Bardzo urozmaicony dzień dzisiaj miałam.
Rano nawet sporo pacjentów naszło się do mojej pracowni, apart rtg tylko cykał i cykał te zdjęcia, ile się dało.Oczywiście od czasu do czasu odmawiał posłuszeństwa,ale raczej to nie tyle wina apartu, co przeciążona sieć elektryczna, niestety mój aparat wtedy strajkuje – nie robi zdjęć tylko sobie miele i miele, a ja czekam i się wściekam.
Ale na szczęście dzisiaj jakoś całkiem te aparatowe humorki znosiłam.
Po pracy razem z Magdą pojechałam na chwilę na wieś, odwiedzić moją biedną chorą siostrę.
Jeszcze po tym pobycie w sanatorium nie za bardzo wyzdrowiała, a i zmienna pogoda powoduje, że cherla i cherla tylko.
Oczywiście papieroski też swoje robią, ale czy to akurat ja, sama paląca, mam jej zwracać uwagę, żeby zerwała z tym nałogiem??
W końcu kto tu jest lekarrzem,a kto technikiem rtg.????
Magda podwiozła mnie potem do Lewiatana, gdzie zrobiłam "małe" zakupy. Wiedziałam,że nie bardzo powinnam odwiedzać dzisiaj jakiś większy sklep, bo zbyt chojną rączkę miałam do wydatków, ale cóż, stało się.
Po drodze, między sklepem,a autobusowym przystankiem, odwiedziłam punkt Totolotka.No jak Magda podwiozła mnie dzisiaj do należytego punktu będe musiała z nia się podzielic wygraną :-).
A tyle mam ciekawych planów w zwiazku z tą ewentualną wygraną, najgorsze, ze nie tylko ja.
Dzisiaj z Magdą i siostrą puścilismy sobie nawet wodze fantazji w tej materii.
Ot takie fantasmagorie….