wizje…

 

Wczoraj miałam bardzo ciężkie popołudnie, zawisł nade mną mieszkaniowy  miecz Damoklesa, co przypłaciłam dosyć sporym stresem, wręcz powiedziałabym histerią.
Bo to straszna rzecz jednak, gdy masz te 60 kilka lat i nagle okazuje się, że świat pomału zaczyna się walić, a jutro jest całkiem niepewne.

Chodzi o to, że w naszej kamienicy doszło do podziału poszczególnych mieszkań pomiędzy właścicieli, do tej pory każdy z nich miał tylko udział w częściach idealnych, teraz każdemu z nich przyznano konkretne mieszkania ( z lokatorami ), co przekłada się na ewentualny wykup,  albo na wydatnie podniesiony czynsz, a niestety ani na jedno ani drugie mnie po prostu nie stać. Sprawa może być dla mnie patowa, stąd pewnie ta moja wczorajsza histeria, chociaż na razie nikt nie przyszedł do mnie z żadną konkretną propozycją. Mieszkam w tym mieszkaniu od urodzenia, mam tzw przydział z kwaterunku ( takie przydziały było od lat 50 – tych do mniej więcej 70 – tych), więc na bruk wyrzucić mnie nie mogą, ale…….. wystarczy, że jeszcze o 50 procent podniosą mi czynsz ( albo i o więcej) i niestety finansowo padnę na ten pysk.
Trzeba cierpliwie czekać na rozwój wypadków, ale po rozmowie z Magdą troszkę się uspokoiłam, bo przedstawiła mi kilka nie złych rozwiązań, o których na razie nie będę pisać, a może które wykorzystam w niedługiej przyszłości? kto wie…….

W każdym bądź razie wolałabym nie przeżywać takich stresów jak wczoraj, gdy serce  biło mi jak oszalałe, a mój brzuch ściśnięty był przez dwa imadła.
Nawet Monika ratowała mnie jakimiś tabletkami, bo bałam się, że trzeba mnie będzie z zawałem serca  do szpitala wieźć w środku nocy.

Na szczęście wstał słoneczny poranek, a nowe wizje jakoś mnie nieco bardziej optymistycznie do świata nastawiły. I oby tak mi pozostało na cały ten weekend.

Życzę wszystkim dobrego humoru na ten weekend, może być trochę chłodny, ale na pewno będzie słonecznym, miejmy taką nadzieję.

no i znów kochany piątek

 

Tylko cieszyć się, czy płakać, skoro pogodę deszczową na weekend  zapowiadają?
Eee, na pewno znów się pomylili.

