
Wstał piękny dzień – niedziela.
Słonko wesoło od rana świeci, troszkę dzieci już baraszkuje w Parku, bo przecież dzisiaj wszystko jest o całą godzinę wcześniej niż wczoraj,
A ja przyznam się, że od rana malutkiego doła chwyciłam, gdy dowiedziałam się, że moja znajoma, w moim wieku i w dodatku po 3 poważnych operacjach na kręgosłup wczoraj nie dość, ze pracowała w ogródku przy wiosennych robotach, to potem jeszcze poszła sobie na łąki pobiegać troszkę i przebiegła pół kilometrowy dystans bez wielkiego trudu.
No tak, a mnie od kilku dni zaczęły wszelakie bóle dokuczać, a od wczoraj niestety dosyć wyraźnie mnie stopowały.
I jak tu mówić o spacerach, już nie wspomnę o bieganiu, gdy wszystko boli?
Dzisiaj też nie jest lepiej, mimo, że wydawałoby się, że pogoda jest wprost fantastyczna, tym razem dołączy się ból w kręgosłupie tak porażający, że musiałam zażyć mój nieodzowny Nimesil.
No to mogę sobie teraz powiedzieć : „ale mnie łupie w tym kręgosłupie”, ale nie tylko, bo kręgosłup szyjny również wysyła bolesne prądy do mojej ręki, kolanko też rwie….ech starość.
Starość? a ta pani o której wspominałam???, ma tez przecież tyle lat co ja.
Ale widać nie każdy może być doskonały,
A może ja jestem słabo odporna na ból, a może po prostu jestem leniwa?
Ale co lenistwo ma do tego, gdy cokolwiek boli?
Wczoraj zażyłam tylko Apap przeciwbólowo, nie chcę narażać i tak ciągle nadwrażliwego na lekarstwa mojego brzuszka, (Nimesil niestety niezbyt pomyślnie na wątrobę działa), otuliłam się w kocyk i chwilkę przespałam mój ból, troszkę potem było lepiej.
Ale dzisiaj od rana znów coś nawala, na pewno nadciąga jakaś zmiana pogody, bo przecież jestem meteoropatką i wszystkie takie atmosferyczne zaburzenia odczuwam.
A że ktoś może pracować w ogródku, może biegać? – to powinien się cieszyć swoim zdrowiem.
Tylko dlaczego ja z tego powodu w kompleksy mam popadać???? Czasy mojej doskonałości już dawno odeszły i już się nie wrócą…….
Jakie to fajne, że w moim i Ksawra Iphonie jest Fast Time, mogłam sobie wczoraj porozmawiać telefonicznie z Ksawrem i z Dianą, równocześnie przez kamerkę obserwować moja Kochaną Zeldunię.
Ale ta dziewczyna rośnie, za dwa dni już skończy 10 miesięcy.
Teraz jeszcze na czworakach przemierza swoje mieszkanie, pewnie niebawem będzie już wstawała i próbowała robić to normalnie, już na dwóch nogach.
Oj ciężki to będzie czas dla Dianki i dla Ksawra, bo cały czas będą musieli mieć oczy na około głowy, taki maluch jest nie tylko ruchliwy, ale i bardzo dociekliwy i w każdy kąt chce wejść, wszystko zobaczyć, dotknąć, wszystko ściąga z góry na siebie, o niebezpieczne ruchy bardzo wtedy łatwo.
No, ale oni są młodzi, dadzą sobie radę, zresztą wspaniale Zeldunie wychowują.
Wyobrazicie sobie, że ten mały szkrab nie chce być już karmiony, najchętniej sama je podane jej na talerzyku smakołyki i świetnie z tym sobie daje radę. Z każdym dniem robi się coraz bardziej samodzielna, tylko patrzeć, gdy na własnych nóżkach do Cioci Prababci przybiegnie.
Ciekawe, jak przeżyliście dzisiejszą zmianę czasu?
Ja już od czwartej rano co chwilkę się budziłam sprawdzając, czy już pora na wstawanie, czy jeszcze nie, chociaż dzisiaj jest niedziela i wcale do pracy nie musiałam się spieszyć. A dzisiaj Maciek przychodzi mi zmieniać czas na zegarze do ogrzewania.
Ale jakoś tak dosyć nerwowo do tej zmiany podchodziłam.Z czasem się przyzwyczaję
Byle nie tak, jak ten na tym zdjęciu:
No to zamiast w tango idziemy na spacerek do Parku.
Na razie nic specjalnego w nim się jeszcze nie dzieje, no roślinki tylko porastają, a w basenie kaczuszek wciąż jeszcze liście leżą, pewnie niedługo już i za ten obszar plantatorzy się zabiorą i będzie wtedy znów wesoło w moim Parku.
Znów zaczną się niedzielne spotkania, śniadanka na trawie….ale na to jeszcze trochę trzeb poczekać.
Miłej i słonecznej niedzieli życzę
Fanu sporo……..