no i po kłopocie

                

 

 

Przynajmniej po jednym ( w podwójnym wydaniu), bowiem dzięki geniuszowi Matyldy, córki Basi,

wszystkie komputerowe kłopoty związane ze skypem i z gadu gadu zostały zażegnane i mogłam

sobie wczoraj z VIPEM do woli na rozmowie video pogadać To tak, jakbym w tym samym czasie

ja była u niego z wizytą w domu, a on w tym samym czasie w moim, fajnie co?

Teraz nie musimy się już prawie w ogóle widywać w realu, po co, skoro jest skype?

Wiem, żartowałam, to przecież nie to samo

Teraz zresztą muszę uważać co pisze, bo VIP też ma dostęp, już na stałe do mojego blogu,

wiec nic niestosownego o sobie przeczytać nie może, zresztą czy ja kiedykolwiek coś

niestosownego o nim pisałam?.

A swoją drogą  zdolną teraz mamy młodzież, Matylda ma lat 15 a już poruszała się

po moim „schorzałym”  komputerze całkiem sprawnie i szybko  nie tylko błąd wykryła, ale i go

naprawiła.

A teraz coś na ludowo: Idzie luty, podkuj buty…….no tak jeszcze tylko 2 dni stycznia pozostało,

a potem nadchodzi ten srogi bardzo luty, chociaż podobno tej, albo następnej nocy już ma

chwycić około trzydziesto stopniowy mróz,  brrrr, aż ciarki po plecach chodzą.

Może przy okazji ostudzą sie te młodzieńcze wybuchy buntu, jak zimno, to może i na ulicę

nie wyjdą, a jeżeli już, to mniej licznie, bo nie wszyscy lubią marznąć.

Kiedyś Ksawer mnie się spytał, czy ten bunt popieram, ale po zastanowieniu się odparłam,że

nie bo oni na tych wiecach podskakując  krzyczą: „kto nie skacze ten za Actą”, ba, tylko

jak ja na tych moich biednych chorych nóżkach miałabym skakać?, toć kolana by mi odpadły.

Więc chcący, nie chcący, siłą rzeczy ( jak mawiała kiedyś moja koleżanka Ania) muszę być

za Actą, bo skakać nie zamierzam i już.

A co ciekawe, ostatnie sondaże pokazują, że popularność PO, przynajmniej wśród młodzieży,

bardzo wydanie spadła, pierwsze miejsce zajmuje Ruch Palikota, drugie Pis, a dopiero trzecie

miejsce PO. Nie będę tego komentowała ( chociaż serce boli), czas pokaże kto miał rację.

Ja nadal i niezmiennie optuję za PO ( wolno mi!!), a przeważnie mam dobrego nosa. Zobaczymy.

Na razie przejmuję się tylko i wyłącznie mrozem, politykę odkładam na bok

Dobrego tygodnia, miłego poniedziałku



złośliwość rzeczy martwych

          

A niech tam, gdy już mogłabym sobie porozmawiać z VIPEM przez skype, ale  ten u mnie

zastrajkował.

Oczywiście skype, a nie VIP. Na jego nootbooku wspaniale skype działa, za to mój

 odmówił posłuszeństwa i to zarówno ma dużym komputerze jak i na moim laptopie.

Nie wiem dokładnie co się dzieje,ale dostałam taki dziwny komunikat, jakby ktoś na moim koncie juz

siedział, czyi miałoby to znaczyć, że ktoś mi się włamał?

Przecież ja nie „państwowa”, więc czemu mnie hakerzy dopaść by mieli????

Po prostu złośliwość losu i tyle. Więc nadal, mimo, że obydwoje mamy komputery, rozmawiać

możemy tylko telefonicznie. Oczywiście do czasu, gdy mi „mój” pan Józio awarii nie naprawi, tylko

kiedy to będzie?

W dodatku urwał mi się wczoraj pasek u  jednej z moich ulubionych klapek, które dostałam

od Madzi. Na szczęście tylko jeden pasek, więc na razie po domu mogę sobie jeszcze” poklapać”

ale nigdzie więcej używać ich nie mogę.

