Ostatni dzień kwietnia

 

Jak szybko ten kwiecień nam przeleciał. Zapowiadał się śliczny i cieplutki, nawet nas kwieciem na początku uraczył, a potem…było już buro, zimno,  deszczowo, czyli okropnie nieprzyjemnie.
No dobrze, podobno kwiecień plecie i lato i wiosnę i zimę, więc miejmy nadzieję, ze ten czas „wyplatania” już jest za nami i teraz będzie już tylko ciepło.
Wszak miesiąc maj jest najpiękniejszym miesiącem roku. Według wierzeń, właśnie w tym miesiącu na chwilę otwarły się niebiosa i przez ten otwór w niebie wyleciało na ziemię całe piękno Raju, dlatego tyle pięknych kwiatów i innej roślinności właśnie wtedy pokazuje się u nas w ogrodach i na trawnikach, w lesie i na polach…….. Ale trwało to tylko przez krótki czas, potem bramy nieba zostały zatrzaśnięte i więcej piękna Raju nie zostało już ujawnione.
Musimy cierpliwie poczekać i gdy na Raj zasłużymy sobie dobrym życiem tu na ziemi, wszystko zostanie nam w odpowiednim czasie ujawnione. Na razie musimy cieszyć się zatem tym, o mamy, co udało się na ziemię w tym krótkim czasie przekazać.
No to czekamy cierpliwie na ten przepięknie zapowiadający się miesiąc maj, pełen nadziei nie tylko na ciepełko i na słoneczko, ale także może i na zmianę politycznej sytuacji w Polsce?
Nasz „rząd”, a dokładnie jego ministrowie, robią coraz większe błędy, już zaczynają się potykać o własne nogi, tylko patrzeć, jak upadną, co nawet i sondaże zauważyły.
Ostatnia afera z Honorową (???) Polską panią Konsul w USA jest symbolem tej „wspaniałej”dobrej zmiany w Polsce.
Jak można dawać tytuł konsularny komuś, który jest nienawiścią i  nie boję się powiedzieć, chamstwem oznaczony, a właśnie ta niby „honorowa”(cokolwiek by to miało znaczyć) pani konsul umieściła na Face Booku spreparowany portret Donalda Tuska w mundurze Wermachtu. Nie wiem, co chciała przez to osiągnąć, w każdym bądź razie  tym obrazem wyszła tylko na osobę stanowczo nie nadająca się na zajmowane stanowisko.
Niestety również miało to duży wpływ na ocenę Polski w świecie, bo  co można sądzić o Ministrze Spraw Wewnętrznych, który na takie stanowisko powołuje osobie nie tylko niekompetentną, ale i również psychicznie co najmniej nie zrównoważoną.
Pani Konsul prywatnie jest żoną „profesora” Biniendy, tego samego, który teraz po rezygnacji z funkcji głównego szefa Komisji Smoleńskiej  dr.Wacława Berczyńskiego, zajął zaszczytny jego fotel i nadal nęka nas przeróżnymi wyimaginowanymi wybuchami, które rzekomo miały nastąpić  w samolocie lecącym 10 kwietnia 2010 do Smoleńska. Najwidoczniej pani konsul, jako przykładna zona, chciała przyczynić się do chwały swojego męża i aby podlizać się Antosiowi, powymyślała na Face Booku przeróżne okropieństwa, typu Sikorski na szubienicy, czy właśnie Tusk w mundurze Wermachtu, czym dała niestety tylko obraz swojej żałosnej postaci. Oczywiście zrobiła się z tego awantura, chwilowo pani konsul została zawieszona w swoich obowiązkach, aż do czasu, gdy Minister Waszczykowski powróci z wojaży i odpowiednio do sprawy się ustosunkuje, ale również (czemu wcale się nie dziwię) zostało złożone przez pełnomocnika Tuska do prokuratury doniesienie w  tej sprawie i bardzo słusznie, bo to nie tylko jest naruszenie dóbr osobistych pana premiera a obecnie osoby pełniącej bardzo ważne stanowisko w Uni Europejskiej, ale również i postawienie Polski w bardzo niekorzystnej sytuacji politycznej. Co prawda Zachód już dawno ocenił nasz kraj i nie jest to bynajmniej pozytywna ocena, teraz jeszcze tak beznadziejnie głupie  posty zamieszczone przez   panią konsul na Tweet erze i na Face Booku przynosi Polsce dodatkowy wstyd i świadectwo o tych, którzy są przy sterach naszego rządu i którzy całkowicie bezmyślnie rozdają odpowiedzialne funkcje ludziom do tego całkowicie niekompetentnych.
Nawet sama pani premier Beata Sz nie bardzo wiedziała, jakie ma zająć w tym temacie stanowisko i oczywiscie scedowała sprawę na ministra Waszczykowskiego, niestety po nim niczego dobrego spodziewać się raczej nie możemy. Chociaż…może teraz, gdy Waszczykowski już poczuł, że jest na wylocie, przynajmniej w tym ostatnim swoim momencie będzie chciał się pozytywnie wykazać? Ale on tyle już gaf politycznych popełnił, że jeszcze jedna ani mu nie zaszkodzi, ani mu nie pomoże.

No i znowu ta polityka, a tak pięknie ten dzisiejszy blog mój rozpoczęłam.
No to wracam do tematu: co prawda ostatni dzień kwietnia znów jest szaro – bury (ciekawe, czy gdziekolwiek w Polsce świeci teraz słoneczko) i raczej chłodny, ale mam nadzieję, że….no przecież kiedyś  m u s i  b y ć  już ciepło.
Bardzo liczę na następną niedzielę, bo znów te biedne dzieciaczki, ubrane w cienkie, odświętne komunijne  białe ubranka nam pomarzną
Życzę jednak dużo dobrego humoru na dzisiaj.

czy to na pewno już wiosna?????


 

