nikt nie jest doskonały

Wstał piękny dzień – niedziela.
Słonko wesoło od rana świeci, troszkę dzieci już baraszkuje w Parku, bo przecież dzisiaj wszystko jest o całą godzinę wcześniej niż wczoraj,
A ja przyznam się, że od rana malutkiego doła chwyciłam, gdy dowiedziałam się, że moja znajoma, w moim wieku i w dodatku po 3 poważnych operacjach na kręgosłup wczoraj nie dość, ze pracowała w ogródku przy wiosennych robotach, to potem jeszcze poszła sobie na łąki pobiegać troszkę i przebiegła pół kilometrowy dystans bez wielkiego trudu.
No tak, a mnie od kilku dni zaczęły wszelakie bóle dokuczać, a od wczoraj niestety dosyć wyraźnie mnie stopowały.
I jak tu mówić o spacerach, już nie wspomnę o bieganiu, gdy wszystko boli?
Dzisiaj też nie jest lepiej, mimo, że wydawałoby się, że pogoda jest wprost fantastyczna, tym razem dołączy  się ból w kręgosłupie tak porażający, że musiałam zażyć mój nieodzowny Nimesil. 
No to mogę sobie teraz powiedzieć :  „ale mnie łupie w tym kręgosłupie”, ale nie tylko, bo  kręgosłup szyjny  również wysyła bolesne  prądy do mojej ręki, kolanko też rwie….ech starość.
Starość? a ta pani o której wspominałam???,  ma tez przecież tyle lat co ja.
Ale widać nie każdy może być doskonały,
A może ja jestem słabo odporna na ból, a może po prostu jestem leniwa?
Ale co lenistwo ma do tego, gdy cokolwiek boli?
Wczoraj zażyłam tylko Apap przeciwbólowo, nie chcę narażać i tak ciągle nadwrażliwego na lekarstwa  mojego brzuszka, (Nimesil niestety niezbyt pomyślnie na wątrobę działa),  otuliłam się w kocyk i chwilkę przespałam mój ból, troszkę potem było lepiej.
Ale dzisiaj od rana znów coś nawala, na pewno nadciąga jakaś zmiana pogody, bo przecież jestem meteoropatką i wszystkie takie atmosferyczne zaburzenia odczuwam.
A że ktoś może pracować w ogródku, może biegać? – to powinien się cieszyć swoim zdrowiem. 
Tylko dlaczego ja z tego powodu w kompleksy mam popadać???? Czasy mojej doskonałości już dawno odeszły i już się nie wrócą…….

Jakie to fajne, że w moim i Ksawra Iphonie jest Fast Time, mogłam sobie wczoraj porozmawiać telefonicznie z Ksawrem i z Dianą, równocześnie przez kamerkę obserwować moja Kochaną Zeldunię.
Ale ta dziewczyna rośnie, za dwa dni już skończy 10 miesięcy.
Teraz jeszcze na czworakach przemierza swoje mieszkanie, pewnie niebawem będzie już wstawała i próbowała robić to  normalnie, już na dwóch nogach.
Oj ciężki to będzie czas dla Dianki i dla Ksawra, bo cały czas będą musieli mieć oczy na około głowy, taki maluch jest nie tylko ruchliwy, ale i bardzo dociekliwy i w każdy kąt chce wejść,  wszystko zobaczyć, dotknąć, wszystko ściąga z góry na siebie, o niebezpieczne ruchy bardzo wtedy łatwo.
No, ale oni są młodzi, dadzą sobie radę, zresztą wspaniale Zeldunie wychowują.
 Wyobrazicie sobie, że ten mały szkrab nie chce być już karmiony, najchętniej sama je podane jej na talerzyku smakołyki i świetnie z tym sobie daje radę. Z każdym dniem robi się coraz bardziej samodzielna, tylko patrzeć, gdy na własnych nóżkach do Cioci Prababci przybiegnie.

Ciekawe, jak przeżyliście dzisiejszą zmianę czasu?
Ja już od czwartej rano co chwilkę się budziłam sprawdzając, czy już pora na wstawanie, czy jeszcze nie, chociaż dzisiaj jest niedziela i wcale do pracy nie musiałam się spieszyć. A dzisiaj Maciek przychodzi mi zmieniać czas na zegarze do ogrzewania.
Ale jakoś tak dosyć nerwowo do tej zmiany podchodziłam.Z czasem się przyzwyczaję
Byle nie tak, jak ten na tym zdjęciu:

No to zamiast w tango idziemy na spacerek do Parku.
Na razie nic specjalnego w nim się jeszcze nie dzieje, no roślinki tylko porastają, a w basenie kaczuszek wciąż jeszcze liście leżą, pewnie niedługo już i za ten obszar plantatorzy się zabiorą i będzie wtedy znów wesoło w moim Parku.
Znów zaczną się niedzielne spotkania, śniadanka na trawie….ale na to jeszcze trochę trzeb poczekać.

Miłej i słonecznej niedzieli życzę
Fanu sporo……..

całkiem mi się to nie podoba

Chciałam zgłosić swój akces do Komisji Wyborczej i pewnie bym nawet z przyjemnością taka pracę przyjęła, ale jest w tym  coś, co mnie wstrzymuje.
Pewnie, że poprzednim razem też do takiej komisji byłam zgłoszona z innego Komitetu, niż ten, który był zgodny z moimi przekonaniami i wcale na niego nie głosowałam, ale przynajmniej nikt mnie nie zmuszał do podpisywania listy iluś tam  członków, którzy mnie mieliby rzekomo poprzeć.
Bo w sumie okazuje się, że ta lista to wcale nie jest żadne poparcie dla mnie, nie jest to rodzaj zaufania wobec mojej osoby, że oto jestem według tych osób  godna takiej pracy, gdyż jestem człowiekiem prawym i na pewno żadnego przekrętu nie zrobię.
Nie, ja dostałam listy poparcia dla jakiejś partii, która mnie miała „wsadzić” w nagrodę za zyskanie dla nich głosów, na to stanowisko, a która zaistniałabym tylko dlatego, że ja dla tej partii zbierając poparcie, musiałabym tłumaczyć, dlaczego takiej opcji  akurat powinni dokonać. Bo przecież coś tym ludziom, których bym o to prosiła musiała powiedzieć  Czyli chodzi mi o to, że musiałabym  zrobić coś, co byłoby całkiem niezgodne z moimi przekonaniami, wbrew swojej własnej woli, tylko dlatego, żeby zarobić 350 zł.
Jak mogę prosić bardziej lub mniej znajome osoby, by poparły jakąś partię, o której ja sama konkretnie nic nie wiem?
Nie wiem jakie mają przekonania, no może  z wyjątkiem tego, że sami uznali siebie za partię chrześcijańską, cokolwiek miałoby to znaczyć.
Nic nie mam oczywiście do słowa chrześcijański, ale zbyt często jest ono ostatnio nadużywane do całkiem innych celów, niż powinno być.
Może i udałoby mi się zebrać te 30 podpisów, ale czułabym się wtedy bardzo niekomfortowo.
Bo w poprzednich wyborach sama z własnej woli , występowałam z jakiegoś tam komitetu, ale  wtedy nikt nic ode mnie nie żądał, nie wywierał na mnie  żadnej presji i nie zmuszał mnie, żebym wywierała takową presję na innych ludziach.
Poczułam się prze tą partię wykorzystywana, mianowicie to zabrzmiało w moich uszach tak: zdobędziesz dla naszej partii 30 głosów poparcia, będziesz mógł zarobić te 350 zł  pracując w Komisji Wyborczej, a jeżeli nie uzyskasz wystarczającej liczby osób, niestety tej pracy nie dostaniesz.
Czy to nie jest może rodzaj  szantażu, a jeżeli może uznacie to za ostre słowo, czy to nie jest rodzaj naporu na chętnego do spełnienia obywatelskiego obowiązku, jakim jest praca w Komitecie Wyborczym,  ale jednak pod pewnym narzucanym siłą  warunkiem.
I nie przekonuje mnie wcale stwierdzenie, że inne partie, zwłaszcza te mniejsze w podobny sposób wykorzystują te wybory.
Według mnie to nie ma nic wspólnego z demokracją.
Jeżeli chcesz stworzyć jakąś partię, czy jakieś stronnictwo, musisz sam przekonać ludzi do swojej wizji, przekazując im swój program, swoje zamierzenia  w taki sposób, by dobrowolnie, bez żadnego przymusu ludzie uznali, że ta partia jest godna ich poparcia i warto potem na nich nawet zagłosować.
Ale nic  na siłę, nie powinno się  pokrętną drogą wejść na wyborczy rynek, bo już na samym początku działalności taka partia, czy takie stronnictwo złe świadectwo sobie wystawia, im chodzi głównie o własne interesy, a nie o interesy tych, których chcą rzekomo reprezentować.  A na to stanowczo nie powinniśmy wyrażać naszej zgody.
Dlatego nie będę tym razem w Komisji Wyborczej i to nie dlatego, że nie chce mi się w pewną niedzielę o 6 rano wstawać, ale uznałam, że za 350 zł nie będę szargała własnych przekonań i  wbrew sobie samej nie będę  brała udział w politycznej szopce.
Może ktoś powiedzieć, że jestem naiwna, skoro jeszcze w jakąś prawość przy wyborach wierzę, może i tak, ale taką podjęłam decyzję i już jej nie zmienię.
Czasami naprawdę  nie warto własnego sumienia na pieniądze przemieniać.
I dla mnie nie jest wcale ważne, co inni powiedzą, czy zrobią, każdy jest kowalem swojego losu i stróżem własnego sumienia.
Przynajmniej potem bez żadnych oporów w lustro będę patrzeć……..

