Tak ,pierwszy raz przyszłam późno,ale nie z mojej winy.
Czekałam na transport dostawczy a potem….
Jeździłam z Maćkiem, wkurzonym jak cholera ,po całym Krakowie i okropnie późno do firmy dotarłam,chociaż przyznaję,że bałam się wyjątkowo z nim jechać.
( o !już dzisiaj nie będę się patrzyła na ewentualne dowozy,sama muszę zorgnizować sobie popołudniową podróż)
Było mi trochę "łyso",ale nie było z tego powodu żadnych reperkusji.
No to i sobie za to posiedziałam trochę dłużej w pracy.
Wszyscy sobie wyszli,czego nawet nie zauważyłam,tak zapracowana byłam wklepywaniem zamówień do komputera.
Ocknęłam się po 19. … i co mialam zrobić?
Okazuje się,że nawet Marcin nie wiedział,że jeszcze siedzę w pracy tak długo.
Na szczęście nie uzbroił firmy w alarm,napewno by się włączył,gdybym tylko się poruszyła po firmie i ściągnęłabym na siebie firmę ochroniarską.
Hihi jeszcze wyszłabym na włamywaczkę,chyba by się zdziwili,gdyby zobaczyli,kto dokonał "napadu"………
Potem poraz pierwszy ciemną nocą szłam sobie na przystanek autobusowy,trochę było mi "dziwnie",przyznaję…
Na szczęście miałam opracowany "plan powrotu"-kiedyś siedziałam na przystanku "po drodze", czyli jak wracałam z Żabińca i obserwowałam sobie powroty busów i autobusów
przejeżdzających tamtędy ,właśnie z okolic firmy,wiedziałam już, jakie mam połączenia i możliwości przesiadek.
Nie było najgorzej,powrót z firmy do domu zajął mi około 45 minut,mimo wieczornej pory,gdzie busy i autobusy jeżdżą już zdecydowanie rzadziej,niż w dzień.
GRUNT TO DOBRA ORGANIZACJA !!!!!!!