Urozmaicony dzień

Bardzo urozmaicony dzień dzisiaj miałam.

Rano nawet sporo pacjentów naszło się do mojej pracowni, apart rtg tylko cykał i cykał te zdjęcia, ile się dało.Oczywiście od czasu do czasu odmawiał posłuszeństwa,ale raczej to nie tyle  wina apartu, co przeciążona sieć elektryczna, niestety mój aparat wtedy strajkuje – nie robi zdjęć tylko sobie miele i miele, a ja czekam i się wściekam.

Ale na szczęście dzisiaj jakoś  całkiem te aparatowe humorki znosiłam.

Po pracy razem z Magdą pojechałam na chwilę na wieś, odwiedzić moją biedną chorą siostrę.

Jeszcze po  tym pobycie w sanatorium  nie za bardzo wyzdrowiała, a i zmienna pogoda powoduje, że cherla i cherla tylko.

Oczywiście papieroski też swoje robią, ale czy to akurat ja, sama paląca, mam jej zwracać uwagę, żeby zerwała z tym nałogiem??

W końcu kto tu jest lekarrzem,a kto technikiem rtg.????

Magda podwiozła mnie potem do Lewiatana, gdzie zrobiłam "małe" zakupy. Wiedziałam,że nie bardzo powinnam odwiedzać dzisiaj jakiś większy sklep, bo zbyt chojną rączkę miałam do wydatków, ale cóż, stało się.

Po drodze, między sklepem,a autobusowym przystankiem, odwiedziłam punkt Totolotka.No jak Magda podwiozła mnie dzisiaj do należytego punktu będe musiała z nia się podzielic wygraną :-).

A tyle mam ciekawych planów w zwiazku z tą ewentualną wygraną, najgorsze, ze nie tylko ja.

Dzisiaj z Magdą i siostrą puścilismy sobie nawet wodze fantazji w tej materii.

Ot takie fantasmagorie….

 

Halloween

       

     

Dzisiaj mamy Halloween.Zapalone świeczki w dyniach mają nam przypominać o wszystkich duszach, tych dobrych i tych złych,które wciąż są koło nas.

Brrr, straszne święto, straszny symbol tego co nie uniknione…..

No cóż, kiedyś, w dawnej Polsce mieliśmy nasz , słowiański zwyczaj przywoływania duchów w przeddzień Święta Zmarłych-, opisany zresztą przez naszego wieszcza – Dziady

NIE DALIŚCIE JADŁA, NAPOJU, ZOSTAWCIE NAS W POKOJU, A KYSZ,.A KYSZ,A KYSZ

Dzisiaj usłyszałm  w programie „Kawa czy herbata” wic apropos :

Rozwścieczony nauczyciel wrzeszczy na ucznia :

– żle, pała, Mickiewicz napisał Dziady, a nie Haloween….

A ja nie patrząc na żadne staropolskie czy celtyckie zwyczaje idę sobie spokojnie do pray..

Jak w kinie

 

Wracałam sobie dzisiaj z pracy trochę inaczej, niż zwykle, tramwajem z pętli na Krowodrzy przez nowowybudowaną trasę, prowadzącą przez ul Pawią, do miasta, A kiedyś ta ulica była taką niewielką sobie uliczką i gdy zobaczyłam plany rozbudowy z zamysłem poprowadzenia przez nią trasy tramwajowej,wydawało mi się to całkiem niemożliwe, no i proszę, plany stały się realiami.

Ale nam się ten Kraków rozrasta i modernizuje, no,no…..

Ale nie o tym chciałam pisać.

Dzisiaj brałam co prawda nie czynny,ale bierny udział w łapaniu złodzieja przez panów policjantów.

Chwilę czekałam przed bankomatem, przed którym dziwny typ pobieral pieniadze w kwocie całkiem wielkiej, wiele plikow miał później w swoich rękach Zaraz po nim ja podeszłam do automatu i kątem oka obserwowałam, co się dzieje na ulicy, bo nagle jakiś, dziwny, podejrzany ruch tam się zrobił

I co widzę? Ten facet, który brał chwilę wcześniej pieniądze ( poznałam go po dziwnej czapce na głowie) chwilę sie rozglądał i gdy zobaczył, że dwóch policjantów do niego podchodzi ( trzeci stał przy aucie, który właśnie zajechał na chodnik), zaczął  roztrącać  stojących i przechodzących chodnikiem ludzi  i zaczął zwiewać.

