I znowu smutek

Odeszła od nad Irena Szewińska. Smutna to bardzo wiadomość.
Nie będę tu przytaczać wszystkich osiągnięć tej wspaniałej Królowej Lekkoatletyki, bo na takie imię na pewno   swoimi wynikami zasługiwała.
Zawsze była wspaniała i chlubę Polsce przynosiła. Dlatego Jej imię na zawsze pozostanie na naszych ustach, w naszych myślach.
Mimo bardzo ciężkiej choroby prawie do końca reprezentowała nasz kraj, może już nie czynnie, jak kiedyś, ale zawsze brała udział w w spotkaniach, pełniąc funkcję Wiceprezesa  Komitetu Olimpijskiego. Wielokrotnie wybierana była najlepszym sportowcem Polski, a w Plebiscycie w 1974 roki została wybrana najlepszą sportsmenką świata.
Wielki żal, gdy odchodzą tak wspaniali ludzie, którzy nawet po zakończeniu swojej sportowej kariery potrafią jeszcze dumnie reprezentować Polskę na międzynarodowym forum.
Odeszłaś pani  Ireno po pięknym, udanym, bardzo czynnym życiu, szkoda, że tak wcześnie pokonała Cię choroba, której nie mogłeś się już przeciwstawić tak silnie, jak zawsze innym przeciwieństwom potrafiłaś postawić swoje Veto.
Na zawsze pozostaniesz w naszych wspomnieniach  Królową Sportu.
Odpoczywaj w spokoju. +++++ 

Dzisiaj sobota, akurat miałam i chyba nadal mam na nią pewnie plany.
Otóż umówiłam się dzisiaj na spacer po Krakowskim Parku z Koleżanką z Facebooka.
Maja kiedyś mieszkała w Krakowie, teraz już mieszka poza nim, ale często do Krakowa przyjeżdża. Nie dziwię się, nasze miasto ma to do siebie, że przyciąga  tych, którzy go sentymentem swoim chociaż raz obdarowali.
Zapowiadali piękną pogodę, a tu masz, wieje zimny wiatr, który nie wiadomo, czy nie przyniesie nawet deszczu. A wtedy niestety ze spacerku nici.
A tak mogłybyśmy troszkę pochodzić po alejkach, usiąść na chwilkę na ławce i po babsku poplotkować.
No ale umówiłyśmy się dopiero na godzinę 16 – stą, jest jeszcze trochę czasu, może ten wiatr przegoni jednak chmury, bo czasami nawet i coś na wzór słonecznych promieni rzutuje się na moim oknie.
W najgorszym wypadku przyjdziemy do mnie do domu na kawkę i na lody, bo jestem przygotowana na taką ewentualność.
A swoja drogą  szkoda, że nie ma jakiejś małej kawiarenki w parku, na pewno niejeden chętnie by na kawkę do niej zaglądnął. Jakoś nikt o tym nie pomyślał, a na pewno miejsca w  parku jest tyle, żeby można kawałek na taki pożyteczny dla ludzi budynek postawić. Nawet niewielki, w formie ładnego baraczku, przed którym można by postawić w lecie kilka stolików z parasolką.Co prawda w każdy dzień przyjeżdża tam niewielki wózeczek, spełniający funkcję mini – barku, nie wiem zresztą, co tam można kupić przy tym stoisku, bo zawsze widziałam go tylko z daleka.
No i w każda niedzielę przyjeżdżają do parku (jednak) traki, ale to nie to samo, nie ma tego specjalistycznego kawiarniano – parkowego klimatu.
Zamykam oczy i widzę panie w długich sukniach z trenami, z parasolkami przeciwsłonecznymi w rękach, które pod pachę prowadzone są  przez elegancko w surduty ubranych panów, kroczą sobie dostojnym krokiem przez piękne alejki, wokoło sporo zieleni i oczywiście  stawek z pływającymi łabędziami.
A potem panowie z dumnymi minami prowadzą swoje damy do pobliskiej kawiarenki z abażurowym płotkiem, siadają przy niewielkich stolikach i zamawiają dla swoich pań kawę i ciasteczko, koniecznie z bitą śmietanką, a dla siebie…. nie, nie piwo z puszki, tylko kawę i kieliszek jakiegoś dobrego koniaku.Wszyscy do siebie się uśmiechają i tak własnie mija kolejne miłe sobotnie popołudnie, skąpane blaskiem słońca.
I…….. tu następuje  koniec moich marzeń, to niestety nie ta epoka.  Aby przeżywać takie wrażenia musiałabym urodzić się przynajmniej 100 lat wcześniej.Wtedy w parku była i kawiarnia i łabędzie, był basen, a w zimie lodowisko……
Czasami nowoczesność ma jednak swoje złe strony, jest po prostu mniej romantyczna, bardziej prozaiczna.

