takie jest życie

 

 

Wczorajszy dzień zdominowała u mnie smutna wiadomość o śmierci kogoś, kogo bardzo lubiłam.
Gdy przyszłam w 1984 roku do pracy  w Szpitalu Kolejowym w Krakowie, od razu polubiłam dwóch lekarz internistów, którzy pracowali na oddziałach wewnętrznych, ale także przyjmowali pacjentów w Izbie Przyjęć. Był to doktor Jacek i doktor Tadeusz. Obydwoje bardzo profesjonalni w swoim zawodzie, bardzo poważnie podchodzący do pacjentów, chętni w noszeniu pomocy.
Często miałam z nimi kontakt, bo przecież pracowałam w dosyć newralgicznym i jakże ważnym miejscu w Szpitalu, w Pracowni Rtg, gdzie najczęściej dokonywała się  pierwsza diagnoza chorego pacjenta. Zresztą sama kilkakrotnie byłam pacjentką obydwóch lekarzy, doktor Tadeusz zajmował się moją cukrzycą, doktor Jacek sprawami kardiologicznymi. Czas mijał, Szpital przestał istnieć, ale nas, byłych pracowników Szpitala, zawsze łączyła pewna niewidzialna nić sympatii.
Każdy z nas  z tego rozwiązanego już szpitala poszedł w inne, nowe  miejsce pracy, ale raz na pewien czas spotykaliśmy się wszyscy na takich  biesiadach  byłych pracowników, w dawnym Domu Kolejarza, gdzie wspominaliśmy nasz, co tu dużo mówić, naprawdę bardzo fajny szpital, w którym praktycznie wszyscy czuliśmy się jak w jednej wielkiej rodzinie.
Ostatni raz doktora Jacka widziałam właśnie jakoś kilkanaście miesięcy temu, na takim właśnie  spotkaniu, nawet nie wiedziałam wtedy, że jest tak  poważnie chory.
Dlatego, gdy wczoraj dostałam wiadomość o Jego śmierci, dostałam dosłownie obuchem w głowę …jak to ? doktor Jacek nie żyje????
I znów teraźniejszość zahaczyła o przeszłość, tę dobrą przeszłość, te miłe wspomnienia wspólnej pracy, coś znów się skończyło, a ja znów poczułam to dziwne ukłucie w sercu.
Niestety, nie będę mogła być na Jego uroczystościach pogrzebowych w czwartek, bo akurat mam zapisane już badania o tej godzinie, ale na pewno będę myślami na Cmentarzu razem z tymi, którzy będą Go żegnać i zgodnie z prośbą  położą mu na płycie białą różę.
A ja tutaj pozostawiam dla Niego białą różę z pożegnaniem : Do widzenia panie doktorze Jacku, było mi bardzo miło Pana znać i z Panem współpracować, żałuję, że tak wcześnie się to wszystko skończyło, że Pan, lekarz, nie potrafił pokonać tej wrednej choroby, że musiał się Pan poddać, chociaz tak dzielnie do końca Pan z nią walczył, nie zaniedbując swoich lekarskich obowiązków wobec swoich Pacjentów, szczególnie opiekując się tymi, którzy podobnie jak i Pan z chorobą nowotworową walczyli.

NIECH ODPOCZYWA PAN PO TRUDACH ZIEMSKIEGO BYTOWANIA W SPOKOJU !!!!!

 

Takie jest właśnie życie, chwile dobre i piękne  ze smutnymi wiadomościami się przeplatają, tworząc swoisty bukiet naszego jestestwa.
Niektórzy są na tym świecie dłużej, inni muszą odejść stosunkowo wcześnie, widocznie ich misja została już spełniona.
To tylko my, którzy tu  na ziemi pozostajemy, nie możemy pogodzić się z taką myślą, że to co się stało, jest pewnego rodzaju wybawieniem dla osoby, która cierpiała, której pewno coraz gorzej było znosić trudy choroby, który jest już w Świecie  Prawdziwej Szczęśliwości, w Kranie, do której kiedyś i my się udamy.

Rozmawiałam wczoraj telefonicznie z Kolegą, wyznawcą jedynej słusznej partii Pis, który usiłował wytłumaczyć mi, że powinnam się cieszyć, że nareszcie przestaję żyć w zniewolonym  kraju (????) i wreszcie pieniądze będą leciały do krajowej (czyli mojej) kiesy i nie będę musiała wyżywić tych zachodnich krwiopijców, którzy na mnie żerowali. Tylko w żaden sposób nie potrafił mi wytłumaczyć kto i jak bardzo mnie wykorzystywał.
To jednak są ludzie, którzy wierzą w pisowskie bajanie, a wydawało mi się, że ten kolega jest inteligentny (no tak, zdawało mi się) i nie da łatwo się omamić . No, ale skoro on czerpie swoją wiedzę  u źródeł, czyli z tego, co głosi rząd, trudno, żeby nowej rzeczywistości tak jak pojmuje, nie  rozumiał.
Reszta wiadomości (według jego teorii) pochodzi z zmanipulowanych zachodnich źródeł, które tylko żerowały na nas biednych Polakach i czerpały niebotyczne z nas zyski. Ale teraz to  zło nareszcie się skończy, bo gospodarka wreszcie się rozwija, wręcz kwitnie, a dobrobyt puka do naszych drzwi.
Puk, puk, słyszycie?…… bo ja jakoś nic nie słyszę.
No to życzę mu, aby wreszcie otrzymał pracę na miarę jego finansowych potrzeb (teraz nie pracuje, bo za te grosze to nie warto, najwyżej raz na jakiś czas, dorywczo, gdy na chlebuś zaczyna brakować) i oby doznał takiego dobrobytu, o którym zachodni kapitał zamarzyć tylko może, a u nas, pod baczną władzą jednego, wszystko wiedzącego o i kapitale  człowieka, będziemy wzorem dla nie tylko Europy, ale i całego świata. Pewnie nawet multimilioner Trump będzie nam zazdrościł i przyjedzie na korepetycje z  ekonomiki do Polski.
Tylko jestem bardzo ciekawa, czy za jakiś rok, może półtora, tenże Kolega jednak powie mi : Ewuś, miałaś rację, byłem głupi, że wierzyłem. Chociaż trudno do błędu się przyznać, zwłaszcza wtedy, gdy tak dogłębnie jest się przekonanym o swojej racji. A może rzeczywiscie będzie tak świetnie zarabiał (a ja będę dostawała niebotyczną emeryturę!), że to ja będę musiała jednak przyznać mu rację???? Chociaż z drugiej strony, on za bardzo przemęczać się nie lubi, więc jest typowym przedstawicielem wyznawców pisu, którzy czekają na mannę z nieba….. A ją nawet Kaczyński nie jest w stanie załatwić.

