Ulubiony dzień tygodnia

 

Takim ulubionym dniem prawie dla wszystkim jest piątek. No bo wreszcie można odpocząć sobie po całotygodniowej pracy.
Tylko, że ten weekend będzie smutny, pełen zadumy i wspomnień. Jutro odwiedzamy polskie cmentarze. Jest to dzień, gdy i my i Oni tam wysoko w niebie, spotykamy się przy grobach,   (bo wierzę, że i Oni też jako Dusze przybywają na takie spotkania), a potem każdy pójdzie w swoją stronę, my do codziennych naszych obowiązków, Oni….no właśnie, gdzie będą na nas czekać na następne z nami spotkanie???
To jedna z tych niewiadomych, którą dopiero kiedyś poznamy.

No ale dzisiaj jeszcze pracujemy, dopiero potem będziemy robić wiązanki, szykować światła, może i wiele osób i dzisiaj odwiedzi cmentarze.
Ale jedno jest w tym przerażające, znów pewno wielu ludzi właśnie dzisiaj, jutro, pojutrze ulegnie wielu wypadkom, dla niektórych to będzie ostatni dzień ich życia.
Właśnie jest tak każdego roku, więc proszę, uważajcie na siebie, szczególnie właśnie w tych dniach, szczególnie zwracam się do kierowców, którzy w tych dniach będą się przemieszczać nie tylko pomiędzy pobliskimi  cmentarzami, ale również będą starali się odwiedzać swoich najbliższych i na oddalonych od nich cmentarzach w innych miastach.
Chwila nieuwagi może na prawdę wiele kosztować i to nie od strony finansowej , ale od tej dla nas cennej, zdrowotnej, życiowej………
Chyba jednak nie tak prędko chcemy dołączyć do tych naszych najbliższych tam wysoko w niebie?

No cóż, życzę wiele rozwagi podczas tych dni i miłych rozmów z tymi, z którymi spotkamy się przy grobach tu i na tamtym świecie

I znów Dawidek


Bardzo ciekawe są te zdjęcia ze spotkań Dawidka z delfinkiem, zamieszczone na Face.
Zainteresowanych odsyłam do jego linka:  https://www.facebook.com/DawidekSpalek?fref=ts
Bardzo kibicuję Dawidkowi od dłuższego już czasu i mam nadzieję, że ta kuracja mu pomoże.
Wiem, że to dziecko, tak bardzo przez los pokrzywdzone, nie ma szans na całkowite wyzdrowienie, a to taki pogodny w tej swojej chorobie chłopczyk, niech ma przynajmniej namiastkę normalnego życia, bez tych swoich spastycznych bólów, zwłaszcza, że ma naprawdę wspaniałych rodziców, którzy prócz wielkiej rodzicielskiej miłości ofiarowują mu swój czas i możliwość uczestniczenia we wszystkich dostępnych terapiach. To naprawdę są wspaniali ludzie, to naprawdę jest wspaniała rodzina, zwłaszcza, że tyle ostatnio czyta się o wyrodnych matkach i ojcach, którzy nie tylko, że nie dbają o własne dziecko, ale wręcz często doprowadzają je do kalectwa, a nawet śmierci.
Jak to dobrze, gdy kochająca się rodzina jest razem : mama, tata i dziecko ( dzieci). Wszak każde dziecko ma prawo do szczęśliwego dzieciństwa, bo takie potem pozostawia pozytywny  ślad na całe  jego życie.

Dzisiaj zapowiada się całkiem miły, acz chłodny dzionek, Od rana świeci słonko, na razie przedziera się przez opary mgły jeszcze osiadłej nad Krakowem
Szkoda tylko, że tak wcześniej zapada zmrok. Dzisiaj znów z pracy będę ” po ciemaku” wracała.
Mogę na to tylko powiedzieć jedno : Taki mamy klimat ( ulubione ostatnio określenie Polaków 🙂 )
Miłego i pogodnego dnia wszystkim życzę i miłego humorku, bo zawsze gdy świeci słonko humor jakoś bardziej dopisuje, prawda?

no tak, kolejna środa

Okazuje się, że żółte kwiaty zamieszczone w moim blogu rzeczywiście słonko ściągają zza chmur.
Tak było wczoraj, były żółte kwiatki i w południe pokazało się nam słoneczko, sama nie wierzyłam własnym oczom, bo rano była taka mgła, że i samoloty z i do Krakowa nie latały.

