w kratkę

                   

Ten tydzień jest w kratkę. Ale za to bardzo gorący ( podobno)

Zamówiłam sobie przez internat wiatrak – wentylator, w tym roku upały już mi dokuczać nie będą.

Owy wiatrak może przyjdzie w paczce w środę, bo z daleka bardzo idzie. Dopiero gdy dokonałam

wszystkie transakcje zauważyłam, że zamówiłam wiatrak w …… Białymstoku.

Biedaczek całą Polskę będzie musiał do mnie jechać, jakby nigdzie bliżej takich wiatraków nie było.

No cóż, stało się, teraz oczekuję, a że tydzień jest w kratkę, całkiem możliwe, że przesyłka dotrze

do mnie dopiero w następny poniedziałek, gdy już żadnych upałów nie będzie, Cóż, będę miała

wtedy jeszcze jeden mebel, na szczęście miejsce za szafą jest już wysprzątane i zawsze będę

mogła go tam schować, żeby nie wadził nikomu.Wydawało się wczoraj, że ten upał jeszcze nie

doskwiera, ale wieczorem już mury zdążyły się nagrzać i był taki zaduch, że moje serce ” fikało”

niespokojnie.

Jeszcze trochę się pomęczę, a potem będzie ok.

Wczoraj aż dwie osoby zarzuciły mi, że mój blog robi się nudny, I jak takim dogodzić?

Gdy piszę o polityce zżymają się na mnie, że jestem monotematyczna i tylko o polityce bym pisała,

gdy tego tematu nie poruszam stwierdzają, że jestem nudna….

Ale coś w tm musi być, bo poczytność mego blogu zdecydowanie  maleje, więc może jednak do

politycznych tematów powrócę? Ale jeszcze nie dzisiaj, na pewno nie dzisiaj, bo przez okres

długiego weekendu zasadniczo nic się nie dzieje, politycy w piątek bardzo pośpiesznie opuszczali

sejmowe ławy ( a jeszcze sesja właściwie trwała) , wymawiając się jeszcze dodatkowymi

pracami, tere fere kuku , po prostu już myślami byli daleko od polityki i Sejmu, zresztą trudno

im się dziwić, też kiedyś od tych wszystkich politycznych  powarkiwań trzeba odpocząć, no

i trzeba nabrać siły, by po weekendzie znów zacząć polityczne potyczki.

A może to jest dobry dla polityków czas, aby  poukładać sobie nową listę  wyzwisk i impertynencji,

którymi będą obrzucać przeciwników? Bo jakoś ostatnio politycy zajmują się głównie albo

samymi sobą, albo przeciwnikami, a nie tymi, którymi się powinni zajmować, czyli nami, zwykłymi

ludźmi od ich politycznych wymysłów uzależnionych. Jest to smutne, ale prawdziwe.

A teraz już po napisaniu jednak kilku słów o polityce, mogę spokojnie zbierać się do pracy.

Miłego poniedziałku.

 

Kanikuła

 

Tak bardzo o niej marzyliśmy, zwłaszcza podczas tych bardzo mroźnych styczniowych dni.

No i przyszła Ona, piękna i odrazu  gorąca Wiosna i lica wszystkich raduje.

Jedni nad jezioro gnają, inni nad bałtyckie plaże, niektórzy zdobywają górskie szczyty, lub wędrują

po tatrzańskich dolinach pełnych przepięknych krokusów.

Niestety, ja wędrować nie mogę, dlatego wczoraj zdobywałam górskie szczytu na Youtubie,

pewnie, że to nie to samo, gdy się samemu wędruje, ale jeżeli ktoś nie może inaczej????

Kto był przebiegły, wziął sobie trzy dni urlopu : jutro, w środę i w piątek i zyskał na tym całkiem

miły tygodniowy wypoczynek, wtedy dopiero można wiele planować, wyjazdy i inne atrakcje…

Ja niestety i jutro i w środę i w piątek pracuję, chociaż marzę o dłuższym odpoczynku, ale

poczekam do lipca, czy sierpnia, wtedy na pewno odetchnę całą piersią.

A wieczorem w wielu miejscach wielkie grillowanie odbywać się będzie, wszak to ostatnio

narodowy sport Polaków, zewsząd czuć specyficzny zapaszek i słychać wesołe śpiewy przy

wypitych buteleczkach winka, albo piwa.