Dostałam dzisiaj na Googlach jakiś niepokojący komunikat: z dniem 2 kwietnia twoje konto na Google + przestanie działać, najlepiej już teraz pobierz nową wersję. Zupełnie nie rozumiem o co w tym wszystkim chodzi, dlaczego Google też staje okoniem do ludzi.
A skoro nie wiadomo o co chodzi, pewnie chodzi im o pieniądze, jak zwykle chcą od ludzi uzyskać jakieś opłaty za nie wiadomo co.
Na razie nic w tym kierunku nie robię, biorę na wstrzymanie, a co będzie, to będzie. Najważniejsze, żeby mojej poczty gmail,  nie straciła, a ją własnie przez Google otwieram.

Coraz bardziej dziwny jest ten świat….internetowy…..

Ale po co się denerwować, skoro dzisiaj zapowiada nam się naprawdę piękna i wiosenna sobota.

To życzę Wszystkim naprawdę słonecznej i ciepłej soboty.
A kto może, niech na działeczce swojej dzisiaj sobie popracuje i wiosenne porządki tam rozpocznie, innych na wiosenny spacerek zapraszam.

Jeszcze pozostało nam tylko dwa dni miesiąca marca………..
Pamiętajcie o zmianie czasu tej nocy!!!!

dostałam awizo, czyli……..

 ……  czyli zachowałam się całkiem jak Jarosław Kaczyński,  po prostu go nie odebrałam.
Z tym, że moje awizo nie wzywa mnie do żadnych opat, kar itp, (taką przynajmniej mam nadzieję!) które mam ponosić, najprawdopodobniej może to być wysyłka bluzki, którą zamówiłam.
W czym problem??????? Ano jest problem.
Wychodząc dwa dni temu z domu spotkałam na mojej drodze owego listonosza. To chyba jakaś klątwa z niebios była, pamiętacie, że kilka dni temu w moim blogu z listonosza akurat się nabijałam. No i masz babo placek, właśnie dwa dni temu na niego wpadłam, a przystojniaczek nawet był, nie powiem, tylko, że dla mnie troszkę za młody. Trochę się nawet dziwiłam, że go spotkałam, bo dotąd widziałam w okolicy tylko panie listonoszki, ale…….
Ale wracając do meritum sprawy. Nie wiem czemu przyszło mi wtedy do głowy, czy nie spytać się, czy nie ma dla mnie jakiejś korespondencji, no, ale w sumie głupio tak na drodze zaczepiać  całkiem niemajonego człowieka, zwłaszcza mężczyzny, jeszcze by sobie może  coś niestosownego o mnie pomyłaś? Dawniej byłam śmielsza, no bo i młodsza, a poza tym, zawsze tych swoich listonoszy znałam, a tu niestety ktoś obcy i to jeszcze kila kamienic dalej od mojej go zobaczyłam…
W każdym bądź razie, gdy po powrocie do domu zaglądnęłam do mojej skrzynki pocztowej, a robię to teraz z dziką przyjemnością codziennie, odkąd mamy nowe skrzynki, patrzę i oczom nie wierzę…….. jest awizo.
A niech go, pomyślałam sobie i na wszelki wypadek sprawdziłam, gdzie mam przesyłkę odebrać.
No i moje złe domysły niestety się sprawdziły, list polecony jest do odebrania w placówce pocztowej na ul Królewskiej, czyli dosyć spory kawałek ode mnie.
Przyznam się, że zaklęłam brzydko pod nosem, bo akurat ten urząd pocztowy całkiem nie jest mi po drodze donikąd. A w dodatku w tej chwili z powodu remontu ul Królewskiej dojazd, ba, nawet dojście do niego są bardzo utrudnione.
Dojechać nie ma czym, bo wszystkie boczne uliczki od Królewskiej są po blokowane, tramwaje (ani autobusy) oczywiście tamtędy nie jeżdżą, a jak już pisałam, cała ulica Królewska wcale jak królewska nie wygląda, raczej w tej chwili powinna nazywać się Księżycowa, tyle na niej dziur, wykopków, gruzu, piachu i nie wiadomo czego jeszcze, jakby to był obraz z Księżyca, a nie z krakowskiej ulicy.
No cóż, remont swoimi prawami się cieszy i zmienić tego nie można.
Tylko że nie dość, że nie lubię długich spacerów (ostatnio kręgosłup dołożył się do moich bólów i też daje mi w kość), nie dość, że trasa tam jest mi całkiem nie po drodze, to jeszcze trzeba chodzić po górkach dolinkach, co przy moim kaprawym chodzeniu jest bardzo niewygodne i dla mnie niebezpieczne, bo przecież łatwo tymi nogami o dziury się potykam i potem muszę zostać upadłą kobieta, już nie mówiąc, że nowych bóli tylko takim upadkiem sobie dopytam.
Biednemu zawsze wiatr w oczy wieje, co ja biedaczka w takim wypadku mam zrobić?
swoją drogą powinno być jakieś wyjście w podobnej sytuacji dla osób samotnych i niepełnosprawnych, który nie mogą wychodzić samotnie z domu na takie długie przymusowe spacery. Ktoś powie, skoro niepełnosprawny, to czemu akurat nie był wtedy w domu? Ano mógł nie usłyszeć, mógł spać, albo mógł na przykład wtedy z kimś pojechać do lekarza,  rożne są przecież przypadłości życiowe.
Oczywiście mnie aż tak ten problem nie dotyczy, bo jednak trochę chodzę i  jakoś jednak będę musiała tam dotrzeć i przesyłkę odebrać, a gdy się okaże, że to nie jest wcale przysłana oczekiwana bluzka, a tylko  jakieś wezwanie na przykład do sądu czy innego urzędu, od razu szlag ze złości mnie trafi na miejscu.
A co do Jarosława…….no cóż, zapracowany chłopina jest okrutnie i po prostu nie było go w domu, gdy listonosz awizo zostawiał. 
Głupie tłumaczenie pani Beato Mazurek, bo przecież gdyby wtedy Jarosław  był w domu, to listonosz nie zostawił by mu awiza, tylko pozostawił by mu przesyłkę listowną, w tym wypadku wezwanie o  zwrot bezprawnie zachachmęconych pieniędzy swojemu krewniakowi, czy komuś tam.
A skoro dostał awizo, to wiadomo, że jest to powiadomienie tylko, że przesyłka czeka na niego (podobnie jak i na mnie) w urzędzie pocztowym i trzeba ją własnoręcznie, albo przez upoważnionego człowieka odebrać i nie ma żadnego wytłumaczenia brakiem czasu, urząd czynny jest prawie 12 godzin i przez ten czas można znaleźć stosowną chwilę na spełnienie obowiązku odebrania jakby nie było państwowe listu.
Skoro na mnie czeka taki obowiązek, to dlaczego pan Kaczyński ma siebie za człowieka ponad prawem, którego nie dotyczą żadne obowiązki na zwyczajnym śmiertelniku spoczywające?
Czyby Jarosław był nieśmiertelny???????
W każdym bądź razie, ja planuję na najbliższy wtorek wizytę w urzędzie pocztowym na Królewskiej w Krakowie, by nie wyglądać podobnie jak ten, na tym zdjęciu powyżej.
Niestety ani dzisiaj, ani w poniedziałek nie zdążę przed pracą tam dotrzeć, jak pisałam już, jest mi całkiem nie po drodze, muszę poświęcić na to nieco dłuższy czas.

