Andrzejki

 

Z wczoraj na dzisiaj lałam z rodzinką wosk. No bo jak można obchodzić Andrzejki bez lania wosku?
Zawsze to jest pewnego rodzaju wróżba. Na ulicę nie wyjdę i nie będę wysłuchiwała, z której strony pies szczeka, co podobno wróży, z której strony ma mój przyszły mąż nadejść, tylko po co mi na stare lata ten mąż?  Tyle lat bez zamążpójścia jakoś szczęśliwie wytrwałam, a teraz…..
Moja ciocia Irena, którą pytałam, czemu drugi raz nie wyszła za mąż,  zawsze mawiała: po co? mam gacie prać komuś na stare lata?
I tu tkwi cała kwintesencja późnego zamążpójścia.
Pantofli też przez całą długość pokoju układać nie będę, pozostała mi więc tylko ta jedna, jedyna wróżba.
Fajne rzeczy mi powychodziły : serce, baletnica i krasnolud z długim nosem.
Czyli z tego wynika, że w tym roku się zakocham w jakimś panu o długim nosie i będę tańczyła z radością, czyżby na własnym weselu ????
A może ktoś zaprosi mnie na wesele i tam poznam tego tajemniczego pana, w którym  mam się szczęśliwie zakochać ? A skąd wiem, że szczęśliwie? – te pląsy tej baletnicy były bardzo radosne, więc pewnie szczęście mnie nie ominie 🙂
Nie, moje własne wesele mnie nie interesuje, o czym już pisałam powyżej, ale stan zakochania się jest całkiem fajny, tyle endorfiny i pozytywnej energii z człowieka wtedy się wydziela. No i jest się do kogo przytulić, z kimś iść na spacer, do kina, czy teatru, a chociażby też na jakieś rodzinne imprezy, zawsze to człowiek lepiej wygląda, gdy nie jest solo, ma większe poważanie w rodzinie.
Można różne wersje  tych cieni  woskowych obrazów układać, przecież to tylko zabawa.W Każdym razie coś ciekawego w tym było.

A tak przy okazji wszystkim Andrzejom składam najlepsze imieninowe życzenia, wszelakiego dobra i powodzenia w życiu 🙂
Może akurat jakiś Andrzej tu dzisiaj zawita, to mam dla niego nie lada niespodziankę


Może to też będzie dla Niego moja dobra wróżba – niespodzianka, bo wszyscy mi mówią, że mam w sobie coś z wróżki – czarownicy 🙂

Dzisiaj znów niedziela wyborcza, w Krakowie wybieramy nowego prezydenta na następną czteroletnią kadencję, ale ponieważ trwa cisza wyborcza, której złamanie może sporo kosztować, nie mogę podać  ani nawet sugerować na kogo będę głosowała. Ale mam nadzieję, że mój kandydat przejdzie.

Ulu, wiem, że dzisiaj jest dzień Urodzin pana Kawusi, często o Nim myślę i dzisiaj szczególnie jestem z Tobą w tym smutnym dla Ciebie dniu.

Na tych wszystkich andrzejkowych zabawach czas szybko zleciał i nie wiadomo kiedy zrobiła się piąta rano.
Teraz dokańczam pisanie blogu ( fakt, dłuższą jego część pisałam nad ranem) i….idę jeszcze troszkę sobie pospać.
Grunt, żebym na wybory zdążyła.
Miłej niedzieli wszystkim życzę. Śniegu nadal brak, z czego się bardzo cieszę, ale chłód jest dotkliwy, przynajmniej rano, potem zobaczymy.
Na razie temperatura jest na minusie!!!!!

zabawa z ż

 

 

– żółta żaba żarła żur z  dużej żelaznej menażki……..
-żądam, żeby żaba żółwiowi nóżki użyczyła….
itp….itp….itp. To były tylko takie małe ćwiczona ze zdaniami na i z  literą ż
A po co mi to było? Ot tak sobie, trzeba czasami mózg przećwiczyć, aby przypadkiem  pan Alzheimer nie przyszedł i go nie schował gdzieś w głuche  zakamarki.
A i czasami miło jest wspomnieniami powrócić do 4-5 klasy i przypomnieć sobie zadania, które wtedy się robiło…….

