Ktoś

Jak to miło mieć tak wierną Czytelniczkę z Poznania.
I dla Niej znów posyłam promienny uśmiech.

     

Ale to oczywiście nie wszystko Uleńko. Dzisiaj jest środa i specjalnie dla Ciebie wyszukałam w necie najpiękniejszy, jakie istnieje koszyk białych róż
i z tym uśmiechem do Ciebie do Poznania go dzisiaj posyłam.
Wiem, że na pewno i Tobie się on spodoba.
No i czekamy do następnej środy, która będzie tak szybko, jakby to już było pojutrze, ale wiem, że i tak codziennie u mnie gościsz w blogu, za co Ci bardzo dziękuję. Przesyłam Ci najsłodsze z najsłodszych całusków z Krakowa.

Miało już być cieplej, a tu nici, w Krakowie dzisiaj ponuro, a na termometrze tylko 10 stopni,
Ale podejrzewam, że i tak nie jest tak zimno, jak w wymarzniętych murach mojego mieszkania.
Przecież już na moment włączyli w zeszłym tygodniu centralne ogrzewanie, ale widać uznali, że na to jeszcze za wcześnie, więc znów wyłączyli, a w domu jest piekielnie zimno. Muszę chodzić w swetrach i spodniach, bo i tak już kicham, a przecież miałam w planie zaszczepić się przeciwko grypie.
Niestety, plany spaliły na panewce, bo z nawet lekkim katarem szczepić się nie można.
W innych domach, szczególnie w blokach, już gdzie nie gdzie włączyli ogrzewanie, u nas zawsze czekają do ostatniej chwili.
Oj, nie chciało się dzisiaj spod cieplutkiej kołderki wychodzić rano. No, ale skoro pracuję popołudniu, siedziałam pod nią tak długo, jak się dało.

Moja „malutka” Darka już wyjechała z Krakowa, teraz jej mieszkanie jest w Zabrzu, trochę mi smutno, ale przecież i tak często nie widziałyśmy się.
Umawiałyśmy się co prawda jeszcze raz na basen, ale jakoś to wszystko się nie poukładało, poczekam na bardziej dostępny czas, chociaż kto wie, kiedy to będzie?
Trzymaj się Darka cieplutko w tym Zabrzu i niech Ci się wiedzie na tych medycznych studiach.
Zresztą pomyślnych studiów życzę też i Matyldzie, już od jutra jest studentką UJ, Wydział Medyczny.
Bardzo wiele nauki przed obiema dziewczynami, ale czas szybko leci i zanim się człowiek obróci, przybędą nam w Rodzinie 2 nowe lekarki.
Ciekawe tylko, jakie specjalności obie potem wybiorą, ale to jeszcze na razie jest melodia przyszłości.

Przesyłam wszystkim miłe pozdrowienia i życzenia dobrego, pogodnego dnia

Słonecznego dnia

Tak bardzo ciągle tego słonka potrzebujemy, mimo, że jesień zdecydowanie już powiewa chłodem.
A wczoraj właśnie taki piękny, słoneczny dzionek był.
Co prawda, nie wiele ze słonka skorzystałam, może tylko tyle, co podczas drogi do i z autobusu, potem siedziałam już w przychodni,co prawda parę razy na dymka na zewnątrz wyskoczyłam, ale, gdy już zakończyłam pracę, okazało się, że nadchodzi wieczór, zaraz mrok zapadł. Trzeba było zapiąć kurtkę i szybszym krokiem do domu podążać. I tyle z tego słońca się nacieszyłam.
Może dzisiaj będzie lepiej, bo idę do pracy rano i wracam w południe, może uda mi się gdzieś na ławeczce buzię na moment do słonka wystawić?
Ktoś wczoraj w komentarzu napisał mi : uśmiechnij się, a więc uśmiecham się dzisiaj do Was od ucha do ucha:

Przyznam się bez bicia, że noc z niedzieli na poniedziałek przespałam to niesamowite zjawisko, jakim było zaćmienie księżyca, ale oglądałam potem zdjęcia z tego zjawiska, rzeczywiście widoki były niesamowity.
Ciekawe, zawsze w czasie pełni księżyca mam kłopoty ze spaniem, a tu akurat, gdy  odbywało się to  nietypowe zjawisko, ja sobie smacznie spałam, akurat musiał mnie zmorzyć tak mocny sen?