Pogoda nam się podobno robi, dzisiaj nawet słonko zaświeciło, a weekend ma już być całkiem wiosenny
Poczekamy, zobaczymy, osobiście się o tym przekonamy!!!!
Jak a razie życzę chociaż przyjemnego  piątku, o resztę weekendu będziemy się martwić dopiero jutro.

trochę słonka

Trochę słonka Wam podsyłam od samego rana, bo jak na razie jest dosyć ponuro i nie wiem, czy słonko zdecyduje się dzisiaj zza chmurki wychylić i swoje piękne oblicze nam okazać.

Ale mam dla Was wspaniałą wiadomość : ten weekend będzie już na pewno piękny i słoneczny, pełny wiosny, prawdziwej wiosny.
Tak przynajmniej zapowiadają……..

Uleczku!!! Tak się cieszę, że wczoraj tutaj zostawiłaś dla mnie kilka słów, przepraszam za wczorajszą „burę”, ale……. to takie miłe , gdy tu nie tylko zaglądasz, ale i  i coś napiszesz.
Jak to było??????   napisz proszę chociaż kilka słów…………. 🙂

Dzisiaj zamiast mojego politycznego wtrętu polecam bardzo ciekawy list do redakcji „nie  zgadzam się na państwo, gdzie jeden człowiek ma władze absolutną”

https://wiadomosci.onet.pl/kraj/list-do-redakcji-nie-zgadzam-sie-na-panstwo-gdzie-jeden-czlowiek-ma-wladze-absolutna/p7xjveg

W liście tym, pisanym przez pewnego Czytelnika,  zawarte są wszystkie jakby  moje przemyślenia, warte do przeczytania i do ustosunkowania się wobec nich. Nic dodać, nic ująć, więc nie będę dzisiaj robiła politycznej konkurencji temu rozsądnemu Czytelnikowi i myślę, że kto z Was  ten artykuł przeczyta, również podzieli jego spostrzeżenia i dwoma rękami się pod tym podpisze.
A co z tego ma wyniknąć?????? No może akurat coś pozytywne wyniknąć, bo widzę że coraz więcej Polaków przestawi się na inne spostrzeganie „dobrej zmiany, że z nią się nie godzą i być może odniesie to w końcu  pozytywne skutki podczas następnych wyborów, tych do wyborów unijnych, jak i naszych parlamentarnych, a wtedy  już ewentualne wybory prezydenckie mogą przynieść tylko jeden skutek, w zależności od powodzenia tych dwóch przeze mnie wymieniowych.
Co raz bardziej zapętla się sprawa naszego samo-ustanowionego przez siebie  „Króla POLSKI – Jarosława Polskę-zbaw, któremu wydaje się że nie podlega żadnym panującym prawom i obowiązkom, jest człowiekiem (w swoimi mniemaniu oczywiście) poza prawem, biorącym głos poza protokołem, niestety czas ten pomału się kończy i kiedyś za wszystkie nieprawości odpowie.
Potrzebna jest jednak do tego ta świadomość Polaków, która nieustannie  krzewiona będzie ponad prorządowymi, propagandowymi mediami, bo tylko w ten sposób Polska odzyska sens swojego samostanowienia
Dlatego bardzo serdecznie ten artykuł wszystkich polecam.


A co jeszcze? Czwartek jest normalnym dniem pracy, tyle tylko, że już coraz więcej myślimy o nadchodzącym weekendzie.
W tę najbliższą  noc z soboty na niedzielę zmieniamy czas na letni, czyli o godzinę krócej będziemy spać. 
Trochę trudno znów będzie się przestawić na takie zmiany, szczególnie śpiochom. 
Mój organizm chyba już tę zmianę czuje, bo teraz już między 5 a 6 rano budzę się całkiem wyspana, może to wiosenne przejście nie będzie dla mnie aż takie bolesne?
Fakt, lubię się czasem pól godzinki w ciąg dnia zdrzemnąć, ale nie zawrze jest ku temu okazja, czasami nawet zasypiam siedząc na fotelu…… 
Byleby do 2021 roku, bo jednak Unia Europejska  ostatecznie zadecydowała, że od tej daty, czyli od wiosny 2021 nie będzie już zmian na czas letni i zimowy, które wcale nie przynoszą aż tak wielkich ekonomicznych oszczędności, jak pierwotnie zakładano, ale za to przynosi więcej kłopotów zdrowotnych, w tym głównie zwiększa się  zagrożenia chorobami serca, w tym przede wszystkim zawałami, ale także nasilają się wtedy inne choroby, w tym również te zachodzące w psychice ludzkiej.
Bo przecież  nienormalne jest to, że co jakiś czas od nowa musimy regulować swój zegar biologiczny, do którego już w ciągu pół roku zdążyliśmy się przygotować. Organizm wtedy buntuje się i różne zdrowotne figle płatać może.

Przed nami jeszcze pozostał miesiąc blogowania na stronie blox.pl, z czego nadal jestem niepocieszona, mimo, że w nowym blogu nieco się już rozgościłam.
Ale to nie jest jednak to samo, nie potrafię tam na przykład znaleźć żadnego blogu, który mogłabym codziennie przeglądać, nie wiem jak go szukać.
Może jakieś wskazówki?? to pytanie do Anny 19, która jak widzę świetnie już po nowej stronie surfuje.

Życzę Wszystkim miłego i spokojnego czwartku, może jednak chociaż troszeczkę słonka dzisiaj do nas zawita??

czy warto????




Ostatnio jakoś tak się składa, że nawet w środy Uleczka nie zagląda tutaj na bloga i nie zostawia mi tutaj żadnego komentarza, pisze za to do mnie kilka słów na Facebooku Przyznam, że jest mi trochę przykro, , bo zawsze akurat w środę tutaj czekam na na kilka słów, ale pewnie jest tak zagoniona, że nie ma czasu rozwijać tego blogu, z którym ostatnio zresztą są kłopoty.
Nie, żebym  się skarżyła Uleczko, ale tak się do tych naszych śród i do tych róż wtedy zamieszczanych przyzwyczaiłam ….No cóż, ja postaram się nie złamać naszej tradycji i zawsze tu będę…
Na razie serdecznie Cie pozdrawiam z Krakowa i……..  chyba jednak całuski też przesyłam?????

Eeee, chyba znowu marudzę……

Dawno nie było u mnie nic politycznie wpisywane, to dzisiaj upust dam sobie, a co?

Beata znowu obiecuje i znowu nas oszukuje. Tym razem sięga po…emerytów.