Dzisiaj „cicha” sobota przedwyborcza, więc i ja się do  niej usposabiam, siebie rozgrzeszenia udzielam i długiego pisania dzisiaj nie uskuteczniam.
Zawsze jest jakiś powód, żeby krótszy tekst puścić, prawda?|
Ale miłej soboty i tak wszystkim życzę.

PS : Dana, tak te piękne przedwczorajsze i wczorajsze  wyroby z warzyw i owoców można wyczarować, oczywiście pod warunkiem, że ktoś ma takie zdolności.

i jeszcze dla Hanuli

 


I znów te cudne ozdoby warzywno – owocowe.
Wczoraj miałam na Face filmik, pokazujący, w jaki sposób można pokroić jabłko, aby powstał z niego łabędź, czy kaczuszka.
Trzeba powiedzieć, bardzo to było sprytne, ale nie dostępne  dla mnie, niestety. Pewnie prędzej ponacinane miałabym sobie  paluchy, niż  jabłka,  z których  tak zgrabnie  ta pani  formowała ptaszki. Wszak jednak nie każdy może zostać artystą, trzeba mieć do tego wenę no i manualną  smykałkę.
Nie, zdecydowanie taka zabawa to nie dla mnie. Kiedyś usiłowałam zrobić koledze szalik na drutach i rozpoczęłam go od około 30 oczek, a im dłużej go robiłam,  tym tych oczek przybywało i przybywało, skończyło się chyba na setce. Tak więc manualnie jestem do niczego!!!!

 

Dzisiaj nie idę do pracy, za zgodą władz mojej Przychodni, pozostaję w domu i udaję Baby Sitter.
Dobrze, że przynajmniej nie muszę zmieniać pieluszek i karmić butelką, ale Mia jest jeszcze na tyle mała, że sama nie może w domu pozostać.
Zresztą nie tylko nie może, ale się i boi być sama w tym olbrzymi mieszkaniu. I wcale się jej nie dziwię, szczególnie, że u nas w mieszkaniu ( no przynajmniej u mnie w pokoju) skrzypi podłoga, skrzypi szafa…
A poza tym po przedpokoju czasami przemyka czarna dama bez głowy, na szczęście Mia o tym nie wie, bo inaczej chyba cały czas musiałabym ją trzymać za rękę. Mieszkam w starej pożydowskiej kamienicy, w której podczas wojny mieszkali Niemcy, podobno w naszym mieszkaniu pozbawili kobietę głowy i od tej chwili czasami przemyka się ona  właśnie po przedpokoju z czarnym woalem na miejscu gdzie ta  głowa wcześniej była,.  Tą damę można zobaczyć tylko z jednego pokoju w naszym mieszkaniu , na szczęście bardzo rzadko, mnie osobiście udało się zobaczyć ją tylko raz, ale wcale za takim obrazem przemykającej damy nie tęsknię.

Zapraszam dzisiaj rano przed telewizorek wszystkich, którzy śledzą losy Dawidka Spałka. Dzisiaj o godzinie 9.40 w Dzień dobry TVN ekipa telewizyjna TVN-u odwiedzi w domu rodzinę Spałków i nakręci reportaż o tym biednym dziecku i jego rodzinie. Myślę, że to będzie bardzo ciekawy reportaż.
Cieszę się, że TVN wziął w opiekę Dawidka i naświetla jego sytuację rodzinną dla ogółu. Wiem, że jest sporo wrażliwych osób, którzy losami Dawidka się interesują, co widać chociażby po polubieniach i komentarzach na jego stronie na Face Booku, no i są zawsze wrażliwi na apele Dawidka o pomoc nie tylko dla niego, ale i dla innych chorych dzieci. To takie ważne, że potrafimy się dzielić z innymi!!!!

A, jeszcze napomknę, że zrobiłam następny krok w mojej „zdrowotnej” sprawie, mianowicie dostałam skierowanie  od mojego  lekarza pierwszego kontaktu do Poradni Chirurgicznej jednego z krakowskich szpitali, gdzie będą dalej toczyły się ( albo i nie, gdy się nie podejmą jednak mojego leczenia) moje losy. Dalszy ciąg serialu pt „Ewusia u lekarza” nastąpi niebawem……

I na koniec myśl dnia:

Miłego piątku, mimo nieszczególnej pogody

Obiecane

Tak jak obiecałam  wczoraj, zamieszczam Hanulko może trochę inne, ale też piękne i ciekawe zdjęcia


A swoją drogą czego to ludzie nie potrafią wymyślić. Trzeba tylko trochę wyobraźni, zdolności manualnych i już z owoców
mogą powstać bardzo ciekawe dzieła sztuki.

