tralala, tralala…..

dzisiaj znów jest nasza środa     

 

Już sama nie wiem Ulu, jak wyrazić moja radosć z tego dnia tygodnia, z naszego „spotkania” w blogu.
Nawet rymy częstochowskie mi się jakoś wkradły dzisiaj .

No tak, środa za środą pędzi jak wiatr za oknem, przewraca te kartki w kalendarzu. Ale zawsze juz we wtorek wieczorem pamiętam o następnym dniu i szukam jakiejs następnej pięknej róży dla Ciebie.
Nie wiem, czy zauważyłaś wczoraj na mojej stronie Facebooka wynik z testu pod tytułerm : kto cię zawsze kochał
No i tak, test pokazał, że to własnie Ulka kocha mnie od zawsze. Jakże się ucieszyłam. Wiesz Ulu, że podobnym uczuciem i Ciebie darzę.
Oj, mam nadzieję, że nikt złych intencji w tym stwierdzeniu się nie doszuka, ja Kocham Ciebie jako moją Najlepsza Przyjjaciółkę, podobnie, jak kiedyś darzyłam uczuciem moją siostrę.
I dobrze wiedzieć, że chociaż oddalona jest ta nasza przyjaźń o setki kilometrów, ale żadne wichury, czy nawet huragany jej nie zniszczą.
Pozdrawiam Cię uleczko serdecznie , całuski posyłam wraz z promyczkami słonka, które nieśmiało co prawda, ale wygląda z poza chmurek.

Dzisiaj mamy ostatni dzień stycznia. No proszę, a wydawało się, że dopiero co wybieraliśmy się na sylwestrowąązabawą.
No kto się wybierał, to wybierał, ale….
Znak tego, że czas leci do przodu jak szalony.
Dzisiaj słoneczko od rana nas wesoło wita, jakby chciał powiedziec, : zwiastuję koniec zimy, wiosna tuż tuż.

Ale to zwodnicze myślenie. Idzie bowiem luty, który czasami naprawdę potrafi dawać się we znaki.
Zresztą nawet zapowiadają nadbiegające chmury śniezne nad Polskę. Ale jak to dzisiaj V.I.P. mi  powiedział, już od jutra będziemy mogli się cieszyć : wiosna już za miesiąc. A z wiosną nowe nadzieje, nowe marzenia.
Nawet te polityczne, bo nie sądzę, żeby Polacy już całkowicie skapcanieli, całkowicie dali się podporzadkować dyktaturze. Może wiosna przyniesie jakąś odnowę? Najwyższa ku temu pora, bo Kaczyński zamierza rządzić jeszcze conajmniej przez następne 2 kadencje. Tyle czau potrzebuje, by Polskę unowocześnić.
Przepraszam, że co? nowoczesność???? Żarty chyba panie Kaczko !!!
A mi się wydaje, że ciągle się cofamy, jak w średniowieczu zaglądaja nam pod kołdry, mówią jak mamy żyć, niedługo w dyby na rynku miasta będą nas zakuwać.
Mam takie poczucie, ze teraz głosy lewicowe powinny dohjść do głosu. Co prawda prawicowy Pis, który udaje lewicę w swoich socjalnych darach, potrafił w jakis sposób omamić suwerena i poparcie ich rośnie i rośnie, conajmniej, jak kiedyś za panowania poczciwej partii PZPR. Przypomnijcie sobie, oni też mieli przeciez  70- 80 procentowe poparcie i co? Kiedyś w koncu  propaganda przestaje działać.
A im bardziej pusta kasa, tym gorzej swoje zobowiązania wobec suwerena spłacać.
Znów dzisiaj przeczytałam, że fundacja Ojca Rydzyka dostała następna transzę finansową od rządu. Pytam, dokąd tak będzie?
Co prawda już jest doniensienie do CBA w sprawie dziwnego podarunku dla Rydzyka od bezdomnego, w postaci dwóch samochodów.Jeżeli nawet to jest prawda, ciekawe czy sprawdzą, czy Rydzyk stosowny podatek  od wzbogacenia sie uiścił.
Narazie CBA dokładnie sprawdza willę Kwasniewskich, ich finanse, pora na to, żeby wreszcie zajęli się największym polskim złodziejem, który robi się coraz bardzoiej bezczelny w swoich poczynaniach i żądaniach, które rząd nie wiadomo czemu tak chętnie spłaca. Nie wiadomo dlaczego? wiadomo, to Rydzyk dał im swoje poparcie u wyborców, a te zaslepione  rzesze uwierzyły takiemu kłamcy? Nóż znów mi się w kieszeni otwiera, więc przestanę już o tym pisać.
Przynajmniej dzisiaj przestanę…..

No to reasumując : kończy nam się styczęń, słonko świeci, ani śnieg ani deszcz nie pada i do wiosny coraz blizej.
No i oczywiście mamy dzisiaj moją ulubioną środę.
Pozdrawiam serdecznie zatem wszystkim i przemiłego dnia życzę.