Obiecuje bowiem, że w następnych latach również emeryci dostaną trzynastki, ale pod warunkiem………….. że PIS wygra.
Czy to nie jest zwyczajny polityczno – wyborczy szantaż?
Chcesz emerycie jakiś wątpliwy  grosz w przyszłym roku? – głosuj na PIS 

PIS-DA-CI  !!!!!!!!!!

Ależ owszem, jest to czysty szantaż  i to całkiem już nie zakamuflowany,  idą na całość!!!!!!!!!!
A to powinno być karane.
Tylko pytam, kto  ich może ukarać, skoro cała władza legislacyjna i ta sądownicza jest w ich rękach????
Czują się całkiem bezkarnie i na takie przekręty mogą sobie pozwalać. Przynajmniej tak im się zdaje.
Im bardziej bezczelnie poczynają, tym lepszy skutek niestety  im to działanie przynosi

Ale  przyjdzie kiedyś kryska na Matyska

Nie ma co wierzyć w takie czcze obietnice. Przed wyborami w 2005 r ta sama Beata Szydło obiecywała 500 zł na każde dziecko, a potem z tych obietnic się wyłgała, prost powiedziała, że nie mówiła na każde, ale na drugie dziecko.
Obiecywali, że dobry Wujek Kaczyński da każdemu emerytowi premię  1100 zł, okazuje się, że tych pieniędzy emeryt dostanie  o  ponad 200 zł mniej, bo im resztę zabiorą,  tytułem podatku, którym nota bene pokryją cześć tych kaczych darowizn. Czyli śmiejąc się wprost w twarz, biednemu emerytowi każą opłacić część swojej własnej trzynastki, czy to nie jest szczyt bezczelności?? 
No, a teraz Beata Sz obiecuje następne trzynastki dla emerytów, ale gdy dojdą już do władzy biedny emeryt dowie się, że figę z makie dostanie, bo po prostu nie będzie na to pieniędzy.
I co im taki emeryt może zrobić? no nic, tak jak u Barei kiedyś szatniarz powiedział” nie mamy pana płaszcza i co pan nam zrobi?”  tak i nam, emerytom powiedzą : nie mamy forsy i już.
„Sorry, budżet  przecież nie jest z gumy” powie tak jak ostatnio, Morawiecki.
Nie wiem, czy  PIS liczy na to, że emeryci to już same sklerotyki  i łatwo uwierzą, a potem jeszcze łatwiej zapomną o tych przedwyborczych 
obietnicach ????   A może po prostu zatrują się tą wyborczą kiełbasą, wymrą i nareszcie będzie z czego kraść na własne premie??? Bo przecież tak emeryt im wcześniej umrze, tym dla nich lepiej, emeryckie  pieniądze przechodzą do państwowego budżetu, a przecież powinien być traktowany tak jak każdy spadek, który po zmarłym pozostaje. Przecież emeryt odkłada pieniądze na swoją późniejszą wypłatę przez cały czas swojej pracy i nie każdy zdąży ją w całości „przejeść”, na nadwyżce rząd tylko bazuje.
A powinno się obliczyć: tyle pan odłożył,  tyle procent rewaloryzacji pan otrzymał, tyle pan zużył i….. co dalej?
Każdemu wydaje się że taki emeryt to darmozjad, któremu należy jakąś jałmużnę w postaci ochłapów wypłacić, a przecież on na to pracował przez swoje długie lata, co miesiąc odkładał ze swojej pensji jakąś sumę, która powinna mu się  w dodatku rewaloryzować w banku.Tak być powinno, niestety nie jest, a w dodatku teraz tego biednego emeryta używa się jako karty przetargowej do następnych wyborów.
FUJ, jakie to jest straszne i okrutne.Tylko ci ludzie, którzy są teraz przy korycie zapominają, że i ich czasy emeryckie czekają i tez nie wiadomo, jakie będą następne rządy i jakie wymyślą nowe restrykcje dla emerytów.
Mam tylko cichą  nadzieję , że podobnie jak Pis przeprowadzał bezlitosną  dekomunizację i pozbawiał niektórych emerytów pracujących w latach jeszcze przed rządami Pisu emerytury, wpadnie ktoś na pomysł dekaczyzacji i pozbawianie praw do wysokich emerytur tych, którzy teraz bezprawnie na polskich żłobach się bogacą.
Wtedy naprawdę byłaby prawdziwa sprawiedliwość.
Niech taki Kaczyński, Sasin, Duda, czy Ziobro, a także anie ministry Szydło, Rachwalska i inne dowiedzą się, jak można i jak trzeba żyć za marne pieniądze, które teraz emerytom „zapewniają”, obiecując im  przy tym z ironią złote góry, które nigdy i tak nie dostaną

Jak ja to pisałam? PRZYJDZIE KRYSKA NA  MATYSKA.

A skąd się to powiedzenie wzięło? 





Chodził kiedyś od wsi do wsi dziad wędrowny, który zwał się Matys. Był zdrowy jak koń, lecz żadnej roboty nie chciał. Zarabiał na naiwności ludzkiej i wierze w czary i szatańskie moce. Gdy znalazł w lesie starą kość jakiegoś zwierza to zabierał ją ze sobą. Później na polu jakiegoś chłopa ją zakopywał i szedł do niego po prośbie. Tam przekonywał gospodarza, że mu źle ktoś życzy, przez co spadną na niego nieszczęścia i troski. Przestraszony chłop gościł Matysa przez dni kilka. Ten wyjawiał później, że na polu zakopano kość, którą trzeba spalić i wtedy zły los się odwróci. Oczywiści przy pomocy Matysa kość znajdowano, palono i wierzono, że to od nieszczęść gospodarstwo ochroniło. Przebiegły chłop dostawał w podzięce jedzenie i czasem grosz jakiś. I tak żyło mu się całkiem dobrze. Pewnego razu na polu bogatego gospodarza zakopał srebrnego rubla. Następnie poszedł do tego chłopa i powiedział, że ma cudowną kość, dzięki której na polu można znaleźć ogromne skarby. Trzeba tylko przez dziewięć nocy chodzić i kopać w ziemi. Matys udał się z chłopem na próbę. Rzeczywiści wykopali jednego rubla. Jednak gospodarz był bardzo skąpy i postanowił zabrać cudowną kość, zamiast płacić za nią 100 rubli. Matys zorientował się, co chłop zamierza i rzucił się do ucieczki. Rozwścieczony chłop przetrącił uciekającemu nogi żerdzią, schwytał kość i uciekł. Od tej pory Matys siedział z drewnianymi kulami po kościołami i żebrał. Litościwi ludzie dawali mu chleb ze słowami „Przyszła kryska na Matyska

Może i tym razem sprawiedliwość Boża dopadnie i tych, którzy śmią naigrawać się z Polaków i pogrywać nimi w wyborczej ruletce????


Od rana w Krakowie panuje pięknie słoneczna pogoda, chociaż jest dosyć chłodno,  o 6 rano było nawet O.1 stopnia C na termometrze. Niestety na dzisiaj też zapowiadają przelotne deszcze i wichury.
Mam  tylko nadzieję, że już nie powtórzy się wczorajsza śnieżna zawierucha, jaka opanowała Warszawę i całą środkowa Polskę, było naprawdę groźnie, doszło do wielu drogowych wypadków, w których 6 osób straciło życie.

My już nie chcemy więcej nawrotu zimy, niech popędzi sobie ona gdzieś na Antarktydę i niech do nas reszcie przyfrunie ta prawdziwa wiosna, bo i pączki na drzewach i bociany i inne ptaki, a także i my na nią czekamy.