 Zimno jakoś tak, nieprzyjemny wiaterek wieje, ale już jest całkiem zielono. Tylko słonko jakoś jest bardzo uparte i rzadko zza tej chmurki chce wyjść.
Dzisiaj później niż zazwyczaj blog mój piszę, bo…poszłam sobie na zakupy, a i po drodze na maleńką przechadzkę po Parku.
I…są, dwie malusie kaczusie, ledwo, ledwo widoczne, ale są, pływają sobie gdzieś blisko brzegu, jakby wyczekiwały, aż jakiś łaskawca rzuci im okruszek chleba, czy ziarna. Biedne, pewnie i wychłodzone, bo woda musi być okrutnie zimna i głodne, no bo czym mają się niby pożywiać?
Fakt, mają teraz całkiem nowy basenik, tuż przed napuszczeniem wody był wyremontowany, na nowo zabetonowany, teraz nawet i fontanna w nim działa.
Niestety nie udało mi się chwilkę posiedzieć na ławeczce, może i temperatura dla normalnych ludzi nie jest taka zła, ale dla takich zmarzluchów jak ja…… nie do wytrzymania.
Poszłam więc szybko do punktu Lotto, gdzie odebrałam wygraną (!), a jednak trafiłam całą trójkę za całe 10 zł, które natychmiast wsadziłam w następny kupon i poszłam sobie spacerkiem do oddalonego nieco  sklepu. Głównym moim nabytkiem było dzisiaj…….chrupkie pieczywo, bo w czwartek nagle odkryłam, że ono do chrupania tak między posiłkiem jest całkiem dobre, ale i na śniadanie też używać można. Ale na wszelki wypadek, gdybym już znudziła się „tekturą”, kupiłam też normalny chleb, tylko tyle, że ciemny, żytni, z nasionami.
Oj ciężko jest być i pięknym i chudym, no bo młoda niestety już nigdy nie będę, nie ma niestety takiej diety,  ani nawet takiej metod, aby cofnąć zegar biologiczny. Zresztą niech wiek sobie będzie jaki jest, tylko, żebym tych reumatycznych dolegliwości nieco mniej miała….. troch mi wstyd, gdy schodzę, lub wchodzę po tych schodkach przed sklepem, a potem u siebie w kamienicy. Co prawda w kamienicy  nikt nie widzi tego mego niezdarnego wspinania się, ale na ulicy jestem niestety dosyć wciąż widoczna. A może sobie sprawić jakąś czapkę niewidkę?
Pewnie znowu nikt mnie aż tak nie podgląda, ale zawsze wydaje mi się, że wszyscy się na mnie patrzą i się ze mnie śmieją. A co ja poradzę na to, że kolanka (i biodra) już nie są pierwszej młodości?????? Musze po prostu przestać tym się przejmować i już. Ale faktem jest to, że chodzę coraz gorzej, schody to dla mnie olbrzymi problem. Pesel Ewuniu, Pesel. !!!!!
Oczywiście zrobiłam już dzisiaj większe zakupy, i rybę i wędlinę i białe sery, jarzynki, tak więc   prowiantu (i oczywiście papierosków) nie powinno mi na cały długi weekend zabraknąć.

Dzisiaj z wielkim bólem przeczytałam wiadomość o rzekomej śmierci Artura Barcisia, bardzo lubianego, komediowego, polskiego aktora.
Wszędzie szukałam potwierdzenia tej smutnej wiadomości, na szczęście natrafiłam na artykuł,  w którym wspomniano, że ktoś dla głupiego żartu podał tę wiadomość, aby sobie zwiększyć ilość wejść na jego stronę.
Głupi żart, nie tylko głupi, ale makabryczny i trudno powiedzieć, że to żart, ktoś zakpił sobie z poważnej wiadomości, puścił dziennikarką kaczkę, narażając tym i najbliższych i przyjaciół, a także wielbicieli aktora na wielkie stresy.
Mam nadzieję, że odpowiednie urzędy zajmą się tą sprawą i tym  „wesołkiem” i odpowiednio zareagują i ukarzą winowajcę, a panu Arturowi życzę co najmniej 100 lat zdrowia i wspaniałych następnych  ról filmowych i teatralnych.

Zaczynamy dzisiaj bardzo długi weekend, niektórzy, nie pracujący we wtorek, który rozdziela dwa kolejne po sobie świąteczne dni, będzie miał przed sobą fantastyczny,  pięciodniowy czas  odpoczynku.
Ale czy na pewno fantastyczny, jeżeli chodzi o pogodę???

 

Oby nie było tak, jak nam ktoś z uśmiechem podał powyższa prognozę pogody.
Niech ciągle świeci słonko i nareszcie niech będzie ciepło

NIECH !!!!!!!!
A na razie życzę przyjemnej soboty  

Hurra

Hurra, tym razem sukienka jest akuratna, pasuje jak ulał.
Wszystkie  więc swoje kompleksy mogę zapakować w wielką paczkę i wysłać na Berdyczów. 🙂
Ale to było wczoraj. Kurier zatelefonował akurat wtedy, gdy byłam w pracy i  z powodu mojej nieobecności w domu, chciał koniecznie  pozostawić mi awizo, a paczkę odesłać na pocztę, ale przypomniałam sobie taką piosenkę : „jak dobrze mieć sąsiada” i zaproponowałam mu, by spróbował pozostawić przesyłkę w mieszkaniu numer 2. Szczęśliwie sąsiadka była w domu i przesyłkę przyjęła, więc nie będę dzisiaj znów musiała iść do pocztowego urzędu, który akurat jest mi całkiem nie po drodze.  Wczoraj po powrocie do domu od razu sukienkę zmierzyłam i po stwierdzeniu  „może być”, odłożyłam ją do szafy, czeka tam ona teraz na swoje 5 minut.