Onet wie…..

 

 

 

……  a co wie ten Onet?  Ano  na pewno wiele wie na temat  różnych plotek, więc plotkuje.
Niechcący kiedyś wcisnęłam taki link : onet wie, nowe wiadomości .  I teraz ten link mi się zamontował i co rusz nowe wiadomości kilka razy dziennie mi na necie podaje.
Owszem podają wiadomości, nie koniecznie nowe, najczęściej są to plotkarskie wieści sprzed dwóch trzech miesiecy (niekiedy i starsze), albo publikują takie bzdury, że człowiek  zastanawia się, kto za takimi nonsensami stoi.
Dzisiaj przeczytałam na przykład, że nad Polskę nadciaga pogodowy amargedon, będą zamiecie, śnieżyce, a mróz osiągnie nawet….. minus jeden stopień.
No i jak tu się nie roześmiać?Ten, kto to pisze i ten, kto to dopuszcza do ogólnerj wiadomości takie bzdety powinien wziać potężny młotek i puknąć się nim w swój zakuty  łeb .
Pewnie to młodzież pisze, która nie pamięta, jak prawdziwe zimy kiedyś wygladały, gdy mrozy dochodziły do minus trzydziestu stopni, zamarzały koleje, autobusy i szyby w oknach. Ale pisać tak tylko, by pisać?…….. okropnie nasze dziennikarstwo na tak zwamy pysk upadło.
Ludzie zresztą też nie są wiellkich lotów, albo gdzieś śledzą sensacje i nią siebie i innych karmią, albo zajmują się wylewaniem jadu na innych, co im zresztą doskonale idzie.
Hejtowanie jest teraz w modzie, jeżeli ktoś nie hejtuje,  nie jest na topie.
Hejtuja wszyscy i politycy i dziennikarze i zwyczajni ludzie, którzy chcą się wyżyć na innych, a teraz przez łatwy dostęp do internetu jest to szybko i łatwo  osiągalne.
Ostatnie hejty dotyczą wyprawy na Nangan Parbat.
To co wymyślają na temat Mackiewicza, w jaki brutalny sposób krytykują jego prywatne życie jest po prostu oburzające.
Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem – tak napisane jest w Bibli, którą prawicowcy, najczęściej hejtujący w necie zapewne nie znają, chociaż za prawdziwych katolików się mają.
Dla nich nie jest ważne to, że  wysokogórka wspinaczka była pasją życia tego człowieka, dla nich ważne jest to, że był człowiekiem niedbającym o rodzinę(skąd to wiedzą?), nie płacącym alimentów, uciekającym od rodzinnych obowiązków no i oczywiście nie liczącym sie z tym, że jakakolwiek tragedia w góravch powiazana jest z wielkimi kosztami, które ewentualnie państwo ponieśc bedzie musiało, jeżeli ubezpieczenie nie będzie w stanie  ewentualnie ich pokryć.
Jeżeli  mie wiadomo o co chodzi, zawsze chodzi o pieniadze. Tylko…….. powinni pomyśleć ci hejtujący, czy nie warto zająć sie pewnym biznesmenem w koloratce, który wyłudza od ludzi i od państwa ciężkie  pieniadze, na których robi swoje podejrzane interesy.
No, ale jak pisałam, hejterzy zwiazani są najczęściej z prawicą, więc „swoich” oszczędzają, obsmarowując innych.
Świat się kończy, czy naprawdę nie ma na takich podłych ludzi żadnego sposobu?
A co czuja najbliżsi Mackiewicza, jego żona, jego dzieci, gdy stek takich nonsensów, z których leje się kał nienawiści, czytają?
Czy gdyby dotyczyło to ich rodziny też tak beztrosko i na luzie podchodzili by do tematu, raczej obawiam sie wybuchów złości i procesów z ich strony.
Dlaczego niektórzy Polacy tak podleją? Warto się sprzedawać za srebrniki, podobnie, jak kiedyś sprzedał się Judasz?
Czy to własnie Judasz jest najwazniejszą postacią w ich religijnych wyznaniach? czy jest wzorem, godnym naśladowania?

Nie znamy ani życia, ani problemów nieszczęśnika tej beznadziejnej w skutkach wyprawy., Nie znamy jego poglądów na życie, nie znamy jego uczuć, więc nie jesteśmy zobligowani do jakichkolwiek jego osądów.
Ludzie, dajcie sobie na wstrzymanie!!!!
Niech każdy zajmie się własnym ogródkiem, a niech nie wrzuca zatrutych kamieni do czyjegoś ogrodu.

No to co, czekamy na ten pogodowy arnagedon?
Ja nie oczekuję żadnych rewelacji, chociaż……
Idzie luty podkuj buty, mówi mądre polskie przysłowie.
Luty już za dwa dni.
Póki co, życzę przyjemnego wtorku

co się wczoraj działo?