Miłej środy

tak sobie dreptam

Kiedyś już  w „Klanie”  był poruszany ten temat – sąsiad Jerzego założył w jego telefonie specjalną usługę zdrowotną, która pokazuje, ile kilometrów dla zdrowia w danym dniu już zrobił.
Oczywiście natychmiast jego żona zaczęła dokładnie sprawdzać, czy rzeczywiście Jerzy sporo spaceruje, co w jego stanie przedzawałowym był wręcz dla zdrowia  nieodzowne , co wcale z kolei mu się nie spodobało, poczuł się wręcz zniewolony  stała kontrolą swojej żony i po prostu znalazł taki sposób, aby oszukać  żonę, nabijając kilometry bez specjalnego wysiłku. Po prostu wystarczyło sprytnie przeskalować urządzenie, które działało wybijając kilometry nawet wtedy, gdy o sobie wygodnie siedział  na ławce w parku. Ot takie sobie niewinnie wyglądające oszustwo.
Oczywiście sprawka Jerzego się wydała i cały niecny plan oszustwa Elżbiety upadł.
A dlaczego to piszę?
Bo nawet nie wiedziałam, że i ja mam podobne urządzenie w moim aparacie telefonicznym, o czym  oczywiście wcale nie wiedziałam.
Jakoś dziwnie „sam” mi się w Iphonie zamontował i dzielnie moje poczynania w chodzeniu codziennie oblicza.
Nawet wbrew mojej  woli czy mojej wiedzy. Na szczęście nikt mnie nie sprawdza 🙂
A sprawa wydała się podczas ostatniej wizyty Eli i Maćka u mnie w domu, co oczywiście bardzo mnie zadziwiło.
Odtąd będę sama sobie  mogła sprawdzać, ile dziennie zrobiłam kroków i jaki dystans przeszłam, oczywiście muszę mieć wtedy przy sobie, nawet w torebce mój Iphone. Na przykład wczoraj zrobiłam 2729 kroków, co dało mi dystans 1.8 km, czyli tyle wynosi moja droga pomiędzy domem – autobusem i potem droga z ul Prądnickiej na Żabiniec.
Niestety po pracy, gdzie też się nabiegałam (ale już bez telefonu, więc nikt moich kroków nie liczył) poczułam się na tyle zmęczona, że pozwoliłam sobie na powrót do domu Boldem, więc znów żadnych kroków, ani kilometrów  nie zaliczyłam.
Ale od razu mówię, chodzenie nie jest (zresztą  nigdy nie było) moją pasja i nie będę  żadnym presjom  mojego telefonu ulegała, co to, to nie.
I tak będę chodziła tyle, ile uważam i żaden licznik życia mi nie uprzykrzy.
A to niestety związane jest nie tylko z moim wiekiem (bywają nawet maratonki w moim wieku, ale skoro to lubią…., ale  zależy to przede wszystkim od kondycji zdrowotnej  danego  dnia. Bowiem są dni, gdzie sobie mogę troszkę powędrować, a są i takie, w których każdy krok jest dla mnie wielkim utrapieniem.
Ale to mogą zrozumieć tylko te osoby, które same cierpią z powodu niektórych dolegliwości.
Oczywiście we wszystkim jest konieczny umiar, bo niby ruch  to zdrowie, ale czasami nieostrożnym jego uprawianiem można sobie wiele krzywd narobić.
Niech więc każdy robi to, co uważa, jeden w siłowniach ćwiczy, lub  z kijkami po parku biega (uściski Uleczku), drugi woli pływanie  na basenie (Maciek, to o Tobie!), a inny lubi…mieć święty spokój.
No tak, wszak na ten święty spokój przez te 69 już prawie lat sobie zapracowałam.
I niech mi nikt nie tłumaczy, co powinna, ja to sama wiem najlepiej!!! Czuję to każdego dnia.
No proszę, trochę się zbuntowałam i nakrzyczałam na Was,  przepraszam, ale kto powiedział, że mój blog zawsze musi być bardzo miły??? 
A to wszystko przez ten nieszczęsny licznik w moim telefonie.
To może go sobie po prostu usunę, żeby za bardzo już nim się nie stresować??????
Przecież i tak nikt nie sprawdza (na szczęście) moich poczynań.
Przez moment przyszło mi nawet na myśl, żeby ten dzisiejszy wpis po prostu zlikwidować i napisać inny, ale nie.
Przecież też mam prawo do niepokojów, do swoich prywatnych buntów…….  nawet w blogu……..

Pogoda dzisiaj całkiem jakaś niemrawa, nie jest ani ciepło, ani zimno, w dodatku raz świeci słonce,, raz kapie deszcz…….prawdziwy pogodowy groch z kapustą.
Od wczoraj łykam nowe lekarstwo Neurovit, który ma byc zbawienny na moje nerwobóle.
Nie jest to wcale jakiś bardzo skomplikowany medykament, głównie składa się z rożnych odmian witaminy B, które z jakimiś tam innymi dodatkami mają wydatnie działać przeciw zapalnie i przeciw reumatyczne.
Ale czy będą? – to się okaże.
Koleżance, która mi ten lek poleciła pomaga, a również na ból kolana narzekała. Również różne medykamenty już zażywała, teraz ostatnio jej lekarz zalecił jej własnie neurowit.
A skoro on jej na ból kolana pomaga, czemu nie ma pomóc na podobne i moje dolegliwości???
Chociaż zawsze do tej pory denerwowało mnie, gdy ktoś przychodził do lekarza i mówił: mojej sąsiadce pomogło to lekarstwo, to proszę i mi go zapisać.
Każdy człowiek jest inny, czasami bywa, że może dolegliwości są podobne, ale nie jednakowo na nie się reaguje.
Co mi tam, spróbować można, wszak witamina B zaszkodzić raczej nie może, o ile oczywiście w odpowiedniej dziennej  dawce (1xdziennie) przyjmuje
Uległam złudzie, skoro Basi pomogło na pewno pomoże i mi 🙂
O wynikach będę informowała na bieżąco.
Życzę przyjemnego wtorku w oczekiwaniu aż wiosny  ciąg dalszy  nastąpi…….

ach ci listonosze……

.. czyli coś wesołego w poniedziałkowy pochmurny poranek…..

….aby poniedziałek jakoś minął przepłynął, a  cały tydzień był całkiem wesoły.

Od razu mówię, nic do listonoszy nie mam, zresztą mój rejon raczej obsługuje listonoszka, którą i tak mało co widzę, bo listy zawsze zostawia mi w skrzynce pocztowej. 
No właśnie, od 2 tygodni nareszcie mamy normalną skrzynkę, bo dotąd były tylko takie półki, lekko zdezelowane zresztą,  całkiem odkryte i każdy mógł stamtąd zabrać sobie to, co chciał.
Każdy kto mnie odwiedzał bardzo się dziwował, że takie niby skrzynki w XXI wieku jeszcze funkcjonują, ale widać właścicielka została zobligowana do zmiany tej relikwii pocztowej i mamy całkiem normalne teraz już skrzynki na listy. Dzięki temu musiałam sobie dokupić breloczek na klucze, bo dotychczas miałam tylko jeden klucz chowany w takim malutkim pokrowcu, teraz mam puchatą kulkę z dwoma kluczami, jedną od drzwi wejściowych, drugą od skrzynki pocztowej. Ta zmiana wyszła mi na dobre, bo teraz o wiele łatwiej w swojej przepaścistej torebce klucze znajduje, ale i tak nauczyłam się, że zawsze kładę je do jednej z kieszonek torebki, wtedy nie muszę wyjmować całej zawartości torebki  i  nerwowo szukać zagubionego małego pokrowca, który zawsze gdzieś na samym dnie mi się zawieruszał. (Która kobieta nie zna tego problemu…….)

