dzisiaj międzynarodowy dzień przytulania

 

WIĘC PRZYTULAM WAS WSZYSTKICH DO MOJEGO SERCA  

 

Jak ten czas okrutnie szybko leci…
Dzisiaj ostatni dzień stycznia.  Czy jutro z przysłowiem  trzeba będzie ubrać cieplejsze buty?
Chyba nie, bo nie zanosi się na taką  srogą zimę, jaką jeszcze całkiem niedawno zapowiadali. 
Ten ostatni dzień stycznia jest raczej pogodny, nawet można powiedzieć słoneczny.
Czyli jednak miałam rację, że pogodowa historia z zeszłego roku się powtarza??? 

Sorry, muszę coś jednak politycznie wtrącić, nie byłabym sobą, gdybym nie zareagowała na to, co się ostatnio dzieje.

W mediach wrze na temat taśm Kaczyńskiego.

Swoją drogą to dziwne, że taki „rasowy” polityk tak łatwo dał się podejść i dał się podsłuchać i to w dodatku od kogoś w sumie bliskiego, od kogoś z rodziny.
I obojętnie, czy uda mu się winę teraz dowieść, czy nie, Polacy zobaczyli, że ten nieskazitelny i niby niepozorny polityk,  o czym miało świadczyć chociażby  jego byle jakie ubranie, jak to sam wczoraj w TV powiedział jeden z czołowych pisowskich polityków, nie jest on zdecydowanie   tym, za kogo się przedstawia.
Jest po prostu cynicznym, żądnym mamony i władzy małym człowieczkiem, któremu marzą się dwa wielkie wieżowce, którymi miał dowodzić i pomnażać swój i tak ogromny majątek, a nie jest tak, jak ogłaszał, że jego partia pełna pokory i pracy dla dobra Polaków działać będzie.
A pomyśleć, że chcieli mu wybudować, w ramach wdzięczności, Pałacyk, podobnie jak kiedyś Piłsudskiemu. 
A to, że sprawa wyszła na jaw można zawdzięczać właściwie dwóm faktom. 
Po pierwsze jeden z kandydatów na prezydenta Warszawy zaczął szukać haków na jego przeciwnika Jakiego i doszedł do całkiem innej bolesnej dla Pisu prawdy, dotyczącej przymusowego chwilowego zaniechania budowy tych „wieżowców chwały braci Kaczyńskich” w Warszawie. Liczyli na to, że gdy Patryk  Jaki wygra  prezydenturę, a potem wybory parlamentarne, nie będą mieli  już przeszkód w  rozwijaniu swojej biznesowej działalności, prawdopodobnie przy okazji ustalając nową ustawę o niedofinansowaniu partii, tym samym pozbawiając możliwości utrzymywania się w parlamencie innych partii. 
Drugi zaistniały fakt kierowany chciwością samego Wodza, który nie chciał zapłacić z własnych pieniędzy austriackiemu deweloperowi za usługę, którą ten już wykonał,  sądząc, że Austriak zgodzi się na drogę sądową , co mogłoby przynieść prezesowi również i materialne zyski.
Pisowska brać dwoi się i troi tłumacząc swojego szefa, ważne jest tylko, ilu Polaków uwierzy w te bajeczki, które opowiadał kiedyś Kaczyński typu : do władzy nie idzie się po pieniądze.
Nieprawda panie Kaczyński, ty doskonale wiedziałeś, po co ci ta władza, zdobyta przekrętami, kłamstwami i ohydnymi pomówieniami przeciwników  była potrzebna. Chciałeś być Wielki, chociaż okazuje się, że nie tylko wzrostem, ale także malutki jest swoim wrednym, chciwym charakterem.
Najwyższa pora, by Polacy wreszcie to dojrzeli, oczywiście ci Polacy, którzy tak ślepo mu wierzyli, a których dokładnie mając ich w nosie prezes wyrolował.
Dla niego liczy się tylko władza absolutna i mamona.
Damy mu te władze znów w jego ręce???????
Wczoraj czytałam świetny skecz – parodię nieśmiertelnego  skeczu Sęk ongiś w wykonaniu wspaniałych aktorów Dziewońskiego i Michnikowskiego.
Przeczytajcie i zobaczcie jakie uderzające jest podobieństwo do „interesików” tamtej pary i obecnej sytuacji:

Faktycznie, może ten ostry  mój ten tekst nie pasuje do dzisiejszego tytułu mojego blogu, ale…
…… podobno wrogów tez należy przytulić, a nuż się zmienią na lepszych?????  Więc ich nawet przytulę, ale i prawdę przy okazji im w oczy powiem.
Chociaż za bardzo bym w tą dobra przemianę  nie wierzyła……

Jak już wczoraj pisałam, jadę w okresie około świątecznym do Wisły, do Sanatorium Jubilat, z tym, że chyba nieco się zagalopowałam i już wysłałam zadatek, a tym czasem okazało się, że ten pobyt jest bez żadnych zabiegów.
 Co prawda zawsze mogę jakieś zabieg dokupić, ale wtedy oczywiście cena pobytu automatycznie podskoczy do góry. Wrrrrrrrrr !!!!!!!!

Zobaczę na miejscu, może wezmę chociaż kilka masaży na mój zdemolowany kręgosłup szyjny??????

No to ściskam i raz jeszcze przytulam w tym styczniowym jeszcze dniu i życzę pomyślności na dzisiaj i na cały  najkrótszy miesiąc roku czyli na cały luty.

same zagadki

Zagadka  nr 1: jaki dzisiaj mamy dzień tygodnia???
Zagadka nr 2 : jaki kwiat dzisiaj króluje w moim blogu???
Zagadka nr 3 : i dlaczego to jest róża?????

Chyba nie będzie żadnych trudności w rozwiązaniu tych zagadek, bo wiadomo, że w każda środę w moim blogu ofiarowywana jest mojej Przyjaciółce Uli własnie róża.I tak jest i dzisiaj.
Witaj moja Kochana Uleczko, mam nadzieję, że już dzisiaj zagościsz tu u mnie na  blogu i odbierzesz swoją róże, którą Ci swoimi rękami podaję.
Życzę Ci bardzo przyjemnej środy i każdego z następujących  po niej dni

Bardzo ucieszył mnie wczorajszy komentarz mojej byłej już przeciwniczki politycznej, która przyjęła moją propozycję zakopania wojennego topora i również ściskając oczywiście internetowo, bo na realne na razie nie mamy okazji (może kiedyś?)moją dłoń podała mi  Kosiniakowy Znak pokoju.

