człowiek głupi się rodzi i…….

 

……i jeszcze głupszy umiera.
A to tyczy mojej przygody z licytacją na Allegro. Jasne, licytację wygrałam, wpłatę dokonałam i…
I właśnie Basia wczoraj ( już po tych wszystkich wyżej wymienionych czynnościach) uświadomiła mi jedno – mianowicie spytała mnie : a skąd wiesz, kto po drugiej stronie licytacji stał? Zrozumiałam w mg. Rzeczywiście była tylko jedna, jedyna konkurentka, która podbijała ceny, wiec mogła to być na przykład oferentka licytacji.
Raz dla zbadania terenu zalicytowała i zorientowała się, że ma po drugiej stronie jakąś napaloną na te poszewki zwariowaną klientkę, która jest tak zafascynowana tą ofertą, że nie odpuści.
Oczywiście, że miała rację, bo tak się i stało i w ten sposób oferta z 23 zł zmieniła się w ofertę za 43 zł, czyli miała 100 procentowe przebicie. Byle więcej takich napalonych klientek, a interes rośnie, oczywiście jej, a nie mój.
A tak, gdybym tak jej  nie przebijała?  w najgorszym przypadku zdjęła by ofertę na jakieś 2 tygodnie i znów ją na Allegro wystawiło, ryzyko się jej opłaciło.
Mnie raczej mniej, no chyba, że będę miała poszewki na cenę marzeń, ale pewnie gdybym dobrze poszukała, na pewno takie lub podobne bym na Allegro znalazła, tylko pewnie nieco tańsze, niż te moje.
Cóż, coś za coś, następnym razem muszę przy tego rodzaju licytacjach uważać, bo dobrze, że ta zmieściła się w granicach pół stówki, następna mogłaby mnie dużo więcej kosztować. Hazard w żadnej postaci, nawet w postaci niewinnej licytacji nie jest wskazany.

No i chyba Wandula, ( którą tu serdecznie pozdrawiam) miała rację, gdy napisała, że mój blog ma lekki posmak kryminału. Ha, ha , tylko postacie z tego kryminału są raczej kiepskawe, no, dobra, naiwne, przyznaję bez bicia.
Ale ponieważ mój blog to rodzaj mojego pamiętnika, też potrafię sama obie wytknąć błędy i je ośmieszyć, a to już jest ( wg. mnie) sztuka, bo samokrytyka nie jest wcale prostą sprawą.
Oczywiście nie mam żadnej pewności, że oferentka wykazała się takim sprytem i mnie tak łatwo podeszła, ale tak niestety mogło się dziać, przecież jej też wolno nieco podkolorować swoją ofertę.

Wandula na Face napisała mi, że powinnam pisać książki, albowiem mam tak zwaną  lekkość  pióra. Ale co innego pisać blog, a co innego książkę, gdzie musi być zachowana pewna  ciągłość w toku myślenia, aby książka miała jakiś sens.
Już chyba wspominałam tu kiedyś, że w młodzieńczych latach pisałam coś na kształt powieści, które były w moich kręgach towarzyska wprost rozrywana, niestety skutecznie, bo ślad po nich zaginął. Ale tam nawet dramatyczne, jak mi się wydawały chwile były napisane w taki sposób, że znajomi za brzuchy się trzymali ze śmiechu. No i do historii chyba już przeszły niektóre tam zawarte powiedzenia np ” i wyciągnęła z plecaka to, co było jej największym skarbem… jej pamiętnik”, czy słowa uczestniczki zwiedzania nawiedzonego zamku, która powiedziała ” duchy duchami, ale kolację zjeść trzeba”. Mój kolega od lat dziecinnych, Janusz od razu to skomentował: ” jasne Ewa, Tobie w jedzeniu nawet duchy nie przeszkadzają”, co zostało przyjęte śmiechem, ale bynajmniej się za te słowa nie obraziłam, sama się z nich śmiałam.
Ach, te fajne wspomnienia i te fajne młode lata. A czy teraz odważyłabym się coś jeszcze napisać? Wątpię, chociaż mój bratanek Łukasz kiedyś mnie namawiał, abym zaczęła spisywać stare dzieje naszej rodziny,byłyby fajną lekturą dla potomnych.
No bo kto z mojej rodziny pamięta, kto to był Adzik  ( nasza ukochana  Niania) i dlaczego uciekała z  wojennej Warszawy ubrana we wszystkie pary ciepłych majtek, jakie miała????.
Kto wie, dlaczego moja Mama  mieszkająca podczas wojny w Warszawie w czasie nalotów pastowała podłogi ( a po prostu tak bardzo się ich bała, że Ciocia Hela dawała jej do rąk pastę i  szmatki i kazała pastować podłogi, by ją czymś zająć).
Wydaje mi się, że nie wiele jeszcze pamiętam, ale gdybym tak bardziej wysiliła swój umysł…… kto wie, co bym jeszcze sobie przypomniała.
Gdzieś tam w moim umyśle tkwi jeszcze wspomnienie z jakiejś restauracji, chyba na Mazurach, gdzie z Rodzicami i Rodzeństwem jadłam prawdziwy chłodnik litewski z rakami. Chyba wtedy  pierwszy i ostatni raz w życiu jadłam te raki, potem jadłam już tylko ślimaki, ale to było wiele, wiele lat później, gdy byłam już jako nastolatka z Tatą w Paryżu.
Wspominam jeszcze ten mostek, który prowadził z Domu Zdrojowego w Jastarni na plaże, stałam tam z moją Mamusią, ubrana byłam  w białą sukienkę z angory w kolorowe paski, pamiętam burzę w Międzyzdrojach, gdy noc stawała się w blaskach błyskawic dniem, a mój Brat  trzymając mnie za rękę śpiewał mi kołysanki, abym się nie bała…… wiele takich i podobnych  wspomnień gdzieś tam drzemie w moim mózgu.
Znów się rozmarzyłam….