A  co do poczty….. to pamiętam, że gdy jeszcze mieszkałam na Smoleńsk, przez lata przychodził zawsze ten sam listonosz. Niby fajny był, ale trzeba przyznać, że był lekko frywolny, co wcale mi, jako młodej panience się to nie podobało, a to mnie gdzieś uszczypnął, a to poklepał, niby na żarty, ale…….
Chyba potem poszedł  wreszcie na emeryturę, a jego miejsce przyszedł już całkiem „normalny”, ale bardzo sympatyczny młody człowiek, którego już obawiać się nie musiałam, wreszcie kiedyś przestałam być młoda panienką ha, ha, ha
No a potem ja już odeszłam ze Smoleńsk, już minęło od tej chwili dwa i pół roku, a  pewnie pan listonosz tam pozostał i nadal listy roznosi.
Czyli jednak malutkie ździebko prawdy  w tych plotkach o listonoszach pozostaje, ale co się dziwić, nachodzi się cały dzień chłopina z tymi pełnymi ciężkimi od listów torbami, to jakąś rozrywkę, przyjemność też musi mieć 🙂
Oczywiście żartuję, ale to przyjemnie, gdy przychodzi do domu ktoś sympatyczny i z uśmiechem podaje liścik, czy wezwanie.
Wtedy nawet wezwanie do sądu, czy wezwanie do zapłaty nie wygląda tak beznadziejnie…….

Niedziela przebiegła mi całkiem normalnie, jak to niedziela. Niestety „mój” serial oglądany na IPLI „Tango z Aniołem już się definitywnie skończył i…..czuję wielki niedosyt, bo właściwie trudno powiedzieć dlaczego pozostawili tyle niedomówień, wprowadzając nowe wątki i ich nie kontynuując dalej.
Nie można liczyć na dalszy ciąg tego serialu, bowiem tworzony on był w latach 2005 – 2008 i łączy on ze sobą różne gatunki od telenoweli i melodramatu, przez sensację po thriller połączony z historiami spiskowymi i Science Fiction.  Czyli dla każdego coś miłego, szkoda tylko, że ten serial w tak naprawdę doskonałej obsadzie nie był całkowicie dokończony.
Serial opowiada historię siedmiu kobiet, których najbliżsi mężczyźni zginęli w tajemniczym wybuchu w centrum handlowym we Wrocławiu. Początkowo załamane, zaczynają się nawzajem wspierać i podejmują prywatne śledztwo w celu odkrycia kulis śmierci mężczyzn. Dochodzą do wniosku, że eksplozja i ofiary nie były przypadkowe. Oczywiście w trakcie tej akcji poznają inne osoby w pewnym stopniu zamieszane w  tę tajemniczą historię, uczą się całkiem nowych relacji w nowej odsłonie życia i znajdują w sobie całkiem nowe „ja”, o którym do tej pory nie mieli pojęcia, czyli odkrywają swoją całkiem nową  osobowość.
Polecam do oglądania  tego serial, chociaż pewnie każdy oglądający również będzie miał na końcu pewien niedosyt i pytanie „co dalej”??? 
Ale później trzeba  chyba uruchomić swoja własną fantazję, samemu dopisać dalszy ciąg scenariusza.

A popołudniu miałam miłych gości Elżbietę i Maćka, z którymi przy kawce i herbatce miło się rozmawiało.

Wieczór spędziłam przy telewizorze, dokładnie oglądałam wieczorny program Big Brother- Arena, który całkiem mi się już nie spodobał.
Ta pierwsze edycja Big Brothera była o wiele ciekawsza, więcej i zabawniej się tam działo, tutaj jest  całkiem drętwo i zdecydowanie grupa nie jest tak zgrana jak ta sprzed laty.  I oczywiście bardzo brakuje perlistego śmiechu Manueli , który osładzał każdy dawny  program Big Brothera.
A już nowy, damski głos Wielkiego Brata zupełnie mnie denerwuje, uważam, że taka zmiana osoby Wielkiego Brata była całkiem głupia i niepotrzebna.
Ale przecież zawsze mogę po prostu Big Brothera nie oglądać, prawda?????

A jaki poniedziałek dzisiaj nam wstał? Dziwny, raz jest słonko, raz ponuro, zapowiadają deszcze (niespokojne???), tak więc na dwoje babka wróżyła.
Ale nie poddawajmy się tak łatwo, nawet jeżeli te kilka najbliższych dni nie będą najpiękniejsze, niebawem wszystko się a lepsze zmieni i wreszcie przyjdzie czas na spacery i na ławeczkę w Parku i na wystawianie naszych buź do słonka

Miłego poniedziałku i Wspaniałego tygodnia wszystkim życzę.

A Marysiom obchodzącym dzisiaj Imieniny życzę samych pomyślności

P.S. Czy zauważyliście, że dzisiaj ani słowa o polityce nie napisałam, bo…
Pewnie niektórzy będą zawiedzeni dzisiejszym wpisem, trudno i darmo. Wciąż darmo!!!!!
Ale przynajmniej punkt będzie dodany 🙂

A u mnie w kamienicy na górze wciąż coś wiercą…..

już są!!!!!!! – znaczy wiosna !!!!!

Rzeczywiście w tym roku boćki bardzo się spieszyły do prokreacji i już wczoraj w Przygodzickim gnieździe się spotkały i od razu do aktów miłosnych przystąpiły 
Znaczy w tym roku wcześniej doczekamy się małych bocianiątek, bo mam nadzieję, ze nawet zapowiadane ostatnio zawirowania pogodowe nie przeszkodzą im w tworzeniu nowej gałęzi bocianiego rodu.
Zazwyczaj bociany przylatują około 30-31 marca, czasami nawet w pierwszych dniach kwietnia, widać teraz dobre prądy i pomyślne wieści z Polski  je przyniosły i tym samym nam zwiastują piękną i szybką wiosnę.
A może bocianki tak bardzo się spieszą z tymi dzieciakami, bo usłyszały, że Jaruś obiecał 500 plus na każde dziecko?
No to uważajcie teraz kochane panie, a szczególnie młode dziewczyny, bo skoro akurat jest taka wspaniała  koniunktura, że bociany już grasują, a Jarek chętnie pieniądze na dzieciaczki rozdaje, może okazać się, ze w każdym domostwie zacznie się teraz donośne i radosne  dziecinne kwilenie i nareszcie zwiększy się w Polsce przyrost demokratyczny.
Czyli jednym słowem mamy za co dziękować i bociankom i Jarusiowi, bo teraz będzie w Polsce naprawdę wspaniale.
W każdym kątku będzie po dzieciątku, a pieniądze niby złota lawa na nasze konta z nieba spływać będą, a marzenia pewnego bezdzietnego starszego, ale zwyczajnego posła wreszcie się ziszczą, nareszcie będzie mógł piastować obce dzieci, oczywiście w swoim umyśle tylko, bo na realne piastowanie jest już stanowczo za stary i jest przy tym zbyt wielkim egoistą żeby coś dobrego dla innych zrobić, jeżeli nie widzi w tym własnego interesu.
A jaki to interes obce dzieci? To nie jemu przecież do kieszeni wpłynie 500 zł.

Zresztą po co dzieciaczkom taki złośliwy dziadek?? żadnego pożytku z niego nie ma, nie przytuli, bajki nie opowie………
On i tak zdecydowanie więcej woli koty niż dzieci. 
Tylko, że….bociany kotów nie przynoszą……..