A ja sobie od rana wesoło podśpiewuję sobie  LALALA, LALALA, tak na przekór tej deszczowej pogodzie, której zdecydowanie mam dosyć.
Nie dosyć, że moknę to jeszcze okropnie marznę, nawet w domu, ratuję się co prawda herbatą z cynamonem i z imbirem, które ponoć rozgrzewają, ale jakichś wielkich i rewelacyjnych skutków , prócz przymusowego nocnego biegania do toalety, nie odnoszę. Jednym słowem, jestem okropnym zmarzluchem i już się zastanawiam, czy jednak nie porzucić tej diety pół głodówkowej, bo zamarznę na sopel lodu.
No i tu mam dylemat, czy być chuda i śliczna, czy grubsza (no nie, słowo gruba już nie wchodzi w rachubę) i nie trząść się z zimna.
Nadal oczywiście mam włączone ogrzewanie w domu, przypominam niektórym niedoinformowanym, że elektryczne, ale trzymam go (ze względów oszczędnościowych) na najmniejszych dostępnych wartościach. No tak, mam mieszkanie na parterze, w dodatku przylegające do klaki schodowej, dlatego ten chłód tak dotkliwie mi doskwiera.
Ale ciągle mam nadzieję, że jednak przyjdzie chwila, gdy powiem „ale gorąco”. Tylko z kolei też bez przesady, zdecydowanie wolę klimat umiarkowany, a temperaturę w okolicach 20 stopni Celsjusza.
Ale marudzę, prawda? Ale naprawdę uczucie lekkiego głodu i w dodatku sporego chłodu do komfortowych warunków raczej nie należy.
Może przynajmniej to moje LALALA podniesie mnie chociaż troszkę na duchu.
Bo gdy człowiek poczyta sobie w internecie same „wspaniałe” pisie niusy, od razu na duszy mu się weselej robi.
Bo na przykład w Białej Podlaskiej niegodny suweren, złożony zresztą  z ludzi gorszego sortu, nie zgodził się, aby za pieniądze podatników przy pomniku pary prezydenckiej zatrudnić ochronę w postaci Straży Miejskiej, więc mądrzy pisowsy radni wpadli wprost na „genialny” pomysł i na noc chowają pomnik…… do blaszanego garażu. Ot, taki pomnik na uchodźstwie, jest do podziwiania  w dzień, a w nocy znika, ale za to jak świetnie jest chroniony, ho, ho, ho.
Jednak PIS to Paranoja i Szaleństwo, niech mi nikt nie mówi, że normalni ludzie coś takiego by wymyślili. Ba, nawet podejrzewam, że Mistrz Absurdu, reżyser Bareja, nie wpadł l by na taki pomysł, aby go potem w swoim filmie uwiecznić.
Boże, w jakim my kraju mieszkamy????
Pani premier podobno popłakała się, bynajmniej nie ze szczęścia, ale z bezradności, że musiała stanąć przed Unią Europejską i wygłosić słowa, które jej z góry nakazano, czyli, że nie zgadza się na poparcie kandydatury Donalda Tuska Na przewodniczącego Rady Europy, ba, nawet została zmuszona wystawić „swoją” kandydaturę niejakiego Wolskiego, a potem musiała przezywać gorzką porażkę przegranej 27:1. Przecież to nie Kaczynski świecił tam oczami, tylko właśnie ona została wystawiona na pośmiewisko i na urągające poniżenie, wcale nie dziwię się, że w końcu zapłakała nad swoim losem.
Co prawda potem sam Wielki Kauczour powitał ją tryumfalnie z wielkim bukietem na lotnisku w Warszawie, ale wątpię, czy po takiej wielkiej przegranej, po takim wstydzie potrafiło ją to ukoić.
Ale mimo wszystko nadal brnie tą samą błotną ścieżką absurdów, bo nie ma dla niej już innego wyjścia, albo nadal wszystko będzie wykonywała pod dyktando WODZA, albo……. pożegna się ze swoim stanowiskiem, zresztą to nie ma i tak żadnego w tej chwili znaczenia, czy prędzej, czy później i tak odpowie za wszystkie swoje pisie, a właściwie kaczorkowe decyzje przed Trybunałem Stanu. Właśnie, nie Wódz Kaczyński, który jest zwyczajnym posłem, więc nie będzie ponosił żadnej odpowiedzialności a ona, premier rządu.
Myślę, że nie jest ona aż tak głupia, żeby tego nie wiedziała, szczególnie, gdy pisia droga chwały pomału zaczyna się kurczyć, co zdecydowanie widać po ostatnich sondażach.
Ale sama sobie taki los wybrała, jak to popularnie się mówi „widziały gały, co brały”, więc nie ma co się nad nią litować.
Wydaje się, że PAD pomału zaczyna rozumieć, że wpadł w bagno i bardzo ostrożnie stara się z niego  wydobyć na powierzchnię, stąd rozpoczął jawną wojnę z Antosiem Macierewiczem, tylko wydaje mi się, że za późno prezydent zdobył się na bardziej radykalne kroki, no i niestety jest przy tym bezsilny, on wbrew pozorom, nic nie może.

No to sobie troszkę popolitykowałam, a teraz wracam do bardzo szarej, zimnej i w dodatku bardzo mokrej rzeczywistości.
Niestety następny weekend zapowiada się pod znakiem deszczu, ale……..ponoć w przyszłym tygodniu już ma się zdecydowanie wiosna ujawnić.
Oby, najwyższa na to pora.
Milutkiego piątku Kochani

Róże

 

gdy w kalendarzu środa zawita
róża w mym blogu wtedy zakwita
to jest przyjaźni przepiękny kwiat,
niech wie już o tym calutki świat
choć Kraków i Poznań odległość dzieli
nić tej przyjaźni nic nie rozdzieli
Będzie się wiła przez długie lata
i żadna już jej nie zmaże data
dzisiaj i jutro i na zawsze splątała
nasz los  przyjaźnią  ta róża mała

Czy trzeba jeszcze coś dodać Ulu? Chyba w tym moim krótkim wierszyku zawarte są wszystko, całe motto naszej znajomości.
Serdecznie Cię Ulu środowo pozdrawiam i przesyłam do Poznania…no cóż, chyba tylko krople deszczu mogłabym posłać, bo jakoś słonko starannie omija nasz Kraków, w takim razie tylko przesyłam słodkie buziaczki licząc, że jakiś malutki chociaż promyk słońca z Poznania do Krakowa doleci.

No tak, zdecydowanie słonko omija Kraków, deszczem on płacze, co niestety odbija się na moich kolankach, które znowu dają mi do wiwatu, szczególnie lewe kolano.
Gdy rano chcę wstać z łóżka, muszę najpierw pomasować sobie to kolanko, potem moment pogimnastykować, zrobić nim kilka kółeczek (oj, boli….) i dopiero niestety z bólem mogę na niego stanąć.
Pewnie, że mogłabym iść znów do pana doktora (kto wie, czy jednak tak nie zrobię), ale branie blokad co 2-3 miesiące nie jest wcale wskazane, Co prawda na pewien  okres przychodzi ulga i mogę bez problemów  to kolanko sobie obciążać, ale każdy taki podany do stawowo lek niestety go potwornie niszczy. Czyli….działa przeciwbólowo, ale wyniszczająco, gdzie tu jest sens, gdzie logika?
Przeczytałam wczoraj w Świecie Seriali artykuł o „rewelacyjnym” wynalazku jakiegoś amerykańskiego ortopedy. Jest to opaska magnetyczna właśnie na staw kolanowy, zastanawiam się bardzo poważnie, czy nie skusić się na nią, bo cena około 100 zł nie jest aż taka wielka, oczywiście chodzi o opaskę tylko na jedno kolano. Wszak lekarstwa i maści przeciwbólowe też są drogie i jak widać całkiem nie pomagają.
Teraz jest jakas promocja na te opaski, pal diabli, raz zaryzykować mogę, telefonuję i zamawiam!
Czego by człowiek dla zdrowotności nie jest gotowy zrobić!
Szczególnie, że pogoda daje niestety popalić, te ciągłe deszcze……. każdy opad deszczu  czuję już dzień wcześniej. Oj, ta starość Panu Bogu rzeczywiście niezbyt się udała.

Ostatnio nasz pełniący obowiązki prezydent przeżywa same upokorzenia, najpierw wice konsul Meksyku, a potem znana działaczka społeczna, która w czasach PRL-u wspierała polskich intelektualistów,  mieszkająca we Francji, odmówili przyjęcia od naszego pełniącego rolę prezydenta A.Dudy odznaczeń.
Pani Anette Laborey powiedziała wprost : Polska wpadła w ręce partii, którą tylko mogłabym zwalczać.  Odznaczenie przyjęte z takich rąk zamienia się w zniewagę. Nie przyjmuję go.
Czy potrzeba większego afrontu dla jakby nie było głowy państwa?
I to nie są fanaberie ludzi gorszego sortu, z wyglądem ludzi specjalnej troski, to są słowa osób prominentnych, twórczych, znających i świetnie rozumiejących realia naszej polityczności , która niestety błądzi na obrzeżach normalności i po krańcach demokracji.
To jest następny wstyd dla Polski, tym razem przynosi go ktoś, kto powinien na świecie być wyrazem honoru naszego Państwa, niestety jest inaczej,
Jest on tylko i wyłącznie przedstawicielem partii, która dla polski przynosi dyshonor i stawia nasz kraj w anormalnej politycznej sytuacji.
Ale cóż, tak zadecydowało przy wyborach 19 procent Polaków i teraz mamy to, na co zasłużyliśmy swoim politycznym lenistwem i negacją ważnych dla Polski spraw.