Piękna pogoda nam się  zrobiła, słonko pięknie grzeje, wczoraj  ubrałam się ciut za mocno, nawet było mi w drodze do pracy trochę za  gorąco, ale wieczorem, gdy już wracałam,  ten chłód dawał się jednak odczuć. No tak, to jest ta pora, gdy nie wiadomo, jak się ubrać, by sprostać kaprysom dnia.
Rano chłód, w południe upał, wieczorem chłód znów powraca.
Wczoraj po drodze pilnie doglądałam małe krzaczki i szukałam na nich chociażby jakiś zalążków zielonych listków, niestety, jeszcze jest chyba zbyt na to za wcześnie, chociaz widziałam już na Facebooku  czyjś ogródek, który już rzeczywiście zaczyna wiosną się zielenić. Jeszcze nieśmiało, pomalutku, ale wystarczy chociaż kilku takich cieplejszych dni (a takie zapowiadają) i przyjemnego ciepłego deszczyku i już zrobi nam się zielono, na duszy też.
No to życzę wszystkim, by jak najszybciej mogli cieszyć się prawdziwie wiosenną aurą.
Miłego ostatniego wtorku miesiąca lutego.
Jutro już witamy marzec…… pierwszy  miesiąc WIOSNY  🙂

 

niedziela pełna emocji i gości

 

 

 

Ale wczoraj się działo. Miałam nawet więcej gości, niż pierwotnie zakładałam, bo pan Józio przyszedł ze swoim synem, tak więc aż 4 panów mnie odwiedziło wczoraj, no a na okrasę miałam jeszcze jednego gościa- Panią – Wiktorię, córkę Maćka.
Nie można więc powiedzieć, że dzień spędziłam leniwie.
Oczywiście VIP-owi mój obiad bardzo smakował – były ochy i achy, ale wcale się nie dziwię, bo uraczyłam go wczoraj zupką, którą on bardzo lubi, pomidorową z ryżem, a na drugie miałam roladę z łopatki ze serem i do tego ziemniaczki i ulubioną przez VIPa zasmażaną marchewkę. Oczywiście chciałam poczęstować obiadem i pana Józia i jego syna, ale się jakoś wymówili, oj, nie wiedzą, co stracili.
Okazało się, że stacjonarny komputer nie działał z powodu wadliwego portu w dekoderze, ale pan Józio coś tam podłubał, coś zmienił i już komputer zaczął działać, podobnie zresztą usunął błąd występujący na laptopie i ten też działa bez zarzutu.
Mogę teraz znów jak szalona serfować po tym internecie do woli.
Teraz tylko pozostaje mi jeszcze zmiana ustawienia czaszy satelitarnej na dachu, tak, by moc odebrać wszystkie stacje TVN-u i już będę pełna szczęścia.
Już raz w tej sprawie dzwoniłam do właścicielki kamienicy, pani Kasi, ale jednak widać, nikt do tej pory tej usterki nie usunął, będę musiała jeszcze dzisiaj, lub jutro monitować w tej sprawie.
Z Maćkiem i z Wiktorią porozmawialiśmy sobie na temat reformy Służby Zdrowia i tego, co z tej reformy wyniknie, bo może jej założenia nie są złe, ale w tej chwili raczej mało prawdopodobne do szybkiego przeprowadzenia. Nad tym problemem trzeba się dobrze zastanowić , wszystko przekalkulować, a nie można wprowadzać tej reformy byle jak, byle szybko, bo potem będą takie same, lub nawet poważniejsze kłopoty jak z reformą Oświaty.
A zresztą, jest takie powodzenie, że gdy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze, a tych jednak ciągle brak, bo dokąd rząd tak bezkarnie będzie się mógł stale zapożyczać???????? Kiedyś ktoś te długi w końcu będzie musiał spłacić , bo w takim tempie, w jakim teraz się posuwamy w szastaniu pieniędzmi niedługo przegonimy nawet Grecję w kryzysie.
Mówi się łatwo, obiecuje jeszcze łatwiej, a rzeczywistość coraz bardziej skrzeczy.
Ale po co polityką się zajmować, gdy za oknem błękitne niebo okraszone pięknym słonkiem?
Musimy zacząć dbać o naszą Planetę, bo okazuje się, że w Kosmosie jest jeszcze co najmniej siedem takich ziemio podobnych planet, które też mogą zapewnić nam dobre warunki bytowania. Nawet słońce, które te planety ogrzewa, nie jest takie silne jak nasze, ale jednak spora energię cieplną posiada, woda pewnie też w rzeczkach i potoczkach szumi, zapewniając tym doskonałe warunki do życia, więc teraz pewnie nasz rząd zamiast zdobywać San Escobar zacznie przygotowywać wyprawę na tajemnicze planety, by szerzyć tam nowa Ewangelię, jak zapowiadał już niejaki Terlikowski.
Ale żarty na bok, całkiem możliwa jest taka eskapada i bardzo dobrze, bo nasza Ziemia bardzo się nam zaludnia, ale równocześnie coraz gorsze są warunki do wykarmienia ziemskiej ludności.
Tylko ja już na pewno takich czasów  wielkiego podboju Kosmosu nie doczekam.
No to, nawiązując raz jeszcze do przeczytanej książki „Dowód”, czeka mnie co prawda podróż do innego świata, ale on, w przeciwieństwie do tego, który obserwujemy przez nasze lornety i lunety, a także obserwujemy na co dzień tuż koło nas, jest piękniejszy, zdecydowanie lepszy, przynajmniej bardzo bogaty w prawdziwe uczuci miłości, dobra i bezpieczeństwa.
Zresztą i tak nie mam żadnego wyboru, przecież taka podróż jest nieunikniona dla każdego z nas.
Ale póki co cieszę się dzisiejszą piękną pogodą, co prawda na  pojawiające się pączki na drzewach jest jeszcze troszkę czasu, ale…kto wie, czy przyroda nie spłata nam przyjemnego figla i wcześniej nam się  rozbuja? Szczególnie, że do początku marca pozostało tylko 2 dni, dzisiejszy i jutrzejszy.
W środę rozpoczynamy marzec, który jest symptomem wiosny, nawet w marcu marzannę do morza wrzucają, by zła zima sobie od nas odeszła.
A KYSZ ZIMA!!! MY CHCEMY JUŻ WIOSENNYCH DNI!!!!