„Cztery córki miał ojciec stary młynarz ze Zgierza, każda była urodna, każda chciała żołnierza……
Pierwsza córka młynarza wzięła owsa i siana i spotkała bułankę na bułance ułana
Druga córka młynarza podskoczyła do nieba i złapała lotnika, lotnika jak trzeba
Trzecia córka młynarza sieć do morza wrzuciła, gdy ją stamtąd wyjęła, marynarza złowiła
A ta czwarta najmniejsza jakoś szczęścia nie miała, siadła sobie nad rzeczką i cichutko płakała
Płacze, płacze i szlocha niechaj śmierć mnie zabiera i wskoczyła do wody wprost w objęcia sapera.
Ułan lotnik, marynarz, no i saper to heca, gdy się dzieci posypią, będzie istna forteca…….”

Dziękuję Krzysiu………

Coś optymistycznego : Wczoraj w Warszawie przyszły na świat bliźniak syjamskie, które zrośnięte były na szczęście tylko brzuszkami, więc zaraz po porodzie lekarze zadecydowali, że dzieciaczki trafią na stół operacyjny, Ciekawe jest to, że już 7 miesięcy ciąży stwierdzono, że będą to bliźniaki syjamskie i odpowiednio na taki poród Klinika UW się przygotowała. Czyli może nie wszyscy polscy lekarze są do niczego?
Wczoraj wieczorem przeglądałam prasę no i doczekałam się wiadomości,że operacja się udała i
Janek i Dawid są już szczęśliwie rozłączeni i nie zagraża im żadne niebezpieczeństwo UFFF, ale ulga.
Po tych wszystkich ostatnich medycznych wpadkach taka wiadomość podnosi wiarę w lekarzy, a teraz szczególe jest nam to potrzebne
Dlatego i ja z wielkim entuzjazmem przyjęłam taką dobrą nowinę.
Niestety rację ma minister Arłukowicz, że to nie sztywne procedury były przyczynami ostatnich medycznych niepowodzeń, to głównie zabrakło serca,empatii  pracownikom tym szpitalom i ta powszechna polska bylejakość. Dlatego ostatnio słyszeliśmy o nagminnych tragediach odbywających się, w polskich szpitalach
Jak to zmienić: znów wróciła koncepcja z dodatkowymi doubezpieczeniami, co miało by być pewnym odciążeniem dla NFZ Ale nusi to być mądre rozwiązanie nie odsuwające od badań osób biedniejszych, których nie stać ns dodatkowe opłaty.
Opozycja, a szczególnie  PIS i tak ten projekt obsmaruje i pójdzie on pewnie kolejny raz do kąta, a mógłby być naprawdę jednym z ważnych sposobów rozwiązania tego medycznego węzła. Osoby pracujące powinni sami się  do ubezpieczać ( np kosztem obniżenia podatków)emeryci i renciści oraz dzieci powinni pozostac na dotychczasowych warunkach
W końcu takie przymusowe opodatkowanie byłoby konkurencją dla NFZ, a nic nie działa tak dobrze, jak zdrowa konkurencja, od razu ułatwiło by to leczenie w szpitalach, zwiekszyło by się obłożenie łóżek i całodzienne wykorzystywanie aparatów ( nie było by limitów na takie badania), a wszystko to z pożytkiem dla chorych. Ale czy Arłukowicz jest na tyle silny, że takie zmiany przeprowadzi??

Miłego piątku życzę, przed nami wciąż zimny weekend, ale małopolskie dzieciaczki się cieszą, bo właśnie rozpoczynają zimowe ferie Powodzenia!!!

 

 

ó

Reklama

zawsze jest jakiś pierwszy raz

 

Właśnie po raz pierwszy wczoraj licytowałam na Allegro poszewki na poduszki.
Niby tyle lat siedzę na necie, tyle razy kupowałam na Allegro, ale jeszcze nigdy nie udało mi się tam bawić w licytację.
Niby konkurencja mała, ale.. jednak poczułam tę żyłkę hazardu.
Właściwie konkurentka ukazała się dopiero przedwczoraj wieczorem, ale potem i jeszcze wczoraj kilkakrotnie mnie przebijała, też widać  miała chętkę na te poszewki z egipskiej bawełny, cokolwiek by to było i czymkolwiek od normalnej bawełny się różniło. Ale prócz tego, że była w interesujących mnie rozmiarach, bardzo spodobał mi się kolor poszewek, taki tajemniczy fiolet, będzie mi się na nich świetnie spało. Zresztą sami ocenić możecie, bo załączyłam ich zdjęcie.
Trochę nerwów i….. poczułam się, jakbym wygrała bitwę, szczęście ze mnie promieniowało. To nic, że podbiłam  prawie dwukrotnie cenę, liczy się efekt końcowy, chociaż za tą cenę mogłabym  już śmiało kupić nie tyle dwie poszewki, co cały komplet pościeli.
Tylko tak sobie wczoraj pomyślałam; ale byłaby heca, gdyby okazało się, że któryś z moich miłych Czytelniczek akurat też brała udział w tej licytacji.
Wejdzie wtedy dzisiaj, popatrzy na te poszewki i powie: Boże, przecież one mogły być moje 🙂
To mało prawdopodobne, ale…. bo ja mam po prostu taką bujną wyobraźnię.