Wczoraj był naprawdę cieplutki i  słoneczny  dzionek, aż miło było pospacerować sobie wczoraj ździebko. Niestety nie był to spacer po Parku, bowiem musiałam najpierw iść na małe zakupy, a potem musiałam pojechać na krakowskie Azory, aby odwiedzić wciąż chorego, ale na szczęście już zdrowiejącego VIP-a. Siedzieliśmy więc przy pysznej kawusi ( o przepraszam, przy kawusi siedziałam ja, ViP popijał rajską  kawkę i…wyłącznym telewizorze, bo rzeczywiście w sobotnie popołudnie program TVP jest byle jaki, same powtórki,przeplatane propaganda, szkoda na to czasu. 
Za to o Kaziu włączył Radio – Pogoda i słuchaliśmy samych starych przebojów z lat naszej wspaniałej młodości i wspominaliśmy tamte czasy.
To były naprawdę wspaniałe czasy, a i przeboje wtedy były jakieś takie inne, nie takie, jak teraz „łubu – dubu” , ale każda melodia wprost sama wpadała do ucha i chętnie potem ją się odtwarzało.
Właściwie można by rzec, że co powstał nowy utwór, od razu stawał się szlagierem,chętnie przez wszystkich, młodych i starych  śpiewany.
A wieczorem czekała mnie jeszcze jedna, dosyć mała niespodzianka, bo Kasia przyniosła mi nową prognozę na rachunki za prąd i teraz pierwsza rata wynosi tylko 56 zł, a  cztery  następne  są „tylko” po 183 zł. Pisze „tylko”, bo przez ostatnie miesiące płaciłam za prąd ponad 450 zł

Nie, to nie oznacza wcale, że prąd potaniał, takie płatności wynikają z prognozowania przez Tauron moich wydatków,  zadatkowo brali mi sumę 450 zł, którą zamrażali na swoim koncie, pewnie im się te sumy procentowały, w przeciwności do tych, którzy już na własnych kontach już tych pieniędzy nie mieli, bo musieli wpłacić własnie Tauonowi. 
No bo pomyślcie sami, gdybym co miesiąc płaciła tylko 180, a nie 450 ( czyi tyle, ile praktycznie rzeczywiście na ogrzewanie wydawałam), ile pieniędzy pozostawało by do rewaloryzacji na moim, a nie na Tauronu koncie?
Jest to jawne złodziejstwo, ale niestety inne firmy dostarczające prąd niestety są również, jeżeli nie mona powiedzieć, że nawet bardziej niesumienni.
Nie ma więc o czym nawet pisać, trzeba zacisnąć zęby ( i pasa też) i ……….płacić.
Tylko strach pomyśleć, co nowego wymyślą w następnym, jesiennym, czyli już grzewczym sezonie, zwłaszcza, że po wyborach i po wygranej (niestety tak myślę) PISU prąd podskoczy w górę c najmniej o 200 procent. Gdzieś straty będą sobie musieli przecież odbić, a najlepiej to zrobić na kieszeniach polskiej tłuszczy, by na podwyżki i nagrody dla przyszłego rządu się znalazły, przecież wtedy też będzie im się to należało!!!!!

I to tyle na niedzielny poranek moich spostrzeżeń i żalów.
Czekam, aż słoneczko się pokaże, może rzeczywiście mój Park na chwilkę chociaż dzisiaj odwiedzę, może będzie już coś ciekawego do  sfotografowania.????

Życzę przyjemnej niedzieli i nie martwcie się, że zapowiadają kilka następnych chłodniejszych, nawet z opadami deszczu i śniegu dni.
Skoro już bociany przyleciały, znaczy, że wiosna już w pełni.
I tego się trzymajmy.

jasna0, niedziela, 24 marca 2019

Uwaga!!!!! Uwaga!!!!!

Dzisiaj doczekamy się podobno prawdziwej wiosny, bo temperatura ma osiągnąć zawrotną jak dotąd skalę aż 20 stopni pana Celsjusza.
Pewnie nie w całej Polsce, ale w większej jej części będzie dzisiaj naprawdę wiosennie.
Cenię go za to i kapelusz z głowy przed nim zdejmuję, bo uwielbiam ciepełko, ale nie  takie tropikalne, tylko nasze, polskie, całkiem na przyzwoitym poziomie.
Jeżeli chodzi o temperaturę to mam ostatnio całkiem stresowe przeżycia z nią związane.
W czwartek była u mnie Renia i niestety nieopatrznie włączyła w tym samym czasie odkurzacz i pralkę, oczywiście zaraz bezpieczniki wyłączyły prąd i  w związku z tym trzeba było ponownie włączyć bezpieczniki.
Niestety u mnie jest dosyć słabe zabezpieczanie elektryczności w mieszkaniu i nie można na raz dwóch urządzeń elektrycznych włączyć, natychmiast wywala stopki.  Renia o tym też wie, ale czasami można się przecież zapomnieć, mi się to też zdarza.
Tak też było i w miniony czwartek
Niestety nie sprawdziłam zegara, gdy Renia powtórnie włączyła bezpieczniki, a okazało się, że prócz dostępu do  prądu  włączyła również i  przełącznik ogrzewania zarówno w kuchni, jak i w pokoju na najwyższy, trzeci stopień . Dziwne tylko, że od raz się nie zorientowałam i wczoraj w środku nocy musiałam wstawać i wietrzyć mieszkanie, bo zrobiło mi się nie tylko bardzo gorąco , ale i bardzo duszno, nie miałam czym oddychać.
Dzisiaj rano, gdy spojrzałam na termometr, pokazywał on w pokoju temperaturę 27 stopni i wtedy własnie do głowy przyszło mi sprawdzić zegar elektryczności w przedpokoju. i rzeczywiście, był on nastawiony tak,  jakby były największe mrozy za oknem.
No tak wszystkie przełączniki były wzniesione do góry, dlatego było u mnie  tak  gorąco jak w piekle.
No to mam mały przedsmak piekielnej przyszłości, z tym, że tam dodatkowo jeszcze wrząca smoła w dooopkę podgrzewa. Okropieństwo
To może jednak warto sporządnieć troszkę, bo w niebie jest spokojniej, może są i przeciągi (też ich nie lubię), ale nie trzeba się tak pocić z gorąca.

No to od dzisiaj już wchodzę na drogę cnoty i zaczynam od dobrych uczynków, albowiem w piśmie pisze: chorego nawiedzać.
Dzisiaj idę więc z wizytą do wciąż chorego jeszcze trochę  Kazia, na szczęście już nie w szpitalu, a w jego domku.
Zawsze to przyjemniej w milutkim  mieszkanku posiedzieć, niż w szpitalnej sali przy akompaniamencie buczącej aparatury.
Tak więc sobota  zapowiada mi się całkiem sympatycznie.

Na koniec jeszcze sobie ponarzekam na Agorę, tak jak dzisiaj dają w kość, przechodzi ludzkie pojęcie , jeszcze dotąd nie było aż tak źle. Co jedno zdanie trzeba zatwierdzać, inaczej cały wpis po prostu niknie.
Zamiast na koniec jeszcze uprzyjemnić ostatnie chwile na tym blogu, zupełnie się już nie starają  o swoich blogerów, mają ich totalnie w nosie.
Nie ładnie AGORO, nie ładnie, nie zostawiacie po sobie miłych wspomnień, a przecież tyle lat współpracy obie strony do czegoś zobowiązuje.
Głęboko się też zastanawiam, czy nie złamać przyrzeczenia i już teraz nie przenieść się całkowicie na mój nowy blog
Skoro AGORA jest dla mnie tak nieżyczliwa????? Niech stracą możliwość zamieszczania wpisów najlepszej blogerki na tej stronie.
No, może z tym epitetem „najlepszej” nieco przesadziłam, ale fakt, wciąż mam sporą tutaj popularność w poczytności mojego blogu i  mam wielu Przyjaciół mnie odwiedzających.
Mam nadzieję, że podobnie będzie na moim nowym blogu.
Na razie jeszcze nie podjęłam ostatecznej decyzji, ale…. gdy Agora przez najbliższe dni znów będzie mi płatała takie figle na moim blogu, śmiertelnie na nich się obrażę i pójdę sobie gdzie indziej, jak to kiedyś mawiał mój Tata, pójdę do innego dziada 🙂