Miłego poniedziałku, miłego całego tygodnia, już w oczekiwaniu na tę wyśnioną wiosnę.

Męski urodzaj

 

Dzisiaj na obecność Panów nie będę chyba narzekała…..
Gdzieś kole południa ma mnie odwiedzić Pan Józio i zrobić porządek z moim komputerem, może i przy okazji z moim laptopem, który też czasami zamienia się w młynek do mięsa, międli, międli aż mi nerwy na wierzch wypływają i staję z tych nerwówo obok siebie.
Bo nic tak nie wkurza jak spowolniały komputer. A tu siła złego na jednego, stacjonarny nie chce się, nie wiedzieć czemu, do internetu podłączyć, a laptop się zacina, mimo, ze go skanowałam programem antywirusowym i malware. Niby przez jakiś czas było prawie że dobrze, ale tylko prawie że.
Ale już Pan Józio da sobie z obydwoma  moimi komputerami radę, na pewno!!
A ponieważ mamy dzisiaj niedzielę, tradycyjni na obiadku pojawi się V.I.P.  Myślę, że i dzisiaj obiad mu zasmakuje, już wszystko mam przygotowane, tylko odgrzać zupę i marchewkę, ugotować ziemniaczki i  upiec mięsko, ale na to jeszcze mam  około godziny czasu.
A po 18 – stej zapowiedział się u mnie Maciek na post imieninową  wizytową kawkę , więc cały dzień będę miała bardzo zajęty i to miło zajęty.
Co prawda dzisiaj jest nieco ponuro i chłodno, ale moi rycerze już w parku przygotowują  swoje wojenne  toporki, teraz słychać już odgłosy walki, jednym słowem wiosna tuż, tuż. Tylko gdzie oni będą ćwiczyć, gdy zamkną niebawem ten park? Pewnie będą musieli znaleźć sobie nowe miejsce na potyczek, byleby potem tu powrócili, bo to  jest miłe ich słyszeć i oglądać. Młode chłopaki, przynajmniej nie tracą beznadziejnie  czasu pod budka z piwem, ale spędzają go pożytecznie  i sportowo.
Krok do przodu – Raz, krok do tyłu – Dwa, Naprzód, takie właśnie komendy zza okna do mnie  teraz docierają, stukot mieczy o drewniane tarcze i fajnie jest.

No o idę jeszcze do kuchni sprawdzić, czy wszystko jest tam w porządku, bo przecież miejsce Gospodyni Domu jest właśnie w kuchni  i ….oczekuję na moich gości. Mam nadzieje, że żaden z Panów dzisiaj mnie nie zawiedzie.

Życzę wszystkim miłej i tak urozmaiconej jak moja niedzieli  🙂

Trzy przesłania od Anioła

– Otacza cię miłość i pełna czułości opieka. Na zawsze.
– nie masz się czego lękać
-nie możesz zrobić nic złego