Wracam więc myślami do rzeczywistości i idę się pomału szykować na spotkanie z Mają.
Ktoś kiedyś słusznie powiedział, że kobiety wcale nie stroją się dla mężczyzn, one po prostu stroją się tak, by dobrze wypaść w oczach drugiej
kobiety 🙂
Taka jest prawda

Milutkiej soboty 

bo to było tak :

Dlaczego dzisiejszy wpis do blogu jest tak bardzo opóźniony?
Ano, bo to było tak. Najpierw zrobiłam mały porządek w mieszkaniu i poszłam sobie na zakupy.
Pogoda jako taka się nawet zrobiła, co prawda upału nie ma, raczej są chmury, ale czasem i słonko się pokazuje.
Ale to mnie  własnie jakoś skusiło, żebym poszła sobie poczytać chwilkę w parku.
A czas leciał…..
Potem postanowiłam ugotować sobie obiadek, bo już pora na a niego przyszła.Ugotowałam sobie na parze ziemniaczki i fasolkę szparagową, ułamałam jajeczko i wszystko popiłam jeszcze jogurtem.
Obiad był wspaniały, taki letni.
A czas leciał…..Potem trzeba było umyć naczynia….
A czas leciał.
Więc gdy w końcu usiadłam do mojego blogu, zrobiło się całkiem już zaawansowane popołudnie.I co najgorsze, pewnie zbyt obfity obiadek był, bo jakoś wena do pisania całkiem mi odleciała.
Nie szkodzi  na pewno powróci. Przecież tyle rzeczy w około się dzieje…..

No to fajnego popołudniowego piątku 

Bez kompleksów

 

 

 

Spokojnie, pozbawmy się jakichkolwiek kompleksów. Skoro tacy Mistrzowie świata w Piłce nożnej jak Niemcy mogli odpaść z dalszej gry, dlaczego nie miało by być inaczej z naszą waleczna drużyną.
Po prostu Niemcom nie wyszło, nam nie wyszło i KROPKA, KONIEC.

Zresztą my Polacy mamy teraz całkiem inne niż piłkarskie problemy. Wczoraj wreszcie udało się niepokonanej polskiej politycznej drużynie  upaść na kolana, z których dopiero co niedawno dumnie wstawali i teraz  ukorzyli się przed siłą USA i Izraela i tę nieszczęsną i bardzo głupią ustawę IPN wycofali.
No i co z tego, że  świat uznał ich za głupków? Oni i tak potrafili swój polityczny błąd w zwycięstwo mądrości przekuć, jak zwykle zresztą.
Bo nie ważne jest to co o nas ta durna i wrogo do nas nastawiona zagranica sądzi, grunt, że to my mamy rację, nawet wtedy, gdy pozornie robimy jakieś ustępstwa. Tak, to tylko są pozory, przecież my jesteśmy wielcy, najmądrzejsi i cała zagranica z nami liczyć,  się musi, bo nasza racja jest słuszna!!!
I to jest przekaz, który nam wlewa do ucha nie tylko premier, ale każdy z pisowskich oficjeli, a my  m u s i m y  w to wierzyć, nie ma innej opcji.
Gdy przegraliśmy w wyborach na Prezydenta Europy 27:1 też Pis ogłosił polskie zwycięstwo, bo to przecież my wiemy najlepiej, że Tusk jest największym wrogiem Polski, a cała sprawa miała tylko polityczny wymiar. Teraz też wycofując się z ustawy wygraliśmy, bo……….. nie poddajemy się presji jakiejś głupiej polityce izraelskiej, czy amerykańskiej, my wiemy najlepiej, jak wyglądała nasza historia wojenna, którą nie można przecież oskarżać o niecne czyny niektórych z Polaków, zamazujemy, to co było złe i …
Nie, nie da się żyć w tym krzywym zwierciadle, gdzie wykrzywione w złości i nienawiści twarze polityków wmawiają ludziom, że wszystko jest wspaniale ze kroczymy w jasną i wspaniałą przyszłość, przekupując niektórych  judaszowskimi  srebrnikami, które w dodatku do nich nie należą, są własnością tych, których przekupują, są własnością nas wszystkich.
I co by ten nasz fałszywy premier nie twierdził, jednak nie udało się przekonać świata, że u nas istnieje praworządność, nie tylko świat od nas się odsunął, ale nie chce nam już pomagać, zostajemy sami nad przepaścią, bo nawet ci przywódcy, którzy myślą podobnie jak nasz naczelnik, nie są wcale zainteresowani naszymi problemami i nigdy nimi zainteresowani nie będą, oni zajmują się swoimi własnymi interesami, swoimi problemami.
Zresztą pomału obietnice naszego rządu zaczynają się sypać, może jeszcze pozostało im 500 plus, czyli podatek potencjalnego Polaka na zaspokojenie rządowych pomysłów, ale już okazuje się, że projekt mieszkanie plus staje się niewypałem, a następne pomysły z braku pieniędzy też zaczną upadać.
Za to na pewno nie maleją wcale podatki, a to przecież w wyborach obecny rząd obiecywał, wręcz przeciwnie, po cichu wprowadzane są  jakieś dodatkowe opłaty podatkowe, które odbijają się na ogólnie dostępnych podwyżkach cen wszelakich artykułów. Zresztą charakterystyczne jest to, że obecny rząd wiele ustaw przeprowadza po cichu, na ogół w okowach nocy, a potem nas stawia przed faktem dokonanym.
Tylko dlaczego wciąż mają tak wysokie poparcie? Przecież jest to absolutnie wbrew ludzkiej logice. więc może i te sondaże są tak zakłamane, jak i cały program naprawczy Polski w wydaniu Pisu???

