Dziękuj Magda Italiana, że doceniłaś wczoraj moją „twórczość”
Ot tak czasami na starość na romantyzm mi się zbiera.
Ale fakt, że pora wiosenna to istny romantyzm.
Bo jak tu się nie rozmarzyć, gdy wokoło robi się zielono i kolorowo, gdy ptaszki śpiewają wesoło, gdy słonko przygrzewa trochę silniej, gdy dzień się robi coraz dłuższy…..
Wczoraj miałam jednak nieco trudny dzień.
Pewnie dlatego, że nie dowierzając prognozom i termometrowi jednak trochę za grubo się chyba ubrałam.
Ale jest ponoć takie powiedzenie, że lepiej dźwigać, niż ścigać.
Tylko było mi trochę ciężko i niestety stopy nieco odmawiały mi popołudniu posłuszeństwa i pod koniec dnia piekły już niemiłosiernie.
Ale się jednak zmobilizowałam i z pracy do autobusu, a potem z autobusu do domu jakoś doszłam.
Może nie był to dziarski krok, z jakim z domu wyruszyłam, ale na szczęście nie musiałam jechać jak kiedyś taksówką.
Pamiętam te „złe czasy”, gdy każdy krok był dla mnie mordęgą i cieszę się, że jestem na tyle lżejsza, że nogi mogą mnie już unieść.
Strach pomyśleć, co bym teraz musiała robić, bo właśnie okres, gdy robi cię ciepło, a nawet potem gorąco był dla mnie szczególnie uciążliwy.
Nogi puchły w kostkach, stopy bolały, w kręgosłupie czułam ból, jakby mnie ktoś na pal nabijał, w piersiach dech mi zapierało, musiałam stanąć, by złapać oddech i uspokoić bijące szybko serce, jednym słowem – KOSZMAR.
I wtedy tak sobie myślę, jak to dobrze, że jednak 14 kwietnia 2015 roku poddałam się tej operacji.
Nie wiem, czy dzisiaj bym w ogóle chodziła!!!!
Tak więc nie powinnam teraz wcale narzekać, bo te niewielkie niegodności które czułam jak na przykład wczoraj są niczym w porównaniu z tym, co jeszcze było ponad rok temu, a dzisiaj byłoby jeszcze gorzej!!!
To prawda, chodzę sobie pomału i bardzo ostrożnie, bo ciągle boję się, że znów o coś tą moją nogą zahaczę i upadnę, ale z każdym dniem walczę z moimi fobiami i ruszam przed siebie. Tylko muszę pamiętać, że mogę nosić tylko bardzo wygodne i bardzo miękkie buty, najlepiej z dodatkowymi miękkimi wkładkami. Ciągle te stopy mam okropnie wrażliwe, czuję najmniejszy kamyczek, na który niechcący nadepnę, czy nawet przeszkadza mi szew ze skarpetki, który mnie po pewnym czasie zaczyna uwierać. Niestety z powodu złego ułożenia stóp (tzw płaskostopie poprzeczne) mam tendencję do nierównomiernego ich obciążania i w związku z tym do tworzenia się modzeli, które niestety też bardzo dają się we znaki.
Ale tego niestety już nie zmienię, jako dziecko nie chciałam nosić specjalnych wkładek korygujących ułożenie stóp podczas chodzenia i teraz mam tego bolesne konsekwencje.
Kto nie słucha Ojca Matki, tej psiej skóry słucha – mówią i niestety jest w tym sporo racji. Szkoda tylko, że mój Tata nie był do końca konsekwentny i nie przypilnował do końca, abym jednak wkładek do butów używała.
Pamiętam, jak płakałam rzewnymi łzami, gdy ubierałam buty z tymi niewygodnymi okropnie wkładkami. Fakt, to było przecież ponad pół wieku temu i w porównaniu z tymi dzisiejszymi były okropnie toporne, twarde i niewygodne. Wreszcie kiedyś się zbuntowałam i powiedziałam, że na pewno takich twardych ciżem nosić nie będę i…Tata odpuścił, co miał biedaczek ze mną zrobić?
Ale raczej wczorajszy dzionek był pogodowo bardzo udany. Jednak brak słońca bardzo człowiekowi doskwiera, od razu robi się jakiś taki ospały.
A gdy słonko wypuści swoje promyczki od razu na duszy weselej się robi i świat taki jakiś lepszy się wydaje…..
Tylko po co ja ubrałam wczoraj ten golf i przejściowy paszcz? W zupełności moja wiosenna kurtka w kratkę by wystarczyła. Szczególnie, że szłam dopiero na popołudnie, więc pogoda była już w miarę wyklarowana.
Ale dzisiaj już tego błędu nie zrobię, dokładnie obejrzę sobie termometr i zobaczę, jak słupek rtęci reaguje na poranek, sprawdzę na Iphonie i na Onecie prognozę pogody na cały dzień, bo ta poranna temperatura może być myląca, chwilkę postoję sobie na balkonie, żeby cieleśnie ustalić ciepłotę powietrza i dopiero wtedy zacznę planowanie mojego ubioru.
No to dzisiejszy poranek i południe szybciutko miną, a potem już…..WEEKEND , NARESZCIE WEEKEND!!! I TO JAKI DŁUGI!!!
Wciąż jeszcze do końca nie mam go zaplanowanego, chociaż dostałam już od Magdy zaproszenie do Modlnicy.
Jeżeli będzie pogoda, to będzie wspaniale, ale po co mam siedzieć w zapłakanej na przykład Modlnicy? To już wolę sobie pospać u siebie w domku.
Tak więc wszystko zależy jednak od aury, która się w ten weekend rozpanoszy.
Ale trochę czarno to widzę, moje kosteczki znów doskwierają!!!! Czyżby jednak deszcz miał nastąpić???
Życzę i Wam i sobie sporo słoneczka i ciepełka na ten wspaniały, majowy weekend.
A co do ewentualnego menu mam już nawet plany, ale na razie o tym cicho sza……
W Lotka znowu nic nie wygrałam, ale ciągle żyję ułudą, bo znów nie padła główna wygrana i kumulacja znów się powiększyła.
Może następnym razem, czyli w sobotę ja tę szóstkę wreszcie trafię ????
Pewnie jednak źle zapamiętałam te podane mi w śnie liczby.
Może znów mi się one przyśnią? Wtedy już nawet w środku nocy wstanę i je sobie zapiszę.
Na wszelki wypadek przygotowałam sobie długopis i kartę 🙂
Ale niestety tej nocy w śnie liczb odpowiednich mi nie przekazano, może dopiero w nocy z piątku na sobotę one mi się przyśnią?, losowanie i tak jest dopiero jutro 🙂
Jedna cecha, która jednak mi pozostała to wiara w cuda……. chociaż czasami i one się zdarzają…….