życie jak nowela

I żyli długo i szczęśliwie…

Właśnie skończyłam  oglądać nagrany na video ostatni odcinek serialu "M jak miłość".

Wczoraj nie zdążyłam.

Nie wiem,czy tak się guzdrałam,czy tyle miałam tych zamówień,które wklepywałam do komputera całe popołudnie,aż po późny wieczór,grunt,że dopiero o 21.30 wylądowałam po całym dniu pracy w domu.

Fakt,coraz później od tych rybek wracam.

Coraz większy ze mnie pracocholik….

Wczoraj tylko zdążyłam coś tam na komputerze w domu zmienić(udało mi się,dzięki poradam Oskubanego powrócić do stanu sprzed moich niefortunnych porządków na kompie),odzyskałam ekran powitalny ,a także wrócił mi się język polski na moim Incredimail.

Super,więcej już nie eksperymentuję….

Potem ogłosiłam dzień dziecka(brudaska),jednym okiem oglądnęłam nagrany też na video "Klan" i..odpłynęłam w krainę snu.

Życie to nie nowela.To długie pasmo jednakowo pracowitych dni,od rana do wieczora,To brak czasu dla siebie,przyjaciół.To odkładanie wszystkiego na sobotę i niedzielę,a potem okazuje się,że jestem w te dni zbyt zmęczona,żeby realizować nawet towarzyskie zobowiązania…..

Ale stwierdziłam wczoraj,że jednak jestem bardzo silną babą,skoro potrafię  wytrzymywać taki styl życia.

Póki się da,póki serce wytrzyma……..

perspektywy

                        

No to znów zaczynamy nowy i pracowity tydzień.

Ten na szczęście będzie nieco krótszy,tylko pięciodniowy.

I jak się zapowiada,raczej zimny i śniegowy.

Ale kończy się już luty,  i chociaż marzec potrafi też dawać we znaki,zawsze jest perspektywa,że 21 marca przyjdzie w końcu wiosna.

Narazie ta kalendarzowa,ale już o wiele lepsze jest samopoczucie,prawda?

Zawsze jednak to wiosna…..

Teraz czeka mnie kilka imprez rodzinnych,najbliższa 19 marca,chrzciny Jańcia.

Potem są święta a w maju I-sza komunia Maryni.

I jak tu nie pracować,skoro ciągle pieniądze są potrzebne?

Imprezy (nawet te rodzinne) fajna rzecz,ale niestety kosztowne.

A ,i już o nowej kreacji na lipcowy zjazd musze pomyśleć.

Przydałoby się jeszcze kupić jakiś własny aparat fotograficzny…

Koniecznie chyba muszę jeszcze trzecią zmiane znaleźć,bo już dwie to stanowczo za mało na moje coraz większe wydatki.

Albo,poprostu zaciągnać pasa i nie dać się różnym pokusom????

Tylko,jak to zrobić,skoro tych jest tak dużo?

Pokus???,to jest samo życie przecież.

Ech,przestaję już mądrkować i zbieram się do pracy.

W końcu muszę zapracować sama na wszystko,nie?

Miłego tygodnia kochani.

Miłego.

Cuda-niewidy

Ciiii…..komputer i net mi się same naprawiły.

Co prawda pulpit ładuje się około 10 minut ale się ładuje

Powywalałam jakies błędy może to pomoże???

A net ???dziwne nagle zaświeciły się okienka gg.

Hihi.

Majterklepka jestem.

Co prawda kilka programów poznikało ale????

Coś tam udało się odzyskać.

To napewno nadprzyrodzone siły zadziałały.

a może krasnoludki są na świecie?

wiosenne porządki

 Alem sobie narobiła..

Zachciało mi się wczoraj porządkować dysk.

No i wyporządkowałam.

Dzisiaj rano nie mogłam wogóle wejść na pulpit.

Wcięło pulpit i już.

Co prawda jakimś tam fortelem w końcu mi się to udało osiagnąć,ale….

trzeba okropnie długo czekać,by pulpit się otworzył.

A jak w końcu mi się otworzył to….

oczywiście,okazało się,że tradycyjnie już NIE MAM NETU!!!!!

Teraz korzystam z gościnnego laptopa i szybciutko to wykorzystałam…..

Odrazu skok na mój blog wykonałam.

Na całe szczęście moje kłopoty z netem chyba już się kończą,bo od jutra mają mi podłączyć neostradę.

Może nie bedę narażona na "humory" prywatnej sieci….

Tylko coś z tym pulpitem muszę zrobić,żeby usprawnic swój komputer,bo taka była przecież idea wiosennych porządków.

A tu  widać,zrobiłam sobie tylko na złość.

Teraz,jak już wspomniałam,jestem z wizytą u Marcinów i właśnie oglądałam piękne zdjęcia z ich pobytu w Paryżu.

Oj,było się tam  kiedyś,było.

Ale przy okazji ogladnęłam sobie krótkie filmiki z Disneaylandu,które tam  podczas pobytu nagrywali.

zupełnie tak,jakbym z nimi tam była………

No i proszę,niespodziewanie przedemną miła niedziela.

Pewnie dlatego,że św.Antoniemu oddałam w końcu ten dług 50 złotych,za tą zagubioną i odnalezioną komórkę

UFFF !!!!!!!!!

Bardzo ten dług długo leżał na sercu.