Dzisiejszego popołudnia znów staniemy przed piłkarskim dylematem , z tym, że dla nas to będzie już tylko mecz o honor.
Na ile nam dzisiaj tego honoru starczy? 
Albo będzie dobrze, albo będzie źle……….. nie zmieni nic to naszej piłkarskiej rzeczywistości i tak już jesteśmy zautowani, poza zasięgiem, jak zwykle, tak po polsku.
Niestety, nigdy nie umiemy niczego poprawnie do końca przeprowadzić, ani w polityce, ani w piłce nożnej.
Chyba porywa nas jednak ta nasza „polska fantazja”, mamy zupełne niezrozumiałe pojęcie naszej świetności, to nas niestety gubi.

Dzisiaj zimno, deszczowo, ohydnie. Z żalem myślę o tych naszych dzieciakach na wakacjach, o naszym Jaśku, który zamiast cieszyć się świetna pogodą i szaleństwami na obozowym boisku, musi gdzieś trząść się z chłodu w domku kempingowym.
Pogoda jest jednak złośliwa, gdy dzieciaki jeszcze do szkoły chodziły, mamiła ich swoim dobrodziejstwem, dzisiaj, gdy dzieci mogły by się nią cieszyć, pokazuje im swoje zimne i deszczowe oblicze, Eh,

Dla nas też ta pogoda optymistyczna niestety nie jest, co gorsza, nie wiadomo, co nam nadchodzący niebawem weekend  przyniesie, ale…musimy być dobrej myśli !
I z takim stwierdzeniem pozostawiam Was na dzisiejszy łzawy, piłkarski  dzionek 

a róże i tak muszą być

 

 

 

 

 

 

 

Bo bez róż przecież środa nie byłaby taka ważna, prawda Uleczko??
A moje różyczki dzisiaj odnalazły Cię nad morzem i pięknie do Ciebie się Uleczko uśmiechają spod  na tle pieknie wschodzącego słonka.
Baw się Uleczku wspaniale,  i ciesz się pogodą, dobrym towarzystwem i jeszcze lepszym humorkiem.

A teraz sobie troszkę popolitykuję, a co, już tak długo milczałam…..

 

 

 A z tym komunikatem  nam się o wiele lepiej żyje, nieprawdaż????

Bo skoro premier twierdzi, że jest dobrze, to znaczy że tak musi być.

Bo co tam Komisja Europejska może mówić o naszej praworządności, o naszej demokracji, o naszej polityce, oni po prostu na tym się nie znają.
Wczoraj było wysłuchanie Polski w sprawie praworządności i….

