Dzień dobry. Miłej niedzieli życzę

 

A czy wiecie, że dzisiaj mamy już ostatni dzień lipca? – szybciutko nawet przeminął, nie wiadomo kiedy…..
Wszystko kiedyś się kończy i miesiąc lipiec, pobyt Ojca św w Krakowie no i oczywiście mój pobyt w gościnnej Modlnicy.
Jutro wcześnie rano jadę do Krakowa, bo o godz.10.20 mam wizytę u diabetologa. To moja pierwsza wizyta u tej pani doktor, po śmierci mojej poprzedniej, przemiłej pani doktor nie byłam u tego specjalisty, leczyła mnie pani doktor I-szego kontaktu. Ale nawet ona stwierdziła, że potrzebuję odpowiedniego leczenia, tym bardziej, ze coraz częściej mam te spadki poziomu cukru. Na przykład wczoraj znów zaczęłam się trząść, znów zrobiło mi się okropnie gorąco, wiec zmierzyłam poziom cukru i miałam  go -2.8, czyli bardzo poniżej normy, mimo, że nie byłam na czczo. Na całe szczęście Magda miała Pepsi, więc sobie szklaneczkę Pepsi wypiłam i cukier powrócił do normy, a dzisiaj rano znów miałam 5,4 – czyli prawidłowo.
Już sama nie wiem, co jest lepsze, czy ten nieco wyższy poziom cukru – byle nie za wysoki, bo to jest dla organizmu szkodliwe, czy te spadki i niemiłe przy nich objawy.
Ale  mam nadzieję, że juro wszystko się wyjaśni, rano zrobię sobie jeszcze jeden pomiar cukru, wezmę ze sobą wszystkie wyniki no i glukometr, gdzie są zapisywane moje pomiary i………niech pani doktor ze mną się trochę pomęczy, jestem ciekawa, czy odstawi mi Glucophash i da na to miejsce coś innego.
No w każdym bądź razie jestem pewna, ze nie będzie to insulina!!!!!
Jak to dobrze, że dałam się kiedyś w tę insulinę „wrobić”, chociaż pani doktor I-szego kontaktu już blisko była tej decyzji. No ale sytuacja przez operację się zmieniła, tylko, że cukrzyca niestety pozostanie mi już na zawsze i trochę z nią kłopotów pewno będzie.
Po ostatnim moim pobycie w szpitalu, gdy odstawili mi w zupełności tabletki przeciwcukrzycowe, przez dłuższy czas miałam spokój, potem znów cukier niebezpiecznie podskoczył mi do ponadnormatywnych wartości, więc wróciłam do tabletek i teraz różnie bywa, chociaż najczęściej mieszczę się w normie cukrowej. Ale fakt, mało co jem słodyczy, dzisiaj na śniadanie zjadłam 2 malutkie kawałki pleśniaka i jest mi okropnie mdło.
Wędliny i mięso też jem od czasu do czasu, ale na przykład wczorajszy grill zrobił mi małe spustoszenie w moim brzuchu. Ech życie!!!!
Z przyjemności  tego świata pozostały mi tylko papieroski, ale i z tym muszę w końcu zerwać, bo po pierwsze szkodzą, a po drugie są cholernie drogie.
A ostatnio niezbyt sobie uważam na ilość wypalonych papierosów, niestety!
Wczoraj znów byłam z Magdą w sklepie i musiałam sobie tytoniowy zapas uzupełnić. No a po drodze przynajmniej naładowałam sobie trochę kulek do  gry w Pokemony i dzięki Magdzie, która mi pomogła, a właściwie to złapała takiego jednego dziada, moja liczba pokemonów wzrosła już do …dwóch. Hi hi, ale ze mnie mistrz gry, nieprawdaż? Ale mam nadzieję, że w końcu się nauczę je łapać, przynajmniej wczoraj nauczyłam się ładować kulki.

Wczoraj znów śledziłam transmisje z pobytu Ojca św w Krakowie, najpierw była Jego wizyta w Bazylice w Łagiewnikach, a potem wspaniałe czuwanie wraz z młodzieżą w Brzegach, pod Wieliczką. Piękne to było, ten cudny zachód słońca, a potem te zapalone świece, trzymane przez młodych i te mądre słowa Ojca św, które przenikają aż do szpiku kości. Trudno nawet powiedzieć, przytoczyć Jego słowa, zawsze jest to Jego prośba do młodzieży, aby wzięła stery w swoje ręce i mądrze poprowadziła świat naprzód. Aby nie ulegała pokusie lenistwa i nie spędzała swojego czasu na kanapie, przed komputerem, czy przed telewizorem, ale aby działała, niosła przesłanie Boga w świat, który musi być lepszy, bez nienawiści, przemocy, bez terroru i wyrządzania krzywdy innym.
Jakże wyważone i ważne przesłanie dał Ojciec św młodzieży, szczególnie w tych trudnych czasach, gdy świat znów stoi na krawędzi wojny.
A dzisiaj tam, w Brzegach odbędzie się już ostatnia odsłona pobytu Ojca ś Franciszka w Polsce, czyli msza św dziękczynna za Miłosierdzie Boże i tam Ojciec św ogłosi, gdzie i kiedy odbędą się następne światowe Dni Młodzieży. Obyśmy się ich doczekali.
Późnym popołudniem Ojciec św odleci już z powrotem do Rzymu, przybyła tak licznie  młodzież z wszystkich stron świata opuści Kraków i znów będzie cicho i nijako.
Tylko my pozostaniemy z tymi samymi problemami, już wczoraj prezydent Duda podpisał kontrowersyjną ustawę dotyczącą Trybunału Konstytucyjnego, bez patrzenia na liczne sprzeciwy nie tylko opozycji, ale również i osób, znających wszystkie konstytucyjne zasady.
Wczoraj brał udział najpierw w spotkaniu z powstańcami, potem brał udział w spotkaniu z Ojcem św w Brzegach i wydawało się, że to spotkanie wywarło pozytywny na niego wpływ, niestety, okazało się, że nadal jest nie prezydentem, a notariuszem rządu  Jarosława Kaczyńskiego, chociaż kiedyś sam krytykował byłego prezydenta Komorowskiego, nazywając go właśnie notariuszem rządu.
Widać punkt widzenia zależy jednak od miejsca zasiedzenia.
Trudno, widać taki mamy klimat – powtarzam za klasykiem, a raczej za klasyczką Elżbietą Bieniek