 

Ano nic specjalnego, chwilowe niedomagania.
Nawet był taki moment, że chciałam wezwać na pomoc mojego Maćka, trochę mnie w prawym podbrzuszu kuło i zastanawiałam się, czy to przez przypadek wyrostek mi sie nie zapalił, ale…… poleżałam troszke w łożeczku i wszelkie niedolegliwości przeszły, na szczęście przeszły.
Za to obudziłam się dzisiaj całkiem wypoczeta, bo nie będę blagowała, że wczoraj głównie to sobie spałam i spałam, ale też i noc miałam całkiem przyjemną, całą w róznych kolorowych snach, pełnych przepieknych kwiatów.Tak więc poniedziałek w dobrym humorku zaczynam i nawet ten wiatr za oknem nie wiele mi przeszkadza, oczywiście narazie, bo jak wyjdę z domku, pewnie mnie porwie, bowiem wczoraj nie miałam apetytu i za cały dzień zjadłam tylko dwie kromki chleba i to w dodatku z przymusu niz z chęci jedzenia.
No cóż, gdy się ma kłopoty z cukrem (nawet gdy to jest już czas przeszły) nie można nic nie jeść, bo cukier znów by zfiksował i skoczył do sporych watości.

Jestem pod wrażeniem tej wyprawy na Nanga Parbat.Straszną jest wiadomość, że niestety nie udało się uratowac naszego Tomasza Bieleckiego.
Uratowana francuzka opowiadała, że udało im sie we dwójkę zdobyc szczyt tej niedostępnej góry, dopiero przy próbie zejscia w dół zaczęły się wszystkie kłopoty. Temperatura spadła poniżej 50 stopni, a stan zdrowia Tomasza nagle zacął sie psuć, nie był w stanie samodzielnie zejść ze szcztu, dziewczyna również nie była w tym momencie już całkowicie zdrowa, przynajmniej na tyle, by pomóc koledze. Udało jej się zejśc jednak na tyle daleko, że mogła spotkać sie z grupą ratownicza, która pozwoliła jej zejść do miesca, z którego zabrał ja helikopter. Tomasz niestety pozostał na górze, już w momencie,gdy jego koleżanka gio opuściła był w fatalnym stanie, miał odmrożone obie nogi, zapadł  śnieżną ślepotę i pomału jego stan zdrowia z minuty na minute  się pogarszał, tak wiec był już praktycznie nieprzytomny. Nic by nie pomogła kkoledze, musiała myśleć wtedy o sobie, ja to rozumiem, myślę, że i inni, znający sprawę równiez tak ocenią jej decyzję.
Ale pytanie zasadnicze jest takie: po co w tak trudnych warunkach atmosferycznych zdobywali ten szczyt?
Tego na pewno  nie zrozumie nikt, kto nie odczuwa potrzebę wspinania się, radość zdobywania tego, co jest bardzo trudne, prawie niemożliwe do zdobycia, kto nie odczuwa tej radości z pokonania wszystkich trudności i pokonania samego siebie, nawet kosztem wielkiego niebezpieczeństwa, możliwością utraty życia.
Oglądam nieraz filmiki ze zdobywania  szczytów przez mojego bratnka Łukasza i mimo, że nie są to aż tak wielkie wysokości jak np K2 czy Nanga Parbat , ale i tak czuję kręcenie w głowie, gdy widzę te przepaście, które są pod nim, gdy widzę te jego ręce, które chwytają ściankę, aby podeprzeć sie do następnego kroku. Przyznam się, ze okropnie o niego się boję, ale muszę myśleć pozytywnie, bo wiem,  że takie wspinaczki są pasją jego życia, podobnie jak pasją życia są te wysokogórskie wspinaczki wszystkich tych, którzy pokonują niedostępność szczytów Wiele osób już niestety straciło w tych górach życie, zastanawiam się, co myślał sobie pan Tomasz, gdy wiedział, że juz napewno nie powróci do swojego domu, do swojej rodziny. Myślę, że jednak był szczęśliwy, jednak zdobył coś, co w  mniemaniu wielu osób jest niemożliwe.  Umarł tam, gdzie mieszkało jego szczęście, pośród górskich szczytów.
Co prawda jeszcze myślą o wznowieniu poszukiwania jego w tych górach, ale……….. nie sądze, żeby w takich warunkach mógł jednak przeżyć.
Jestem myślami z jego rodziną, bo wiem, jaki wielki ból rozstania przeżywają, może jeszcze nawet pozostają w nich jakieś nadzieje…….

