Historię psa Chaciko opowiada na lekcji wychowawczej w szkole młody chłopak, którego dziadek, profesor muzyki, znalazł małego szczeniaczka rasy akita na Dworcu Kolejowym. Przedstawia losy psa od szczenięcych lat, aż do późnej starości, jakże smutnej dla psa, gdyż jego ukochany pan zmarł. Na próżno przez długie 9 lat czekał jak zwykle na dworcu na jego powrót, ale nie chciał zmieniać swoich przyzwyczajeń, wierny do końca pozostał w pozycji wyczekiwania. Chociaż próbowano otoczyć go miłością, on jednak nigdy nie przystawał na żadne nowe warunki, ciągle trwał na swoim posterunku.
Chłopak kończy swoją opowieść o dziadku i o jego psie słowami, które można uznać, za ważne życiowe przesłanie:
obaj pokazali czym jest lojalność i że nie wolno zapominać o tych, których kochamy.
A czy my pamiętamy zawsze o swoich najbliższych? Czu nieporozumienia, czasami nie do końca najważniejsze, potrafią nas od siebie oddzielać?
Ktoś powie może, to tylko pies. Prawda, ale właśnie pies jest wzorem wierności, to on prawdziwie kocha i nigdy nie zapomina o swoim Przyjacielu, czego niestety bardzo często nie możemy powiedzieć ani o ludziach, ani o ich lojalności.
Gorąco zachęcam do oglądnięcia tego ślicznego filmu „Mój przyjaciel Chaciko”. Filmu, który mówi o prawdziwej miłości, o prawdziwej przyjaźni o pełnym zrozumieniu nie tylko pomiędzy ludźmi, ale także pomiędzy tymi, są od nas zależni, od naszych braci mniejszych.
Dodam tylko, że w roli głównej występuje mój ulubiony aktor Richard Gere.
Bardzo wcześnie dzisiaj rozpoczęłam nowy tydzień, już na nogach byłam kwadrans po czwartej rano. Niestety obudził mnie ból kręgosłupa i zgrabiałe ręce, więc musiałam sobie wypić mój ulubiony Nimesil.
A o godzinie piątej rano już słoneczko zaczęło świecić. Zapowiada się całkiem miły poniedziałek, chociaż wczoraj postraszyło w Krakowie trochę burzą.
No dobra, trochę popadało, kilka razy zagrzmiało, trochę błysków na niebie się pojawiło, ale i tak na szczęście centrum burzy było dosyć od Krakowa oddalone.
Mogłam więc śmiało nie wyłączać komputera i oglądać w całości wyżej wymieniony film.
Niech mi ktoś powie, że tak nie jest, ale burza jednak jest niebezpieczna. No może nie wtedy, gdy się w domu siedzi i okna ma się pozamykane, ale słyszałam, że przez otwarte okno potrafi taki kulisty piorun do mieszkania się dostać i całkiem nawet nieźle narozrabiać. A ja wciąż pamiętam, gdy piorun trafił gdzieś w nasze przewody elektryczne, spalił korki, ale najgorsze, że w wielu miejscach w kamienicy przepalił i telewizory i komputery, sama wtedy miałam uszkodzony telewizor i kartę sieciową w moim komputerze. Jednak szczególnie niebezpieczna jest burza w terenie, a zwłaszcza w górach. W czasie poprzedniej sobotniej burzy zginął 40-sto letni mężczyzna i jeszcze kilka innych osób zostało porażonych piorunem podczas schodzenia z Babiej Góry. No tak, w takim miejscu w zupełności nie ma się gdzie przed burzą schować, trzeba po prostu schodzić w dół. Niestety ten mężczyzna miał pecha, że piorun akurat w niego trafił i śmiertelnie go poraził. Mój Boże, miał tylko 40 lat i tyle jeszcze życia przed sobą, straszna tragedia, szczególnie dla rodziny zmarłego. Wyszedł zdrowy i żywy na wycieczkę i niestety z niej już nie powrócił……
Właściwie człowiek nigdy tak do końca nie wie, czy szczęśliwie do domu powróci……….
Ale już nie piszę więcej o tej tragedii, żal tego mężczyzny, ale cóż, stało się, można tylko teraz za niego się pomodlić.
Mam nadzieję, że rzeczywiście czeka nas dzisiaj udany dzionek, czego wszystkim życzę, bo przed nami przecież cały i długi tydzień pracy, bez żadnych wolnych dni pośrodku.
Życzę więc wszystkiego dobrego na każdy dzień tygodnia. A ja dzisiaj pracuję sobie popołudniu, więc na razie cieszę się wesołym i słonecznym porankiem.