A dzisiaj zamieszczam piękną, słoneczną różę, oczywiście dla……… Ulki. Dzisiaj przecież środa, nasz szczęśliwy dzionek.
Mam nadzieję Ulu, że Poznań też dzisiaj spowity będzie słonecznymi, wesołymi promieniami. Tak być musi, skoro Tobie dedykuję tą śliczną różę.
Rano była znów mgła nad Krakowem, teraz już nieco się przejaśnia i chyba słonko chce się przebić przez te chmury, gdy tylko wyjdą te słoneczne promienie zaraz wyślę je expresem do Poznania, mam nadzieję, że do Ciebie dotrą na czas.

Wczoraj usiłowałam reklamować tego elektronicznego papierosa i są oczywiście kłopoty, bo pani w firmie zażyczyła sobie paragonu. No tak, trudno miesiącami trzymać przy sobie wszelkie paragony, przecież znikłabym gdzieś w śmieciach, a paragony teraz dają i w sklepach, taksówkach, przychodniach i nawet w kioskach ruchu. Sortuj teraz te paragony i chowaj, bo nuż ci się za jakiś czas przydadzą. A zresztą chyba taki sklep wysyłkowy też ma potwierdzenie, że taki towar do mnie wysłała, prawda?
W każdym razie muszę wystosować pismo, powołać się na rozmowy telefoniczne i ten ich wadliwy towar wyślę, mam nadzieję, że zależy im na swojej marce i odpowiednio zareagują.
Chociaż z szacunkiem do własnej marki to różnie bywa, ostatnio kilkakrotnie reklamowałam jakość towaru przywożonego mi przez Almę i…. do niedawna przyjmowali reklamacje bez zmrużenia oka , ale niestety ostatnio Alma odpisała mi, że panie z punktu dostawczego zatelefonują do mnie i ustalą, jak reklamacje moją załatwić pozytywnie i ……  nikt nie zatelefonował. Chodziło mi tylko o koperek, którego mi mimo zamówienia nie dostarczyli, kwota niewielka ok1,40 zł, ale chodzi o sam fakt, że potraktowali mnie, stałego ich klienta od kilku lat, per noga. No cóż, niedojrzałe i twarde owoce to był wg nich mały pikuś, nic nie zrobili w kierunku, by poprawić markę swojej firmy. Będę niestety zmuszona zrezygnować z ich usługi, co czynię z wielkim żalem, bo dotąd uwielbiałam robić zakupy w internetowym sklepie Alma-24.

No tak, słonko już zdecydowanie jest już na niebie, zdążyło zaświecić zanim kończyłam  pisać swój blog  i bardzo dobrze, bo wszystkim światło do życia jest niezbędne, ale niestety jest raczej chłodno, słoneczko nie wiele ogrzewa nam miejskie powietrze

Miłej środy wszystkim życzę.

gadu gadu gadu nocą

 

A takie miałam dobre plany wczoraj. Specjalnie przetrzymałam popołudniowa drzemkę, aby gdzieś około 23 wylądować w łóżku i smacznie przespać cała noc.
I co? Plany spaliły na panewce, siedziałyśmy wczoraj z Moniką w kuchni do 2.30 i sobie gadałyśmy o wszystkim i o wszystkich.
Nie, nie plotkowałyśmy, tylko wspominałyśmy i dawne i obecne dzieje. I tak czas nam miło leciał, nie wiedzieć kiedy zrobiła się taka późna godzina.
Skutek? : jestem dzisiaj całkiem niewyspana ( pewnie odeśpię to po pracy popołudniu) no i zapewne znów źle będzie mi się chodziło.
No właśnie, taka ciekawostka, gdy jestem śpiąca, najbardziej odmawiają mi posłuszeństwa moje nogi,. bolą wtedy jak diabli, a praktycznie prawie że je wlokę za sobą. Pewnie dlatego, że właśnie nogi są najbardziej słabą częścią mojego organizmu. Taką  to mam dziwną przypadłość zdrowotną.

Jestem wkurzona, bo muszę iść dzisiaj na pocztę odesłać jedną baterię elektronicznego papierosa, po prostu mi się nie ładuje. Mam nadzieję, że przyjmą moją reklamację, przecież całkiem niedawno ją kupowałam w e – sklepie. Bubel jakiś, skoro po tak krótkim okresie używania nie działa.