Odpowiem na jeszcze jeden wczorajszy komentarz a ‚ propos  mojej sanatoryjnej historii.
Otóż brałam pod uwagę mój  ewentualny wyjazd do Truskawca, ( drzewiej, gdy Truskawiec był jeszcze w Polsce było w modzie jechać własnie tam na leczenie) nawet oglądałam strony z sanatoryjnymi informacjami, ale…..
Propozycje są rzeczywiście bardzo ciekawe, nawet całkiem nie drogie, tylko……. to nie ta pora roku.
Ja jestem z rodziny Misiów i nie cierpię w zimie  w dalekie rejony się zapuszczać, ale kto wie, może uda mi się załatwić taki turnus  w lecie???
Oczywiście w rachubę wchodziłaby tylko podróż pociągiem, ewentualnie busem, bo…samolotów panicznie się boję.
Tak już mam i raczej tego nie zmienię, chociaż przecież kilkakrotnie już byłam pasażerką samolotów i to nawet na bardzo dalekich trasach, chociażby wtedy, gdy w 1983 roku poleciałam odwiedzić Stryjka w USA.
Ale to, co w trakcie podroży do Stanów i  w drodze powrotnej przeżyłam, to moje, wolę nie pamiętać, chociaż właściwie nie było nawet jakichś specjalnych turbulencji  pogodowych, nie licząc oczywiście burzy, która się rozszalała akurat w momencie, gdy startowałam z Nowego Jorku.
Ale podczas całej drogi  w głowie miałam to, co mówił kiedyś mój Szef: „lecę samolotem  i mam uczucie, że do ziemi bardzo daleko, do nieba i jego Szefa  nieco bliżej, a ja pod nogami mam tylko kilka centymetrów blachy”
Tak po prawdzie, podróży autobusowych też nieco się obawiam, bo przecież różni kierowcy za kierownicą zasiadają, wielu z nich  jest po prostu nieodpowiedzialnych, ale jakoś w końcu musiałabym tam jakoś dotrzeć.
Zresztą, co jest komu pisane, to i tak go nie ominie, prawda?Ale pozornie nadal mój pobyt świąteczno – sanatoryjny nie jest rozwiązany, ale…
Znalazłam jeszcze dwie fajne oferty, stosunkowo blisko Krakowa, mam nadzieję, że któraś z nich „chwyci”, tylko na razie nic o nich pisać nie będę, żeby nie „zaziajać”Na razie jestem na etapie wstępnej rezerwacji.
Gdy już coś będę na pewno wiedziała, opiszę.Oczywiście tym razem cena byłaby całkiem dopuszczalna na moją kieszeń, można by było nawet powiedzieć, że większa część na ewentualne opłaty mam już nawet odłożone.

Wczorajszy dzień pewnie politycznie zawirował  każdego z nas swoimi wiadomościami na każdej możliwej stronie internetowej, w wiadomościach TV i w innych mediach, więc już nie będę dokładała swojej cegiełki, niech każdy sam ten problem sobie przemyśli – ja i tak  wiem swoje!!!!

A w moim mieszkanku zawitała już…wiosna. Tak, tak, a to dzięki pięknym nowym zielonym zasłonom, które wczoraj Renia mi przyniosła.
Zasłony są naprawdę wspaniałe i tak pięknie komponują się z moimi kwiatkami……..  słowo daję, prawdziwa wiosna.
W dodatki wczoraj nawet słonko się dostosowało do tego mojego radosnego, wiosennego nastroju i tak pięknie przyświecało.
Wiem, wiem, za wcześnie jeszcze o wiośnie mówić, ale…..pomarzyć można prawda?
Zresztą w zeszłym roku styczeń był pogodowo  całkiem podobny do obecnego, a potem tak szybko wiosna przyszła…..
Więc przez analogię mam nadzieję, że historia sprzed roku się powtórzy i marzec będzie już pełen wiosny.
A przed nami tylko jeszcze 2 dni stycznia i 28 dni lutego, szybko to przeminie.
A potem już przyjdzie wiosna i nawet bociany przylecą……..
Na te bociany co prawda jeszcze dwa miesiące trzeba czekać, ale ile przyjemności przy ich podglądaniu na nas czeka…..

Jak widzicie, moje nastawienie do życia jest pozytywne, chociaż…… za oknem jeszcze zima, co prawda coraz mniej jej widać, ale jeszcze ciągle ją czuć.
A szczególnie ostatnio ją czuję w kręgosłupie i w mojej lewej ręce i niezbyt to są przyjemne odczucia , gdy szpileczki w palcach się czuje – trudno, nie zawsze musi być różowo, a raczej powiedziałabym, zielono.
Dobrze, że chociaż w moim pokoju, za zasługą tych nowych kotar jest zielono.

ZIELONO  MI…..ZIELONO MI…..

No to życzę Wszystkim takiej zielonej środy.

Z ostatniej chwili : jadę na turnus świąteczny od 16 do 22 kwietnia do Wisły do Sanatorium Jubilat. Termin zarezerwowany, przedpłata dokonana.
Klamka zapadła !!!!!!

nie dla psa kiełbasa, nie dla Ewy SPA

 

 

 

SPA stanowczo nie jest dobrym pomysłem na emerycką kieszeń, a takie sanatorium wynalazła mi miła pani z katowickiego ośrodka sanatoryjnego.
Niech sama sobie zafunduje takie drogie wczasy, bo przeszło 2400 zł ma 9 dni pobytu, z czego jeszcze 2 świąteczne  dni odpadają z zabiegów, to wielka przesada.
Ja nie nazywam się ani Carrington ani Rockefeller przecież.
Nie rozumiem tylko, po co w omylnym internecie są takie odnośniki: tanie turnusy dla  seniorów, skoro potem oferują same  takie drogie turnusy. a te tanie w dziwny sposób znikają.
No to święta będę sobie spędzała w domku, samotnie, wszak to tylko 2 dni.
Jakiś salceson sobie kupię, a zresztą, skoro nie jadę na te wczasy, to pewnie i na kawałek szynki mnie będzie stać i na kurczaczka, może i kawałek sernika się znajdzie, bo Wielkanoc bez sernika się nie liczy, albo może pieczony  schabik ze śliwką, lub z morelą……
Sałatka odpada, bo mój brzuszek niezbyt ją lubi, a ja muszę z nim żyć w zgodzie.

