TEMAT BUMERANG

A TEMAT JAK BUMERANG POWRÓCIŁ SAM….

Tym razem za zasługą Pana Kawusi,który fraszkę  żartobliwą  dotyczącą  moich bucianych   perypetii napisał :

Może to nie buty są do bani…
                Tylko nóżki nie te, moja droga Pani.

        Czy noga do butów , czy buty do nogi ?
         Spytaj sie łaskawa Pani napotkanej stonogi.

                Buty robią wygodne, bajerami napchane,
                A nogi niestety , ciagle takie same !

        Wiec jaka jest rada na buciki gniotące ?
         Kupić siedmiomilowe same chodzić mogące !

   

Fajna,lekka i dowcipna,więc nie omieszkałam zamieścić.

Dziękuje Panie_Kawusia !!!!!!

Pora dżdżu



                          27ddmwdBZ






A jeszcze tak całkiem niedawno modliliśmy się o deszcz…..


Tak,wtedy,gdy upały nas zamęczały niemiłosiernie,każda kropla,spadająca z nieba, była zbawieniem.


A jakże inaczej jest teraz.


Nadeszła pora…nie,nie dżdżu,bo tam,gdzie on opada, jest przynajmniej ciepło.


A u nas zrobiło się niesamowicie zimno i deszczowo i paskudnie i…szkoda nawet mówić,a co dopiero pisać.


Na tej mojej wsi takie przeciągi panują,że posługiwanie  się  parasolką  robi się kłopotliwe.Odrazu wygina się niczym balon,uciekający z ręki.


Trzeba byłoby pomyśleć może o jakiejś pelerynie?


Jeszcze wspomnę  po raz ostatni o moim wspaniałym zakupie,ładnie bym wczoraj wieczór wyglądąła,maszerująca po tym zlewnym deszczu w…klapkach.


A tak przynajmniej o suchych nogach do domu dotarłam,kataru sobie zaoszczędziwszy…..


Teraz czekam tylko,aż zaczną nam w kaloryferkach palić i ze spokojem bedę mogła powiedzieć: no cóż,mamy jesień.


A przedemną tyle atrakcji.


Wczoraj dostałam zaproszenie na ślubną uroczystosć w kościele ,aż za Wieliczką.


 9 Września ślubować będzie nasza Ania z kalmarowskiej księgowości.


Tak,że za tydzień czeka mnie mała przejażdżka busikowa w zupełnie inne,niż dotychczas strony.


9 września będzie też i inny ślub,naszego Kochanego Jacusia z


Żabińca,ale to z kolei bardzo,bardzo daleko,bo aż w Pilźnie,a tam się nie wybieram,bo i  daleko no i  też nie zostałam zaproszona……


No proszę,jak nam się towarzystwo


zaobrączkuje.  


Teraz na mnie kolej,zaklinać pogodę,bo w tym dniu obowiązkowo musi świecić piękne słoneczko.


A potem już z górki,jeszcze tylko 2 tygodnie i…wyczekiwany urlop.


Tak więc jak widać,nawet ten ciągle i nieubłaganie padający deszcz nie wyprowadzi mnie z optymistycznego nastroju…


A,że kości nieco więcej bolą???


Zażyję sobie tabletkę i prawie po kłopocie.


Przecież niedługo i tak będę się rehabilitować i wszystkie bóle mmnie opuszczą……..


No,a teraz pora mykać w ten rozmazany deszczem krajobraz.





Historia o butach i głazie

hurrrrrrraaaaaaaaaaa!!

Kupiłam ZNOWU nowe buty!!!.

Te są wygodne,pisze w instrukcji (!!!),że dla wrażliwych stóp przeznaczone,a do tego jeszcze życzy producent potencjalnemu właścicielowi butów przyjemnego i wygodnego jego noszenia.

No nie,z taką uprzejmością rzemieślników spotkałam się po raz pierwszy chyba

A wogóle to skąd wiedzieli,że je będę kupowała??????

Tamte chciałam oddać,ale niestety,Pani ostro się sprzeciwiła,ponieważ widziała,jak wychodziłam  w nich  wczoraj na ulicę.

Usiłowałam zełgać,że tylko do busu dwa kroki w nich szłam,że zaraz zdjęłam…….