Tegoroczne zjawisko było wyjątkowe, ponieważ zaćmienie nakładało się na perygeum. Satelita znalazł się najbliżej Ziemi w całym roku – w odległości 356 882 km. Taki Księżyc zyskuje miano Super księżyca, który obserwatorom wydaje się o ok. 14 proc. większy niż zwykle. 

Sytuacja, w której perygeum Księżyca występuje razem z zaćmieniem, w ostatnim stuleciu zdarzyła się zaledwie 5 razy. Ostatnio 30 lat temu, a na kolejny taki widok będziemy musieli poczekać do 2033 roku. Jak widać, mnie nie będzie już niestety  dane go oglądać!
Cóż, jedni lubią podziwiać i zmiany w nim nadchodzące, inni uwielbiają spać i tak już ten świat jest urządzony!.
Życzę przyjemnego wtorku



Wyjątkowo bardzo pracowity poniedziałek

 

Przede mną  dzisiaj bardzo trudny dzień, mam już sporo badań zapisanych, a kto wie, czy jeszcze jakieś nie dojdą.
Na wszelki wypadek zażyłam dzisiaj rano już Nimesil, by wzmocnić moje nogi, nie ukrywam, że po weekendzie bardzo rozleniwione.
Ale taka gimnastyka bardzo dobrze im zrobi, no i pewnie znów jakiś kilogram poleci w dół, bo może i przez to lenistwo co nieco gramów mi przybyło?
Ale tak już jest, raz w górę (byle nie za dużo), raz w dół (tu akurat może być więcej), byle do przodu, a raczej prawdę rzekłwszy do tyłu.
Ważny jest przecież ostateczny rozrachunek, nieprawdaż?
A w ogóle to nie będzie łatwy tydzień, bo w czwartek czeka mnie smutna uroczystość – pogrzeb Rodziców Tomka, których przecież świetnie znałam i bardzo lubiłam.
Nie cierpię cmentarzy, bo zawsze mam świadomość, że kiedyś tam i ja „zamieszkam” na wieki, a to budzi we mnie okropne przerażenie.
Wsadzą mnie do grobu, chwilkę pokiwają z zadumą głową i potem  pójdą sobie, a ja tam już pozostanę samotnie. No może nie całkiem samotnie, bo pośród bliskich tam już pochowanych, ale będzie nade mną ten straszny, zimny kamień, który będzie na zawsze już granicą pomiędzy tym, a drugim światem.
Brrr, straszna perspektywa, że też takie myśli musiały mnie ogarnąć właśnie od samego poniedziałku!
Ale cóż : MEMENTO MORI !!!!

Na razie czekają mnie inne przyjemności tego świata, mianowicie wybory parlamentarne, które mogą być, ale nie muszą po mojej myśli i jak widzę na Face Booku jest wiele osób myślących podobnie, jak ja.
Na razie cieszy mnie, że poparcie Pisu spada, co prawda jeszcze wciąż są „na prowadzeniu”, ale przed nami jeszcze prawie miesiąc czasu, a po ostatnich wydarzeniach, typu PAD pod osłoną nocy jedzie po dyrektywy do Jarusia, czy po jawnych ostatnich wystąpieniach Kaczyńskiego o chęci utworzenia rządów jednopartyjnych (kiedyś tak już było za czasów PZPR i wiemy, co z tego wyszło) i po wizycie PADA w USA (nie wiadomo co on tam znów po-wygaduje na Polskę), może się to poparcie jeszcze diametralnie  zmienić,
Również i przyłapanie pana Szczerskiego na kłamstwie, że rzekomo papież Franciszek zapraszał naszego Dudę do siebie na audiencję (a w rezultacie okazało się, że to Kancelaria Prezydenta ubiegała się o taką audiencję, a nie odwrotnie) i po kilki innych kłamstwach typu, że spotkani PAD-Kaczyński rzekomo miało odbyć się w Instytucie im. L.Kaczyńskiego, a nie w prywatnym domu Kaczyńskiego na Żoliborzu, czego dowodem są zdjęcia właśnie spod domu Jarka, może nawet i ten ciemny lud się przekona, że są po prostu brutalnie oszukiwani!!!.
Nie ważne są teraz żadne sondaże, bo te się między sobą różnią, w zależności, kto,kiedy i gdzie (no i za ile!!!) je przeprowadzał, najważniejszym sondażem będzie właśnie  dzień wyborów.
Już dawno politycznie się nie wypowiadałam, dzisiaj dałam upust swoim myślom i  sądzę, że wiele osób, czytających ten blog z nim się zgodzi.
A Polonia w USA szaleje widząc „śliczną” buzię nowego prezydenta, nie mając nawet zielonego pojęcia, jak marnym i nijakim prezydentem na co dzień się on okazuje. Cóż, z daleka widać tylko piękne opakowanie, co wewnątrz trzeba dojrzeć dopiero z bliska. Bo przecież nie każde złoto co się świeci!