Dzisiaj od rana”bombardują” mnie telefony z jakimiś propozycjami, nawet nie wiem jakimi, bo do końca nie pozwolę pani to powiedzieć, przeważnie jakieś badania za darmo ( a wtedy wtrynią człowiekowi jakieś aparaty do masowania, czy coś podobnego), albo jest to zaproszenie na jakieś pokazy garnków, ciepłej bielizny czy coś podobnego i też namawiają na” świetną i nie do odrzucenia okazję”, każdy to zna, kto ma telefon czy to miejski, czy komórkowy, bo ostatnio te firmy zdobywają w różny sposób kontakty z ludźmi i je wykorzystują.
Zawsze wygląda to podobnie: Dzień dobry ( cisza) nazywam się XXX YYY ( cisza) i dopiero po chwili jednym tchem  zaczynają wyśpiewywać swoją tyradę. Ta cisza pomiędzy dzień dobry i propozycją to jest jakby oczekiwanie na to, że zdenerwowany klient rzuci słuchawką nie chcąc nawet podjąć rozmowy ( widać są na taką ewentualność przygotowane)
Podobnie było dzisiaj: telefon był o nieznanym mi numerze, odebrałam, usłyszałam (grzeczne) dzień dobry, słucham opowiedziałam sucho i tu zaczęłam się wnerwiać, gdy pani spytała czy jestem panią Anną W.S. ( czyli moją siostrą), więc nieco podnosząc głos odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że ta pani już od ponad 5 lat nie żyje, nawet nie wspominając, że wcześniej się wyprowadziła i wtedy tern numer telefonu przepisany był na mnie. To ci „wspaniali” pracownicy nie zadają sobie nawet tyle trudu, żeby uaktualnić dane do osoby, z którą chcą rozmawiać? To skandal, już nie mówiąc, że skandalem jest to ciągłe nagabywanie ludzi, nic w zamian ciekawego im nie oferując, właściwie można śmiało powiedzieć, tylko naciągając ich na niepotrzebne wydatki. Skoro już jest tzw ochrona danych osobowych, to takie firmy powinny być pociągane do odpowiedzialności za naruszanie takich danych i za dręczenie ludzi..Nie każdy ma ochotę i cierpliwość wysłuchiwać namolnych oferentów. Powinien dzwonić tylko ten, z którym człowiek ma ochotę rozmawiać.
Parę dni temu zadzwonili do mnie po raz enty z firmy Filipiak, chociaż zawsze odkładam im słuchawkę, czym daję znać, że mnie ich oferta nie interesuje.
Więc znów się musiałam podenerwować i powiedziałam tej pani, że mnie nie interesują żadne wasze oferty, proszę mnie skreślić z waszej listy i nigdy więcej do mnie już nie dzwonić, Ciekawa jestem, czy to zadziała.

Wystarczy spojrzeć dzisiaj za okno, jest szaro i ponuro, więc zamieszczam dzisiaj te piękne, słoneczne kwiatki, aby każdemu, kto tu zaglądnie, było miło na duszy dzisiaj. A może słoneczko się zawstydzi i też dzisiaj u nas na niebie zaświeci?
Miłego dnia

idę leczyć biedne dzieci

 

Dzisiaj przyjeżdża mój ulubiony doktor od dziecinnych kręgosłupów, więc będę miała sporo roboty.
Mam nadzieję, że panu doktorowi spodoba się nasza piękna. nowa pracownia z nowym aparatem, dzisiaj zobaczy nasz rentgen po raz pierwzy na oczy, po bardzo długim oczekiwaniu na włączenie go do użytku. Pracownia jest naprawdę ślicznie urządzona i aparat jest sprawny, tak więc dzisiejsza nasza współpraca będzie zapewne przebiegała w bardzo miłej atmosferze. I przecież o to chodzi. Mi samej jest przyjemnie, gdy do takiej ładnej pracowni wchodzę, aż chce się w niej pracować.
Dzisiaj troszkę się spieszę, bo muszę jeszcze jedną sprawę pozałatwiać, jedną, a może i dwie, trzy…….   nir xa wiele mam czasu na poranne pisanie.
Życzę przyjemnego chłodnego niestety poniedziałku.

Zegar

Każdy zegar dwa wąsiki na okrągłej buzi ma…..