Te trzy przesłania dostał doktor Eben Alexander od Anioła o skrzydłach motyla, gdy porzucił już dręczącą Krainę Widzianą z Perspektywy Dżdżownicy i zaczął zbliżać się do Tunelu i do Jądra, gdzie samo dobro, niewyobrażalne dla ludzkich umysłów ogarnęło jego nowe jestestwo.
Czyli chciałam Wam przekazać, że właśnie zakończyłam czytanie książki Alexandra Ebena „Dowód”
W sumie bardzo interesująca książka, która w tym samym czasie opisuje wrażenia człowieka, który nagle dostał się do krainy wieczności i poszukuje tam dla siebie nowego miejsca, ale jednak okazuje się, że jeszcze nie jest odpowiednia pora na to, by zacząć tam przebywać już na zawsze, musi wrócić na ziemię, chociaż nie jest takim obrotem sprawy zadowolony, a równocześnie opisywana jest walka o jego życie i troska jego najbliższej rodziny, żony, dzieci, sióstr, które nie chcą z nim się rozstać, chociaż do końca nie są pewni, czy potrafią pokonać  to zagrożenie , czy jednak będą musieli ulec prawom Bożym  i pożegnać swojego ukochanego Ojca, Męża Brata, albo pogodzić się z myślą, że będzie on do końca swojego żywota człowiekiem – roślinką, ubezwłasnowolnioną przez pokonany chorobą  mózgu, który nie da rady się już zregenerować.
To co się dzieje w tych dwóch równoległych światach przeplatane są wspomnieniami z lat wcześniejszych mających  wpływ na rozwój wypadków, będące przyczyną i skutkiem przeszłości. Albowiem to wszystko co działo się w przeszłości, dzieje się w teraźniejszości i będzie się dziać w przyszłości, nawet tej niematerialnej, jest ze sobą ściśle powiązane i nawet pozornie niespodziewane wypadki dziejowe nie powstają  bez przyczyny.
Przez zbierane przez nasze życie doświadczenia, dopiero później, na tym drugim, lepszym świecie zbieramy dobre, lub złe żniwa naszego bytowania w nieskończoności. Ale nie mamy czego się obawiać, bo nad nami czuwa Samo Dobro, Bóg, który nas zna, rozumie i nie chce nas skrzywdzić.
Zresztą Anioł wyraźnie to powiedział : nie masz się czego lękać, bo nie możesz już zrobić nic złego, czas wyrządzanego zła już minął, jest za Tobą.
Takie mniej więcej jest przesłanie tej książki, a do nas należy teraz czas przemyśleń i ustosunkowania się do tematu, czy jednak wierzyć, czy nadal powątpiewać? Bo obojętnie od naszej postawy w tej sprawie i tak kiedyś dojdziemy do momentu, gdy opuścimy swoją ziemską powłokę i…..
wtedy dopiero przekonamy się, jaka jest prawda.
Ale wizja takiego życia po życiu może i trochę przerażać, ale i zarazem dawać nadzieję.
Niewyobrażalne piękno, prawdziwa i szczera miłość……. czy to w sumie, zgodnie z naszym ziemskim pojmowaniem rzeczywistości ,nie będzie trochę nudne? A może przejdziemy na inny stopień wtajemniczenia, inne pojęcia będą rządziły następnym światem, ale to jest jeszcze wciąż dla naszego mózgu nie do pojęcia, do łatwego przyswojenia……… wciąż ta niewiadoma…..
Osobiście miałam kilka dowodów na istnienie życia po życiu, wyrażoną chociażby pomocą Bliskich mojemu sercu, zresztą nie tylko to, miałam i inne doświadczenia współistnienia  innego, boskiego świata, zbyt intymne, by móc się nimi dzielić w moim blogu , ale wielokrotnie poddawałam te moje spostrzeżenia swoim własnym rozmyślaniom, rozważaniom, teraz po przeczytaniu tej książki raz jeszcze poddawałam wszystkie przeżyte fakty retrospekcji.
To nic,  niektórzy ludzie są źli, Bóg nie ingeruje w ich życie, daje im tylko możliwość rozpoznania swoich błędów i ich naprawy.
Ścieżki naszego życia są bardzo pokręcone, łatwo wejść na tę fałszywą , tę, która  prowadzi donikąd, lub wprost na manowce.
Ale nawet wtedy, gdy zaczynamy błądzić, należy pamiętać, że nie jesteśmy sami, zawsze koło nas jest nasz Anioł Stróż, który usiłuje nam pomóc w odnalezieniu drogi, która prowadzi do pełnego szczęścia.
Czy wierzycie w to? Nie ważne i tak wszyscy idziemy w jedną stronę. Wydaje mi się, że ta książka w pewnym sensie utwierdziła mnie w przekonaniu, że jednak …………  nie znikniemy aż tak  całkowicie i do końca, że nadal będziemy trwać, tylko w całkiem innym wymiarze.
Zainteresowanych tematem polecam tę książkę i raz jeszcze przypominam autora i tytuł : Eben Alexander  „Dowód”

Ostatnie dni lutego i ostatnie (może) podrywy zimy. Dzisiaj obudził mnie biały, zaśnieżony Park, a potem nawet dosyć potężne płaty śniegu fruwały sobie w powietrzu. Jeszcze zima wciąż trwa, temperatura tez niezbyt wysoka, około 2-4 stopnie ponad zero, ale przynajmniej słonko nam świeci.
No i wiatr też jeszcze hula, ale jakby nieco mniejszy niż wczoraj, jest nadzieją, że idzie ku lepszemu.
Życzę przyjemnej soboty

stan właściwy…..

 

…….  na dzisiejszy piątek:
Telewizji TVN nadal jest nieobecny na mojej antenie. To znaczy sygnał gdzieś tak krąży w pobliżu, dwa dni temu nawet na moment się pokazał, żeby znów zaniknąć. och, muszę po prostu przypilnować panów od tej satelitarnej anteny, bo wystarczy chyba tylko lekki niewielki ruch, lekkie przesuniecie czaszy i wszystko powróci do normy. Problem jest tylko w tym, że sama tego nie zrobię, musi być ktoś, kto na ten nieszczęsny dach wejdzie i antenę poprawi.
Udało mi się przeskanować programem Malvare mój laptopik i…teraz działa bez zarzutu. Pewnie, że trudne to było dla niego, skoro sporo śmieci w sobie posiada coś ponad 00 wadliwych programów, które udało mi się wywalić. Przynajmniej nie sunie teraz prędkością żółwia i da sie cokolwiek na nim zrobić.
Sprytna jak na te moje prawie 67 lat  jestem, nieprawdaż??
Usiłowałam zrobić taki sam „myk” z moim komputerem stacjonarnym, niestety przeskanowanie niewiele dało, zmiana protokołu IP niestety nie zadziałała i nadal nie mam na dużym komputerze dostępu do internetu. Ale nie martwię się, pan Józio obiecał, że w sobotę (czyli już jutro) do mnie przyjdzie i  sprawdzi i naprawi ten error. mam nadzieję, że obejdzie się bez wymiany karty sieciowej, na której ten błąd występuje.
Do niedawna  wiele takich poprawek robił na moim komputerze z oddali,  czyli przez łączeie się z jego komputera z moim i wtedy można było coś na nim poprawić, tej podobno nie można w ten sposób naprawić, szkoda, muszę wiec ubrać się w cierpliwość.
Przy okazji muszę się pana Józia spytać o te dwa dziwne nowe akcesoria w tej grze Plemiona, bo nadal nie wiem, do czego właściwie one służą, kiedy i jak mam się nimi posługiwać, a pan Józio wie absolutnie wszystko!!!
Tylko dzisiaj muszę zostawić mu wiadomość ina Face Booku, z przypomnieniem o ewentualnej jutrzejszej jego wizycie.

Za oknem duje niesamowity wiatr… uuuu.. pomrukuje gniewnie, gnąc puste, bezlistne jeszcze  gałęzie i miotając nimi od prawa do lewa.
Zupełnie jak w rzeczywistości, która też teraz groźne podmuchy przeżywa, arogancji, buty, niesamowitej pychy pewnej roszczącej sobie do jedynej słusznej prawdy formacji. I podobnie, jak te wyginające się gałęzie nasza opozycja, która praktycznie nie istnieje, ale gdzieś tam jednak w jakimś realnym bycie istnieje, ciągle jeszcze daje się poskramiać, ale przyjdzie chwila, gdy odważniej stawi im czoła i pokona wszystkie złe ich złe wymysły, głęboko w to wierze.