Wczorajszy dzień minął  mi nawet pracowicie, co bardzo odczuły moje nogi no i mój biedny kręgosłup.
No cóż, łzawa pogoda niezbyt korzystnie działa na moje kosteczki ( mimo zażytego Nimesilu).
Ale nie poddałam się, muszę się dzielnie trzymać, bo przede mną wielkie wyzwanie…….. i wiem, że  kiedyś będzie o wiele lepiej.
Tylko czy na pewno uda mi się to pokonać???
Trzymajcie kciuki, może coś w przyszłym tygodniu wspomnę o tym więcej, o ile oczywiście po drodze nie napotkam na jakieś
nieprzewidziane przeszkody, oby tak nie było!!!!
Na razie nastawiam się pozytywnie duchowo i sporo czytam ciekawostek na ten temat, ale jeszcze chwilkę cicho –  sza, wszystko w
swoim czasie 🙂 Mogę tylko powiedzieć, że jest to wprost rewolucyjna zmiana,  związana z moim zdrowiem.

 Polityką nie chcę się już zajmować, przynajmniej teraz, zrobił się z niej  niezły pasztet, ciekawe jak z tego wszyscy wybrną.
 Jerzy Miller już się asekuruje i rakiem się wycofuje z chwilowego, niefortunnego mariażu z Kaczyńskim. I bardzo dobrze, przecież PIS  na czele z prezesem zrobiłby z Millera miazgę, podobnie jak uczynił to kiedyś  z Lepperem czy  z Giertychem, dziwne, że Miller o tym zapomniał, bo wątpię, żeby na własne życzenie chciał zostać przystawką Kaczyńskiego, na to jest za wytrawnym politykiem. Pewnie  szef SLD miał  tylko chwilową pomroczność polityczną.

Dzisiaj do nas przyszła bardzo smutna wiadomość, nad ranem zmarł wielki Aktor ( przez duże A), Stanisław Mikulski. Kto z nas nie pamięta tego wspaniałego Aktora, chociażby z popularnego serialu Stawka większa niż życie? Serial ten zyskał taką popularność, że jego powtórki  nadal jeszcze są emitowane w TVP.
Stanisław  Mikulski w naszej pamięci zawsze pozostanie jako energiczny, pełen elegancji i ciepła Aktor, ulubieniec kilku pokoleń telewidzów i kinomanów.

Pogoda jaka jest, wszyscy widzą, na szczęście wciąż nie ma śnieżnych opadów i oby tak pozostało jak najdłużej. W dzień jest jeszcze całkiem O.K., ale wieczorem, gdy wracam z pracy, łapki już  marzną i trzeba posługiwać się rękawiczkami.

Dzisiaj w krakowskiej edycji Gazety Wyborczej przeczytałam, że w Krakowie grasuje truciciel psów, który podrzuca w miejscach, gdzie najczęściej psy spacerują, zatrutą kiełbasę. Już niestety mamy w Krakowie kilka takich śmiertelnych przypadków. Jak strasznie trzeba być podłym człowiekiem, aby z premedytacją zabijać niewinne czworonogi, zadając im w ten sposób wcześniej niesamowite cierpienia, już nie wspomnę o smutku właścicieli, którzy są do swoich pupilów – czworonogów bardzo przywiązani i też bardzo cierpią z powodu niespodziewanego z nimi rozstania.. Mam nadzieję, że szybko złapią tego podłego „człowieka”  i wyznaczą mu odpowiednią , dotkliwą karę.

A żeby nie było nam dzisiaj już tak bardzo smutno, na koniec zamieszczam „coś na wesoło”

Powtarzam się, wiem, zamieściłam ten dowcip i na moim Face, ale nie każdy, kto czyta mój blog ma wejście do mojego

profilu, a kawał jest przedni, nie mogłam się powstrzymać od umieszczenia go i tutaj i na Face Booku.

Miłego czwartku

Podwójna środa

Tak, podwójna, ponieważ dzisiaj mam aż dwa „święta”
Jedno jak zwykle świąteczne, środowe spotkanie z Ulą, a drugie…
No właśnie, pozwól Ulu, że dzisiaj rozpocznę mój blog od życzeń dla dzisiejszej Solenizantki i to bardzo szczególnej Solenizantki.