Jeden policjant zaczął go natychmiast gonić, dwóch  pozostałych jeszcze chwilkę się gapiło i dobry moment trwało, zanim zaczęli gonić go policyjnym autem.

Nie wiem, jak ten pościg się skończyłm, bo zaraz znikli mi z oczu, za to na chodniku leżała jedna potrącona przez uciekiniera kobieta i trochę to trwało, zanim zszokowana  z niego się podniosła.

I po co mam oglądac filmy w TV,skoro w biały dzień, w środku Krakowa, na oczach ludzi, dzieją się takie kryminalne przypadki???

Nie powiem, byłam tym nieco podekscytowana, zaraz po przyjściu do domu sprawdziłam na wszelki wypadek swoje konto bankowe, tyle teraz mówi się o tych kradzieżach bankomatowych, a takie, przypuszczam, własnie odbyło się chwilę przed moim jego użyciem.

Na szczęscie jak dotąd moje konto nie zostało nadwyrężone, nie licząc oczywiście mojej wypłaty.

Ale jeszcze sprawdzę swój stan posiadania jutro ( na szczęscie mam internetowy dostęp do swojego konta) i może pojutrze…..

Ludzie, miejcie sie na baczności, bo kto  to wie, ile i jakie niebezpieczeństwa na prostej drodze z pracy do domu na niego czyhają……….

 

co ma czapka do przewodniczącego?- czyli bajka prawie o Kopciuszku

                          

     Usłysząłam niedawno zabawną opowieść, co prawda z lat dziecinnych mojego bratanka,ale wspomnienia przyszły akurat podczas niespodziewanego spotkania po latach, własnie Łukasza i jego dwóch kolegów z czasów podstawówki.

Łukasz miał zostać przewodniczącym klasy,  zaszczytna to funkcja, zwłaszcza dla  I – szoklasisty,właściwie nawet wygrał te wybory i został mianowany przewodniczacym, tylko owej funkcji nie był w stanie  pełnić z powodu owej nieszczęsnej czapki..

Otóż matka jednego z uczniów klasy pierwszej wymyśliła sobie, że przewodniczący  klasy musi się jakoś odznaczać od reszty, więc musi nosić odpowiednią czapkę, którą owa pani miała uszyć osobiście. Cóż, uszyła, ale niestety na głowę Łukasza  była ona  za mała i właśnie jeden z kolegów, na którego  czapka była jak ulał został przewodniczącym.

Na nic zdały się słowa oburzenia mojej bratowej, cóż, tym razem Kopciuszekprzymierzał czapkę,a nie bucik i nie został co prawda Królem, ale jakby nie było jakąś tam "władzę" pełnił.

A władza to rzecz ważna, nawet gdy się ma 7 lat.

Dobrze tylko, że skutki tego nieporozumienia nie zdołały przetrwać w złym wymiarze do dzisiaj, dzięki temu koledzy mogli wspominać po latach  ten incydent  ze śmiechem na ustach.

przedlistopadowo

 

                             

Nowy tydzień, bardzo ważny tydzień, bo kończymy miesiąc październik, nadchodzi nielubiany bardzo przezemnie listopad.

Właściwie trudno powiedzieć, czemu nie lubię akurat tego miesiąca, może przez jego I-szy dzień, gdzie wspominamy naszych Najbliższych co prawda, ale również mamy świadomość, że nasze życie kiedyś się kończy….., że kiedyś i my podzielimy losy tych naszych odeszłych Najbliższych…. może nawet szybciej, niż się tego spodziewamy…..

No tak, już mnie listopadowa nostalgia nachodzi, a tu jescze mamy kilka dni podobno kolorowego i ciepłego jeszcze października.

Ponieważ dzisiaj jest poniedziałek, do pracy idę dopiero na popoludniu, jeszcze mam kilka chwil wolności dla siebie.

Chyba już nieco wczoraj przegięłam z tym siedzeniem na plemionach, byłam okropnie już tym znużona i dzięki temu zrobiłam kilka podstawowych błędów, stracilam sporo wojska i muszę teraz na nowo go odbudowywać.

Pezydałoby mi się znów jakieś tam zastepstwo zrobić i kilka dni odsapnąć, ale raczej to niemożliwe….