Tylko rodzicie uważajcie wtedy na swoje pociechy, wystarczy tak jak to było wczoraj,  chwila

nieuwagi i 2 letni maluch samowolnie opuścił rodzinną imprezkę i poszedł w siną dal.

Na szczęście odrazu wyruszyła za nim wyprawa i nad ranem zziębniętego malucha odnaleziono

na szczęście żywego gdzieś w ciemnym lesie, ale musiał się biedaczek bać tak całą noc

samotnie spędzić w nieprzyjaznym dla niego środowisku. Rozumiem, że rodzice zaaferowani byli

w tym czasie całkiem czymś innym, ale…….. mogło się przecież skończyć to tragedią, na

szczęście do tego nie doszło.

     

     Dzisiaj jest I sza rocznica ślubu Kate i Williama. Pierwszy wspólny  trudny rok za nimi,

szczególnie za Kate, która musiała wiele nauczyć się, aby w tej wielkiej spółce rodzinnej pt

Rodzina Królewska dobrze się odnaleźć. Na szczęście dzięki jej inteligencji, uprzejmości i w pewnym

sensie stanowczości księżna potrafiła pokonać wszystkie trudności i została pokochana tak

jak kiedyś Diana przez Anglików, ale również, co jest nie mniej ważne została pozytywnie

zaaprobowana przez królową Elżbietę, która bardzo krytycznie zawsze podchodziła do żon,które

„wżeniły” się w królewską rodzinę, zawsze jakąś zjadliwą  łatkę potrafiła im przypiąć.

Zawsze kibicowałam tej przemiłej parze i teraz trzymam za nich kciuki życząc im długiego i

szczęśliwego pożycia, stworzenia wspaniałej rodziny pełnej wesołych dziecinnych szczebiotów

i miłości, którą się teraz darzą, niech starczy im ona na całe długie ich życie

Pytanie i odpowiedzi

                     

Dlaczego dzisiaj nie chciało mi się pisać blogu :

Bo jest na to za gorąco

bo wreszcie mam dzień odpoczynku od pisania

bo nie mam  aktualnie żadnych ciekawych i porywających tematów.

Wystarczy?? chyba tak, dla mnie są to argumenty nie do podważenia.

Reszta musi cierpliwie poczekać.

Miłego weekendu

I znów piątek

 

Czasami się cieszę, ze znów jest piątek – przynajmniej przedemną 2 dni odpoczynku, upragnionego

odpoczynku. No i co z tego, że wcześnie chodzę spać, koro to bardzo poranne budzenie…..

Najchętniej wyjechałabym obie gdzieś w góry, zaszyła się w szałasie i przez 2 dni odpoczywała

w samotności. No może trochę brakowało by mi TV, a może i laptopa? Nie, to zły scenariusz,

na górskie hale się nie nadaję. Zresztą na tą długa majówkę pojechać nie mogę, bo przecież ktoś

w końcu w tej przychodni pracować musi, ale te następne dni są tak poprzeplatane dniami

wolnymi, że w sumie narzekać znowu nie ma co : dzisiaj pracuje, potem 2 dni wolne, potem

poniedziałek pracuję , potem znów wolny dzień i znów praca i… już następny weekend.

Czyli wszystko w kratkę. Zresztą z tym wyjazdem nie jest znów tak prosto, bo wszystko

oczywiście kosztuje, a tu trzeba jakiś  grosz na wakacyjne plany zaoszczędzić…….

Okropnie grymaszę, powinnam się cieszyć tym ci mam, bo na co mi te wielkie wyjazdy, skoro

i tak ze spacerów korzystać bym nie mogła? Całkiem już kostnieję i spacerowanie sprawia mi

niestety wiele kłopotów, tego nie zrozumie nikt, kto nie czuje bólów i w kolanach i w stopach

i w kręgosłupie tak jak ja to czuję.

Głupi ten mój dzisiejszy wpis, bez sensu, bo po co mam się uskarżać? Każdego coś gdzieś tam boli,

a może dlatego ten wpis jest taki bo czuje się całkiem niewyspana, mimo, ze poszłam spać już o

22?

A może po prostu znów mi weny dzisiaj zabrakło i nie mam o czym pisać?????

Polityki specjalnie nie  tykam, bo jestem nią już tak zniesmaczona, że nawet omijam ostatnio

polityczne programy np. szkło kontaktowe czy kropka nad i.

Zresztą nic się nie zmienia i tak proszę zobaczyć wszystkie wiadomości, które pokazują się na

wszystkich stacjach: przeważnie zaczynają się od tego, co GURU dzisiaj powiedział, albo

co GURU na dany temat myśli – obrzydlistwo!!!!