 

Dobrego piątku

dzisiaj grzeszymy….

 

 

Powiedział Bartek, że dziś tłusty czwartek
więc się dziś nie zagapiłam, wszystkie pączki wykupiłam,
kupiłam ich bez liku
by każdy miał po tym smakołyku
bo cóż jest bez pączków wart
ten tłusto czwartkowy świat 🙂

Pączki, komu pączki, daję dziś do rączki
niech każda buzia będzie uśmiechnięta
w te pączkowe święta :-)

A tak na serio, jak tradycja, to tradycja, niech dzisiaj nikt kalorii nie liczy, tylko zajada się tymi smakołykami, wszak taki dzień jest tylko raz do roku 🙂
Jak na razie zjadłam jednego pączka i….. mam dosyć, jest mi okrutnie słodko, ale dopełniłam przynajmniej tłusto czwartkowy obowiązek, więcej pewno mój brzusio by nie zdzierżył. Ale zawarłam z nim cichą umowę, ja zjem jednego pączka, a on za to nie będzie mi dzisiaj dokuczał.
Ja obietnicy dotrzymałam, czy mój brzusio też jej dotrzyma?

Dzisiaj jest taki słodki dzionek, że nie warto go sobie nawet psuć gorzkimi, politycznymi uwagami.
Dzisiaj każdy je pączki, ten z lepszego sortu i ten z gorszego, ten ludzki człowiek i ten cham pospolity……  od wczoraj mamy bowiem nowe podziały w Polsce  i ciągle na nie jest przyzwolenie…. pewnie do czasu, bo czasami miarka się przebierze.
Dzisiaj chamy ubrane są elegancko, a Wielki Pan chodzi w brudnych, startych butach i potarganej kurtce, ale to jest symbol dzisiejszego PANA!! Bo to jest przecież  WIELKI PAN!!!!!! taki żałosny szpan)
A miałam przy okazji dzisiejszego Święta Pączka nie wymądrzać się politycznie……czasami człowiek musi, bo nawet słodkim pączkiem się udusi.

Pogoda????   bynajmniej nie dla bogaczy, co chwilę deszcz z nieba kapie. Dzisiaj obudziłam się o 2 giej nad ranem, a tu o parapet deszcz bębni, aż zdrowo.
I tak sobie pomyślałam, niech teraz sobie popada, byleby rano było pogodnie, a to ZONK, co prawda nie leje cały czas, ale wystarczająco na tyle, by moje kostki się znów buntowały.

Stacjonarnego komputera nadal nie mam, ale mój laptop też coś zachorował, musiałam go przeskanować Malware test i okazało się, że miał sporo rożnych niepotrzebnych plików, teraz, po usunięciu działa już o wiele szybciej.
Chyba jakoś w ogóle nie mam szczęścia ostatnio do komputerów, bo wczoraj nawet ten komputer, który steruje aparatem rtg, też się zawieszał, nie mogłam nastawić warunków badania i aż trzy razy go resetowałam, żeby wreszcie zaczął działać.
Najwidoczniej komputerom też aura pogodowa nie odpowiada, a może też i  polityczna ?- nie wiem,  internet przyjmuj wszystkie przecież wiadomości i te  jedynie słuszne i te „wywrotowe”
Aha! Wczoraj osiągnęłam już następny stopień Pokemonowego wtajemniczenia, teraz jestem na 32 levelu i muszę zebrać 750 000 punktów, aby przejść jeszcze wyżej, pewnie zejdzie mi na tym gdzieś ponad półtora miesiąca, ale i tak będę nadal łapała te dziwne potworki w tak zwanym międzyczasie.

No to życzę smacznego tłustego czwartku Uśmiechnij się, bo warto!!!!! Wszak cała tacka świeżutkich pączków na Ciebie czeka……

Dzień dobry Uleńko :-)

 

Witam Cie serdecznie w ten nasz kolejny środowy piękny dzień.
Może i piękny w realu on nie jest, bo nieco deszczowo i smutno,ale…
możemy przecież wyobrazić sobie ten emanujący tęczowy promień naszej Przyjaźni, który Ci posyłam, a który przyniesie na dzień dzisiejszy radość z  chociaż wycinka naszego wspólnego dzisiejszego świętowania.
Pozdrawiam Cię serdecznie Uleczko, o prawda nie mogę się nadziwić, że ten czas od jednej do drugiej środy wydaje mi się coraz krótszy, ale to i dobrze, bo chociaż codziennie odwiedzasz mój blog wiem, że dzisiaj będziesz tu na pewno.
No to co Ulka, razem dalej czekamy na tę wiosnę? Niech te wszystkie deszcze zmyją pozostałości tej zimy i niech nareszcie zrobi się zielono i kolorowo, a wtedy mam nadzieję, że jednak „na chwilkę” do Krakowa wpadniesz mnie odwiedzić 🙂
A jednak musiałam o tym dosyć intensywnie myśleć, bo właśnie przyśniło mi się że przyjechałaś do Krakowa i obie spotkałyśmy się, a ja zastanawiałam się, jak zmienić ten mój nieaktualny już w takim razie wpis, że czekam na Ciebie. Już nie czekałam, bo byłaś 🙂
Tylko rano byłam rozczarowana, że to nie jawa, a sen……… A więc czekam na Ciebie  nadal 🙂

Dzisiaj od rana mam jakiś niefart, wszystko rozpoczęło się od braku dostępu do internetu.
Jednak Orange Neostrada jest dosyć solidną firmą, pani niezwykle cierpliwie próbowała naprowadzić mnie na właściwy trop, powodujący brak dostępu do internetu, okazało się, że wina „siedzi” w moim komputerze, po prostu mam jakieś kłopoty z kartą sieciową i znów o pomoc do pana Józia muszę się zwrócić. Już napisałam mu notatkę – prośbę na Face, teraz czekam na odpowiedź. Może znów uda mu się usunąć ten błąd z oddali i nie trzeba będzie wymieniać karty sieciowej?
Co prawda mam jeszcze laptop, który na szczęście do mojej sieci daje się podłączyć, co właśnie wskazuje, że wina jest w komputerze stacjonarny, ale niestety działa o n trochę jak żółw. Miałam go już przecież oddać do oczyszczenia, zawsze coś po drodze mi wypadło. Ale teraz, gdy już będę miała naprawiony mój stacjonarny komputer, na pewno coś będę musiała pomyśleć o naprawie laptopu.
Najważniejsze jednak, że udało mi się dzisiaj napisać ten blog, bo jakże by to wyglądało? – środa bez wpisu dla Ulki.
Jednym słowem: siła złego na jednego, wczoraj zabrakło mi w Cyfrowym Polsacie TVN- u, dzisiaj mamy  kłopoty z komputerem……… czy coś nie daj Boże jeszcze się przyplącze???? Oby nie!