Na nic moje prośby i groźby  ( haha,postraszyłam ją nawet Federacją Konsumentów),była nieugięta jak głaz.

Nic to,komuś te buty ofiaruję,żeby mi miejsca nie zajmowały, a moja tragikomediowa  blogonowela pod tytułem,jakże  znaczącym, "Ja i  moje buty"szczęśliwie (mam nadzieję) dobiegła końca.

Już nie będę nikogo ( i siebie przy okazji też) nią zanudzała……

Inny temat  zastępczy sobie znajdę.

Bo jestem w tym niezwykle uzdolniona.

SAMI TO MUSICIE PRZYZNAĆ !!!!!

PRZEPIS ..

                                 28ddmwdBZ

    A DZISIAJ TAKA MAŁA CIEKAWOSTKA PORANNO-KULINARNA

Nietypowy przepis Sławka na pyszne i bardzo zdrowe placuszki…

 Przyrządzenie tego specyfiku jest możliwe tylko w sezonie, kiedy to kwitnie akacja, czarny bez, młode listki babki lancetowatej można nawet spotkać we wrześniu. Kiedy to już po takiej przyrodniczej wyprawie zgromadzimy kiście kwiatów i liści możemy pomyśleć o naleśnikowym lekkim cieście, do którego potrzeba mąki, mleka, jajek, cukru i odrobinę soli. Możemy dodać proporcjonalnie więcej jajek, wtedy to

lejące ciasto stanie się bardziej żółciutkie. Chwytamy zgrabnym ruchem kiście kwiatowe i listki za wystające ogonki (kwiaty i listki koniecznie z ogonkami) i maczamy w cieście naleśnikowym, po czym przenosimy je na rozgrzaną patelnię z olejem. Kiedy te niezbyt duże "placuszki" nabiorą złocistego koloru odkładamy je na oddzielny talerz, ustępując miejsca następnym. Jedzenie tego dania jest proste, niekiedy to jeden kęs, trzymając za występujący ogonek ciagniemy pozostawiając w buzi całą resztę.
Życzę smacznego.
Przyznam szczerze,że jeszcze nie wypróbowałam tego przepysznie brzmiącego przepisu,ale sami przyznać musicie,że brzmi smakowicie.
W najbliższej, nadarzającej się okazji ,napewno wykorzystam….
Dziękuję Sławku za tą wspaniałą kulinarną przygodę i przepraszam,że wykorzystałam ją  bez Twojej zgody.
Ale już taka jestem,jak mam coś fajnego,lubię się dzielić…..
A ponieważ wiem,że kilka osób czyta mój blog…robię to bardzo chętnie.
A teraz już poprostu znikam.
Pora na mnie…….
Przed wyjściem do pracy ( a  dzisiaj jest środkowy już dzień tygodnia)
jest sporo jeszcze do zrobienia…

No i te nieszczęsne buty…..
Pa,Pa

męczennik w nowych butach



Buty,buty,słyszę tupot stóp…..


Oj kupiłam,takie toporne,że niech to tam i spowrotem i jeszcze raz na okrągło.


Co ja dobrego zrobiłam???????


Ale byłam zmuszona,niestety szybko i bez zastanowienia kupić


i ……wybrałam,te mniej wygodne.


A zaczęło się normalnie,wyszłam rano z domu,na ten deszcz okropny,a tu chlupocze mi coś w lewym bucie….


Okazuje się…..,no tak,but już był bardzo wysłużony i przepuszczał wodę.


Więc zaraz pomiędzy dwoma pracami poszłam do sklepu,najbliższego,bo czasu miałam mało i ….uległam namowom pani sprzedającej na bardzo wygodne obuwie ze skórki.


Może i ono wygodne,ale napewno nie dla mnie.


Czuję się,jakbym chodziła w drewniakach,zrobionych z najgorszego  gatunku drzewa.


I nic nie wskazuje na to,że wkrótce miałoby się to na lepsze zmienić.


Tak wiec jutro rano znów znajdę dylemat,co ubrać na te moje nieszczęsne nogi.


Zaryzykować i iść w tych toporniakach?


A może najlepiej w pantoflach???