– Nadal istnieje systemowe zagrożenie dla praworządności w Polsce; abyśmy mogli powiedzieć, że zniknęło, potrzebujemy dalszych kroków z polskiej strony – oświadczył na konferencji wiceszef KE Frans Timmermans.
Zaznaczył jednocześnie, że nie zauważył podczas wysłuchania Polski w ramach art. 7 traktatu, iż polski rząd zamierza podjąć dalsze kroki ws. praworządności. – Jednak kto wie. Mogą pojawić się w najbliższej przyszłości – powiedział.
Tylko, że  strona polska ma zupełnie inny osąd tej sytuacji.
Z kolei wiceszef MSZ Konrad Szymański powiedział, że „niektóre państwa wolałyby obrać dużo bardziej konfrontacyjny kurs” wobec naszego kraju.
Po prostu są źle informowani przez nasza totalną opozycję, która nie może przeboleć, że odciągnęli ją od koryta.
Przecież wiadomo, że w tej Unii siedzą same polityczne tumany, które nic nie widza, nic nie słyszą, nic nie rozumieją i mogą się tylko zdawać na głos tych, którzy są jawnymi wrogami Polski.
A zresztą Unia Europejska to jest wręcz wroga dla Polski instytucją, tylko patrzą, jak wykorzystać tych biednych Polaków i ostatnią koszulę z nich zedrzeć.Tylko dziwne, dlaczego Pis ostatnio chce  wprowadzać tak sprytnie skonstruowaną ustawę, która pozwoli zlikwidować szanse mniejszych partii do startowania w wyborach europejskich, by tym wzmocnić szanse  swojej partii.
I teraz te wszystkie (p)osły z Pisu, jeszcze niedawno plujące na Unię i najgłośniej ich łające nagle wyrażają chęć do startowania w eurowyborach.

No tak, tamto koryto jest wyraźniej bardziej wypasione, niż rodzime, polskie. Tam pensje wypłacają w znienawidzonej walucie euro, a ta powinna być tylko dla wybrańców losu (czytaj przedstawicieli jedynie słusznej partii), plebs niech zadawała się naszymi złotówkami, bo na wprowadzenie eurowaluty w Polsce przynajmniej do końca rządów Pisu nie ma co liczyć.
Więc pchają się te pisie miernoty jak Szydło, Tarczyński, Kempa i im podobni, przynosząc tylko wstyd Polsce, ale czy już można robić jeszcze większy zamęt, czynić Polsce jeszcze większe bydło. Kiedyś Unia po prostu nie wytrzyma i……. 

Przykre jest tylko to, że nasza polska rzeczywistość tak diametralnie na niekorzyść się zmienia.
Tyle pracy ludzi dobrej woli, mądrych, odważnych, potrafiących przeciwstawić się złu, poszło na marne. Tyle naszych nadziei zostało pogrzebanych….
Mam nadzieję, że Polacy wreszcie się otrząsną z tego kaczego snu. Nie może  przecież tak być, by jedna osoba narzucała wszystkim sposób na życie i wymagała, by wszyscy to przestrzegali.
Miałeś chamie złoty róg, miałeś chamie czapkę z piór, ostał ci się tylko………. kaczy smród.
Nie pozwólmy, żeby nam wciąż wmawiali, jakie to teraz wspaniałe życie mamy, którego cała zagranica nam wprost zazdrości. Mądry człowiek wie, rozumie, że jest to bujda na resorach, czysta propaganda, tak znana jeszcze niektórym z tych minionych już lat, gdy rzekomo pławiliśmy się w luksusach, a praca wykonywana była w 200 procentach normy. 
Wtedy nas okłamywali całkiem podobnie, jak teraz, dlatego właśnie wtedy zerwał się ten zew  ludzkiej Solidarności, który powiedział: dosyć, nie damy się nadal oszukiwać. Dlaczego teraz miałoby być  inaczej???
To tylko zależy od nas, a już niedługo możemy dać temu wyraz w samorządowych wyborach.

Może gdzieś tam nad morzem świeci słoneczko, niestety Kraków znów w chmurach jest spowity, chociaż jest bardzo co prawda nikła, ale jest szansa, że słonko jednak chociaż na moment zaświeci. Chociaż na pełnię lata dzisiaj raczej liczyć nie można.

Tak więc życzę przyjemnie spędzonej środy, niech chociaż humorek nam dopisuje, skoro słonko nie może. 

Trudne decyzje

 

 

 

Życie nie jest łatwe, zawsze trzeba podejmować w nim jakieś decyzje, do końca nie wiedząc, czy na pewno są one słuszne.
To taki dylemat każdego człowieka, co zrobić w takiej, czy innej sytuacji.
Rano dzisiaj dostałam wiadomość od córki jednej koleżanki z Facebooka, że jej mam uległa wypadkowi i przebywa  w stanie bardzo ciężkim  w szpitali.
Mój Boże, codziennie przesyłałyśmy sobie na priv  pozdrowienia, życzenia dobrego dnia, dobrej nocy. Ostatnią taką wiadomość dostałam od niej jeszcze wczoraj, a dzisiaj…przyszła ta smutna wiadomość.
Jestem całym sercem i całymi moimi myślami przy niej, mam nadzieję, że dobry Bóg nie pozwoli jej zabrać.