No cóż, mamy to co mamy, byle jaki rząd, byle jaką pogodę, jakoś to wszystko trzeba przecież przetrwać.
Dzisiaj powinnam dostać nowa sukienkę, jestem ciekawa, czy znów nie będę zmuszona jej odsyłać.
Oby nie, bo przecież….dieta od kilku dni jest wdrożona, mało pieczywa, jeżeli już to ciemne pieczywo, albo sucharki, parę plasterków jakiejś nisko tłuszczowej wędliny, jarzynki, biały serek i owoce, czasami świeże, czasami mrożone….. Zero słodyczy!!!!!!.
Przeczytałam gdzieś, że duży wpływ na dobre spalanie tłuszczu maja niektóre przyprawy, jak na przykład kurkuma, czy cynamon.
Dlatego kroję sobie na przykład jabłuszko w plasterki i posypuję je cynamonem.
Czekam na rezultaty mojej diety, muszę naprawić to, co sobie sama popsułam brakiem umiarkowania w podjadaniu słodyczy. Teraz dla mnie one już nie istnieją!!!!!

Byle do wiosny  –  powodzenia Wszystkim na ten niezbyt napawający optymizmem dzień.



Dziękuję dobrej zmianie !

 

Ale heca:
Sprawdziłam wczoraj swoje konto PKO i………z wielkim zdumieniem zobaczyłam, że w tym miesiącu dostałam emeryturę mniejszą o 1 zł, niż w poprzednim.
W poprzednim dostałam co prawda podwyżkę emerytury o całe 8 zł 10 groszy, ale najwidoczniej ktoś uznał, że jest ona stanowczo za wielka i tę jedną złotówkę mi odebrano,  pewnie żebym zbytnio się może nie wzbogaciła.
Czyli de facto podwyżka emerytury obecnie wynosi 7zł 10 groszy
Dziękuję pani Premier, dziękuje, panie Ministrze Morawiecki – bardzo dbacie o dobry byt emeryta!!!!!!
Jestem wam bardzo zobowiązana !!!!!!
To jest rzeczywiście nie tylko dobra, ale wręcz w s p a n i a ł a  zmiana

Nigdy co prawda emeryci nie byli odpowiednio „syci”, ale pamiętam, jakie larum podnosiła będąca wtedy w opozycji Beata Szydło, gdy za rządów Tuska rewaloryzacja emerytur wynosiła jednak kilkadziesiąt złotych, wtedy głośno wrzeszczała, że niedopuszczalne jest, że emeryci dostają takie głodowe podwyżki. I co????  Jak zwykle, populizm, gdy sama jest u sterów rządów, podwyżki są śmiesznie małe, wręcz żałosne.
Czy ona naprawdę nie pamięta, co wtedy wykrzyczała z trybuny Sejmu, czy ma nas wszystkich za wielkich durniów????

No dobra. ale ta złotówka mniej, niż poprzednia emerytura, to już nie sprawka pani premier, a raczej sprawa bałaganu w ZUS-ie, ale wcale nie zamierzam się o tę złotówkę się upominać, chociaż grosz do grosza, a zbierze się kokosza. Poczekam na dalszy rozwój wypadku.

A propos pieniędzy: znów ostatnio padła bardzo wysoka wygrana w lotka i to w dodatku tylko jedna osoba była posiadaczką szczęśliwego kuponu. Ale się obłowiła!!!Ale nie ma jej czego zazdrościć, teraz pewno ma dylemat, jak wydać te pieniądza, a przede wszystkim, jak odgonić się od tych wszystkich członków rodziny i przyjaciół, którzy w związku z wygraną będą nagle obdarzać ją wielką miłością i będą  ubolewać, jacy to oni są biedni i na co im by się fundusze przydały, próbując co nieco wyłudzić od magnatki :-)
Ale na szczęście nie jest top mój problem, ja staram się zadowolić tym, co mam, chociaż, czasami mi się marzy by…….

I  znów dzisiaj strona blogu wariuje i co chwilę Error wysyła, nie da się nawet porządnie wpisu dokonać. Co oni w tej Gazecie za speców informatyków mają, skoro nie potrafią usunąć usterek?? Ile razy można to samo pisać?
Już nauczyłam się, że nie tylko co jedno dwa zdania naciskam zapisz i dopiero potem pisze dalej, tylko nawet te ostatnie napisane kopiuję i potem je ponownie wklejam, tylko nie powiem, żeby było to ułatwieniem do wpisywania do blogu, muszę dokładnie sprawdzać, co wkleiłam, żeby się tekstem nie dublować, co akurat dzisiaj już mi się zdarzyło, na szczęście wyłapałam niepotrzebną „nadwyżkę”.

Pogoda coraz bardziej dziwne harce wyczynia i skacze jak pasikonik, jednego dnia temperatura oscyluje miedzy 8-10 stopni, by następnego skoczyć aż do 20 stopni, przecież nie jest to normalne i nie jest to obojętne dla ogłupiałego organizmu.
Wczorajszy dzień należał do tych chłodniejszych dni, przynajmniej dla mnie, nawet bałam się na chwilę osiąść na ławeczce w Parku, bo wiatr mi okrutnie przeszkadzał.  Nawet spytałam jedną siedzącą na ławce panią, czy nie jest jej zimno, a gdy odparła, że nie stwierdziłam, że chyba tylko ze mnie jest taki wielki zmarzluch. Ale fakt, tak wczoraj zmarzłam, że po przyjściu do domu siedziałam w dwóch swetrach i piłam hektolitrami gorąca herbatę, dopiero pod wieczór troszkę się rozgrzałam.

Ale dzisiaj nie powinnam narzekać, bo akurat dzisiejszy dzień będzie należał do tych bardzo ciepłych i słonecznych dni, może i nawet na chwilkę ławeczkę w Parku zasiedlę???

Wszystkim życzę dużo słonka i dużo ciepełka na wtorkowy dzień

jaką właściwie mamy porę roku ????