Życzę wszystkim przyjemnej niedzieli i samych pozytywnych dzisiaj wrażeń

a dzisiaj mamy już sobotę


Bardzo wymowny był wczorajszy dzień Ojca św. Ocierał się od samego rana o te smutne i ciężkie chwile każdego człowieka, który musi bardzo często opierać się o ból i o cierpienie, o niesprawiedliwość i o własne życiowe upadki, z których nie łatwo się jest podnieść. Trzeba mieć wiele samozaparcia, by zapanować nad wszystkimi przeciwnościami losu, tak po ludzku czasami jest to wręcz niemożliwe. I właśnie wczoraj Ojciec św pokazywał nam, w jaki sposób można to całe zło pokonać i próbować  przemienić go na dobro.
Wielkie wrażenie wywarła wizyta Ojca Franciszka w Obozie śmierci w Oświęcimiu i w Brzezince. Tam, gdzie zło było porządkiem dnia pozostała niewymowna cisza, w którą właśnie podczas wizyty w samotności wpisał się Ojciec Franciszek. Brak słów był wyrazem uczuć papieża, to co czuł będąc tam, gdzie wiele osób w tragiczny sposób zakończyło swoje życie, bo co można powiedzieć w takim miejscu? Właśnie Jego cisza i spokój był wyrazem sprzeciwu przeciwko temu, co wtedy się działo Z wielkim smutkiem potem w oknie na ul Franciszkańskiej powiedział, że ta sama przemoc niestety nadal na świecie dzieje, też giną ludzie, też wiele z nich jest nieludzko torturowanych, poniewieranych, wręcz upodlanych i z tym właśnie nie można się godzić.
Wizyta Ojca św w Szpitalu Dziecięcym w Prokocimiu było dalszym ciągiem jego przesłania dla ludzi. Nie wiem, nie umiem powiedzieć, dlaczego te małe dzieci tak bardzo cierpią, dlaczego umierają, Taka jest wola Boga, my, jako ludzi możemy tylko współczuć tym małym istotom i ich rodzicom, możemy starać się pomóc na tyle, na ile się da, by uczynić wszystko, żeby te ich cierpienia nie były nie do przetrwania. I za tę pomoc z całego serca dziękował wczoraj Ojciec św całemu białemu personelowi podczas spotkania z nimi na mniej oficjalnej części spotkania, gdzie również odwiedzając chore terminalnie dzieci lezące w szpitalnych salach błogosławił.
Uwieńczeniem wczorajszego spotkania młodzieży  Ojcem św była wspólna Droga Krzyżowa, która była wspaniale przygotowana przez choreografów.
Był to prawdziwy performance, każda Stacja Drogi Krzyżowej powiązana była z kolejnymi uczynkami Bożego  Miłosierdzia, albowiem przesłaniem tej pielgrzymki jest właśnie ukazanie prawdziwego Bożego Miłosierdzia.
Trudno nawet opisać to wszystko, co tam nam przedstawili, wywoływało to jednak tak ogromne wrażenie, dawało tak wiele do myślenia, sądzę, że nie tylko osobom wierzącym, każdy, kto na moment zatrzymał się przy każdej tej stacji, musiał spotkać tam i siebie i swoich przyjaciół i całą ludzkość, którą łączy jedno, wspólne życie, które jest dane nam po to, byśmy z każdym dniem stawali się coraz lepsi, coraz bardziej umieli zrozumieć innych i im pomagać.
Wdać było, że i Ojciec św, dla którego Droga Krzyżowa jest drogą życia, raz jeszcze zadumał się nad tym, co działo się i wtedy na Golgocie i wczoraj na Błoniach, czego dał wyraz swoim mądrym słowem – nauką. Są to zawsze bardzo wyważone, dalekie od polityki słowa, On mówi i naucza tak, jak kiedyś nauczał Jezus ludzi, którzy za nim szli. Ojciec Franciszek mówi to, co jest rzeczywiste, co teraz i w tej chwili się dzieje, poucza przy tym jak dalej człowiek ma dążyć do celu, jakim jest spotkanie z Bogiem. Jednak pewnie nie do każdego te słowa trafią.  Dla wielu jest sporo  powodów, by zaprzeczać tym słowom, jednym z nich jest przyzwyczajenie do wygody, bogactwa, czasami zwyczajne lenistwo, a najczęściej niewyobrażalna wręcz pycha i  olbrzymie samolubstwo. Czy Ojciec Franciszek trafi do ich serc?
Ważne jest to, co powiedział zwracając się do młodzieży, zgromadzonej na Franciszkańskiej: nie pozwalajcie na to, byście pozostali młodymi emerytami w swoim sposobie myślenia, bo to od was właśnie zależy przyszłość świata, to wy musicie zmieniać to, co w świecie jest złe, walczcie z ludzką bezdusznością, pomagajcie tym, którzy waszej pomocy potrzebują.
Jeszcze tylko dzisiaj i jutro Ojciec św przemawiać będzie do naszych serce, oby jego nauki przetrwały nie tylko te obecne chwile, ale i czas po nich, gdy powrócimy znów do codzienności, niech wtedy przypominają nam wartości, które jako drogę życia wytyczył Ojciec Franciszek.
Teraz obserwuję transmisję z Klasztoru Miłosierdzia w Krakowie- Łagiewnikach i znów słucham mądrych słów, które tam są głoszone.
A wieczorem będziemy świadkami uroczystości nocnego czuwania i modliwy młodzieży i Ojca św.
Życzę przyjemnej i spokojnej soboty

wstał piątek

 

Chyba padało całą noc, bo i na kwiatkach sporo kropelek, a kot, który łasił się do mnie rano na tarasie, był cały mokry.
Przytulał się biedak do moich nóg, jakby prosił, bym nareszcie nalała mu mleczka do jego miseczki.
Mleczko wypite, pomruczał z radością i….teraz odsypia nocne łowy na foteliku.
Kiedyś wreszcie spać trzeba, prawda?
On w przeciwności do mnie hasał,  ja spałam smacznie calutką noc, o dziwo, nareszcie się wysypiam w Modlnicy i budzi mnie dopiero blady poranek.
Bardzo dobrze mi tu w tej Modlnicy, nie biją, nie krzyczą, pozwalają się wyspać do woli, nawet na wspaniałym hamaczku na tarasie, dobrze karmią…..

 

Czy mogłabym czegoś lepszego od życia żądać???
Jednym słowem mam wspaniałe wakacje, szkoda tylko, że tak szybko one się już kończą.
Nawet pogoda jest łaskawa, bo czasami co prawda pada deszcz, ale głównie w nocy. Na dzisiaj też zapowiadają już dobrą temperaturę, czyli taką jak lubię, około 25-26 stopni, nie będzie kanikuły, ale będzie ciepło i słonecznie, już chmurki pomału się rozpraszają…..

