no i doczekaliśmy się

Z dniem dzisiejszym miesiąc kwiecień przechodzi już do historii
Dlatego dzisiaj oprawiam go w piękny wiśniowy kwiat z mojego Parku, który kilka dni temu swoim pięknem mnie zauroczył.
Bo tak w ogóle to romantyczna dusza jestem i nie tylko polityka mnie interesuje.
Potrafię zobaczyć to, co koło mnie jest piękne, co przynosi radość oczom i sercu.
Bo każdej wiosny czuje się tak, jakbym na nowo się odrodziła, nie ważne, że w tym roku było to już po raz siedemdziesiąty, w duszy wciąż mam dwadzieścia parę lat.
I chociaż nieraz, a raczej teraz ostatnio coraz częściej moje kostki mi podpowiadają, że ten czas pełni mojego życia mija, że przychodzą pewne chorobowe ograniczenia, wciąż moje myśli tego nie pojmują.
Chociaż czasami, zwłaszcza gdy kładę się wieczorem do łóżka, tak sobie myślę, jak będzie wyglądało to moje odchodzenie?
Właściwie jak ta śmierć wygląda? Tak sobie zamknę oczy, oddam ostatni oddech i już? a co potem????????
Czuję wtedy jakiś niesamowity strach, pewnie wszyscy to mają i najwygodniejsza rzeczą, którą należy wtedy zrobić, to szybciutko te złe myśli od siebie odsunąć.
Tylko dlaczego właśnie noc takie myśli przysuwa do człowieka?
Oglądam sobie na przykład jakiś filmik, czuję się w miarę rozprężona, całkiem radosna (no oczywiście o ile mnie jakieś kolanko nie zakuje, o ile mój brzuszek nie zaczyna swoich harców), a po chwili już czuję, że sen pomalutku napływa.
Gaszę wiec światło, wyłączam komputer i…….. wtedy gdzieś z kąta, niespodziewanie wyskakuje………. STRACH !!!!
I już wtedy wiem, że oto właśnie sen już odpłynął, a jego miejsce zajmują myśli, raczej te niedobre myśli, które narastają, narastają i powodują, że co raz bardziej jestem przerażona.
Ostatnio więc „wypracowałam” sobie nową metodę zasypiania.
Otóż zamykam oczy i….udaję ptaka, który płynie w powietrzu po pięknych , malowniczych krainach, mijam wspaniałe wierzchołki niedościgłych gór, przelatuję nad błękitnymi wodami mórz, jezior i oceanów, czasami nawet zaglądam do jakiegoś zaprzyjaźnionego domu i sprawdzam, czy domownicy już śpią.
Może to wybujała fantazja, ale ten rodzaj moich „nocnych wędrówek” pozwala w końcu wejść mi w Krainę Snu, a przecież o to głównie chodzi.
Zresztą stosowanie każdej metody, doprowadzającej do skutecznego rezultatu jest dobre, ja sobie musiałam opracować coś takiego, co potrafi zwalczać nocne koszmary.
No to sobie już pobujałam w tym moim świecie marzeń, bo nawet gdy się ma na karku te siedemdziesiąt lat nie można przestać marzyć, to pozwala na spokojne przeżywanie każdego następnego dnia, nawet wtedy, gdy tyle nieprawości i zła wokoło się dzieje, to przynosi wewnętrzny spokój i trochę inne spojrzenie na otaczająca nas rzeczywistość.
Życie jest takie, jakie jest, już nie raz pisałam, że nie po samych różach ono płynie, trzeba nauczyć się przyjmować go z pokorą, ale także, aby zachować dobre zdrowie psychiczne, trzeba też i szukać tych przyjemniejszych jego stron, a w tym marzenia bardzo pomagają.
Więc odsuńmy te złe myśli na bok, bo jutro już rozpoczynamy (jak już kiedyś pisałam) najpiękniejszy miesiąc roku – MAJ.
I znów przypomnę tutaj przypowieść mojej nieżyjącej sąsiadki pani Marii, że własnie w maju na moment otwarły się bramy Raju i wszystkie kwiaty i piękne rośliny na moment spłynęły wtedy na naszą ziemię, dlatego ten maj jest taki przepiękny, przeuroczy.
A co w moim Parku słychać?
Kwiatki pięknie rosną, jak widzieliście, drzewka owocowe już są kolorowo cudownie kwietne, niestety jeszcze w domku kaczuszek wciąż nie ma zmian, stawek nadal jest pusty, fontanna nie działa…….
Ale ponieważ wczoraj widziałam robotników, którzy coś tam jeszcze przy baseniku majstrowali, przypuszczam, że pewnie na dniach fontanna zacznie już swoimi strumieniami nas wabić, basenik się napełni i……będziemy oczekiwać kaczuszek.
Na pewno ten dzień uwiecznię na moich zdjęciach.
Tylko…….. no właśnie, w paradę trochę wchodzi nam ta panująca susza, a w związku z tym jest wprowadzana wzmożona oszczędność wody, więc czy na pewno będzie tym roku szumiała nam ta fontanna w Parku Krakowskim?????
Wczoraj trochę niby popadało, ale wciąż to jest niestety za mało, by tę panującą suszę pokonać.
A na razie życzę miłego ostatniego dnia kwietnia i samej radości na napływające świąteczne, a potem już na te zwyczajne dni nadzwyczajnego miesiąca maja.

i następna środa

I następna róża i następny dzień podobny do wczorajszego, bo nijaki.
Ale jednak jest trochę inny, niż ten wczorajszy, bo dzisiaj jest przecież ŚRODA !!!!!! Tak Środa, Róża i Ula!!!!!!
Chociaż wiem Uleczku, że kto jak kto, ale Ty potrafisz każdy dzień sobie urozmaicić spacerkami, bo przypuszczam, że Twój Fitness Club jeszcze nie działa
Ale spokojnie, podobno i ten rygor będzie niedługo zniesiony i znów będziesz mogła sobie nóżkami i rączkami w swoim ulubionym Klubie wywijać, oczywiście w towarzystwie Twoich wspaniałych koleżanek, które już z zamieszczonych przez Ciebie na Facebooku zdjęć znam.
Na razie serdecznie Cię pozdrawiam w tę naszą szczęśliwą środę z nadzieją, że każda następna będzie bardziej radosna i bardziej konstruktywna.

A ja sobie własnie przed chwilą uświadomiłam, że dzisiaj mija już mi pierwszy tydzień mojej siedemdziesiątki.
Zeszła środa była pełna kwiatów, życzeń i radości , dzisiaj pozostały mi tylko wspomnienia i…ciągle te dwa duże bukiety kwiatów na stole.
To tylko jest dowodem na to, jak szybko ten czas mija, dzień za dniem, tydzień za tygodniem, rok za rokiem……
Tylko wciąż nasza sytuacja polityczno – epidemiologiczna się nie zmienia, wciąż przyprawia mnie i wielu innych ludzi o te same stresy, wciąż gadki o tym samym, wciąż przekonywanie jednej i drugiej politycznej strony do swoich racji.
Taka ABRA – KADABRA – nikt nic nie wie, a co najgorsze nawet nikt nie wie, czy w sumie iść na te pseudo wybory, czyli raczej na pocztowy plebiscyt, czy nie iść????
A jak wygląda teraz nasz dzień powszedni ?
Część pracuje, część siedzi w domu i dzieciaków pilnuje ( bo szkoły i przedszkola nadal nie działają), wypatrując, czy listonosz prócz karty wyborczej przyniesie im coś bardziej ich interesujących, czyli obiecanych przez nasz rząd zasiłków, z których będą mogli jakieś zakupy dla domowników zrobić, ewentualnie jakieś opłaty wnieść, na tyle, żeby zapewnić im bezpieczny pobyt w mieszkaniu, bez możliwości pozbawienia dostępu do nieopłacanego prądu czy gazu, bez możliwości ewentualnej eksmisji z nieopłaconego mieszkania.
Jakiś koszmar, wielu rodzinom sen z oczu spędza widmo bezrobocia i nędzy, gdy tymczasem władza zamiast zajmować się tymi sprawami głównie walczy o swoje miejsce przy korycie, a takim zabezpieczeniem miałyby być wybory prezydenckie, przeprowadzone 10 maja. Nawet kosztem zdrowia Polaków, a przede wszystkim całkowicie wbrew demokratycznym procedurom, o czym już mówią wszyscy ci, którzy na prawnych procedurach się naprawdę znają.
Dzisiaj mamy już prawie koniec kwietnia, jutro ostatni jego dzień, maj rozpoczynamy więc wielką niewiadomą, co dalej będzie z Polską? co dalej będzie z nami?????
A co u mnie nowego słychać?
No niby chodzą na chwilkę na parkowe spacerki, ale ta maska na nosie mnie denerwuje, w dodatku ciągle niespokojnie się rozglądam, czy gdzieś pod krzakiem nie czyha na mnie ten zły wirus, który za chwilę mnie dopadnie i zaatakuje.
Bo tak dokładnie mówiąc wcale nie wiadomo gdzie on jest, może siedzi tuż koło mnie na ławce?, a może siedzi gdzieś na drzewku, czy na rabatce i udaje zielony listek, albo piękny kwiatuszek?????
Czyli codziennie czuje się jak aktorka, która bierze udział w jakimś horrorze, uciekając przed jakimś niewidzialnym wirusem, a raczej może prędzej jak ten Don Kichot walczący z wiatrakami, bo całe nasze obecne życie to taka nijaka walka z wiatrakami, ktoś rozdaje karty, a my musimy nimi grać, mimo że doskonale zdajemy sobie sprawę, że gramy z szulerami i raczej mamy bardzo nikłe szanse na wygraną.
Ale nawet w tym dziwnym życiu trzeba jakoś życie sobie układać, z nadzieją, że „jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie”
chociaż :

Strach nie pozwalał głośno o tym mówić
Strach nie pozwalał kochać się i śmiać
Strach nakazywał opuścić w dol oczy
Strach nakazywał cały czas się bać

Zaskoczył mnie dzisiejszy poranek, bo zapowiadali opady deszczu, a tu zalała mnie słoneczna poświata, więc wykorzystam ten czas na spacerek do Apteki po moje lekarstewka, które właśnie mi się skończyły.
Jakie to teraz proste, poprosiłam na Messengerze Maćka o potrzebne lekarstwa, a za chwilę na moim telefonie dostałam już e-receptę, którą mogę szybko wykorzystać, bez chodzenia do przychodni i stania w kolejkach do lekarza.
Chociaż pewnie nadal przychodnie też reżim epidemiologiczny obowiązuje i wizyty są przeprowadzane w trochę innej oprawie, niż dotąd.
Może też trzeba będzie pomyśleć o jakichś zakupach, bo przed nami świąteczny, majowy czas i trzeba będzie się troszkę na ten czas zabezpieczyć????
No to życzę miłej i spokojnej środy przed tym nieco dłuższym majowym weekendem.

JESZCZE BĘDZIE NORMALNIE, JESZCZE BĘDZIE PRZEPIĘKNIE !!!!!

i jeszcze kilka zdjęć

Tym razem zdjęcia mojej Ukochanej Mamusi, o której we wczorajszym blogu pisałam, że była piękną kobietą.
Była nie tylko piękna, ale mądra, a przede wszystkim miała niezwykłe serce, potrafiła pochylić się nad każdą osobą, która pomocy potrzebowała i z uśmiechem i wręcz z wielkim wdziękiem tej pomocy udzielała. Nie ważne dla Niej było, czy to jest biedak, czy bogacz, dla Niej to był Człowiek, któremu trzeba pomóc. Nigdy nie szukała wdzięczności, nigdy nie szukała poklasku, była bardzo skromna, taki prawdziwy chodzący po ziemi Anioł.
Żal, tylko niesamowity żal, że tak dobra Kobieta musiała tak wcześnie odejść. A może własnie tam w Niebie ma inne zadania do spełnienia?
Tylko, czy to była dla mnie pociecha, gdy tak brutalnie zostałam jako małe jeszcze dzieci tego matczynego ciepła pozbawiona????
Teraz już jestem starszą osobą, ale ciągle mi mojej Mamusi brak……

Nie będę dzisiaj za wiele pisać, o prostu szkoda czasu, gdy za oknem tyle słonka świeci, a już jutro ma podobno padać deszcz no i bardzo dobrze.
Dlatego ten dzisiejszy dzień muszę dobrze wykorzystać.
Wczoraj też czekałam w Parku na…wiadomo na kogo, coś tam sobie brzdąkałam na telefonie, nagle podniosłam wzrok i patrzę, a w pobliżu mnie biega sobie ni mniej ni więcej francuski ciemny buldożek. Ucieszyłam się, ale po chwili znów moja mina zrzedła, to niestety nie była Lola. Zresztą kiedyś tę sunię wraz ze swoimi właścicielami już w Parku spotkałam, wtedy obie z Lola świetnie się bawiły.
Niestety, wczoraj też nie doczekałam się tego miłego spotkania, owszem wokoło sporo piesków spacerowało, duże, małe, jasne, ciemne, czarne, ale na ogół wszystkie były jak to nazywałam „ogoniaste”.
Bo znalazłam sobie wczoraj nową zabawę, rozróżniałam psy na te z ogonami i na te bez ogonów, bo wiadomo, że francuskie buldożki ogonków nie mają. Oprócz tej spotkanej buldożki był jeszcze jedne bezogoniasty piesek, niestety znów nie ten wyczekiwany, zresztą to był ratlerek, a nie buldożek.
Oczywiście znów wrodziłam do łapania tych nieznośnych Pokemonów, czasami jakieś zdjęcie zrobiłam, czasami sprawdzałam na telefonie oczywiście, co na Facebooku słychać , ot tak jednak 2 godziny w tym Parku spędziłam.
Musze nadrobić wszystkie braki korzystania z łona przyrody i to nie tylko te z ostatnich dni kwarantanny, gdy byliśmy uziemieni w domu, ale też i z tego okresu zimowego, gdy co prawda mrozy nam akurat bardzo nie dokuczały, ale spacery po Parku też nie były takie radosne jak obecnie.
Dlatego nie mitrężę dłużej czasu przy TV i przy komputerze i do Parku zaraz biegnę, może dzisiaj…..
Tym bardziej, że na jutro deszcz zapowiadają.
A tak tylko wspomnę, że politycznie dosyć naładowałam się ostatniej nocy, bo spędziłam prawie bezsenną kolejną noc przy TVN 24 – nie mogłam spać, więc przynajmniej ktoś z telewizora do mnie przemawiał. Zasnęłam dopiero po godzinie czwartej rano, wiec spałam nie za wiele.
Dlatego łyk świeżego powietrza dobrze mi dzisiaj zrobi.
No to miłego wtorku, cieszmy się póki czas słonkiem i spora, bo ponad 20 stopniową temperaturą powietrza.

wzięło mnie na wspominki

A to właściwie dzięki blogowi Ani, w którym zamieściła swoje zdjęcia rodzinne z Jej dziecinnych lat – to takie wspaniałe.
I wtedy w komentarzu wspomniałam Ani o tym zdjęciu małej, bardzo pulchnej Ewusi na żabie. Co prawda szukałam też innego zdjęcia, gdzie obok mnie była jeszcze moja śliczna Mamusia, niestety tego zdjęcia już w moim archiwalnym Picassie nie znalazłam, muszę kiedyś tam zrobić porządek i powywalać to, co jest tam całkiem niepotrzebne, dlatego tak trudno odnaleźć akurat tego zdjęcia, które chciałoby się akurat w tym momencie oglądnąć.
Ile tu miałam lat?? niewiele, pewnie około 2, może 2 i pół.
Zdjęcie było robione na Krakowskich Plantach , czyli w pięknych okolicznościach przyrody, tuż koło Uniwersytetu Jagiellońskiego, ale sądząc po mojej minie, niezbyt byłam z tej sytuacji zadowolona, może po prostu się bałam?????
Zresztą taka trwoga związana z niezbyt komfortową sytuacją pozostała mi do dzisiaj. Tylko wtedy miałam koło siebie Ukochaną Mamę, dzisiaj sama muszę o własne bezpieczeństwo zadbać.
Ale przyznam Ci Aniu, że to zdjęcie z żabą zamieściła z myślą o Tobie, bo wiem, że takie zdjęcia Ci się podobają.
Znalazłam jeszcze jedno bardzo ciekawe zdjęcie moich przodków, a więc babci, prababci i różnych Ciotecznych prababć, które jako hołd moim protoplastom tu składam.

Co prawda na tym zdjęciu rozpoznaję tylko moją babcię Bronisławę, czyli Tamtąmamę, o której tyle już w poprzednich blogach wspominałam, to była Mama mojej Mamusi, ale przynajmniej na moment chciałam też wspomnieć o tych przodkiniach, które nie znałam – ciekawe zresztą są te Ich fryzury i stroje, które już mocno myszką trącą.
Ot taka rodzinna ciekawostka.

Ale po tych wspomnieniach z dawnych lat powróćmy do naszej rzeczywistości.
Wczoraj niestety spacer po Parku nie był bardzo miły, bo co prawda od czasu do czasu słoneczko nawet przyświecało, ale wiał dosyć chłodny wiaterek, trochę tylko pospacerowałam, bo na ławeczce raczej nie za bardzo dało się posiedzieć i wróciłam do domku. Oczywiście znów Loli nie spotkałam……
No ale zawsze te prawie 2 godziny spędziłam na świeżym powietrzu, jeżeli można uznać, że w Krakowie istnieje to świeże powietrze.
A jakie są ciekawostki z Parku?
Oczywiście poszłam w stronę stawu, gdzie kaczuszki już mogłyby popływać, a tu tymczasem ich basen nadal jest pusty, a po nim w środku jakieś dzieci na rowerkach jeździły. Oczywiście fontanna nadal nie działa, a wydawało mi się, że kilka dni temu coś przy niej majstrowali – zgadza się, tylko mi się wydawało. Tak wiec w najbliższym czasie nie spodziewam się wizyty kaczuszek, na razie warunki bardzo wczesnej wiosny w Parku obowiązują
Za to roślinki coraz śmielej sobie poczynają, po prostu zaczyna być w Parku kolorowo. Zachwyciły mnie czerwone kwiatki na owocowym krzewie, oczywiście je udokumentowałam i w stosownej chwili tutaj pokażę, dzisiaj za dużo już tych zdjęć w jednym wpisie by było.

Najpiękniejszy miesiąc roku, czyli maj zbliża się już do nas szybkimi krokami.
To już własnie zaczyna byc widoczne, bo nic tak nie rozczula, jak te piękne kwiatki i ta zieleń, niestety przez tę suszę niezbyt soczysta.
Jednak ten radosny świergot ptaszków człowieka przy życiu trzyma, im tak wesoło, tak chwalą to nowo rodzącą się przyroda.
Maj, powinien cieszyć, nam niestety radosny nie jest, bo ciągle trwamy w tej nieznośniej niepewności, co się stanie 10, 26 czy któregoś tam innego dnia maja.
Jest co prawda szansa na to, że opozycja dojdzie jednak do porozumienia z Gowinem, co może zaowocować nowym rozdaniem politycznym, tylko….czy tak do końca można Gowinowi wierzyć? On już nie raz pokazał, że potrafi się ugiąć pod presją Kaczyńskiego, tylko tym razem jest już w całkiem innej sytuacji, niż jeszcze dwa tygodnie temu, teraz nawet gdyby znów się ugiął Pisowi, jego kariera polityczna byłaby już skończona.
Czy warto więc mu teraz tak politycznie zaryzykować????
Bo nawet jeżeli Kaczyńskiemu udałoby się teraz przeprowadzić swoje chore zamysły, w niedługim czasie i tak zostanie przez gniew Polaków zmieciony z powierzchni, a ten gniew jest nieunikniony, gdyż Polaków przestaną interesować igrzyska, będą żądali chleba.
Przypuszczam, że Kaczyński doprowadził już Polskę do stanu wrzenia i mimo propagandy, którą wciąż nas chce karmić, coraz bardziej rozlewa się w Polsce świadomość, że ta tak zwana dobra „zmiana” to była tylko polityczna ściema.
Katastrofalny stan naszej Ochrony Zdrowia (kiedyś nazywanej Służbą Zdrowia, ale słusznie ta nazwa została zmieniona, bo ochrona zdrowia nie może być służbą, jest zawodem, do której zobowiązali się lekarze, pielęgniarki, ratownicy i inni), a przede wszystkim wszystkie bardzo pozorne kroki w niby ratowaniu naszej gospodarki, a de facto ogranicza się to tylko do spraw mniej kluczowych, które w żaden sposób na przyszłość naszej gospodarki nie mają wpływu), a także wręcz brutalnie autorytatywne decyzje rządowe, nie mające nic z demokracją wspólnego, musi doprowadzić do upadku tego niby rządu.
Zresztą co najlepsze, oni świetnie o tym wiedzą, niedawno pan Czarzasty przytoczył słowa jednego z prominentnych działaczy Pisu : „albo teraz wygramy (w myśli wybory prezydenckie), albo będziemy siedzieć”.
I co na to pan Czarzasty odpowiedział?? zdecydowanie powiedział „będziecie siedzieć”.
Oznacza to, że wielu pisowców doskonale zdaje sobie sprawę, że nasza Konstytucja wielokrotnie przez ten rząd została złamana, a za to niestety grozi odpowiedzialność karna.
No i ta myśląca część pisowców ma teraz dylemat: co wybrać, czy ewentualny gniew Wodza, który jak wiemy jest człowiekiem bardzo mściwym i wszelakie nieposłuszeństwo dotkliwie karze, czy jednak póki czas, wycofać się z tego niewygodnego układu.
Jest takie powiedzenie, że z tonącego okrętu wszystkie szczury uciekają, tylko akurat tu byłabym skłonna wytłumaczyć ich rejteradę, niektórzy może nie do końca zdawali sobie sprawę z tego, w jaki chory układ zostali włączeni.
Oczywiście nie mam na myśli tych pisowców pokroju Czarnecki, Kanthak, Bielan i jeszcze kilku „młodych gniewnych” pisowców, którzy wybitnie dla kariery swoje losy z tą partia związali i nadal brną w tym pisim marazmie licząc na jakiś cud, który niestety nie nastąpi, a który boleśnie niedługo na własnej skórze odczują. Niestety każdy z nich poniesie konsekwencję swoich dzisiejszych poczynań, bo słowa „taki miałem rozkaz” nie będą żadnym wytłumaczeniem. Każdy będzie musiał osobiście ponieść odpowiedzialność za to, co uczynił niezgodnie z Konstytucją.
Pewnie, że odpowiedzialność takich plotących teraz nam bajki pseudo polityków nie będą aż tak bardzo wielkie, bo w końcu w Polsce można wszystko mówić, chociaż nie było to zgodne z prawda, ale już osoby typu pan Sasin, pani marszałek Witek, pan minister Ziobro i jeszcze kilku innych niestety takie prawne konsekwencje poniosą. Osobna sprawa jest to, w jaki sposób zostanie potraktowany sam Kaczyński, który niby jest tylko zwyczajnym posłem, ale niestety to on jest sprawcą tego zamachu na demokrację i ogrom odpowiedzialności a właściwie to cała odpowiedzialność spływa właśnie na niego, nie wiem, czy psychicznie ten człowiek jest przygotowany do zbliżającej się jego klęski. Wydaje się jednak, że nie do końca rozumie tego, co się w Polsce dzieje, bo nadal jeszcze usiłuje narzucać swoją wolę, chociaż już widać, jak bardzo z sił opadł. Jeszcze podtrzymują go jego wierni żołnierze, ale na ile to jeszcze wystarczy?

A za oknem słoneczko, dzisiaj ma byc o wiele cieplej niż wczoraj, bo ten wczorajszy wiaterek jednak mnie z Parku przegonił.
No to życzę dużo pogody ducha i pogody aury na poniedziałek i ten cały bieżący tydzień, w którym może się wiele zdarzyć…….. nie tylko w polityce, ale i w naszym życiu.
A deszczyk podobno ma nas tak porządnie już od środy nawodnić. I bardzo dobrze, bo przyroda aż niestety bez łzawo płacze z powodu niebywałej suszy, rzeki nam powysychały, niedługo nie będzie się można nawet wykąpać nie tylko w morzu, czy w rzece, ale też i we własnej łazience.
Czyżby następna plaga miała nas nawiedzić??????

i dzisiaj też deszczu nie będzie……

Lubię sobie takie ładne, kolorowe i radosne gify w moim blogu zamieszczać.
Od razu na duszy weselej się robi….
Ptaszki, motylki, słoneczko i te rzeczy, prawda, że ślicznie?
Bo nasz świat ostatnio nie jest taki radosny, chociaż pogoda nie powiem, dopisuje, a nawet zapowiadają, że z Afryki płynie do nas trzydziestostopniowe i ponad to upały.
Strach pomyśleć, jak tu w domu wysiedzieć, bo jednak za długo przy wciąż obecności koronawirusa nie ma się co nadmiernie plątać. No chyba, że ktoś sobie biega, jeździ na rowerze – to wszystko, jak już pisałam dla mnie jest raczej niedostępne. Najwyżej co krótkie spacery po Parku, chwilkę posiedzieć na ławeczce, na zielone drzewka popatrzeć i…wracać do domu.
Chyba tym razem moje kostki mnie zawiodły, bo deszcz jednak nie spadł, to po co mnie tak zupełnie niepotrzebnie one bolały?
Co prawda wczoraj w TVN-24 widziałam transmisję z Kielc, z wywiadu z Robertem Biedroniem, który stał…pod parasolem, tak pod parasolem, a deszcz sobie tak dźwięcznie o płótno tego parasola bębnił.
I jeszcze na Facebooku czytałam, że gdzieś tam też troszkę popadało. No właśnie troszkę, ale co to jest dla tej bardzo wysuszonej ziemi.
W Krakowie raczej nie padało, chociaż na dachu jakiegoś samochodu kilka kropel dojrzałam nawet.
Dzisiaj pewnie pójdę znów do Parku na chwileczkę chociaż, ale jeszcze nie teraz, jest wcześnie, a poza tym muszę koniecznie oglądnąć „Kawę na lawę” i zobaczyć jak wspaniale prawica i opozycja się kłócą, zresztą wciąż o to samo, czyli, czy robić, czy nie robić w maju tych wyborów.
Oczywiście prawica jest zdeterminowana i już bez zachowania żadnych pozorów przyzwoitości do rozkazu Wodza się stosuje i prze na te wybory, a opozycja?….a czy my w ogóle mamy jakaś opozycję?
Tak się zastanawiam, o co oni się będą kłócić, gdy ten maj już przeminie? jaki temat sobie znajdą do niepotrzebnych awantur, w czasach, gdy tyle jest w Polsce do zrobienia? Trzeba Polskę jakoś za uszy nie dość, że z tej epidemii, to jeszcze z całkowitej gospodarczej ruiny wyciągnąć.
Tylko wciąż odnoszę wrażenie, że nikogo to raczej na razie nie interesuje, co prawda padają wielkie słowa i na tym koniec, nic nie jest w życie wdrażane.
Tym czasem wciąż za mało testów jest robionych i tak naprawdę do końca nie wiadomo, ile osób nie tylko choruje, ale i zaraża innych, codziennie ta liczba chorych niepokojąco rośnie, a rząd główni zadbał o swoich i im takie badania zafundował, nie lekarzom, nie pielęgniarkom, salowym i ratownikom, którzy są na posterunku pracy i są codziennie na zarażanie narażeni, tylko swoim ludziom, zwłaszcza tym, którzy są blisko Jarusia, żeby przez przypadek nic mu się złego nie przytrafiło. Dlatego też nie tylko robią całej „pisowskiej śmietance” (chyba raczej bardzo skisłej śmietance) częste testy, ale także zadbali o bezpieczeństwo Jarusia, którego domu i w dzień i w nocy pilnują policjanci, oczywiście opłaceni z naszych pieniędzy.
Ot, zwyczajny poseł, a ma iście królewską ochronę 24 godziny na dobę, kordon policji pilnuje ten zrujnowany domek, z zardzewiałymi rynnami, rozwalonym dachem, zaniedbanym ogródkiem, domem który kiedyś był okazałą willą, teraz….szkoda nawet gadać, jak można tak mieszkać, zwłaszcza gdy się ma aspirację do bycia Naczelnika Państwa.
Kiedyś Naczelnik Państwa (obojętnie jak jego funkcję się nazywało) był kimś, teraz mamy po prostu ŁACHUDRĘ, zaniedbanego , flejtuchowatego nienawistnego, starca, któremu się marzy wielkie stanowisko, a niestety NIC, ale to NIC sobą nie przedstawia, ot żałosna istota, której się coś zupełnie w mózgu poprzestawiało.
Jego matka, którą tak kochał, pewnie w grobie się przewraca……
Nota bene dzisiejsza policja coraz bardziej przypomina tę niechlubną wersję z okresu stanu wojennego, czyli ZOMOWCÓW, którzy nagle poczuli się bardzo ważni, szczególnie ostatnio, gdy zostali wyposażeni w specjalne pancerne wozy z armatkami wodnymi i innymi policyjnymi akcesoriami przymusu.
Czyżby znów nam stan wojenny się szykował?
Wczoraj na Facebooku widziałam już pierwsze protestacyjne akcje w Zgorzelcu, mimo zakazu zgromadzeń ludzie wyszli na ulicę, by gromko zawołać „PRECZ z KACZYŃSKIM”
Ciekawe, nawet widziałam tam kilku policjantów, którzy jednak nie podejmowali żadnych interwencji, coś tam tylko w swoich kajecikach notowali…..
Na razie Zgorzelec, a kiedy przyjdzie czas na takie protesty w innych miastach?
Wszak wodne policyjne prysznice już przerabialiśmy, mamy wprawę, zwłaszcza, że i one wtedy nie pomogły na dalsze utrzymaniu reżimu, teraz będzie podobnie.

Ot, nawet niedziela bez polityki w moim blogu się nie obeszła, chociaż wcale nie zamierzałam.
Same palce tak jako na klawiaturze poukładały mi te zdania…..
No to wracam do milszego tonu mojego blogu, czyli do tych ptaszków i motyli i życzę Wszystkim wspaniałej niedzieli, obojętnie w jaki sposób ją będziecie spędzali.

obiecali deszcz, a tu słonko świeci

A przydałoby się, by nam nieco popadało, bo ziemia sucha jak wiór.
Na szczęście udało się już zahamować pożar w Nad biebrzańskim Parku, ale gdy dzisiaj widziałam w TVN-24 rozmiar szkód, jaki ten Park poniósł, aż mi łzy do oczu popłynęły.
Piękne krajobrazy z tej krainy sprzed pożarem były przeplatane smutnym widokiem zwęglonej ziemi już po tej pożodze.
I chociaż wciąż są prowadzone zbiórki pieniężne, z których mają spróbować odtworzyć ten klimat tej krainy sprzed pożaru, wydaje mi się, że w tej chwili jest to chyba nie do odrobienia, przynajmniej nie do szybkiego odrobienia, przecież drzewa, krzaki, musza mieć czas na odrodzenie, a na to na pewno będą potrzebne długie lata.
Straszne jest to, że jeden nieodpowiedzialny krok, obojętnie, czy to było wypalanie traw, czy nawet, jak podejrzewają, specjalne podpalenie zniszczyło tyle piękna, zginęło tyle zwierząt, tyle ptaków, niewyobrażalna katastrofa, wielka tragedia.
Niestety ta susza, która nam grozi, a właściwie, która już jest, może być zaczątkiem innych większych, czy mniejszych pożarów, dlatego ci wszyscy, którzy tak chętnie po lasach hasają, muszą naprawdę być bardzo ostrożni, żeby znów nie doprowadzić do następnej takiej tragedii.
No niestety susza ponosi za sobą i inne skutki, na pewno będzie wdrożona oszczędność używania wody, co najbardziej pewnie odczują wszyscy działkowicze, bo jak uprawiać działkę bez możliwości podlewania, zwłaszcza, gdy deszcz nie pada, a temperatury są dosyć wysokie?
Wczoraj byłam w Parku, owszem kwiatuszki rosną, drzewka już rozwinęły te swoje listki, ale nie są one niestety tak soczyście zielone, jak zeszłej wiosny, niektóre listki są wręcz pomarszczone, pokurczone, widać, że im wody brakuje.
Oczywiście Loli znów nie spotkałam, nie wiem, widać teraz w całkiem innych godzinach urzędujemy w Parku, zresztą wczoraj siedziałam w tym Parku niedługo, z powodu dolegliwości mojego brzuszka niestety musiałam się z niego szybko ewakuować.
Szkoda, bo nie wiem też, czy dzisiaj Park odwiedzę, może na jakiś krótki czas, bo jednak na popołudnie zapowiadają zmianę pogody, zresztą już nieco się chmurzy I bardzo dobrze, co prawda wczoraj wszystkie kostki dawały mi znać, że chyba jednak ten deszcz nadejdzie, ale nawet jestem gotowa się poświęcić i nieco pocierpieć, byle by tylko ten deszcz odpowiednio tę naszą ziemię napoił.
Nie chcę siebie i Was denerwować politycznymi wywodami, tylko nie rozumiem jednego: skoro kroki pani prokurator, która miała zbadać skargę o możliwości zagrożenia epidemiologicznego w związku z zamierzonymi majowymi wyborami PIS uważa się za działalność polityczną, to jak można zakwalifikować wniesienie przeciwko tej pani prokurator sankcji dyscyplinarnej, jak nie krok jak najbardziej polityczny, nawet powiedziałabym autorytarny, nie kwakasz jak my, jesteś wrogiem, zniszczymy cię.
Bardzo podobał mi się apel, który już po założeniu sankcji karnej wygłosiła pani prokurator do swoich kolegów :  „Ma się jedną twarz, jedno nazwisko i jedną pieczątkę. Naprawdę nie warto tego zatracać w imię czegokolwiek”.
Właśnie, niestety działacze Pisu tej twarzy nie mają, pewnie nawet do lustra nie zaglądają, bo tam tylko by zobaczyli mgłę, która ich twarz przysłania.
Takie mamy niestety czasy, ale jest nadzieja.
Wczoraj przeczytałam, że wielu działaczom Pisu, tym mniejszym, oczywiście, nie tym na lukratywnych stanowiskach, coraz mniej zaczyna się podobać to, co się w ich partii wyrabia, a może po prostu już się boją, że ich okręt tonie i pomału odwrót z pokładu PIS robią?
Osobiście uważam, że Kaczyński już całkowicie zwariował, już się pogubił w tej swojej nienawiści i wściekłości i nie wie, co ma nadal robić, a jego lizusowskie przydupasy są na tyle głupi, że nie widzą, że zbliżają się do politycznej katastrofy, do całkowitego upadku.
To tyle o polityce.
Przed nami weekend” sobota i niedziela powinna miło nam przeminąć, bez tych wszystkich nerwów i złych wiadomości, więc o ile nie uda się dzisiaj jakiegoś nawet niewielkiego spacerku uskutecznić, przynajmniej na jakimś relaksikowym filmiku będę go spędzała. Oczywiście znów TV nie zapewnia takiego komfortu, ale od czego mam Netflix????
No to co ? przyjemnej soboty

Dla Ani w Dniu Urodzin

Nie tam jakieś migające kwiatki, ale proste, białe, takie całkiem świeże, bo wczoraj w Parku przeze mnie uchwycone nieśmiałe kwiatuszki, dzisiaj Ci w Dniu Twoich Urodzin Aneczko ofiarowuję.
Nie jestem pewna, czy uda mi się jakiegokolwiek kwiatka u Ciebie w blogu umieścić, bo jak pewnie wiesz, ciągle jeszcze Twojego blogu się „uczę”, bo jak pamiętasz, jeszcze całkiem niedawno nie umiałam Cię tam odnaleźć, ale z czasem odważyłam się nawet komentarze u Ciebie umieszczać, z czego byłam bardzo dumna., dlatego te kwiatki dla Ciebie są dzisiaj u mnie, bo wiem, że mój blog czytasz.
Zresztą wczoraj (dopiero wczoraj, bo w dniu moich urodzin byłam tak zajęta, że raczej po internecie mała fruwałam) też znalazłam w Twoim blogu życzenia i kwiatki dla mnie jaka to była dla mnie niespodzianka….
Alle wracając do meritum sprawy, prócz kwiatków oczywiście ważne są przecież życzenia.
Z tymi życzeniami to po prawdzie zawsze mam kłopoty, bo nie lubię pustych frazesów, ale wiadomo, że przede wszystkim zdrowia Tobie i Twojej rodzinie życzę, szczególnie w tych dosyć niebezpiecznych zdrowotnie czasach
Nie chciałabym, by moje życzenia były banalne, bo zawywszy na Twoją artystyczna duszę jesteś wyjątkowa osobą i na szczególne życzenia zasługujesz. Jesteś bardzo rodzinna i dlatego życzę Ci, byś zawsze tej rodzinnej miłości zaznawała, bardzo kochasz zwierzątka i dlatego też życzę Ci, byś zawsze otoczona była swoimi psipsiółami , których towarzystwo daje Ci wiele radości. Masz wspaniałą pisarską fantazję i życzę Ci ciągle wiele nowych wspaniałych pomysłów, bo zauważyłam, że Twój blog liczną poczytnością się wykazuje (przyznaję, trochę Ci zazdroszczę) i stworzyłaś w nim niesamowity, wręcz ciepły klimat przyjaźni , okraszony licznymi bardzo przyjaznymi komentarzami – tego zresztą też Ci zazdroszczę, a co???? Ale tylko troszkę…….
Jednym słowem, wszystkiego najlepszego z tego co najlepsze, najmilsze i najbardziej dla Ciebie pożądane jest.
Na pewno dzisiaj w Twoim blogu też zagoszczę, ale raczej z krótkimi życzeniami, aby się już w nich nie powtarzać i nie konkurować z życzeniami innych Twoich Przyjaciół. Przecież wiesz, że dobrze Ci życzę i bardzo, ale to naprawdę bardzo się cieszę, że nawiązałyśmy taką bardzo sympatyczna znajomość.
Urodziny to w sumie fajny dzień, bo co prawda z jednej strony człowiek nieco z trwogą w sercu patrzy, jak ten czas szybciutko mu już przeleciał, ale własnie w tym dniu zaczyna się odczuwać tę radość z tego poczucia, że nie jesteś sam, że masz koło siebie tak wiele życzliwych Ci osób, co w sumie zawsze człowieka na duszy podnosi.
Wiem coś na ten temat, bo ciągle jeszcze mam w pamięci te moje ostatnie urodziny i tę radość którą wtedy odczuwałam.
i TAKIEGO RADOSNEGO DZIONKA CI DZISIAJ ANECZKO ŻYCZĘ.

Byłam wczoraj oczywiście w Parku, a jakże. Dzionek był taki ciepły i słoneczny, sporo ludzi wyległo na parkowe alejki, sporo psów sobie biegało wesoło, tylko….Loli znów nie było.
Podejrzewam, ze pan Waldemar zmienił godzinę swoich spacerków (na poranne???), przyjdzie mi zatem znów zapolować, tylko czy mi się to uda.
Przyznam się, że stęskniłam się za Lolą (ale tylko za Lolą!!!) i chętnie bym się z nią tą piłeczką pobawiła, cóż, nie mam widać ostatnio szczęścia.
Ale zawsze przyjemniej posiedzieć sobie na ławeczce, niż przed telewizorem, gdzie ciągle są te same wiadomości, a to koronawirusowa epidemia na zmianę z nieprawościami naszego niby rządu, wprost do znudzenia.
Nie mam już nawet siły ani oglądać, ani tym bardziej komentować tego wszystkiego, co się w Polsce ostatnio dzieje, bezprawie stało się prawem i zamieszkało w Polsce na dobre. AMEN.
Wielkie słowa „prawo jest równe dla wszystkich” to tylko wielka ściema, bo są w Polsce osoby poza prawem, poza protokołem i nadal to całe bagno mamy nazywać demokracją? Nóż w kieszeni się otwiera.
Na przykład wczoraj jeden ze zwykłych Polaków wniósł do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa wyborczego, po czym wniosek ten nawet nie został nawet przez prokuraturę przeczytany, tylko od razu został umorzony- tak wygląda Prawo i Sprawiedliwość w Polsce, tak wygląda nasza demokracja.
Na razie Jaruś nie zostanie przesłuchany jako sprawca zamętu wyborczego przed prokuratorem, bo jego podnóżek Zbysio go skutecznie broni, ale przyjdzie pora i na Kaczkę i na Zioberko i na tych wszystkich, którzy teraz czują się bezkarni i nie będzie wtedy zmiłuj się – muszą za te bezeceństwa kiedyś odpowiedzieć, czy na tym, czy na tym drugim świecie.

A tak miło zaczęłam dzisiejszy wpis i znów mnie poniosło……..ale…….
No dobra, to też miło ten dzisiejszy blog skończę, życząc miłego i słonecznego piątku, chociaż po prawdzie troszkę deszczyku tej naszej spragnionej ziemi by się przydało.
Te wszystkie straszne pożogi w Parku Nad biebrzańskim, a dzisiaj czytałam, że również i pożar wybuchł gdzieś w Nowosądeckim, są przerażające.
Zupełnie zapomnieliśmy o naszej Ziemi, o naszym bezpieczeństwie. Bezmyślność ludzka, aby palić trawy podczas takiej okropnej suszy jest wprost porażająca. Czy ludzie całkowicie przestali już myśleć????

Tak czy siak, raz jeszcze życzę miłego, pogodnego piątku, a ja idę na …..polowanie na Lolę.
CZEŚĆ!!!

Ogród w domu

A tak się bałam, że będzie to smutny dzień ten wczorajszy, urodzinowy, a tymczasem był to dzień pełen niespodzianek.
Pierwsze życzenia dostałam od Reni: śliczny fiołek alpejski i dwie cudne serwety.
Koło 11 przyszły do mnie w odwiedziny Darka i Wiktoria i również przyniosły mi bukiet pięknych kolorowych goździków.
Własnie zabierałyśmy się za picie kawy, (wszak one raczej były daleko od wirusa, więc nie bałyśmy się współzarażania), gdy ktoś zadzwonił domofonem. Byłam zdziwiona, bo nie spodziewałam się gości w ten wirusowy czas, tym czasem okazało się, że to był posłaniec z olbrzymim koszem kwiatów. Ale się najpierw zdziwiłam, a potem wzruszyłam. Takie momenty, że ktoś przynosi do domu kosz z kwiatami widziałam tylko we filmach, tym czasem i mnie taka niespodzianka też spotkała.
Przyznam Wam się, że ze wzruszenia aż się popłakałam, co zresztą można było zobaczyć na filmiku, który nakręciła Wiktoria, moment, gdy odbierałam ten olbrzymi kosz różnych kolorowych, wspaniałych mieszanych kwiatów i to moje wzruszenie i łzy.
Oczywiście zamieszczony był stosowny liścik z życzeniami : zdrowia, szczęścia, pomyślności do późnej starości i podpis M.E.D.W. czyli Maciek, Ela, Daria i Wiktoria. (czyli aż tak bardzo stara jeszcze nie jestem???)
Czy można było zrobić większą niespodziankę już wiekowej jakby nie było seniorce rodu, niż doręczenie umyślnym takich pięknych kwiatów, w czasie, gdy niestety wizyty są bardzo ograniczone (Elżbieta i Maciek pracują w Przychodni, więc teoretycznie mogliby przynieść mi jakiegoś złośliwego wirusika).
Kocham ich za to mocno i jeszcze tutaj za ten wspaniały pomysł, za tą piękną niespodziankę, ślicznie dziękuję.
Oczywiście dostałam całą masę życzeń i telefonicznych i przez sms i przez Facebooka i messengera, oczywiście cała moja reszta Rodzinki również o mnie pamiętała, a gdy już wieczorem nie spodziewałam się żadnych wizyt, znów usłyszałam pukanie do drzwi, to Matylda z Janem przynieśli mi następne piękne kwiatki w doniczce, będą się długo trzymały, dołączą do mojej okiennej kolekcji, bo teraz na parapecie w pokoju i w kuchni mam istny kolorowy ogród, do tego krasy dodaje stojąca jeszcze na toaletce juka i dracena, a także i śliczna paprotka.
Ja to jednak jestem szczęściara, nie muszę mieć własnej działki, żeby mieć piękne kwiaty w domu, a jeszcze planuję na balkonie posiać bratki.
Ale najważniejsze w tym wszystkim jest to moje poczucie, że Rodzinka naprawdę bardzo mnie kocha i że jestem dla nich kimś naprawdę ważnym.
No bo jakby wyglądało to życie bez Ciotki Ewy – Seniorki?
Pewnie jakoś będzie kiedyś musiało wyglądać, ale jeszcze nie teraz!!!!!
Tak więc siedemdziesiąty rok życia rozpoczęłam w bardzo dobrym i pogodnym nastroju, wcale nie czułam ani osamotnienia, ani żadnego smutku, że to już tyle lat na barkach dźwigam.
Jak to wczoraj mi Kaziu powiedział??
Życie zaczyna się dopiero po siedemdziesiątce !!!!
Bylebym tylko zdrowa była i nie za bardzo swoją osobą tę kochająca mnie Rodzinkę obciążała.

No a dzisiaj wstał już całkiem normalny i słoneczny dzionek.
Świętowanie trzeba odłożyć do Lamusa (chociaż jeszcze kawałek pysznego serniczka mi pozostał) i trzeba zabierać się za nowe życie.
Zwłaszcza, że ostatnią noc rzeczywiście snem godnym niemowlaka spędziłam, spałam słodko jak bobas, nawet nie pamiętam co mi się śniło.
A dzisiaj rano spotkała mnie następna niespodzianka: otóż na jakimś zdjęciu z Parku Krakowskiego, a to na pewno był ten Park, poznałam po alejkach i po fontannie, przecież te wszystkie alejki znam jak nikt inny i mimo, że to zdjęcie było zamieszczone w Gazecie Wielkopolskiej (???) zobaczyłam…..nie mniej ni więcej Lolę z panem Waldemarem. Tego pieska (no i właściciela) zawsze poznam z daleka, mimo, że pół roku ich nie widziałam, zwłaszcza, że pan Waldemar trzymał w reku tę czerwoną piłeczkę, która kiedyś Lola ode mnie w prezencie dostała.
Tylko wciąż nie rozumiem, czemu w tak odległej gazecie to zdjęcie zamieścili…….. a może tak własnie miało być? Różne dziwne rzeczy dzieją się na tym świecie, a przecież Poznań, przez moją przyjaźń z Ulką, jest mi tak samo przecież bliski, jak mój rodzimy Kraków.
Nie znane są wyroki Boskie, ale odczytałam to jako jakiś znak mi dany z niebios, więc dzisiaj będę urządzała wielkie polowanie na lolę w moim Parku, czuję, że na pewno ich dzisiaj spotkam.
Jeszcze przez moment pomyślałam sobie, ze to zdjęcie jest w „zamierzchłych czasach”, czyli na przykład roku temu robione, ale przecież sławojka koło fontanny była dopiero teraz postawiona, wcześniej jej tam nie było, a na zdjęciu jest uwidoczniona. A poza tym pan Waldemar ubraną miał na buzi maseczkę – symbol ostatnich dni.
Czyli………. do dzieła Ewuniu, trzeba swój ukochany Park odwiedzić i sprawdzić, czy rzeczywiście Twoi w sumie sześcio nożni Przyjaciele (Lola – cztery łapy, pan Waldemar dwie nogi – w sumie sześć kończyn dolnych) rzeczywiście w Parku bywają.
życzę bardzo przyjemnego i ciepłego czwartku.

Szczególne róże w szczególny dzień 22 kwietnia 2020 roku

Każda środa jest dniem szczególnym, prawda Uleczko?
Dlatego dzisiaj, jak w każdą środę nie zapomniałam o różyczkach dla Ciebie, takich szczególnych, z serduszkami.
Żałuję, że tak daleko jesteś, bo tak chętnie bym Cię dzisiaj przytuliła i powiedziała Ci „JAK TO DOBRZE, ŻE JESTEŚ!!!!!!
Ale te słowa przesyłam Ci na odległość, wierząc, że wreszcie kiedyś przyjdzie dzień, gdy będę Ci to mogła powiedzieć, będąc koło Ciebie.
Miłej środy Uleczko, słonka i wiele radości na ten piękny dzionek.

Już chyba nie jest tajemnicą dla nikogo, kto czyta mój blog. że ten dzisiejszy dzień dla mnie jest wyjątkowy, wszak tylko raz w życiu kończy się 70 lat !!!!!
Tyle miałam fajnych planów z tym dniem związanych, tym czasem ze znanych wszystkim powodów, będę spędzała go w samotności.
Ale, czyżby w samotności? Mam przecież Was Wszystkich koło siebie, mam Przyjaciół na Facebooku no i oczywiście mam swoja Ukochaną Rodzinę, która pewnie zobaczę na Face Time. Jakie to sprytne urządzenie, niby ktoś jest daleko, ale w sumie blisko, najważniejsze, że jest sercem razem ze mną.
Jedyną osobą, która mnie dzisiaj na pewno odwiedzi jest Renia, trudno, ale jakiś urodzinowy porządek trzeba zrobić, mam nadzieję, że nie narażając ani ją ani siebie na jakieś wirusowe perturbacje.
Najważniejszym programem dnia będzie przesadzanie moich kwiatków, bo już najwyższa pora, aby niektóre już dostały swój nowy domek i na nowo rozkwitając moje oczy będą cieszyły.
Czego sobie sama dzisiaj życzę?
Na pewno zdrowia, bo to jest w obecnej sytuacji najważniejsze i nieodzowne życzenie. Mam też i kilka innych życzeń, wiadomo Wam chyba pewnie, o czym myślę, ale z racji mojego dzisiejszego święta nie będę ich głośno wymawiała, mam tylko nadzieję, że się spełnią.
Jak już wczoraj pisałam, urodziny dzisiaj obchodzi pan premier Donald Tusk i pani Izabela Trojanowska, przynajmniej na pewno milsze niż kiedyś miałam urodzinowe towarzystwo w postaci Władimira Iljicza Lenina, bo o innych jeszcze wtedy nie wiedziałam.
I im, a także i tym Wszystkim, którzy obchodzą dzisiaj swoje święto życzę spełnienia marzeń, tych małych i tych dużych i przede wszystkim tych, które na razie wydają się być trudne do spełnienia.
Zawsze wierzę w to, co mi kiedyś Magda powiedziała: że jeżeli usilnie o czymś się marzy, te marzenia się spełniają.
Wiec sobie siedzę i tak marzę, marzę, marzę, o……..

Od dzisiaj zaczynam jakby nowy etap życia.
Ale heca, już od jutra będę mogła za darmo jeździć wszystkimi miejskimi środkami komunikacji i to nie tylko w Krakowie 🙂
Taka ulga należy się siedemdziesięciolatkom w każdym mieście Polski.
Tak sobie kiedyś pomyślałam, że gdy już w kalendarzu pokaże się data 23 kwiecień 2020 (bo ten przywilej dopiero dzień po siedemdziesiątych urodzinach obowiązuje) wsiądę sobie w autobus, a potem w tramwaj, potem znów w autobus i za darmo zwiedzę cały Kraków.
Niestety znów zawirusowana rzeczywistość zrobiła mi kawał, bo bardzo ograniczyła miejską komunikację, autobusy teraz tak rzadko jeżdżą, że miałabym wiele perturbacji z ta podróżą, musiałabym nieraz i po dwie godziny lub dłużej na następne połączenie czekać. Będę sobie te podróże musiała odłożyć na bardziej dogodny czas.
Co się odwlecze, to nie uciecze………

Wiem, że mi dobrze życzycie, dlatego zwracam się do Was dzisiaj z nietypową prośbą.
Podam Wam teraz link do mojej urodzinowej zbiórki na Rzecz Fundacja o Zdrowie Dziecka :
https://www.facebook.com/donate/178398539848804/
Będzie mi bardzo przyjemnie, gdy Ktoś wpłaci chociaż niewielki datek na te biedne chore Dzieciaczki, które leżą w naszym krakowskim Szpitalu w Prokocimiu.
Z góry serdecznie dziękuję 🙂 🙂 🙂

Ostatni dzień mojej „sześćdziesiątki” spędziłam wczoraj bardzo miło, oczywiście w moim ukochanym Parku.
Jest już bardzo zielono, drzewka pięknie listkami na wietrze powiewały (a wiaterek nie powiem, był nawet całkiem chłodny), mój klomb pięknie już czerwono – żółtymi bratkami się mienił.
Tylko jeszcze u kaczuszek nic się nie działo. Niestety basen wciąż jeszcze jest suchy, bez wody, chociaż widziałam już uwijająca się przy nim obsługę, może już napełnią stawek woda i zacznie działać fontanna???
Wtedy już i kaczuszki będą sobie mogły do Krakowskiego Parku przylecieć i na wysepce zamieszkać.
Już nie mogę się tej chwili doczekać, chociaż jak pamiętam, w zeszłym roku kaczuszki też bardzo późno do mojego Parku się wprowadziły.
Oczywiście wyglądałam, czy gdzieś na horyzoncie nie pojawi się Lola, nawet sporo piesków po trawce hasało, niestety żaden z nich nie był tym przeze mnie wyczekiwanym.
Ale przyjdzie i na to czas, przyjdzie czas, tylko czy po tak długim, kilkumiesięcznym nawet chyba półrocznym rozstaniu Lola jeszcze mnie pozna?????

Oczywiście byłam wczoraj odpowiednio uzbrojona w maseczkę i w rękawiczki jednorazowe. Z tą maseczką miałam tylko kłopoty, bo co chwilę mi się przekręcała i właziła mi do oka, co mnie bardzo denerwowało, a tu, ze względów epidemiologicznych, nie można za wiele manipulować przy twarzy. Jedna dobra strona używania przeze mnie tych maseczek było to, że mimo, że byłam w Parku prawie dwie godziny, nie zapaliłam, jak zwykle to robiłam, swojego elektrona.
Dopiero po powrocie do domu oddałam się tej miłej czynności, oczywiście wcześniej zdezynfekowałam ręce. Dopiero mi ten elektron smakował 🙂
Ale widziałam na przykład takiego beztroskiego młodego człowieka, który siedział na ławce, co prawda miał maseczkę, ale umieszczoną na brodzie (to po co ją w ogóle zakładał), ale palił jednego papierosa po drugim i to wcale nie elektrona, tylko normalnego, tytoniowego.
A przecież w Parku są wyznaczone specjalne miejsca, w których wolno palić, mnie ktoś kiedyś zwrócił uwagę, mimo, że to był tylko elektron.
Na ogół wszyscy byli bardzo zdyscyplinowani i nosili te maseczki, prócz tego pana, o który, powyżej pisałam no i może jednego starszego pana, który siedział sobie beztrosko na ławce bez żadnej maseczki ani na nosie, ani na brodzie. I wcale tym się wydawać można było, nie przejmował. Nie miał maseczki i już!
Ale co ciekawe, nikt do niego nie podszedł, nie zwrócił uwagi, pewnie teraz, gdy oficjalnie parki są już otwarte, ani Policja ani Służba Porządkowa wcale już tym problemem się nie zajmuje, a przecież też mogliby, a nawet powinni grzywnami tych nieposłusznych ukarać. Dla dobra nas wszystkich!!!!
Chociaż czasami się zastanawiam, czy te maseczki tak do końca rzeczywiście spełniają swoje zadania?????
Czyli jak zawsze w Polsce, wiadomo, że nic nie wiadomo !!!! Każdy robi to, co chce, tak, jak mu wygodnie, nie bacząc ani na przepisy, ani tym bardziej na innych ludzi.
Ale Polacy to już z założenia zawsze są rogatymi duszami, najchętniej wszystko robią na opak, a opamiętanie przychodzi (albo i nie) dopiero wtedy, gdy jest na to już za późno.
TAKI MAMY KLIMAT !!!!!!

No to wspaniałego dnia sobie, Solenizantom i Wszystkim życzę, bo słonko znów nam przypomina, że mamy już prawdziwa wiosnę, tę, na która tak tęsknie wyczekiwaliśmy.
A że jest troszkę inna, niż zazwyczaj? Trudno, następna wiosna będzie już radośniejsza, na pewno!!!!!

HAPPY BIRTHDAY QUEEN ELISABETH

Zawsze marzyłam złożyć Jej życzenia w dniu Urodzin, wszak to jest bardzo ciekawa osoba, stateczna, inteligentna i mimo, że kilka błędów w życiu popełniła, jednak nadal dla swojej rodziny, a także dla Anglików jest bardzo ważną osobą, Nie wiem, czy Jej następca będzie cieszył się takim zaufaniem i taką estymą, na pewno nie, jeżeli będzie to Książę Karol, najbardziej do tytułu odpowiedzialnego władcy pretenduje Książę Wiliam, ale czy jego ojciec go dopuści skoro tak długo na to królowanie czeka?
Rzeczywiści jak dotąd Książę Karol jest jak dotąd najdłużej czekającym następcą tronu i wcale nie jest powiedziane, czy tego tytułu się doczeka. Wszystko to zależy od….decyzji obecnej Królowej, która nadal, mimo dosyć statecznego wieku, wspaniale na tym królewskim tronie daje sobie radę, a poza tym, jak widać, najchętniej swoje berło przekazałaby raczej swojemu wnukowi, a nie synowi.
Ale pewnie nie prędko to nastąpi, bo pomimo, że dzisiaj Królowa kończy 94 lata (!!) nadal jest we wspaniałej kondycji fizycznej i umysłowej. widać w ich rodzie jest to genetyczna cecha długowieczności i zdrowego życia.
Co do moich osobistych wspomnień związanych z królową, to przypominam sobie pewien fakt, gdy w 1962 roku byłam z Tatą i z moim Rodzeństwem w Londynie. Byliśmy zaproszeni na ślub naszej kuzynki Basi, na który zresztą z braku otrzymania wizy na czas , spóźniliśmy się o tydzień na tę uroczystość i para młodych już dawno w podróż poślubną odjechała. Ale mimo to 2 tygodnie w Londynie spędziliśmy i mieliśmy czas na jego zwiedzanie.
Kiedyś jeden z wujków zaprowadził nas pod Buckingham Palace, gdzie oglądałam akurat dokonywująca się zmianę warty, byłam pod wrażeniem, nie powiem, bo bardzo to wszystko dostojnie się odbywało, a gdy wujek poinformował mnie, że w tym Pałacu mieszka Królowa Elżbieta zadałam mu bardzo naiwne, dziecięce pytanie „A czy ta królowa jest okrutna”?????
No cóż, widać dużo bajek naczytano mi w dzieciństwie i mój stosunek do Królowych był bardzo ambiwalentny, ale nie powiem, rozbawiłam tym pytaniem wujka i jeszcze długo w rodzinie z tego powodu ze mnie się naśmiewano.
Ale urokiem młodego dziewczęcia jest przecież ta naiwna dziecinność.
Podejrzewam, że obecnie czasy na tyle się zmieniły że 12 letnie dziecko jest jednak mniej naiwne, żyje w bardziej realnie nierealnym świecie całkiem innych, internetowych baśni i co gorsza żyje problemami osób starszych, od czego nas w czasach dzieciństwa zawsze bardzo chroniono.
Już nieraz wspominałam, że przy wszystkich rodzinnych uroczystościach dzieci zasiadały w osobnym pokoju, aby nie musiały się kłopotać dylematami dorosłych. Były dwa światy: świat dorosłych i świat dziecięcy, który miał być radosny, pełen śmiechów i zabaw, oddalony od realia życia, na które jeszcze miały czas.
Tylko czy akurat jest to lepsze? no nie wiem……

Ale Królowej Elżbiecie w dniu Jej 94 urodzin życzę długiego życia w zdrowiu i w miłości swoich najbliższych, przede wszystkim wnuków i prawnuków, którzy z nią są bardzo emocjonalnie związani.
A takie rodzinne przywiązanie jest bardzo dla starszego człowieka bardzo ważne, wiem to zresztą sama po sobie, bo sama go pieczołowicie kultywuję.

Jutro będę składała urodzinowe życzenia innym Jubilatom, w tym panu premierowi Donaldowi Tuskowi i Izabeli Trojanowskiej, którzy wraz ze mną będą współgospodarzami tego i dla mnie jubileuszowego dnia

No tak, dzisiaj po raz ostatni mogę powiedzieć, że mam 69 lat, jutro ta szóstka z przodu przemieni się w siódemkę ( tzw kosę) i tak przez najbliższe 10 lat mi pozostanie.
Czy się martwię z tego powodu?
Bynajmniej, już kiedyś pisałam, że każdy wiek ma swoje plusy i minusy, należy tylko podchodzić do tego ze spokojem i z pokorą ten czas przyjmować, bo wiem, że moje przysłowiowe pięć minut już dawno z wiatrem przeminęło…… Pozostało tylko to co pozostało i…miłe wspomnienia.
Właśnie wczoraj zasypiając przypominałam sobie niektóre fakty z mych dziecinnych lat, które jak migawka fotograficzna przelatywały przez mój mózg : Obraz mojej Mamusi, która przyjechała odwiedzić mnie na wakacjach w Zawoi, była już bardzo wtedy chora, z czego nie zdawałam sobie oczywiście nawet sprawy, a ubrana była w taką piękną beżową plisowaną spódnicę i piękną beżową, koszulową bluzkę, była też i we wczorajszych wspomnieniach straszna burza z piorunami na wakacjach spędzanych bodajże w Międzyzdrojach, rodzice poszli gdzieś wtedy na dancing, a mój brat Krzysztof siedział koło mnie i śpiewał mi kołysanki, jak ja się wtedy bałam,
Przypomniała mi się moja lalka Żeże, którą mi Mamusia z Paryża przywiozła, jaka śliczna była ta lalka w swojej pepitkowej sukience i czerwonym kubraczku i czerwonym bereciku, przypomniał mi się obraz pijaka, który w Wigilię stał przylepiony do muru małego kościółka, mój Tata bał się, że zamarznie i wracając z Pasterki zabrał go do nas do domu, żeby człowiek wytrzeźwiał troszkę, potem już całkiem ozdrowionego odwiózł do domu, czy przypomniałam sobie moją długą wełnianą sukienkę w kratkę, w którą mnie ubrano (to była zima), a ja bardzo broniłam się przed pójściem do dentysty, chociaż bardzo bolał mnie ząb.
We wczorajszych przedsennych wspomnieniach były też i moje obie babcie, opisywana już kiedyś bardzo pragmatyczna, ale bardzo mnie kochająca Tamtamama, czy Babcia Helenka, która opowiadała mi bajki, w tym o zjawie, która wołała „oddaj mi złotą nogę”, a także nasz Kochany Adzik, o którym wspominałam kiedyś – nasza wspaniała Niania , najwspanialsza nad wszystkimi nianiami.
Była też i moja siostra Ania, z którą spędziłam sporo czasu , trudno powiedzieć, że na wspólnych zabawach, bo Ania jednak była o 7 lat ode mnie starsza, ale i tak sporo się mną opiekowała i mój ciągle uczący się Brat Krzysztof, który mnie szturchał, gdy mu w nauce przeszkadzałam , albo który uderzeniami książka po głowie wlewał mi matematyczną wiedzę, gdy czegoś nie rozumiałam zaraz tą książką przez łeb obrywałam, wtedy dla świętego spokoju udawałam, że już wszystko wiem, wszystko pojęłam 🙂
Różne obrazy przechodziły przez moje myśli, nawet stwierdziłam, że nie spodziewałam się, że aż tyle jeszcze pamiętam, niektóre wspomnienia były trwalsze, inne to tylko przelatywały jako krótkie epizody, ot myśl przyfrunęła i przysiadła na moment, a potem gdzieś znów w dal się odsunęła…..

Grunt, że dzisiaj mamy kolejny wiosenny i bardzo słoneczny dzień, który jednak postanowiłam chociaż troszeczkę wykorzystać, jakoś ten ostatni dzień mojego 69 letniego żywota trzeba godnie uczcić.

Życzę miłego i słonecznego dnia i bardzo dużo pogody ducha, bo w tych trudnych czasach wszystkim się ona przydaje.
DOBREGO WTORKU 🙂