Dzisiaj po zmianie czasu jestem wyraźnie rozmamłana, nie mogę jakoś się zebrać w sobie.
Dlatego nie wiem co mam pisać, poczekam z wpisem do jutra.
Dzisiaj już za niedługo zrobi się ciemno, pewnie około siedemnastej.
Teraz wstawać będziemy po ciemku i zaraz niedługo wracać z pracy po ciemku.
Ach, gdzie te radosne, słoneczne poranki i późno wieczorne zachody słońca????

zaskoczenie od samego rana

 

Obudziło mnie dzisiaj….słoneczko.
Jakie to radosne uczucie po tych kilku ponurych dniach.
Znów mamy złotą, polską jesień, oby jak najdłużej tak było.
Dzisiaj sobota, więc dzień odpoczynku po całym tygodniu.

Mam pewne plany wobec mojej osoby, ale na razie cicho sza, nie chcę zapeszać.
Na razie Magda mi wtóruje i zachęca, reszta rodziny jakoś mniej to dobrze widzi.
Ale i tak przecież wszystko będzie zależało od mojej decyzji, a ja jak na razie jestem zdecydowanie na TAK.
Bo czego nie robi się dla własnej zdrowotności??

Życzę przyjemnej soboty

wspomnienie z Modlnicy

To piękne zdjęcie ( i jeszcze kilka innych) zrobiła na moim aparacie córka Agnieszki – Marysia.
Prawda, że pięknie jej te georginie wyszły??
Tak pięknie było jeszcze całkiem niedawno, cztery dni temu!!!!

W polityce ostatnio wiele złego się dzieje, aż trudno uwierzyć, że aż tyle głupich wpadek i  związanych z nimi błędnych decyzji  można było uczynić.
Nie jestem w stanie tego ogarnąć, dlatego temat polityki sprytnie ominę.
Nie jest dobrze, jest źle, nawet bardzo źle. Polsko, dokąd idziesz????

Zamiast polityki i złej prognozy pogody na dzisiejszy dzień i klika następnych ( podobno ma się pojawić nawet śnieg pod koniec tego, albo na początku następnego tygodnia), dla pokrzepienia dusz wybrałam kilka kawałów, które otrzymałam w e –  mailu od Elusi – Ilzy wczoraj.
Uznałam, że nie ma nic lepszego na rozpoczęcie dobrego dnia jak kawusia i dobry dowcip:

********

Pewien arabski szejk pilnie potrzebował transfuzji.
Niestety – miał niezwykle rzadką grupę krwi. Dawcę znaleziono – okazał
się nim być pewien Żyd. Zgodził się na przetoczenie krwi. Po zabiegu
szejk z wdzięczności podarował mu ogromny dom i wspaniały samochód.
Minął pewien czas.  Szejk znów potrzebował transfuzji, więc od razu
wezwano tego samego dawcę, który z radością zgodził się na pobranie
krwi.  Po zabiegu szejk podarował mu pudełko ciastek.
Żyd zdziwiony:
Ale poprzednim razem dostałem od ciebie dom i samochód!?… Na co szejk:
– Wtedy jeszcze nie płynęła we mnie żydowska krew…
*********

Szef do pracownika:
– Panie, pan wszystko robi powoli – powoli pan myśli, powoli pisze, powoli
mówi, powoli się porusza! Czy jest coś, co robi pan szybko?
– Tak, szybko się męczę…

*********

Pracownik często spóźniał się do pracy, bo zasypiał. Kierownik
zagroził chłopu zwolnieniem i biedak kupił sobie kilka budzików.
Któregoś dnia budzi się rano 8:15 (do pracy na 8). Budziki nawet nie
drgnęły. Przerażony leci do sąsiada – dentysty i mówi:
– Rwij pan 4 zęby z przodu i pomaż Pan mi twarz krwią. Powiem, że
miałem wypadek.
Po zabiegu pyta dentysty, ile się należy. Ten mówi – 400 zł. Gość
zdziwiony mówi, że normalnie jest 40 zł. od sztuki, dentysta na to:
– Tak ale dzisiaj jest niedziela..   ( ale miał pecha, co?}

***********

Szef wrócił z lunchu w bardzo dobrym humorze i zwołał wszystkich
pracowników, by wysłuchali kilku dowcipów, które usłyszał.
Wszyscy śmiali się do rozpuku, oprócz jednej dziewczyny.
– O co chodzi? – przyczepił się szef – Nie masz poczucia humoru?
– Nie muszę się śmiać – odpowiedziała dziewczyna – Odchodzę w piątek.