Wczoraj z Magdą oglądałyśmy prawie wszystkie transmisje z pobytu Ojca św w Polsce, a więc i mszę św w Częstochowie i spotkanie Ojca Franciszka z młodzieżą na Błoniach, na które pojechał, wraz z niepełno sprawną młodzieżą…… specjalnie podstawionym dla Niego tramwajem. Najpierw porozmawiał i pobłogosławił wszystkich pasażerów tramwaju, wyobrażam sobie, jaka radość napełniała ich serca, potem przez okna pojazdu na szynach pozdrawiał i błogosławił licznie oblegających ludzi stojących i wiwatujących  na ulicach, którymi ten tramwaj przejeżdżał
Z wielkim skupieniem i z olbrzymim  zrozumieniem słuchała młodzież na Błoniach  słowa przesłania Ojca św. W niejednych oczach widziałam nawet łzy wzruszenia.
I tak sobie pomyślałam, że bardzo dobrze się stało, że On tu, w Krakowie, potrafił poruszyć serca i umysły tych młodych ludzi, nie zepsutych jeszcze komercją i wrogimi wizjami tego świata, wojnami i terroryzmem, oni temu  już się sprzeciwiają, a teraz mają jeszcze większe pole do popisu poprowadzić w przyszłości świat w całkiem inną stronę, wzorując się na tak wielkim autorytecie, jakim jest obecny papież.
To on im mówi: BYĆ, a nie MIEĆ, to on im pokazuje, jaki lepszy świat w przyszłości mogą ludziom zaoferować, pełen miłości współczucia dla bliźnich, szczególnie dla tych potrzebujących pomocy.
Mam nadzieję, że nigdy tych słów nie zapomną i słowo pokój, sprawiedliwość i miłość będą głosili przez resztę swojego życia.
Za to przegapiłyśmy wczoraj z Magdą transmisję spotkania z młodzieżą w oknie na ul Franciszkańskiej. Odbyła się ona wcześniej, niż było to zaplanowane i gdy otworzyłyśmy telewizor,  młodzież już rozchodziła się z placu. Na pewno znów wszyscy podążyli na Krakowski Rynek, gdzie tańce i śpiewy rozlegały się do bardzo późnych nocnych godzin, zresztą Ojciec św dał im przyzwolenie na takie zabawy, zachęcając, a teraz sobie troszkę pohałasujcie.
Mam wrażenie, że na takie dictum nawet i najstarsi mieszkańcy Krakowa się nie sprzeciwiali zabawom i hałasom, wszak to są dni dla młodzieży przeznaczone, o tym już wiedzieliśmy wszyscy wcześniej. A i w czym może zresztą przeszkadzać kulturalna i wesoła zabawa? Może troszkę we śnie, ale i z tym, z tak niebywałej okazji, można się pogodzić.
Dzisiaj dalszy ciąg Festiwalu Młodzieży, chociaż ten dzień pielgrzymki Ojca św rozpoczyna się bardzo poważnie, od Jego wizyty w Obozie Koncentracyjnym w Oświęcimiu, gdzie wspominać będzie tragedię masy niewinnie zabijanych tam osób i pewnie znów będzie miał okazję do dawania przestróg o tym, do czego może prowadzić chora chęć dominowania nad światem. Kiedyś był to hitleryzm, a teraz terroryzm a  w wielu krajach takich, jak na przykład Turcja, autokratyzm.
Ale takie jest życie, jak powiedział Ojciec św. dwa dni temu na Franciszkańskiej, dobro spotyka się ze złem i sztuką jest obydwa te przeciwstawne sobie bieguny życia odróżnić i wybrać to, które nikomu krzywdy i tragedii nie przyniesie.
A wieczorem wraz z młodzieżą odprawi na krakowskich Błoniach drogę krzyżową, będącą uwiecznieniem wszystkich Jego przesłań, nie tylko do młodych, ale również i do tych, którzy tę transmisję licznie będą oglądać.
Droga Krzyżowa Tego, który musiał wycierpieć wiele dla naszego zbawienia, dla nas, ludzi, powinna być wzorcem, z którego powinniśmy czerpać siłę, bo każdy człowiek przychodząc na ten świat otrzymuje od Boga swój Krzyż, potem On rozliczy nas z tego, w jaki sposób potrafiliśmy ten nasz Krzyż udźwigać.
Myślę, że te wszystkie mądre papieskie słowa potrzebne są nam wszystkim, wierzącym i tym niewierzącym, bo one są naszym drogowskazem.
I nawet jeżeli ktoś nie czuje tej bojaźni przed Bogiem, powinien sobie zdawać z tego sprawę, że nikt nie dał mu nadludzkiego prawa, które pozwalałoby mu na unicestwienie innych, każdy ma prawo do godnego życia, i ludzie i zwierzęta i otaczająca nas przyroda.

Życzę zatem wszystkim następnego dnia pełnego wzruszeń i rozmyślań nad sobą samym, nad tym, co nas otacza, na wzbudzaniu w sobie pozytywnych refleksji, bo akurat teraz mamy ku temu największą okazję.
Miłego piątku

Byłam na Franciszkańskiej 3

 