 

Taki słoń z zadartą trąbą przytuptał wczoraj do mojego domku.
Trąba zadarta do góry  ma zapewnić mi pełnię szczęścia.
Taki właśnie piękny prezent urodzinowy dostałam wczoraj od Eli i Maćka. Słoń zajął już poczesne miejsce i teraz dumnie na mnie spogląda i przesyła mi same szczęśliwe fluidy 🙂
No, ale zacznijmy od początku.
Ponieważ spodziewałam się gości, postanowiłam, że skoczę kupić jakieś słodkości i…jak zwykle przekombinowałam.
Zamiast iść do pobliskiego Buczka wymyśliłam sobie, że na pewno w niedzielę jest on zamknięty, a przy okazji miałam możliwość sprawdzenie nowo otwartej cukierni na ul Lea. Bardzo się rozczarowałam, ciastka są tam tak piekielnie drogie, że wydaje mi się, że nie utrzymają się za długo w swoim handlowym zamierzeniu, zwłaszcza, że ta cukiernia jest całkiem na uboczu i raczej na liczną klientelę nie ma co liczyć. No, ale skoro właściciel od razu chce  się najeść sporą chochlą, a nie malutką łyżeczką…….może doczekać się opłakanych skutków.
Nie ważne, nie mój cyrk, nie moje małpy, niech robi sobie co chce.
Ponieważ pobliska inna cukiernia była zamknięta postanowiłam wsiąść w autobus i przejechać się te dwa przystanki pod Cracovię, która z pysznych ciastek zawsze słynęła. Co postanowiłam, to uczyniłam i….wylądowałam w „mojej” starej okolicy, ale nie powiem, żebym jakoś specjalnie z tego powodu cierpiała, podeszłam do tematu całkiem spokojnie, czyli nie patrząc na znajomą mi ul Smoleńsk skierowałam się do cukierni, w której niestety też nie było jakiegoś specjalnego wyboru. Wybrałam szarlotkę, już poporcjowaną i znów mijając znajome mi okolice poszłam do autobusu, którym podjechałam już prawie pod sam mój dom, no prawie że, bo od domu dzieliło mnie tylko pół ulicy,   właśnie w okolicę cukierni Buczka, który okazało się jednak, ze jest czynny, po co więc tyle  dziwnych kombinacji dokonywałam – nie mam pojęcia. Nagle….zrobiło się ciemno i zaczął sypać śnieg.
Dziwne to było, bo gdy jakąś niecałą godzinę wcześniej wychodziłam z domu, świeciło piękne słońce, a w Parku, jak to zwykle w niedzielę w nim  bywa, rycerze dzielnie na szpady walczyli.
No tak, pomyślałam sobie, wyszłam z domu wiosną, a wróciłam zimą, taki dziwny jest ten kwiecień plecień.
Goście przyszli dopiero koło 18 – stej, była Ela z Maćkiem, a potem doszli jeszcze Diana z Ksawerym, piliśmy kawę i rozmawialiśmy, wspominając fajne stare dzieje. Oczywiście Ela, Maciek i ja dzielnie trzymaliśmy się diety, to znaczy nie jedliśmy szarlotki, więc po jednym  kawałku tylko zjedli  ją Diana i Ksawery, a ponieważ pozostało jej jeszcze kilka kawałków zapakowałam je Ksawerowi do siatki z poleceniem: zabierz, żeby mnie nie kusiło.
Udało mi się, pokonałam swoje łakomstwo, z czego jestem niezwykle dumna. Ale kusiły okrutnie!!!!!
Musze teraz ponieść karę za to, że wcześniej  troszkę sobie pofolgowałam, nie ma zmiłuj się, te 4-5 kg muszę stracić, choćbym miała pozostać na tym białym serze i na rzodkiewkach. Przyznam, że na razie jest mi nieco trudno, bo chyba już mój żołądek zdążył się przyzwyczaić do nieco większych porcji, teraz musi po prostu wrócić do swoich wcześniejszych rozmiarów. Nie po to tyle przechodziłam ciężkich chwil przy i po operacji, żeby teraz wszystko to zaprzepaścić. DAM RADĘ, a nagrodą niech będzie nowa sukienka, którą już zdążyłam zamówić i to w dodatku zrobiłam to w odpowiednim czasie, bo akurat dostałam upustowy bon z okazji moich urodzin z firmy Bonprix, w której zamówiłam ową sukienkę.
Mam nadzieję, że tym razem będzie dobra, bo po pierwsze zamówiłam ją większa o jeden numer, po drugie jest nieco inaczej uszyta, nie jest taka wąska na brzuchu, no i po trzecie, najważniejsze, wciąż mam nadzieję, że jednak trochę tego tłuszczyku na brzuchu jednak się pozbędę OBY!!!!

Przeczytałam wczoraj w gazeta.pl „rewelacyjną” wiadomość  : otóż : Resort Macierewicza zamawia 1200 pluszowych misiów. I ma bardzo konkretne wymagania. Misie mają być pluszowe, 600 sztuk w kolorze miodu, 600 brązowych. Pluszaki mają mierzyć ok. 30 cm i być odziane w wojskowe mundury z flagą polską na ramieniu, a na głowie mieć berety w kolorze zielonym, z orzełkiem, na plecach zaś wydrukowany napis „Wojsko Polskie”
Co ważne, misie muszą być „kształtne, o miłej aparycji i proporcjonalnej budowie”.
W jakim kraju ja żyję??? Niech mnie ktoś uszczypnie i powie, że to nie jest prawda.
Jak można upodlać tak Wojsko Polskie, jak można narażać  je na utratę powagi, która mu się należy.?????
Widać, że w Pisie wszystkie chwyty są dozwolone, nawet te najbardziej absurdalne, które nawet by mistrzowi Barei do głowy nawet nie przyszły ani na jeden moment, by je potem wykorzystać do swoich komedii.
Czy naprawdę ciemny lud jest na tyle ciemny, że nie widzi, że PIS robi z Polski pośmiewisko?????
Czy to ma oznaczać hołd złożony Miśkowi – Misiewiczowi z podziękowaniem i przeprosinami zarazem za utracone intratne stanowisko????
I niech mi koleżanka (ona dobrze wie, o kim piszę) nie mówi, że jestem stronnicza.
Resztę pozostawiam milczeniem.

Jeszcze ciekawą jedną informację przeczytałam wczoraj tym razem na Onecie i na szczęście nie była ona wcale polityczna. To jest dowód na to, że nie tylko polityka ogarnia mój mózg.
Informacja dotyczyła katastrofy Titanica, który rzekomo zatonął 10 kwietnia 1912 roku po zderzeniu z góra lodową.
Otóż wyjaśnieniem tej zagadkowej tragedii zajmował się pewien Irlandczyk, Senan Molony.
Molony poświęcił ponad 30 lat życia na badanie sprawy zatonięcia Titanica i doszedł do zaskakujących wniosków, które potwierdzili także inni eksperci. Ich zdaniem tragedię, w której zginęło ponad 1500 osób wywołał nie lód, a… ogień. Badacze spierali się jednak na temat tego, na którym etapie rejsu wybuchł pożar.

Zdaniem Molony’ego doszło do niego jeszcze przed wypłynięciem liniowca z portu. Co więcej, przynajmniej część załogi statku zdawała sobie sprawę z tego, że w przedniej części kadłuba rozprzestrzenia się ogień, jednak postanowili nie odwoływać rejsu. Dlaczego? Ze względu na to, że start był już dwukrotnie przesuwany i wszyscy zaczynali się niecierpliwić. Teorię Molony’ego potwierdzać mają zdjęcia Titanica jeszcze ze stoczni w Belfaście, na których widać coś, co może być osmaleniem w miejscu, gdzie statek trawił już ogień. Co więcej, dokładnie ten fragment liniowca zderzył się później z górą lodową. Czy ogień sprawił więc, że niezatapialny tytan uległ zniszczeniu?

