Dzień dobry w środę Uleczku

Jak zwykle w środę witam Cię Uleczko serdecznie różyczkami.
Tydzień szybciutko nam minął a spotkaniach głównie na Facebooku, ale przynajmniej stamtąd wiem, co u Ciebie słychać.
Wiem że jesteś zadowolona z pobytu u Magdy, wiem, że masz przy sobie czworonożną przyjaciółkę Olcię – Żabę, z którą chodzicie na wspaniałe spacerki.
Do końca wakacji pozostał jeszcze tylko miesiąc, dzisiaj mamy ostatni dzień miesiąca lipca. Pewnie już niedługo do Poznania wrócisz, ale znając Ciebie i tam nudzić się nie będziesz, chociaż na pewno będzie Ci brak tego świeżego, wiejskiego powiewu.
Bo jednak Poznań też jest wielkim (i wspaniałym) miastem, pewnie też są tam podobnie jak w Krakowie i parki, ale jednak jest szalona różnica w stylu życia, w sposobie spędzania codzienności. Ile by tych zielonych terenów w mieście nie było, zawsze brakuje tego świeżego powiewu.
Życzę Ci zatem Uleczku wiele radosnych spacerów z Olcią i pięknych , słonecznych dni, może tylko bez tych okropnych tropikalnych zaduchów, takiego naszego, prawdziwie polskiego lata, abyś szczęśliwa i zdrowa do swojej poznańskiej rzeczywistości powrócić mogła.

No właśnie, dzisiaj kończy się nam już miesiąc lipiec, do jesieni coraz bliżej.
Na razie upały nieco nam odpuściły i całe szczęście, chociaż nie będę pewno teraz miała na co sobie ponarzekać.
Wczoraj po południu wyszłam na chwilkę do Parku, ale po niedługim czasie burza mnie do domu pogoniła.
Chyba moje zaklęcie Abra Kadabra i kręcenie w powietrzu paluszkiem młynka już na pogodę nie za bardzo działa, ale przynajmniej zdążyłam trochę Pokemonów z włączonego przeze mnie luru połapać. Czyli można rzec, moje zaklęcie działa teraz tylko cząsteczkowo.
Ale tak na serio, wcale nie mam nic naprzeciw, żeby temperatura pozostawała w takiej wysokości jak obecna, no może wolałabym tylko zobaczyć kilka słonecznych promieni, ale też nie za dużo, ot tak, żeby za oknem jasno było, bo szarzyzna wyraźnie źle na moja psychię wpływa.
No co, a nie pisałam dwa czy trzy dni temu, że pewno niedługo na brak słonka narzekać będę?
Jest sporo słonka – źle, brak słonka- źle – i jak tu takiej babie dogodzić?

A co jeszcze ciekawego słychać?

Przeczytałam dzisiaj w Gazecie Krakowskiej, że powstała koncepcja puszczenia linii tramwajowej przez Aleje Trzech Wieszczów.
Czy to dobra koncepcja ?, no cóż, nie mam jakichś większych zastrzeżeń, tym bardziej, że przez środek Alei puszczony jest pas zieleni, który właściwie mało jest chyba wykorzystywany przez spacerowiczów, gdyby zamiast alejki zamieszczono by tam tory tramwajowe, oczywiście bez niszczenia rosnącej tam zieleni, to kto wie…..Aleje i tak są bardzo obciążone ruchem samochodowym, może ten nadmierny ruch trochę by się uspokoił, a może wręcz przeciwnie, jeszcze wzrósł?
Ale znając nasze władze samorządowe, nie prędko ten problem rozwiążą. Na pewno ja takich czasow sie nie doczekam. Wyjdzie całe mrowie niemożliwych do rozwiązania problemów, każdy co innego uzna za priorytet dla Krakowa i……. nici z owego projektu pozostaną.
Już były nawet plany stworzenia metra w Krakowie, ale jakoś skuteczność w przeprowadzaniu tych zmian jest zerowa. Wiadomo, wszystko rozbija się jak zwykle o pieniądze, a teraz, gdy Unia chce nam jeszcze odciąć sporą część dotacji, pewnie nic z tych planów nowych inwestycji nie wyniknie.
Zresztą w tej chwili kraków jest w wystarczającym stopniu rozkopany i tak trudno po nim się ostatnio poruszać.
Właśnie apropos remontów: okolica ul Królewskiej już jest doprowadzona do stanu oddania technicznego, ale tramwaje i tak jeszcze do Bronowic jeździć nie będa, bo własnie rozkopali ulicę Karmelicką, której tory dochodzą do wyremontowanej już Królewskiej, czyli znów czekaj człowieku, aż tym razem ulice Karmelicką wyremontują. A taki remont trwa, a nie mogli takich remontów na tych sąsiadujących ulicach, tworzących ciąg komunikacyjny przeprowadzać równolegle ?
Mogli, ale…..niestety krakowscy radni nie zdążyli na czas zatwierdzić planów i cierp teraz człowieku, zwłaszcza mieszkańcy dzielnicy Bronowice mają spore kłopoty z dojazdami do i z pracy.
Ale przeczekali roczny remont ul Królewskiej, poczekają jeszcze kilka miesięcy na remont ul. Karmelickiej. Kiedyś wreszcie te tramwaje do Bronowic dojadą. Ciekawostka: własnie w Bronowicach powstaje przystanek Szybkiej miejskiej Kolei, to kto wie, czy prędzej pociągiem, niż tramwajem w tę okolicę dojedziesz.
Więc z taką przedsiębiorczością władz naszego miasta nie bardzo jest po co się łudzić, że kiedyś metro w Krakowie powstanie, czy, że linia tramwajowa przebiegnie alejami.. Ech
A tak kiedyś Darka obiecywała mi, że do Modlnicy tramwajem dojadę…