***********

 
Prezes poważnej firmy miał wygłosić ważny referat na konferencji, na
której zebrali się przedstawiciele całej branży. Kiedy wrócił z
imprezy do biura, dyszał z wściekłości.
– Po jaką cholerę napisałaś mi godzinne przemówienie?! – wrzasnął na
swoją sekretarkę. Połowa ludzi wyszła z sali zanim skończyłem.
– Ależ panie prezesie, napisałam referat trwający 20 minut. No i
dołączyłam dwie kopie na wszelki wypadek, tak jak pan kazał…

***********

To tyle na razie kawałów.

Mam jeszcze jedną wiadomość.
Kiedyś podawałam link do Face Booka/ blog Dawidka Spałka, tego biednego chłopczyka, który urodził się jako wcześniak, niestety z porażeniem mózgowym.
https://www.facebook.com/DawidekSpalek?fref=ts

Ostatnio Dawidek był na turnusie  delfino -terapii w Turcji, na razie jego mama wstawiła tam kilka zdjęć, teraz ma jeszcze wstawić dokumentację fotograficzną  reszty prawdziwych ” przygód” Dawidka z delfinkiem. Ciekawa jestem, na ile na terapia temu biednemu chłopczykowi pomoże, podobno delfiny mają niesamowite zdolności w odblokowywaniu zmian mózgowych u dzieci. Oby ta terapia się powidła, bo Dawidek to naprawdę bardzo urocze dziecko.
 Zainteresowanych zapraszam na jego stronę, która jest bardzo często odwiedzana, ma na Facebooku wiele polubień ( pomiędzy 500- 700 dziennie, bywa, że i więcej). Myślę, że będą osoby, które tą stroną się zainteresują.

Za oknem wstał następny ponury i deszczowy dzień, ech, szkoda nawet pisać.
I tak życzę wszystkim wesołego czwartku
Weekend coraz bliżej  🙂

 











znów róża u mnie w blogu zakwitła

A dlaczego? oczywiście, dzisiaj jest następne moje miłe, środowe blogowe spotkanie z Ulką.
Zwłaszcza, że wczoraj popełniłam okropne fopa  i nie złożyłam życzeń w dniu imienin Uli, Ulu wybaczysz??
Wszystkiego naj, naj Ci życzę, zdrówka przede wszystkim i radości z tego, co w życiu czynisz, a może jeszcze dorzucę jakąś wygraną np w lotka?
A tak w ogóle to wiele, wiele szczęścia na codzień i słoneczka.
Hallo Poznań, hallo Ulka……. środowe całuski z Krakowa….. niestety lejącego.
Ale mam nadzieję, że jeszcze kiedyś ( pewnie nie dzisiaj) słonko nas „dopadnie”.
Bo przykro jest, gdy za oknem taki zapłakany krajobraz mamy. No krajobraz, to przesada, bo przed oknem mam akurat kamienicę tylko ( no dobrze, nawet ładnie odnowioną kamienicę), ale plantki  niej już płaczą deszczem i zażółconym liściem, a z ulicy słychać szum aut rozpryskujących kałuże……..
Wcale się nie dziwię, że moje kostki przez dwa ostatnie dni tak strasznie mi dokuczały, deszczową porę przewidywały. A łamały mnie okropnie i kolanka i stopy, o kręgosłupie już nie wspomnę. I pewnie tak już będzie aż do samej śmierci, bo dopiero podobno doktor Glinka takie wszystkie bolączki wyleczyć umie.
Ale zacisnę zęby i najwyżej co cierpieć sobie będę co jakiś czas, bo ja mam plany na długie jeszcze życie 🙂
Ulu, pewnie dzisiaj podobnie jest i u Ciebie, kijki też pewno w kącie stoją i czekają na dłuższe spacery, czyli jednym słowem…….byle do wiosny!!!!