Dzisiaj w Gazecie Krakowskiej przeczytałam o planach na przyszłość Krakowskich Plant
Rzeczywiście, jest t specyficzny da Krakowa teren zieleni, okalający  Kraków z każdej strony, niestety troszkę zaniedbany.
A przecież tak mało ciągle tej zieleni w Krakowie mamy, powstają wciąż nowe blokowiska, kosztem skwerków, zieleńców.
Plany zagospodarowania Krakowskich plant są bardzo szlachetne, mają powstać tu ogrody angielskie, francuskie, czy japońskie, są nawet plany sprowadzenia większej ilości zwierząt, które zamieszkałyby w tym zielonym ogrodzie, na przykład zająców, czy wiewiórek, bo niestety jak dotąd największą ilością cieszą się tutaj krakowskie szczury, które mają się całkiem dobrze, chociaż  powiedziałam, że  nie są  raczej mile widzianymi zwierzątkami.
Na obszarze plant są dwa trzy trzy jeziorka, po których ongiś pływały piękne łabędzie, niestety zostały one brutalni zabite przez zwyczajnych bandziorów, teraz pływać tam będą tylko kolorowe kaczuszki, no chyba że rzeczywiście wprowadzą w życie etat dla plantowego, który miałby pieczę nad tym całym terenem, oczywiście wspomagany musiałby być kamerkami i dodatkową możliwością monitowania w połączeniu ze Służbami Miejskimi, niestety w Krakowie chuliganeria jest trudna do opanowania. Nawet gdy złapią takiego chuligana, na ogół jest to jakiś męt, którego trud jest ujarzmić.
A może dobrze by było, taki złapany na niszczeniu przyrody chuligan przymusowo wdrożony był do prac naprawczych i przymuszany był do pracy w takim własnie terenie, jakimi są Planty? Może gdyby zobaczył, że ktoś inny chce zniszczyć jego pracę, którą włożył w naprawiane mienie, czy w podsadzone własnoręcznie kwiatki, czy trawniki, wreszcie zrozumiałby, dlaczego należy dbać o dobro wszystkich Krakowian i przede wszystkim niczego nie niszczyć.?
Nic by go tak nie denerwowało, jak bezsilność, z jaką by się musiał spotykać gdy ktoś niszczy to, co on sam stworzył.
Daję taki wniosek pod rozwagę Służb Miejskich, nie tylko zresztą w Krakowie, bo wandalizm niestety w Polsce jest bardzo powszechny i wydawałoby się prawie trudny do zwalczenia.
A takie przymusowe prace byłyby najbardziej wychowawczą karą dla niszczycieli mienia.

Życzę Wszystkim naprawdę wspaniałej i słonecznej sobory i wielu miłych spacerków w nareszcie prawdziwie wiosennej odsłonie

obyś cudze dzieci uczył

I co tu robić, gdy nic wokoło ciekawego się nie dzieje/

Wiosna człapie i człapie z powolna i jakoś doczłapać się nie może.
Ba, nawet dzisiaj przeczytałam, że i opady śniegu nas jeszcze czekają……
No tak, w marcu jak w garncu, wszystkiego po trochę, białego śniegu, chociaż go nawet ostatnio nie widziałam, na szczęście oczywiście i trochę zielonego, które pokazuje się na drzewkach, nawet w parku, gdzie na łące bardzo nieśmiało malutkie krokusiki porastają. 
Ale jeszcze są tak małe, że nawet trudno było mi je sfotografować, aby je tu umieścić.
Ale gdy te zapowiadany śnieg pójdzie sobie już  precz, na pewno łąka w parku będzie taka piękna, że jej zdjęcie tutaj pokażę.
W każdym razie wczoraj udało mi się nieco podmarznąć, więc dzisiaj już katarek mnie w nosie wierci, a szczęście, niewielki.

No to temat pogoda na dzisiaj mamy już z głowy.

Teraz pozostaje temat polityka, a w niej to, co najbardziej teraz jest jej interesującą  tematyką, czyli szkolnictwo.
Czytałam dzisiaj list jakiejś pewnie pisówy, która dziwiła się nauczycielom, że śmią upominać się o swoje pieniądze.
Od razu wypomniała im długie, dwumiesięczne wakacje, ferie i skrócony czas tygodniowej pracy.
Chociaż do końca nie jest to prawdą. Co prawda owszem, wakacje trwają dwa miesiące, ale są to głównie wakacje dla dzieci, najczęściej ciało pedagogiczne w tym czasie ma rożne dyżury w budynku szkolnym, więc wcale na dwumiesięczne wakacje nie wyjeżdżają, pół z nich przepracowują, co oznacza, że mają urlopy podobne w długości do przeciętnych pracowników, z wyjątkiem na przykład posłów, którzy nie wiadomo czemu mają własnie przedłużone urlopy.  Zresztą skąd na takie wakacje nauczyciele  by wzięli pieniądze, skoro rzeczywiście sporo nie zarabiają.
Można się zgodzić, że nauczyciele nie wiele czasu w szkole spędzają, ale gdyby tak porównać ich pracę w szkole z pracą któregoś z urzędzików, może różnica wyszła by na plus dla nauczycieli, ale…..Przecież każdego wieczoru musi przygotować się do lekcji na następnych dni, musi być przygotowana, nawet w większym stopniu niż uczniowie, bo musi wiedzieć, jaką wiedzę, jakie wiadomości ma tym uczniakom nazajutrz sprzedać,
Prócz tego musi sprawdzać zadania domowe i klasówki, które napisały dzieciaki, a tam tak często od przeróżnych bzdur się roi, że naprawdę trzeba mieć bardzo świeży umysł i niesamowitą uwagę, żeby niczego nie przegapić i nie zwariować.
Poza tym taki nauczyciel stale narażony jest na różne stresy, które ich  dopadają : primo od uczniów, którzy szczególnie w pewnym wieku aniołkami nie są (każdy wychowujący dziecko w tym weku to wie, a co dopiero, gdy nagle ma się około 30 takich dzieci na raz), secundo od dyrektora, który ciągle ma jakieś często wyimaginowane pretensje o wszystko do nauczyciela no i również takie stresy dopadają biednego nauczyciela ze strony rodziców dziecka, którego uważają za geniusza, tylko to nauczyciel na niego się uparł.
Wiem, na pewno odezwie się tu wiele głosów twierdzących, ze inne osoby na przykład lekarze, inżynierowie i inni na przykład politycy też mają bardzo stresującą i odpowiedzialną pracę, ale..
Ale nikt im tej ważności nie odbiera, a tu wszyscy w obliczu zagracającego strajku robią rwetes „Huzia na Józia”, zupełnie nie wczuwając się w losy tych, którzy teraz walczą o swój byt. 
Bo trudno jest być dobrym pracownikiem, gdy życie takiego człowieka jest na granicy przetrwania, a nie normalnych materialnych warunków.
Nie, nie mam nikogo z rodziny, a nawet nikogo z bliskich znajomych  w szkolnictwie, ale potrafię się wczuć w ich beznadziejna sytuację, gdy odżegnywani są od czci i od wiary, uważając, że ciąży na nich obowiązek, wiec nie mają wcale żadnego statusu o dopinanie się wioch normalnych praw.
Pani minister Anna Zalewska na pewno nie musi martwic  się, jak ma przeżyć za niecałe 2 tysiące miesięcznie, siedzi za biurkiem i wymyśla nowe fantasmagorie, które potem siłą przy pomoc swojej partii pod tytułem PIS wprowadza w życie. 
Takie traktowanie pracowników oświaty jest karygodne i całym sercem popieram ich walkę o swoją przyszłość.
Bo to on rozbudzają świadomość, te polityczną też w naszych dzieciach, oni pokazuje pierwsze ścieżki, którymi później młodzież kroczyć będzie i nasz kraj tymi ścieżkami prowadzić.
Było kiedyś takie przekleństwo : „obyś cudze dzieci uczył”, nie miało to wcale żadnej chwały,ani dobrobytu nauczającym przynosić, wręcz przeciwnie, brzmiało jako życzenie ” oby ci się źle działo w życiu
Nie   życzmy  więc tego wcale tym, którzy taką pracę wykonywać muszą,zrobili to kiedyś z własnego wyboru, z powołania przecież. 
Bądźmy z nimi całym naszym sercem  w tych trudnych dla nich chwilach, niech czują nasze poparcie i wyrazy szacunku dla ich pracy 

Miłego piątku