31 GRUDNIA

   (ZIMA WG.FLORKA)

Poranek ostatniego dnia 2005roku.

Za oknem śnieżna biel,cisza…..

Jak to dobrze,że akrat wypadla nam dzisiaj sobota,można sobie poleniuchować nieco.

Nie mam sprecyzowanych planów na  dzisiejszy wieczór.

Może pójdę do Magdy,może do pani doktór R,moze pozostanę w domu……

Mam wrażenie,że coś się kończy,coś odchodzi….

A moze nadchodzi nowe i lepsze?????

PAPA 2005 ROKU

Ostatni dzień pracy roku ANNO DOMINI 2005

Po raz ostatni w tym roku wybieram się do pracy.

Za oknem znowu piękna zima,napadało masę śniegu przez noc i dalej śnieżek pada.

Wcale mi to nie przeszkadza,bo dzisiaj jadę z Piotrusiem autem,jak pancia…..

Tak więc rok stary mamy już prawie za sobą…….

 Nowy zawsze napawa mnie optymizmem,że będzie napewno lepszy.

Oby.

Ten łatwy nie był.

Niespodziewana śmierć mojego brata była jednak strasznym ciosem.

W tym roku przeżywałam też stresy w związku z rozwiązywaniem naszego szpitala.

Co prawda nie skończyło się to dla mnie tragicznie,przeszłam na zasłużoną emeryturę,mam dwie inne możliwości pracy…

Ale stress jednak jakieś piętno pozostawił…..

W tym roku wszyscy bardzo przeżywaliśmy śmierć Ojca św Jana Pawła II-go.

I chociaż człowiek liczył się z możliwością Jego odejścia żal,smutek,boleść serca też swój znak na duszy pozostawił.

W sumie niełatwy i bogaty w smutne doświadczenia rok 2005 pozostawiam juz za sobą.

A co nowy rok nam przynienie?

Zobaczymy.

Przyszłość jest nieprzewidywalna.

Nawet tarot nie potrafi do końca powiedzieć,co napewno przed nami.

pędzi pociąg….

No to dalej odliczamy?

już blisko,coraz bliżej..

Pędzi ta maszyna czasu,bez naszej akceptacji…

Niektórzy pewno się cieszą,na bal się już szykują

Kreacje gotowe,jeszcze jutro wizytę u fryzjera zaliczą.

Nic z tych rzeczy.

Dla mnie będzie to następna spokojna noc.

Ale przynajmniej  nie zacznę skacowana Nowego Roku.

Dzisiaj praca,potem może wizyta u pani dr.R.

Ale nie tam jakaś porada lekarska,ale skąd.

Poprostu będzie to wizyta czysto  towarzyska.

O ile dojdzie do skutku,bo z panią dr.R nigdy nic do końca nie wiadomo.

A teraz trochę filozofii na koniec:

Życie to trochę taki pociąg do którego  wsiadają ludzie,a na następnych przystankach wysiadają.

Niedługo będzie przystanek NOWY ROK.

a potem….

cóż,życie pokaże,jakie ten następny rok przyniesie niespodziewanki. 

W każdym razie niech pamięta ten,kto czyta ten mój blog.

W Sylwestra o północy należy mocno ściskać pieniądze w ręku.

Wtedy cały następny rok te pieniądze nas się trzymają

Ja tak robię i…nie narzekam.

Może majątku nie mam,ale to co mam mi wystarcza.

I żebym cały następny i następny i następny i …..   rok je miała,nawet w takiej wysokości jak dotąd.

No chyba,żeby jakaś mała wygrana w Totka?

 Cóż,przydałaby się na jakieś swoje małe i własne mieszkanko.

Ech,wracam na ziemię

Do pracy marsz.

nareszcie normalnie

  

Nareszcie normalnie,czyli pobudka piąta rano, radio Zet,kawusia,komputer,wpis do mojego blogu,przegląd prasy i …wymarsz do pracy.

W śnieżną biel,bo teraz już sporo tego białego puchu napadało.

Przez kilka tych świątecznych dni miałam zaburzony rytm codzienności.