No to zaczynamy nowy tydzień, oby nie przyniósł nam on więcej niż zazwyczaj kłopotów, trosk i wątpliwości.
Uśmiech na twarzy i ” w Polskę idziemy drodzy Panowie, w Polskę idziemy” 🙂
Czyli wracamy do swoich codziennych obowiązków. PA.

i nic się nie zmienia

 

Dzień za dniem, sobota, a za nią niedziela i nic się nie zmienia, ciągle jesień mamy!
Dobrze, że przynajmniej dzisiaj deszcz, jak wczoraj nie pada. Nawet słonko usiłuje nam dzisiaj zaświecić.
Całą sobotę miałam senną i nijaką.
Na dzisiaj planów brak, ale już wiem, spędzę ją w samotności, oglądając sobie jakieś seriale, czy jakiś filmik.
Wczoraj ugotowałam sobie wspaniałą zupkę Królewską na skrzydełkach z kurczaka, pyszna, chociaż nieco ostra, ale taką właśnie lubię.
Drugą porcję tej zupy zachowałam na dzisiaj, czyli gotowanie obiadu mam dzisiaj z głowy.
A do życia będę się zbierała dopiero jutro, wszak to będzie już poniedziałek, wypada w poniedziałek twórczo pomyśleć o całym nadchodzącym tygodniu, prawda?
No to życzę wszystkim miłej i spokojnej niedzieli.
W nagrodę za krótki wpis dublowane zdjęcie kwiatków dołączam

Bo są dni……

 

Są takie dni w tygodniu
gdy nic mi się nie układa
i jak na złość wypada wszystko z rąk.
Zasłaniam wtedy okna
w najdalszym kącie siadam
i sama z sobą chcę do ładu dojść

Bo są dni
gdy z nieba kapie deszcz
nie mówię wtedy nic
telefon milczy też.
Bo są dni
gdy z nieba kapie deszcz
zamykam wtedy drzwi
po prostu nie ma mnie.

i znów się stroję

Ale ostatnio się stroję. Dzisiaj Renia przyniosła mi prosto ze sklepu, w którym pracuje śliczne obcisłe czarne spodnie ( tym razem nie getry), a do tego śliczną włoską, kolorową bluzeczkę. Zmierzyłam, ba, nawet w tych nowych ciuchach się sfotografowałam i……. zapłaciłam za towar, teraz już jest mój.

 

Już dwie osoby zarzuciły mi, że jestem próżna, może trochę tak, ale mnie naprawdę cieszą moje osiągnięcia, które jeszcze całkiem niedawno były tylko moimi marzeniami, a teraz się po prostu spełniają. To takie miłe.
Pewno, że jest jeszcze wiele niedociągnięć, o których świetnie wiem, ale po pierwsze nie od razu Kraków zbudowano, a poza tym wcale za sobą jeszcze nie mam dużo czasu od początku mojej metamorfozy, za to mam go jeszcze sporu przed sobą i chcę to wykorzystać, bo jak już kiedyś pisałam, chcę żyć co najmniej 100 lat, jeśli nie dłużej, a to życie musi być zdrowe, bez żadnych kalectw.
Wczoraj był u Moniki ten kolega – doktor, chirurg, który załatwiał mi operację. Owszem, pochwalił moje wyniki w odchudzaniu, ale doradził, że powinnam poddać się jeszcze jednej operacji – mianowicie operacji plastycznej brzucha, która zniweluje ten przeszkadzający wałek reszty tłuszczu i zwisającej skóry. Oczywiście, może pozostać tak jak teraz, pewnie jeszcze troszkę i mnie ubędzie, chociaż teraz już przyznam bardzo powolutku, ale niestety nie do końca, nawet basen i gimnastyka nie pozwoli do całkowicie tej wady usunąć. Oczywiście muszę jeszcze trochę na taką operację poczekać, najwcześniej można bowiem ją zrobić  mniej więcej  po roku od poprzedniego zabiegu, tak mam więc jeszcze sporo czasu do przemyślenia.

