Papieros – wyrób tytoniowy składający się z rurki z cienkiej bibułki (gilzy) o średnicy do 1 cm i długości do 12 cm (zwykle 85 mm), wewnątrz której znajduje się mieszanka tytoniowa zawierająca spreparowane liście różnych odmian tytoniu (lub rzadziej marihuany, cracku czy innych substancji działających narkotycznie).
gilzownica – urządzenie do ręcznej produkcji papierosów
Podczas palenia papierosa zawarta w dymie papierosowym nikotyna, czynnik powodujący uzależnienie, dostaje się do krwi i wywiera swoje działanie na organizm palacza. Oprócz nikotyny dym tytoniowy zawiera tysiące innych szkodliwych, także rakotwórczych, substancji chemicznych.
Podobną rolę spełnia fajka (zamiast w papierze, który spala się wraz z tytoniem, spreparowane liście umieszczone są w niepalnym, najczęściej drewnianym cybuchu) oraz cygaro (tu zamiast papieru jest wysuszony, ale nierozdrobniony, liść tytoniu. Małe cygaro, zbliżone wyglądem do papierosa, to cygaretka)
Następny mój nałóg z którym nie potrafię walczyć.
Nie potrafię…….. czy nie chcę?
Największą ilość tytoniu pochłaniam w domu przed komputerem.
Wiem, że przeszkadza to mojej rodzinie, mimo otwartego okna w moim pokoju, dym papierosowy wydostaje się przez szparę drzwi do przedpokoju.
Często muszą wietrzyć więc, otwierając drzwi na klatkę schodową i
robiąc przeciągi, otwierając drzwi balkonowe w kuchni.
No, wiem i…. palę.
W przychodni muszę wychodzić na zewnątrz.
W związku z tym już moje palenie jest bardziej ograniczone, czasami pogoda nie dopisuje, czasami jest tak wielki ruch pacjentów, że nie mam czasu na papierosowe przerwy.
Wystarczy mi wtedy wyjść na sekundę za drzwi, kilka „sztachów” i już organizm mój jest nasycony nikotynową trucizną.
Jeszcze gorzej jest w Kalmarze, tam niestety obowiązuje też zakaz palenia,więc żeby zadowoilić swoje płuca, muszę zejść po schodach na dół , potem znów wracać do góry do biura- te małe utrudnienia też pewnie ograniczają mój dostęp do owej trucizny.
Tup tup w dół, tup tup w górę – kilka razy na dzień – koszmar……
Ale przy okazji ćwiczę swoje nogi, więc niby z innej strony wychodzi mi taka gimnastyka na dobre.
Oczywiście po powrocie do domu wszystkie dzienne nikotynowe straty
rekompensuję sobie przy komputerze.
A dlaczego o tym piszę??
Jak już wspominałam, byłam wczoraj z wizytą u Kazia.
Jest on osobą niepalącą i mimo, że pozwala mi zapalić u siebie w domu papieroska, wiem, że z tego powodu szczęsliwy nie jest.
Gdy kiedyś tam pół nocy graliśmy w karty wiem, że zdecydowanie przesadziłam z tym paleniem, nadużylam tym jego gościnności,więc postanowiłam się poprawić.
No i wczoraj całkiem mi się to udało, podczas mojego prawie dwugodzinnego pobytu, udało mi się nie zapalić ani jednego papierosa.
Powie ktoś: widać można.
Można, ale tylko ja wiem, jak okropnie się męczyłam……
Oczywiście ledwo opuściłam gościnne progi, sięgnęłam po swojego „smoczka”, nareszcie poczułam wolność w…płucach.
Jakby tak człowiek dobrze pomyślał, to może uzmysłowił by sobie, że taki mały, nic nie warty zwitek nikotyny rządzi takim dużym i pozornie mądrym człowiekiem.
Tak, rządzi, nawet powiedziałabym, że terroryzuje, a człowiek bezwolnie mu się poddaje……..
I to jest właśnie najbardziej deprymujące, wręcz powiedziałabym
wnerwiające zjawisko…uzależnienie, następne moje uzaleznienie.
Właściwie całe życie składa się z jakiś większych, czy mniejszych uzależnień od…………
Ale niektóre z nich może warto ukrócić?
Dla własnej zdrowotności, dla zdrowotności współlokatorów, współpracowników,wspólników ziemskiej doli i niedoli……
Trzeba by nad tym sobie dobrze pomyśleć.
Ostatnie takie moje „papierosowe zwycięstwo” trwało pięć lat.
Wystarczyło jedno sięgnięcie rączką…….
Ale jest inne poważne zagrożenie…
Niestety rzucanie palenia papierosów łączy się z nadmiernym apetytem.
Żeby można było bezboleśnie oba te problemy rozwiązać…
Ale narazie teraz, już, muszę rozwiązywać codzienne inne małe i większe problemy.
Gdybać na blogu będę sobie nieco później.
Miłego dnia.
.