Dzisiaj rozpoczynamy nowy tydzień. Zupełnie nie zimowy tydzień, z temperaturami nawet do 10 na plusie. Nie jest to dobre dla zdrowia, huśtawka temperatur i opady nie są wcale obojętne dla człowieka, stad tyle zachorowań na grypę,
Ale my się grypie nie damy, wystarczy tylko, podobnie jak ja, popijać herbatkę z cytrynką, bo witamina C w takich warunkach jest niezbędna.
Miłego poniedziałku, miłego tygodnia

jestem zła wrrrrrrrrrrrrrrrrr

Nie piszę dzisiaj blogu, nie ma mowy.Wypisałam cały długi tekst i oczywiście blog mi go pożarł,, jak jakiś nieprzymierzając smok.
Więc dzisiaj sobie odpuszczam i już.
Zdęcia ze złości też nie zamieszczam.
Taka jestem i kto mi coś zrobi?????
Poczekam na mój lepszy humorek
Może wreszcie Szanowna Gazeta zacznie serio traktować swoich użytkowników i nie będzie im na złosć robiła?????

ja też chcę do Ciechocinka…..

 

 

Na deptaku w Ciechocinku, się wie…..

Oj jak zazdroszczę Ulce, chociaż… nie, zazdrość to zła cecha, negatywna, wręcz naganna, powinnam się cieszyć, że  Ulka tam sobie jedzie na leczenie i na odpoczynek.
Z Ciechocinkiem mam bardzo miłe wspomnienia, byłam tam  w Sanatorium Kolejowym kilka razy.
Tylko kiedy to było??? Ano wtedy, gdy pracowałam jeszcze w Szpitalu Kolejowym i mogłam sobie „załatwić:” taki pobyt, praktycznie nawet raz do roku.
Wystarczyło, że poleżałam  kilka dni na chirugii w moim szpitalu i potem wraz z wypisem dostawałam skierowanie do sanatorium.
To nie był żaden szwindel, bo przecież już od dawna miałam różne reumatyczne dolegliwości, które leczeniem sanatoryjnym troszkę mogłam nieco podreperować.
To było bardzo fajne sanatorium – zawsze mieszkałam na parterze, w pokoju z wyjściem na wspolny, duży taras, na którym praktycznie popołudniami kwitło życie towarzyskie.  Z tarasu było wyjście na piękny, duży ogród z ławeczkami, na których można sobie było poodpoczywać.
Zaplcecze lecznicze też było wspaniale zaopatrzone, wszystkie zabiegi były na miejscu, nie trzeba było nigdzie chodzić, wszystko odbywało się  w zakresie budynku. Najwazniejsze, że był tam też wspaniały basen, oczywiście z podgrzewaną wodą, w którym odfbywały sie wszystkie lecznicze gimnastyczne zabiegi, potem można było sobie jeszcze jakieś 10 minut dowolnie popływać, niestety czas ten był ograniczony, bo już następna tura kuracjuszy czekała na zabieg.
No i wspaniała okolica, z pięknymi miejscami spacerowymi, gdzie prócz wyżej wymienionego deptaku, prym wodziły tężnie, trzy wspaniałe budowlę oparte na dębowych palach, z sączącą sie przez świerkowo- sosnową konstrukcję wypełnioną tarniną, solanką.
Ta charakterystyczna dla Ciechocinka  lecznicza budowla składała sie z trzech tęzni ułożonych w podkowę, zbudowana była według planu profesora Akademi Górniczo – Hutniczej w Kielcach ,Jakuba Graffa  w latach 1824 – 1828. Od tego czasu do Ciechocinka zjeżdzali się kuracjusze, głównie z dolegliwościami górnych dróg oddechowych i płuc, ponieważ z sączącej się solanki wydobywał się leczniczy jod.
Ale życie towarzyskie kwitło nie tylko na tarasie, muszę wspomnieć o tych miłych fajfach w licznych kawiarniach, czy wieczorem odbywających się wieczorkach tanecznych, z tym, że niestety czas przebywania na takich wieczorkach był ograniczony, albowiem już o 22 trzeba było być z powrotem w budynku .  Było to bardzo sciśle przestrzegane, już zaraz po 22 był obchód lekarski, każdy kuracjusz musiał przebywac już w budynku. Regulamin był bardzo ściśle przestrzegany, już kilka minut po godzinie 22 odbywał się obchód lekarski, nie można było nawet siedzieć wtedy na tarasie, każdy musiał pozostać u siebie w pokoju.
Teraz pewnie ten  sanatoryjny regulamin nie jest aż tak ściśle przestrzegany, ale przyznam, że zawsze mnie to denerwowało, ze traktują mnie jak dziecko, które o tej i o tej porze musi iść spać.A jezli ktoś cierpiał na bezsennośćallbo nie potrafił tak wcześnie zasypiać?
No cóż, pokoje były dwuosobowe i trzeba było liczyć się z współmieszkanką pokoju, chociaż często zdarzało sie, że mieszkałam w pokoju sama, ponieważ….moje współmieszkanki uciekały ode mnie z powodu mojego nieznośnego chrapania w nocy, nie chciały ze mną mieszkać.
To był poważny problem, rozumiem, że mało kto ze mna wytrzymywał, na szczęście tylko w nocy, bo w dzień raczej na brak towarzystwa naogół narzekaćnie mogłam, jako, że zawsze miałam towarzyską duszę.