Na Face powstała strona popierająca Marysię Sokołowską ( tą sławetną młodzieżówkę, która powiedziała premierowi : pan jest zdrajcą) i druga strona potępiającą bezpodstawne pomówienie premiera.
Panna owa tak sobie, ot łatwo powiedziała te słowa, ale jakoś dziwnie uciekła w kąt, gdy miało dojść do jej rozmowy z premierem. Na pewno zabrakło jej argumentów, po prostu  bezmyślnie powtórzyła to, co gdzieś tam usłyszała, ale nie potrafiła dokładnie powiedzieć, na czym ta zdrada premiera miałaby polegać i czy ma na to ktokolwiek jakiekolwiek dowody. Bo powiedzieć można wszystko, ale trzeba wiedzieć co  i dlaczego się mówi.
Więc napisałam na jej Face: a gdybym napisała, że jesteś puszczalska????, tego ci nie udowodnię, jak ty nie udowodnisz zdrady premierowi
Nie czyń drugiemu, co tobie nie miłe Marysiu Jeszcze wiele w życiu musisz się nauczyć, pokory wobec życia i innych też
Dziewczyna nie bardzo wiedziała, co ma na to odpowiedzieć, więc dała lakoniczną odpowiedź : taka jest sytuacja.
Przepraszam, jaka jest sytuacja? Czy to oznacza, że wolno wszystkim wszystko powiedzieć w oczy, nawet jeżeli jest to wierutnym kłamstwem, zwykłym pomówieniem? Wiele osób na jej stronie chwaliło ją za odwagę, za jaką odwagę pytam?  W życiu trzeba brać odpowiedzialność za swoje słowa i czyny, czy ona odpowie kiedyś za to, że nie wie, czemu to powiedziała? Nie, ją cieszy popularność, bo taką zdobyła rozpętując tą aferę. Popularność dosyć lichą zresztą, bo za krótki pewnie czas nikt nie będzie pamiętał, że była taka Marysia i coś głupiego powiedziała, tak jak nikt dzisiaj nie pamięta sławnego ongiś paprykarza, który dla kariery też na naszego premiera pluł, by przypodobać się prezesowi, a gdy okazało się, że prezes nie jest wcale zainteresowany pomocą dla niego, paprykarz odwrócił się o 180 stopni i na odmianę zaczął krytykować Kaczyńskiego, a chwalił Tuska.
To prawda, że kłamstwo powtarzane tysiąckrotnie pomału staje się prawdą, ale każde kłamstwo ma krótkie nóżki,  jak zwykle u kaczuszki, o, przepraszam, niechcący wdarł mi się refren piosenki o maku i o kaczuszce.
Pewnie, że wiadomo jakiej jestem opcji i wcale tego nie ukrywam, ale nigdy nie lubiłam, gdy ktoś kogoś o coś bezpodstawnie pomówił, pewnie nikt tego nie lubi, gdyby to jego tyczyło. Łatwo powiedzieć komuś ( szczególnie gdy jest spore forum) jesteś dziwką, złodziejem, mordercą etc, gdy to tyczy nie tej osoby, która pomawia. A gdyby ktoś tą osobę też tak właśnie przy wszystkich wyzywał to pewnie nie było by jej tak miło i beztrosko, na pewno by w swojej obronie wystąpiła.
Już nie mówiąc, że nie wypada, żeby 16 czy 17 letnia siksa zwracała uwagę osobie o wiele od siebie starszej, już nie mówiąc, że człowiekowi na bardzo wysokim stanowisku państwowym. Nie tak mnie w szkole i w rodzinie wychowywali.
Inna sprawa, można zadać pytanie, a kto właściwie tą dzisiejszą młodzież wychowuje? Szkoła ?- nie, bo nauczyciele boją się uczniów, którzy mogą im na przykład przyłożyć ( znane są takie i w Polsce przypadki), Rodzice?  – nie bo teraz jest modne tzw bezstresowe wychowanie, a zresztą rodzice czasu nie mają, bo  biegają za mamoną, a nie patrzą na swoje dzieci, puszczane najczęściej samopas, Kościół? – a jakim autorytetem może być dzisiaj dla młodzieży kościół, który sieje propagandę nienawiści, zamiata pod dywan wszystkie swoje nieprawości i równocześnie dba  tylko o własny dobrobyt , nie przekazując żadnych ideałów, jak dawniej bywało, młodzieży. Pewnie, nie wszyscy rodzice na szczęście nie dbają o swoje dzieci, te zadbane mają inne zainteresowania niż brudy polityki, plotki, kłótnie, dla nich wartością jest miłość i rodzina, szacunek dla innych nawet wtedy, gdy nie zgadzają się z ich poglądami.
Najstraszniejsze jest to, że ta młodzież kiedyś będzie przyszłością tego naszego kraju, na szczęście ja tych czasów pewnie już nie doczekam, a jeżeli nawet i doczekam, to z racji wieku nie wiele będzie mnie to interesowało. Ale może kiedyś i tej młodzieży ta sodowa woda z głowy wywietrzeje, poznają świat i zobaczą, że nie tędy droga????? Oby tak było, szczerze im tego życzę. Wszak pisałam, że prócz tej rozwydrzonej młodzieży, której teraz się wydaje, że świat do nich należy i że wszelakie rozumy pojedli, jest jeszcze sporo mądrej młodzieży, którzy znajdą proste, ale rozważne ścieżki życiowe .

No to idziemy po raz ostatni w tym tygodniu do pracy, a potem odpoczywamy, z tym, że pogoda zapewnia nam tylko około 14-15 stopni ciepła,czyli niezbyt optymistycznie to brzmi, ale mamy co mamy i nic z tym na razie nie zrobimy. Odpocząć i tak trzeba.

sennie

 