Tak sięgam pamięcią w tył i przypominam sobie czasy, gdy moja Bratanica Basia z wielką miłością pochylała się nad swoją małą pierworodną córeczką i śpiewała Jej  piosenkę „jadą, jadą misie”. Zawsze ta piosenka kojarzy mi się z małą Matysią, która z czasem nauczyła się tak pięknie w rytmie tej piosenki swoją małą rączką  kręcić w prawo i lewo.
A dzisiaj ta mała Matysia wyrosła na piękną, mądrą „osiemnastkę”
Życzę Ci Mati wszystkiego najlepszego w tym tak pięknym i ważnym dla Ciebie dniu, wszak osiemnaście lat kończy się tylko raz w życiu i pamięta się ten dzień do końca życia. Wszyscy wiemy, jakie jest Twoje największe marzenie i wiem, że zanim się obrócę, będziemy oblewać Twój dyplom lekarza, a potem dalej i dalej……
Tego właśnie Ci przede wszystkim dzisiaj życzę, wiem, że jesteś ambitna i zawsze pędzisz do przodu, dlatego jestem pewna, że to Twoje marzenie musi się spełnić.
Twój Dziadek, a mój Brat Krzysztof na pewno dzisiaj byłby bardzo z Ciebie dumny!!
Bądź zawsze szczęśliwa, uśmiechnięta i życzliwa jak i teraz  jesteś ludziom życzliwa, bo to bardzo pomaga nam w przejściu przez wszystkie etapy naszego życia.
Wszystkiego najlepszego Matylda!!! Bo teraz już trudno do Ciebie mówić Mati, czy Matysiu, skoro właśnie dzisiaj  z dziecka przeobraziłaś się w dorosłą
i dojrzałą kobietę

Również i Basi serdecznie gratuluję takiej wspaniałej Córki, bo to właśnie Basia kształtowała osobowość Matyldy od maleńkiej Kruszynki, po dzień dzisiejszy, to Ona kierowała  krokami  i prostowała  ścieżki życia swojej Latorośli i jak widać robiła to perfekcyjnie, więc i dzisiaj Basi należą się życzenia w tym szczególnym dla Jej Rodziny dniu. 


Również gratuluję też i Pawłowi, który pewnie dzisiaj jest bardzo dumny ze swojej ukochanej „Osiemnastki”

Ale dzisiaj sporo kwiatków po zamieszczałam w swoim blogu, ale oczywiście nie mogę w środę zapomnieć o specjalnej różyczce dla mojej Uli.

Ulu, ta  środowa różyczka  wraz z uśmiechami i całuskami jest oczywiście dla Ciebie:

Mam nadzieję, że sporo takich pięknych różyczek ode mnie  masz w swojej kolekcji, niektóre z nich  pewno już są zasuszone, ale nasza przyjaźń Ulu zawsze pozostaje taka sama, świeża i szczera. Bo co to jest dla  prawdziwej przyjaźni odległość 335 km, która nas w prostej linii dzieli?
Wszystkiego najlepszego na ten jesienno – zimowy czas Ulu, byle do wiosny!!!!