Już ja tam sobie krzywdy nie dam zrobić.
Niech  ta moja Kochana Rodzinka sobie jedzie na te święta w świat, ja pozostanę w Krakowie.
Wcale im tego za złe nie mam, chociaż dotąd święta z Magdą spędzałam, ale im też coś od życia się należy, nie mogą oglądać się tylko na starą ciotkę,
Dlatego, gdy Magda miała pewne opory z tym, że nie mogę z nimi jechać, stanowczo ją przekonałam, że ma te święta spędzić wesoło, daleko od domu i nie koniecznie w moim towarzystwie.
A te moje sanatoryjne pomysły rozważę w innym, dogodniejszym terminie. 
 A może jednak się zmuszę i wygram w tego Lotka i wtedy nawet na takie SPA mnie będzie stać?????
Zawsze na osłodę pozostają marzenia.
Już widziałam siebie w tym sanatorium, omen nomen Róża, (coś Ulu te róże mnie „prześladują” w Ustroniu Śląskim. Owszem, to nowoczesne, dopiero co odremontowane prywatne(!!! – są takie???) sanatorium z ekskluzywnymi wnętrzami, z basenem, jakuzzi i wspaniała salą do ćwiczeń.
Oglądnęłam sobie (na zdjęciach oczywiście) wspaniałą, przestronną jadalnię i pokój (jednoosobowy oczywiście, bym nie przeszkadzała nikomu swoim chrapaniem)), w którym mogłaby, zamieszkać, te duże, przestronne hole i raz jeszcze wspomnę o wspaniałym basenie, w którym chyba nawet ja chciałabym się zanurzyć, chociaż po ostatniej mojej wizycie na krakowskim basenie, w którym się podtapiałam, a pan ratownik tylko się patrzył i uznał, że się nie topię, tylko pluskam, zupełnie straciłam ochotę do zażywania takich kąpieli, mimo, że zawsze już od dziecka uwielbiałam pływanie i nigdy wody się nie bałam, widać do czasu.
Ale w takim basenie na pewno bym się zanurzyła, a skoro już zanurzyła, to pewnie i popływała sobie.
Ale………..  mam dwa wyjścia: albo wygrać w Lotka, albo…… poczekać na  moje następne wcielenie, o ile oczywiście reinkarnacja istnieje.
Chociaż…….. ostatnio dostałam  kilka SMS-ów od jakiegoś namolnego wróżbity, który ciągle mi radzi, żebym odpisała na jego wiadomość, bo ma wspaniałe dla mnie wieści, między innymi jaka to będę niedługo bogata. Ha ha ha, koń by się uśmiał.
Gdzieś, kiedyś nieopatrznie zamieściłam na jakiejś stronie swój numer telefonu  i teraz mnie nękają tymi wiadomościami,  a gdy mi się wydaje, że się już odczepili, bo nie odpisuję, natychmiast po kilku dniach dostaję następna elektryzującą wiadomość od tego „wieszcza”
Kiepski z niego wróżbita, skoro już raz mu napisałam, żeby się odczepił i mnie nie nękał, a on nadal wierzy że się złamię.
No cóż, za moją głupią decyzję z umieszczeniem mojego numeru telefonu teraz płacić muszę likwidowaniem niepotrzebnych wiadomości i związywanymi  z tym nerwami.
Ale cóż byłoby warte życie bez żadnych nerwów?Ale kiedyś i temu człowiekowi się (chyba) znudzi, prawda?
A swoją drogą, przydałoby mi się kilka zabiegów, coraz częściej „coś” mnie kluje i dokucza.
Teraz, gdy w moim mieszkaniu jest tak zimno, mimo, że za oknem temperatura jest na plusie (niestety stara kamienica, mieszkanie  na parterze, bez ogrzewania klatki schodowej, wiec mury szybko stygną i zimno długo utrzymują) strasznie marzną mi stopy i…ręce. Palce u rak narywają mnie tak, jakby mi ktoś kuł je szpilkami, co jest bardzo przykrą dolegliwością. Wczoraj urzędowałam w mieszkaniu w rękawiczkach, a nawet otulałam dłonie moim elektrycznym kocykiem, bo z tego zimna palce odmawiały mi posłuszeństwa i wszystko mi z rąk wypadało.
No dobra, jestem zmarzluch, ale 16, 5 stopnia w mieszkaniu to naprawdę za wielką temperatura nie jest.
Kiedy jakieś porządne ciepło, tak około 10 stopni na plusie do mnie nareszcie dotrze?
A już się cieszyłam, że tej zimy przynajmniej nie marznę, jak poprzedniej, kiedy też na zimno narzekałam, a wystarczyło kilka mroźniejszych dni i…… mam powody do bycia nieszczęśliwą.

Zgodnie z obietnicą o polityce pisać nie miałam, ale nie mogę nie odnotować  na przykład skandalicznego faktu, który j zaistniał podczas obchodów wyzwolenia Obozu Zagłady Auschwitz – Birkenau, podczas której nacjonaliści wygłaszali hańbiące słowa pogardy dla Żydów, którzy w tym obozie tracili życie.
Rozumiem, że i w tym obozie, jak i w innych, życie tracili też Polacy i osoby z innych narodów, ale nie jest to wystarczający powód do slow pogardy, którymi niejaki Rybak i jego zwolennicy obdarzali naród Żydowski. 

I co ciekawe, ten gorszący incydent nastąpił w okresie, w którym nasz  rząd ogłosił walkę z nienawiścią, ale w tym wypadku nie wyciągnął wobec tych osób żadnych konsekwencji. Czyli to była tylko mowa – trawa??????
Niestety, znów Polska jest na ustach całego świata i nie są to pochlebne wiadomości, bo trudno na hańbę, którą okrył Rybak Polskę, nie zareagować gniewem.
Co tu dużo mówić, faszyzm rozpoczął się w Niemczech właśnie od dzielenia ludzi na lepszy i na gorszy sort, czy mamy teraz  pozwalać na powtórkę tej złej historii????