Dzisiaj jeden z takich łóżkowych, czy jakby kto wolał napisać barowych dni. Niby zimna nie ma, jest chłodno, tylko okropnie ponuro i deszczowo.
Spałam i spałam, nawet trudno obudzić mi się było, tym bardziej, że dzisiaj w śnie odwiedziła mnie  nie żyjąca już moja przyjaciółka Majka.
Była taka uśmiechnięta, szczęśliwa…. to był bardo miły sen.
No więc właśnie, znów występują ulewy, i to takie jakby ktoś z nieba ścianę deszczu puścił, to jakaś pogodowa anomalia, a może rzeczywiście to już są oznaki potopu, podobnego do tego biblijnego???  Może pora się opamiętać w tych złościach, nienawiściach i kłótniach? Tylko, że każdy widzi w czyimś oku źdźbło, ale w swoim nawet tej przysłowiowej belki nie zobaczy. Pst, to nie jest ( a może właśnie jest) polityczny przytyk, tak i niestety w naszym normalnych rodzinnych i i przyjacielskich  kręgach  bywa……
Ponieważ dzisiaj bardzo późno wstałam mój blog jest króciutki, omalże wzmianka tylko, kiedyś tam się poprawię.
No i jeszcze jedno, miesiąc maj już pomału dobiega końca, za niedługo dzieciaki znów będą miały wakacje, oby słoneczne.
U nas w domu już letnie wojaże planują……….

A ja pewno znów przed  komputerowym ekranem śledzić będę polskie plaże, dmuchając świeżym wicherkiem z wiatraczka prosto w plecy. Ot, taka wakacyjna namiastka, tylko, że kąpać będę się mogła wyłącznie pod prysznicem…..
Miłego dnia.

zapachniało w moim blogu…

 

Już dawno bez przekwitł, ale dzisiaj znów zapachniało bzem w moim blogu, ponieważ dzisiaj jest środa, ulubiony dzień Ulki i Dany.
Prawda, że piękne kwiaty Wam dzisiaj dziewczyny posyłam?
Uśmiechnijcie się więc do nich szeroko i wraz ze mną cieszcie się pięknym dniem.
Uleczko, trochę się martwię, bo od kilku dni nie widzę śladu Twojego pobytu w moim blogu, czyżbyś gdzieś wyjechała????

A z bzem mam miłe, bardzo miłe wspomnienia.
Otóż wiele, wiele lat temu, gdy jeszcze byłam piękna i młoda i studiowałam  geologię na AGH miałam dwóch adoratorów, z tym, że moje serce należało do Cześka, cóż poradzić, tak wybrałam. Drugim adoratorem był Janek, który wiele robił, żeby zwrócić na siebie moją uwagę, owszem, lubiłam go jako fajnego kumpla, ale … no właśnie,  nie umiałam ( bo i nie chciałam) odwzajemniać jego uczuć.
Przyszedł grudzień, dokładnie czas moich Imienin, więc na kilka dni przed świętami urządziłam małą prywatkę dla zaprzyjaźnionych mi studentów, dosłownie dla kilku osób. Oczywiście i Janek i Czesiek byli zaproszeni, z tym, że Czesiek, ku mojej rozpaczy, wyłgał się, że nie może do mnie niestety przyjść, nie podając nawet żadnych szczegółów swojej decyzji.
Za to  Janek przyszedł i…….. aż oniemiałam, dostałam od niego gałązkę pięknego białego bzu, pięknie opakowanego, wyobrażacie to  sobie? biały bez 20 grudnia? Rzeczywiście musiał się bardzo postarać, sporo zadać sobie trudu, by właśnie ten  piękny i pachnący wiosenny kwiat w środku zimy mi ofiarować.
Oczywiście że doceniłam jego wspaniały, romantyczny  pomysł, a piękno tego prezentu do końca życia będę pamiętała. Wyglądało na to, że rzeczywiście bardzo mu na mnie zależało. Od tego momentu minęło już mniej więcej 45 lat a wciąż ten moment pamiętam.
Zresztą to nie była jedyna niespodzianka tego wieczoru, okazało się, że niedługo później zadzwonił dzwonek u drzwi, otworzyłam, a za drzwiami stał…..Czesiek.
Jakże wtedy się ucieszyłam, chyba jeszcze więcej niż tym bzem, okazało się, że nie chciał przyjść do mnie, bo nie miał pieniędzy, by kupić mi kwiatka, cóż był tylko biednym studentem, ale jakoś się jednak przemógł, zresztą bez kwiatka też był bardzo mile  przeze mnie widziany.To były wspaniałe imieniny, zwłaszcza, że właśnie  na nich pierwszy raz z nim się pocałowałam. Ach, te wspomnienia……….
Dużo jeszcze było tych studenckich wspomnień, pamiętam, jak Janek kolejny raz się  o coś  na mnie obraził, a ja aby go w jakiś sposób udobruchać ( przecież go lubiłam) odesłałam mu pocztą tak dla hecy  dług w wysokości 1 zł 40 groszy, za jakąś herbatę czy coś takiego.
Za kilka dni przyszła do mnie paczka, a w środku był kamień, ale nie jakiś tam kamień, a piękny okaz geologiczny ( przecież studiowaliśmy geologię) z karteczką : ” Ewa ten kamień spadł mi z serca, gdy oddałaś mi dług, dziękuję Janek” Rozśmieszyło mnie to i stwierdziłam, że jednak ma poczucie humoru, o którego brak  nieraz go podejrzewałam, a jego riposta na oddanie przez zemnie długu była pomysłowa i fajna. W końcu gniew nie trwał długo, tylko aż do następnego razu
Zresztą zarówno ja jak i Czesiek już po pierwszym roku skończyliśmy edukację na AGH, ja  jeszcze próbowałam studiować na wydziale ceramicznym, ale jednak w końcu poszłam do pracy ( wcześniej skończyłam szkołę medyczna techników rtg), Czesiek pojechał pracować do kopalni Makoszowy w Zabrzu, niestety już nigdy nie udało mu się na studia wrócić, a szkoda, bo to był bardzo zdolny i inteligentny chłopak, niestety potem  zniszczył go alkohol. Jeszcze trochę utrzymywaliśmy znajomość, ale w końcu rozeszliśmy się, niestety wybrał alkohol, a to mi się nie podobało.
Z tego co wiem, Janek skończył studia, kiedyś po wielu latach przypadkiem go spotkałam i z trudem rozpoznałam, chwile porozmawialiśmy i każdy poszedł w swoja stronę
A teraz pozostały tylko te miłe wspomnienia i piosenka, którą ochoczo śpiewali studenci ” pieniążki kto ma  ten jeździ autobusem, a kto pieniążków nie ma, za autobusem kłusem i refren:  a nam jest wszystko jedno, my mamy cały świat, bo student bez pieniędzy jest więcej wart.”
No i czy nie fajny był tamten beztroski świat, gdy człowiek nie musiał oglądać się za kasą, tylko brał świat na wesoło???? Ech te młodzieńcze lata……