Kiedyś w jakimś brukowcu oczywiście przeczytałam bardzo dobre wspomnienie pewnej młodej dziewczyny ( ciekawe, czy to była prawda, czy fikcja?)
Otóż ta dziewczyna wychowywana była w rodzinie zastępczej, o czym oczywiście wiedziała, ale bardzo szanowała i kochała swoich rodziców, którzy też miłością ją obdarowywali. Ale od pewnego czasu zapadała na jakieś dziwne napadowe bóle, co raz w innej części ciała, a to głowa, a to kolano, Odwiedzała wielu lekarzy i ogólnych i ortopedów i neurologów, nikt jednak nie mógł dopatrzeć się przyczyny takiego napadowego bólu. Ponieważ te napady trwały przez dłuższy czas, lekarz rodzinny, który ją prowadził i który znał historię jej życia poradził, aby postarała się odnaleźć swoich prawdziwych rodziców, może to wyjaśni całą sprawę.
Dziewczyna obawiała się odnalezienia swojej prawdziwej rodziny, ale miała wielkie poparcie swoich obecnych rodziców, którzy dopingowali ją do załatwienia sprawy do końca. No i okazało się, że w dokumentacji Domu Dziecka, z którego była adoptowana znalazł się list dziewczyny w tym samym wieku, okazało się, że siostry, która też poszukiwała swojej bliźniaczej siostry. Wspólne spotkanie obu sióstr owocowało w wiele ciekawych wspomnień z życia i również okazało się, że gdy jedna z sióstr ulegała jakiemuś urazowi, druga z sióstr natychmiast odczuwała podobny ból. Wyjaśniły się więc napadowe bóle pierwszej siostry, ponieważ ta druga była zapalonym uczestnikiem zawodów motocrossowych, więc często ulegała różnym wypadkom, co odbijało się na pierwszej z bliźniaczek.
Co ciekawe, gdy dziewczyny postanowiły, że odtąd będą wspólnie  uczestniczyć w różnych wydarzeniach, mimo, że nadal będą pozostały w swoich rodzinach zastępczych, zaczęły zanikać odczuwanie wspólnych bólów, widać bliskość ich dusz wpłynęło na dalsze ich pozytywne już losy, bez żadnych negatywnych skutków.
Ciekawe, nieprawdaż? Może jednak coś z tych opowiadań o wyjątkowej symbiozie pomiędzy bliźniakami ma w rzeczywistości prawdziwe przesłania?

Dzisiaj idę do pracy na popołudniową zmianę, wiadomo środa.
Tylko jak tu nos z domu wysunąć,  skoro tak nieładnie jest wokoło????
Bez parasolki nie obejdzie się dzisiaj, niestety.
Mimo to, życzę wszystkim przyjemnej środy, czasami deszcz też jest do czegoś pożyteczny, np zmyje ten smog z kamienic miasta???

Ale nas straszą

 

Jak to dobrze, że urodziny Jasia były w zeszłym tygodniu, bo ten weekend ma być z temperaturą około 3-4 stopnie ciepła ( chyba zimna?).
Już nie udało y się posiedzieć chociaż chwilkę na tarasiku, już dzieci nie pograłyby w piłkę na zielonej trawce.
Przynajmniej tak nas straszą przepowiadacze pogody.
No tak, kiedyś już słyszałam prognozę, że jeszcze w październiku śnieg spaść może.
Nic, tylko skulić się teraz małe zawiniątko i i przespać zimę jak miś.
A propos miś, ten, który ostatnio grasował w Bieszczadach to niecnota jakaś. Najprawdopodobniej to on zaatakował tego turystę, którego zwłoki znaleziono w górach, są ślady zwierzęcia na jego ciele. Potem miś zobaczył ekipę ratowniczą na quadach i tez ich zaatakował, ratownicy uciekli, a miś wyżył się na leżącej maszynie, ślady jego wspaniałych ząbków widać na blasze quada. Teraz poszukują nadal tego niedźwiedzia, bo może znów kogoś zaatakować, najprawdopodobniej jest ranny ( przy zmarłym turyście znaleziono siekierę, która chyba się bronił przed zwierzęciem), a taki zraniony niedźwiedź to prawdziwe niebezpieczeństwo nawet dla tych, którzy spokojnie ścieżką iść sobie będą. Leśnicy chcą misia odnaleźć, uśpić specjalnymi nabojami a potem zbadać i ewentualnie opatrzyć rany, a potem miś pójdzie już sobie w swoją stronę, już leśnicy dopilnują, by ten huncwot nie zagrażał więcej.
Gdyby ktoś niechcący spotkał misia na swojej trasie, najlepiej jest podrzucić mu coś ze swojego ekwipunku ( na przykład pyszne kanapeczki), miś tym się zajmie, a turysta powinien zwiewać szybko i tam gdzie pieprz rośnie.
Na szczęście mnie to nie dotyczy, bo po górach nie latam, a wątpię by jakiś miś odwiedził moją ulicę.
A gdyby i tak było, daleko bym nie uciekła, nawet wszystkie bramy są pozamykane………. ciężko by było.
Miłego wtorku