A szkoda mi tracić to, co już tam zrobiłam, nawet jeden dzień  mojej nieobecności w moich wioskach mogłoby przynieść katastrofakne skutki… cóż, ciepr ciało jakieś chciało…

No to miłego tygodnia życzę ( mój już drugi pracujący po urlopie) i też życzę, aby w ten poniedziałkowy poranek słonko wszystkim zaświeciło na niebie i w duszy.

 

Godzina dłużej snu

 

                             

A czy rzeczywiscie spałam godzinę dłużej? Ale skąd, człowiek tak się nauczył budzić o określonej porze, że natychmiast otworzyłam moje śliczne poniekąd oczęta, najpierw o 5 rano ( była wg starego to pora wstawania), potem o 6 i szybko wyskoczyłam z łóżeczka na poranną kawusię, chociaż wcale nie musiałam.

Przecież dzisiaj niedziela, czas relaksu.

Bzdura, oczywiście, że musiałam zaglądnąć do moich ukochanych wiosek, czy ich mi ktoś nie nadgryzł przez noc – na szczęście zastałam je nietknięte przez nikogo.

Nigdy żadnego majątku nie posiadałam, więc dotąd nieznany był mi strach o wszelakie dobra, teraz przeżywam to, co prawda wirtualnie, ale bardzo silnie……

Ale może i  dobrze, że tą godzinę wcześniej się obudziłam, bo męczył mnie jakis straszny sen, za jakąś tam, bliżej nie określoną mi  karę, musiałam przepisywać i to wyraźnie (!!!) , w dodatlu na ścianie (?????), jakieś wyrazy, już nie pamiętam nawet jakie…….

Ale była ulga, gdy okazało się to tylko koszmarnym jakimś snem.

Oj tak, sny potrafią człowieka nieraz dobrze umęczyć, a mówią, że sen to zdrowie…….

Ale noc już za mną, przedemną , mam nadzieję miły dzionek, więc cieszmy się niedzielnym dniem.

 

I znów nieprzespana noc…

  

       

……..czyli powróciłam do moich złych przyzwyczajeń…… niestety………

GŁUPOTA, TOTALNA GŁUPOTA….

Dzisiaj w nocy wojowałam. Puszczałam ataki o 0:00, 2:35 , 4:04, 6:17 i 6:35, czyli  praktycznie drzemałam dwa razy po nieałej godzinie w nocy, z budzikiem w ręku, żeby nie przespać odpowiedniej godziny ataku.Wszystko wcześniej precyzyjnie zaplanowałam, rozpisałam godziiny ataku, ile godzin atak idzie z każdej wioski i kiedy przychodzi na miejsce.

Tu nie może być żadnej nawalanki, bo inaczej przejęcie wioski się nie uda.

Teoretycznie powinno być wszystko O.K.

Na szczęście dzisiaj wolna sobota i będę mogła sobie nieco potem odespać zaległości.

Chociaż ze strachem, żeby mi tej nowo zdobytej wioski ( o ile mi sie uda ją zdobyć, a to będę wiedziała dopiero o 12-stej) nie odbił.

No i masz babo placek, nie miała baba kłopotu, to sobie w plemiona zaczęła grać.

Bardzo to jest wyczerpujące i jednak zajmuje sporo czasu, o ile ktoś ambicjonalnie , tak  jak ja, do tego podchodzi.

Ciekawe, kiedy mi się ta gra znudzi????

A dzisiaj brzydka pogoda, na szczęscie wychodzić nie muszę – nawet zakupy już wczoraj poczyniłam.

I dobrze, bo jutro niestety wszyskie placówki handlowe zamknięte – wg nowych, dopiero co wprowadzonych przez nasz Sejm zasad.

Ciekawe, czy PO uda się tą regułę skasować???

P.S. Gdyby ktoś nie wiedział jeszcze, tej nocy cofamy zegarki o jedną godzinę.

Jak to dobrze, że poprzedniej nocy robiłam te ataki, zmiana czasu w środku nocy pokrzyżowała by mi wszystkie  zdobywcze plany.

Czyli następna noc jest dla mnie  cała do przespania  🙂

Chyba, że…. he,he, o czym ja myślę…….

Kropka, kryska……

 

        kropka  ……   kryska……..     

      kropka………..kryska                                  

                    *   |    *

                    ________ 

      FOTOGRAFIA TWEGO PYSKA

No tak, musiałam  sobie zrobić to, czego nie chciałam i nie planowałam wcale, czyli fotografię.