Dziennikarze z „Independent” przywołują wypowiedzi ekspertów, z których wynika, że pożar wybuchł w składzie opału znajdującym się za kotłownią statku. Jego gaszeniem zajmowało się 12 mężczyzn, jednak nie udało im się stłumić ognia. Prezes firmy, która zbudowała Titanica nakazał oficerom znajdującym się na pokładzie, by nie informowali o pożarze żadnego z pasażerów. Senan Molony twierdził nawet, że w porcie w Southampton liniowiec został odwrócony tak, by osoby wchodzące na jego pokład nie mogły zauważyć czarnych śladów na kadłubie.

Wokół zatonięcia Titanica krąży więcej teorii. Jedną z nich jest ta, według której liniowiec wcale nie zatonął. Jak to możliwe? Robin Gardiner, który rozpropagował tę koncepcję w 1998 roku zasugerował, że przed dziewiczym rejsem doszło do zamiany dwóch liniowców należących do tej samej firmy. Zamiast Titanica do Nowego Jorku wypłynął Olympic, który następnie został celowo zatopiony. Po co? Podobno chodzić miało o oszustwo ubezpieczeniowe, czyli wielkie korzyści finansowe dla firmy.

Góra lodowa, ogień czy celowe działanie ludzi? Ku której teorii wy się skłaniacie?
Sprawa jest niezwykle intrygująca, obalająca pierwszą oficjalną wersję i mogła rzeczywiście być prawdą, a nie fantazją, jeżeli patrzymy na nią przez pryzmat olbrzymich pieniędzy włożonej w tę inwestycje i możliwości otrzymania potem pokaźnego odszkodowania od firmy ubezpieczającej.
Osobiście nie wierzę, żeby specjalnie, tylko  w celach odzyskania sporej fortuny   statek został zatopiony, ale jednak skłaniam się do teorii, że mogło być tak, że nie do końca tragedia była wyjaśniona, możliwe jest, że sprawy finansowe odgrywały tutaj olbrzymią rolę.
Ale katastrofa ta była przecież ponad 100 lat temu, zginęło wtedy mnóstwo ludzi, ale nie da się już czasu odwrócić. I tak gdyby nawet wtedy nie doszło do tej tragedii, nikt z jej uczestników obecnie już by nie żył, pozostają tylko domysły…..

A pogoda ?  Dzisiaj też temperatura niezbyt, negatywnie na mnie działa. Co prawda było przez moment słoneczko, ale… temperatura niziutka.
W dodatku wciąż ciemne chmury straszą, wcale bym się nie zdziwiła, gdyby znów nie spadł śnieg.
Czasami mam takie wrażenie, że w Polce już zawsze będzie królowała zima, z małymi przerwami na jesienne dni, o wiośnie i o lecie powinniśmy zapomnieć.
A może jednak aż tak źle nie będzie?
Pozdrawiam wszystkich w poniedziałkowy dzień, który jak wiadomo sam od siebie jest „szewski”, a  w dodatku przy takiej pogodzie……



szkoda, że ten wspaniały dzień tak szybko minął, ale jednak był nieco smutny.

 

 

 

Bo to był naprawdę wspaniały dzień, dawno chyba nie obchodziłam tak miło dnia moich Urodzin.
I co najważniejsze, dzisiaj będą one nadal trwać, albowiem mam zapowiedzianych na popołudniu kilku gości.
Skoro swoje 67 urodziny obchodzę aż dwa dni, to ile będą trwały moje setne urodziny????? 🙂
Oczywiście na Urodzinowym obiedzie był V.I.P., od którego dostałam piękne róże ( te, których zdjęcie zamieściłam u góry) i ptasie mleczko.
Co prawda wcześniej złożyłam mu zapotrzebowanie jako prezent urodzinowy ….puszkę zielonego groszku, który potrzebny mi był do obiadu, a zapomniałam go kupić, ale na szczęście i o nim nie zapomniał jako dokładkę do kwiatków i czekoladek. Taki żart……
A pod wieczór przyszła do mnie Magda – niespodzianka i dostałam od niej przepiękne storczyki.

 

Oczywiście miałam wiele życzeń złożonych mi na Facebooku, ale i też wiele SMS – ów i telefonów, przede wszystkim od tych osób, o których myślałam.
Nikt mnie nie zawiódł (no, prawie nikt!).

W sumie mogę powiedzieć, że był to naprawdę bardzo udany i miły dzień.
Co prawda do szczęścia brakowała mi jeszcze wygrana w Lotka, ale nie można od życia żądać zbyt wiele, miłość Najbliższych nie można przeliczyć na żadną mamonę.

Ale każda radość może być smutkiem przeplatana.
Takim wielkim smutkiem była wczoraj dla mnie wiadomość o śmierci Dziadka Lucjana Mostowiaka, czyli nieodżałowanego Witolda Pyrkosza.
Znany z wielu wspaniałych filmowych ról, chociażby Pyzdry w „Janosiku”, Balcerka w „Alternatywy 4”, czy  sprytnego, Duńczyka w Va Bank I i Va Bank2, ale najbliższa chyba naszym sercom była rola właśnie Ludwika Mostowiaka w „M jak Miłość”. Grał tam osobę ciepła, mądra, pogodną i zawsze sprawiedliwą, nieznane mu było uczucie nienawiści, złości na kogoś, czy uczucie  zawiści. Grał tam jakby  samego siebie, bo właśnie takim ciepłym, mądrym człowiekiem był Witold Pyrkosz, oddany rodzinie i przyjaciołom.
Odchodzą niestety kolejno następni wspaniali artyści, których trudno będzie kimkolwiek zastąpić, pozostaje wielka pustka i żal, że ich życie dobiegło swojej granicy, że nie będą cieszyć nas swoją wspaniałą grą.
Wiedziałam, że pan Witold osiągnął już swój piękny wiek, ale jednak mimo to dotrwał do końca, tak jak zapowiedział, grał do ostatnich swoich chwil.
Nie spodziewałam się, że tak prędko od nas odejdzie, jeszcze niedawno, w grudniu obchodził hucznie swoje 90 – ste urodziny, jeszcze dopiero co oglądałam Go w kolejnych odcinkach. Te kilka następnych będą niestety już ostatnimi z postacią Dziadka Lucjana, jakoś trudno  jest mi wyobrazić sobie  ten serial bez seniora rodu Mostowiaków….a jednak……..
To jest to przemijanie, ale na szczęście w wypadku aktorów zawsze pozostaje trwały ślad w postaci niezastąpionych ról.
Żegnaj Dziadku Lucjanie, mogę tylko napisać, że jest mi bardzo, a to bardzo smutno. :-(
Znów coś się skończyło, znów ktoś odszedł daleko, poza nasze ziemskie bytowanie…….. Wielki i szczery  Żal !!!!!!!