Dzisiaj ponury bardzo dzień za oknem i w naszym domu, rano przyszła wiadomość o śmierci Mamy Tomka.  Prawie tydzień temu Rodzice Tomka mieli tragiczny  wypadek samochodowy, w którym prawie na miejscu zmarł Ojciec, a dzisiaj rano Mama Tomka.
Straszna wiadomość!!!! Ona była młodsza ode mnie o 3 lata, pełna życia, uśmiechnięta……
Przed wielu laty połączyła ich prawdziwa Miłość i teraz ta Miłość ich nie rozdzieliła, lecz ponownie złączyła, już na zawsze.
Tak więc dla mnie i domowników będzie to bardzo smutny weekend, bardzo ich Oboje  lubiłam.

Dzisiaj jesień zapukała do naszych okien

 

Zdecydowanie weszła w nasze życie i ogarnęła nas swoim płaszczem – Pani jesień.
I czy nam się to podoba, czy nie, to teraz ona będzie przez 3 miesiące nam królowała.
Czy będzie ciepła i kolorowa, czy zimna, szara i straszyła nas deszczem i chłodziła nas zimnym wiatrem?
No to czekamy Damo Jesień na Twoje decyzje.
Jedno wiadomo, że do ciepłych letnich dni musimy jeszcze długo poczekać……

 

 

Ale, ale…… przecież nie możemy zapomnieć, że dzisiaj jest środa, a skoro tak jest, to oczywiście musi być dla Ulki obowiązkowa różyczka.

Witaj Uleńko w kolejnej, tym razem jesiennej środzie. Żeby Cię nie straszyć daję jeszcze całkiem letnią i słoneczną różyczkę, żeby jeszcze tą dobrą porę roku, jaką jest lato i Tobie i wszystkim jeszcze przedłużyć!
Wszystkiego dobrego Ci życzę na te jesienne dni, bądź cały czas tak samo promienna i wesoła jak ta Twoja piękna różyczka, bo wreszcie kiedyś i wiosenny czas nastanie….

W mieszkaniu też widać, a raczej czuć jesień, dzisiaj włączyli nam już centralne ogrzewanie i zrobiło się nagle tak cieplutko w mieszkaniu.
I tak ju pozostanie do końca kwietnia, początku maja.

Dzisiaj środa, więc idę dopiero a popołudniową zmianę i bardzo dobrze, jeszcze nam się do tego czasu trochę powietrze ogrzeje, jeszcze złapię tę resztkę promyczków słonka i schowam na zimniejsze dni do mojego sejfu.
Z jednej strony dobrze jest iść na rano do pracy, bo potem pozostaje jeszcze za nami długi dzień. Co prawda już coraz krótszy, coraz wcześniej zapada zmrok, ale jeszcze po drodze mogę cieszyć się słońcem, i potem, gdy jego plamy, w których tak uwielbia wylegiwać się Pepa pozostają na mojej podłodze. Pepa zawsze szuka takich słonecznych miejsc, rano u mnie w pokoju, bo mam pokój od strony wschodniej i najwcześniej właśnie u mnie jest słonko, potem popołudniu w salonie, bo tam wtedy słonko „króluje” Leży sobie w takiej plamie słonka i wygrzewa swoje „stare”, bo trzyletnie kości. A gdy słońca nie ma, Pepa uwielbia leżeć w przedpokoju przy kaloryferze.
Ale za to, gdy idę na zmianę popołudniową mam okazję dłużej sobie pospać, dzisiaj obudziłam się dopiero o 9 rano, stąd tak późno dzisiaj pisany jest mój blog.
Nawet V.I.P. spytał, czemu jeszcze nie ma blogu napisanego i napomniał mnie, że Ulka pewnie już z niecierpliwością na ten środowy wpis oczekuje.