Nie mogę powiedzieć,że tak mi brakowało tego porannego rytuału,czy tego netowania,może nawet dobrze,że trochę od tego odpoczęłam,miałam mały odwyk,

ale…..

co za duzo to nie zdrowo…..

Człowiek przyzwyczaja się jednak do tego,co zazwyczaj robi po kolei…

Nie mogę powiedzieć,na wsi było mi wspaniale,odpoczęłam od wrzasków i zgiełku miasta,jednak nie ma to,jak we własnym domku,jaki by nie był.

A swój własny tapczanik to już luksus,można się przyzwoicie przynajmniej wyspać,nic nie gniecie,nie jest wąsko….

Wieczorem zamknęłam oczy i…marzyłam,jakby miało kiedyś wyglądać to moje całkiem już własne mieszkanko……

z nową mikrofalówką,którą mi wczoraj zamontował Maciek (nietesty u mnie w pokoju,co nieco razi mój estetyzm,ale cóż,jak się nie ma co się lubi to…..)

Może w końcu wygram w tego totolotka?

I po świętach

I bardzo dobrze,bo nic,tylko człowiek się objada i objada….

Wigilia minęła bardzo przyjemnie,najpierw u Magdy potem u Maćka.

Prezenty były ,że hoho,dostałam i czapkę i pościel i mikrofalę i telefon bezprzewodowy i zegarek i kubek nowy na kawusię…

Nic,tylko mieć imieniny w tej Rodzinie.

Chyba jednak mnie lubią?

W święta siedzieliśmy w domu,na wsi oczywiście i było bardzo sympatycznie,aczkolwiek…bardzo jedzeniowo,no cóż.od tego mamy święta (podobno??).

W pierwszy dzień świąt byli goście u siostry,w drugi dzień tuż obok,czyli u Maćka i Eli,więc trochę imprezowo było.
Przyjnajmniej się człowiek nie nudził….

A teraz siedzę w Kalmarze i sposobię się do pracy.

Musze zapomnieć o słodkim lenistwie.

Ale tylko na kilka dni,bo przedemną sylwester ( na białej sali ) i znowu dzień odpoczynku w Nowy Rok.

A potem,niestety,juz starsza o rok będe się mogła zabrać za jakąś solidną robotę.

Następne święta to Wielkanoc,ale to jeszcze troche trzeba na nie poczekać

HI HI  ALE LENIUCH ZE MNIE,JUŻ O NASTĘPNYM WOLNYM MYŚLĘ.

A DO PRACY WON,POSZŁA TY…….

W I G I L I A

Rozmiar: 75606 bajtów

 Usiądź przy stole wędrowcze i połam się z nami opłatkiem,

Choć los rzucił Ciebie dzisiaj do nas może całkiem przypadkiem

Posłuchaj, bo wielka dla nas wszystkich  radosna   jest to nowina

W Betlejem, niewielkim mieście, Panna  powiła Syna

Zbawiciel przyszedł na ziemię i wszystkim nam błogosławi

On, wielki Pan Bóg Zastępów, nas wszystkich na wieki zbawi.

Leży  Dzieciątko w stajence , sianko ma za odzienie.

Maria  i Józef  piastują, wokoło anielskie pienie,

Pasterze biją pokłony, łuna na niebie ogłasza,

Ż e  nowa przyszła nadzieja  i zmieni się przyszłość nasza

Lulajże słodkie Dzieciątko, błogosław swą rączką malutką

A my dzisiaj wszyscy kolędy będziemy Ci śpiewać cichutko.

Szczęśliwa dziś Betlejemska gwiazda dla nas wschodzi

Śpiewajmy więc wszyscy  radośnie, Bóg nam się dziś rodzi.

Dzień marzeń

Tradycyjnie,23 grudnia,w wigilię moich Imienin jest dzień  spełnienia moich marzeń.

Jakoś  tak właśnie się składa,że to,co dzisiaj sobie wymarzę, w dziwaczny sposób później się spełnia,chociaż wydaje mi sie,że to niemożliwe….

Więc marzę o…….

