
Już dawno bez przekwitł, ale dzisiaj znów zapachniało bzem w moim blogu, ponieważ dzisiaj jest środa, ulubiony dzień Ulki i Dany.
Prawda, że piękne kwiaty Wam dzisiaj dziewczyny posyłam?
Uśmiechnijcie się więc do nich szeroko i wraz ze mną cieszcie się pięknym dniem.
Uleczko, trochę się martwię, bo od kilku dni nie widzę śladu Twojego pobytu w moim blogu, czyżbyś gdzieś wyjechała????
A z bzem mam miłe, bardzo miłe wspomnienia.
Otóż wiele, wiele lat temu, gdy jeszcze byłam piękna i młoda i studiowałam geologię na AGH miałam dwóch adoratorów, z tym, że moje serce należało do Cześka, cóż poradzić, tak wybrałam. Drugim adoratorem był Janek, który wiele robił, żeby zwrócić na siebie moją uwagę, owszem, lubiłam go jako fajnego kumpla, ale … no właśnie, nie umiałam ( bo i nie chciałam) odwzajemniać jego uczuć.
Przyszedł grudzień, dokładnie czas moich Imienin, więc na kilka dni przed świętami urządziłam małą prywatkę dla zaprzyjaźnionych mi studentów, dosłownie dla kilku osób. Oczywiście i Janek i Czesiek byli zaproszeni, z tym, że Czesiek, ku mojej rozpaczy, wyłgał się, że nie może do mnie niestety przyjść, nie podając nawet żadnych szczegółów swojej decyzji.
Za to Janek przyszedł i…….. aż oniemiałam, dostałam od niego gałązkę pięknego białego bzu, pięknie opakowanego, wyobrażacie to sobie? biały bez 20 grudnia? Rzeczywiście musiał się bardzo postarać, sporo zadać sobie trudu, by właśnie ten piękny i pachnący wiosenny kwiat w środku zimy mi ofiarować.
Oczywiście że doceniłam jego wspaniały, romantyczny pomysł, a piękno tego prezentu do końca życia będę pamiętała. Wyglądało na to, że rzeczywiście bardzo mu na mnie zależało. Od tego momentu minęło już mniej więcej 45 lat a wciąż ten moment pamiętam.
Zresztą to nie była jedyna niespodzianka tego wieczoru, okazało się, że niedługo później zadzwonił dzwonek u drzwi, otworzyłam, a za drzwiami stał…..Czesiek.
Jakże wtedy się ucieszyłam, chyba jeszcze więcej niż tym bzem, okazało się, że nie chciał przyjść do mnie, bo nie miał pieniędzy, by kupić mi kwiatka, cóż był tylko biednym studentem, ale jakoś się jednak przemógł, zresztą bez kwiatka też był bardzo mile przeze mnie widziany.To były wspaniałe imieniny, zwłaszcza, że właśnie na nich pierwszy raz z nim się pocałowałam. Ach, te wspomnienia……….
Dużo jeszcze było tych studenckich wspomnień, pamiętam, jak Janek kolejny raz się o coś na mnie obraził, a ja aby go w jakiś sposób udobruchać ( przecież go lubiłam) odesłałam mu pocztą tak dla hecy dług w wysokości 1 zł 40 groszy, za jakąś herbatę czy coś takiego.
Za kilka dni przyszła do mnie paczka, a w środku był kamień, ale nie jakiś tam kamień, a piękny okaz geologiczny ( przecież studiowaliśmy geologię) z karteczką : ” Ewa ten kamień spadł mi z serca, gdy oddałaś mi dług, dziękuję Janek” Rozśmieszyło mnie to i stwierdziłam, że jednak ma poczucie humoru, o którego brak nieraz go podejrzewałam, a jego riposta na oddanie przez zemnie długu była pomysłowa i fajna. W końcu gniew nie trwał długo, tylko aż do następnego razu
Zresztą zarówno ja jak i Czesiek już po pierwszym roku skończyliśmy edukację na AGH, ja jeszcze próbowałam studiować na wydziale ceramicznym, ale jednak w końcu poszłam do pracy ( wcześniej skończyłam szkołę medyczna techników rtg), Czesiek pojechał pracować do kopalni Makoszowy w Zabrzu, niestety już nigdy nie udało mu się na studia wrócić, a szkoda, bo to był bardzo zdolny i inteligentny chłopak, niestety potem zniszczył go alkohol. Jeszcze trochę utrzymywaliśmy znajomość, ale w końcu rozeszliśmy się, niestety wybrał alkohol, a to mi się nie podobało.
Z tego co wiem, Janek skończył studia, kiedyś po wielu latach przypadkiem go spotkałam i z trudem rozpoznałam, chwile porozmawialiśmy i każdy poszedł w swoja stronę
A teraz pozostały tylko te miłe wspomnienia i piosenka, którą ochoczo śpiewali studenci ” pieniążki kto ma ten jeździ autobusem, a kto pieniążków nie ma, za autobusem kłusem i refren: a nam jest wszystko jedno, my mamy cały świat, bo student bez pieniędzy jest więcej wart.”
No i czy nie fajny był tamten beztroski świat, gdy człowiek nie musiał oglądać się za kasą, tylko brał świat na wesoło???? Ech te młodzieńcze lata……
I jeszcze na zakończenie coś z dziedziny Edukacji Narodowej, mianowicie zadanie z podręcznika Mii:
za 10 biletów zapłacono 70 zł Jeden bilet kosztował 10 zł Ile biletów kupiono?
Czy ktoś rozumie, co autor tego zadania miał na myśli??
Dla mnie to zadanie jest całkowicie pozbawione sensu. Matematycznie myśląc trzeba odpowiedzieć, że kupiono 7 biletów, ale w takim razie dlaczego na początku napisano, że za 10 biletów zapłacono 70 zł i co się stało z tymi 3 biletami, za które zapłacono nie wiedzieć po co?
To zadanie powinno brzmieć: za wszystkie zakupione bilety zapłacono 70 zł, jeden bilet kosztował 10zł, ile biletów zakupiono? Wtedy zadanie miałoby sens. A może ja źle rozumuję?, może nie umiem liczyć?
I czego oni w takim bądź razie te nasze biedne dzieci w szkole uczą????
A teraz tradycyjnie życzę wszystkim miłej środy, aby nie takiej ulewnej, jakim były ostatnie 2 dni. Słonka życzę!!