Wczoraj chciałam pokazać, jaka jestem dobra Ciocia i przygotowałam dla Magdy kanapeczki z pysznego i świeżego chleba Vitalnego z pastą jajeczną, zapakowałam i położyłam na stoliku, aby za chwilę spakować go do torebki. Na nieszczęście obok na stoliku leżał ten sam chleb bez niczego,nawet bez masła przygotowany dla mnie na  popołudnie. Po przyjściu do pracy położyłam „kanapki” w pokoju socjalnym i pochwaliłam się, że przyniosłam jej kanapki. Potem jeszcze się dopytywałam, czy śniadanko jej smakowało, co z pewnym zdziwieniem Magda potwierdziła. Po przyjściu do domu okazało się, że te moje kanapki z pastą jajeczną nadal leżą na stoliku, czyli po prostu poczęstowałam Magdę samym chlebem, bez omasty, No i okazało się, jaka to wspaniała jestem Ciotka,ha ha, oczywiście musiałam ją przeprosić, a w piątek( gdy dostanę nową dostawę tego pysznego chlebka) muszę się zrehabilitować i przynieść już porządne kanapki do pracy.
Wreszcie odesłałam te za duże dla mnie spodnie ( ha ha, to są kobiety jeszcze bardziej puszyste niż ja??) Na poczcie pani najpierw chciała ode mnie 40 zł za przesyłkę, ale gdy się spytałam, czemu tak dużo to kosztuje ( niby paczka), skoro zapakowane jest w dużą kopertę i można posłać go jako list, pani zreflektowała się i w sumie za tą przesyłkę zapłaciłam tylko 11 zł. Jakby nie patrzeć jest różnica między 11 a 40 zł, co?
No i jeszcze na koniec ciekawostka : wczoraj już uczyniłam pierwszy maleńki kroczek ku medycznemu spełnieniu mojego planu.Wtajemniczona część rodzinki już wie, jakie to plany snuję, ale jeszcze na razie nic na blogu o tym nie piszę, aby nie zapeszyć. Trzymajcie za mnie kciuki, aby mi się to udało przeprowadzić.
Ale żeby mi nie było tak różowo w życiu, właśnie okropnie przecieka mi umywalka w łazience, praktycznie nie mogę jej używać i znów muszę wezwać hydraulika, tylko…….  no właśnie, czemu takie naprawy zawsze są konieczne tuż przed wypłatą???? Złośliwość losu po prostu!

No to dzisiaj sporo znów się napisałam na tym moim blogu, muszę pozostawić troszkę weny na dzień jutrzejszy.
Miłej środy wszystkim życzę  🙂

 

specjalnie dla Hanuli….

bo wiem, że takie zdjęcia lubi:

 

 


Swoją drogą taki kwiatowy balet jest naprawdę bardzo ciekawy.

 


 

 Wczoraj wieczorem puścili w Faktach TVN-24 reportaż z  wizyty Dawidka w Rzymie i jego rodziców audiencji u Ojca św. Franciszka.
I mimo, że wcześniej oglądałam go na stronce z przyjemnością raz jeszcze ten reportaż sobie oglądnęłam. To było wielkie przeżycie i wzruszenie dla rodziców
Dawidka i pewnie też i  dla samego Dawidka, który również był bardzo poruszony i przejęty, co widać było po jego bardzo poważnej mince. Jeżeli komuś nie udało się oglądnąć tej wizyty polecam ten  link http://fakty.tvn24.pl/fakty-ekstra,52/papiez-franciszek-poblogoslawil-rodzine-malego-dawida-z-rudy-slaskiej,491418.html%EF%BB%BF
A dzisiaj rano powitał mnie . jeszcze nie Dziadek Mróz, bo taki już po Polsce nie chodzi. Chociaż pamiętam te „słuszne lata”, gdy jeszcze byłam dzieckiem i wtedy jakoś św Mikołajom wolno było tylko w tajemnicy w domu odwiedzać dzieciale w licznie urządzanych świątecznych imprezach dla dzieci, a wtedy zakłady pracy takie dla dzieci pracowników chętnie urządzały, zawsze przychodził Dziadek Mróz ( taki socjalistyczny) i przynosił dzieciom podarki – łakocie.
Co prawda w ubraniu był bardzo podobny do dobrotliwego św Mikołaja, nawet miał taką samą brodę, ale dzieci wiedziały, że to nie jest żaden święty.
Zresztą dzieciakom i tak było wszystko jedno, kto ich łakociami akurat w tym dniu obdarowuje, najważniejsze wtedy były harce i zabawy, które były przy okazji zorganizowane. A i tak wiadomo było, że św Mikołaj czy Gwiazdka przyjdą w odpowiednim momencie do domu  i obdarują dziecko nie jakimiś cukierkami w tubie, gdzie na wierzchu zawsze były umieszczone kilka czekoladek i obowiązkowo baton Danusia, a pod nimi były byle jakie, owocowe za kilka groszy cukierki, a już prawdziwymi, wyśnionymi i zamówionymi  wcześniej w liście prezentami. Może teraz też dzieci piszą takie listy, pamiętam, że kładło się go na jakieś 2- 3 tygodnie wcześniej niż zamówiona była wizyta św Mikołaja, za okno i potem przez kilka dni pilnie się śledziło, czy list już zniknął, co oznaczało, że św Mikołaj odebrał nasze zamówienie. Ale wtedy było pisku i radości a potem wyczekiwania na upragnioną noc z 5/6 grudnia, gdy  ten magiczny święty zawsze potrafił wchodzić do nas do pokoju tak po cichutku, że nigdy nas nie zbudził, chociaż tak bardzo się czuwało, żeby tego momentu nie przegapić. Cóż, święty był zawsze sprytniejszy, zresztą i tak nigdy nie miał czasu, aby na dłużej się u nas zatrzymywać, bo przecież tyle jeszcze dzieci na całym świecie też czekało na prezenty….
Jakie to były wspaniałe, beztroskie lata, do których nie jeden z nas po chichu wraca myślami.