Nie,to życzenie napewno się nie spełni.

NIEMOŻLIWE……

Wczoraj było wigilijne spotkanie w przychodni.

Właściwie to nie w przychodni,a w  zaprzyjaźnionej restauracji , tuż  obok naszej przychodni.

Część oficjalna,to składanie życzeń z opłatkiem,barszcz z uszkami,karp smażony z kapustą……

Gdy "oficjeli" już sobie poszli,pozostała sama młodzież,czyli kwiat pracowników ( a jakże,wiecie jak wczoraj odmłodniałam za sprawą tajemniczej różdżki???)

i dopiero się zaczęła impreza na całego.

To znaczy podrinkowaliśmy nieco,a niektórzy nawet więcej niż nieco,było gwarno i wesoło.

Brudzie odchodziły po brudziu.

Ale się wycałowałam, za wszystkie czasy. 

 Wróciłam całkiem przyzwoicie,taksówką,tuż po północy

A że dzisiaj trochę głowa boli…….

To insza inszość,

Ale napewno przestanie,bo takie jest moje ….marzenie na dzisiaj.

Dzisiaj muszę trzymac formę i na Żabińcu i u moich rybek,bo w sumie dzisiaj będę obchodziła tam  te swoje Imieniny.

No i czy nie jestem dzieckiem szczęścia????

Tyle dni pod rząd obchodzę Dzień swojego Imienia.

Wczoraj śpiewali mi sto lat,dzisiaj w pracy będa mnie całowali  (znowu),a jutro będa prawdziwe Imieniny w rodzinnym gronie.

Jeju,tylko już bez drinków…proszę…..

NIENACK

Miłość i sr….a przychodzą z nienacka.

Miłość jakoś do mnie nie przyszła….

Ale ta grypa brzuszna znowu wróciła.

Apropos nienacka :

przyjaciółka opowiada przyjaciółce:

Wiesz mąż pojechał w delegację,więc zaprosiłam swojego kochanka,i gdy już figlowaliśmy w łóżku drzwi się otwierają,a to mój mąż wcrócił z nienacka.

A na to przyjaciółka :

Słuchaj,a czy w Nienacku jest ładnie?  

Wiek

Dzisiaj  rano spojrzałam do lustra i…….

uświadomiłam sobie ,ile  właściwie mam lat.

Jejku, za głowę się chwyciłam,kiedy to wszystko minęło???

i co mnie jeszcze czeka?

nie ukrywam,jestem…przerażona…..

A za kilka dni znowu jeden rok będę miała więcej…

ZGROZA !!!

przedświąteczny tydzień

To są już ostatnie przedświąteczne dni.

I wszystko wskazuje na to,że będziemy mieć białe Boże Narodzenie.

Sporo śniegu napadało i nadal pada i pada…

Przyznam,że nie jestem z tego powodu zachwycona,(ach ta droga do Kalmara!!!)

No cóż,nie ja będe tego bałwana lepiła.……

Ale muszę być "elastyczna" i do ciężkich warunków się przystosować.

Nie mam wyjścia.

Przecież nie będę czekała w domu aż do wiosny……..

I jeszcze przedemną pewnie nie jeden taki zaśnieżony dzień,więc……

Biorę się za siebie i wyruszam.

Po bardzo udanym weekendzie,napełniona jestem świeżą energią przecież.

W sobotę byłam z wizytą u Majki,a wczoraj u Magdy,gdzie było bardzo sympatycznie,a mój ukochany Jaśko, taki słodki i wspaniały mały człowieczek, tak pięknie ze mną się bawił,a nawet pozwolił mi się dać ułożyć do snu…..

Śpiewałam mu kołysanki,jak na dobrą Ciocię-Babcię przystało.

Trochę marudził,bo był bardzo ,bardzo zmęczony,ale jednak w końcu usnął.

Byłam bardzo szczęśliwa,tym bardziej,że już chyba się przekonał do mnie i nie płacze na mój widok jak kiedyś…..

Kocham Cię bardzo mój Jaśku malutki.

Miłego tygodnia.