Wczoraj znów pękł worek z sensacyjną  wiadomością o aresztowaniu znanego wszystkim pupila pana Macierewicza – Bartłomieja Misiewicza i jeszcze kilka osób z partii rządzącej PIS, zamieszanych w wielką aferę korupcyjną.
No i co z tego wyniknie? Ano nic, Pisowcy mają się przecież świetnie i ciągle, mimo wypływających co chwilę dziwnych afer nadal mają wielkie poparcie, chociaż ich słupek jednak troszkę w dół poleciał, ale to i tak nie jest jeszcze wystarczająca wiadomość, że idzie zmiana.

Jaki jest koń – każdy widzi, jacy są wyborcy Pisu też każdy widzi, o ile oczywiście nie należy do tej partii.
Zresztą prokurator Piotrowski wyraźnie powiedział, co sądzi o swoich wyborcach : „zdaję sobie sprawę z tego, że niektórzy mogą uważać, że przekaz razi ludzi inteligentnych, bo tak ubieram te sformułowania. Ale trzeba wiedzieć, że ten przekaz winien trafić do wszystkich, do możliwie jak najszerszej ilości Polaków”.
Delikatnie mówiąc  nie uważa swoich wyborców za ludzi inteligentnych, tylko uznaje  ich za  tak zwany ciemny lud, łykający każda propagandę.

Tylko nie rozumiem, czemu wyborcy Pisu na taką ocenę się zgadzają????? Czy naprawdę nic nie rozumieją?????????
Pieniądze to nie wszystko, kiedyś  w końcu zabraknie ich do rozdawania, ale pogarda, którą rządzący ogarniają swoich wyborców niestety pozostanie.

A dzisiaj wybuchła nowa afera z panem K, czy ona zmieni polityczne oblicze Polski, czy to wystarczy????
A może w końcu kiedyś  wyjaśni się sprawa rozmowy pomiędzy braćmi 10 kwietnia i to będzie już przysłowiowy gwóźdź do trumny dla partii Pis?
Oby, potrzeba tylko cierpliwości, przecież na wyjawienie tej dzisiejszej afery też trochę musieliśmy poczekać.

A miało nie być o polityce….ale sam dzień przyniósł te polityczne rewelacje przecież, ja nie miałam z tym nic wspólnego, ja tylko odnotowuję prawdę, zgodnie ze swoim blogierskim sumieniem.

Dzisiaj mam dzień gospodarczy z moją nieocenioną Renią, więc po krótkiej przerwie na wpis do blogu zabieram się do dalszej pracy.
A pro’ po: dzięki Reni znów dorobiłam się pięknej zasłony i kolorowego prześcieradła w kwiatki.
Cudownie  teraz wygląda mój tapczanik, szkoda, że tylko ja będę mogła go podziwiać ……..:-)

No to wesołego wtorku.
U nas słonko zaświeciło, jest cudownie!!!

deszczowy poniedziałek

 

 

No i co mi z tego, że temperatura za oknem wzrosła, skoro wstał bardzo ponury i w dodatku całkiem deszczowy poniedziałek.
Ale taka była prognoza pogody, a ta niestety się tym razem spełniła.
I na nic moje narzekania, pada deszcz i już, zupełnie, jakby to była jesienna, a nie zimowa pora.
Tylko czy to jest ta dobra prognoza na cały tydzień, który nas czeka?
I co ciekawego w nim nas spotka?
Politycznie na pewno nic, właściwie to pomału znów przestaję się polityką przejmować, bo ona tylko o palpitacje serca mnie przysposabia,  zwłaszcza ostatnio.
Co będzie, okaże się dopiero przy urnach, ale nic dobrego raczej dla Polski nie wróżę, jako, że ledwie jakoś sklecona przy samorządowych wyborach opozycja znów przestała  istnieć….. niestety…… 
Tak to jest, gdy ktoś koniecznie pcha się na stołek przywódczy opozycji, chociaż nie ma ku temu żadnych predyspozycji.
Może nawet nie chce źle, ale wyraźnie wszystkie jego posunięcia akurat w odwrotną stronę działają.
Toteż ja teraz biorę sobie na wstrzymanie, chociaż pewnie kiedyś znów nie wytrzymam i wybuchnę, a może nie?

A na razie, póki co, postanowiłam się pozytywnie ustosunkować do propozycji pana ministra Władysława Kosiniaka – Kamysza, który wyszedł z akcją Znak Pokoju i w miarę tej akcji pragnę uścisnąć dzisiaj rękę mojej  blogowej politycznej przeciwniczce (Ona na pewno wie, że to o Nią chodzi) i taki Znak Pokoju Jej przekazuję.
Mam nadzieję, że przyjmie go ode mnie z radością, odwzajemni go, a ten zawarty dzisiaj pokój nie będzie obowiązywał tylko dzisiaj i przez następny krótki czas, ale zostanie zawarty już na zawsze i będzie obowiązywał w obie strony, to znaczy obydwie będziemy starały się nie występować  w swoich przekazach na wojenną ścieżkę.
A ponieważ pan minister Kosiniak dał przykład dobrej zmiany w naszych stosunkach politycznych i nie tylko politycznych, tym samym zwracam się do wszystkich, których kiedykolwiek w swoim blogu w jakikolwiek sposób obraziłam ze słowem : P R Z E P R A S Z A M.

Ponieważ dzisiaj jest poniedziałek, postanowiłam rozpocząć go od działania, mimo że mój nastrój jest raczej niezbyt pozytywnie nastawiony, adekwatny zresztą do pogody.
Ale po zjedzonym śniadanku i po wypiciu porannej kawy znalazłam na necie odpowiednie linki do zamyślanych przeze mnie w sobotę planów sanatoryjnych i już wysłałam odpowiedniego maila, a potem wykonałam nawet telefon do firmy zajmującej się  takimi turnusami i teraz czekam na odpowiedź.
Po rozmowie z panią zdecydowałam się na turnus w sanatorium  Tulipan, albo Magnolia w Ustroniu Śląskim.
Teraz czekam na wiadomość z Ustronia, a Was proszę o trzymanie kciuków, aby moje przedsięwzięcie się udało.
Potem jeszcze ewentualnie pomyślę o podróży, ale z tym nie powinno chyba być  żadnych kłopotów, wszak Ustroń Śląski to nie koniec świata!
To może Eluś jednak spotkamy się chociaż na chwilkę w tym roku????
I to chyba tyle ciekawostek jak na poniedziałkowy dzionek, bo już nie poranek, prawie południe się już zrobiło.