A wszystko przez…biurokrację……

Poszłam podbić sobie legitmację, uprawniającą do bezpłatnego przejazdu środkami komunikacji miejskiej, no dobra, przyznaję, że inwalidzkiej , a czego tu w końcu się wstydzić, kto mnie zna osobiście, wie, że słabo raczej chodzę, kto mnie czyta ,wie, że mam kłopoty z narządami ruchu nieco.Miałam jeszcze dwa pola wolne do podbicia karty, a tu się okazuje, że biurokracja górą, ktoś mądry wymyślił, że od dzisiaj inne karty obowiązują ( tylko dlaczego, skoro to prawie taka sama tekturka, może tylko bez znaczka inwalidzkiego ) i muszę nowe dokumenty i zdjęcia donieść, aby sprawę załatwić.

Szlag mnie trafił jasny, bo  świadomość, że kilka razy chodzić i  załatwiać tą samą sprawę może wyprowadzić z równowagi psychicznej nawet najspokojnieszą osobę.

Trochę sobie ułatwiłam, bo…skłamałam, że zagubiłam odpowiedni dokument z orzecznictwa i dzięki temu poszli mi na rękę i pozwolili w tym samym urzędzie zrobić odpis dokumentu.

Musiałam tylko jeszcze sobie zrobić fotografię mojego pyska, na szczęście niedaleko był stosowny i szybki fotograf,ale wcześniej odstałam swoje w banku PKO,abym mogła wyjąć głupie 20 zł na zdjęcia – niestety bankomat nieczynny oczywiście był, a tu jedno okienko tylko czynne ( przecież jest przerwa śniadaniowa) i ludzi od groma.Nic to, odstałam swoje i też to załatwiłam.

Potem tylko u szewca zrobiłam sobie ksero dokumentu ( tak, tak, dobrze czytacie, u szewca, a co w tym końcu dziwnego, że szewc prócz kopyta ma kserokopiarkę????) i tuż przed zamknięciem zdążyłam ową wymarzoną i upragnioną legitymację otrzymać.

Więc dzięki mojej przedsiębiorczości ( prawda?, nie można mi tego odmówić, że taką mam) załatwiłam sprawę pozytywnie, co prawda na dwie raty,ale przynajmniej w jednym dniu.

Trochę się nadreptałam przy tym, przyznaję, ale…….cel osiągnięty.

Dla pokrzepienia ducha poszłam sobie do chińczyka na obiadek i kupiłam nową torebkę,

A teraz mam wyrzuty sumienia, że tyle forsy wydałam.

I dobrze mi tak !!!!!

Ostatni dzień pracy w tym tygodniu

 

     

Nareszcie piątek.

Przedemną bardzo długi weekend : dzisiaj wracam z pracy koło 14 i dopiero o 14 w poniedziałek idę znów do przychodni.

Kończę  ten mój pierwszy, pourlopowy tydzień bardzo pracowicie : wczoraj sporo się nabiegałam po przychodni, akurat miałam sporo pacjentów i dobrze, chociaż nóżki nieźle bolały i zmęczona już o 21 spać sobie poszłam…..

Dzisiaj też pewno sporo pracy będzie, bo przychodzi dr K – ortopeda od dzieci, będę znów te biedne, dziecinne kregosłupy prześwietlała.

Żle piszę, niefachowo, nie prześwietlała,a robiła zdjęcia rtg. Różnica polega na tym, że zdjęcie jest umieszczone na kliszy rtg, a prześwietlenia, to oglądanie obiektu na ekranie aparaty rtg.

Prześwietla się tylko  np, żołądki, jelita  i robi to lekarz rtg,

Technik rtg ( czyli ja) robi właśnie zdjęcia.

Czyli poniekąd, jak ktoś kiedyś nazwał to żartobliwie, jestem fotografem hihi.

No dobra, wiec idę fotografować sobie te biedne, pokorzywione dzieciaki.

Nawet sobie nie wyobrażacie jak wiele jest dzieci ze skrzywionymi kręgosłupami.

Ale wcale się nie dziwię, kiedyś zobaczyłam wypchane i ciężkie tornistry naszej Poli i Juju i zastanawiałam się, co te pierwszo i drugo klasiści musza na plecach nosić.

Chyba zapomniałam już, jak to drzewiej bywało…

Pewno, że nie tylko to jest powodem skoliozy, Ogólnie mówiąc dzisiejsza  młodzież jest o wiele bardziej na wszelakie choroby, niz kiedyś narażona .

No cóż, gdzieś ta cywilizacja musi swoje żniwo brać……