No, ale wracając do meritum, dzisiaj rano obudził mnie deszcz. Dokładnie sprawdzałam, czy gdzieś na ulicy nie leżą jakieś resztki białego puchu, bo wczoraj opady śniegu zapowiadali, ale nie, jest po prostu OHYDNIE jesiennie i nijako. A właściwie to powinnam się cieszyć, że nie jest biało i ślisko, ale deszcz??? zdecydowanie mówię jemu NIE!!!!!.

Nie byłabym sobą, gdybym jakiegoś politycznego wkrętu nie zrobiła.
Powiem tylko jedno : oglądałam wczoraj program Lisa na 2-gim programie TVP, ale fajnie politycy się kłócili, jakby co najmniej od nich zależało, czy wybory unieważnią, czy nie. Ale niech sobie krzyczą i tak rzeczywistości nie zmienią, bo takie decyzje może podejmować tylko Sąd, chociaż wolałabym, żeby ta energia wykorzystywana była przy podejmowaniu ważnych politycznych,  decyzji dotyczących spraw Polski i nie były to tylko  czcze kłótnie. Ale politycy już tak mają, w telewizji chętnie się wypowiadają, w Sejmie ( o ile w ogóle tam się pokażą) mniej, co widać było niejednokrotnie przy transmisjach sądowych, gdy  poseł przemawiał do prawie pustych ław.

Ale co tam polityka, grunt, żeby wtorek był miły dla nas wszystkich, czego  szczerze życzę.

P.S. Właśnie czytając blog Hanuli przypomniało mi się, że dzisiaj obchodzimy Światowy Dzień Pluszowego Misia.


a to już poniedziałek

 

Witam w poniedziałek.
Dzisiaj rano nawet w Krakowie były po raz pierwszy minusowe temperatury, brrrr, powiało mrozem.
Teraz już jest nieco lepiej, chociaż temperatura oscyluje w okolicy zera, ale za to od samego ranka słonko świeci, jakie to optymistyczne.
Jednak na wszelki wypadek zażyłam sobie Nimesil, bo coś moje kostki już zaczynały skrzypieć. No cóż SKS!!!!
Ale ponieważ jest słonko to z wielką radością dzisiaj  „pójdę” sobie do pracy, bo zawsze ono pozytywnie na mnie działa, szkoda tylko, że tak strasznie wcześnie robi się ciemno.

A dzisiaj raz jeszcze chciałam wspomnieć Wam o Dawidku Spałku. Jeżeli możecie, to zaglądnijcie do jego profilu https://www.facebook.com/DawidekSpalek , tam jest wiele nowych ciekawostek. Otóż Dawidek wraz z Rodzicami pojechał na trzy dni do Rzymu i był na spotkaniu z Ojcem św Franciszkiem.
Papież podszedł do tego dziecka, wysłuchał historię jego choroby, pobłogosławił go, a potem ucałował w policzek.To było bardzo wzruszające.
Miał też dobre słowo dla Rodziców Dawidka, powiedział im, że dziękuję im za odwagę w wychowywaniu takiego biednego i chorego dziecka i też ich pobłogosławił.
Na stronie Dawidka jest też zamieszczony link do  obszernego reportażu  zrobionego przez dziennikarza TVN o historii choroby Dawidka, ten reportaż będzie pokazywany niebawem w Faktach w TVN-24, mam nadzieję, że uda mi się go po raz wtóry oglądnąć. Ja wiem, że jest w Polsce wiele takich biednych chorych dzieci jak Dawidek, może ich rodzice  nie mają takiej siły przebicia się do mediów, aby o nich opowiadać, może są na to zbyt skromni, nie chcą się swoją tragedią podzielić, a szkoda……. na pewno znaleźli by jakąś  pomocną dłoń.
W swoim blogu Dawidek ( czyli jego mama) często wspomina o swoich chorych kolegach, czy koleżankach, dla których też prosi o wsparcie.
Problem jest poważny i bardzo rozległy. Ważne jest to, aby rodzice tak bardzo poszkodowanych przez los dzieci nie pozostawali sami w tej beznadziejnej nieraz walce o zdrowie czy życie swojego dziecka. W mojej nieco dalszej rodzinie też mamy chorego na autyzm chłopca i ponieważ zawsze spotykamy się na wszystkich rodzinnych uroczystościach wiem, jak bardzo wielkie jest psychiczne obciążenie dla całej tej rodziny i ile wysiłku rodzice Antosia muszą włożyć, aby zapewnić mu komfort życia, bez szkody dla pozostałego rodzeństwa.
Modlę się  zawsze za Antosia, Dawidka i wszystkie inne biedne chore dzieciaczki i zawsze polecam je i ich rodziców opiece Bożej Matce, która najlepiej chyba rozumie ich cierpienia i rozterki. Każdy z nas dostaje swój krzyż na całe życie, ale nie każdy potrafi go unieść. Ale uważam, że choroba dziecka, to najcięższy krzyż, który na pewno trudno jest udźwignąć. Oby im starczyło na długo tej odwagi.