I akurat dzisiaj przeczytałam w jakiejś gazecie wspomnienia młodej dziewczyny, która była dopiero dwa lata w szczęśliwym małżeństwie, bardzo kochali się ze swoim mężem, planowali już dziecko i….jeden dzień przekreślił wszystkie te plany. Rano mąż jak codziennie wyszedł do pracy, niestety nigdy już do domu nie powrócił. Miał wypadek, samochód potrącił o na pasach i w stanie bardzo ciężkim został przewieziony do szpitala. Żona oczywiście zaraz po powiadomieniu o tym wypadku udała się natychmiast do szpitala, gdzie dowiedziała się, że stan jej męża jest beznadziejnym, praktycznie doszło już do śmierci pnia mózgu i teraz podłączony jest on do respiratora, który za niego podjął wszystkie funkcje życiowe, o czasu ewentualnego pobrania od niego narządów, na które żona musi wyrazić zgodę. I dalej opisana jest tragedia tej młodej zony, która nie chciała, nie mogła pogodzić się z myślą, że praktycznie jej mąż już nie żyje. Wydawało się, że skoro oddycha, skoro jego ręce są jeszcze wciąż ciepłe oznacza, że jest szansa na to, aby on wybudził się ze śpiączki. Nie przyjmowała do swojej głowy, że jego mózg już nie pracuje, czyli praktycznie już go nie ma wśród żywych, to tylko maszyna za niego pracuje, nie on. Siedziała przy nim płacząc, gdy usłyszała historię pielęgniarki, która opowiadała jej o swoim bracie, który po odejściu taty nią się opiekował, pomagając tym jej i jej mamie. Niestety ten chłopak został u kolegi poczęstowany zupą grzybową, wśród której znalazł się trujący muchomor sromotnikowy. Jedyna szansa był przeszczep wątroby, ale na taki pobór tego narządu nie zgodzili się rodzice potencjalnego dawcy, chłopak umarł kilka dni później.
Młoda żona nadal siedziała na krześle przy swoim mężu i nagle zaczynała wspominać czas, gdy się poznali i byli tacy szczęśliwi. I wtedy przypomniało jej się, że jej mąż kiedyś powiedział, ze chciałby, aby kiedyś w razie potrzeby jego narządy mogły służyć po jego śmierci innym ludziom. Wspominała dni, gdy jej mąż zawsze  chętnie pomagał innym ludziom, jak organizował zbiórkę w WOŚP….I wtedy zrozumiała, jaka byłaby wola jej męża, nie chciałby, aby nie mógł pomóc komuś kto tej pomocy potrzebuje. Podjęła więc decyzję, a kilka dni później, idąc przez szpitalny korytarz zobaczyła płaczącą kobietę, przytulająca się do swojego męża i przez łzy z radością mówiącą: nasza Olcia będzie żyła, znalazł się dla niej  dawca.

Dlaczego o tym piszę?
Może to własnie przypadek, że te dwie wiadomości praktycznie w tym samym czasie do mnie doszły, powodując my: a jak ja bym w takiej sytuacji postąpiła? Rozstanie z najbliższa i najukochańszą osobą jest bardzo trudne, ale wydaje mi się, że podjęcie takiej decyzji, jak zgoda na pobranie narządów jest jeszcze trudniejsze.  Bo właściwie skąd na sto procent można mieć pewność, że ten człowiek naprawdę nie żyje? Że jego mózg umarł?? Zawsze przychodzi taka myśl: a może akurat w tym wypadku jest inaczej?, może jeszcze się obudzi i do nas powróci?
Nie życzę nikomu, aby musiał stanąć przed takim dylematem, ale trzeba też pamiętać o tym, że nasze życie nie należy tylko do nas, że jest Ktoś ważniejszy, który naszymi losami kieruje i może taka sytuacja jest własnie wielkim egzaminem z naszego człowieczeństwa???
Niestety wypadki są wpisane w codzienność naszego życia, dobrze, gdy nie dotyczą ani nas, ani naszych najbliższych, ale…..
Ja często zastanawiam się nad tym, czy moje wyjście z domu nie jest tym ostatnim właśnie wyjściem? Zawsze trzeba być przygotowanym na wszystkie ewentualności i żyć tak, by później, po naszej śmierci, nie przynieść naszej rodzinie wstydu za nasze niegodne czyny, popełniane bardziej lub mniej świadomie podczas naszego życia.
No i zatrzymajmy się czasami w naszym biegu przez życie i zobaczmy, że obok nas tez biegnie inny człowiek, który może potrzebuje też naszej pomocy???