Życzę wszystkim miłego wiosennego majowego weekendu

Zapraszam na golonkę

  

 

adres: GOLONKARNIA, Kraków ul,Tadeusza Kościuszki 42

A zaczęło się wszystko tak niewinnie : jadę sobie autobusem z pracy i gadam przez telefon z

Darią  (omawiamy wczorajszy egzamin gimnazjalny), na przeciwko mnie siada śliczna młoda

dziewczyna, rejestruję ją okiem i dalej sobie gadam, gdy nagle dziewczyna rzuca się w moja stronę

i całuje mnie w policzek  wołając dzień dobry Ciociu. Patrzę, patrzę i oczom nie wierzę, ta piękna

dziewczyna to Gabrysia, córka mojego siostrzeńca Marcina. Dawno Gabrysi nie widziałam i na

pewno na ulicy bym ją nie poznała,no na pewno, skoro i w autobusie ledwo poznałam w tej ślicznej

dziewczynie Gabrysię, chyba głównie po głosie,który na szczęście tak się bardzo nie zmienia.

Gabrysia jechała właśnie do Golonkarni swojego Ojca, więc i mnie namówiła na odwiedziny.

Czemu nie, dość dawno się tam wybierałam.…..

Zostałam poczęstowana przez Asię ( żonę Marcina) olbrzymią pieczoną golonką ( jak na

zdjęciu), do tego dodatki: chrzan  tarty,musztarda, pasta z grochu , ogórek kiszony i chrupiący

chlebuś.

Uwielbiam golonkę, ale przyznaję, ze z wielkim trudem ją zjadłam, jeszcze dzisiaj jestem nią

nasycona

Lokalik niewielki, ale bardzo gustownie umeblowany,  właśnie ostatnio zmieniono w niej

wnętrze na takie bardziej „krakowsko – mieszczańskie”. Prócz golonka pieczonego, lub gotowanego

można zjeść i inne specjały: zioberko w różnej postaci, kotlet z wieprza, różne pierogi, żurek z

kiełbasą, barszcz z uszkami lub solo i kiełbasę pieczoną, czyli to wszystko, czego właściwie ze

względu na ten cholesterol w potrawach zawarty jeść się nie powinno.

Ale raz na jakiś czas można sobie w końcu pozwolić na taką rozpustę.A co, raz się

żyje. Oczywiście ten kto lubi może zamówić sobie piwko, ja niestety nigdy za tym płynem

nie przepadałam

Dzisiaj to już wspomnienie, które ciągle jeszcze w żołądku czuję, przynajmniej do wieczora nie

będę na pewno głodna.

A dzisiaj zapowiadają dosyć sporą temperaturę powietrza i sporo słońca, ale spokojnie, weekend

też będzie ładny. Wszak przed niektórymi bardzo długi weekend, można rzec prawie

mały urlopik. Ja jednak postanowiłam, ze będę pracowała, bo praca uszlachetnia.

No cóż na koniec muszę ze smutkiem spostrzec, ze poczytność mojego blogu na łeb i szyję spada,

czego można się było i nawet spodziewać, bo jest tyle  fajnych innych blogów.

Tylko o czym tu pisać ?  O polityce – źle, bez polityki – nudno……ech, pozostanę sobą i nadal

będę pisała to co mam w projekcie blogu czyli o wszystkim.

 

stare czasy

  

Wczoraj przez pewna rozmowę na gadu- gadu przypomniały mi się dobre, stare czasy, gdy byłam

no powiedzmy jeszcze młoda ( ale już powiedzmy dosyć dojrzała) i przez dziwną pomyłkę

telefoniczną nawiązałam całkiem fajną znajomość, która trwała nawet powiedzmy dosyć długo,

potem jakoś tak całkiem naturalną drogą się sama rozwiązała. Ale coś po tej znajomości pozostało:

wspaniałe i wesołe wspomnienia, które przypominają miłe czasy, Pozostała mi jeszcze dracena,

którą dostałam od owego kolegi na moje imieniny, była wtedy malutkim krzaczkiem, dzisiaj jest już

całkiem dużym kwiatem.

Od czasu do czasu nasza znajomość na gadu gadu na moment znów na moment odżywa,

ale potem znów każdy w swoją stronę idzie, takie jest życie.