Ciekawostka: po zresetowaniu przez Basię tego glukometru, budzik włączył się tylko raz i to pół godziny wcześniej niż zazwyczaj, czyli o godz 0.02 widać tak już musi pozostać. Na szczęście o 2.30 glukometr już milczał.
Ale wpadłam na  bardzo dobry według mnie  pomysł, wsadziłam go wraz z etui do szuflady między bieliznę i głos piszczałki  jest teraz  zdecydowanie wyciszony,
ledwo go było słychać.
Czyli zawsze jest jakiś sposób na kłopoty, chociaż  ten akurat nie jest w pełni mnie satysfakcjonujący.
Ale zawsze można przecież nadal eksperymentować, aż do pożądanego skutku.

Wczoraj miałam bardzo miłą, acz krótką wizytę popołudniu, przyszli do mnie Magda Jacek i Jasiek aby pożyczyć karnawałowy strój dla Jaśka na szkolna zabawę.
Po krótkim namyśle Jasiek wybrał strój wampira, myślę, że przy odpowiedniej charakteryzacji będzie wspaniale wyglądał.
Ach gdzie te czasy, gdy człowiek na karnawałową zabawę się przebierał…….

Takie „małe co nieco polityczne” : wg dochodzeń prowadzonych przez Newsweek  okazało się, że pan Hofman nie jest tak dokładnie bez winy, albowiem między innymi sam sobie wpłacał na swoje konto jakieś dziwne i nie małe sumki, z których też się z fiskusem nie rozliczył, ba, nawet nie potrafi wyjaśnić, skąd brał te pieniądze, wszystkie jego tłumaczenia są jakieś pokrętne i sprzeczne ze sobą.
Czyżby Jarosław znów będzie musiał zawieszać w prawach swojego pupilka???

Ciekawe tylko, że przy tylu dowiedzionych ostatnio kłamstwach i przekrętach  jedynej słusznej partii Pis  –  sprawa Macierewicza i likwidacja WSI, krętactwa podatkowe Hofmana no i to, co ostatnio było nie lada sensacją , gdy  okazało się, że to partia PIS pod premierostwem Kaczyńskiego zatwierdziła gender, który teraz tak bardzo starają się zwalczać, nadal ta partia ma poparcie ok 30 procent.
Czy naprawdę Polacy tak nienawidzą  Tuska, że gotowi są oddać losy Polski w nieodpowiednie ręce?
Skóra na mnie cierpnie………

O.K. dość plecenia trzy po trzy i tak wszyscy moje stanowisko polityczne znają, one są nadal niezmienne……

Dzisiaj w TVN 24 pokazywali gigantyczny korek w USA, auta stały tam dzień i noc i jeszcze trochę z powodu strasznej ślizgawicy. Ludzie głodni, zmarznięci i  zmęczeni klęli pod nosem i słali gdzie tylko się da SMSy z prośbą o pomoc.
Czyżby to też była wina Tuska?
No, wyobrażam sobie, że gdyby tak nie daj Panie Boże stało się w Polsce, Bieńkowska została by natychmiast skrócona o głowę i nic nie pomogłyby tłumaczenia, że mamy taki klimat 🙂
Tylko że w USA nikomu z powodu mrozów i korków nie przychodzi nawet do głowy żądanie: OBAMA MUSI ODEJŚĆ! Oni grzecznie poczekają do wyborów, ale czy to akurat przeważy o losach Ameryki?

Miłego czwartku życzę wszystkim ( a Uli w Poznaniu szczególnie).

Dla Ulki

Dla Ulki dołączam śliczne słoneczniki, by Jej buzia była uśmiechnięta tak jak one, nie tylko w środę, ale w każdy dzień tygodnia.
Jak to dobrze, że mamy tę środę dla siebie Ulu, jak to dobrze, że możemy mimo dość sporej odległości od siebie o sobie pomyśleć.
Przyjaźń to taka piękna rzecz…………..

A żeby Zazdrośnik nie mówił potem, że o Nim nie pamiętam, też mu dzisiaj kwiatuszka dedykuję:

Zresztą chyba każdemu, kto tu do mnie dzisiaj zaglądnie będzie miło popatrzeć na ładne kwiatki, szczególnie w tę zimową porę.

Zawsze mam kłopoty z tymi zaimkami tą i tę, właściwie powinno się je tak pisać jaka jest końcówka następującego po nim rzeczowniku czyli „tę zimę „, czy „tą mapą” itp. Ciekawe co by prof, Miodek na to powiedział?
 Czemu o tym piszę??? Bo jeden z moich Czytelników jest bardzo właśnie na te końcówki uczulony, potem mi zwraca uwagi, czuję się wtedy jak uczeń zbesztany przez nauczyciela. Dobrze, że mi za karę nie każe iść do kąta, albo jeszcze gorzej nie każe klęczeć na grochu.