Życzę przyjemnej środy, bez burz i opadów, ale z lekkim, ożywczym powietrzem

kanikuły ciąg dalszy

Taka pogoda zdecydowanie nie jest dla mnie przyswajalna.
Jakoś dotarłam wczoraj do pracy, ale na całe szczęście po drodze z przystanku autobusowego do przychodni jest kilka ławeczek w cieniu, na których mogłam sobie przysiąść i sił na dalsze marsze nabierać.
Najgorsze były te odcinki drogi w pełnym słonku, bo temperatura wczoraj wynosiła ponad 34 stopni w cieniu, to ile tych stopni było w samym słonku????
Niestety jest kilka takich odcinków na mojej trasie, na szczęście nie dlugich, gdzie nie spotkasz ani grama cienia, stąd te odpoczynku na ławeczkach.
Najprzyjemniej jednak odpoczywa się w niedaleko już od przychodni położonym Ogródku Działkowym dla mieszkańców pobliskich bloków.
O tak, oni nie mają takiego luksusu jak ja, w postaci Parku, przynajmniej tutaj jest jakaś namiastka zieleni.
Kiedyś na tym miejscu były działki, mniej, lub więcej zadbane, najczęściej jednak wyglądały jak nieestetyczne krzaki. Ktoś postarał się ten teren zagospodarować, to znaczy działkowcy zostali stamtąd wyproszeni, a na tym miejscu powstał Ogród dla dzieci i dla mieszkańców. Sporo w nim drzewek, kwiatków (jeden zamieściłam powyżej), różnych roślinek, nawet posadzone są pomidorki, wciąż niestety jeszcze zielone, ale sobie spokojnie rosną. Były podobno też i truskawki, które dzieci mogły prosto z krzaczka sobie zrywać.
Oczywiście są ławki i ławeczki, a dla dzieci sporo zabawek, w tym samochodziki, łopatki, wiaderka, mają się gdzie i czym bawić.
Wczoraj w Ogródku nie było wiele dzieci, ale za to były dwie małe, może pięcioletnie dziewczynki, podziwiałam ich wigor, chęć zabawy, jakoś upał w niczym im nie przeszkadzał. Jeździły na samochodziku, biegały, oczywiście pokrzykiwały wesoło, ale w sumie to ich ogród, mają w nim prawo poszaleć.
Dwie mamy rozmawiały ze sobą, ale całe czas miały baczenie na swoje pociechy i czasami również włączały się do wspólnych zabaw. Szczególnie podobała mi się taka nieco pyskata, ale bardzo słodka mała okularnica, cały czas o coś pytała, mama jej odpowiadała, nie lekceważyła, nie mówiła, „nie przeszkadzaj, widzisz, że rozmawiam”, to bardzo miłe, że dla niej akurat dziecko było najważniejsze, a rozmowa z drugą mamą była tylko przerywnikiem w między czasie, gdy dziewczynki zajmowały się sobą i zabawą. Często bowiem bywa tak, że matki ogarnięte rozmową z kimś, zapominają po co tu przyszły, że cały czas trzeba pilnować, by małe coś nie zbroiły. Ale na tym polega własnie odpowiedzialność.
Przyszła wreszcie pora kresu zabaw i dziewczynki bardzo niechętnie się rozstawały, mamy obiecały im spotkanie nazajutrz. Pewnie była to już pora obiadu i odpoczynku dla tych jednak małych, ale niespożytych w energię dziewczynek.
Zresztą i ja musiałam Ogródek opuścić, aby dojść do swojej przychodni, oczywiście musiałam wcześniej wykonać kilka fotek.
W budynku przychodni było nawet dość przyjemnie, bo działała klima, niestety nadal w moim gabinecie, mimo obietnic, jej nie ma, więc aparat znowu sobie troszkę pofiglował, a ja starałam się go opanować.
W pewnym momencie narobił nawet niezłego hałasu, bo z wielkim impetem wypluł z szuflady aparatu kasetę, która z hukiem spadła na podłogę, wystraszyła tym i pacjentkę i mnie, musiałam ją przeprosić za ten niespodziewany incydent, nie wiem, czemu automat zatrzymujący kasetę w stanie wysunięcia nie zadziałał i kaseta z impetem wypadła, chyba ten huk w całej przychodni był słyszalny.
Ale na szczęście zdarzyło się to tylko raz, potem już automat działał bez zarzutu.
Widac aparatowi też kanikuła się nie podoba 🙂
Po wyjściu z przychodni nie było już tak miło, bo słońce bardzo silnie operowało, opierając się o budynek, było tak duszno, że nawet pod parasolem w pobliskiej restauracji nie dało się wytrzymać.
Czekała mnie jeszcze podróż do domu, ale postanowiłam, że nie będe się narażała na ewentualny udar mózgu, zamówiłam sobie Ubera. I całe szczęście, bo przyjechał po mnie bardzo elegancki pan, w pachnącym dziką wiśnią eleganckim samochodzie, w dodatku z klimatyzacją, więc powrót do domu był już bardzo przyjemny.
Pierwotnie pomyślałam, że wpadnę jeszcze na chwilkę do Parku, ale byłam już tak znużona upałem, że zrezygnowałam z tego pomysłu, wzięłam sobie chłodny prysznic i troszkę przy włączonym wiatraczku po odpoczywałam sobie.
I całe szczęście, że do tego Parku nie poszłam, bo po chwili zaczęło się błyskać, grzmieć i chwilę potem zrobiła się ulewa. Więc i tak nie doszłoby do mojego spotkania z Pokemonami, musiałam zadowolić się tymi, które udało mi się po drodze, a potem już w domu połapać.
Zresztą ta burza potem późnym wieczorem raz jeszcze do Krakowa powróciła, ale na szczęście nie była na tyle groźna, żeby mi w oglądaniu TV, czy w buszowaniu po internecie przeszkadzała.
A ranek wstał najpierw nieco ponury, pewnie to pozostałość po wczorajszej burzy, ale niestety znów dzisiaj zapowiadają upał i…niestety burze.
Pewnie znów dzisiaj nie będzie miłych spotkań na najwyższym szczeblu z Pokemonami 🙂
Dopiero od jutra pogoda ma nieco zelżeć, powróci normalne, całkiem polskie już lato, z temperaturami , do których jesteśmy przyzwyczajeni.
A ja pilnie śledzę pogodę na następną niedzielę, bo mam na nią przeznaczone bardzo miłe plany, byleby tylko ulewy i burz nie było.
Ale co tam myśleć o niedzieli, wszak wiemy, że indorowi na dobre takie myślenie nie wyszło, na razie mamy wtorek, a jutro…….tak, tak, znowu moja i Uli ukochana środa.
No to życzę Wszystkim wytrwania w tym kanikułowym czasie, wiele dobrego humoru, bo pewnie nie raz jeszcze będziemy z łezką w oku wspominać: „a pamiętasz, jak kiedyś było cieplutko”???
Chociaż przy takim wyraźnym ociepleniu klimatu mroźne i śnieżne zimy już nam chyba nie zagrażają… ale kto wie??