Życzę wszystkim miłej środy i miłej, pogodnej bez deszczów jesieni, bez dolegliwości i w związku z tym reumatycznych bóli, z uśmiechem kolorowych  jesiennych darów, pysznych orzechów, czerwono żółtych jabłuszek i grusz, no i przede wszystkim uśmiechniętej od ucha do ucha dyni, z której można przecież przygotować tyle pysznych potraw, począwszy od zup, jarzyny do mięs czy nawet wypieków.
A ja już czekam z niecierpliwością na wspaniałą zupkę dyniową Moniki, która smakuje wprost wybornie dzięki wszystkim dodanym przez nią przyprawom. Jest tylko lekko słodka w smaku, ale za to też i ostra od kurkumy i innych doskonale dobranych składników.
Tak wspaniałą zupę umie tylko podać Monika.
Na wszelki wypadek adresu nie podaję, bo potem zabrakłoby tej pysznej zupy dla mnie 🙂

No to do jutra!!!!!

ale tam

Żadnej operacji plastycznej ani twarzy, ani żadnej innej części ciała nie przewiduję. Mam po prostu dosyć wszelakich chirurgicznych interwencji w mój organizm. A twarz mam taką, jaką mam, wiadomo, wiek też już na niej swoją rysę pozostawił.
To była odpowiedź do wczorajszego komentarza!!
Wczorajsze pół dnia było do niczego, potem już jakoś się mi wyraźnie polepszyło. I bardzo dobrze, bo to jest dobry znak na cały tydzień.
Przy okazji stwierdziłam, że jednak takie ćwiczenia gimnastyczne każdego dnia jednak mają sens, wyraźnie moje mięśnie nóg o wiele lepiej pracują, co daje się odczuć przy chodzeniu. Ale jedna jaskółka wiosny nie czyni, zobaczymy co będzie dalej.
Z mojej diety: odkryłam smak wafli ryżowych, są naprawdę świetne. Ja wynalazłam takie  z ryżu brązowego, mają o wiele mniej kalorii, niż normalne, a posmarowane serkiem twarogowym są wspaniałą kolacją. Nawet szynki nie potrzeba na nie wtedy kłaść.

Dzisiaj wstał przeraźliwie zimny poranek. Na termometrze zobaczyłam tylko 4 stopnie, dobrze, że chociaż na plusie, bo niebawem….ale ciii, po co psuć humor od samego ranka?
Już nawet jakiś cień słoneczka się pojawił na niebie.
Plany na dzisiaj? oczywiście poranna gimnastyka, a potem wymarsz do pracy.
A popołudniu może wreszcie uda mi się do końca oglądnąć ten film, który już trzeci dzień w kawałkach oglądam i jakoś ciągle….zasypiam.
Nie, film jest nawet bardzo ciekawy. Zresztą był w pierwszym programie w ubiegłą niedzielę, ale wtedy oglądałam go tylko małymi kawałkami, więc postanowiłam go oglądnąć w całości.
Jest to komedia romantyczna „To skomplikowane” z moimi ulubionymi aktorami z Maryl Streep, Alecem Baldwinem i ze Stevem Martinem.
A treść niby banalna: Dwoje rozwodników decyduje się na podtrzymanie seksualnej relacji pomimo związków z nowymi partnerami.
Przy czym trzeba dodać, że wszystkie te osoby są już w wieku bardzo dojrzałym, a mimo to miłosne perypetie czynią w ich życiu całkiem niemały zamęt.
Oczywiście ten film oglądam sobie w internecie na portalu C.D.A.
I to jest niesamowite, że można przegapić jakiś film w TV, a jednak na ogół (bo czasami trudno go w sieci odnaleźć) można kontynuować nadal jego oglądanie w necie.
Zresztą polecam ten portal cda, tam jest wiele wspaniałych filmów, zresztą  można znaleźć też tam filmy zarówno w wersji oryginalnej, a także w wersji z tłumaczem.
Ale to sobie pozostawiam na popołudnie.
Tymczasem pomału zbieram się do swoich porannych zajęć, życząc wszystkim miłego wtorku.

obiad był bardzo dobry, ale…..