Kwiatuszek polityczny? proszę bardzo:
Dzisiaj Jarosław stwierdził, że PIS można nazwać „ludzkimi panami” bez przekąsu.
A z przekąsem? Stary, niechlujny, z dziurawymi zębami i brudnymi butami, niechlujnie ubrany Jarosław, to raczej dziad a nie pan.
A swoją drogą takiej arogancji nie było, Jarosławowi puściły już całkowicie hamulce,  niedługo pozostanie tylko po nim smród…….

Życzę przyjemnej środy, nie tylko Uli, ale Wam wszystkim, chociaż w takiej „pańskiej” Polsce to różniasto dziać się może……Nie przejmujmy się tym jednak za bardzo, byle do przodu, kiedyś jednak  dobro zwycięży. Wiem to, bo jestem w dość zaawansowanej fazie czytania książki „Dowód”, gdzie właśnie stwierdzono, że najważniejsza jednak jest miłość, reszta przemija, więc i zło i Jaruś też kiedyś przeminą, byleby szybko!!!
Najgorsze, że teraz okropnie się zachmurzyło…czyżby śnieg chciał znów swoją obecnością zaszczycić????? Może jednak nie……..
Do jutra 🙂

 

 

no i masz…spełniło się…

 

Niestety, tylko prognoza pogody się spełniła, inne moje marzenia, wyobrażenia na razie nie, ale poczekam cierpliwie.
Dzisiaj rozpoczęłam dzień już o 4 rano. Właściwie zastanawiałam się, co mnie obudziło, bo przecież cisza taka wokoło panowała…
Nawet deszczu wcale słychać w pokoju nie było, dopiero gdy poszłam na papieroska do kuchni usłyszałam, jak deszcz bębni o posadzkę mojego balkonu.
Bum…bum…….. niesamowicie nieprzyjemny, monotonny odgłos dochodził spoza drzwi do  mojego podwórka. Ale to deszcz tylko…
No tak, jak się rozlało, to na dobre, bo do końca tego tygodnia taką pogodę wywróżyli.
Może i przyda się trochę deszczu, chociaż na roślinki zdecydowanie jeszcze jest za wcześnie. Ale gdyby tak te 3 dni jakoś przeboleć, zacisnąć zęby i przeczekać, a potem miałoby słoneczko ciepłe zaświecić, to kto wie, czy już w pierwszych dniach  marca pierwsze listeczki na krzewinkach by się nie pokazały???
Nawet kosztem bólu moich stóp i kolan jakoś to zniosę, byleby tylko ta zima sobie precz poszła, by deszcz zmył jej wszystkie brudy, tę szarość na chodnikach i trawnikach.
Co prawda na tę chwilę przestało padać, ba, nawet na moment  jakoś nieśmiało i słonko się pokazało, ale jak to mówią „jedna jaskółka wiosny nie czyni”.

Zaczęłam już czytać tę książkę „Dowód”. Rzeczywiście bardzo ciekawa. Co prawda był bardzo długi wstęp do niej, ale konieczny do tego, abyśmy mogli poznać realia życia przed chorobą tego człowieka, zresztą profesora neurologii, teraz wkraczam w okres jego błądzenia po świecie dla nas niedostępnym.
A jego odczucia są tak realistycznie opisane, że czasami zastanawiam się, czy to aby nie są moje własne przeżycia.Gdy tylko skończę pisać mój blog szybko powrócę do tej mojej bardzo interesującej lektury, ale wnioski swoje wysnuję i zapiszę na moim blogu dopiero po przeczytaniu ostatniej kartki.
No oczywiście w między czasie połapię trochę tych stworków Pokemonów, bo sporo dziwacznych nowych ich przybyło, a też i całkiem nowe dodatki, z niektórymi nie wiem, co mam robić i do czego służą, muszę się jakiegoś mądrego,  grającego spytać, bo w internecie jakoś nic na temat tych dodatków nie wspominali. Na przykład taki „King’s Rock” – nie wiadomo jaki miałby być z niego użytek. A może ktoś z Was coś na ten temat wie więcej?

Mam jakieś kłopoty z odbiorem telewizji satelitarnej. Zatelefonowałam do Cyfrowego Polsatu, ale okazało się, że sygnał od nich płynie prawidłowo, tylko widocznie talerz telewizji satelitarnej troszkę się przesunął i nie odbiera fal TVN. Co mam robić? Po dachu raczej chodzić nie będę, nawet bym nie wiedziała, gdzie jest taki właz, muszę poprosić tych młodzieńców, którzy podłączali mnie do anteny zbiorczej, by lekko przestawili tę czaszę w odpowiednim kierunku.
Właściwie te kłopoty były już od pewnego czasu, po prostu czasami sygnał TVN-u zanikał, co powodowało, że obraz się zacinał, no w końcu zupełnie zniknął..
Co ciekawe, inne stacje odbieram normalnie, bez żadnych zakłóceń.
No cóż, na jakiś czas muszę pożegnać się z ulubionym Szkłem Kontaktowym i serialem np „Szpital”, na szczęście jest tyle innych programów…
Tylko zawsze denerwuje, gdy coś, co powinnaś mieć pod ręką, robi się nagle niedostępne.
Przez moment miałam cichą nadzieję, że coś się zmieni, bo oglądając inną stację też na chwilę  sygnał zanikł, ale nie, ten drugi powrócił, TVN niestety nie.
Oj, zbyt to by było szybko, by tę usterkę usunąć, dopiero co napisałam przecież stosowny SMS do Właścicielki Kamienicy, jeszcze na pewno za wcześnie na pozytywny odzew, ale może jednak kiedyś i TVN wróci do normy, zanim Pisowi rzeczywiście nie uda się go zablokować, na co ma wielką ochotę, bo to jest jedna z tych stacji, obok Polsatu wrogim „akuratnym i słusznym racjom”