Niestety tylko wirtualnie, oglądając program TVN-u.
Siedziałam sobie w wygodnym foteliku i podziwiałam te tłumy rozśpiewanej i roztańczonej młodzieży, która już od wczesnych godzin rannych szukała dla siebie dobrego miejsca na wieczorne z spotkanie ojcem świętym i…..wspominałam,głównie pierwszą wizytę Ojca św Jana Pawła II.
Bardzo mi brak tamtych dni, mam poczucie niedosytu, to już nie jest to samo. Inny człowiek, inne problemy tego świata, gdzie słowo terroryzm teraz jest na ustach każdego człowieka, również i papieża. Trwa wojna, powiedział, wojna, rozpoczęta w kawałkach, przynosząca strach i krzywdę ludzi
Nie mógł o tym nie wspomnieć Ojciec św, podobnie zresztą, jak nie mógł zapomnieć o krzywdzie uchodźców, którzy przed wojną i głodem uciekać muszą z własnej Ojczyzny i tułać się po świecie, modląc się, by ktoś ich przygarnął, ktoś im dał kawałek podłogi i kawałek chleba.
A ludzie po prostu przerażani widmem terroryzmu, niechętnie chcą pod swój dach przyjmować obcych, widząc w nich potencjalnych zabójców.
Ale trzeba umieć odróżniać dobro od zła, mówił dalej Ojciec św, nie można zamykać drzwi przed kimś, kto tej pomocy potrzebuje.
Mówił to u nas, w Polsce, gdzie jest szczególny stosunek naszych rodaków do ludzi uciekających z zagrożonych krajów, a gdzie bardzo silnie jest podsycana do nich nienawiść i brak zrozumienia.Polacy nie są wyrozumiali, pewnie już zapomnieli czasów, gdy sami szukaliśmy pomocy w latach, gdy Polacy za chlebem, ale również i często prześladowani musieli z Polski uciekać.
Ktoś powie, to były inne czasy, zgoda, ale dla tych ludzi ten dzisiejszy czas jest tak samo tragiczny, jak kiedyś były dla nas tamte lata.
I o tym trzeba pamiętać, o tym wlaśnie nam Ojciec św w swoich pierwszych słowach po przyjeździe do Polski wspominał.
Na pewno nie były to słowa w smak obecnych rządzących, którzy niepotrzebnie tę sytuację jeszcze podsycają.
Pytam się siebie: a czy przyjęłabyś uchodźcę pod swój dach? Może nie, bo i warunków nie mam odpowiednich, a poza tym przyznaję, też boję się obcych, zresztą wcale nie tylko uchodźców, ale rząd ma już całkiem inne możliwości w zapewnieniu tym osobom chociaż tymczasowego pobytu i  zapewnieniu podstawowych ich potrzeb.
Zbyt dużo pieniędzy z budżetu wydawane jest na rzeczy całkiem niepotrzebne, a zapomina  się o zwyczajnych ludziach, zarówno o nas, Polakach, ale także tych, którzy czekają na nasz przyjazny gest. Nie można przecież powiedzieć, że każdy uchodźca jest potencjalnym zabójcą. Ci, którzy uciekają też się boją o siebie, o swoje rodziny, boją się  podobnie jak i my tych fanatyków, którzy w imię swoich pseudo  religijnych imaginacji zabijają. Bo to ludzie gotują taki los innym, Bóg nigdy nie pozwalał i nie pozwala  na  ludobójstwo, nie ma żadnych przesłanek, aby unicestwiać innych w imię żadnych wyimaginowanych idei.
Bóg daje nam życie i to On decyduje o tym, jak długo człowiek będzie po tym świecie chodził, a dając mu wolną wolę (ale nie do zabijania innych), zezwala na możliwość naprawiania swoich życiowych błędów.
Ale trzeba równocześnie mieć oczy bardzo szeroko otwarte, bo zło, które się rozpleniło często dla niepoznaki przybiera potulny wizerunek, nawet pośród tych uchodźców może znaleźć się kilku wrogich pokojowi ludzi, którzy przedostając się do Europy przyniosą wraz ze sobą niepokój, śmierć, zgrozę.
Młodzież czekała długie godziny po oknem papieskim, a gdy się w nim pojawił entuzjazm sięgnął zenitu.
Ale jak już wspomniałam, nie były to jak ongiś swobodne i wesołe rozmowy i przekomarzania się. Ojciec Franciszek wspomniał o bardzo smutnym fakcie, który ostatnio zaistniał, o chorobie i śmierci młodego grafika, który był bardzo zangażowany w przygotowaniach do tego Święta Młodzieży, niestety bezwzględna choroba i śmierć zniweczyły jego marzenia o tym, by się tu w Krakowie z papieżem spotkać. Zmarł niedawno, na początku lipca, nie doczekał, by jego marzenia się spełnienia.
Jakże ważne było to przesłanie dla młodych ludzi, na pewno wywarło na nich to ogromne wrażenie, mówiło o tym, że radość życia i śmierć są czasami tak bardzo blisko siebie, że koniec życia może w każdej najmniej spotykanej  chwili spotkać i nas, dlatego pojednanie z Bogiem i ufność w Niego powinna być bezgranicznie najważniejszym priorytetem. Bo życie jest tylko chwilą, albo krótką, albo dłuższą, czego na razie nie wiemy, ale kiedyś i do nas taka świadomość dotrze.
A młodzież bardzo dokładnie zrozumiała to, zadumała się, wyciszyła i z  wielką powagą i ze smutkiem przyjęła te słowa Ojca św.
Nie lękajcie się – powiedział do nich, pokładajcie ufność w Bogu. Śmierć nie jest końcem wszystkiego, teraz ten grafik spogląda n nas z Nieba i jest tu razem z nami. Cieszcie się życiem, młodością, jednak bądźcie  zawsze czujni, bo śmierć zapisana jest przecież w nasze życie, ona kiedyś przychodzi i jest to najbardziej naturalna kolej dla każdego człowieka.
Nie odnosiło się , żeby poczuli się źle, że ktoś zabrał im zabawę, radość, ze spotkania z Ojcem św  wyszli bardzo zadowoleni i może nawet dumni, że ktoś potraktował ich poważnie, pokazując drogę życia, która nie zawsze idzie po płatkach róż, która jest wypełniona cierniami cierpień i różnorakich rozterek.

Dzisiaj kolejny bardzo pracowity dzień Ojca św. Zastanawiam się, skąd ten starszy, już 80 letni człowiek czerpie tyle energii, by sprostać bardzo napiętemu programowi dnia.
Dzisiaj też będę śledziła w TVN-ie wszystkie transmisje dotyczące tej pielgrzymki, a wieczorem znów zasiądę na fotelu, by oglądać następne spotkanie Ojca Świętego  z młodzieżą na ul. Franciszkańskiej 3

Życzę wszystkim udanego dnia. Nie będzie on raczej upalny, ale może i dla pielgrzymów będzie to lepszym rozwiązaniem?

Oto jest dzień, który dał nam Pan…..

….weselmy się i radujmy się w nim….

Dzisiaj będziemy witać w Polsce, w Krakowie Ojca św Franciszka (to już nie ten czas dla mnie),
I chociaż nie będę czynnie brała udziału w tym spotkaniu, na pewno duchowo będę powiązana z tymi wszystkimi pielgrzymami, którzy z biciem serca oczekują na tak wspaniałego Gościa.
Radosny nastrój opanował Kraków od kilku dni, młodzież różnych kolorów twarzy, różnojęzyczni, spotykali się w okolicach Rynku i  ze śpiewem na ustach, na wesołych tanecznych pląsach  oczekiwali na wczorajszy  dzień , gdy na Krakowskich Błoniach arcybiskup Stanisław Dziwisz krakowski odprawił inauguracyjną mszę św. Nie przeszkadzał młodzieży ani ulewny czasami deszcz, ani nawet groźne pomruki burzy, ze śpiewem na ustach, ubrani w kolorowe peleryny: żółte, czerwone i niebieskie udawali się na miejsce, gdzie miała być odprawiana msza św.
Wysłuchali ją w wielkim skupieniu, uważnie słuchali przesłania arcybiskupa, licznie przyjmowali Komunię świętą, a końcowe słowa  arcybiskupa :
„31 Światowe Dni Młodzieży rozpoczęte” przyjęli z wielkim aplauzem.
Oglądałam wraz Magdą tę transmisję w TVN-ie i  obie wracałyśmy  pamięcią do  czasów pobytu Jana Pawła II go w Polsce.
Wtedy też panowała taka sama euforia, ten sam nastrój może nie było wtedy młodzieży z całego świata, ale też wszyscy cieszyli się tamtymi dniami.
Miło popatrzeć było wczoraj, chociaż tylko w telewizyjny ekran i zobaczyć te piękne, młode uśmiechnięte buzie.
Ale to dopiero początek tego pięknego młodzieżowego święta, dzisiaj na pewno temperatura radości wzrośnie do zenitu, gdy Ojciec św postawi swoje nogi na balickim lotnisku.
Może i szkoda, że mnie tam nie będzie, ale jednak z drugiej strony nie podołałabym takiemu wielkiemu wyzwaniu, jakim byłoby moje czynne uczestnictwo.
Ostatni raz witałam na krakowskich ulicach papieża Benedykta XV, ale o też było już dawno, jeszcze więcej sił wtedy miałam.
Witaj Ojcze św w naszej ukochanej Polsce, niech Twój pobyt u nas przyniesie nie tylko radość pielgrzymującym i Polakom, niech w jakiś sposób ma pozytywny wpływ na to, co się ostatnio dzieje i w Polsce i w świecie. Niech znów odmieni się oblicze ziemi, tej ziemi.