Przepraszam za dzisiejszy wpis, ale właśnie takie „coś” mnie dzisiaj naszło.
Uważam, że czasami trzeba zastanowić się nad jakimś poważniejszym tematem, niż polityka, czy piłka nożna.

Życzę miłego wtorku 

POLACY NIC SIĘ NIE STAŁO, POLACY NIC SIĘ NIE STAŁO



0:3
Koniec
Kolumbia
Po prostu nasze chłopaki zrobiły sobie fajną wycieczkę do Rosji.
Jeszcze pobawią się troszkę   z Japońcami  i wreszcie udadzą się na „zasłużone” wakacje .

Miałam co prawda nie oglądać tego meczu, ale ciekawość zwyciężyła.
No bo w końcu to czy wygramy, czy przegramy nie zależało ode mnie, ale od piłkarzy, nieprawdaż???
Niezbyt się przygotowała nasza drużyna do tak ważnych rozgrywek, niestety kondycyjnie byli beznadziejni, grali nie starannie, nie było krycia i co najważniejsze mało było celnych podań.
Byliśmy bardzo słabą drużyną i bardzo dobrze powiedział jeden z komentatorów, że nikt po nas płakać nie będzie.
Lewy był wczoraj wręcz załamany, wcale mu się nie dziwię, ale trudno jedną gwiazda wygrać mecz, gdy wiadomo, że to własnie on będzie najbardziej pilnowany przez przeciwników, którzy nie pozwolą mu na jakieś brawurowe akcje.
Ale……… w zespole Kolumbii tez było parę gwiazd i im jakoś udawało się przedostać do bramki przez zasieki naszych obrońców.
Chyba naszym zabrakło prędkości i odwagi, tego polotu, który kiedyś cechował naszą srebrną drużynę w sławetnym mundialu w 1974 roku.
Ale jak to śpiewała wtedy nasza reprezentacja :

„po zielonej trawie piłka goni, albo my wygramy, albo oni,
albo będzie dobrze, albo będzie źle, piłka jest okrągłą, a bramki są dwie”

Wtedy było dobrze, a teraz…….. szkoda gadać, nawet gorzej niż źle!!!!

PO PROSTU   ŻENADA  !!!!!!
Najlepiej naszym chłopakom jednak wychodzi branie udziału w reklamach!!!!
I tyle mam do powiedzenia na temat udziału biało – czerwonych w Mundialu 2018 !!!!!

A dla poprawy post meczowego humorku puściłam sobie nieco później  na YouTube  własnie tę sławną piosenkę  z pamiątkowego Mundialu i pooglądałam sobie prawdziwe bramki prawdziwych polskich piłkarzy (gdzie te czasy???) i…. od razu nieco lżej mi się na sercu zrobiło, mogłam się już ze spokojniejszą głową położyć się spać.

Dobra, emocje mundialowe już za nami, możemy śmiało rozpoczynać nowy tydzień.
Co prawda Ci, którzy jeszcze posiadają piłkarską wenę w sobie, pewnie w czwartek pooglądają sobie honorowy mecz z Japonią, ale….

Ten weekend należał do bardzo chłodnych i deszczowych, zgodnie zresztą z zapowiedzią. Przynajmniej raz porządnie udało się komuś przewidzieć pogodę.
Ale żeby w Tatrach śnieg spadł w czerwcu????????? To już chyba szok.
Ale nasza Polska jest tak nieprzewidywalna,  tak, że już nic nie powinno nas zadziwić, ani  polityka, ani pogoda, ani piłka nożna.

Na razie Kraków powitał poniedziałek słonkiem i lekkim chłodem. Ale po tych 3 dniach deszczu i zimnicy nie może być przecież inaczej.
Nie jest źle, w każdym bądź razie wierzmy, że idzie ku lepszemu, czego Wszystkim na dzisiaj i na nowy tydzień życzę.

a to niedziela ponura jakaś taka

 

 

I o czym tu pisać w ponury, niedzielny i piekielnie chłodny niedzielny poranek?
Chyba jednak o tym, że znów tęsknie za ciepełkiem. Ja, zmarluch numer jeden, ubrana w gruby sweter, niczym w zimie…..
Ale taka będzie i pewnie ta niedziela, jak i wczorajszy ponury dzień, chociaż   czasami wydaje się, że troszkę się przejaśnia.
Za oknem cisza, nie ma dzieciaczków w parku. Co prawda jakieś „niedobitki” wczoraj na huśtawkach się huśtały, ale to nie to, co kilka dni temu, gdy radosny szczebiot unosił się od samego rana, aż do wieczora……… Aż moja  głowa z tych pisków puchła.
I co tu robić, nawet spacerować nie bardzo się chce po parku……..Chyba tylko wypada czekać do godziny 20.00, gdy nasza drużyna na mundialowe boisko wyskoczy.
A….zapomniałam, przecież ja nie będę oglądała tego meczu, nie będę pecha przynosiła naszym zawodnikom. Może tym razem im się uda wygrać, bo nie wiem, czy remis przyniósł by jakieś korzyści.
W każdym bądź razie, sporo piwka w wielu polskich domach dzisiaj się przeleje i wiele okrzyków, mam nadzieję, że nie koniecznie tych  zaczynających się na literę „K”