Ale takie jest właśnie życie, przeplata dni wesołe ze smutnymi, pogodne z deszczowymi…..
Moje święto już minęło, ale w duszy nadal trwa, ponieważ i dzisiaj, jak już pisałam spodziewam się gości.
Najważniejsze jest to, że ten wczorajszy dzień przeszłam bez żadnej traumy upływających lat, wręcz przeciwnie, miałam calutki dzień wspaniały humor, na pewno sprawili to moi mili goście, jak i liczne życzenia, które dostałam i….same pozytywne myśli.
Może tez dlatego, że chociaż już odesłałam tamtą nieszczęsną sukienkę, zamówiłam sobie podobną w zupełnie innym sklepie, ale już o ten numer większa, więc tym razem na pewno nie będzie żadnych niepowodzeń. Trudno, muszę się pogodzić z myślą, że talii jak osa nie będę już nigdy posiadała 🙂

Dzisiaj znowu wietrzna i nieco chłodna pogoda nastała, a akurat muszę jeszcze na momencik wyjść z domu i malutkie zakupy zrobić, pewnie jednak nie zamarznę 🙂
Życzę wszystkim bardzo przyjemnego dnia i…….znów będziemy czekać, aż ta wiosna się nam namyśli i w całej swojej okazałości do nas powróci.
Mam nadzieję, że chociaz ostatnio zima nieco narozrabiała, szczególnie w górach, gdzie tak sypnęła śniegiem, tak, że zablokowała wszystkie trasy do tatrzańskich schronisk. Pewnie tylko narciarze są zadowoleni, bo zamiast w Alpy wystarczy, że pojada w nasze Tatry. Ale na pewno są to ostatnie już podrygi zimy w tym sezonie, wreszcie zrobią nam się prawdziwie wiosenne dni.
Jeszcze raz miłej niedzieli życzę

to tylko taki zwyczajny dzień

 

 

Czym rożni się dzień  21, czy 23 kwietnia od 22 kwietnia?
Chyba tylko tym, że dzisiaj urodziny obchodzą: Donald Tusk. Włodzimierz Iljicz Lenin i….ja

No  to  HAPPY BIRTHDAY TO YOU  

Nazbierało mi się trochę tych lat, nazbierało, nawet sama nie mam pojęcia kiedy.
Było różnie i dobrze i nieco gorzej, jak to w życiu bywa, ale nie mogę narzekać, w sumie nie jest źle.
Tylko jedno bym miała do życia życzenie : żeby tak szybko nie uciekało.
Każdy rok teraz mija z prędkością omalże kosmiczną, jakby zamieniały się one w lata świetlne.
I naprawdę, im człowiek starszy, to jakoś te dni prędzej uciekają, coraz bliżej…STOP dzisiaj mam urodziny, więc mam mieć same pozytywne myśli.

Życie, życie jest nowelą,
której nigdy nie masz dosyć
Wczoraj biały, biały welon
Jutro białe, białe włosy

Życie, życie jest nowelą
Raz przyjazną, a raz wrogą
Czasem chcesz się pożalić,
ale nie masz do kogo.

Żalić się dzisiaj nie zamierzam, ale mam nadzieję, że dzisiaj Ktoś mi bliski przytuli mnie do siebie i powie mi szczerze w oczy Wszystkiego najlepszego.
No to czekam niecierpliwie z urodzinowym obiadkiem na V.I.P- a, bo bez Jego towarzystwa ten dzień nie byłby taki ważny.

Panu Premierowi Donaldowi Tuskowi życzę wiele zdrowia i wytrwania na swojej politycznej drodze i wiele szczęśliwych chwil spędzonych ze swoją Rodzinką.

A wszystkim moim Czytelnikom życzę, aby dzisiejsza moja radość wszystkim się udzieliła i ta sobota przeminęła we wspaniałym, szampańskim wprost humorze.


waga i takie inne sprawy

 

Popadłam wczoraj  w lekką złość, zamówiona sukienka na uroczystość rodzinną niestety jest do odesłania. Widać na niej te kilka kilogramów, których mi jednak przybyło. Wejść w nią oczywiście weszłam, ale na brzuszku jest niestety zbyt wąska i wyglądam w niej jakbym była  w ciąży.
A szkoda, bardzo mi się podoba, tak pod względem fasonu, jak i odpowiedniego koloru – popiel w delikatną kratkę, niestety większego numeru nie posiadają.
Muszę sobie jakoś inaczej poradzić, ale przede wszystkim ograniczyć jedzonko, nie ma mocnych, gdy ktoś ma tendencję do tycia, zawsze ją posiadać będzie i tu żadna operacja bariatryczna nie pomoże.
Dobra, nie muszę już chudnąć (chociaż te 5 kg by mi się przydało zrzucić), ale muszę jednak wagi bardzo pilnować, bo jak widać, gdy sobie nieco pofolgowałam, skutki przyniosło, niestety ujemne, nie takie, jakbym chciała.
Ale nie można równocześnie zjeść ciasteczka i mieć ciasteczko, więc żadnych ulg nie będzie, nawet jutro.
Do 7 kwietnia, czyli do ważnej Rodzinnej uroczystości, na którą zostałam zaproszona,  poszczę!!!! No nie, nie oznacza to, że nic nie jem, bo znów pewnie wylądowałabym w szpitalu, a tego się boję jak nie wiem co, muszę jakoś mądrze zbilansować dietę i……wywalić z niej wszelakie słodkości, nie ma zmiłuj się, mój cukier na tym na pewno nie ucierpi, tym bardziej, że ostatnio nawet nieco się podniósł, ale wciąż jest w granicach normy.
Dieta to nie jest odchudzanie, dieta jest sposobem na życie i to przede wszystkim sobie trzeba uzmysłowić. Dopóki ten sposób na życie miałam unormowany żadne nadmierne kilogramy mnie się nie czepiały, gdy lekko pofolgowałam…mam to co mam i wcale mi z tym dobrze nie jest.
Reasumując : jutro rozpoczynam 68 rok mojego życia (matko, aż tyle???) i znów powracam do moich dobrych tradycji sprzed dwóch lat.
Jutro???, nie, dieta obowiązuje już od dzisiaj!!!!

Za oknem słonko świeci, ale to nic bardziej nie jest zwodniczego, jak tworzenie pozorów.
Pis tworzy pozory, że oto dobra zmiana nadeszła i jeszcze wiele osób na ten lep wciąż daje się złapać, chociaz w Pisie zdecydowanie trwa jakas poważna walka, ostatnio  odszedł pisi senator, a także  przede wszystkim ważny ich członek, przewodniczący Komisji Smoleńskiej, Wacław Barczyński, ten od bomby termojądrowej.
Poszło co prawda nie o bombę, a o przetarg na francuskie  Caracale, ale nie mniej pan doktor zwiał do USA i już nie chce wracać do Polski. Coś w tej całej sprawie śmierdzi, jeszcze nie wiadomo co, ale……. może Barczyński zorientował się, że po cienkim lodzie chodzi?
Macierewicz z Dudą też stale są na wojennej  ścieżce, aż nawet „WUC” Kaczyński nie wie, co ma z tą sprawa zrobić, kogo poprzeć.
Nie wiem, czy zastanawia się, który z nich ma większe na niego haki????
A niech się kłócą, może szybciej ich koniec przez to nastąpi????