Wstała piękna i prawie słoneczna środa. Piszę prawie, bo od czasu do czasu słonko leniwie skrywa się za chmurką, ale i tak  stara się nam też pokazać swoje pięknie uśmiechnięte oblicze.
Skoro świt poszłam więc  z moim aparatem, by zrobić specjalnie dla Ulki zdjęcie najpiękniejszej róży rosnącej w ogródku Magdy.
Uleczku Kochany !  Chciałabym Ci dzisiaj ofiarować wszystkie różyczki, które tu rosną, ale pewnie zabrakłoby dla nich tu miejsca, więc daję Ci tę najbardziej uśmiechnięta i też dzisiaj, w ten nasz szczególny dzień do Ciebie się uśmiecham.
Niech nie tylko ta środa, ale każdy następujący po niej dzień, był dla Ciebie wesoły, uśmiechnięty, pełen samych miłych wydarzeń.
A wraz z tą różą przesyłam Ci moje  słodkie buziaczki  prosto z Modlnicy

Różnie to w życiu bywa, raz jest fajnie, raz trochę gorzej, różne przypadki i wypadki po ludziach chodzą.
Niech ten dzień będzie dla wszystkich miły, spokojny i słoneczny.

wspomienia z Imienin z przeszłości

 

 

 

 

Wczoraj obchodzilibyśmy Imieniny mojego Brata – Krzysztofa, dzisiaj obchodzilibyśmy Imieniny mojej Siostry Ani.
Niestety, tamte czasy, gdy 25 lipca Ania z prezentem schodziła na dół do Rentgena, gdzie mieszkał Krzysztof, a na drugi dzień Krzysztof z prezentem pokazywał się w naszym mieszkaniu u Solenizantki Ani, już się nie wrócą
A mnie jest po prostu smutno…..
Pamięć o Nich Obydwóch pielęgnuję w moim sercu, myślę o Nich i nie mogę zrozumieć, czemu nie mogłoby tak jeszcze jak było kiedyś, na  trochę pozostać?
Przecież ani Ania, ani Krzysztof nie byli wcale starzy na tyle, żeby musieli się z tym światem żegnać.
To tylko los był okrutny dla Nich no i w pewien sposób i dla mnie, pozostawiając mnie samotną, bez Rodzeństwa.
Tak wcale nie musiało być!!! Ale taka jest rzeczywistość, Ich już po prostu nie ma ze mną, z nami….
Myślę często o Was moi Kochani Aniu i Krzysiu, czasami z Wami rozmawiam, bo wiem, że tam w Niebie mnie słyszycie i dbacie o to, by mi tu się krzywda nie działa.
Wiele zmienia się ostatnio w moim życiu, ale jestem pewna, że wszystko mi się świetnie uda przeprowadzić, skoro Wy jesteście tak blisko mnie i nade mną czuwacie.
Tylko czasami zwyczajnie, tak po ludzku, chciałabym z Wami porozmawiać oko w oko i słyszeć to, co macie mi do powiedzenia, co mi radzicie.
Ale wiem, że tamte czasy się nie wrócą i mogę tylko rozmawiać z Wami w moich myślach, gdzie jest i pozostanie dla Was miejsce już na zawsze.

Wczoraj w południe pojechałam taksówką z moim bagażem na Żabiniec, gdzie na mnie czekała już Magda. Jak już kiedyś wspomniałam, ruch po śródmieściu jest bardzo ograniczony przez wprowadzone na czas ŚDM strefy, do których bez specjalnych przepustek wjechać nie można. Na szczęście ruch taksówek na razie działa normalnie, pełny zakaz poruszania się po śródmieściu będzie wtedy, gdy będzie odbywał się ulicami przejazd Ojca św, czyli w najbliższą środę, no i w czasie, gdy tłumy będą zmierzać na Błonia, gdzie odbywać się ma  już dzisiaj msza św, prowadzona przez Kardynała Stanisław Dziwisza, a także podczas tradycyjnych spotkań Ojca św z młodzieżą.  przy ul Franciszkańskiej 3. Ojciec św Franciszek zwyczajem Jana Pawła II go, a także i Ojca św Benedykta stojąc w oknie, pobłogosławi  przebywającą na Franciszkańskiej młodzież, pomodli się z nimi, może i wspólnie zaśpiewają Barkę, ulubioną pieśń Jana Pawła II, pewnie jeszcze zamieni z nimi kilka słów.
Tak więc Aleje zazwyczaj pełne samochodów i korków były wczoraj  omalże puste, tylko na każdym rogu stał wóz policyjny na jarzących się światłach, widać, ze czuwają nad bezpieczeństwem Krakowian. Są niezwykle czujni, gdyż wczoraj rano na jednej z krakowskich ulic znaleziono podejrzany pakunek, natychmiast zabezpieczono to miejsce, mieszkańcy tej okolicy  na wszelki wypadek byli ewakuowani, a tobołkiem zajęli się wezwani w tym celu saperzy.
Na szczęście okazało się, że ktoś widocznie zapomniał zabrać ze sobą swój bagaż. Ale dobrze, że policja wykazała taką niezwykłą rozwagę.
Słuchałam zresztą wczoraj wypowiedź Szefowej Kancelarii pani premier, Beaty Kempy, która zapewniała o pełnym bezpieczeństwie  państwa w trakcie tych dni. Trochę to  dziwnie zabrzmiało, bo żaden rząd w Europie nie jest w stanie w tej chwili na 100 procent takie bezpieczeństwo zapewnić, czego  mieliśmy kilkakrotne przykłady w ostatnich tylko dniach. W każdym razie mnie te słowa jakoś nie przekonały i obyśmy się nie musieli na tych słowach zawieść.
Już kiedyś o tym wspominałam, że niestety terrorysta ma tę przewagę nad innymi, że dokładnie wie kiedy, gdzie i jak uderzy.
Jadąc z Krakowa do Modlnicy po drodze zrobiłyśmy jeszcze zakupy w Lewiatanie, gdzie zmitrężyłam sporo czasu, hala jest spora, a ja nie znając jej rozkładu, coś szukając wielokrotnie chodziłam w koło w to samo miejsce, nawet Magda już zaczęła się na mnie denerwować.
Modlnica przywitała nas drobnym deszczem i paroma pomrukami burzy, na szczęście  tylko na tych pomrukach wszystko się skończyło, było ciepło, potem nawet wyszło piękne słoneczko, więc mogłam posiedzieć sobie na tarasie no i oczywiście zrobić kilka pięknych zdjęć, jedno z nich tutaj właśnie zamieszczam.