No to powodzenia na dziś. 🙂

no własnie

Oczywiście żart, zawsze po niedzieli przychodzi poniedziałek.
Zresztą jakże nudny byłby świat, gdyby składał się z samych niedziel.
Ale ten kotek wyraźnie zdenerwowany jest coś dzisiaj.
Ja nie, bo wczorajsza niedziela była bardzo miła i jeszcze milej się skończyła, niż przewidywałam.
Oczywiscie, że zaraz po godzinie pierwszej po południu znalazłam się w moim Parku. Ale tam luda było, gwar jak nie wiem co, potem nawet muzyczka w Parku zaczęła rozbrzmiewać (przyznam, że dla mnie za głośna, nieco mnie denerwowała, ale byłam od niej w dość wielkim oddaleniu)
No i znów spotkałam jakąś panią, tym razem młodą, z dzieciaczkiem na ręku, prawie rówieśnikiem Zelduni, która bardzo miło się ze mną przywitała i wdała w rozmowę.
Wynikało, że ona świetnie wie, w przeciwieństwie do mnie, z kim rozmawia.
No i prowadź tu rozmowę, skoro nie wiesz kto zacz.
Podejrzewam, że musiała to być pielęgniarka ze Szpitala, w którym byłam kiedyś operowana, bo jakoś właśnie o tę operację mnie wypytywała.
Ale czyżby mnie tak świetnie pamiętała? Pewnie tak, skoro na pożegnanie powiedziała mi: do widzenia pani Ewo.
Mhm, ile jeszcze spotkam takich osób, którzy mnie znają, a ja nie mam pojęcia z kim rozmawiam??????
Pewnie każdy z Was miał taką sytuację i wiecie, że czuje się wtedy pewien dyskomfort psychiczny. Tylko, że ostatnimi czasy coś za często mi się to zdarza. Na szczęście tym razem nie usłyszałam krytyki dotyczącej mojego wychowania.
Muszę koniecznie opracować jakąś swoją metodę zachowywania się w takiej sytuacji, przynajmniej na tyle, bym nie czuła się niewygodnie.
Wszak o wiele wygodniej rozmawia się z osobą całkiem nieznajomą, niż z kimś, kto Cię zna, kogo ty niby znasz, a nie wiesz kto to jest.

Oczywiście był w Parku wczoraj bardzo urozmaicony catering, tylko za kieszenie trzeba się było trzymać, żeby zbyt dużo pieniędzy nie wydać. Nawet mi się udało, bo zamówiłam sobie kanapkę japońską onigiri , czyli ryż z łososiem, zjadłam też (przyznaję się bez bicia) porcję lodów, lemoniadę miałam swoją własną, zrobioną w domu, z wody i z cytryny, przelaną tylko do butelki, więc za dużo pieniędzy wczoraj nie wydałam.
Trochę po Parku połaziłam, trochę na ławkach posiedziałam (musiałam je kilkakrotnie zmieniać w poszukiwaniu cienia) i oczywiście miałam spotkania z Pokemonami, a jakże.
W pewnym momencie do mnie i do siedzącej obok pani podeszła jakaś pani, która jak się okazało, wykorzystywała ten tłum ludzi do celów kampani politycznej, była przedstawicielką pewnego krakowskiego polityka, zresztą ongiś prezydenta naszego grodu i do ulotki, którą całkiem nie nachalnie rozdawała, dokładała pęczek zielonej pietruszki.
No cóż pietruszkę wzięłam, ale wcale nie zamierzałam szybko z nią do domu wracać, więc nieco mi podwiędła, ale już po powrocie nawet trochę ją reanimowałam, może do sałatki albo do zupy jeszcze się nada.
Ale każda okazja do propagowania politycznych poglądów jak widać jest dobra.
Zresztą co do tej pietruszki, to okazało się, że jest to raczej pasternak, nie pietruszka (rzeczywiście mało pachniała), a poza tym teraz pietruszka jak wiemy jest teraz w cenie, może stąd ten pomysł do użycia w zareklamowaniu się polityka zrodził???
Czyli jednym słowem było jak w tym powiedzeniu: figa z makiem, z pasternakiem, z tym, że nie było ani figi ani maku, pozostał sam pasternak Czyli……. politycy oszukują, nihil novi sub sole. Ale od bidy i pasternak można do zupy dodać.
A że tego słońca był zbyt wiele, więc w pewnym momencie musiałam skryć się do cienia i tam mnie odnalazła Rodzinka, czyli Ela, Darka i Maciek
Jeszcze chwilę posiedzieliśmy w Parku, ale potem wróciliśm do mjego domu, gdzie z Maćkiem uraczyliśmy się pyszną kawą, a Ela i Daria wolały jednak poczęstować się wodą mineralną z cytryną. Szkoda, że nie miałam jeszcze mięty, bo napój byłby jeszcze bardziej pyszny, a pasternak (czy pietruszka) stanowczo do tego się nie nadawała, chociaz też. jest w kolorze zielonym 🙂
A gdy goście już poszli poczułam pewne znużenie całym tym dniem, no cóż, temperatura oscylowała w okolicy 30 stopni, ale w ogóle nie było żadnego wiaterku, ani jeden listek nie zadrżał nawet na drzewie.
Zresztą i na dzisiaj też spore upały zapowiadają, znów nam gorąco znad Sahary powiewa.
Ale jednak mogę na pewno powiedzieć jedno : to była bardzo udana niedziela.
A jaki będzie ten tydzień?
Zapowiadają, że burzowy, pełen wyładowań atmosferycznych, politycznych pewnie też, bo co rusz coś nowego i to niezbyt pochlebnego o pisowskich prominentach się dowiadujemy. Ale już kiedyś ustaliłam, im wolno, im się po prostu to należy, bo są z górnej półki.
No dobra, zostawmy przynajmniej przy poniedziałku, polityków i politykę w spokoju i rozpocznijmy radośnie nowy tydzień.
No to na dzisiejszy gorący bardzo poniedziałek i na calutki tydzień same uśmiechy i radosne pozdrowienia przesyłam.