Zresztą już przez internet zamówiłam sobie nowe klapki ( jakie to wygodne!! nie muszę nigdzie

chodzić), mam nadzieję, że też wygodne, bo podobne do tych moich obecnych.

A za oknem zimowy, słoneczny, ale mroźny dzień. Na szczęście żadna siła z domu mnie dzisiaj nie

wyciągnie, tylko, że jutro ma być jeszcze bardziej zimno, przynajmniej tak przestrzegają

wszelakie prognozy, ale tym się już jutro będę martwić.

Na razie dzisiaj mam dzień lenia, bo wczoraj , jak już pisałam, miałam gościa, więc lenistwo

automatycznie na niedzielny dzień przeniosłam.

Więc wszystkim ( wbrew prognozom) ciepłej niedzieli życzę

brak czasu

                           

Dzisiaj jest brak czasu na pisanie blogów.

Dzisiaj jest testowanie nowego notebooka Vipa i intensywny kurs poruszania się

po necie, poznawania tajników gadu gadu, poczty mailowej, skype i tym podobne.

Tylko czasami cierpliwości brak………

A potrawka z kuskus  była znakomita.

Sałatka z kuskus na ciepło

              

( czyli moja kompozycja na sobotni poczęstunek):

1 kostka bulionu, półtorej szklanki wody, szklanka kuskus, 2 łyżki oliwy, 2 cebule, 1 główka

czosnku, 1 podwójna pierś z kurczaka,2 czerwone papryki. kilka pieczarek, puszka kukurydzy.

 Z kostki przygotować bulion.kaszkę kuskus zalać bulionem, zakryć do wchłonięcia płynu w kaszkę,

potem roztrzepać widelcem, dodać łyżkę oliwy,

Na patelni na oliwie usmażyć pokrojona cebulkę, dodać czosnek, przesmażyć z pokrojoną w kostkę

piersią z kurczaka, czerwoną paprykę i na końcu  dodać pieczarki, wszystko to przesmażyć, dodać

do kaszki, dodać odsączoną kukurydzę i wsadzić na jakieś 15- 20 minut do piekarnika. Można zalać

to jeszcze mieszanką startego żółtego sera, jogurtu i żółtka i jeszcze chwilkę zapiec, aż ser się

rozpuści.

Podawać na gorąco, smacznego.

Takie sobie wymyśliłam jedzonko, a czy będzie dobre, napiszę dopiero w niedzielę.

A czemu dzisiaj pisze o tym? Ano, sprawa bardzo prosta, nie mam dzisiaj żadnej specjalnej

koncepcji na wpis, no cóż, tak bywa.

W końcu dzisiaj jest koniec tygodnia pracy, więc człowiek przemęczony nieco…

No dobra, może przesadzam, ale ta zima mnie dokładnie nerwowo wykańcza, ja już chcę wiosny!!

Aha, wczoraj zrobiłam już przedpłatę na wiosenny, świąteczno – wielkanocny , czterodniowy

wypoczynek w Zakopanem- Kościelisku. Co prawda  jedne święta dopiero co się

skończyły, ale już trzeba pomyśleć o tych następnych, mam nadzieję, że już naprawdę

wiosennych. I przynajmniej mam teraz na co czekać i cieszyć się na zapas. 🙂

Tym bardziej,  że za oknem mróz, który ma jeszcze ponoć w przyszłym tygodniu tężeć.

A może, jak to często bywa, prognoza pogody się nie sprawdzi

 A  jeżeli nie, to może jakoś tą zimę przeżyję.

Grunt, że weekend tuż, tuż.