Z tymi czasami wiąże się na pewno w moich wspomnieniach  przebój tamtych lat  „Don’t wory, be

happy ” , bo właśnie on dodawał mi otuchy w chwilach zwątpienia ( a miewałam wtedy  czasami

takie dziwne stany psychologiczne), nawet pamiętam, że kupiłam wtedy od sąsiada zółtego

malucha, zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam i z radia oczywiście popłynęła wtedy ta

piosenka…. więc zaśpiewałam : kupiłaś sobie samochód? don’t wory be happy.

I byłam, chociaż żywot mojego malucha nie był zbyt długi, w niedługim czasie uległ

wypadkowi, co prawda ( na szczęście) nie ja byłam wtedy kierowcą, tylko mój kolega ( ale całkiem

inny kolega),który wziął moje autko do naprawy i już nigdy więcej kolegi nie zobaczyłam, niestety

dla niego była to już ostatnia podróż, dla  autka zresztą też ostatnia, pozostał tylko po niej złom.

Ale zanim mój maluszek dożył ostatnich swoich chwil kierowałam nim całkiem dziarsko, ba, nawet

potrafiłam nim na wstecznym biegu gonić biednego przechodnia, który w popłochu przed

niesfornym kierowcą uciekał zygzakiem. Nie, wcale się na owego przechodnia nie zawzięłam, tylko

tak jakoś dziwnie ciągle znajdował się na drodze mojego cofania się, by zmienić następnie kierunek

jazdy, całe szczęście, że krawężnik zatrzymał wreszcie to okropne polowanie, bo nie wiem, jakby

to się dla owego przechodnia  skończyło.

Takie to były czasy, jak je teraz z łezką w oku nie wspominać?

Wczoraj zaczął się trzydniowy bój o dobre liceum czyli egzamin kończący gimnazjum,

tzw mała matura. W mojej najbliższej rodzinie mam dwie takie gimnazjalistki, za które mocno

trzymam kciuki : Darię i Matyldę. I z tego co wiem,obydwie wczoraj zadowolone były

z przebiegu I-szego dnia egzaminów: zdawały język polski, historię, geografię i WOSP, dzisiaj

druga część  chyba trudniejsza) :fizyka, chemia,  biologia(?) i na pewno matematyka,

Znów trzeba trzymać kciuki… trzymajcie się moje Kochane Dziewczyny!!! Jestem z Wami myślami!

A jutro pozostanie im do wykazania się ze  zdolności językowych….. czyli same stresy

i dla dzieci i dla ich rodziców. Ale jak już wspominałam, jestem o o moje dziewczyny spokojna,

obie są i zdolne i b.dobrze się uczące, więc nad ich przyszłością żaden młot niepewności na

pewno nie wisi, dostaną się do swoich wymarzonych liceów.

A ja jak zwykle idę do pracy, cóż muszę, skoro znów w tego lotka miliona nie trafiłam, trochę mało

wyspana, chociaż nawet dosyć wcześnie jak na mnie spać poszłam. Ale kawka zrobiona w pracy

przez Magdusię na pewno mnie ożywi. 🙂

I  na koniec moje pytanie : KTO W KOŃCU WYGRYWA W TEGO TOTOLOTKA??????

 

Śmiechem go

        

oto mały wyjątek z książki Michała Kamińskiego ” Koniec Pisu”

„Często mam wrażenie, że Antoni Macierewicz pobiega sobie po Sejmie, poopowiada niestworzone historie, później wraca do domu, odpala telewizor, otwiera sobie piwko i ma niezły ubaw, widząc, że ci wszyscy frajerzy w to wierzą. To jest zbyt inteligentny facet, żeby sam wierzył w te wszystkie brednie, które opowiada. Czasem wydaje mi się, że on po prostu to sobie starannie zaplanował, taką swoją rolę w polityce, bo jest elektorat, który takiego wymyślonego przez niego polityka potrzebuje”.

 

I coś w tym z prawdy musi być. To my się ekscytujemy tą całą polityką,tym co mówi Kaczyński,

Macierewicz Hofman, czy Błaszczak, a oni i tak doskonale zdają sobie sprawę z tego ,że to wcale

nie prawda, ale muszą tak mówić, bo to im zapewnia byt,tą ciepłą polityczną posadkę.

która przynosi im łatwe pieniądze. Więc po co mają bić się i do sterów rządów biegać, skoro tutaj

zupełnie bez żadnych kłopotów życie jest łatwe i przyjemne, obfite w profity, a że od czasu do

czasu trzeba nieco swoim elektoratem nieco wstrząsnąć, by w ich imieniu pokrzyczeli na jakichś

tam manifestacjach? Toć to sama przyjemność, gdy po kratach dzikich zwierząt przejeżdża się

kijem i patrzeć jak podrażnieni  się wściekają.