Życzę  wiele pomyślności na dzisiaj i na cały tydzień, wszak nie musi przecież cały tydzień ten deszcz padać?????

niedzielny wpis skoro świt

 

 

 

Skoro świt przynajmniej rozpoczynam ten wpis, bo wczoraj bardzo wcześnie poszłam spać.To znaczy nie do końca spać, ale w moim pokoju było tylko około 16 stopni ciepła, czyli można powiedzieć, że było całkiem zimno, więc gdzieś rozgrzać się trzeba było.
A ponieważ z alkoholem jestem na bakier (w tej materii i ja i mój brzuszek akurat się zgadzamy), więc poszłam do ciepłego łóżeczka i puściłam sobie polski film „To ja, złodziej”
Akurat nie jest to film z gatunku tych, co lubię oglądać, ale jakoś tak mi ten właśnie film  wpadł pod rękę.
Przynajmniej obsada aktorska była rzeczywiście wspaniała, sami znakomici aktorzy: Gajos, Olbrychski, Globisz, Kozłowski a z aktorek Romantowska, Preis, Feldman, tylko że treść za bardzo jak na mój gust gangsterska.
Ale cóż, akcja  trochę mnie wciągnęła, chociaż o tak niezbyt go mojego gustu ten film  mi przypadł.

Ale lepiej już oglądnąć wieczorem jakiś film, niż słuchać kłamstw Wodza Kaczyńskiego, który na konwencji Pisu wczoraj podobno powiedział (gdzieś to dzisiaj w gazecie znalazłam) :

 
-Dokonujemy przyspieszenia gospodarczego, socjalnego, społecznego. Dokonujemy go z wielkimi sukcesami gospodarczymi w sferze społecznej, socjalnej 

a chwilę potem:

-Żeby dobrze rządzić, nie trzeba być geniuszem, przede wszystkim trzeba być kompetentnym i uczciwym. To jest bardzo ważne, by rządzić w sposób przemyślany i uczciwy właśnie –

No to jeżeli on uznaje, że jego partia (z nim na czele) jest i kompetentna i co lepiej uczciwa, ta ja już naprawdę wolę filmy sobie pooglądać, nawet czasami i te gangsterskie, bo przynajmniej potem nikt mi nie wmawia , że czarne nie jest czarne, wiem na pewno, że to jest fikcja

Różnica jest tylko taka, że film to fikcja czysto abstrakcyjna, a polityka Pisu niestety jest fikcją jak najbladziej  ciągle realistyczną……….

Po tym złodziejskim filmie oglądnęłam sobie jeszcze  kawałek tego poczciwego, starego „Kogla mogla”, ale nie do końca, sen mnie w końcu w czasie oglądania  zmorzył.
Przy okazji przeczytałam sobie recenzję tej ostatniej, trzeciej już  części „Kogla mogla”, który kilka dni temu wszedł na afisze, niestety te recenzje nie były zbyt pochlebne, mimo, że reżyser postarał się naprawdę o wspaniały garnitur aktorski. Widać to nie jest najwalniejsze, czasami kilka razy (a w tym wypadku już trzeci raz) odgrzewane kotlety nie są już tak samo smaczne, jak ta pierwsza porcja.
Ale kto wie, może się skuszę i pójdę na seans, a może poczekam, aż będzie dostępny on line.
Jeżeli nie przyniesie on wielkiej kasy może być dostępny on line  nawet wcześniej, niż przypuszczamy.
Bo na przykład podobno już od przyszłego tygodnia na internecie dostępny będzie polski film „Kler”, chociaż był taki kasowy, kilka milinów zarobił. Widać szał na oglądanie tego filmu przeminął, kto miał go oglądać to już oglądnął, wiec puszczą go on line.
Ciekawe tylko, czy będzie można go oglądać darmowo, czy tez będzie pobierana jakaś opłata.

No to mamy niedzielę, czas na rodzinne odpoczywanie. Śniegu za oknem w bród (wczoraj popołudniu jednak trochę posypało).
Nasze małopolskie dzieciaczki niestety jutro już po feriach do swoich zajęć lekcyjnych powrócą, współczuć im trzeba, bo przed tymi klasami przedlicealnymi teraz nastąpi bardzo gorący okres Nauki. Biedny Jaś, biedny Leoś, biedna Nika, sporo pracy naukowej przed nimi. Ale też myślami jestem z Polą i z Zojką, które w tym roku czekają maturalne potyczki, a do matury już tak niedługo, jeszcze tylko 3 miesiące i zacznie się maturalne  łamanie piór i głów.
Ale każdy z nas tez to kiedyś przechodził, prawda? I jakoś to przeżyliśmy, oni też dadzą sobie radę.

No to „moim” dzieciom i wszystkim małopolskim i z tych województw, gdzie się ferie skończyły życzę przyjemnego ostatniego dnia wypoczynku przed nową porcją nauki, dzieciaczkom, które rozpoczynają ferie, wspaniałej zimowej zabawy a wszystkim życzę po prostu miłej niedzieli.

 


tak sobie siedzę i myślę i myślę i………..

 

 

…………i takie dziwne myśli do głowy mi przychodzą.