 P.S. zdjęcia są moje. Acta precz od mojego blogu 🙂

przykry przypadek

                              

Wczorajsze popołudnie było raczej nie miłe , czuję się nieco winna, chociaż nie bardzo rozumiem,

dlaczego. Jakoś mnie nieco zmorzył sen, telewizor szedł ( jak zwykle) pełną parą i nie dosłyszałam

rozdzierającego płaczu małej Mii, która wylała na siebie wrzątek z herbatą z termosu, całą szyję

 i buzię miała w czerwonych plackach i pęcherzach. Na szczęście Pola i Zoja wsadziły małą do

wanny i polewały zimną wodą ( wcześniej zdjęły z niej ubranie) do czasu przyjścia rodziców,

potem pojechali z małą do szpitala w Prokocimiu i wszystko dobrze się na szczęście  skończyło.

Żal bardzo było mi Mii, to taka kochana kruszynka i tyle się nacierpiała, ale mogłam być bardziej

czujna i popatrzeć co ten szkrab robi, a nie spać spokojnie w pokoju, dopiero Tomek mnie obudził i

powiedział co się stało.

To jest pech, bo zawsze, gdy wiem, że dziewczynki są same, zaglądam do nich i wtedy oczywiście

nic złego się nie dzieje, a raz przyspałam i……. ale przyznam, że tym razem myślałam, że Tomek

jest już w domu – myślałam, a nie sprawdziłam, nie ma wytłumaczenia.

Chyba to pierwszy taki raz, gdy jako Ciocia Ewa się nie sprawdziłam, czyli po prostu się starzeję.

Fakt, że przy małych dzieci trzeba mieć oczy naokoło głowy i tak czasami bywa za mało tych

oczu.

W ogóle różne rzeczy dzieją się ostatnio  u nas w kraju. Wczoraj we wielu miastach, też i w

Krakowie, były antyactowe manifestacje, masa internautów wyszła na ulicę ( niektórzy pewnie

się cieszą, co?), ale i tak ustawa owa została podpisana, bo wynikało  to niestety z naszego

udziału w Unii, ciekawe, że taka wielka ogólnokrajowa manifestacja odbywała się tylko w

Polsce, chociaż i inne kraje taka ustawę podpisały, lub niebawem podpiszą, czyżby tam

inaczej tą ustawę pojmują, nie czują zagrożenia??

Przerażająca sprawa miała miejsce w Sosnowcu, tam właśnie porwano z wózeczka 6 miesięczną

dziewczynkę i ślad po niej zaginął. Podobno matkę, która szła z dzieckiem w wózeczku ktoś

uderzył w tył głowy, matka straciła przytomność, a gdy się obudziła, dziecka w wózku już nie było.

Obawiam się, że tego dziecka już w Polsce nie ma, zostało porwane dla jakiejś rodziny zastępczej

i ktoś za to zainkasował sporą sumę pieniędzy.  Gdyby to była prawda to jest to bardzo przykre

zjawisko, jak można, nawet za  nie wiem jaką sumę, pozbawić dziecka własnej rodzonej mamy??

A może to jakaś nienormalna osoba uprowadziła to dziecko i Madzia jeszcze się odnajdzie??

Oby tak było, trzymam kciuki za pomyślne rozwiązanie.

Dzisiaj znów śnieg przyoblekł chodniki i jezdnie, ale do pracy, mimo, że jest ślisko, trzeba iść,

chociaż wcale mi sie to nie podoba, gdzie ta wiosna????

No to uciekam, pa, pa

Nikt nic nie wie, czyli ACTA

                       

Nie rozumiem wcale tej całej historii z Actą. Niby z jednej strony dobrze, że walczyć będzie

ze wszystkimi podróbkami i  z nielegalnym powielaniem czyichś  filmów czy piosenek.

Z drugiej strony ma ograniczać wolność słowa (chyba poczynań) w sieci, mimo, że premier

zapowiada, że żadnego ograniczenia wolności nie będzie. No to jak to mam rozumieć?

Wszystko wskazuje na to, że już niedługo sama się przekonam, bo mimo wszystko premier

taką zgodę na Actę wyrazi i zostanie ona przez Polskę podpisana. A co będzie dalej????