PIKNIK

A to „jade” dzisiaj na piknik do… moich Pokemonów, do Parku Krakowskiego.
Jadę, to chyba za dużo powiedziane, bo raczej pójdę tam na własnych nogach, wszak daleko nie mam.
Tylko jestem ciekawa, czy ta ostatnia niedziela w Parku dopisze, o… nie chcę zapeszać, ale pogoda coś niezbyt jest atrakcyjna, zresztą dostałam alertowy SMS od Alertcb o możliwości atmosferycznych zaburzeń. ale…..
nie, nie może tak być, że kolejny piknik w Park ubędzie zaburzony deszczem i burzą.
Już od rana w Parku stawiają namioty, gdzie będa umiedszczone leżaki i pufy, oczywiście już zjeżdżają się cateringowe wozy, będzie istne szaleństwo.
Czyli dzisiaj nie gotuję obiadku, będę się śmieciowo dożywiała , a o diecie… pomyślę dopiero jutro.
Pewnie, że zdrowiej byłoby wsiąść na jakiś rower i przejechać tak jak Magda, 15 km w jedną i 15 km w drugą stronę, ale…….. to już nie dla mnie, zdrowie i oczy już nie te.
Dzisiaj już porządnie się przygotowałam na taką piknikową wyprawę i telefon i mój powerbank naładowałam do imentu, nic mu nie przeszkodzi w łapaniu Pokemonków, tak jak było ostatnio gdy okazało się, że mój powerbank jest nienaładowany.

Ze smutnych wspomnień: Dzisiaj mija pierwsza rocznica śmierci KORY JACKOWSKIEJ – SIPOWICZ

Była jedną z najbardziej charyzmatycznych i najwybitniejszych postaci w historii polskiego rocka, uznawana za ikonę polskiego rocka .
Mam same piękne wspomnienia związane z Jej piosenkami, szczególnie wspominam pewien miły piknik z Tiną u koleżanki na działce (oczywiście było tam całe mnóstwo zaprzyjaźnionych psów różnych ras, ale najwięcej było chartów), gdzie królowały piosenki „Kocham cię kochanie moje” i”Cykady na Cykladach”, Zawsze, gdy słyszę te piosenki przymykam oczy i wracam wspomnieniami do tych bardzo miłych i bardzo dla mnie szczęśliwych chwil, cóż byłam wtedy młoda, wesoła, nie miałam pewnie żadnych kłopotów, na pewno nie zdrowotnych, no i miałam przy sobie moja wierna przyjaciółkę TINĘ.
Dzisiaj nie mam już żadnego czworonoga, nie mogłabym zapewnić mu odpowiednich warunków, mogę je za to sobie obserwować w Parku, zresztą podobnie jak małe, śliczne dziewczynki, podobne wiekiem do naszej Kochanej Zelduni.
Jeszcze tylko oglądnę sobie „Kawę na ławę” i…zaraz znikam.
Życzę superowej niedzieli, a deszczowi i burzy mówię dzisiaj PRECZ!!!!!

Dobrze jest

Jest sobota, słonko od rana świeci, jest fajnie!
Najlepiej ma się rodzina pisowskich prominentów, bo za darmo może polatać samolotem, a co im tam, jest okazja, to trzeba wykorzystać tatusiowe stanowisko, wszak tylko frajerzy płacą za podróże, prawda?
Pogoda jest dla bogatych (czytaj pisiorów), dla niebogatych (czytaj frajerów) są prognozy złe.
A nawet gdy się okaże, że ten mały przekręcik na wierzch wyjdzie, a groźny Wódz paluszkiem pogrozi, wtedy najwyżej obieca się, że te pieniądze zwróci się na jakieś cele charytatywne (np dla ciagle potrzebujacej i nienażartej Fundacji Ojca Grzybka), przecież i tak nikt tego nie sprawdzi.
Przecież rzekomo mieli te „należące się ” im nagrody też na fundacje charytatywne oddać i co?…. nico, ślad po pieniądzach przepadł, tzn nadal tkwią pewnie w prominenckich kieszeniach a ich właściciele po prostu śmieją się nam w nos, że znów nas w maliny wyprowadzili.
Wszak mają do czynienia z ciemnym ludem, tym wszystko wmówić można……
Tylko ja się pytam, czemu te pieniądze z samolotowych wojaży mają iść na cele charytatywne, skoro okradziony został Skarb Państwa, czyli defacto my wszyscy?
Ale kto tam za pisią polityką nadąży… znów jakieś 500 plus następne obecają i wszystkim mordy zamkną.
Byle do wyborów, potem będzie z górki, już wszyscy będą tak tańcować, jak im PIS zagra.
Nawet Ty Czytelniku nie będziesz nic miał do gadania, terror otuli nas wszystkich, czasy stalinowskie będą tylko niegroźnym wspomnieniem.
To tylko takie moje małe sobotnie przypomnienie, w jakim kraj żyjemy.
Można co najwyżej oczy i uszy zamknąć i udawać że nic złego się
O tego co nie dzieje,
I tego na dzisiejszą sobotę wszystkim życzę

ANIA

Jest takie jedno imię bardzo bliskie mojemu sercu : ANIA
Tak, mam na myśli moją Siostrę, do której dzisiaj poszłabym z kwiatami i na tarasie wspólną imieninową kawę bym wypiła.
Niestety, nie jest to mi dzisiaj dane, tak jak wczoraj nie mogłam też uściskać mojego Brata Krzysztofa w Dniu Imienin
Ich już nie ma koło mnie, ale nadal są w moim sercu.
Tylko znów pozostają w moich myślach wspomnienia, gdy 25 lipca wraz z moją Siostrą schodziłyśmy dwa piętra niżej, gdzie mieszkał mój Brat, z prezentami i życzeniami, a dzień później to nasz Brat przychodził do naszego mieszkania z imieninowymi życzeniami dla Ani.
Ale to już było……… i nie wróci więcej……..
Dzisiaj jedynie mogłabym odwiedzić Ich na Cmentarzu Rakowickim i na Cmentarzu w Modlnicy, ale …nie, nie pójdę tam, nie cierpię takich wizyt.
Chcę, aby w moich myślach byli zawsze żywi, uśmiechnięci i szczęśliwi,
I wczoraj uśmiechałam się do Krzysia, dzisiaj uśmiecham się do Ani i o Nich w blogu dzisiejszym wspominam.