Znalazłam przyczynę tego tajemniczego dzwonienia . Sama jestem sobie winna, nie potrzebnie ustawiałam budzik w moim nowym glukometrze.
Chyba ze dwie godziny dziś  w nocy  męczyłam się, aby zresetować aparat, rano okazało się, że nie skutecznie, bo o 8.30 znów odezwał się znany mi sygnał.
Karramba Już zastanawiałam się, czy nie wywalić tego glukometru i sprawić sobie nowego, ale poprosiłam Basię o pomoc – wpadła na pomysł, że trzeba wyjąc baterię i w ten sposób glukometr sam się zresetuje, ano, pożyjemy, zobaczymy. Wszystko okaże się o 0.30 i potem o 1.30.
Tak to jest, gdy ktoś się pcha do ustawień, wcale na tym się nie znając, a przecież wszystko robiłam wg. instrukcji – przynajmniej tak mi się wydawało.

No to coś o pogodzie: W środę dla odmiany padać nie powinno na Śląsku i w południowej Małopolsce. Poza tym słabo poprószy. Mróz nie ustąpi i termometry wskażą od -11 st. C w Białymstoku do -3 st. C na Śląsku. Silny wiatr obniży temperaturę odczuwalną o dalsze 10 st. C.
Czyli na termometrze w Krakowie jest teraz -7, a odczuwalność powietrza jest -17??? Brr, dobrze, że nie muszę na razie z domu wychodzić.
Mam nadzieję, że do czasu gdy mój aparat będzie już naprawiony przyjdzie wiosna???

Serdecznie raz jeszcze pozdrawiam i życzę miłej środy.

P.S. No i słusznie, że mojego bloga nie przyjęli do konkursu Blog Roku, bo mój jest taki nijaki, o niczym, gdzie i po co ja się pchałam? Że też nie mam nawet za krzty samokrytycznej oceny.
A tak a propos jednym z jurorów tego konkursu jest mój idol – Jarek Kuźniar 🙂

zamiast tabletki na sen….

….barany

1,2,5,9,20,60,100, 150………

Poprzedniej nocy naliczyłam ich aż 195, potem ich liczba nagle zaczęła mi się mylić i…… odpłynęłam w senną dal.
Tej nocy było ich……………. ponad 1200, a może i 1300……..
Potem się poddałam, niestety, przestałam te barany liczyć, bo mi wszystkie ich kopytka po głowie tupały, a sen i tak przyjść nie chciał.

Ale i tak uważam, że liczenie baranów jest stanowczo zdrowsze dla zdrowia niż Nasen, czy Stilnox.
Przynajmniej nie niszczy wątroby, no i przede wszystkim nie uzależnia.
A czy można uzależnić się od baranów….. no nie wiem, mnie się to jakoś nie udało.
Chociaż sporo tych baranów jest wokoło nawet w dzień , wystarczy spojrzeć na Wiejską. Na szczęście w dzień nie muszę już ich liczyć.
Ale sza, nic o polityce, bo to nudne.
I skończy się niestety na Stilnoxe, bo ile nocy można nie przespać normalnie?
Nie, nie uzależniłam się od tego leku, bo go bardzo rzadko używam, wtedy, gdy już mnie męczy to zasypianie – nie zasypianie, a ja chcę po prostu przynajmniej  raz na jakiś  porządnie się wyspać. Należy mi się to w końcu!.
Ciekawe, że gdy w dzień chcę się zdrzemnąć, jakoś nie mam wcale kłopotów z zasypianiem, zamykam oczy i śpię, a w nocy takie dziwactwa odprawiam, czemu?
Wczoraj specjalnie uważałam, żeby nie spać po południu ( nie liczę małej, może piętnastominutowej drzemki na fotelu), oglądałam seriale, zgasiłam światło po godz 12 w nocy i…..
Inna sprawa, że jakiś tajemniczy budzik wydzwania u mnie o godz 0.30, a potem dwa razy pod rząd o 1.30 i rano o 7.30. Zupełnie nie wiem gdzie ten budzik jest zamontowany, sprawdziłam wszystko, co mogłoby mnie budzić i nic podejrzanego nie znalazłam. Sygnał jest dotkliwy, nie głośny, ale wkręcający się w ucho, dzisiaj przegonił skutecznie  niestety moje barany. Bardzo tajemnicza sprawa. A może mi ktoś podpowie, gdzie mam szukać ” winowajcę”?
Ciekawe, że ten sygnał ujawnia się stosunkowo od niedawna, od 2 no może 3 tygodni, czyli żadne stare, nieczynne  komórki nie wchodzą w rachubę. Moja komórka też nie ma włączonego budzika, a poza tym podsłuchiwałam i wiem, że to nie od niej sygnał pochodzi.
A może to jakiś sygnał z zaświatów, albo z kosmosu???? No nie, bez żartów. A może odbieram jakieś sygnały z sieci, z rutera?, no bo chyba nie z wyłączonego komputera? Błagam, pomóżcie!!!!  H E L P !!!!!

Jest teraz 3,27 na zegarze , może pora już iść spać? Do następnego sygnału mam 4 godziny.
No to tabletka nasenna do gęby, popijemy, pogasimy i światła i komputer i co tylko jeszcze się da i DOBRANOC.

P.S. a kto powiedział, że blog należy pisać w dzień? każda pora na to jest dobra, szczególnie gdy przychodzi wena do pisania
A rano też jest przecież dzień, myślę, że pomyślny dla wszystkich, czego z całego już na wpół śpiącego serca życzę.