Na przykład zablokują mój blog, bo przeczytają wszystkie moje wpisy do tyłu, szczególnie

te polityczne. Trudno niech zablokują, założę inny, gdzie o d…e Maryny pisać będę, jeżeli mi

oczywiście na to pozwolą.

Na mój zdrowy rozsądek i na „czuja” zrobiła się większa afera, niż tego jest warta, na pewno

powstała wielka psychoza anty – actowa, nie jestem pewna, czy ktoś celowo takiej psychozy

nie wprowadził, mając w tym swój cel, już pisałam, że na przykład kina ostatnio sieją prawie 

pustką, jako, że łatwiej jest ściągnąć, oczywiście nielegalnie, jakiś film, niż zrobić całą wyprawę,

najpierw po bilety, a potem jeszcze wycieczkę do kina. Pewnie, że to nie to samo, ale w domu

można sobie zrobić pyszną kawusię, ukroić kilka kawałków ciasta, usiąść we własnym wygodnym

fotelu, czy jeszcze lepiej, przyjąć pozycję pół lub cało leżącą  na wygodnej kanapie i oglądać

do woli, nawet z możliwością cofnięcia tego kawałka, którego się nie dosłyszało, czy przegapiło.

A Tłuszcza, jak to tłuszcza, łatwo ulega naporowi i daje się  łatwo podprowadzić.

I oby tak było!!!!!!. Dlatego zawsze do takich afer trzeba podchodzić ze spokojem,

nie ulegać panice i czekać cierpliwie na rozwój wypadków.

A ponieważ jeszcze Acta nie działa, co myślę napisałam, ba, jeszcze tylko wspomnę słówko o

wczorajszej konferencji pana Macierewicza, no cóż wiadomo, ta cała telekonferencja, nota bene

prowadzona w salach Parlamentu, niezbyt się udała,były kłopoty z połączeniem, nie było najpierw 

fonii i obrazu, potem była fonia, ale obrazu nadal nie było, dopiero pod koniec jakoś udało się to

wszystko zgrać ze sobą, ale i tak oczywiście  przez jego  głównego organizatora, czyli

Macierewicza wszystkie te kłopoty ogłoszone  były   jako…..sabotaż.

Dlaczego mnie to nie zdziwiło?

Zresztą z drugiej strony panowie profesorzy z USA wcale nie byli przekonujący, powielali dokładnie

to, co wcześniej mówił nasz Macierewicz.

I tu jest pytanie: co było najprzód ; jajko czy kura?

Dzisiaj 25 stycznia, czyli dzień urodzin Moniki, dzień, gdy przed wielu laty ( nie powiem dokładnie

ilu, by nie zdradzić wieku solenizantki) zostałam po raz pierwszy w życiu  Ciocią.

Pamiętacie? już to raz pisałam, gdy tylko o tym fakcie się dowiedziałam, od razu poleciałam do

mojej przyjaciółki z radosnym okrzykiem „Zośka, zostałam Ciocią „. Mogę tylko nadmienić, że byłam

wtedy bardzo przejętą swoją rolą nastolatką.

Życzenia złożone, prezent już wczoraj ofiarowałam, bo nie mogłam się tej daty  wprost doczekać.

Wiem, że Monika zbiera wszelakie książki kucharskie ( a ma ich już sporo), więc zamówiłam już

w grudniu taką książkę w Reader’ Digest  i tyle czasu ją musiałam przed nią  ukrywać w szafie,

ale wczoraj już mnie podkusiło i …. nie mogłam dłużej czekać, a właściwie czemu nie? Życzenia

złożyłam jej po prostu w   wigilię jej urodzin i już.

STO  LAT   MONICZKO!!!

Dzisiaj poranna zmiana, więc już się pomału zbieram do pracy, właśnie kończę  tradycyjną, moją

poranną kawusię. Miłego dnia.

 

 

 

Telemost

                    

Dzisiaj ciekawa konferencja stronnictwa Naczelnego Śledczego Antoniego Macierewicza, który

wraz z połączonym telemostem profesorem Biniendą z USA, który matematycznie  obliczył (???). że

ta brzoza nie mogła tego skrzydła samolotu odłamać, będą swoich racji  na siłę dochodzili.