Ania, to takie piękne imię.
Mam wiele Koleżanek o tym pięknym imieniu i dzisiaj składam Im serdeczne imieninowe życzenia, niech Im w życiu się dobrze wiedzie i niech każdy dzień szczęściem przeplatany będzie.
Oczywiście muszę szczególnie wyróżnić Annę 19, wiernie czytającą i często komentującą mój blog.
Aneczko, do Ciebie dzisiaj szczególnie się uśmiecham i serdeczne imieninowe pozdrowienia i całusy posyłam.
Użyję teraz swojej magicznej pałeczki, aby wszystkie Twoje marzenia i zamierzenia się spełniły w najbliższym czasie i żebyś zawsze pozostała wierna swoim ideałom, swoim przekonaniom, bo wiem, że są one dla Ciebie, podobnie jak i dla mnie, bardzo ważne.
Znalazłam pośród Odwiedzających mnie jeszcze jedną Solenizantkę o niku Nicka – Jej również przesyłam moje imieninowe serdeczności,
Pewnie jeszcze nie jedna Ania mnie tu odwiedza, wszak jest to imię bardzo popularne i bardzo śliczne, nie chciałabym nikogo dzisiaj pominąć, więc powyżej swoje imieninowe życzenia Im też przekazałam, mam nadzieję, że każda z Solenizantek je dla siebie odczyta.
.

Dzisiaj taki przyjemny, słodki ten mój blog, więc nie mogę go żadnymi swoimi wynurzeniami zaburzyć, ani politycznymi, ani zdrowotnymi, ten dzień niech pozostanie piękny, słoneczny i całkowicie świąteczny, radosny .
I taki jest, bowiem świt słońcem już był owinięty, a to zapowiada, że będzie to dzień pełen radości nie tylko dla dzisiejszych Solenizantek.
Wszystkiego dobrego

Ale tych Pokemonów wczoraj nałapałam

Siedziałam wczoraj w Parku prawie do końca wieczoru, dopiero po godzinie ósmej do domu wróciłam, z pełnym workiem Pokemonów.
Nawet sam Pikachu, ubrany w piękny letni kapelusz kilkakrotnie przybywał i dawał się złapać.
Na początku to ja puszczałam wabiki na Pokemony, czyli Lury, a trochę jeszcze pewna młoda dziewczyna dwukrotnie i to na wszystkich trzech postawionych koło siebie pokemonowych słupkach puszczała wabiki, tak że na samym łapaniu Pokemonów strawiłam wczoraj półtorej godziny.
Fajnie było, miałam wczoraj wyjątkowego pokemonowego farta, czyli bardzo udanego popołudnia i wieczoru.
Wczorajszy dzień był zresztą fartowny nie tylko dla mnie.
Jak podawały Fakty TVN 24, wczoraj na dachy wylądowała…krowa i trzeba było wzywać do interwencji Straż Pożarną.
Skąd ona tam się znalazła? Ano weszła do klatki budynku po schodach na drugie piętro, ale potem coś ją spłoszyło, nie potrafiła się już stamtąd wycofać i……. wylądowała na dachu budynku.
Okazało się jednak, że interwencja nie była wcale łatwa, bo krowa była bardzo zestresowana i zaczęła atakować strażaków, którzy przyszli jej z pomocą, jednak po dłuższym czasie udało się ją z powrotem na schody skierować i krowa już całkiem bezpiecznie po nich zeszła na podwórko no i wróciła do swojego stada, które polnie przyglądało się, co też ich przedstawicielka wyczynia.
No i proszę, życie pisze czasami fantastyczne scenariusze, które pewnie żadnemu scenarzyście nie przyszedł by nawet do głowy.
Mało wesoła wiadomość? To podam jeszcze jedną weselszą, boki można wprost zrywać ze śmiechu
Otóż prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński sam sobie przyznał pół milionową nagrodę z okazji……rocznicy Niepodległości Polski.
A co? nie wolno mu było może? Skoro to on pieniędzmi w sumie zarządza to kto mu zabroni?
Zresztą pewnie mu się należało…….
W Pisie wszystkim zresztą wysokie nagrody, odszkodowania, nisko oprocentowane pożyczki i nie wiadomo co jeszcze się należą. Oni są przecież z górnej półki. Nie możemy o tym zapomnieć – tak powiedział przecież sam Wódz!!!!!
Nawet Wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki za bardzo nie zdziwił się tym faktem, chociaż……pewnie troszeczkę się rozmarzył.
Ale na razie kontrolerzy NiK-u jemu do kieszeni nie zaglądali, pewnie to zrobią, gdy kiedyś władza się zmieni. Przynajmniej mam taką nadzieję.
A tak wesoło rozpoczęłam ten dzisiejszy wpis i musiałam go pisią polityką skwasić 😦
No bo jednak nie lepiej, gdy i tych Pokemonach piszę, o krowie już nie wspominając??
No to miłego czwartku życzę
Może dzisiaj też uda mi się późnym popołudniem z tymi potworkami powalczyć. Zapowiadają bowiem śliczny, słoneczny i w miarę gorący dzień, więc i wieczór będzie tym bardziej przyjemny.
Co tam polityka, skoro według ostatnich sondaży Kantar-u wielu Polaków uznało, że za rządów Pisu ich stan życia uległ znacznej poprawie finansowej, są wręcz zachwyceni 500 plus, które „dał im ten rząd” – ja tam nie słyszałam, żeby Kaczyński rozdawał pieniądze z własnej kieszeni, raczej wręcz przeciwnie, do wlasnej kieszeni swojej i swoich ziomków je wkłada.
No tak, drożyzna, brak lekarstw, pałki na grzbietach swoich i własnych dzieci jeszcze pewnie nie wszystkich boleśnie doświadczyły.
Dzisiaj bez 100 zł nie ma nawet po co do sklepu się wybierać.
Jeszcze poczekajmy, jeszcze się nie spieszmy, po nastepnch wygranych wyborach Pisu nat ci najbardziej teraz zadowoleni zrozumieją, że byli po prostu oszukiwani.
No chyba że są takimi masochistami, że życie w Kaczystanie jest dla nich jednym pasmem rozkoszy, takim przedsmakiem Nieba.
Dla mnie stanowczo takim nie jest!!!!