Pięknie wyglądają te skąpane słonecznymi promieniami hortensje…..

Zwabiona dobrą zabawą (no i koniecznością chodzenia, co w moim przypadku jest zbawienne dla moich nóg), zainstalowałam wczoraj w moim telefonie  grę POKEMON GO.
Przy pomocy Magdy, która mi wytłumaczyła, na czym ta gra polega, złapałam jednego Pokemona, a potem wyruszyłam w świat, czyli na spacer z moim Iphonem. Rzeczywiście „spotkałam” jeszcze po drodze dwa Pokemony, ale niestety straciłam na nie wszystkie moje dostępne kulki i tak nie udało mi się ich pokonać. Musiałam więc grę przerwać, bo w pobliżu nie ma miejsca, gdzie mogłabym sobie kulki doładować, mogę zrobić to dopiero w Krakowie.
No i muszę nauczyć się dobrze w nie celować – Magda pocieszała mnie, żebym się nie przejmowała, bo na początku każdemu ta czynność przynosi kłopoty.
Ale coś jednak w tej grze jest pociągającego, skoro nawet takiego nygusa do chodzenia, jak mnie, wyciągnęło z domu na spacer.
Tylko, gdy tą uliczką przejeżdżało jakieś auto, chowałam na wszelki wypadek mój Iphon, aby nie dać nikomu powodów do śmiechu, że taka stara baba, a zabawia się jak dziecko. Ale ja wasze lubiłam takie ciekawostki, a skoro one jeszcze mają mnie wyciągać na spacery to…….nie jest chyba tak źle, co?
W młodym ciele młody duch, w starym ciele lenistwo, które trzeba pokonać, a każda droga prowadząca do celu jest dobra.

Dzisiaj na szczęście jest ładna pogoda, świeci słonko, ale nie ma tego dokuczliwego, tropikalnego upału.
Najgorsze jest to, że zapowiadają dosyć poważne burze i zastanawiam się, gdzie pod czas nich ta biedna młodzież się schowa, gdy akurat rozszaleje się ona na przykład podczas mszy św na Błoniach, czy w Brzegach. Tam nie ma żadnego zabezpieczenia przed takimi niebezpieczeństwami jak właśnie burza, czy intensywne opady deszczu.

Życzę wszystkim przyjemnego wtorku, a młodzieży, która zjeżdża jeszcze ciągle do Krakowa wspaniałych przeżyć związanych ze spotkaniem z Ojcem św i z okazji pobytu w naszym pięknym Krakowie

no to zaczęłam swój urlop

  
Nastał ten poniedziałkowy dzień, gdy urlop musiał się wreszcie zacząć
Co prawda pomarzyć sobie mogłam o jakichś bardziej ekskluzywnych wczasach, na przykład gdzieś na złotych wybrzeżach morza Śródziemnego, ale z kolei przymus przelotu samolotem, no i co tu dużo mówiąc, ograniczone finanse, ostudziły moją głowę.
Można było jeszcze pomyśleć o jakimś wyjeździe nad nasze polskie morze, tyle jest tam wspaniałych zacisznych miejsc, tyle dzikich plaż, na których nie smażą się leżące obok siebie prawie pokotem ciała i nikt na ciebie nie rozsypuje piasku.
Ostatnio i Newsweek i Gazeta.pl pokazywały właśnie takie ciche i prawie zapomniane plaże, gdzie naprawdę można odpocząć, a i jakąś smażalnię rybek też można znaleźć, gdyby na rybki akurat przyszła ochota.
Tylko z tymi smażalniami to z kolei różnie bywa, to, że jesteś nad morzem wcale nie oznacza, że usmażą ci świeżutką, dopiero co złowioną rybkę, najczęściej bywa to ryba rozmrożona i w dodatku smażoną na wielokrotnie już używanym oleju, sama trucizna.
No, ale być nad morzem i nie zjeść rybki, to tak, jakbyś był w Rzymie i nie widział papieża 🙂
Zawsze jest alternatywa, że można kupić rybkę prosto z kutra od rybaka, który właśnie do portu zawinął, tylko nie zawsze z kolei jest możliwość ją potem usmażyć, no chyba, że mieszkasz na prywatnej kwaterze z dostępem do kuchni.
A ja sobie wyjeżdżam dzisiaj do Modlnicy, wsi spokojnej, wsi wesołej, gdzie jednym ewentualnym głośniejszym akcentem mogą być kościelne śpiewy z nieopodal położonego kościółka. Ale mam nadzieję, że teraz cały ten rozmodlony tłum przeniesie się w okolicę Krakowa i nawet takie odgłosy nie zakłócą mojej upragnionej ciszy.
Kiedyś i owszem, lubiłam gwar i towarzystwo, teraz niestety jestem już rozkapryszoną starszą panią, lubiąca ciszę i spokój, a jedynie śpiew ptaszków potrafi mnie rozmarzyć.
Już w Krakowie daje się odczuć, że coraz więcej młodzieży przybywa, jest coraz gwarniej i coraz „weselej”.
Słychać śpiewy, nawoływania, głośne rozmowy…… nie dla moich nerwów te głośne rozmowy i nawoływania
Ale skoro zaprosiliśmy tutaj młodzież, musimy ich traktować jak swoich gości i godzić się, że cicho przez te dni jednak nie będzie.
Wiem o tym doskonale i dlatego postaram się zachowywać na tyle grzecznie, żeby gospodarze Magda i Jacek jakoś te kilka dni ze mną wytrwali.
Oczywiście żartowałam, bo oboje są naprawdę bardzo gościnni i nigdy żadna przykrość podczas pobytu u nich mnie nie spotkała, wręcz przeciwnie, ale jednak oni też chcą mieć trochę chwil wytchnienia dla siebie, więc nie mogę być rozkapryszoną ciotką, każącą się obsługiwać i zabawiać, muszę dać im sporo swobody i czasu dla siebie, czyli muszę zająć się sama sobą, co nie będzie trudne, gdyż wezmę ze sobą mój laptop no i par brukowców do czytania, parę rozrywek do rozwiązywania. Ach, ten hamak………. leżeć na nim i czytać, czytać, czytać…….
Nawet zaplanowałam sobie, że ze dwa razy, może trzy uda mi się coś dobrego dna nich upichcić ? – przecież nie można siedzie komuś na głowie bez własnej aprowizacji.
No to pakuję się i już mnie nie ma.
Od polityki też chcę odpocząć troszkę, znużyło mnie to wszystko co się dzieje i nie tylko w Polsce, ale i ostatnie tragiczne rozgrywki w Turcji, możliwość wygrania prezydentury przez  prawicowca Donalda Trumpa , te ciągłe zamachy terrorystyczne i groźba wybuchu III – ciej wojny światowej, którą ma wywołać podobno niebawem Putin, chcąc znów podporządkować sobie kraje bałtyckie, które kiedyś były pod wpływami Związku Radzieckiego –  to wszystko przeraża, skóra na człowieku wprost cierpnie.
Wczoraj nawet zaczęłam słuchać wywiadu w sprawie ewentualnej agresji Rosji na Polskę ( i nie tylko), ale potem zaniechałam tego, po co tylko się denerwować? Co ma być i tak będzie, niezależnie od mojej woli.