I jeszcze na zakończenie coś z dziedziny Edukacji Narodowej, mianowicie zadanie z podręcznika Mii:
za 10 biletów zapłacono 70 zł Jeden bilet kosztował 10 zł Ile biletów kupiono?
Czy ktoś rozumie, co autor tego zadania miał na myśli??
Dla mnie to zadanie jest całkowicie pozbawione sensu. Matematycznie myśląc trzeba odpowiedzieć, że kupiono 7 biletów, ale w takim razie  dlaczego na początku napisano, że za 10 biletów zapłacono 70 zł  i co się stało z tymi 3 biletami, za które zapłacono  nie wiedzieć po co?
To zadanie  powinno brzmieć: za wszystkie zakupione bilety zapłacono 70 zł, jeden bilet kosztował 10zł, ile biletów zakupiono? Wtedy zadanie miałoby  sens. A może ja źle rozumuję?, może nie umiem liczyć?
I czego oni w takim bądź razie  te nasze biedne dzieci w szkole uczą????


A teraz tradycyjnie życzę wszystkim miłej środy, aby nie takiej ulewnej, jakim były  ostatnie 2 dni. Słonka życzę!!

po wyborach

 

Wczoraj specjalnie nie pisałam nic w moim blogu o wyborach, nie chciałam psuć tego pięknego dnia Matki.
Oddałam się zatem wspomnieniom z lat dziecinnych i wspominałam ta moją najdroższą i najukochańszą mi Osobę, którą niestety los nie długo dał mi się cieszyć.
Ale wspominałam ten mój piękny sen, gdy Mama przemieniła się z pięknego kwiatu w moją  Mamę  i gdy mogłam się do niej przytulić i powiedzieć Jej:  Mamo, jak ja bardzo Ciebie Kocham Mamusiu. Wczoraj też w tych wspomnieniach te słowa powtarzałam i miałam wrażenie, że ona tam na  Niebiesie mnie słucha……..
I wiem, że Ona nade mną czuwa!!!!