Pogoda też jak widać nas zwodzi, bo słonko czasami jest, czasami go nie ma, ale wiatr chłodny pozostaje niestety niezmienny.
Widać jeszcze nie nadeszła ta dobra, wiosenna aura, musimy poczekać.
Miłego piątku wszystkim życzę.

przesłuchanie, czyli wielki powrót Premiera

 

Wielkie tryumfalne powitanie Donalda Tuska na Warszawskim Dworcu musiał go chyba ucieszyć. Pewnie, że byli i przeciwnicy, niektórzy nieśli skandaliczne portrety Tuska w pasiakach, od razu skojarzyło mi się to z Oświęcimiem, ale przecież prawica żadnego wyczucia nie ma, żadnej empatii, jedna z pań piastujących jakby nie było bardzo wysokie stanowisko jako Dyrektorka Departamentu w ministerstwie środowiska, głośnio powiedziała, że Tuska powinny czekać kajdanki i szubienica.  Boże, co za koszmar. kogo oni na takie stanowiska przyjmują, ona zachowała  się jak zwyczajna prosta baba, bez grama wyczucia, za to pełna buty i arogancji, która ma niby wynikać z zajmowanego stanowiska????
Pomińmy tę babę – kobietą na pewno jej nie nazwę, bo na miano kobiety trzeba sobie zasłużyć, wiele jest podobnych jej w Pisie, im wydaje się, że jeżeli już zdobyli władzę, wszystko im wolno.
Tylko gdzie jest ta pokora, o której mówiła Szydło przy wyborach, a którą obiecała przecież wszystkim Polakom, gdy jej partia wygra.
No tak, obiecała, ale potem widać ta umowa nie była i nie jest już ważna. Wzięli wszystko, suweren  ma wsadzić gębę w kubeł.
Tłum zwolenników odprowadził Donalda Tuska pod budynek prokuratorski, gdzie był przesłuchiwany ponad 9 godzin. Ale wierni Tuskowi czekali na niego i znów wielką owacją powitali go, gdy po godzinie 20.15 opuszczał już budynek prokuratury. Z uwagą wysłuchali jego krótkiego przemówienia, po czym bardzo już zmęczony żmudnym przesłuchaniem  pan prezydent Unii udał się do swojego samochodu.

Wydaje mi się, że Pis znowu sobie następnego  strzelił samobója. Znów zaowocowała kaczyńska nienawiść, chęć zemsty za wszystkie kacze niepowodzenia , tylko tym razem Tusk po raz kolejny w tym jego hucznym przywitaniu i potem pochodzie do prokuratury mógł usłyszeć tak znane nam  jeszcze niedawno wypowiadane  słowa :  Tusku musisz!!!!!
I ja też powtarzam te słowa, pełna nadziei, że jest to jedyny proeuropejski polityk, który może przywrócić Polsce normalność.
Jest pewno, że tym razem PIS nie odpuści i nadal będzie nękać Tuska różnymi zarzutami, ale jednak w świat poszedł przekaz, że Polska nie jest normalnym, demokratycznym krajem, z którym można spokojnie ułożyć polityczną współpracę, że władza w Polsce  jest nieobliczalna i dopóki nie zmienimy w naszym kraju  rządów będziemy coraz bardziej na obrzeżach Europy.
Ale jestem pełna nadziei, że już niedługo nasza  polityczna sytuacja się zmieni , czy na lepszą? no może na nieco normalniejszą.
Coraz bardziej dojrzewa w umysłach Polaków świadomość zagrożenia Polski  i już według ostatnich sondaży Pis przegrywa ze Zjednoczoną Opozycją, o ile do niej oczywiście dojdzie, ale nie mamy innego wyjścia, by pokonać tego potwora, który nazywa się PIS.
Może właśnie wczorajszy przyjazd Tuska do Warszawy będzie zaczątkiem tego dobrego politycznego kroku, będzie przygrywką, która zatryumfuje.
Bójcie się pisiaki, bo koniec wasz bliski, a wtedy za wszystko to co czynicie złego dla Polski odpowiednio odpowiecie.  I to wcale nie będzie zemsta, to będzie tylko kara za arogancję, butę i….głupotę, która teraz się popisujecie. Partia Panów, a zachowują się jak zwyczajne chamy, co widać nie tylko w wypowiedziach owej wspomnianej powyżej dyrektorki departamentu, ale w słowach dzisiejszych pożal się Boże ministrów, którzy nie nadają się, aby pełnić w rządzie takie odpowiedzialne stanowiska, którzy są niestety tylko jednym wielkim pośmiewiskiem i to na całym świecie. Z wielkim ubolewaniem politycy innych krajów Europy i nie tylko Europy rozpoczynają rozmowę z polskimi dyplomatami, bo tak nakazuje polityczna konieczność, ale….. przekonania do tego, czy te rozmowy mają jakikolwiek sens na pewno nie posiadają.

I to by było tyle politycznie.

Ze zdziwieniem zauważyłam, że największa poczytność mojego blogu osiągam właśnie w środy. To wygląda tak, jakby ktoś sprawdzał, czy na pewno nie zapomniałam i na pewno jak w każdą środę dla Uli różyczkę wstawiam.
Nie ma takiej opcji, te nasze wspólne z Ulką środy są zawsze, do końca świata i nawet kilka lat dłużej.
Uleńko, pozdrawiam Cię serdecznie również i w ten czwartek  🙂

Ale i tak mam codziennie sporę liczbę wejść na mojego bloga, co mnie tylko cieszy, to znaczy, że mam wielu wiernych czytelników.
No ju niedługo będzie jedenaście lat, gdy pisze te moje wspomnienia, przez ten czas wiele osób nowych do mnie tu zawitało.
W każdym bądź razie jestem mniej więcej zmiennie na 150 – 170 miejscu  najbardziej popularnych blogów na blox.pl, a to do czegoś przecież mnie zobowiązuje.

No to zaliczamy teraz temat pogoda:
Wczoraj byłam już na 100 procent przekonana, że trzeba powrócić do zimowej kurtki i do botków, ale…. Kurtka jest z „misiem” chyba głupio bym jednak wyglądała, więc zdecydowałam się na przechodni, nieco cieplejszy płaszczyk, chociaz w połączeniu ze spodniami dziwnie w tym ubraniu wyglądam.
Dziwnie?, co mi tam, przecież najważniejsze, by było mi ciepło, a jak już pisałam, ostatnio jestem niezłym zmarzlakiem.
Wczorajszy śnieg, który czasami padał olbrzymimi płatami nieco mnie zdenerwował, przecież stanowczo nie jest to zimowa pora.
Co prawda temperatura dzisiaj nie poraża, ale przynajmniej nic na głowy nie pada, ani deszcz, ani śnieg…..no nie chwalmy dnia przed wieczorem.
Życzę jednak, mimo nie najlepszej pogody, Wszystkim miłego czwartku