Ale teraz już mogę spokojnie spać.

Ale co ja tam o spaniu już myślę,dopiero południe i wiele  fajnych godzin przedemną .

Kończę teraz wpis i nie wiem,kiedy znowu uda mi się na ten blog wejść.

Wpis jest poprawny,bo mam koło siebie wspaniałą korektorkę w postaci Maryni,która wyłapuje natychmiast wszystkie moje błędy.

Może ją zatrudnię na cały etat???????   

a la Zagłoba

Mały podstęp się udał (hihihi) i zostałam odwieziona  wczoraj,po pracy, do domku autem

Przez Mariusza.

Chytra trochę jestem,ale byłam taka zmęczona,że niedbale rzucone zdanie,całkiem  niby mimochodem ,zadziałało…..

No proszę,dopiero na star(sz)e lata nauczyłam się,że czasami trzeba używać fortelu,byleby tylko komuś krzywdy nie wyrządzić przy okazji.

Ale nie powiem,Mariusz jest bardzo uczynnym i dobrym kolegą,

więc ani nie mam wyrzutów sumienia,ani nie wątpię,że i tak by mnie podwiózł.

Dusza,nie człowiek,a że czasem troszkę gapiowaty???,

Wierzcie mi,bywają tacy…..

to chyba u niego właśnie z dobrego serca dla ludzi wynika.

Dzisiaj po pracy wybieram sie na jakiś kabaret z Joasią,ale nie wiem,czy się nie wykręcę sianem,bo najchętniej pojechałabym sobie troszkę na wieś odpocząć.

Już dawno u siostry nie byłam.

Odpocznę trochę świeżym powietrzem,pośpię dłużej,poczytam gazety i odpocznę od…komputera.

Oczywiście też spotkam się z  moimi dziewczynkami Darią i Wikusią,tak dawno ich nie widziałam….

Chyba jednak tak zrobię.

Znów użyję jakiegoś podstępu w stosunku do Joasi,a przecież w tym nie ustępuję imć panu Zagłobie.

Hehe.

Póki co, idę sobie popracować do przychodni.

A potem…zobaczymy.

piątki też bywają ciężkie

 Nie był  to wcale fajny dzień.

Ciężki powiedziałabym.

I wcale się nie skończył jeszcze,a wiele bym za to dała….

Położyc sie do łóżka i zapomnieć o wszystkich przeciwnościach losu.

Ale już bliżej,niż dalej.

Tyko,że znowu tu,do przychodni muszę jutro przyjść.

Moja kolejka na "pracującą sobotę".

Ano, leniuchowałam w poprzednie,w tą popracuję.

Tak jest po sprawiedliwości.

Noc u „obcych”

No nie całkiem u obcych,bo u mojej siostrzenicy.

Ale nie u siebie w domu.

Przyznam,że spało mi się nieźle,a ile śniło…….

Zaczynam nowy dzień typowo: kawusia i komputer.

Czyli prawie jak u siebie.

No i jest Jasiu-miłości mego życia

Kochany chłopaczek.

Szkoda,że już muszę iść do Kalmara.

Chętnie bym się z nim pobawiła.

Właśnie dostałam  najsłodszy całus życia-oczywiście od Jańcia.

Ech.

Będę miała dobry dzień

Babski comber

Poszłam  po pracy na chałupy.

Do wspaniałego mieszkanka mojej siostrzenicy Magdy.

Jej,jak u niej pięknie.

Znowu coś nowego,półeczki w salonie na telewizor,obudowany kaloryfer,szafki w przedpokoju…

Teraz to mieszkanie ma swoją duszę…..

Ale Magda myśli o następnej zmianie….

No, no,teraz to już naprawdę sięga po wielką sprawę.

Może jej się uda.

Oby.

Życzę jej tego z całego serca.

A czemu babski comber?

Bo spotkałyśmy się tu w trzy :Asia Magda i ja.

Na czwatkowo-tłustym winku.

Winko już się kończy,zaraz pójdę spać,bo dzisiaj nocuję u Magdy,

Razem z Jackiem pojedziemy do Kalmara rano.

Póki jeszcze tam będę pracowała.

Bo coraz ciemniej widzę tam swoją egzystencję.

Ech,szkoda gadać………..

TŁUSTY CZWARTEK

Pączek z advokatem

Mówił mi to Bartek,że dziś tłusty czwartek,

więc za stołem siadam i pączki zajadam

Że co?,że powinnam być ostrożna?

przecież raz w roku połasuchować  można….

że idą w biodra?-o to Ci chodzi,

mnie i tak już nic  nie zaszkodzi.

przynajmniej bedę mocno   siedziała na pupie,

a odchudzanie dzisiaj  mam w d..ie.

Pozdrawiam wszystkich i smacznych pączków życzę.

sen

Nie ma nic gorszego nic koszmarne sny.

Brałam udział w śledztwie w sprawie morderstwa…

Na szczęście obudziłam się,zanim podejrzanemu o kolejne morderstwo nie założono kajdanek.

Tak do końca nie wiem,czy napewno ta osoba była mordercą,na to wszystko wskazywało….

Obudziłam sie z wielkim bólem głowy,nieprzytomna,jakbym pól nocy nie spała.

A taki długi znów dzień przedemną.

Na bumelkę nie mogę sobie pozwolić niestety….