PRECZ Z KACZYZMEM !!!!!!!!!

a nie mówiłam Uleczku, że……

……… dzisiaj znów będzie nasza środa oczywiście pięknie w róże oprawiona?????
Takie cukierkowe, słodziutkie
Bo na takie słodkie własnie Uleczku zasługujesz.
Słonka, wspaniałych spacerów z Żabą – Olcią Ci życzę i samych miłych chwil na calutki następny tydzień.

Dzisiaj już połowa tygodnia mija i…..słonko dzisiaj zastanawia się czy za świecić mocniej, czy dopiero poczekać na weekend.
Spokojnie, upały jeszcze dadzą nam popalić, na razie dobrze jest jak jest.
Zresztą deszcz też jest potrzebny, bo dzisiaj byłam przerażona, gdy oglądałem w TVN 24 program o wysychającej Wiśle, Tam gdzie jeszcze niedawno było zagrożenie wylewem tej naszej królowej rzek, dzisiaj można sobie po dnie rzeki pochodzić.
Oczywiście nie jest to wcale bezpieczne i nikogo na takie wodne spacery nie namawiam, ale sytuacja nie jest wesoła, niedługo może zabraknąć wody w naszych kranach.
Dlatego zapowiedziany jest alert wodny, będą wprowadzane zakazy podlewania ogródków i mycie aut.
No dobra, są jeszcze ewentualnie myjnie, auto tam do porządku można doprowadzić, chociaż też przecież do tego celu woda będzie używana, ale jak pielęgnować roślin, które nie można podlewać?
Za kilka dni, nawet jeszcze w tym tygodniu, powtórzą się sytuacje z końca czerwca i przyjdą do nas znów tropikalne temperatury, więc niepodlewane ogródki przyniosą żałosne skutki , wyschną nasze krany, już nie mówiąc o spowodowanych suszą wysokich cen wszystkich warzyw i owoców, które już teraz w porównaniu z przeszłymi latami osiągały niebotyczne wysokości. Ale podniesione ceny będą dotyczyły wszystkich produktów, bo przecież do produkcji wędlin, czy obróbki mięsa i innych spożywczych produktów też woda jest potrzebna, już nie mówiąc, że i wysuszone zboża podniosą cenę kasz i mąki, a więc i naszego chleba powszedniego.
Przyznam, że ciemno to widze, tym bardziej, że politycy w tej chwili bardziej zajęci są sobą i wyborami niż tym, co w Polsce rzeczywiście codziennie się dzieje.
Politycy (i to z każdej strony politycznej sceny) mają gęby pełne frazesów, które nijak nie przekładają się na ich czyny, na pomoc ludziom w życiu codziennym.
A już powinna powstać specjalna komisja, nie do wykrywania afer, których nie było, ale Komisja do ochrony naszej gospodarki, w tym zasobów wodnych, wprowadzająca mądre rozwiązania, które nie tylko zapobiegną katastrofie ekologicznej, ale która da jakieś zabezpieczenia ich zasobów.
Tylko kto niby tym miałby się zajmować, skoro ważniejsze jest oskarżanie innych : kto kogo kiedy i dlaczego?????.
Nie potrafimy jednak szanować własnego państwa, mamy strasznie lekceważący stosunek do naszej ziemi, naszego klimatu. patrzymy tylko na to co jest teraz, nie przejmujac sie tym, co może przynieść katastrofę za kilka najbliższych lat.
Ale niestety podobnie jest i w innych krajach, ludzie po prostu nastawieni są tylko na konsumpcję, nie patrząc, że doprowadzi ona naszą ziemie do zagłady.
Coraz częściej partie zielonych podnoszą alarm, starając się uświadamiać ludzi, że pędzimy w przepaść, w którą zmierzamy w coraz większym galopie.
I chociaż niektóre państwa zachodniej Europy zaczynają wprowadzać pomału pewne zmiany, które, jak wiadomo nie jest łatwo szybko w życie włączyć z dnia na dzień, ale można mieć pewne plany, które kolejno trzeba będzie wdrażać to u nas…….
A w Polsce????? wiadomo, węgiel jest wciąż najważniejszym polskim paliwem, nie można wytłumaczyć naszym rządzącym, że najwyższa pora odejść od tej przestarzałej już ideologii, najwyższa pora zadbać o przyszłość naszej planety.
Obecny rząd niestety wciąż jeszcze bardzo mocno tkwi w przeszłości, tylko czy ewentualna zmiana rządu rzeczywiście przyniesie pozytywne zmiany, czy znów zajmiemy się tylko wewnętrznymi walkami podjazdowymi, zamiast tym, aby cokolwiek zmieni.
Oby wreszcie przyszła naprawdę dobra zmiana, ale nie tylko z nazwy dobra, ale z realnych, mądrych poczynań, ku dobru nas wszystkich.
500 plus nie zastąpi nam czystego powietrza i czystej wody, najwyższa pora, by wyborcy wreszcie sobie uświadomili i przy urnach zadecydowali na jaką przyszłość Polski, czyli nas, naszych dzieci, naszych wnuków zagłosują.
Czasu jest coraz mniej, w przeciwieństwie do rzucanych na wiatr pustych obietnic.
Pis już jest zwarty, gotowy do populistycznych gestów, słów, a opozycja…….wciąż ze sobą walczy.
Czy rzeczywiście Polacy muszą się naprzód doprowadzić do całkowitej traumy, do nieszczęścia, żeby w końcu zacząć myśleć i próbować zmienić coś na lepsze?
My, naród polski potrafimy wiele dobra i mądrości z siebie wykrzesać, ale niestety przychodzi potem taki moment,, że sami to dobro niszczymy.
Nasza historia dobitnie niestety o tym świadczy, jesteśmy narodem zupełnie nieprzewidywalnym, wystarczy, że jeden mały człowieczek przez przypadek do władzy się dorwie, a cała misternie składana budowla naszej rzeczywistości runie jak domek z kart.
Najgorsze jednak jest to, że ludzie przyglądający się tej rujnacji klaszczą z radości w łapki.
Z czego się śmiejesz i cieszysz człowieku? Śmiejesz się niestety sam z siebie samego.

