone choinki i czekałam, kiedy dorośli przestaną wreszcie biesiadować i za rozdawanie prezentów się wezmą.
Przez cała Wigilię mój wzrok kierował się pod choinkę, a we mne narastała coraz większa ciekawość. I przyznam, nigdy nie byłam rozczarowana, zawsze te prezenty były wspaniałe.
Teraz już nie czekam na perezenty, ale jeżeli jakiś gdzies tam dla mnie sie zawieruszy…….

Moje sprawy mają sie co raz lepiej. Po pierwsze naprawiła mi się Ipla, pewnie zadziałała moja interwencja w biurze Ipli, bo po przyjściu z pracy puściłam sobie ukochaną Rodzinę Zastępcza i……. nie dostałam juz tego zwłowrogiego komunikatu o blokadzie.
Nareszcie miało co mnie uśpić tej nocy.
Wczoraj miałam też kłopoty z blogiem. Miałam nawet niecne podejrzenia, że  zostałam zablokowana, ale to jednak nie jest tak do końca, zbyt dużo  ludzi musieliby blokować. Czasami ta strona słabo działa, albo w ogóle przez pewien czas się zacina i stąd te wczorajsze kłopoty.
Tak bywa. Ale dobrze Ksawer napisał, że pewnie za wiele politycznie pyskuję na tym moim blogu, więc przez pewien czas nie będe nic politycznego pisała.
Zrobię sobie taką świąteczno – noworoczną przerwę polityczną, bo po co w tym wspaniałym przecież okresie mam sobie niepotrzebnie nerwy psuć.
Niepotrzebnie? Pewnie, że niepotrzebnie, bo i tak moje dywagacje nic kompletnie nie zmienią

Więc uśmiecham się dzisiaj do Was już prawie świątecznie i polecam piękny wiersz pana Kawusi, ktory Ulka w komentarzu zamiesciła


Ja i drzewko . 
Zapaliłem świeczkę na gałązce świerku zielonego, 
migocące tysiącami iskier od bombek , 
Dzień to narodzin Dzieciątka boskiego , 
a pod drzewkiem ze słomy ubogi stoi żłobek …. 
…Przybieżeli do Betlejem pasterze …. 

Usiadłem przy stole na nim siano obrusem przykryte . 
jadło staropolskie ludowym zwyczajem , 
zapachem świerku i wosku podszyte , 
sam jestem tu , ze swoim śpiewaniem …. 
… grając skocznie Dzieciąteczku na lirze … 

Zewsząd schodzą się ku drzewkucienie przodków moich , 
obsiadają cicho dookoła stół wigilijny , 
opłatkiem łamać się będę wśród swoich , 
nie będę sam , w ten dzień tak przecież rodzinny , 
… chwała na wysokości , chwała na wysokości … 

Czekamy na pierwszą gwiazdkę zwiastuna wigilijnej kolacji . 
da znak wszystkim jednakowo na całym świecie , 
dla mnie szczególnie z wysoka zabłyśnie , 
dla mnie samego nadzieją zaświeci … 
… Chrystus się rodzi , świat oswobodzi … 

Ciepło i radośnie zrobiło się wokół drzewka zielonego , 
już nie jestem sam , mam teraz Jego przy sobie , 
cienie i smutek odeszły z serca samotnego , 
Została nadzieja i miłość ku Tobie … 
…ciemna noc w jasności promienistej brodzi …

20.grudzień 2006 rok  pan Kawusia 🙂 

Piękny wiersz, chociaż sam Autor teraz jako  ten cień przy Wigilijnym stole zasiądzie, będzie swoim duchem ze swoją Ukochaną Rodziną. Podobnie i u mnie Wigilijny stól, oświetlony blaskiem świeczek, przyniesie wspomienia moich Najbliższych, których juz z nami nie ma, ale  zawsze jednak czuć ich  obecność w pobliżu, szczególnie właśnie w ten Wigilijny czas.

Tak, Wigilia to jednak magiczny dzień….

Przed nami ostatnie przedświąteczne godziny, pełne przygotowań i kuchennych zawirowań. Wszak nie każdy ma to szczęście, że będzie na Święta zaproszony 🙂
Ja do tych szczęściarzy należę, nie muszę krzątać się po mojej kuchni, w tym roku nie przygotowywyuję ani tortu, ani kutii. Ewentualnie, już w Modlnicy, będę kroiła jarzynki na sałatkę i je potem tylko wymieszam z majonezem i jajeczkiem, może jeszcze zrobie sos tatarski….

Wczoraj w jakimś tam programie TV słyszałam, jak jakiś pan mówił  o pewnej pani: przeciez to już starsza kobieta, dobiega już siedemdziesiatki.
Ja tez już pomału do tej siedemdziesiatki dobiegam, bo te 2 lata szybciutko przeciez przeminą, więc czuję się zwolniona z wielu gospodarskich obowiązków.
Dzięki, że mam koło siebie taką wspaniałą Magde, która na siebie wzystkie świąteczne zobowiązania zabrała.

Grudniowa pogoda nie jest łaskawa dla nas w tym roku, jest wciaż ponuro, a nawet gdy spadnie troszkę śniegu, zaraz niknie i znów szaro – buro się robi wokoło.
Rano dzisiaj znów się zadziwiłam, że to już siódma godzina, za oknem było całkiem ciemno, trzeba było górne światło zapalać.
Ale od Wigilii zacznie nam już dnia przybywać, co prawda rano jeszcze będzie ciemno, ale coraz dłuzej popołudniu jasno będzie.
I to jest całkiem optymistyczna wiadomość.

No to miłego oczekiwania na Święta,  wszak tylko dwa dni nam pozostało