Dzisiaj na Face jeden z Kolegów ujawnił nam  dzisiejszą kartkę z kalendarza, na której napisane dokładnie było, że w Bukowinie o godzinie 7.47 temperatura wynosiła tylko 4 stopnie Celsjusza. Nie dziwota, podobno wczoraj w Tatrach spadł nawet śnieg……Zaiste, dziwna jest ta nasza aura, jednego dnia ponad 30 stopni gorąca, dwa dni później tylko 5-10 lub troszkę ponad 10 stopni…
Oczywiście u mnie to kończy się katarkiem, cały nos mam zapchany i muszę oddychać ustami.
Mam nadzieję, że ta pogoda wreszcie się uspokoi, a temperatura znów podskoczy w górę, bo inaczej cały morski urlop Uleczki weźmie w łeb.
Chociaż pewnie nawet w deszczową pogodę Ulka da sobie radę ze spacerkami, ona nie jest przecież takim zmarzluchem i mięczakiem jak ja.
Ale Uleczku, skoro czytasz jednak ten mój blog, a wiem, że to robisz, życzę Ci, aby słonko oblało Twoje piękne liczka, na którym zakwitnie zachwyt pięknie spędzonym czasem nad naszym polskim morzem.
Pisałaś Uleczko, że możesz obejść się bez środowej róży. O nie, niedoczekanie, tradycja to tradycja, nie będę zamieszczała innych gifów w inne dni, ale środowa róża nadal jest obowiązująca 

Zawsze przecież zamiast gifów mogę zamieszczać dla ozdoby  rysunki (tak jak na przykład dzisiaj), zajmujące mniej miejsca w blogu.

Od polityki dzisiaj biorę urlop, zresztą o czym bym miała pisać, nic się przecież nie zmienia, marazm trwa.

No to życzę miłego oczekiwania na dzisiejszą mundialowa niewiadomą.
Szykujcie już strefę Kibica, bo pić można przecież z każdej okazji, z wygranej i z przegranej.
Ale ja tą pierwszą opcję naszej dzielnej futbolowej drużynie życzę.

 

A dla dzisiejszych Solenizantów Janin, Janów i Danuś kwiatki z życzeniami zdrowia, szczęścia powodzenia w spełnianiu marzeń przesyłam.

BRAWO AGORA

 

 

Dostałam wczoraj odpowiedź ze strony pomoc@gazeta.pl. Przydzielili mi  50 mb  miejsca
Może nie jest to za dużo, ale na jakiś czas musi mi wystarczyć, a potem będę się od nowa martwić o swój blog.Przynajmniej wiem, że znów w środę będę mogła zamieścić różę dla mojej Uleczki, a z umieszczaniem  innych gifów muszę teraz bardzo uważać, muszę być bardziej oszczędna.
W każdym razie BARDZO SERDECZNIE DZIĘKUJĘ CI GAZETO !!!
Ewentualnie mogę zgodnie z radą Hanuli rozpocząć nowy blog. tylko……… ten mój adres jest już znany, jak go „przerobić”, by też był tak chętnie czytany, jak ten stary?Mam nadzieję, że Hanula udzieli mi w tym kierunku jakiejś porady.
A wczoraj był dla mnie bardzo ważny dzień, bo miałam odwiedziny Niezwykle Ważnej dla mnie Osoby, czyli trzy tygodniowej Zeldy.
Czekałam na nią z niecierpliwością i cały dzień wietrzyłam moje mieszkanie, żeby nie daj Panie Boże jakiś dym papierosowy w nim  nie było wyczuć.
Miałam otwarte okno w pokoju i na oścież drzwi balkonowe w kuchni, tak, że zrobił się nawet mały przeciąg, który niekorzystne zapachy z domu przepędził. Oczywiście od rana paliłam papierosy tylko na balkonie i bardzo oszczędnie, aby nie zaszkodzić Maleństwu.