No i oczywiście znów będzie awantura, w której prym Antoś wieść będzie, który nadal twierdzi, że

samolot nie mógł uderzyć w tą brzozę, a skrzydło uległo złamaniu pod wpływem innych  czynników

(???).

Ciekawe, kto zada mu pytanie, co w takim bądź razie tą brzozę uszkodziło???. Jeżeli nie Wania z

toporkiem, to może podstępne krasnoludki obaliły brzozę i potem ją uszkodzili swoimi krasnalskimi

toporkami? Bo niewątpliwie na każdym zdjęciu widać wyraźnie, że brzoza uległa uszkodzeniu,

samolot zresztą też, a jego odłamane skrzydło leżało w oddali od rozbitego samolotu.

Do tej konferencji przygotowało się wielu polskich uczonych, którzy mam nadzieję obalą absurdy

pana profesora M  no i przy okazji teorię Antosia, zobaczymy.

Ja rozumiem, pisowcy koniecznie chcą dopisać teorię zamachową, ale absurdy które głoszą

nawet na milimetr do tej ich teorii zamachowej nie zbliżają.

I czy nie lepiej dać już spokój wieczny tym, którzy w tej katastrofie stracili życie, zamiast

szargać ich pamięcią. Do niczego taka droga nie prowadzi, a pisowcy powinni zrozumieć,

że to była straszna katastrofa, której losy już nikt nie zmieni chociażby nie wiem co mówił czy

pisał. Prawda jest jedna: oni zginęli w katastrofie, jednej z takich, których sporo na świecie

jest niestety. AMEN.

I wracać do tej sprawy już się nie powinno, a tym bardziej odgrywanie na tej kanwie swoich

politycznych rozgrywek jest wręcz niesmaczne. Pewnie ci, którzy tam zginęli kiwają teraz

z dezaprobatą głowami i wołają: Oj Antoś, oj Jarek, dajcie nam już święty  spokój.

internetowy poniedziałek

                

Nawet nie chce mi się pisać o tym całym sporze internetowym.

Co prawda ACTA zawiesiła na  pewien czas swoja działalność, ale odezwała się tzw

Polska Underground, która atakuje głównie …rząd.

Co można o takiej działalności powiedzieć? kto za nią stoi?

Chyba wszystkim wiadomo, kto pcha się krótkimi  nóżkami i jeszcze bardziej krótkimi rączkami do

władzy za wszelką cenę, teraz wykorzystując internetowe zamieszanie i własny zamęt zaczynają.

Wystarczy przeczytać dzisiejsze forum na onecie – znów „pełne miłości” posty pisolubów można

poczytać, co jeden to większą miłość do obecnego rządu głosi w dosyć niewybrednych słowach,

A podobno to są Prawdziwi Polacy, Prawdziwi Patrioci, dziwne, skoro przeciwko własnemu państwu

występują i zamęt sieją. Ech, szkoda gadać.

Więc już nie gadam, zajmuję się tym, co koło mnie, czyli dniem powszednim. Dzisiaj początek

nowego tygodnia, który ponoć mróz ma  przynieść, chociaż dzisiaj jeszcze plusowe temperatury.

Ale następny nawrót zimy ( i to tym razem prawdziwej) tuz tuż. Mam nadzieję, że tym razem nie

będzie więcej takich nierozważnych turystów jakich ostatnio ściągano z Babiej Góry i z Baraniej

Góry.Warunki w górach nie są wcale odpowiednie do takich eskapad i dziwie się, jak można mieć

tak mało rozsądku, żeby narażać i siebie i innych na takie niebezpieczeństwa.

Pozostało mi tylko życzyć miłego tygodnia, dzieciaczkom przebywającym na feriach np w górach

dużo dobrego śniegu pod nartami, a mieszczuchom nie śliskich jezdni i chodników

Znalezione w necie

 

Bardzo mi się to zdjęcie kota ” lotnika ”  spodobało, więc zamieszczam.