A co do wyborów, to nie szły one zupełnie po mojej myśli. Śledziłam ich losy aż do 4 rano, a potem od 6 rano od nowa, co przełożyło się na nieprzespaną noc.
Zupełnie niepotrzebnie, bo i tak końcowe wyniki, ( które dały mi chwilę oddechu) przekazano dopiero wczoraj wieczór. I tak mnie nie usatysfakcjonowały one mnie w pełni, ale, taka jest po prostu d e m o k r a c j a , trzeba szanować wybór innych, czy mi się to podoba, czy nie.
Cieszy mnie, że w kilku przypadkach pycha została poskromiona, sprawiedliwości stało się zadość.
Na szczęście wczoraj popołudniu udało mi się te kilka godzin odespać, to nie te czasy, gdy człowiek nie odczuwał braku snu i mógł cały dzień po bezsennej nocy działać bez szwanku.
 A do następnych wyborczych nerwów mam teraz czas aż do przyszłej jesieni.

Nadeszła do nas pora burz i nawałnic powiązanych z opadami gradu. Nad Krakowem przeszła wieczorem dość spora burza, ale i tak nie można jej porównać z okropną  i niespodziewaną nawałnicą w Warszawie, gdzie zaskoczeni ludzie, powracający właśnie z pracy, nie wiedzieli, gdzie przed tą ścianę deszczu schować.
Widać, że warszawiacy więcej nagrzeszyli niż krakowianie, los bardziej dla nas był łaskawy.
A propos Krakowa i wyborów: podczas referendum okazało się, że krakusy zdecydowanie powiedzieli przyszłym ewentualnym zimowym igrzyskom: NIE, teraz muszą znosić złe humory zakopiańczyków, którym ta decyzja wyraźnie się nie spodobała. Wiadomo, odpadł im złoty, turystyczny  biznes, dlatego kwestionują tą decyzję.

Życzę miłego dnia wszystkim, trzeba uważać, bo znów dzisiaj pogoda może nam figle płatać.

Mamusiu…………

 

 

MAMO,SMUTNO TU I OBCO
DRZEWA INNE ROSNĄ
I CISZY NIKT NIE ZNA TU.

MAMO,NIE MYŚL,ŻE SIĘ SKARŻĘ
ŻAL MI TYLKO MARZEŃ
DZIECIĘCYCH DNI,MOICH DNI.

WIDZĘ ZNÓW NASZ DOM,
CIEBIE,MAMO,W NIM.
WSPOMINAM STARY KLON,
CIEMNY I WYSOKI JAK DYM.

MAMO,WOŁAM TWOJE IMIĘ,
ZNOWU JESTEŚ PRZY MNIE,
JAK ZA DAWNYCH LAT.

WIDZĘ ZNÓW NASZ DOM,
CIEBIE MAMO W NIM.
WSPOMINAM STARY KLON,
CIEMNY I WYSOKI JAK DYM.

MAMO W SERCU CIĘ KOŁYSZĘ,
LIST DO CIEBIE PISZĘ,
CIEMNY JAK TA NOC.

TO NIEPRAWDA MAMO,
JUTRO WYŚLĘ LIST.
I BĘDZIE MAMO,TAK JAK MIAŁO BYĆ.
A TY MAMO ŚPIJ
JESZCZE NOC,DOBRZE ŚPIJ
O,MAMO.

Dzień wyborów

 

Dzisiaj dzień wyborów do Unii Europejskiej. Ale jeszcze wciąż cicho sza, przedwyborcza cisza trwa….
Oczywiście zaraz  udam się do Komisji wyborczej i oddam swój głos…… nie powiem na kogo, bo nie wolno, byłaby to agitacja polityczna, albo co najmniej naruszenie ciszy wyborczej.
A wieczorem, przed telewizorem dopiero będzie się działo, będzie nerwów i wzruszeń nie mało….
Nie wiem czemu tak jakoś wspaniale mi się dzisiaj od rana rymuje…… może czuję tą atmosferę, jakby powiedziała znana, przedwojenna aktorka Mieczysława Ćwiklińska, bo przecież atmosfera jest najważniejsza. Kiedyś mieliśmy atmosferę salonową, gdy damy mdlały z miłości i trzeba solami trzeźwiącymi je cucić, dzisiaj mamy atmosferę polityczno – wyborczą i to dotyczy nie tylko naszego kraju, ale też i tych, którzy do Unii przystali. I to jest bardzo podniosły i ważny moment dla Europy, bo będzie znów na kilka lat pokazywać drogę, która Europa będzie szła ku chwale. Dlatego kto żyw niech pędzi dzisiaj do wyborczej urny, bo naprawdę jaka będzie Europa zależy także od Twojego głosu. No i oczywiście nikt dzisiaj podczas tej ” atmosfery” mdleć nie będzie, raczej każdy będzie podniecony przyszłym wynikiem, a zamiast wód cucących poleją się co najwyżej łzy szczęścia lub łzy zawodu i złości. Ale to dopiero pod koniec dnia, po godzinie 21.