Na przykład takie: skoro te Święta Wielkanocne są już tak blisko, a ja i tak nie mogę liczyć na szybką rehabilitację na Narodowy Fundusz Zdrowia, może by mi się udało jakoś połączyć te dwie przesłanki w jedność i…..
No właśnie, mogłabym  dla własnego zdrowia zafundować sobie taki turnus rehabilitacyjny w okresie świątecznym.
Miałabym dwa w jednym: i święta bym miło spędziłam co prawda nie rodzinnie, ale i rodzina  ma inne plany na ten czas, no i trochę „zdrówka” bym załapała. A zdrówko jest przecież (podobno) najważniejsze.
Co prawda kilka wpisów temu zauważyłam, że nie bardzo mnie stać na takie sanatoryjne  wczasy, ale z kolei 7 dni to nie jest tak długo, a i przez niepalenie papierosów troszkę  zaoszczędziłam tych pieniążków, na taki turnus   te nieszczęsne many, many chyba  znajdę.
Co prawda  teraz musiałabym troszkę pasa  zacisnąć, ale chyba warto, jak sądzicie?
Nawet gdybym tylko przez 5 dni brała po 3 zabiegi dziennie, to i tak tych zabiegów uzbierałoby się 15, a to już jest lepiej niż nic.
Zresztą, gdy chodziłam ambulatoryjnie do przychodni i tak nie miałam więcej niż 10 cio zabiegowy pakiet.
Muszę znaleźć tylko jakąś fajną okolicę, niezbyt od Krakowa odległą, bo nie marzy mi się wcale długa i uciążliwa podróż, ot tak, wsiadam w autobus w Krakowie i wysiadam na miejscu w uzdrowiskowej okolicy, po niedługim czasie podróży oczywiście, żebym się w niej  nie zanudziła  jak mops.
Wstępnie wymyśliłam sobie Ustroń, kiedyś tam byłam na wczasach świątecznych
Okolica bardzo przyjemna, (aczkolwiek nieco „pod górkę”, co ze względu na moją chroniczną niechęć do wspinaczek jest raczej małą przeszkodą), no i w Ustroniu mieszka moja Koleżanka Ela, więc mam nadzieję, że jeżeli Ona na żadne świąteczne eskapady się nie załapie, pewno się spotkamy, tak jak wtedy, gdy byłam tam ostatnio. Gdy to piszę, coraz bardziej mi się ten pomysł podoba i pewno w poniedziałek zabiorę się do jego realizacji.
Na razie pozostawiam sobie dwa dni na rozmyślania i na dobre rozeznanie tematu.
Przynajmniej przez sobotę i przez niedzielę nie będzie mi się nudziło, będę miała co robić – bo myślenie to też ciężką robota 🙂
Co prawda znów mam ostatnimi czasami kłopoty z moim brzuchem, więc w związku z tym przymusowe kilkukrotne gonitwy w wiadome miejsce, ale pewnie przy takim sanatoryjnym jedzeniu nawet mój brzuszek się uspokoi i nie będzie fikał, za to ja będę miała okazję pofikać sobie przy przeróżnych zabiegach, ćwiczeniach ruchowych itp, które troskliwy pan doktor na pewno mi zaordynuje.
I wtedy nie ma zmiłuj się, trzeba  ćwiczyć, ba nawet wtedy i ja potrafię się na tyle zmobilizować, żeby posłusznie wszystkie zaordynowane zabiegi sumiennie wykonywać – już taka jestem, muszę nad sobą czuć Bicz Boży.
No to Ewa, do roboty, buszuj skutecznie po tym internecie i wyszukuj dobrej oferty.
Pogoda taka, że nawet na spacery niespecjalnie chce się wychodzić, zresztą przy takich brzusznych „rewolucjach” i tak za daleko od domu odchodzić z wiadomych powodów nie mogę.
Co prawda śnieg jeszcze nie pada, ale zapowiadają na dzisiaj takie śnieżne opady, a i tak sporo tego białego puchu znów leży na chodnikach i jezdniach (ślisko!!), już nie mówiąc, że mój ukochany Park znów w białości jest spowity i bardzo pięknie wygląda.
Co prawda nie tak pięknie, jak te śniezno górskie krajobrazy, którymi nas raczą w telewizji (oczywiście z wiadomych powodów tylko w TVN), ale i tak pięknie pokazuje, jaką obecnie porę roku posiadamy.

No to życzę przyjemnie  i pożytecznie spędzonej soboty i doskonałego humorku na cały dzień, wieczór i następująca po nich noc  też życzę.

Kochajmy się

 

 

Chociaż by dlatego, że dzisiaj jest piątek.
Chociażby dlatego, że znów zima powróciła i sypie i sypie za oknem śnieżek. I mroźno też jest, niestety.
Nawet w moim mieszkaniu ostatnio zrobiło się chłodniej, niż ostatnio, ale co tam, włożę na siebie 2 swetry i jakoś zimę przetrwam.
Chociażby dlatego, że  pan prezes (z wielkim uszanowaniem, jak mawia pan  Jerzy Iwaszkiewicz) zapowiedział, że żadnego pojednania z totalną opozycją nie będzie i już.
A jeżeli on tak mówi, tak musi się stać i już. 
Chociażby dlatego, że……. dosyć  tego wyrażenia  nadużywam, daję wielokropek, niech każdy sam sobie dopisze tam to, co chce.

Więc  ja dzisiaj postanowiłam zakochać się w Mastifie Tybetańskim. Ale tylko teoretycznie. 
Bo po  pierwsze najwięcej pod słońcem to kocham oczywiście boksery, a stara miłość przecież nie rdzewieje, a po nich jeszcze sentymentem obradzam francuskie buldożki, a to pewnie z miłości do pewnej ślicznej suni, własnie buldożki, o imieniu  Pepa.
Ach te wspaniałe kwadratowe pyszczki!!!!!!
Ale dzisiaj oglądnęłam sobie na Facebooku  śliczny filmik,  właśnie z mastifem Tybetańskim i……  przyznam, że mi się bardzo spodobał.
Ale tu jest właśnie to po drugie, czyli tu jest pies pogrzebany : nie tylko nie stać byłoby mnie na zakup takiego słodkiego szczeniaczka, które wkrótce przemieniło  by się w 70 – 100 kg zwierzę, ale właśnie, nie stać by mnie było na zapewnienie mu odpowiedniego wyżywienia i odpowiedniej oprawy kosmetyczno –  fryzjerskiej każdego dnia.
A swoją drogą ciekawe, ile karmy i jakiego gatunku taki pieseczek zjada ??????
Zresztą, (to po trzecie), czy wyobrażacie sobie takiego psa w mieszkaniu typu M-1, czy  M-2, a nawet ciut większym?
Taki pies powinien mieć willę z ogródkiem, z własnym parkiem i własną łaką, po której by mógł sobie swobodnie hasać.
Ale pomarzyć zawsze przecież można, prawda?
Jeżeli już nie o tym, jak powinna wyglądać polska polityka, to przynajmniej o takim  własnym wspaniałym przyjacielu – czworonogu.
Ale niestety w tej chwili oba moje marzenia są nie do spełnienia.
I coś mam przeczucie, że nie tylko w chwili obecnej……
No dobrze, życzę zatem przepięknego, acz bardzo zimnego weekendu, bo najważniejsze, żeby ten ogień miłości do ludzi w nas tkwił, niezależnie od pory roku, nie zależnie od sytuacji politycznej, czy naszych przekonań.