Dzisiaj idę na popołudniową zmianę, tak więc wracać będę po nocy, byle do stycznia, wtedy długość dnia nieco się powiększy.
Na razie słonko ma czasami kłopoty z przebijaniem się przez chmurki, jest troszkę inaczej, niż na początku pisania mojego blogu, ale pojedyncze promienie jeszcze się nam pokazują, ciekawe jak długo?
Miłego poniedziałku i miłego całego tygodnia

wygrał – nie wygrał

 

Dziwne, znów ( chyba już 10) moralna wygrana prezesa, fizycznie nie koniecznie tak do końca.
To znaczy niby o 0,52 procent ma więcej Pis ( a jednak) ale ta sama partia ma o 7 mandatów w Polsce mniej niż PO. To skąd te procenty?
Nie ważne, nie będę tego komentowała, niech będzie,  jak jest.
Ciekawa jestem tylko, czy nadal będzie trwał spektakl pt ” wybory należy unieważnić”???? Prawica takimi sensacjami wprost się żywi.
I tak żyję w matrix-ie……

Dzisiaj niedziela, więc jest czym się cieszyć, nie będę sobie głowy bzdurami wyborczymi, czy powyborczymi łamała.
Ale ponieważ mieszkam w Krakowie, muszę w przyszłą niedzielę iść zagłosować na prezydenta naszego miasta. I pójdę, na pewno.
I na pewno nie będzie to głos oddany na PIS – nie ma takiej możliwości!!!!
Dziś póki co odpoczywam, czego i wszystkim życzę.

nie miała baba kłopotów…

 

……kupiła sobie przez internet spodnie.
Do kitu, spodnie wyglądają jak namiot 3 osobowy ( no fakt, jestem przecież potężna), ale są o wiele dla mnie za duże.
A wybierałam rozmiar przecież przez zamieszczoną na stronie internetowej sklepu tabelkę.
To znaczy, że podane tam wymiary są całkiem zawyżone. Powstaje teraz kłopot, na jaki rozmiar mam te spodnie teraz wymienić?

Nie, nie wymienić, okazuje się, że te spodnie muszę  wraz z fakturą odesłać, oni zwrócą mi pieniądze, a ja muszę zamówić sobie nowe spodnie.
Zawracanie kijem Wisły. I znów będę na spodnie czekała 2 tygodnie i wcale nie wiadomo, czy tym razem otrzymam dobre  spodnie.

To jednak chyba namówię Magdę, żeby ze mną podjechała do Ulli Popken i kupiła tam ze mną spodnie, które już zmierzę na miejscu.
Tylko też kiedy będzie na to czas? – nie wiem
A tak się cieszyłam na nowe spodnie 😦

No to niepocieszona idę do pracy w siną i mokrą dal.
Aha, śniegu u nas wciąż jeszcze nie ma!

a w Krakowie na Brackiej znów padał wczoraj deszcz….