Czy ktoś umie mi powiedzieć,gdzie można kupić naprawdę bardzo wygodne obuwie???

BUTY

                         27ddmwdBZ




        


                                                             




 Mozoliłam się wczoraj nad włączeniem spadających liści do mojego blogu.


Niestety,takiej wiedzy jeszcze nie pojęłam.Pddałam się,chociaż zbyt dużo czasu temu poświęciłam.


Stanowczo za dużo,rano kłopoty miałam ze wstawaniem…..


Niestety obudziła mnie ohydna,deszczowa pogoda.


I odrazu powstał wielki problem…


BUTY,JAKIE BUTY MAM UBRAĆ DZISIAJ?????


Dla mnie to wielki ambaras,ponieważ muszę rozstać się zdecydowanie z moimi klapkami i sandałami,do których dopiero co zdążyłam się przekonać.


Mam w domu całą masę  butów,które,gdy kupowałam,wydawały się wygodne,


w praktyce okazały się bezużytecznym i bardzo niewygodnym  zapychaczem mojej szafy.


Nie wiem,ale dlaczego  nikt nie potrafi wykonać normalnego,miękkiego obuwia,na płaskim obcasie,bez żadnych wkładek i wyrównawczych wyprofilowań w środku????


Niby to wyprofilowania ma być ułatwieniem dla chodzenia,w jakiś sposób formować stopę w obuwiu,ale niestety nie jest to dla mnie wygodne i wszystkie te „pagórki” tylko mnie uwierają,powodując dodatkowy ból przy chodzeniu.


Kiedyś,gdy byłam dzieckiem,ortopeda zalecił mi noszenie wkładek ortopedycznych z pętęlką na II-gi palec.


Tylko,niestety już wtedy miałam tak wrażliwą stópkę, mimo,że pod bacznym okiem mojego taty nosiłam tą wkładkę w bucie i testowałam tylko w domu,nie udało się  jednak nikomu  mnie przekonać,że to jest wygodne…


Niestety,nie było…..


Może dlatego teraz mam kłopoty z noszeniem obuwia????


A teraz,gdy spoglądam tylko na wystawy i na stojące na nich buty,czuję już przez skórę,jak uwierają mnie one…w mózg.


Wśrubowują się jak świder w moje mózgowe zwoje i rozpryskują milionami bolesnych igiełek….


Brrr,straszne….


Podziwiam te kobiety,które noszą to niewygodne obuwie.


Chociaż nieraz obserwuję te wyfioczone damy w butach na wysokich obcasach,ledwo idące ulicą,niepewnie stawiające kroki na tych szczudłach i czuję,jak one muszą okropnie się męczyć.


Ale wcale nie wpółczuję,same wybrały….


Chociaż sama doskonale znam,co to znaczy iść w niewygodnym obuwiu…..


Nieraz sama to przerabiałam.


Dlatego dla mnie but musi być bardzo wygodny,miękki,o miękkiej podeszwie (ale niezbyt cienkiej,bo moja wrażliwa stópka każdy najmniejszy kamyczek wyczuwa),z szerokim noskiem (jak można nosić wąskie obuwie,które ściska palce???)


Stąd zresztą te stosy mojego niewygodnego obuwia w szafie,obuwia,które nosiłam tylko jeden raz.


A co z dzisiejszym dniem?


No,nic pozostają półbuty,ale do tego niestety już trzeba ubrać rajstopy…….( ach te przeklęte lecące oczka !!!!)


No to znaczy,że zaczyna się już jesienne ubieranie,niestety coraz więcej już człowiek na siebie włożyć musi…


Koniec ze szybkim porannym ubieraniem.


Ale nie ma co narzekać,na szczęście nie jest jeszcze tak zimno,żebym musiała ciepłe majtadały z golfem ubierać,ale i na to niebawem przyjdzie pora….


No to lecę się ubierać ” na cebulkę”,bo nóż jeszcze popołudniu okaże się,że jest ciepły,słoneczny dzień i będę musiała się rozbierać  do krótkiego rękawka?


Ale optymistka ze mnie,prawda???


Miłego dnia. 