NO  TO  KOCHAJMY SIĘ !!!!

niech żyje NFZ

 

 

Wczoraj dowiedziałam się, że na stronie internetowej NFZ oddz. Kraków można sprawdzić swoją kolejkę oczekiwania, 

Sprawdziłam:

Prośbę o sanatorium złożyłam  w sierpniu w roku Pańskim 2017, Dostałam potem pismo, że moje skierowanie zostało przyjęte i  przewidywany czas oczekiwania na sanatorium to….28 miesięcy, czyli dwa lata i 4 miesiące.Spokojnie, w takim razie powinnam go dostać w grudniu w tym roku, ale….

No własnie jest ale, bo okazuje się, że w tej chwili jestem na liście oczekiwania z numerem 34190, czyli ponad 34 tysięcy ludzi jest przede mną, więc nie ma szansy raczej na to, że w bieżącym roku sanatorium dostanę, o ile w ogóle go dostanę.
Czy to nie jest jakiś oksymoron??????
Nie, żebym miała jakieś anse do NFZ, ja tylko tak grzecznie się pytam……..

Ech, przyznaję, jestem w szoku.
Skończyły się dobre czasy, a takie bywały, gdy pracowałam w Szpitalu, raz na rok jeździłam do sanatorium.
Nie, nie żebym wykorzystywała jakieś znajomości, no może tylko łatwiej było mi załatwiać takie skierowanie, ale przecież te wszystkie zmiany zwyrodnieniowe mam już od wielu, wielu lat.
Czasami załatwiałam  skierowanie do sanatorium przez Związki Zawodowe,( tak, tak, wtedy Związki Zawodowe, przynajmniej nasze, kolejowe działały całkiem sprawnie, czasami kilka dni pobytu w szpitalu, podczas których robiono mi badania wystarczały, żebym otrzymała skierowanie do  sanatorium kolejowego w Ciechocinku.
Ech, Ciechocinek, to dopiero były fajne czasy, jedyną wadą było to, że była utrudniony z przesiadkami podroż, ale potem było high life, świetne warunki, no i wspaniałe naprawdę zabiegi, wszystkie na miejscu i naprawdę urozmaicone.
Tak po prostu naprawdę jestem schorowana i takie leczenie sanatoryjne mi się po prostu należy, jak psu buda, a w tej chwili nie stać mnie na wykupienie prywatnego turnusu w sanatorium. Takie czasy emeryta……
Więc pewnie jeżeli nawet doczekam się swojego turnusu, to będę już tak „zwyrodniała”, że nawet nie będę mogła nigdzie jechać, zdrowie, a raczej jego brak mi na to po prostu  nie pozwoli. Bo skąd wezmę opiekuna do podróży, który dotaszczy mnie i moje bagaże na miejsce, a potem z powrotem???

A zima ma się świetnie. W Krakowie temperatury minusowe, ale właściwie śniegu jest prawie jak na lekarstwo.
Za to oglądałam wczoraj w TVN przecudne zimowe widoki  z górskich okolic, rzeczywiście krajobraz był iście bajkowy, co najmniej jak z Krainy Królowej Śniegu.
Ale i tak się cieszyłam, że jestem w domku, a nie tam wyeksponowana na tej   co prawda pięknej, ale mroźniej przestrzeni.
Trochę się zdenerwowałam, gdy jakiś dziadek tak strasznie zachwycał się tym mrozem, że nawet stwierdził, że taka zima mogłaby trwać jeszcze 3 miesiące.
Ejże Dziadku, skoro chcesz zimy, to jedź sobie na Antarktydę,  czy na Arktykę, tam będziesz miał zimy pod dostatek.
A ja tam zdecydowanie  czekam już na wiosnę!!! 
I z tym przesłaniem, oczekując na miłego gościa, który ma mnie dzisiaj odwiedzić, życzę Wszystkim przemiłego, acz zimowego i mroźnego czwartku

 

Różyczka dla Uli

 

 

A dzisiaj mamy przecież środę, kolejną środę, więc i różyczka zagościć dzisiaj musiała na moim blogu.
HALLO ULECZKU, czy już jesteś w swoim domku, czy dalej po zboczach śnieżnych na nartach  szusujesz?????
Widzę, że na Face zaglądasz skoro świt, bo zawsze tam pozostawiasz swój lajk, jakie to miłe.
Niech ta środa przepłynie Tobie miło i radośnie, z Lenką, a może już z Przyjaciółmi
Właśnie sprawdziłam w prognozie pogody, że u Ciebie w Poznaniu tez jest mroźnie, mam nadzieję, że ten mój wpis dzisiaj Cie rozgrzeje, a  ta „gorąca” różyczka da nadzieję, że wkrótce mrozy się skończą i ….przyjdzie przyjemniejszy i cieplejszy czas.
Wszystkiego dobrego Uleczko

No to coś optymistycznego powiem Wszystkim.
Polscy internauci to naprawdę wspaniała społeczność.
I co prawda prawicowa część Polski zaciska ze złości zęby, że coś nam się udało, a nawet jeden z publicystów wręcz napisał wredne i okropnie okrutne, ale też i głupie słowa: „Żałoba w rozkwicie – w trumnie już 11 milionów”, to pokazaliśmy, że jednak potrafimy coś dobrego zrobić, zbierając do puszki  Pana Prezydenta Adamowicza 11 milionów złotych, które pójdą na zakup karetki neontologicznej w Gdańsku i jeszcze starczy na inne inwestycje Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
To nie taniec na trumnach prawico, to wy własnie tańczyliście na trumnach, przy tym dla siebie ściągając z naszych podatków  pieniądze, wymuszając nadmierne i prawie niekończące się odprawy. To był własnie taniec na trumnach, bo czerpaliście ze śmierci 96 osób, którzy zginęli w  tej strasznej katastrofie samolotowej materialne zyski.

I TO BYŁO OHYDNE!!
!