Ratując pana Banksa

 

 

Kto z nas nie pamięta losów dzieci Janeczki i Michasia, których ich ulubiona niania Maria Poppins wprowadzała w świat wspaniałych, baśniowych przygód? Pewnie wiele z nas oglądało film Walta Disneya Mary Poppins  – wspaniały czar dziecinnych lat.
Teraz został nakręcony film pt Ratując pana Banksa- jest to historia powstania właśnie tego filmu w wytwórni Walta Disneya
Okazuje się, że autorka tych przygód Pamela Lyndon Travers  przez wiele lat nie zezwalała na sfilmowanie swojej książki, gdyż były to niejako jej bardzo intymne wspomnienia z lat dziecinnych, było jej tajemnicą, do której nie chciała dopuścić kogoś, kto mógłby w jakikolwiek sposób ją zszargać, czy usiłować zmienić, stąd te wieloletnie boje autorki i wytwórni Walta Disneya.
Film Ratując pana Banksa reżyserii Johna Hancocka oparty jest na faktach autentycznych :
Pani Travers ofertę zekranizowania książek o Mary Poppins dostała już w 1945 roku, jednak zgodziła się dopiero… 14 lat później! Prace nad adaptacją rozpoczęto w 1959 roku i była to 5-letnia (słownie: pięcioletnia!) droga przez mękę! Pamela kwestionowała niemal wszystko: scenariusz, muzykę, hollywoodzki styl kręcenia filmów itp. Nic się jej nie podobało.
Jednak najbardziej irytowało ją to, że koncepcji książki nie łapał sam Disney. Dużo czasu zajęło mu jej zrozumienie – i koncepcji, i autorki. Jak wnioskuję po trailerze, właśnie to powolne docieranie do wyluzowanego Walta prawdziwego znaczenia postaci Mary Poppins to najciekawszy wątek w filmie.
Jeżeli dodamy do tego wspaniałą grę głównych aktorów : Emmy Thompson i Toma Hanksa , a także ciekawe role pozostałych grających aktorów film jest jak najbardziej godny polecenia. Bardzo interesująca jest postać ojca Pameli, Travera Goffa, którego gra Colin  Farrel. Relacja Pameli z ojcem, którego nie tylko kochała, ale był wręcz dla niej, mimo wszelkich niedoskonałości, doskonale przez dziewczynkę rozumianych  wzorem życia, wywarło wielkie piętno na całym już dorosłym życiu pisarki. Zresztą urokliwa dziewczynka grająca  małą Pamelę też w swojej roli jest bardzo przekonywująca i wprost wzruszająca.
Bardziej jest to film przeznaczony  dla kobiet, niż dla mężczyzn, którzy zdecydowanie wolą film akcji, ale nie raz pewnie łezka w oku się zakręci i uśmiech pojawi się na twarzy oglądając ten film. Raz jeszcze gorąco polecam.

Poniedziałek w Krakowie powitał nas pięknym słonkiem, aczkolwiek dzień nadal do mroźnych należy. Wczoraj w pełnej kry Wiśle pluskały się krakowskie Morsy, wydawało się, że nie przejmują się tą zimną aura.
No ale w końcu nie każdy jest morsem.
Życzę miłego poniedziałku i miłego całego tygodnia, następny ma być podobno znów jesienny, czyli bez opadów śniegu, ale za to z opadami deszczu.

urodziny

 

Urodziny Moniki odbyły się już właściwie „nazajutrz”, albowiem Monika i Tomek powrócili z wojaży dopiero po 12 w nocy, czyli już dzisiaj, dzień po urodzinach
Biedna Mia nie bardzo wytrzymywała tej próby czekania i zasnęła, ale jakoś tuż przed wejściem rodziców do domu dziewczyny wraz z przebudzoną Mią ukryły się  w łazience, w kuchni były pogaszone światła. Ja miałam za zadanie wprowadzić Monę do kuchni, gdy weszłyśmy, dziewczyny ze śpiewem sto lat i z upieczonym przez siebie tortem z zapaloną świeczką weszły do kuchni. Widać było, że Monika była  bardzo wzruszona, mimo zmęczenia po podróży i mimo okropnego bólu zęba . Były oczywiście kwiatki ze serduszkiem z napisem dla kochanej Mamy i laurka i mój malutki skromny prezent….wydaje mi się fajny, całkiem pomysłowy i nie tuzinkowy, albowiem jest to voucher na  godzinny relaksacyjny masaż całego ciała w jednym z najlepszych krakowskich salonów urody.
Nie wiem jak Monika, ale ja z takiego vouchera byłabym na pewno zadowolona, szczególnie, że może go wykorzystać w dowolnie przez siebie wybranym terminie w przeciągu jednego roku.
Ale   z powodu już dosyć późnej pory ” impreza” trwała króciutko, pozostał tylko niedojedzony tort ( ja zjadłam  tylko 1 małą łyżeczkę, tylko tyle, co na spróbowanie) no i oczywiście rozwieszony na kartkach napis Happy Birthday.
Pewnie dzisiaj popołudniu będzie dalsza część urodzinowej imprezy, zwłaszcza, że widziałam przywiezioną butelkę czerwonego wytrawnego wina, a to akurat całkiem nie koliduje z moją dietą.

Wczoraj robiłam małą sesję fotograficzną Mii, występującej w wykonanej przez siebie masce karnawałowej, jedno zdjęcie, które chyba najbardziej mi się podobało  (Mia- Pantera) zamieściłam powyżej.

Znalazłam w Face Booku też bardzo fajne zdjęcie, które  bardzo mnie rozśmieszyło i też go tutaj zamieszczam:


Ot taki mały żart kalamburowy dla fajnego humorku  na dobrą , zimową  niedzielę.