Wczoraj nieco nam się  pogoda pogorszyła, wszędzie nad Polską przechodziły ulewy i burze, w Krakowie również, ale trzeba powiedzieć, że w sposób umiarkowany, za to ulżył nieco ten zaduch i nawet mój wiatraczek mógł być wczoraj po południu już wyłączony, przez okno wpadał fajny, orzeźwiający wiaterek. Na szczęście od rana niebo jest prawie bezchmurne i słonko świeci, chociaż….. masz ci babo placek, może znów trochę być burzowo i gradowo, tak w TVN właśnie powiedzieli. No to trzeba zbierać się do Komitetu Wyborczego, żeby żadna burza potem mi  nie przeszkodziła w glosowaniu.

 

Wczoraj były drugie urodzinki Dawidka Spałka, tego biednego, chorego chłopczyka, o którym kiedyś już  pisałam.
Jeżeli jest ktoś zainteresowany, proszę wejść na stronę Dawidka  http://dawidekspalek.blogspot.com/2014/05/moje-2-urodzinki-lalalalala.html i samemu tam można pooglądać fajne fotki z jego imprezki, na której było całe mnóstwo dzieci. Tam też jest i link do Fundacji Radosny Promyk, na który można wpłacić nawet niedużą kwotę na pomoc dla Dawidka. Dziękuję w imieniu Dawidka.

A dla wczorajszego Solenizanta Dawidka ofiaruję dzisiaj w blogu piękną różę.


Niech nasz słodki Dzieciak zdrowieje i niech ma nadal kolo siebie tylu kochanych osób, którzy mu na co dzień pomagają

Wszystkim życzę przemiłej, wyjątkowej  przecież niedzieli.

 

cicho sza

cicho sza, ale cisza….aż w uszach huczy…… 🙂

Czyli nie bardzo jest w związku z tym  o czym chyba pisać? Nie koniecznie, bo…….można trochę porozmawiać  na przykład o rzeczach ziemsko – nie ziemskich.
Wczoraj odwiedziłam Cmentarz Rakowicki, byłam w Zarządzie Cmentarza, aby  wyrazić zgodę na remont grobowca moich pradziadków no i oczywiście odwiedziłam grób moich Rodziców. Piękne są Rakowice, szczególnie o tej porze roku. Usiadłyśmy z Magdą na ławeczce, wokoło szumiały wspaniale wysokie drzewa,  ptaszki sobie świergoliły, ale….ale i tak wcale mi się nie podobało, że tam kiedyś będę leżała. Nie, nie  chodzi mi konkretnie o ten cmentarz, ale w ogóle o cmentarz, koszmarna jest taka wizja, że to też będzie kiedyś moje wieczne mieszkanie……
Na szczęście  nie było wiele  chodzących po alejkach ludzi, chociaż z kaplicy co chwilę dochodził odgłos pogrzebowej mszy św, a potem te głosy dzwonów i pieśń  „Niech Aniołowie zawiodą cię do raju………… „
Popatrz Magda, znów ktoś sobie dzisiaj tu „zamieszka” – mówiłam. Tak, ten, którego z Kaplicy wyprowadzali na miejsce wiecznego spoczynku tam sobie potem  pozostał, reszta poszła do swoich domów, niektórzy zasmuceni, inni z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku wobec zmarłego. I jeszcze tylko na zakończenie  odbyła się  modlitwa za uczestnika tego pogrzebu, który pierwszy z obecnych ten nasz padół opuści, ale każdy wierzył, że to nie o niego chodzi.
Taki jest obrządek pogrzebowy. A życie dalej się toczy…….. to prawda życie jest dla żywych, śmierć dla zmarłych, taki jest porządek tego i tamtego świata.