A co może być ohydnego w szczerej zbiórce pieniędzy na jakże szlachetny cel????
Po wielkiej stracie, jaką była śmierć Pana Prezydenta Adamowicza nasze serca  wczoraj znów zostały zeszyte. Ten nóż, który przeszył Jego serce był skierowany w kierunku tych wszystkich, którzy brali udział w zbiórce 13 stycznia, a Pani Patrycja spowodowała, że znów poczuliśmy się wspaniale zjednoczeni w tworzeniu czegoś dobrego.
Nie rozumiem mentalności tych ludzi, którzy kiedyś pluli na samego Prezydenta Gdańska, szkalując go i  oskarżając go o niepopełnione czyny, których udowodnić nie potrafili, a po jego śmierci plują na żonę Pana Prezydenta, a nawet na tak wspaniałą akcję, jaką jest ta dodatkowa zbiórka na WOŚP.
Jak bardzo wyzuci są ci ludzie z wszelkiego człowieczeństwa, ze współczucia i uszanowania czyjejś śmierci, a przecież mówią o sobie „my katolicy”
Czy naprawdę trzeba by c Pisowcem, żeby przestać być normalnym, dobrze innym życzącym człowiekiem?
Gdzie jest ta granica pomiędzy człowiekiem i czynieniem dobra, a  nieczułą bryłą – bestią (przepraszam, ale tak muszę ich nazwać, bo nie mam na to innego słowa), a szerzeniem zła, nienawiści????
Wczorajsza akcja pokazała, że potrafimy się jednoczyć, potrafimy z siebie wydobyć to dobro, które w naszych sercach tkwi, ale także pokazała, że nie godzimy się na tę złość i nienawiść, która rządząca partia rozsiewa jako złe ziarno.
I oby ta akcja zaowocowała przy wyborach, bo to jest tylko jedna możliwa opcja pokazania, jakiej Polski chcemy: wolnej, prawej, sprawiedliwej, otwartej na Europę i na świat, bez żadnych ksenofobii, bez uprzedzeń.

A Pan Prezydent Adamowicz siedzi sobie teraz na którejś chmurce, uśmiecha się do nas dobrotliwie i mówi „JESTEŚCIE WSPANIALI”!!!!!

Życzę przyjemnej środy nie tylko Uli, ale Wam Wszystkim moi Kochani Gościom, a dzieciaczkom, które przebywają teraz na swoich zimowych feriach życzę wspaniałej, śnieżnej zabawy,



 

 

 

 



Wspomnienia na Dzień Dziadka

 

 

Niestety nie pamiętam swoich Dziadków.
Miałam  zaledwie 3 lata, gdy obydwoje, w tym samym roku odeszli.
Więcej znam ich z opowieści, niż z mojej pamięci, chociaż do tej pory pamiętam smak pysznego lekarstwa, którym mnie karmił mój dziadek Emil.
To jest chyba jedno, co pozostało mi w pamięci, chociaż wiem z opowiadań, że brał mnie na kolana i swoim specjalnym małym grzebyczkiem do brody czesał moje małe włosy, a potem rozpuszczał na łyżeczce to „lekarstwo”, które chętnie od niego brałam, bo było niesamowicie słodkie, co najmniej jak czekoladka.
Podejrzewam, że  w cukier puder były tam wmieszane jakieś preparaty witaminowe i siarka.
Mój Dziadek Emil, czyli ojciec mojego Taty, był homeopatą i wszystkie choroby leczył nie tylko ziołami, ale własnie różnymi preparatami pochodzenia naturalnego.
Sam zbierał wszystkie zioła, które bardzo starannie przechowywał, aby potem wykorzystywać do leczenia wszelakich bolączek swojej rodziny, ale również i pięknie opracowywał wszystkie zioła, które  później starannie rysował, opisywał, poprzez biologiczne cechy każdego ziela,  a więc nie tytko jego wygląd, ale i rodzinę,  z której ta roślina pochodziła, po jego leczniczych właściwości.
Wydał wiele pięknie ilustrowanych książek, a w domowej bibliotece były Jego specjalne annały z nazwami choroby i od razu przy tym nazwa zioła, którą daną chorobę można było leczyć.
Ziołolecznictwem niejako „zaraził” swoje dzieci, zarówno mój Tata, jak i moje Ciocie, Janka i Hela, również zbierały i suszyły  zioła dla leczniczych celów.
Pamiętam, że gdy byłam już kilkuletnią dziewczynką i zostałam z w wakacje pod opieką obu Cioć  w Zawoi, leczyły wszystkie moje prawdziwe i mniej prawdziwe dolegliwości ziołami tak skutecznie, że aż przez telefon płakałam do Taty prosząc  „Tato, weź mnie już z tej Zawoi, bo Ciocie tymi ziołami mnie otrują”.
Zresztą po tej  przymusowej ziołowej kuracji moich Kochanych Cioć do tej pory mam wstręt do wszelakich ziół.

Drugiego Dziadka Michała, Ojca mojej Mamy, całkowicie nie pamiętam, chociaż ostatnie lata spędził wraz z Tamtą Mamą w naszym mieszkaniu.
Wiem tylko, że był doktorem praw, adwokatem we Lwowie, był podpułkownikiem Wojska Polskiego, założycielem Uni Narodowo – Państwowej a także senatorem II RP.  Brał udział w  tworzeniu Legionów, brał czynny udział w Iszej i II giej wojnie światowej.
Ale żadnych  osobistych wspomnień po sobie nie zostawił w mojej pamięci, widocznie byłam jednak za mała na to, żeby cokolwiek rozumieć, a potem cokolwiek pamiętać.

Ale jestem z Niego bardzo dumna i myślę, że to, co obecnie dzieje się w Senacie, Jemu, jako prawemu senatorowi na pewno by się nie podobało, na pewno nie godziłby się z takimi nieprawościami i politycznymi i prawnymi.

Dzisiaj jestem myślami z moimi Wspaniałymi Dziadkami i modlę się za spokój Ich duszy, równocześnie przyrzekając, że nigdy nie złamię tych Ich  szlachetnych zasad życia, które traktuję jako swoiste przesłanie. 

Jeszcze w dzisiejszym wpisie dodam, że jestem dumna z Polaków, którzy tak licznie biorą udział w symbolicznej akcji „uzupełnij puszkę Pana Prezydenta”, zebrali już prawie 5 milionów złotych, które pójdą na cel Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Myślę, że Pan Prezydent Adamowicz jest dumny z Polaków, którzy pokazują, że nienawiść i hejt nie potrafi złamać ich morale.

JESZCZE BĘDZIE DOBRZE, JESZCZE BĘDZIE NORMALNIE W POLSCE, WIERZĘ W TO !!!!!

Wszystkim Dziadkom życzę bardzo słodkiego dnia pełnego radości ze swoich wnuków, a wszystkim życzę miłej, zimowej pogody w ten jakże mroźny wtorek.