Ulka! u nas też bardzo mroźnie, ale posyłam Ci ciepłe uśmiechy 🙂

Dla Mony

 Dwudziestego piątego stycznia pięćdziesiąt lat temu zostałam po raz pierwszy Ciocią. Co w tym dziwnego? A to, że miałam zaledwie 14 lat.
Bardzo byłam z siebie wtedy dumna. Potem kolejny raz już zostawałam Ciocią, potem Ciocią  –  Babcią, z czego już taka dumna nie jestem, bo szron na głowie i nie to zdrowie, ale cóż robić, trzeba się godzić z przemijającym czasem, niedługo pewno zostanę Ciocią – Prababcią, właściwie, to aż nawet dziw, że do tego czasu nikt mnie jeszcze nie” uprababcił”, dopiero będę wtedy piastowała ważny rodzinny urząd, zwłaszcza, że ze starszego pokolenia rodziny W żyje tylko moja bratowa Zosia, która zasiądzie na tronie prababci  i ja, która zasiądę z podniesionym nosem tuż obok. Ale się będzie wtedy dopiero działo………
No chyba, że będę Ciocią –  Prababcią ze strony siostry, wtedy będę najważniejsza z ważnych, bo rodzice  dzieci czyli Magdy, Marcina i Magdy już nie żyją.
A to się może stać w każdym momencie….. ( oby jednak nie aż tak szybko!)
Chociaż kto wie, czy będą się aż tak Ciocią – Prababcią przejmowali…….. no może tylko w dniu narodzin pierwszego potomka, ale to też nie jest takie pewne.
Dzisiaj Mona ślę Ci urodzinowe całusy, życząc powodzenia w rodzinnym i zawodowym życiu. Niech Ci się wiedzie!!!!
Zresztą jak na prawie Ciocię- Prababcię nie jest ze mną tak źle, jestem w miarę nowoczesna, obsługuję i  nowoczesny telefon komórkowy i komputer więc…
Zresztą robienie na drutach, czy  dzierganie serwetek nigdy nie było moim hobby, jakoś mi to nie „szło”, ale pokażcie, gdzie takie dziergające babcie teraz można spotkać? – to już mocno przebrzmiałe czasy. A pamiętam z czasów mojej młodości zdjęcia  siwowłosej babci uczesanej w kok, z drutami w rękach, siedzącą na ( koniecznie) bujanym fotelu, a wokoło niej liczne wnuki z otwartą buzią słuchającą jej wspaniałych bajek.
No jeszcze dawniej bywały babcie – matrony, które zajmowały się głównie sobą i plotkami, ale to już całkiem inna historia.
One to wysokie mniemanie wywodziły z rodzinnych  koneksji, czasami nabywały wżeniając się w dobrą rodzinę i tak z tym „piętnem” musiały już żyć przez cały czas, ciągle uważając na etykietę, co chyba musiało być bardzo męczące, bo nigdy nie mogły sobie pozwolić na luz, szczególnie podczas kontaktów z innymi matronami, gdyż były cały czas obserwowane przez osoby, które tylko czekały na chociażby najmniejsze potknięcie, aby potem stać się pożywką plotek i obmówień. Zaiste nie łatwe to były czasy i nie ma co im tego zazdrościć, to już stanowczo lepiej miały te babcie czytające wnukom babcie, chociaż to chyba też  na dłuższą nutę nudne być  musiało . Już słyszę głosy oponentek, które krzyczą, ale skąd nudne, moje kochane wnusie to….itd, ale w duchu przyznają mi rację, że najmilsza chwila to ta, gdy mogą usiąść we własnym fotelu ( nie koniecznie bujanym) i oglądnąć w TV swój ulubiony film, czy serial i mieć tak zwany święty spokój.

Uhuha, Uhuha nasza zima bardzo zła, no po co do nas przyszła? kto ją do Krakowa zaprosił?
Z zamarzniętego Krakowa gorące pozdrowienia ślę i do Krakowa i  doWarszawy i do Poznania i do każdego zimowego zakątka naszego kraju, szczękając z zimna i czekając na wiosnę

czemu bez wpisu?

 

a tak jakoś mi wypadło, dzisiaj było mi nie po kolei, chociaż po wczorajszej mojej wizycie u pani doktor pierwszego kontaktu powinnam być zadowolona, wszystko jest ok, nawet reprymendy nie dostałam, widać pani doktor już wie, że taka na mnie nie działa, wręcz trzeba mnie dopingować, co też zrobiła.
Ale dzisiaj znów mam nieco gorszy dzień, całe szczęście, że nie musiałam iść do pracy, bo nie wiem, jak bym sobie dała radę.
Nie wiem, chyba przyczyną tego jest mój brzuch, chociaż wcale mnie boli, a może moja głowa, która jest napompowana, chociaż wcale nie mam dzisiaj wysokiego ciśnienie.
Już wiem, to po prostu starcze malkontenctwo, koniecznie sama muszę sobie wynaleźć chorobę, skoro nikt jej nie wynalazł?
Ewa, bierz się do kupy, dosyć rozpieszczania, życie jest ciężkie, tym bardziej, że Arłukowicz nadal będzie ministrem zdrowia.
Ale nawet gdyby przegłosowali, żeby odszedł, to co by to dało? Przyszedł by nowy minister, który musiałby mieć kilka, albo i kilkanaście miesięcy, aby rozejrzeć się w temacie, a służba zdrowia nadal stałaby w miejscu. Czyli co? nie ma żadnego wyjścia z tego impasu? Może i jest, tylko nikt na to nie wpadł, co można by zrobić przy notorycznym barku funduszu na służbę zdrowia. Ale może ktoś na to wpadnie w końcu?