Wczoraj nareszcie doszedł do mnie ten nowy wiatraczek. Oczywiście było w nim masę  niedoróbek, tak, że ze złożeniem jego było trochę kłopotów, nie rozumiem, czemu takie firmy takie niedokończone produkty wysyłają, rozumiem, że nie był drogi, ale od razu z tego powodu  nie musiał być przecież bublem? Nigdzie w zachodnim kraju producent nie odważyłby się tak wadliwego produktu swojemu klientowi wysłać. Na szczęście po trudach i znojach udało się jakoś ten wiatrak złożyć, (zostało tylko kilka śrubek i podkładek do nich, nie wiadomo do czego miałoby to pasować) i całe popołudnie i wieczór mogłam cieszyć się miłym chłodem, czyli udało mi się zdążyć przed kanikułą, która już wczoraj się rozpoczęła, dzisiaj będzie zresztą podobnie, chociaż prognozy  straszą troszkę burzami. Co  prawda” my się burzy nie boimy”, niestety ja tak, na wszelaki wypadek zawsze, gdy burza jest blisko lub koło mnie, wyłączam TV, komputer, a czasami nawet i całą płytę, mając w pamięci ta burzę, która po uszkadzała mnie i innym  lokatorom na każdym piętrze sprzęt elektroniczny. Wolę na zimno dmuchać.

Miłej i słonecznej soboty życzę wszystkim i dobrego odpoczynku

Rocznicowe wspomnienia

Zdjęcia, zdjęcia i wspomnienia,
czas zadumy , czas mijania,
teraźniejszości, czas marzenia,
czas minionego pamiętania…

Tak Panie Kawusia, dzisiaj jest dzień minionego pamiętania. Pooglądałam sobie zdjęcia z naszych czatowskich spotkań w Krakowie, ale było wesoło.

Zabawę wszyscy rozpoczynaliśmy oczywiście polonezem, tanecznym krokiem wkraczaliśmy do wynajętego lokalu

potem były tańce i śpiewy, wieczorem romantyczne pogaduszki przy piwie w kawiarence  na Rynku Głównym, trudno nam było się wtedy rozstać, czasu do wspólnego biesiadowania i wspólnej zabawy było coraz mniej.

 A rano znów spotkanie  najpierw w hotelu, w którym moi goście mieszkali no i oczywiście kończyło się to  pożegnaniem w naszej kawiarence na Rynku Każdemu żal było odjeżdżać, mnie i Basi jako organizatorom spotkania żal było, że nasi goście opuszczają już Kraków. Oczywiście umawialiśmy się na następne spotkania, ale..no właśnie czas leciał, każdy jakoś po swojemu układał życie, nie składało się. …
I nigdy się już wszyscy nie spotkamy, z naszego towarzystwa odeszła Krystyna ( mikra), odeszła Ela i właśnie Marian – Pan Kawusia.
Tak panie Kawusia, dzisiaj mija rocznica Twojego odejścia od nas. Jest ona smutna nie tylko dla Najbliższych, ale także i dla mnie, bo zawsze z wielkim sentymentem Cię wspominałam , wspominam i będę wspominała. I nigdy nie zapomnę Twoich komentarzy wierszem pisanych w moim blogu.
Dzisiaj starałam się odnaleźć Twój wiersz, znalazłam ten krótki, który na wstępie zamieściłam i który zmusił mnie do powrotu wspomnieniami do tych naszych dobrych czasów. I nie chcę, żeby dzisiaj smutno było w moim blogu, dlatego tak przyjaźnie, ale z sentymentem opisałam jedno z naszych spotkań w Krakowie.
Nie było ich wiele, dwa, albo trzy, ale widać bardzo w moje serce zapadły, skoro je dzisiaj zamieściłam.

Twoje wieczne mieszkanie jest niestety daleko ode mnie, pozwól więc, że dzisiaj tutaj, na moim blogu złożę tą symboliczną różę, bo tu właśnie często zaglądałeś i tu zostawiałeś swój ślad.

A Ulę serdecznie pozdrawiam, nie martw się, uśmiechnij się, Pan Kawusia dzisiaj na nas z góry spogląda i też się do nas uśmiecha

motylek


Dzisiaj Ulu „przyłapałam” pewnego motylka, żeby Ci udowodnić, że za oknem nie tylko wiosnę, ale już prawie lato mamy.