Jedynym mankamentem był tylko dojazd do Ciechocinka, niestety trzeba było przesiadać sie w Aleksandrowie Kujawskim na lokalny, osobowy pociąg, którym jechało się, a raczej wlokło się  jeszcze około godzinę. Ale potem już wszystko było fajnie.

Nie sposób nnie wspomnieć o tych wszystkich sanatoryjnych romansikach, oh, ale tam się działo. Panowie i panie zapominali o swoim domku, oddaleni od swoich „połówek” drugą młodość i miłosć przeżywali. Ale niestety, z końcem turnusu i miłość przemijała.
Ale każda pani „kogoś” mieć musiała, bo inaczej mogła tylko sobie  powtarzać : „turnus mija, ja niczyja.”

To wszystko już historia, poza mną . Ale jednak zawsze do Ciechocinka miałam i mam specjalny sentyment.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę  miłego czwartku

jak to w środę

 

 

Lubisz Uleczku koniki? Taki jak ten na pewno Ci się spodoba i w dodatku taka piękna różyczkę dla Ciebie dzisiaj przynosi……A że to czas zimy teraz nam nastał, to i snieżkiem nam poprószy, w sumie to taki romantyczny obrazek dzisiaj Tobie ofiarowuję. Zawsze staram się Ciebie czymś miłym zaskoczyć i mam nadzieję, że dzisiaj mi się to udało, prawda?
Czytałam wczorajszy Twój komentarz Uleczku i masz racje, że marzenia sie spełniają, jeszcze tylko to jedno, jedyne przede mną….
Pozdrawiam Cię serdecznie w naszą środę, bo mam nadzieję że nie przegapisz tego dnia i jednak tu dzisiaj też zaglądniesz, skoro wczoraj tu byłaś.

Nareszcie Pis chyba zrozumiał, że ich romans z bardzo faszyzującą prawicą może dla nich źle się skonczyć. Na pewno wizerunkowo, bo jednak nie ma w Polsce przyzwolenia na propagowanie  nazizmu, komunizmu czy nienawiści , z tym rząd zderzył sie jednak bardzo mocno, skoro 11 listopada pozwolił, ba, nawet pochwalał odbywające się pochody ludzi głoszacych takie hasła jak Polska dla Polaków, Biała Polska itp. 
Co to oznacza?  W tej chwili prokuratura bardzo intensywnie zajmuje się sprawą rozgłośnionej przez  Super Wizjera  sprawę obchodów rocznicy urodzin Adolfa Hitlera, tego, który został obok Stalina ogłoszony największym mordercą w całej hgistorii. Nie możemy na to pozwolić, by takie głosy przebijały się przez naszą obecną historię, zbyt bolesne mamy doświadczenia minionych wojennnych lat. Czyżby młodzież była na tyle niedouczona?, bo wiadomo, pamiętac tych czasów nie mogą, ale jednak o nich nie możn nigdy  zapominieć. Czy mało było tragedii w Oświęcimiu, Treblince i innych obozach zagłady, gdzie człowiek stawał się zbytecznym przedmiotem,śmieciem, który łatwo, bez zdania racji można było usunąć?
Dlaczego ta młodzież, która teraz głosi te ohydne hasła, nigdy nie zwiedziła żadnego obozu śmierci, nie poznała się z ich historią? Czy to brak wrażliwości, głupota, czy całkowie juz zezwierzecenie. Chociaż zwierze zabija tylko wtedy, gdy musi złowić pożywienie, nie zabija dla samej przyjemności zabijania.
Powinno się zdecydowanie odsunąć takie osoby od społeczeństwa, bo inaczej, już nigdy nie będziemy normalnym, zdrowym społeczeństwem, będziemy tylko albo myśliwymi, polującymi na innych, albo zastraszonymi ludźmi, którzy nie będa mieli racji istnienia.
A z drugiej strony, jak ktoś zauwazył w którejś z gazet, paradoksem jest to, że z jednej strony rząd chce wystąpić o reparacje wojenne, a z drugiej popiera faszyuzjącą frakcję dla własnych interesów, czując od nich poparcie dla ich rządów. To jest mylny krok, oni kiedyś poczują się na tyle silni, że nie tylko nie będa potrzebowali pomocy ze strony rządu, ale podniosą na nich ui swoją rekę. Nie wiem, czy w tym rzadzie naprawdę są same durnie, które tego nie rozumieją, nie potrafią przewidzieć???? Chociaż niestety pisowcy staraja sie „wytłumaczyć” to mało znaczącą działalnością o nikłym rozmiarze, ale trzeba przypomnieć, że nazizm w Nimeczech też rodził się od mało znaczących incydentów, z czasem przybierał na sile na tyle, że został dominująca w Niemczewch frakcją, przynoszącą olbrzymie tragedie nie tylko dla ich narodu, ale także i dla sąsiednich  krajów, na które bez zadnych skrupułów, siłą napadali i grabili.
Historia już nie może się więcej powtórzyć i to własnie my, Polacy, naród, który jako jeden z najbardziej poszkodowany przez nazizm powinien jednorodnym głosem powiedzieć starającym się odnowić ruchowi faszyzmu  NIE, NIGDY WIĘCEJ!!!!
Jesteśmy to winni naszym ojcom, dziadkom, tym wszystkim, którzy oddali swoje życie za to, byśmy teraz mogli mieszkać w bezpiecznej Polsce.
Nie możemy niszczyć naszej historii, naszegio narodowego dobytku tylko dlatego, że pewna frakcja chce w podstępny sposób zyskiwać na swoim poparciu, nawet wbrew temu, co sama fałszywie, kłamliwie  głosi : nie popieramy faszyzmu.
Ich deklaracje są w jawnej sprzecznosci z ich czynami, a kiedyś historia za to ich rozliczy.