 

Ale tylko na piątkę, bez plusa, tak zawyrokował wczoraj V.I.P., który szczerze wyznał, że dwa poprzednie obiady były bardziej smaczne, chociaż i ten mu też smakował. No to dobra, niech będzie nawet minus, przyjmuję z pokorą (a czy mam inne wyjście?)
A co było podane? Kasza kus-kus z piersią z indyka w sosie słodko- kwaśnym, z dodatkiem sera Lazur.
No cóż, obiad był, jaki był, przynajmniej Zojce bardzo smakował.
Już wiem, pewnie ten sos niezbyt V.I.P-owi odpowiadał, nie każdy taki lubi, nawet spytał mnie, czy ta potrawa ma być lekko kwaśna.
Tak. oczywiście, że tak, taki był jej urok
A tak chciałam zrobić mu przyjemność……. 😦
Następnym razem bardziej się postaram, albo……… po prostu zarzucę niedzielne obiadki? Jeszcze sama nie wiem……

Ale za to na specjalne życzenie V.I.P-a  ubrałam wczoraj swoją najnowszą sukienkę i chyba mu się w niej spodobałam, bo aż dwa zdjęcia mi w niej zrobił.
Przynajmniej tyle, to było nawet całkiem miłe, bo co prawda jako kucharka wczoraj się nie spełniłam, ale jako „modelka” raczej tak 🙂
W sumie to była udana wspólna niedziela (nie licząc tego małego zgrzytu!!!). Oczywiście słuchaliśmy sobie jak zwykle przebojów z  Radia Pogoda, no i sporo rozmawialiśmy.
Cała niedziela byłaby taka miła, gdybym potem nie musiała oglądać smutku  i łez moich dziewczyn, gdy otrzymały bardzo smutną dla nich wiadomość o śmierci ich Dziadka. Niestety ta wiadomość ich nie mogła ominąć, przecież każdy z nas kiedyś to przeżywał.
Życie niesie warkocz radości, przeplatanych właśnie z niekorzystnymi wiadomościami, raz świeci słonko radosnych chwil, raz pada deszcz łez.
I tak właśnie to życie nam przemija.

Dzisiaj poniedziałek, dla mnie jakiś dziwnym co prawda, spałam prawie całą noc (czasami mnie ból nóg przebudzał), ale wstałam taka jakaś rozbita, nie w swoim sosie. Już dawno nie czułam się tak źle, jak dzisiaj, Mam nadzieję, że po zażytym Nimesilu wszystkie bolączki mi przejdą i wrócę do swojej normy.
Przecież zaraz do pracy wyjść muszę.
Pogoda też nie jest ciekawa, ponuro, chłodno……. cóż, zapomniałam, jesień za drzwiami stoi.
Życzę przyjemnego poniedziałku i dobrego całego tygodnia.

a skoro niedziela……

…….. to oczywiście Gość na obiad został zaproszony.
Co dzisiaj podajemy?? Na razie tajemnica, bo V.I.P. czyta mój blog (a czasami nawet komentuje!), więc menu jeszcze teraz podać nie mogę, poczekam z nim na poniedziałek. To znaczy z menu, bo obiad już dzisiaj będzie podany.
Pogoda wczoraj była  niezbyt przyjemna, dobrze, że nie musiałam nigdzie wychodzić z domku.
No i doczekałam się wreszcie wczoraj Ulki na moim blogu, nareszcie miał kto tę różyczkę przytulić.
Myślę, że mimo, że trochę zmęczona, ale szczęśliwa Ulu wróciłaś po swoich wojażach do domku. Pozostały Ci zapewne piękne wspomnienia.
Dzięki Ipli oglądnęłam sobie wszystkie możliwe seriale, które będą nadawane w przyszłym tygodniu i….znów muszę sobie poczekać te kilka dni na nowe odcinki. Z jednej strony to dobrze, bo zaspokoiłam swoją ciekawość, co się w następnych odcinkach wydarzy, a z drugiej będzie trochę nudno w przyszłym tygodniu, no chyba, że oglądnę sobie jeszcze raz te odcinki.
Dzisiaj pogoda zapowiada się nieco ciekawiej, już nawet widzę przebłyski promyczków słonecznych przez jednak  zachmurzone niebo, a może mi się tylko tak wydaje? Zawsze, gdy człowiek chce usilnie coś dojrzeć, to zobaczy, nawet, jeżeli jest to tylko ułuda.
Po wczorajszej bardzo niemiłej wiadomości humorek niestety mam nie jest najlepszy, ale takie są wyroki Nieba, z nimi zawsze zgadzać się trzeba.
Bo też co innego nam pozostaje???

Życzę przyjemnego odpoczynku