A co do awokado, to rzeczywiście bardzo dziwny to owoc, sam od siebie bez smaku, przybiera za to smak tego z czym się go je, podobnie zresztą jak krewetki.
Doskonale smakuje w sałatce z innymi owocami, a sam ( jak już pisałam) pokropiony cytryną, można dodawać jakieś inne robione w domu sosy. albo dodać farszy mięsnego, albo jeszcze rybnego. Najważniejsze to to, że awokado musi być miękkie, trzeba więc troszkę odczekac, bo w naszych sklepach na ogół trafia się na twarde owoce ( niedojrzałe) sprzedają. osobiście bardzo mi awokado smakuje

Miłego piątku. BYLE DO WIOSNY !!!!!

postaw na awokaco

» Zdrowie i odżywianie » 10 korzyści zdrowotnych jedzenia awokado

10 korzyści zdrowotnych jedzenia awokado


10 korzyści zdrowotnych jedzenia awokadoAwokado uważane jest przez wielu ekspertów żywieniowych za pożywienie doskonałe. Wielu twierdzi, że jest to tzw. „super-jedzenie” (ang. superfood).

Dla niektórych może być zaskoczeniem, że jest to owoc, a nie warzywo. W niektórych rejonach świata awokado nazywane jest gruszką aligatora ze względu na swój kształt oraz ciemnozieloną, chropowatą skórkę.

Chociaż awokado zawiera dużo kalorii, są to kalorie pełne wartości odżywczych.

Tłuszcze awokado są zdrowe dla serca – gdyż są to tłuszcze jednonienasycone oraz omega-3. Poza tym, że awokado faktycznie jest zdrowe, istnieje wiele sposobów, aby się nim cieszyć. Od kilku przepisów na guacamole, poprzez dodawanie awokado do sałatek, aż po używanie go jako zamiennik wędlin na kanapkach.

Byłoby idealnie kupować zawsze organiczne, ale nie musimy tego robić w przypadku awokado.

Jak do tej pory nie ma awokado genetycznie modyfikowanych, a Environmental Working Group (EWG) na swojej liście „czystej 15” (warzyw i owoców) zamieściła nie-organiczne awokado jako owoce, w których prawie nie wykrywa się pozostałości pestycydów (http://faktydlazdrowia.pl/pestycydy-na-co-dzien-12-najbardziej-toksycznych-warzyw-i-owocow/ ).

Korzyści zdrowotne awokado

(1) Mózg: dr Daniel G. Amen, autor ‚Zmień swój mózg, zmień swoje życie’ (Change Your Brain, Change Your Life) uważa awokado za jedno z czołowych pokarmów dla zdrowia mózgu, które pomaga zapobiegać chorobie Alzheimer’a.

Awokado łączy w sobie zdrowe dla mózgu kwasy tłuszczowe omega-3 z naturalną witaminą E, co jest klinicznie potwierdzone jako prewencja przeciw rozwojowi choroby Alzheimer’a, a nawet cofaniu jej we wczesnym stadium.

(2) Serce: awokado jest bogate w jednonienasycone tłuszcze, które budują zdrowie serca i pomagają obniżać ciśnienie krwi. Jednonienasycone tłuszcze zawarte w awokado zawierają fitoskładnik beta-sitosterol, którego działanie obniżające poziom LDL (potocznie nazywany „złym cholesterolem”) i triglicerydów przy jednoczesnym wzroście HDL (tzw. „dobry cholesterol”) we krwi, zostało potwierdzone klinicznie.
Zawarta w awokado witamina B6 oraz naturalny kwas foliowy z wysokiej zawartości folianów, pomagają regulować homocysteinę, która – jeśli jest jej zbyt dużo – jest zwiastunem złego stanu serca.

(3) Ciąża: Kwas foliowy jest powszechnie zalecany kobietom w ciąży, aby pomóc rozwijać mózg płodu oraz inne narządy. Jednak niektórzy eksperci uważają syntetycznie pozyskiwany kwas foliowy za problem. Zalecają oni korzystanie z naturalnych folianów zamiast kwasu foliowego.

Foliany zmniejszają również ryzyko udaru – zgodnie z badaniami przeprowadzonymi na osobach, które spożywają pożywienie bogate w foliany.

4) Oczy: Awokado zawiera karotenoid – luteinę. Luteina jest antyoksydantem (przeciwutleniaczem), który chroni oczy przed uszkodzeniami wywołanymi stresem oksydacyjnym, prowadzącymi do słabego wzroku, zaćmy i zwyrodnienia plamki żółtej.

(5) Ciśnienie krwi: połączenie wysokiej zawartości potasu w awokado – 30% więcej niż w bananach – z omega-3 oraz kwasem oleinowym, jest korzystne w obniżaniu ciśnienia krwi.

(6) Cukier we krwi: jednonienasycone kwasy tłuszczowe mogą zapobiegać lub odwrócić oporność insulinową, jedną z przyczyn cukrzycy typu II. Wysoka zawartość rozpuszczalnego błonnika w awokado pomaga zapobiegać skokom poziomu cukru we krwi.

(7) Przeciwzapalne działanie: stan zapalny uważany jest za zjawisko leżące u podstawy większości chorób niezakaźnych. Awokado odznacza się obfitością fitoskładników (fitozwiązków) takich jak polifenole i flawonoidy, które posiadają właściwości przeciwzapalne.