Dzisiaj kolejny, chłodny i zimowy dzionek. Szaro, niestety bez słonka, a tak nam wszystkim tak tych zbawczych słonecznych promyczków brakuje.
Bez nich tracimy jakby energię i werwę do życia.
Ale podobno już od najbliższych dni nadchodzi prawie, że wiosenna aura, czego wszystkim zyczę 

marzenia…

 

 

 

Mam takie jedno, wielkie… od wczoraj…Nie będę o nim pisała, bo zapeszać nie chcę, ale….
Marzenia mają to, że czasami sie spełniają. No własnie, czasami.
Ale dlaczego i to moje, całkiem realne nie mogłoby się spełnić?
Kiedyś uważałam, że już nic ciekawego w życiu zdarzyć mi się nie może, a jednak półtora roku temu moje życie się nieco zmieniło. Na lepsze.
Oczywiście, to związane jest z moją przeprowadzką na to moje nowe mieszkanie. Cieszę się, że wtedy podjęłam jednak taką decyzję, no dobrze, byłam do niego nieco  przymuszona, ale i tak wszystko wyszło na dobre.
A teraz……
Ech, resztę pozostawię w milczeniu. Dobre wróżki są tylko w bajkach, a życie bajka nie jest. Niestety…….

A ten prawdziwy realny świat jest całkiem oddalony od tego świata marzeń, conajmniej o wiele tysięcy lat świetlnych.
Bo skoro dzisiaj znów przeczytałam, że ostatni sondaż porzynosi 42 procent Pisowi, a około 15 procent Platfomie stwierdziłam, że świat zupełnie zwariował.
Świat? Nie, to Polacy oszaleli, chyba jednak oszaleli. Wolą być trzymani za mordy? Naprawdę wolą lodowaty prysznic  i baty na plecy, niż  przysłowiową ciepłą wodę w kranie?
Ja tak nie myślę, ale skoro aż 40 procent tak sądzi…. może jest w tym myśleniu jakaś metoda. No tak, my zawsze byliśmy bojowi, walczyliśmy o los Ojczyzny , gdy już całkowity krach na nas padnie. O tak, wtedy znów pokolenia będa mogły pochwalić  się dzielnoscią powstańczą Polaków, wychwalać ich prawdziwe bohateratwo.
Bo bohaterstwo według niektórych to walka na szpady, a nie ccodzienny trud o normalną rzeczywistość. Dopiero gdy ona jest zagrożona, można tym bohatersywem się pochwalić. No to poczekajmy jeszcze troszkę, niech nas już tak ucisną nakazy i  codzienne rozkazy, aż wreszcie krew w Polakach się całkowicie zaburzy i będzie dążyć do wolności, prawdziwej wolności.
Jeszcze poczekajmy…….

Proszę, jak łatwo jest przejść od iluzji do realizmu. Mi to całkiem nawet dobrze wychodzi.
Chociaż…… te marzenia o  normalnej Polsce też ogarniają  ostatnio moje myśli………

Ale już zamilczę i nic pisać nie będę na żaden z powyższych tematów, ograniczę się tylko do  dzisiejszej maksymy : Dobrego wtorku

a wczoraj był Dzień Babci

 

 

Co prawda nie jestem niczyją Babcią , a szkoda, nie mam wnuczek czy wnuków, ale jak to ładnie wczoraj na Face Booku napisałam, piastuję urząd Cioci – Babci. No tak, jestem tylko siostrą  Babci i Dziadka, ale mam nadzieję, że jednak jakieś miejsce w rodzinnej hierarchi z tytułu seniora rodu  mi się należy.
No dobra, więc postanowilam sobie sama wvczoraj zrobić jakiś fun z tej okazji i……….dokonałam uroczystego smarowania moich kosteczek żółtą maścią z apteki, czyli wysmarowałam się Dolorgietem.Co prawda naogół babcie to krem do twarzy wklepują, jakoś nigdy tego nie robiłam, no może, gdy wychodziłam na jakis mróz robiłam sobie tłusty podkład na twarz, ale na ogół nie lubię  używac kremu, po prostu nie muszę tego robić, bo  i tak i tak zmarszczek nie mam, narazie nie mam.No dobra, wracając do tej żółtej  maści, jest chyba rzeczywiście niezła, a może tylko uległam takiej sugestii? W każdym badź razie przy porannym wstawaniu kolanko zdecydowanie mniej mi dokuczało niż zazwyczaj. Zobaczymy, czy w trakcie dłuższego używania tej maści będzie wyraźna poprawa, wtedy najwyżej wykupię wszystkie zapasy tej maści i będę się nią smarowała od stóp dop głów. Przynajmniej dobrze, że nie ma ona żadnego przykrego zapachu, raczej zapachowo jest obojętna.

