Dla mojej Księżniczki Uli karoca pełna róż dzisiaj zajechała……..na takie bowiem ta Księżniczka zasługuje!!!
Witaj Uleczko w ostatnią środę miesiąca listopada. Co prawda w poprzednią środę wieszczyłam, że spotkamy się już w grudniu, coś oczywiście pokręciłam, pewnie karteczki w kalendarzu mi się posklejały………
Witam Cię zimowo, co prawda aktualnie śnieg nie pada, ale jest bardzo, bardzo zimno. Tylko na szczęście wiem, że Twoje serce jest gorące i przegna cały chłód precz, w szczególności w takim dniu, jakim jest nasza środa.
Wiem, że to też jest szczególny dzień dla Ciebie, bowiem Pan Kawusia obchodziłby swoje kolejne Urodziny, przykro, że Go nie ma z Tobą, nie ma Go pośród nas, ale pozostaje zawsze pamięć i pozostają miłe wspomnienia.
Posyłam Ci gorące całusy, niestety zabrakło słonecznych promyczków, na nie musimy jeszcze troszkę poczekać, ale gdy tylko się pojawią na niebie, szybciutko je pozbieram, wsadzę do koszyka i Super Expresem – Pendolino wyślę je Tobie do Poznania 🙂
Wszystkiego najlepszego na najbliższe dni Uleczko, bo zbliża się szybkim krokiem do nas świąteczny czas, miły i rodzinny, taki jak i Ty i ja lubimy najbardziej.
Aha! I nie zapomnij napisać list do św Mikołaja i wsadzić ten list za okno, na pewno ten przesympatyczny starszy Święty o Tobie nie zapomni, przecież zawsze jesteś taka grzeczna…….
Odebrałam wczoraj wreszcie swój nowy dowód osobisty – nie jest tak najgorzej, na szczęście zdjęcia są malutkie i niewiele na nich mnie widać.
Co prawda myślałam, że będę go miała już do końca swoich dni, bo podobno już w stosownym wieku nie trzeba było przedłużać tego dokumentu, ale tak podobno było, a może jednak nie jestem jeszcze taka bardzo wiekowa? Bo za 10 lat znów będę musiała tam wędrować i nowy dokument wyrabiać.
Ale co tam teraz już będę się tym martwiła, mam przed sobą jeszcze przecież sporo czasu, no chyba żebym (odpukać w niemalowane drewno) gdzieś go zawieruszyła, zdarza się to przecież każdemu. Oby jednak nie.
Właśnie oglądam teraz w programie Kino Polska powtórkę z serialu „Dom”. Dobry, stary serial, pokazujący przekrój życia Warszawiaków od czasów wczesno – powojennych, aż po lata osiemdziesiąta.
Teraz właśnie jest w nim przedstawiony okres historii Polski w czasach bierutowskich, właśnie powiadomili Polaków o śmierci Ojca Narodu Polskiego, towarzysza Bolesława Bieruta i ukazano smutek, jaki miał rzekomo odbić się na obliczach wszystkich Polaków w tej „tragicznej” dla Polski chwili. Jakie to wszystko mylne, życie szło naprzód tak samo, jak i przed tym zdarzeniem, a ci, którzy manifestowali wielki smutek i wielkie przywiązanie do tego przywódcy po prostu udawali, bo tak było im wygodniej, bo taki stosunek przynosił im korzyści w osiąganiu dobrych stanowisk.
Jakoś dziwne skojarzenia z obecnymi czasami przywiodło mi to na myśl. Teraz też są tacy, którzy udają przywiązanie do dzisiejszej władzy, by czerpać swoje zyski materialne, oparte na dobrze osadzonych posadach, a w dodatku, żeby na nich się utrzymać, sieją propagandę, podobną, a może nawet i bardziej nachalną, niż ta, z okresu rządów komunistycznej partii w Polsce.
Tamten okres minął bezpowrotnie, został po prostu wykreślony grubą linią z naszej historii, chociaż są ludzie, którzy wciąż jeszcze do tamtych czasów powracają.
Może doczekamy się, że i ta dzisiejsza polityka też będzie przekreślona i uznana za wrogą wszystkim Polakom? Oby tak się stało jak najszybciej.
Dzisiaj mamy ostatni dzień listopada, czyli można powiedzieć, że już mija trzy miesiące mojego mieszkania tutaj, na Szymanowskiego, a wydaje mi się, że mieszkam tu od zawsze. Nie tęsknie wcale za tamtym mieszkaniu, wszystkie wspomnienia zapakowałam przecież wraz ze swoimi meblami i przeniosłam je tutaj.
I jest mi z tym całkiem dobrze, no może brak mi, że właściwie wcale nie znam moich sąsiadów, może poza zdawkowym dzień dobry i jedną pomocą przy bezpiecznikach i przy wkręcaniu żarówki, nie mam z nimi żadnego kontaktu. Ale wcale mnie to nie dziwi, każdy ma przecież swoje życie, każdy zajęty jest swoimi sprawami i nie przejmuje się jakąś jedną starszą (nie da się tego ukryć) sąsiadką , może samotną, a może nie????
Dzisiaj właśnie przeczytałam w jakimś brukowcu wspomnienie o takiej starszej sąsiadce, którą wszyscy omijali wielkim łukiem, uznając ją za wścibską wampirzycę, która się na siłę czepia sąsiadów. A ona była tylko bardzo samotna, chciała z kimś porozmawiać, chciała, by ktoś do niej się uśmiechnął…
Tak źle jeszcze ze mną nie jest, nie jestem wcale samotna, nikogo się nie „czepiam”, co prawda mało już mam tych odwiedzających mnie gości (każdemu przecież brak czasu), ale jeden, miły i wierny Przyjaciel zawsze przychodzi, poza tym mam telefon, przez który rozmawiam z tymi, z którymi chcę, no i mam swoich pacjentów i koleżanki i kolegów w przychodni, jednym słowem nie jest źle. Już zdążyłam się przyzwyczaić do dzisiejszej sytuacji życiowej 🙂 I wcale tego wszystkiego nie żałuję…
Życzę wszystkim przyjemnej środy i wesołego wkroczenia w jakże miły, następujący już jutro miesiąc – grudzień. Miły, ciepły i rodzinny.
Już słychać gdzieniegdzie rozmowy dotyczące zbliżających się Świąt – ale będzie to wspaniały dla nas czas.
Już, już prawie, zaczynam gotować świąteczną kapustę z grzybami, ale o tym innym razem
Najlepszego!!!