Jesienny wiersz Pana Kawusi

Jechałem szosą , mgła ścieliła się nisko,

Zapach tej mgły wokół siebie nas owija,

Daje nam odczuć ,że jesień już blisko;

Te mgły nam mówią , ze lato już mija.

 

Słońce nisko nad ziemią swe promienie kładzie,

Jeszcze ciepło rozsiewa , grzejąc nasze lica,

Ale wieczorne chłody nam przypominają,

Ze zimno przychodzi wraz z pełnia księżyca.

    

Pierwsze już liście szeleszczą nam pod nogami,

Żegnamy się z każdym zielonym listkiem,

Idziemy spacerem po parku, wolnymi krokami,

Upajamy się pierwszym jesiennym zjawiskiem.

 

Ptaki już ciche ,brak ich w drzew konarach,

Poczuły jesień , chociaż liście jeszcze zielone,

Kasztany swymi kolcami w ręce nas kłujące,

Przypominają jeżyki wśród drzew uciekające.

                         

Wszystko to mleczną mgłą jak watą otulone,

Idzie już ku nam znajoma jesienna pani ,

Niesie ze sobą poplątane nici babiego lata ,

I pomaluje nam wszystko złotymi  barwami.

leniwa niedziela

To jest mój dom,w którym mieszkam,tam gdzie jest  na II-gim piętrze otwarte 1/3 okna mieszkam…..

Oj bardzo leniwa.

Nosa na zewnątrz domu nie wyściubiłam.

Pospałam troszkę,pooglądałam TVP,trochę pograłam w moje ulubione kulki……

Jedyna moja praca dzisiaj to poszukiwania i wysłanie ślicznych ppsików.

Jak ciężko coś fajnego w sieci znaleźć,chociaż mam google i inne wyszukiwarki do wykorzystania….

Acha,zapomniałam dodać,że wykorzystuję fakt,że rodzinka dzisiaj skoro świt,bo o 9-tej na wieś,do Zawoji sobie pojechała.

Dla nich to przecież skoro świt.

A więc cisza w domu,to po co miałam sie z niego wybierać gdziekolwiek??

Niestety,niebawem wrócą…….

niedzielny odpoczynek

                             29ddmwdBZ

Niedzielny spokojny poranek,słonko za oknem,wspaniała gorąca kawa na pierwsze śniadanie….

I wizja miło spędzonego dnia,jeszcze bez konkretnie

sprecyzowanych planów,ale może akurat coś mnie dzisiaj zaskoczy???

Takie niespodzianki bywają przyjemne…

A jeżeli nikt mnie dzisiaj nie zaskoczy,może zrobię to sama?

Kto wie…..

W każdym razie przedemną wielka niewiadoma…….

A lubię niespodzianki……

No to zaczynam niedzielny dzień.

 

sobotni spacerek

Wybrałam się dzisiaj na sobotni mały spacerek.


Jak pięknie wyglądają krakowskie planty w niestety już prawie jesiennym pejzażu……



Potem szłam sobie bardzo krakowską , bo taką starą i wąską ulicą Jagiellońską



Po drodze odwiedziłam dziedziniec Collegium Maius






Weszłam na ul.św.Anny,gdzie znajduje się piękny barokowy kościół kolegialny św.Anny ( nota bene jest to równocześnie i mój kościół parafialny)



Nie zaprzeczam,wstąpiłam potem na małą przekąskę sałatkową do Baru Chimera i odwiedziłam bardzo zaludniony dzisiaj Rynek krakowski,na którym postawili stoiska Jarmarku Sztuki Ludowej.


Czego tam nie było…..


Były wyroby z wełny , gliny,wyrobu drewniane i ze szkła ozdobnego,co tylko dusza zapragnie.


Były też stoiska z różnymi łakociami i oczywiście stoiska z grilowanymi pysznościami ( tam skusiłam się na malutką kiełbaskę z rożna !!).


Spędziłam sporo czasu na tych wędrówkach po Rynku i już niestety wieczorową porą wracałam do domu,przez pięknie oświetlone


lampami planty.



Ale muszę przyznać,że spędziłam całkiem miłą sobotę.


 


PS.Skromnie dodam tylko,że wszystkie zamieszczone tu zdjęcia są dziełami mojej dzisiejszej, własnej działalności na fotograficznej niwie :-))