Wczoraj, po raz drugi już zresztą, ale nie z mniejszą wcale ciekawością, oglądnęłam sobie na TVP film pt. Tajemniaca Filomeny.Jest to hostoria życia starszej już pani,   która w latach młodzieńczych zakochała się, skutkiem czego zaszła w ciążę i przez rodziców została oddana do klasztoru. Tam urodziła dziecko, które niestety w wieku kilku lat odebrano jej i oddano bez jej zgody do adopcji.
Akurat mijało 50 lat od dnia tej tragicznej dla Filomenz rozłąki z synem i postanowia go odnaleźć. Nie będę opowiadała filmu, bo przecież ktoś może chętnie  ten film na necie odnajdzie, w każdym bądź razie polecam ten film do obejrzenia

Siostry zakonne potrafią być okrutne, nie wiem, może dlatego, że e same doznały życiowej traumy i potem odreagowują swoje stresy na niewinnych dziewczynach?
Wiem coś na ten temat,. Jako młoda dziewczyna zostałam przez „ukochaną macochę” oddana  do przyklasztornego internatu.
Nie łatwy to był dla mnie czas, co prawda nie musiałam tam wykonywać żadnych posług, jednyne co, miałam się tylko uczyć ( i modlić), ale krzywdą dla mnie było to, że zostałam wydalona z domu tylko dlatego, że Feli, drugiej żonie Ojca  nie chciało się poświęcić mi troche czasu. Miałam przecież zaledwie 16 lat, nie miałam już swojej mamy, potrzebowałam serca, a nie klasztornych murów i surowych min siostrzyczek. Wyobraźcie sobie co czułam, gdy codziennie przejeżdzałam tramwajem obok mojej ulicy, na której był mój rodzinny dom i nie mogłam na tym przystanku wysiąść i wrócić do własnego domu, musiałam jechac do internatu.
Owszem tata bardzo często mnie odwiedzał, czasami na weekend wracałam do domu, ale c odzienność była dla mnie bardzo przykra, ograniczona murem klasztornym, ich surową regułą, dyscypliną. Wytrzymałam tam trochę ponad rok. Pewnego dnia po prostu wzięłam swoją kołdre i poduszkę i powiedziałam siostrom, że wracam do swojego domu. Do tej pory nie rozumiem, jak to się stało, że na to sie zgodziły, może wiedziały, że jestem na tyle zdeterminowana, że dlaszy mój pobyt u nich sprawiałby im tylko kłopoty.
Stanęłam więc przed drzwiami do swojego mieszkania, zadzwoniłam nieśmiało i…..drzwi otworzył mi Tata, w którego ramionach natychmiast się ukryłam. Świetnie mnie zrozumiał, wiedział, że już nie może mnie wiecej z domu oddalić. Pewnie i jemu taki mój pobyt poza domem dokuczał, ale nie potrafił się sprzeciwić swojej żonie.. Na szczęście chyba moja Mamusia nade mna czuwała i pozwoliła mi na podjecie tak ważnej decyzji.
I chociaz bywały podczas mojego tam pobytu i całkiem znośne i nawet czasami miłe chwile, jednak do tej pory z drżeniem wspominam ten spędzony tam rok.
Nie miałam i nie mam do Taty o to wcale pretensji, może jemu też wydawało się, że tak będzie lepiej dla mnie?
Ale wiem, ze mój powrót do domu przyjął z wielką ulgą.
Ten wczorajszy film przywrócił mi tamte wspomnienia, brrr, dobrze, że są już one poza mną.

A jeszcze raz powrócę do filmu, a raczej tym razem do serialu. Tak to jest, że przeważnie aktor grający w jakimś serialu jest tak silnie kojarzony z bohaterem, którego gra, tak więc  jeżeli jest to postać w dodatku pozytywna, szokiem jest więc  ujrzenie go w roli negatywnej.
Wczoraj oglądałam jakiś odcinek Hotelu 52, gdzie Tomaszowi Stockingerowi, grającemu  poczciwego i rodzinnego doktora w serialu Klan nagle przypisano rolę…mordercy. Co prawda był to mord przypadkowy, meżczyzna nie wytrzymał nerwowo, będac szantażowanym przez ongiś swoja kochankę, która teraz postahnowiła mu zrujnować życie, więc ją po prostu udusił.
Ale  czy nieskazitelny i prawy doktor Lubicz mógł uczynić taki krok? – niemożliwe
Tak to jest, że raz przypisana rola jakos dziwnie  wygląda w całkiem innym zwierciadle życia.