Jakiś czas temu ubezpieczyłam się w Direct – 4 na polisę na wypadek śmierci. Gdy umrę, wskazana przeze mnie osoba dostanie jakąś tam kwotę, która może przynajmniej w części pokryje mój pogrzeb. Przecież nie mogę zostawić takiego wydatku na głowie moim  najbliższym, muszę pomyśleć już teraz o swoim pochówku. Straszne, ale jakże prawdziwe, wszak od tego nie ucieknę. MEMENTO MORI !!!!!
A dzisiaj zatelefonowała do mnie jeszcze Pani z tej samej firmy z propozycją doubezpieczenia się jeszcze od nieszczęśliwego wypadku. Dziwne, przez jakiś czas, gdy jeszcze pracowałam w Szpitalu, miałam takie ubezpieczenie z PZU, potem jeszcze w jakiejś innej firmie, ale tamta polisa już jest nieaktualna i tak po prawdzie, gdyby mi się cokolwiek stało, nie dostałabym żadnego ubezpieczenia. A przecież powinnam o tym pomyśleć, zwłaszcza że od pewnego czasu zdarzają mi się upadki na ulicy, na szczęście dotąd bez jakichś wielkich urazów, ale…… strzeżonego Pan Bóg strzeże.
Wcale nie oznacza, że mogę teraz już ulegać jakimś tam urazom, ale ……..
No więc zgodziłam się na tę nową płatność około 40 zł miesięcznie, tym bardziej, że to nie ja wszelakie formalności będę załatwiała, tylko firma sama załatwi to z moim bankiem. Nie jestem pewna, czy dobrze zrobiłam, ale…..
Ale…wystarczy na przykład rzucić palenie papierosów i już odpowiednia kwota na ubezpieczenie się znajdzie.
Ostatnio zmienili opakowania na papierosów, każde z nich zostało zaopatrzone w jakieś koszmarne zdjęcie nowotworu, brrr. ohydnie to wygląda, wręcz odrażająco.
Może właśnie o to chodziło, żeby tymi zdjęcia zniechęcać do palenia, ale……. jest to nieestetyczne i  (przynajmniej ja to tak odczułam) jest to wywieranie swojego rodzaju presji na człowieku, presji, na którą się nie zgadzam, bo to ja mam zadecydować, czy chcę palić papierosy, czy nie, czy to ja mam oglądać te koszmarki wydrukowane na papierosach, czy nie. Jest to w pewnym sensie ograniczenie wolności człowieka.
A co Wy na ten temat sądzicie???

Spokojnego wtorku wszystkim życzę i pogody ducha na te nadchodzące pochmurne dni, bo potem może być tylko lepiej.

jak smakują bataty………

 

 

 

Otóż przyznam, że jestem nimi….rozczarowana:

Bataty (Ipomoea batatas) to odmiana słodkich ziemniaków o wysokiej wartości odżywczej i niepowtarzalnych walorach kulinarnych. Obecność beta-karotenu, witamin z grupy B oraz średni indeks glikemiczny sprawiają, że bataty są świetną alternatywą dla tradycyjnych ziemniaków.

Czy jednak aby na pewno są świetną alternatywą? Kwestia smaku.
Właśnie, smakują nieco dziwnie, są bardzo mączne i słodko – mdławe, więc pewno nadają się jako składnik  potraw, które należy czymś dosmaczyć.
Tak jak krewetki dla mnie przybierają smak takiego dodatku, z którym je się podaje, tak i same bataty są raczej mało smaczne i jako dodatek do drugiego dania, zamiast tradycyjnych ziemniaków bym raczej nie podała.
Ale może jednak warto spróbować? …Wszak każdy ma inny smak i co innego mu smakuje.
U mnie zdecydowanie łosoś „zapanował” nad smakiem całości potrawy (może i troszkę i por, który jest ciut ostrzejszy)
Jeżeli miałabym bataty  z czymkolwiek porównać, to powróciłabym do lat mojej młodości i do Paryża, gdzie zachwycano się mało  dla mnie smacznymi maronami, czyli jadalnymi kasztanami. Podawano go jako dodatek do drugiego dania w formie gotowanej, lub pieczonej, ale i próbowałam tam nawet marony w formie czekoladek. Słodka, mdława ohyda. Podobnież dla mnie smakują i bataty. Ale jako składnik zapiekanki ewentualnie można podać.
Tylko raz jeszcze podkreślam, że smak każdej, absolutnie każdej potrawa zależy głównie od przypraw, które do niej dodamy.

Można było spodziewać, że ta smutna wiadomość kiedyś do nas dotrze.
Danuta Szaflarska, wybitna polska aktorka, której czas się nie trzymał. Ona zdecydowanie była ponad czasowa i wydawało się, że tak pozostanie
Na zadawane Jej pytanie, co robić, aby długo żyć odpowiadała:
Ludzie często mnie pytają, co robić, aby tak długo żyć? Nie wiem. Ja niczego specjalnego nie robię. Po prostu kocham życie we wszystkich jego barwach, odcieniach i cieniach. Życie jest cudem. Zawsze” – mówiła „Dziennikowi Teatralnemu”

l

 

I właśnie wczoraj popołudniu Pani Danuta pomachała nam po raz ostatni swoją ręką i …odeszła. Dołączyła do grona tych wybitnych polskich i nie tylko polskich artystów, którzy teraz  na Bożych Łąkach grają nadal swoje wspaniałe role.
Któż nie podziwiał Jej kunsztu, chociażby w filmach z okresu jej młodości, jak Zakazane Piosenki, czy Skarb, ale później i w Jej wybitnych rolach nie tylko filmowych, ale tych teatralnych.
Z tych jednych z najbardziej nowych Jej ról wspomnę chociażby tę  starszej osoby w filmie „pora umierać”, powracającej jakby w swoich myślach do czasu Jej dziecinnych lat, wszak wychowywała się właśnie w Kosarzyskach .
A na mnie zrobiła szczególne wrażenie Jej rola w filmie „Ile waży Koń Trojański” – grała tam dobrotliwą, ukochaną Babcię głównej bohaterki, a ciepło, które bilo z tej postaci emanowała na wszystkich oglądających jako samo dobro. Taka prawdziwa, kochana Babunia, o jakiej nie jeden pewno marzył.