Abrakadabra, deszczu a kysz, zaczarowałam znowu  wypowiadając te słowa i kręcąc środkowym palcem prawej ręki młynka.
Czary działają, słonko pomału zaczęło zza chmur się wykazywać.
Może nie będzie tak źle?

Życzę przyjemnego poniedziałku i całego tygodnia, a dla tych, którzy będą w tym czasie pielgrzymować życzę dobrej pogody i wielu niezapomnianych chwil

minęła sobota

 

Sobota minęła mi spokojnie, pod znakiem wypoczynku, nawet  powiedziałabym bardzo miłego leniuchowania.
Oczywiście, że jak na ten dzień tygodnia przystało, miałam bardzo miłego gościa V.I.P -a, z którym spędziłam przyjemne popołudniowe chwile na rozmowach i na wspólnym wypiciu wspaniałej kawy, Nescaffe Gold.
Lubię, gdy mam towarzystwo do wypicia kawy, wtedy smakuje mi ona jeszcze bardziej. A jeszcze, gdy to jest takie towarzystwo to ……ho.ho.
Wieczorem zjadłam bardzo dobrą kolację na gorąco, przygotowaną przez Diankę i przez Ksawra. Kolacja była nie tucząca, bowiem były to jarzynki z woka z makaronem ryżowym i sosem sojowym. Może niepotrzebnie dodali do tej poprawy grzybki, bowiem dzisiaj nad ranem mój żołądek już zaczął się trochę buntować. Jednak moje kiszeczki grzybków zdecydowanie nie lubią 🙂
Dzisiaj wracają z Majorki Monika i Tomek, właśnie siedzę na Flightradar 24com i obserwuję ich lot.
Fajna sprawa jest z tą stroną, możesz sobie poobserwować, jak wygląda wybrany lot od startu, aż po lądowanie.
System szukania przelotu jest bardzo łatwy, wystarczy, że wpiszesz w wyszukiwarkę strony port lotniczy, z którego dany samolot startuje i już automatycznie  dostajesz numer lotu i mapę całego przelotu, widzisz, jak pomału samolot przesuwa się ponad różnymi lądami i morzami.
Dzisiaj to nie jest jedyna  moja obserwacja Flightradaru, albowiem około 9.55 startuje z Krakowa na Cypr, do Pafos, nasza Olcia, już znalazłam numer jej lotu i też będę obserwowała jak sobie ona w powietrzu daje radę. Akurat zbiegnie się to z czasem, gdy Monika i Tomek będą lądowali w Krakowie, prawie w tym samym czasie Olcia wyrusza na podbój Cypru.
Podobno jest to dla niej wielkie przeżycie, bowiem po raz pierwszy w życiu będzie poruszała się po świecie samolotem.
Dobrego lotu Olciu i wspaniałych wakacji Ci życzę.
Tak prawdę powiedziawszy, jestem bardzo zafascynowana taką obserwacją lotów, chociaż przyznam się, że sama latać nie lubię, po prostu się boję.
To nie znaczy wcale, że nie latałam samolotami, owszem i to nawet wielokrotnie, ale jakoś od pewnego czasu, a dokładnie od mojego powrotu z USA, a było to ponad 30 lat temu (!!!) już nie myślę o takim typie podróży. Niby nic złego wtedy się nie stało, nie było żadnych katastrof, czy nawet niepokojących pertubulencji, nie mniej od tego czasu boję się latać i już.
Musiałby chyba ktoś wcześniej porządnie mnie spić alkoholem, tylko wtedy pewnie nie wpuścili by mnie na pokład.
Tak więc pozostawię sobie tylko możliwość podglądania strony lotu, a także obserwowanie, jak samoloty przelatują nad Krakowem i jego okolicą.
Szczególnie sporo będę miała takich możliwości podczas mojego pobytu w Modlnicy, albowiem nad „ich niebem” samoloty śmigają  bardzo, bardzo często, w tę lub w tamtą stronę.
A do Modlnicy jadę już jutro i pozostanę tam przez kilka dni – będę miała mile wakacje, spędzane  pośród róż, na hamaczku.
Jak już pisałam, mamy teraz przymusowy urlop z okazji Dni Światowych Młodzieży w Krakowie, i kto może teraz z Krakowa ucieka, by pozostawić więcej miejsca dla pielgrzymów.
A skoro mam taką okazję, skoro mogę skorzystać z gościnności Magdy i Jacka, czemu mam tego nie wykorzystać?
Szczególnie, że nie planuję w tym roku już żadnych innych wyjazdów no i muszę też nabrać siły przed czekającą mnie przeprowadzką.
Gdyby ktoś podzielał moje zafascynowanie obserwacją lotów podaję stronę  https://www.flightradar24.com/46.96,12.06/8

W polityce robi się coraz ciekawiej i barwniej, posłowie z Pisu czują się już tak bezkarni, że nawet wystawienie środkowego palca, oznaczającego dokładnie słowa „mam cię w d….e” nic już nie znaczą. Tylko to jednak coś  oznacza, tak, jak podkreślił to jeden z opozycjonistów,  to nie jet fakt lekceważenia jednego tylko  posła, to oznacza też lekceważenie całego Sejmu, a także i tego suwerena, który tego posła wybrał. Też ma go głęboko w d.
Dawniej posłowie na Sejm przynajmniej się szanowali, teraz tego szacunku niestety jest brak. Jest tylko buta pod tytułem „no i co mi zrobisz?”
Ale skoro jest takie przyzwolenie od szefa partii, od szefa rządu, to czym taki poseł ma niby się przejmować?
Teraz oni za zgodą suwerena rządzą i żaden inny głos się nie liczy, dlatego Senat wczoraj przyjął ustawę, którą zaproponował Sejm, o zmianie trybu pracy Trybunału Konstytucyjnego. Nic nie znaczy, ze opozycja była przeciw, nie dopuszczali jej nawet do głosu i prawem siły ustawę przegłosowali.
A ja pomyślałam sobie wczoraj o moim dziadku,, który był Senatorem w II RP. To był dla niego wielki zaszczyt, wielka odpowiedzialność pełnić funkcję polskiego senatora i nigdy w życiu nie pozwoliłby sobie na żadne polityczne hucpy.
Ale widać teraz, jak bardzo na ważności i prestiżu funkcja senatora straciła.
Pewnie mój biedny dziadek ze wstydu w grobie się przewraca, gdy widzi, co obecnie wyrabia się w Polsce.