Więc o co tu chodzi? Rzeczywiście Kamiński przekonuje mnie pomału, że w te wszystkie

smoleńskie  rewelacje ani Kaczor, ani jego świta nie wierzą, tylko podkręcając atmosferę,

by sobie spokojnie żyć kosztem  ludzi, z których w sumie robi się wariatów, no, ale czyja

to wina, że głupi ciemny lud wszystko kupi???

Czyli jednym słowem nie ma co się polityką wzruszać, bo to tylko jedna wielka ściema.

A największym Satyrem polskiej polityki jest oczywiście Jarosław Kaczyński

Ostatni ” numer”. który wyciął swojemu adwersarzowi Ziobrze to prawdziwy majsztersztyk,

najpierw  głosem pełnym patosu namawia go do powrotu do Pisu ( Zbyszku wróć!!), aby

chwilę potem, nie czekając nawet na odpowiedź wsiąść do swojego auta i odjechać, przy

okazji zadbał o to, by głośniki Ziobry nie zadziałały należycie, a niemrawy jego  głos  był

zagłuszony okrzykami. W sumie przerobił Ziobrę na żałosnego idiotę i o to mu chodziło.

Już widzę w wyobraźni tą Jarkową miną pełną triumfu – ale pytanie : czy tak zachowuje

się poważny polityk,jakby nie mówiąc przywódcę dużej partii?

Matko, jak naiwne jest te 28 procent pisolubów, którzy widzą w Jarosławie męża stanu.

Choroba moja jakby z lekka powróciła, znów drapie mnie w gardle, jak na początku tej choroby,

znów „skrzeczę”, szczególnie w nocy, chociaż i zdarza mi się to i w dzień. zwłaszcza, gdy

więcej mówię, na przykład, gdy rejestruję pacjentów przez telefon.

Wczoraj wróciłam do domu okropnie zmęczona, nawet lekko się zdrzemnęłam na fotelu, nie wiem,

albo to przesilenie chorobowe na mnie tak działa, albo wiosenne przesilenie, jestem słaba jak

prawie anemik, na szczęście już od niedzieli jest czynna winda, czyli nie muszę codziennie

mojego Mont Everestu zdobywać. A co to jest drugie piętro? e, jest, bo drugie piętro w starej

kamienicy to tak jak czwarte piętro w nowoczesnym bloku, czyli wysoko, szczególnie, gdy

ktoś nie najlepiej się czuje ( o kondycji już nie wspomnę).

No to nie narzekam, ale do pracy się zbieram, bo już pomału pora na to przychodzi,

Cześć, miłego dnia

Z KALENDARIUM

     

 

22 KWIETNIA 1870    urodził się  WŁODZIMIERZ  ILJICZ  LENIN

22 KWIETNIA 1957    urodził się DONALD  FRANCISZEK  TUSK

22 KWIETNIA 1950    urodziła się EWA MAŁGORZATA DOROTA W.

 

ciekawy zestaw, nieprawdaż???

Wesoły Gostek

 

Z bardzo wesołym jegomościem wracałam wczoraj z pracy autobusem.

Najpierw rozmawiał z kimś przez telefon i głośno skarżył się na opiekę społeczną, która nie

chce mu pomóc, nie sprawi u pralki i on biedak swoje pranie musi do kogoś tam wozić.

A po skończonej już telefonicznej rozmowie wszystkim w autobusie głośno się chwalił, że

te kłopoty z opieką ma przez bałagan w swoim mieszkaniu i pan z opieki przestrzegł go, że jeżeli

mieszkania nie posprząta to naśle na niego SANEPID. A on biedaczek nie ma siły sprzątać, a okna

to już ma przez 3 lata niemyte ( tu chytrze się rozglądał, pewnie myślał, że ktoś ze

współpasażerów wystąpi z akcesem pomocy), Tak samo ma takie ogromne problemy z praniem, że

swoja bluzę musiał przez cały rok na grzbiecie nosić, bo nie miał jej kto mu wyprać. Wszystkie te

zwierzenia głosił z wielka swadą  rozglądając się, czy ktoś go słucha, ale ponieważ jakoś nikt

specjalnie nim się ani nie przejął, ani tym bardziej nie ma ochoty w tej rozmowie uczestniczyć –

umilkł i już do końca swojej podróży nie podejmował tematu.