Życzę wszystkim przyjemnej środy, może bez tropików, ale ze słonkiem i z uśmiechem.

może jestem nudna, ale…..

…naprawdę piękny jest ten Park Krakowski.
Wczoraj znów odkryłam jego piękno, robiąc w nim fotki.
Nie wyobrażam sobie nawet, że kiedyś będę na przykład zmuszona wyprowadzić się z mojego obecnego mieszkania i albo wrócić na to stare, albo mnie „rzucą” gdzieś tam na peryferie, a może nawet do Dom Seniora
(kto wie) i wtedy najbardziej żal będzie i właśnie tych widoków, którymi się teraz napawam.
Do Parku będę niestety miała daleko……
Cieszę się ostatnio z ciepłej pogody i każdy możliwy moment w Parku spędzam, przecież mam go tak blisko, jakby był moim własnym wielkim ogrodem, do którego z domu wychodzę, przekraczając tylko wąziutką moją ulicę.
Jeszcze dni są długie, więc po pracy ze dwie godziny w Parku spędzić mogę, mam ze sobą telefon z Facebookiem, no i oczywiście z aparatem fotograficznym, no i mam… Pokemony…. nie nudzę się.
Pal licho Pokemony, one tak na dobrą sprawę wszędzie grasują.
Ale ten urok zielonych, wysokich, szumiących drzew, zapach tych kolorowych kwiatów, te rzeźby, na szczęście już odnowione, wszystko to sprawia, że w Parku potrafię całkowicie się wyciszyć, zapomnieć o tym, co jest złe koło mnie.
Z uśmiechem patrzę na bawiące się dzieci, na wesoło hasające pieski i tak sobie myślę, Boże, świat potrafi by jednak piękny, wspaniały.
Na przykład wczoraj na polance wesoło bawiły się różne małe i większe pieski, nagle przyszedł do parku mały francuski buldożek, wypisz wymaluj jak nasza Pepa i gdy tylko udało mu się wyrwać ze smyczy, od razu poleciał ustawiać to psie towarzystwo. No tak, pomyślałam, Pepa też pewnie zaraz porządek chciałaby zaprowadzić, widać francuskie buldożki już tak mają.
Oczywiście zaraz zabawa się skończyła, pieski nie za bardzo były zachwycone taką interwencją tego psiego „policjanta” i rozeszły się ze swoimi właścicielami, każdy we własną stronę.
Ot, taki jeden z obrazków z wczorajszego mojego pobytu w Parku.
Różne zresztą miałam wczoraj tam myśli. Koło mnie na ławce usiadł na moment tatuś dwóch małych córek, szalejących na hulajnodze, którym najwyraźniej nie spodobało się to, że tata jakiś pilny SMS akurat pisał.
Jedna z córek niechcący potrąciła moją nogę, za co od razu została przez tatę zbesztana, a ja zostałam przez niego przeproszona.
Nic się nie stało, odpowiedziałam, ale pomyślałam sobie, że za chwilkę ten tata zaraz córki weźmie na dalszy spacer i one znów będą szczęśliwe.
I pewnie wiecie z kim sobie te małe dziewczynki i tego tatę skojarzyłam?
Oczywiście z małym Dawidkiem, który pewnie też tatę kochał, ufał mu, a ten w bestialski sposób pozbawił go życia, zadźgał go nożem.
Łzy napłynęły mi do oczu, jak można zabić własne dziecko, które podobno się bardzo kochało i które jest tak bardzo ufne, bo komu bardziej może zaufać dziecko, jak nie własnym rodzicom?
Zadałam sobie to pytanie, ale po chwili zadałam też i drugie, jak można kogokolwiek świadomie zabić?????
Nie ma na to odpowiedzi, bo nie ma żadnego wytłumaczenia, że można dopuścić się tak straszliwego czynu, Nawet samobójstwo ojca dziecka nie jest zadośćuczynieniem,
Po chwili tata z dziewczynkami ruszył w dalszą drogę, te już były szczęśliwe, że tata znów nimi się zajął, a a jeszcze chwilę posiedziałam dumając nad tym strasznym, przerażającym faktem, myśląc, co czuło dziecko, zanim umarło, jak strasznie musiał się bać, gdy zobaczył nóż w ręku swojego kochanego przecież przez niego taty, gdy poczuł pierwsze razy, pierwszy i kolejny ból….. straszne, wprost niewyobrażalne.
I od razu przypomniałam sobie wszystkie chwile z moim Tatą, jego cierpliwość w stosunku do mnie, jego wielką miłość, wielką ojcowską czułość i zadałam sobie pytanie, czemu Dawidek na takiego tatę nie trafił?
Przecież też na taką miłość zasłużył….Ech!!!!!!!
Czasu niestety nie cofniemy, losu tego dzieciaka nie odmienimy, możemy tylko zapłakać…………..

Dzień niepodobny do dnia.
Dzisiaj obudził mnie całkiem szary i ponury poranek, nie ma słonka, za to zapowiadają na dzisiaj deszczowe opady.
Cóż, deszcz też od czasu do czasu jest potrzebny, zwłaszcza że wciąż panuje susza, zwłaszcza, że znów zapowiadają wkrótce przychodzące ponad 30 stopniowe upały.
Cóż Park na mnie przecież poczeka, zresztą jeżeli nie pada deszcz pospacerować po Parku też sobie przecież można, tylko może jest troszkę mniej przyjemnie.