Dzisiaj mamy poniedziałek, śnieżny, nie mroźny, taki typowo zimowy.
Podobno już od środy nadchodzi wyraźne ocieplenie i śnieg zaniknie całkowicie, nie ukrywam, że przy mojej wielkiej radości, ale jeszcze dzisiaj niestety będa musiała kroczyć po ośniezonym chodniku.
Oj, znów taksówkowa korporacja będzie miała zajęcie…
Życzę udanego poniedziałku i radosnego i słonecznego tygodnia, wszak wiosna coraz bliżej, jeszcze przed nami tylko luty, marzec  i …….

A wszystkim Dziadkom w dniu ich święta samych radości z posiadania wnuków życzę.

znów napadało tego białego

 

 

Budzę się dzisiaj rano i oczy ze zdumienia przecieram : regularna zima za oknem. Park mój ukochany cały spowity w białościach, na chodniku też biała, puchowa pierzynka leży i w dodatku puch biały z nieba ciagle leci.
Poduszki rozerwały w nocy te aniołki, czy co?
Chociaż nie ma  za bardzo co  się dziwić, przeciez taki klimat mamy.
No i nie powinnam dzisiaj się tym białym faktem przejmować, bo nie mam dzisiaj w planie żadnego wychodnego.
Co innego jutro, jutro niestety bedę brnać w tę biało – brudna rzeczywistośc, bo pewnie do jutrzejszegop południa bryja pośniegowa pozostanie tylko, przynajmniej taką mam nadzieję.
A czy ja już pisałam kiedyś, że nie lubię zimy i śniegu?
Pewnie znów się powtarzam, ale to przywilej starszej pani. No własnie, starszej pani.
Ciągle jakoś z tym  faktem pogodzić się nie mogę i gdy czytam, że to czy tamto zrobiła starsza osoboa, pod siedemdziesiatkę, tak sobie myślę, nie moze być, to i mnie takie fakty dotyczą? Ja ciągle duchem mam 40 lat.
No tak duch ochoczy, tylko ciało jakieś mdłe.
Dwa dni temu kupiłam sobie ten rewelacyjny żółty krem z apteki. Tak go zachwalają co chwilę w reklamach telewizyjnych, że postanowiłam zaryzykować i go  kupić. Co prawda mam już kilka maści i nie powiem, żeby jakoś szczególnie na moje kostki zadziałały, ale skoro ten żółty krem jest taką rewelacją?
No więc kupiłam sobie ten krem i………wsadziłam do szafki i tam sobie ona grzecznie  czeka na…….
No własnie, tylko na co czeka? sam na odległość chyba ten nabradziej rewelacyjny ze wszystkich rewelacyjnych lek raczej nie zadziała.No to zaraz posmaruję sobie nim kolanka i łokcie i barki, czyli to wszystko, co mi dokucza i…będe czekała na to wspaniałe ozdrowienie.
Tylko, żebym za bardzo się nie rozczarowała.

A wogóle gdy tak przez okno patrzę na te białości za oknem to wygląda to całkiem nawet romantycznie, conajmniej jak na jakichś Disneyowskich filmach. Śnieżek prószy, gałązki spowite są w śniegowych puchach, tylko za oknem jeszcze cicho, bo park nieczynny ciągle przecież, ale za rok o tej porze pełno będzie saneczkarzy i wesołych zimowych pisków dziecinnych, już sobie to wyobrażam. 
Zresztą ruch w parku będzie przez okraglutki rok, w zimie sanki i narty, w lecie rolki i rowery, nic tylko cieszyć się, że ktoś może używać życia i kolanka ich nie bolą.
Ale wszystko kiedyś ma swój koniec, kiedyś też szalałam na rowerku, nawet już nie pamiętam dokładnie kiedy to było, też biegałam po górkach, a teraz….no cóż, starsza pani…….

Ale każdy wiek ma swoje plusy i minusy. Należy więc szukać tych dobrych stron życia i cieszyć się byle czym, jak to kiedys w kawale usłyszałam”  ” a ja czesze się byle czem ” Bo najgorsze, gdy człowiek w jakieś depresje popadnie, wtedy każdy los, obojętnie, czy człek młody, czy stary, jest smutny.

No to serdecznie wszystkich w tę białą niedzielę pozdrawiam i optymizm swój, który po dobrze przespanej nocy otrzymałam, przekazuję.
Po prostu dobrej niedzieli życzę.
Życie moze być piękne, nawet w zimowej oprawie, zwłaszcza, gdy nie  koniecznie trzeba  z domu wtedy wychodzić.