 

Fajne co???

Nie mam dzisiaj specjalnych planów, więc chyba tradycyjnie urządzę sobie „sobotę

śpiocha”, a co?, przecież na rożki drożdżowe i tak mnie nie zaproszą :-(.

Zresztą pewnie  na te rożki i tak  bym nie pojechała, bo nie ma jak w domku, przynajmniej

śniegiem nie jestem zasypana… no proszę niby tylko kilka kilometrów od Krakowa a na wsi u

Magdy śniegu, że ho ho. To jest właśnie ta zimowa przewaga miasta nad wsią, w mieście

do odgarniania śniegu zatrudnione są Zenki, na wsi samemu trzeba zadbać o najbliższą okolicę

domu, czasami i nawet o kawałek drogi, która niby jest droga gminną, ale ponieważ nie należy do

pierwszych dróg odśnieżania różnie to z nią bywa.

W sumie można by było wyciągnąć taki z tego wniosek, że najlepiej byłoby mieć dwa domy,

jeden na czas zimowy w mieście, wtedy nawet droga do pracy sprawia mniej kłopotów, no chyba,

że ma się to mieszkanie gdzieś na odległej, peryferyjnej małej uliczce, a drugi dom na czas

wiosenno-letnio- wczesno –  jesienny, gdy fajnie wyjść sobie na zewnątrz i na tarasie rano

kawusię wypić. Tylko kogo na to byłoby stać? No, może jakiegoś milionera, ale nie każdy

Rockefellerem zostać może.

Dzisiaj dzień Babci, jutro Dziadek ma swoje święto, a co z Ciocią?? Nikt jakoś dnia  Cioci nie święci,

To NIESPRAWIEDLIWE!!!!!, niektóre Ciocie też bywają wspaniałe, prawda? Szczególnie te Ciocio-

Babcie 🙂

Miłego weekendu.

nowe rewelacje Macierewicza

                        

Według naczelnego śledczego Antka Policmajstra Tu 154 wcale nie uderzył w brzozę, a

dźwięki, które komisja Milera odebrała jako odgłos łamania brzony pochodziły od

przemieszczających po samolocie przedmiotów.

Tylko dziwne, że ta brzoza jednak była połamana, widocznie potem Wania, na zlecenie

oczywiście Putina i Tuska przyleciał z toporkiem i ją ściupał tak, by wyglądało, że to ją ściupał

samolot. Ale przebiegły ten Putin,co?

Dzisiaj otwieram przychodnię, bo biedna Jadziunia na pogrzeb aż do Niepołomic jechać musi.

Nie zazdroszczę jej, na taką pluchę? ale cóż, jak trzeba to trzeba, skoro kogoś znało się

od dziecka i w przyjacielskich stosunkach się bywało. A że musiałam wcześniej wstawać,

prawie jeszcze nocą to trudno, raz na jakiś czas można nie dospać, w końcu dzisiaj piątek, więc

znów weekend przedemną.

No chyba, że mnie VIP odwiedzi, bo już się dałam przeprosić, co było do przewidzenia.

Co prawda nie specjalnie mnie przepraszał, ale i tak wybaczyłam, bo już takie dobre

serduszko mam W końcu życie jest takie krótkie, że nie ma co się długo gniewać, prawda?

Ale decyzja jeszcze do końca nie jest przeze mnie podjęta…….

A ponieważ dzisiaj pora dnia nieciekawa do pisania, wiec dzisiejszy wpis będzie krótki.

Ale mnie łóżeczko jeszcze nęci, tak chętnie przytuliłabym jeszcze główkę do poduszki, opatuliła

się kołderką……a tu nie nada !!

Na całe szczęście w TVN – 24 program prowadzi mój ulubiony Jarek, więc jakoś czuję się

nieco pocieszona , ale tylko nieco, bo ja tak kocham spanie….

Miłego dnia wszystkim, wszak to piątek, weekendu początek.