Mimo tej nie najlepszej pogody życzę przyjemnie spędzonego dnia

P.S. A jutro Uleczku już nasza środa 🙂

Dzisiaj są Magdy Imieniny

Magdusiu Moja Kochana!
Już wiele z Twoich marzeń ostatnio się spełniło, ale wiem, że jeszcze gdzieś na dnie Twego serca jest kilka takich niespełnionych marzeń, więc w Dniu Twoich Imienin życzę Ci, aby wszystkie one w krótkim czasie stały się całkiem realne i aby przyniosły Ci one pełnię szczęścia.
Niech Ogród Twoich Marzeń zawsze będzie tak piękny, i kolorowy, jak na tym obrazku

Radosnego Dnia Imienin dla mojej Magdy i dla Wszystkich dzisiejszych Solenizantek.

Byłam jednak wczoraj w Parku, ale niestety bardzo krótko.
Gdybym tak się nie guzdrała z tym obiadem….
Tradycji stało się zadość: catering w Parku był bardzo obfity , stało pełno wozów z samymi pysznościami, namioty na wpół otwarte z leżakami umieszczone były na trawnikach, tylko… ludzie z Parku przed burzą pouciekali.
Niestety, podobnie jak i w poprzednia niedzielę, deszcz, a nawet burza wszystkie szyki niedzielnego biwakowania w Parku pokrzyżowała.
Tyle, co zdążyłam kupić sobie lody, a tu niesamowita ulewa mnie dopadła.
Schowałam się co prawda pod jakiś namiot, ale nie zanosiło się na to, żeby wkrótce ta ulewa miała przejść, ba, nawet zaczęło coraz bardziej burczeć i groźnie błyskać. Co było robić, musiałam podczas tej ulewy do domu wrócić, oczywiście mokrusieńka, bo bardzo mądrze, nie wzięłam parasola, chociaż widziałam, że na deszcz się zanosiło. Nawet przed wyjściem do Parku moją wietrzącą się pościel z balkonu wzięłam, by przypadkiem nie zamokła, no tak, a parasol przecież leżał na sofie w kuchni, wystarczyło tylko po niego sięgnąć……
Mądry Polak po szkodzie, przynajmniej miałem przymusowy prysznic prosto z nieba, musiałam wycierać włosy, z której strużki już spływały, musiałam bieliznę i sukienkę suszyć – no jednym słowem, wyglądałam jak ta zmokła kura.
W zeszłym roku aura jakaś szczęśliwsza była dla niedzielnych biwakowiczów, a tu dopiero dwie niedziele lipca minęły w Parku i obie nieudane.
Nie wiele zostało jeszcze tych imprez w Parku, bo pewnie w sierpniu, podobnie jak w zeszłym roku, impreza przeniesie się do Parku Bednarskiego, ale mam nadzieję, że ta ostatnia niedziela lipca będzie dla mojego Parku łaskawsza.

Zaczynamy znów dzisiaj nowy tydzień, wszystko zacznie się od początku.
Jaki on będzie???? A na podsumowanie jego przyjdzie czas w następną niedzielę
Miniony tydzień był bogaty w wiele wydarzeń, przede wszystkim smutnych, bo i ta zła wiadomośc o małym Dawidku do nas dotarła, a także dowiedzieliśmy się, że jesteśmy bardzo nietolerancyjnym narodem, o czym świadczyły skandaliczne wydarzenia w Białymstoku, gdzie legalny pochód poparcia dla LGBT został brutalnie zaatakowany przez pseudo katolików, kiboli , wiele osób, w tym kobiety i dzieci zostało brutalnie pobitych.
A co na to nasz rząd, który szumnie ogłasza się rządem tolerancyjnym???
Niby potępił te zajścia w Białymstoku ale nie jestem do końca przekonana, że nie jest to również i ich „zasługa”, że do takich zajść w ogóle doszło.
Wszak nie zapobiegają wcale tej straszliwej ostatnio występującej nagonce
na „kochających inaczej”, nawet można powiedzieć, że czując ich poparcie mają wrażenie wzmacnianie swojej siły i po cichu ich też popierają.
Pis po prostu flirtuje ze środowiskiem kibolowym, budując tym według siebie swoją potęgę.
Tylko do czego to w przyszłości może doprowadzić?
Na nienawiści do grupy społecznej Żydów rodził się faszyzm w Niemczech, czy faszyzm w Polsce też musi się zaczynać od nienawiści najpierw do zwolenników i obrońców LGBT, a potem może osób rudych, grubych, jąkających się……… i jeszcze nie wiadomo kogo, kto Pisowi podpadnie?????
To może skończyć się dla Polski tragicznie, może w końcu dojść do rozlewu krwi.
Czy o to Pisowi chodzi????? Władza za każdą cenę, nawet za cenę krwi??????
Widmo wojny niestety wciąż wisi nad światem, czy Polsce grozi też i wojna domowa????e
A tak ostatnio kłamliwy Jaruś mówił NIE DLA PRZEMOCY, TAK DLA TOLERANCJI.
Tylko niestety on i cały PIS co innego głosi, a wręcz przeciwnie po cichu robi, niestety knuje po cichu, z ukrycia. A wielka grupa Polaków, zachwycona 500 plus , czyli przekupiona przez Pis nie widzi tego, co naprawdę złego w Polsce się dzieje.
Ta cała pseudo walka obozu rządzącego i jego przystawek ze środowiskiem LGBT nie jest wcale objaw katolicyzmu.
Każdy człowiek, obojętnie na wyznanie i na orientację seksualną, ma prawo do szacunku.
Bóg szanuje każdego człowieka, a sam rozliczać nas kiedyś będzie z naszych grzechów.
Oby następny tydzień był spokojniejszy…….

A poniedziałek wstał pięknie słoneczny, niebo niebieskie nad nami, tak, jakby tych wczorajszych deszczowych godzin wcale nie było.
Zapowiadają na dzisiaj i na cały tydzień piękną, słoneczną pogodę, nawet upały.
Kanikuły nie życzę, bo trudno wtedy spokojnie egzystować, ale na dzisiaj i na cały tydzień życzę miłego słoneczka i…samych spokojnych, bez żadnych zawieruch i złych wiadomości chwil.