e

Życzę wszystkim miłej i pogodnej niedzieli.

strach

STRACH, PRZEMOC, TERROR,  tydzień temu Nicea, wczoraj Monachium, a co jutro??????
Straszne czasy nastały teraz, bardzo silnie odradza się ruch nacjonalistów, którzy są niestety prowokatorami do ataków przez  ludzi o słabym charakterze, ulegających złym sugestiom.
Hitler zza grobu ręce zaciera, on też kiedyś uważał, że Niemcy są tylko dla Niemiec. Otoczył się siatką osób podatnych jego sugestiom, finał tego znamy.
Wydawało się, że teraz, już po zażegnaniu niebezpieczeństwa, po doświadczeniach  tragicznych ostatnich wojennych działań, ludzie potrafią wrócić do normalności, do pokojowego życia. I wrócili, jednak okazuje się, że nie na długo.
Prohitlerowski ruch niestety się rozrasta. Idea czystki rasowej wciąż wisi nad nami, okazuje się,  teraz już nie tylko ze strony wyznawców Mahometa, ale również wśród ludzi nieodpowiedzialnych, dla których sam fakt zabijania ludzi tylko i wyłącznie dla wyimaginowanych wyobrażeń, staje się pomału naszą codziennością.
Strach jest o tyle olbrzymi, że każda przemoc, przynosząca śmierć niewinnych przecież osób i tragedie osób, które odniosły poważne obrażenia podczas ataku i rozpacz rodzin, którzy muszą teraz pogodzić się z tą smutną rzeczywistością, przychodzą niezapowiedziane, nigdy nie wiadomo, z której strony , kto i dlaczego uderzy.
Zastanawiam się, o czym myślał ten osiemnastolatek z Monachium, gdy z pistoletem w ręce strzelał do ludzi, a potem sam sobie wymierzył sprawiedliwość, popełniając samobójstwo.
Czy w ogóle o czymkolwiek myślał? To młody człowiek, który wcześniej pewnie zabawiał się grami komputerowymi, gdzie też strzelał do ludzi, tylko, że tamta śmierć była wirtualna, tu niestety jest tragicznie prawdziwa.
Nie jest wytłumaczeniem to, że leczył się wcześniej w psychiatryku, ile takich osób jest wciąż jeszcze poza zasięgiem przymusowego leczenia, w ilu takich psycholach odezwie się instynkt zabijania?
Jest to nie tylko niewytłumaczalne, ale przerażające, bo ktoś, kto stoi niedaleko Ciebie, inspirowany poprzednimi wydarzeniami,  może okazać się tym następnym, który sięgnie po pistolet. To może dziać się w Niemczech, we Francji, w USA, czy w Polsce…………
I to nie można połączyć z wielokulturowością ludzi , to są pojedyncze, ciężko chore osoby, ale gdy zbiją się one w większe grupki, mogą siać niepokój i śmierć w o wiele większych rozmiarach. Bo nikt mi nie wytłumaczy, że te wszystkie idee ONR-owców, czy innej grupy agresywnych  prawicowców są normalne. Żaden normalny człowiek nie pomyśli o zabijaniu innych, w ich głowach muszą się kłębić straszne i okrutne myśli, które, wzajemnie się popierając, wyzwalają niesamowitą energię siania zła.
Również i do takich samych morderczych  instynktów  można podłączyć grupę wyznawców islamu – oni wydają wyroki śmierci zgodnie z wyimaginowanymi,  pseudoreligijnymi przekazami wyższości ich religii nad pozostałymi wyznawcami Boga.
A Bóg jest przecież jeden i nigdzie nie jest napisane, że każe w Jego imieniu zabijać. To ludzie dorabiają sobie własne idee i potem według nich się  swobodnie poruszają, czując się przy tym bezkarnie, przekonani o swojej słuszności.
I znów mam wielkie obawy co do najbliższych dni, które w Polsce, w Krakowie i innych polskich miastach mają się toczyć podczas zbliżającego się tuż, tuż, Święta Młodzieży.
Rząd zapewnia nas o braku zagrożenia, niestety, nikt w tych dziwnych czasach bezpieczeństwa nie może nam zagwarantować.
I taka jest prawda, śmierć może nadejść niespodziewanie, tylko ci, którzy ją planują mają nad resztą tę przewagę, że oni już wiedzą kiedy i gdzie uderzą, dla nas wciąż pozostaje to wielką niewiadomą, podsycaną tylko wielkim strachem i oczekiwaniem, czy dojdzie, czy nie do tragedii.
Łączę się dzisiaj w wielkim bólu z rodzinami tych, których najbliżsi, w sumie w większości  młodzi ludzie, przed którymi świat stał  otworem,  stracili wczoraj życie, lub cierpią z powodu poniesionych obrażeń.


Pozostaje nam tylko pomodlić się o to, żeby te tak wyczekiwane przez Młodzież dni, spędzone na spotkaniu Ojca św Franciszka przeszły spokojnie, bez łez, tragedii i bez smutku.
Wysłuchałam wczoraj przesłanie Ojca św, które przesłał nam dwa dni temu, a który cieszy się z tego spotkania, a który pewnie też i  drży o losy tego spotkania, świetnie zdaje sobie sprawę z ewentualności zagrożenia, które czyha może nawet nie tylko nad nim, ale przede wszystkim nad młodzieżą, którą zaprosił do Krakowa. Stąd Jego przesłanie było bardzo poważne, zawierało kwintesencję prawdy, którą nam posyła.
Ojcze św, życzę Ci, aby Twoje przesłanie dla Polski i dla Młodzieży pozostawiło dobre skutki, a Twoje słowa  pozostały dla wszystkich jasne i przejrzyste.

Wczoraj byłam na proszonym obiedzie u Elżuni, koleżanki, którą poznałam leżąc w Szpitalu.
Było bardzo miło, ale już po 3 godzinach wróciłam do domu. Nie wiem, czy to wina ciśnienia, czy po prostu jak to się mówi „coś w powietrzu wisiało”, ale padłam jak kawka i chyba ze dwie godziny sobie pospałam, co wcale nie oznaczało, że wieczorem nie byłam znów śpiąca.
Jednak dosyć sporo czasu  wieczorem poświęciłam na oglądaniu TVN -24 ( oczywista oczywistość, że nie TVPis) transmisji z Monachium, śledziłam na bieżąco to, co tam się akurat rozgrywało.

A dzisiaj wstał całkiem pogodny i ciepły dzionek, myślę, że będzie to całkiem fajna sobota i mam nadzieję, że jej spokój nie będzie przerwany przez żadne niepokojące wieści, czego Wam i sobie życzę.