Ona Kochała Życie, kochała Ludzi, a teraz już w tym innym,, niebiańskim  wymiarze, nadal nas wszystkich swoją miłością i dobrocią obdarza.

Wiem Pani Danuta, że odejście Pani to niepowetowana strata dla polskiej Kinematografii, ale też i niepowetowana strata dla nas wszystkich.
Tak jak jeszcze niedawno, przy odejściu on nas Krystyny Sienkiewicz pisałam, że  znów jakaś cząstka naszego życia została nam zabrana, pozostawiając w zamian tylko żal, ból i łzy. Ale pani Danuta pozostawiła jeszcze po sobie wspaniałe wspomnienia, ten niezapomniany uśmiech, ten czas, gdy mimo wcześniejszej wojennej zawieruchy, wszystko dobrze się dla nas kończyło i przyszedł czas radości i miłości, której Ona była wzorcem.

Do widzenia Wspaniała Pani Danuto! Nie mówię żegnaj, bo wiem i głęboko w to wierzę, że kiedyś znów się spotkamy i znów Twój ciepły uśmiech ogarnie nasze dusze.
Odpoczywaj w spokoju po trudach kroczenia po ziemskich ścieżkach, na których zawsze znajdowałaś dobrą i prawidłową drogę życia.

TĘ PIOSENKĘ, TĘ JEDYNĄ, ŚPIEWAM DLA CIEBIE DZIEWCZYNO…….

Dzisiaj wstał niezwykle słoneczny poniedziałek. Od razu przyjemniej się egzystuje, gdy promyczki słoneczne do nas docierają, znów chce się żyć, nawet kości troszkę od swoich reumatycznych ataków bólu odpoczną………
Życzę Wszystkim miłego poniedziałku, niech wszystko układa się Wam po Waszej myśli, trzymam mocno kciuki za tych, którzy właśnie dzisiaj będą chcieli rozpocząć jakieś swoje nowe pomysły, nowe działania, niech wszystko się Wam wspaniale udaje.

to był dpiero wytworny obiad

   

 

 

Wcale  żartuje, nawet mi bardzo smakował.
Oczywiście wszystko zaczęło się od wspaniałej zupie szczawiowej z jajkiem, ugotowanej na bulionie z mięska wołowego i jarzynek.
Mięsko i jarzynki odcedziłam przez sitko, dodałam szczaw siekany  (ze słoika, niestety), chwilę jeszcze pogotowałam, podbiłam śmietaną 12 procentową, a więc nie za tłustą
Clou programu była zapiekanka z batatów z łososiem i z porami.
Najpierw obrałam bataty i chwilę ugotowałam je na parze, ale niezbyt długo, tak, by się nie rozgotowały. pokroiłam je w talarki i ułożyłam na wysmarowanej oliwą blaszce.
Białe części pora pokroiłam w talarki i przelałam wrząca wodą, by troszkę por zmiękł, a potem położyłam tą porową pierzynkę na batatach.
Filety z łososia ze skórą leciutko posoliłam, posypałam pieprzem i czosnkiem Knorra i skórą na dół ułożyłam ma porach.
W miseczce rozbełtałam żółtko, dodałam kostkę czosnku Knorra i wymieszałam ze śmietaną 12 procentową, tak przygotowana polewę wylałam na wierzch łososia, wszystko posypałam tartym serem i posiekaną natką zielonej  pietruszki i wsadziłam do piekarnika nastawionego na 200 stopni C.
Całość zapiekałam około 30 minut.

No może pani Gessler miałaby mnóstwo zastrzeżeń, ale co mi tam jakas pani Gessler, grunt, że Gościowi i oczy wiście mnie wszystko smakowało.
A potem był chrust (wszak do końca karnawału już nie daleko, trzeba na zapas tych pyszności pojeść)  i herbatka z cytryną.
No i oczywiście były miłe rozmowy i czas jakoś płynął całkiem szybciutko.

A dzisiaj już spokojnie, peny i samotny odpoczynek. Może i dobrze, bo aura znów jakaś senna, a nie wypadałoby przecież przy gościu sobie chrapnąć.
Chociaż, przyznam ze wstydem, czasami mi się to zdarzyło.
Siedziałam sobie na fotelu i nagle….tak mi si jakaś błogo zrobiło, oczy się przymykały, powieki zrobiły się jak z ołowiu i………
Źle znoszę, przyznaję bez bicia, taką pogodę ponurzastą. Nawet kawa  na nie wiele się wtedy zdaje.
Przecież nie można codziennie Nimesilu zażywać, a dzisiaj właśnie powinnam to  zrobić, bo stópki mnie nosić nie chcą.
Na szczęście nie muszę nigdzie spacerować, ale mam nadzieję, że gdy ta pora deszczowo – pochmurna się skonczy, moje stopy do normy powrócą.
Nie da się ostatnio pisać spokojnie blogu, co chwilę się on  zacina i dostaję ten nieznośny komunikat UPSS, coś się zacięło, spróbuj raz jeszcze później.
Upss, próbuje i upss, co chwilkę mam to samo, zwłaszcza dzisiaj.UPSSSSSSS!!!!!!!!
Nie wiem, czy ta wielka popularność wpływa na tę złą  jakość blogowania, ale ostatnio już całkiem staje się ono nieznośne.
Dlatego teraz ogłaszam koniec wpisu na dzisiaj, mam nadzieję tylko na dzisiaj, a nie na zawsze i życzę przyjemnej niedzieli.
Zdjęcia nie da się dzisiaj dołączyć, przeważnie jest moment i znika. Jakby się jednak nie pokazał,  gdzieś zaniknął, to był na nim łosoś 🙂
Oj! portalu  box.pl po popraw się!!!!!