A może po prostu przesiadł się do następnego autobusu, gdzie nadal zabawiał znudzonych podróżą

pasażerów? Wszak to był piątek. ludzie znużeni z pracy wracali i chwila rozrywki pewnie

zadziałała na każdego uczestnika podróży dopingująco na cały nadchodzący weekend.

No właśnie, zapowiada się nam całkiem słoneczny i miły weekend, może uda mi się spędzić

go poza domem?

Słoneczny kwiatek dołączam na dobry początek słonecznego weekendu

UFF ! Piątek

                     

Kończy się już tydzień pracy” w chorobie”, tak w chorobie, bo ciągle jeszcze mnie to wstrętne

choróbsko trzyma, niby mniej, ale jednak w nocy szczególnie daje o sobie znać, gdy muszę

wstać, aby odkaszleć  to wszystko co w oskrzelach siedzi.

 Nawet nos czasami potrafi mi się nochal przytykać, źle, że nie wyleżałam tej choroby tak ze 3-4

dni, ale takie były fakty , że pracować  a nie chorować musiałam – mam tylko nadzieję, że nie

odbije się to jakoś w przyszłości większymi komplikacjami.

Przed nami weekend, może znów uda mi się nieco poleżeć i wygrzać?

Chociaż……… przede mną niedziela dla mnie ważna….

We wszystkich mediach smoleńska papka, jeden mówi to, drugi co innego, każdy przekonuje, ze

ma rację.

Niestety tylko twarde dowodu mogą prawdę potwierdzić, a takie wydaje się mieć Prokuratura

która dzisiaj w gazecie wyborczej ustami prokuratora Seremeta tłumaczy, dlaczego

był to wypadek a nie zamach. Tylko ktokolwiek niezależna prokuratura mówi, ekipa

prezesa uważa co innego. Chociaż źle napisałam, nie uważa, bo przypuszczam, że sam prezes

świetnie zna przyczynę samolotowej katastrofy, dlatego chce ja głośno zakrzyczeć.

To on sam panicznie boi się ujawnienia prawdy, a taka bojaźń innym na siłę wmawia.

Już kiedyś pisałam, że nasze położenie geograficzne jest takie jakie jest i w związku z tym

powinniśmy dbać o dobre stosunki dyplomatyczne z naszymi sąsiadami, inaczej nasze

sytuację  można by porównać do ataku wściekłego ratlerka na olbrzymiego rottweilera,

kto w takim starciu miałby większe szanse?

A poza tym nie rozumiem Kaczyńskiego, dlaczego koniecznie chce wejść na wojenną,

czy w tym widzi powodzenie w doprowadzeniu naszego kraju do dobrobytu?

Niestety chorego z nienawiści człowieka nic nie przekona, nawet to, że w demokratycznych

wyborach podwójnie dostał prztyczka w nocy ( w wyborach na prezydenta, a potem w wyborach

do sejmu). On sobie ubzdurał, że musi zostać albo prezydentem, albo premierem, nawet

gdy naród mu p[owie : „nie chcemy”

Boże miej w opiece naszą Ojczyznę  i nie zezwól na to, by oszołomstwo nasz kraj opanowało.

Nie będę śpiewała „Ojczyznę wolną racz nam wrócić panie”, bo nie czuje wcale, żeby nasza

Polska była przez kogokolwiek zniewolona, ale pragnę żyć w Polsce spokojnej, która potrafi

 skutecznie pokonać ekonomiczne problemy, które niestety ostatnio nad całą Europą się rozpleniły,

a nie koniecznie musi się borykać z wojną wewnętrzną powodowaną nieodpowiedzialnością

polityczną pewnych partii.

A jeżeli już koniecznie muszą być jakieś międzypartyjne potyczki, niech dotyczą one spraw

dotyczących rozwoju naszego kraju, sprawami społecznymi, ekonomicznymi, a nie będą tylko 

czyimiś fobiami i lękami. I wszelakie krytyki opozycji nie powinny wyglądać tak jak teraz wyglądają

na zasadzie „NIE BO NIE”, powinny być merytoryczne i pokazywać inne możliwości rozwiązania

problemów i  polegać na skuteczności do politycznego consensusu.

Czy tak kiedyś będzie?????