 No nie tylko na Brackiej. Wczoraj do południa Kraków jakoś wytrzymywał utulony w czapie chmur i smogu, popołudniu deszcz już dawał się poznać jako nieprzyjazna człowiekowi aura, dodatkowo chłodem wiejąca. Ot taką mamy porę roku.
Dzisiaj rano ze zgrozą popatrzyłam na mapę pogody, pokazywaną na  TVN-24, na niej w każdej części Polskiej, czyli w Małopolsce też, widać takie śmieszne płatki zapowiadającej się zimy.
W niektórych częściach Polskich też już pobielało, ale to i tak ma się nijak do strasznej śnieżycy w USA, która już pochłonęła sporo ofiar. Jednym słowem sypnęło tam nieźle śniegiem, nieomalże w 50 stanach, nawet tam, gdzie zazwyczaj o tej porze roku jest tropik, powiało chłodem.
Ale co my tam o Ameryce mamy myśleć, lepiej patrzeć na to, co u nas się dzieje.
A dzieje się sporo. Na przykład prezes Kaczyński i szef SLD występują ze swoimi postulatami o unieważnienie wyborów.
Ciekawe, że jeszcze kilka dni temu, gdy po pierwszych ankietowych wynikach powyborczych, które przynosiły one   zdecydowaną wygraną PIS-owi sam Kaczyński nie potrafił ukryć swojej radości i ani słowem o fałszerstwie nie wspominał. Dopiero, gdy rzeczywistość nie okazała się dla jego stronnictwa tak całkiem jednoznacznie wygraną, zmienił swoje stanowisko i wspierany przez SLD, któremu też zdecydowana przegrana jego partii się nie spodobała spróbowali wespół zespół zakwestionować wyborcze wyniki.
Musimy sobie jasno powiedzieć: wiadomo było, że Kaczyńskiemu nigdy nie spodobają się wybory,  które jednoznacznie nie przyniosą mu wygranej, a wiadomo też, że lewica w Polsce już całkowicie się rozpadła i to chyba raczej na własne życzenie. SLD już nie potrafi zawalczyć o swoich wyborców, niestety ich wyborcze propozycje wyglądają mgliście, a również ta partia pozbawiona jest charyzmatycznego przywódcy, który potrafił by porwać swoich zwolenników.
Na pewno samą walką z Kościołem, krzyżami i  popieraniem  seksualnej odmiany  nie wygrają, Na tym właśnie  przejechał się Palikot, teraz przyszła kolej na Millera, który nie ma żadnych innych mądrych i przejrzystych propozycji niż te, które już się „przejadły”.
Ja wcale nie twierdzę, że PO jest całkiem doskonałą partią, niestety sporo sobie przez te lata nagrabili i jakoś pomału i niezbyt chętnie wprowadzają ozdrowieńcze zmiany w sposobie prowadzenia polityki. A polityka nie jest wcale łatwa, bo tyczy nie tylko samego państwa, ale również i odnosi się do politycznej rzeczywistości naszych sąsiadów i innych krajów, z którymi łącza nas jakieś wspólne, bądź polityczne, bądź gospodarcze sojusze, czy powiązania.. I to wcale nie oznacza kondominium, jak to niektórzy głoszą, to jest pewnego rodzaju współzależność, tym bardziej konieczna w tych bardzo niebezpiecznych czasach.
I tu przypomina mi się wiersz Wszyscy dla wszystkich:

Murarz domy buduje,
Krawiec szyje ubrania,
Ale gdzieżby co uszył,
Gdyby nie miał mieszkania?

A i murarz by przecie
Na robotę nie ruszył,
Gdyby krawiec mu spodni
I fartucha nie uszył.

Piekarz musi mieć buty,
Więc do szewca iść trzeba,
No, a gdyby nie piekarz,
Toby szewc nie miał chleba.

Tak dla wspólnej korzyści
I dla dobra wspólnego
Wszyscy muszą pracować,
Mój maleńki kolego. 

Tak wszyscy dla wszystkich!!! Nie tylko na co dzień, ale właśnie i w polityce. Tylko dlaczego niektórym tak trudno jest zrozumieć, że tylko wspólnie można prowadzić świat w bezpieczną stronę?
Bo nie ma to jak dobrze żyć ze sąsiadami. A i wróg jest mniej wrogi, gdy do niego się uśmiechniesz, a nie tylko zygasz w niego swoimi pazurami.

I to by było tyle słowa mojego na dzień dzisiejszy, pozostaje mi tylko życzyć miłego i spokojnego dnia.
No i dołączam małego ślicznego, słonecznego kwiatuszka na poprawę jesiennego humorku: