Ale okropnie wczoraj przemarzłam. W dzień temperatura oscylowała w granicach 5-6 stopni, ale był dosyć mroźny wiatr.Za to, gdy wychodziłam z Żabińca, nie dość, że już była ciemna noc (a dopiero minęła godzina 17-sta), to w dodatku wiatr się nasilił, a temperatura spadła do 3 stopni. Tylko do 3 stopni.
Co prawda spory kawałek drogi jechałam z Leszkiem autem, ale potem musiałam przesiąść się na autobus i…..chyba autobusy wczoraj zastrajkowały, bo jeździły okropnie rzadko. W ogóle, gdy przyszłam na przystanek na 29 Listopada ,zobaczyłam takie tłumy czekających, że się przyłamałam.
Pytałam nawet jakiejś dziewczyny, czy autobusy nie jeżdżą? Otóż nie, jeździły, ale nader rzadko,, a na szczęście ten cały tłum, głównie młodzieży, czekał na szczęście dla mnie na całkiem inny autobus, niż ja, na taki, który jechał w stronę Dworca PKP. Wiadomo, na Wszystkich Świętych wszyscy wyjeżdżają na rodzinne groby, stąd ten tłumy się tam nagle robiły.
Ale swoje odczekałam, to znaczy na tyle długo, że zdążyłam na przysłowiowa kość zamarznąć, mimo, że przeprosiłam się już wczoraj z zimowa kurtką. I bardzo dobrze zrobiłam, ale szkoda, że miałam na sobie tylko jeden golf, mogłam ubrać jeszcze pod niego jakąś bluzkę, bo i tak zimno mi było. Kurtka na szczęście ma kaptur, który ubrałam na uszy i jakoś przeżyłam tę zimnicę. Chociaż już dzisiaj jestem dobrze przeziębiona, mimo, że po przyjściu wypiłam dwie gorące herbaty z cytryną.
Dzisiaj mam w planie wizyty na cmentarzach, na Rakowickim u Rodziców i w Modlnicy u mojej Siostry, ale nie jestem pewna, czy pójdę, bo nadal jest bardzo zimno, a ja mam już całkowicie zatkany nos i boli mnie głowa. No i mroczki mam przed oczami.
Ale do godziny 11-stej, czyli do przyjścia Darki, mam jeszcze czas do namysłu. Najchętniej jednak dzisiaj pozostałabym w łóżku, by się nieco rozgrzać.
Ale z drugiej strony jutro będzie jeszcze bardziej tłoczno na cmentarzach.
Nie cierpię cmentarzy, jestem ciężko chora, gdy mam świadomość, że muszę go odwiedzić. Wiem, że to nieładnie, ale….przecież pomodlić za moich Zmarłych mogę się w domu…
Wiem, że wypada odwiedzić przynajmniej raz do roku Zmarłych, ale… kto mnie będzie odwiedzał? No, może tak przy okazji ktoś wspomni, że była taka Ciocia Ewa, ale mnie akurat wtedy będzie to zupełnie obojętne, tak sądzę.
Będę sobie taka sztywna leżała w grobie, no, może nie całkiem leżała, bo jednak myślę, że proces kremacji będzie bardziej rozsądny, mniej miejsca w grobowcu zajmę no i robaczki nie będą miały co konsumować…..
A swoją drogą, nie mogli ustanowić takiego dnia wtedy, gdy jest cieplejsza pogoda, na przykład we wrześniu, przynajmniej by człowiek nie zmarzł, no i nie musiał wietrzyć z naftaliny swoich futer.
Nie wiem dlaczego, ale zawsze ten dzień kojarzy mi się z zapachem …własnie naftaliny… bo zawsze wtedy eleganckie pańcie z wielkim pietyzmem wyjmowały swoje futrzane odzienia, by na cmentarzach zabłysnąć elegancją. A że nie było wtedy tak łatwo dostępnych antymolowych środków, stosowano wtedy własnie śmierdzącą okropnie naftalinę. Tfu, już od samego wspomnienia tego zapachu zaczynam mieć mdłości i kręci mnie w nosie.
A pisk, już sama nie wiem, czy to te mole, czy katar w nosie mnie kręci…….
Dobrze, zaczynam pisać jakieś bzdury, może lepiej jednak już skończyć te dziwaczne dywagacje na dzisiaj i.. zażyć sobie APAP, wypić gorącą herbatkę z cytryną i ze sokiem malinowym ( a mam taki domowy, robiony przez Renatkę).położyć się jednak do łóżeczka i pochorować troszkę? No i pewnie tak zrobię, Darka przepraszam, nigdzie jednak dzisiaj nie jadę.
Mam nadzieję, że moi Drodzy, Kochani Zmarli tez mi wybaczą?????
Ech, niech już będzie ten grudzień, a najlepiej to od razu wiosna……