(8) Przeciwstarzeniowe działanie: nazywany potocznie z języka angielskiego „Mistrzem Antyoksydantów” (ang. Master Antioxidant) antyoksydant glutation wspiera wątrobę i system nerwowy. Jest odpowiedzialny za uzupełnianie i „odzyskiwanie” innych przeciwutleniaczy w ciele. Jest niezbędny dla silnego systemu immunologicznego. Awokado jest jednym z niewielu naturalnych produktów, które zwierają duże ilości glutationu.

(9) Trawienie: składniki odżywcze i enzymy zawarte w awokado zmniejszają stany zapalne w żołądku. To również poprawia zdolność ciała do wchłaniania karotenoidów i substancji odżywczych.

Uczestnicy badań, którzy jedli sałatki z awokado, absorbowali pięć razy więcej karotenoidów niż ci, którzy nie dodawali awokado (karotenoidy – wśród nich beta-karoten i likopen). Beta-karoten jest prekursorem witaminy A, a likopen jest składnikiem, który redukuje ryzyko wystąpienia udaru i raka prostaty.

(10) Nowotwory: awokado może pomóc chronić przed nowotworem prostaty i rakiem piersi.

Smakiem awokado możemy rozkoszować się spożywając je z solą morską, oliwą z oliwek, cytryną, octem lub w jakikolwiek inny sposób, który nam odpowiada i smakuje.

I ja postawiłam. Wczoraj zjadłam go polanego cytryną, bardzo smaczny owoc, zamiast kolacyjki.
Zobaczymy, co na to powie dzisiaj moja pani doktor pierwszego kontaktu, do której się wybieram z kontrolną wizytą Muszę donieść jej wyniki z tomografii brzucha no i dobowe wyniki mojego cukru ( co za poświęcenie, musiałam o 4 rano wstawać, by ostatni pomiar zrobić, a tak wyjątkowo pysznie mi się tamtej nocy spało). No i nastawiam się na niezłą reprymendę ( dieta, dieta, dieta…), zobaczymy, co z tego wyniknie, Najpewniej grozi mi przejście na insulinę.
A jednak ta smaczliwka, czyli awokado działa pozytywnie ( przynajmniej na mnie) bo dzisiaj rano, gdy zmierzyłam cukier jego wartość mieściła się w pojedynczej cyfrze, czyli była około 1,5 raza mniejszy niż wczoraj. Chyba to nie jest przypadek?????

Noc była koszmarna, już zauważyłam, że gdy nie położę się o 23 godzinie to potem im bardziej jestem zmęczona, tym bardziej nie mogę zasnąć.
Wczoraj oglądałam jakiś film do godz 1 w nocy, no i potem miałam zabawę z zasypianiem, kręciłam się na łóżku do godz czwartej ( nie. to nie przez nałóg, bo komputer był całkowicie wyłączony), o czwartej rano  się zdenerwowałam i zażyłam tabletkę nasenną,  no i w końcu zasnęłam jak dziecko.
Ponieważ jednak spałam krótko niestety czuję się nieco jak pijana, mam nadzieję, że do godziny wizyty u pani doktor wszystko się uspokoi.

No i za niedługo wyruszę w zimową podróż do przychodni, oczywiście taksówką, bo nie będę narażać swoich czterech łapek na jakieś złamania)

Mam nadzieję, że dzisiejszy dzień skończy się dla mnie po mojej myśli, czego i Wam szczerze dzisiaj życzę

Zaczynam od środy

 
ALE HECA: napisałam cały środowo – pozdrowieniowy wpis  do Ulki, a ten po prostu zniknął.
Już wiem, ten Zazdrośnik, który zazdrości, że w środy odzywam się do Uli pewnie podstępnie tekst mi wykradł
Ale na nic jego podstępne zamiary i tak właśnie z płatkami spadającego śniegu całuski do Poznania ślę mówiąc : hallo Ula, znów dzisiaj jesteśmy razem, uśmiechnij się, bo i ja do Ciebie się uśmiecham, żaden Zazdrośnik nam naszej środy nie odbierze 🙂

 

Wczoraj robiłam sobie sama, na polecenie pani doktor I-szego kontaktu dobowy pomiar cukru –  niestety nie wygląda ten profil pokrzepiająco.
Ale na pewno był robiony na dobrym, bo na nowym sprzęcie, który kupiłam sobie przez internet.
Jutro idę do pani doktor mną się opiekującą z wynikami z Tomografii i z tymi pomiarami cukru i zn ów pewnie posypie mi się popiół na głowę.
Ale zobaczymy, byleby nikomu nie przyszło do głowy mnie hospitalizować.

Wczoraj od dłuższego czasu zażyłam nasenną tabletkę, tak więc wyspałam się tej nocy jak już dawno nie. Mimo, że po godzinie czwartej  rano musiałam wstać, aby zbadać sobie cukier, bez trudności dokonałam tego pomiaru i poszłam nadal spać, aż do 10 rano spałam.

Zimę dojrzałam już nad ranem, gdy się przebudziłam, pomyślałam, że może to sen, niestety po otwarciu oczów  późnym porankiem zobaczyłam, że to całkiem nowa realność za tym oknem skrzeczy.
Więc najchętniej znów wsadziłabym głowę pod poduszkę i poczekałabym sobie do wiosny.
Życzę miłej wiosny wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr

P.S Zazdrośniku nie martw się, do Ciebie odzywam się przecież w pozostałe dni tygodnia 🙂