Dlatego środowo i letnio Cię pozdrawiam i piękne uśmiechy do Poznania posyłam, aby i Tobie weselej na tej duszy się zrobiło, gdy zobaczysz, jak świat jest piękny. 🙂 🙂 🙂
A prawda, że taki jest, gdy słonko wesoło świeci?. Uśmiech posyłam też dla Danasoch, niech i Jej weselej od samego rana się zrobi  w ulubioną środę. 🙂

Dwa dni temu zrobiłam letni przegląd sprzętu gospodarczego, czyli dokładnie sprawdziłam stan swojego wentylatorka, bo coś mi się przypomniało, że w zeszłym roku pod koniec wakacji już działał nie tak jak należy. No i rzeczywiście, wentylatorek nadawał się tylko do wyrzucenia,  chyba zepsuł mu się rozrusznik, więc już przez internet zamówiłam nowy wentylatorek, stary poszedł na śmietnik, na razie dostałam potwierdzenie zakupu i wpłaty, dzisiaj, lub jutro powinnam mieć nowy wentylatorek  już u siebie.
Czyli zdążę jeszcze przed tymi wielkimi upałami, które na koniec tygodnia zapowiadają.Tylko przed wyjściem do pracy muszę raczej zamykać drzwi na klucz od pokoju, bo taka wspólnota urządzeń elektrycznych wyraźnie  negatywnie działa na moją kieszeń. Ale co robić, musiałam kupić nowy sprzęt, by potem nie narzekać na kanikułę.

Wczoraj miałam bardzo miłe popołudnie, albowiem odwiedziło mnie aż dwóch panów, jeden to mój kolega Mariusz, z którym ongiś pracowałam w Szpitalu Kolejowym, drugim był Maciek, który kochanej cioci przyniósł recepty, dzisiaj niestety znów będę sięgała do głębokiej kieszeni, aby te leki opłacić, ale znów dwa miesiące będę miała spokój, nie będę się o nie przynajmniej martwić.
Trochę posiedzieliśmy, porozmawialiśmy o lotnictwie, o szybownictwie ( to pasja Mariusza, bowiem jest on licencjonowanym pilotem szybowca) no i na nasz ulubiony temat: służba  zdrowia, z którą każdy z nas ma na odzień do czynienia. Ogólnie doszliśmy do wniosku, że nie jest wcale dobrze, szczególnie teraz, gdy technikom rtg ( ja i Mariusz) podnieśli czas pracy z 5 godzin do 7,5 godziny bez oczywiście dodatkowej dopłaty. Długie  lata technicy rtg   ze względu na specyficzne warunki pracy ( promieniowanie X) pracowali 5 godzin, ale z chwilą, gdy weszliśmy do Unii okazało się, że to promieniowanie nie jest wcale takie  szkodliwe ( chociaż nadal technicy nosić będą dozymetry i robić specyficzne badania krwi raz na rok), czyli Unia akurat jest w tym temacie kontra pracownikom, chcesz zarabiać ( tylko czemu nie dostajemy unijnych zarobków?), to pracuj 7.5 godz., czyli tyle, ile pracują inni pracownicy służby zdrowia.
Biedny jest los wielu techników rtg, których wynagrodzenie w jednym miejscu pracy było dosyć słabe, wiec szukali dodatkowej pracy w innych zakładach, teraz okaże się, że przez przedłużenie godzin pracy zakład pracy będzie ograniczał przyjmowanie dodatkowych pracowników, jako, że już swoimi rodzimymi zapcha wszystkie dziury w dyżurach , oczywiście piszę o państwowych placówkach, technicy ewentualnie mogą szukać dodatkowych godzin w placówkach prywatnych, o ile oczywiście starczy im na to i sił i czasu na dodatkową pracę.
A więc na powyższym przykładzie na pewno nam w tej Unii jest lepiej?
Po prostu nasze standardy są pod każdym względem gorsze od tych europejskich, nawet jeżeli chodzi o płace, niestety ceny są do tych  europejskich całkiem porównywalne.
Ale nie pomyślcie, że jestem przeciwniczką Unii, ale skąd, w niedzielę idę glosować na…. chyba wiadomo na kogo i na pewno nie będzie to ani Pis, ani Solidarna Polska, czy radykalna prawica.
Po prostu jest taki czas, jaki jest i trzeba to przeczekać, ci inni tez tylko wiele obiecują a  tak więcej nie zrobią.

Wszystkim miłej środy życzę, za oknem znów wstał wspaniały, słoneczny dzień