Kiedyś, gdy Zelda była jeszcze w brzuszku Diany mówiłam, że nie mogę się doczekać, aż zaśpiewam Jej kołysankę „ach spij Kochanie, jeśli gwiazdkę z nieba chcesz dostaniesz”, ale…..
Ale przywitałam Ją troszkę inną piosenką, albowiem czekał na Zeldę duży biały miś, więc i piosenka była stosowna do sytuacji i brzmiała mniej więcej tak 
„Ej Zelduniu, aaa spójrz na misia, który zawsze Prababcię Ciocię Ewe przypominać będzie Ci”. A potem jeszcze dodałam jej cicho : KOCHAM CIĘ ! 

No sami zobaczcie, czy ten miś nie jest uroczy?
Na pewno, bo tylko taki mógł trafić w ramiona Zeldy. Co prawda na razie miś jest większy niż Zelda, ale przyjdzie moment, że będzie Jej służył jako zabawka – przytulanka.

Oczywiście zapowiadaną kołysankę i kilka innych też Zelduni zaśpiewałam.
Ale wcześniej Jej wytłumaczyłam, że te kołysanki kiedyś śpiewał mi do snu mój Brat, a  Jej Pradziadek Krzysztof, który był starszy ode mnie o 10 lat, więc lubił się mną opiekować.  Chociaż co prawda gdy byłam starsza tłukł mnie książka po głowie, gdy nie rozumiałam jego matematycznych wywodów, gdy mi chciał coś wytłumaczyć z zadanych mi lekcji. No cóż, trudno, żebym jako uczennica pierwszych klas podstawówki rozumiała wywody licealisty, obowiązywał nas przecież całkiem inny program. Ale tego na wszelki wypadek Zeldzie nie opowiedziałam, tak samo jak nie opowiadałam Jej o tym, jak Krzysztof się denerwował, gdy przeszkadzałam mu w nauce, no cóż, byłam dzieckiem bardzo żywiołowym, a Krzysztof był po prostu molem książkowym, uwielbiał się uczyć i wszystko go rozpraszało, czego nie cierpiał  i okropnie się wtedy denerwował.
Ale i tak zawsze wiedziałam, że Krzysztof bardzo mnie kochał i jego kołysanki zawsze działały na mnie kojąco.

Moje kołysanki też utuliły to Kochane Maleństwo  do snu, ale potem niestety zdarzyła się mała pieluchowa wpadka i po krótkiej toalecie Rodzice zaczęli zbierać się do domu, bowiem czekał ich jeszcze troszkę dłuższy spacer na Podgórze. 
Znieśli więc wózek na dół (na szczęście mieszkam na niskim parterze), zapakowali do niego Zeldę, wzięli miśka pod pachę i sobie poszli.
Było mi smutno, ale wiedziałam, że to nie będzie długa wizyta.
W każdym bądź razie spędziliśmy miły czas na zabawę z dzieckiem i …na małą przegryzkę, którą przygotowałam dla  Jej Rodziców.
Oczywiście zrobiłam swoją popisową zapiekankę ryżowo – truskawkową, która też bardzo im smakowała.
Była też i kawka i bardzo pyszny kruchy placek z rabarbarem, oczywiście tym razem nie był on moim  dziełem kulinarnym, ale też był bardzo smaczny.
No tak, wszystko co dobre kiedyś się kończy, więc i wizyta musiała dobiec swojego końca.
Mam nadzieję, że następnym razem pogoda pozwoli, żebyśmy mogli spędzić nieco dłużej czasu na przykład w pięknym Parku Krakowskim.
Wczorajsza pogoda na taki spacer po parku była zdecydowanie za chłodna.

Dzisiaj mamy pierwszą sobotę lata. Nie zapowiada się ona niestety optymistycznie, przynajmniej u mnie w Krakowie.
Jest ponuro i na deszcz się zanosi.
Ale na pewno wszystkie następne letnie soboty będą już przyjemniejsze.
Dzisiaj sporo dzieciaczków wyjeżdża już na pierwsze kolonie, pierwsze obozy.
Życzę im wspaniałych wrażeń, samych wesołych przygód i doborowego towarzystwa nowych koleżanek i kolegów.

A Wam moi Kochani Czytelnicy życzę przyjemnej i spokojnej soboty.
Lato do nas jeszcze powróci.

do kitu

 

 

 

Dostałam komunikat, że nie mogę zamieszczać w moim blogu zdjęć i gifów, bo mam już wyczerpany limit miejsc. Co to oznacza? Przecież prowadzę ten swój blog od 14 lat, wiadomo, że jest zapełniony, ale to wcale nie oznacza, że muszę likwidować stare posty. Chyba nie oznacza, przynajmniej ja tak myślę.

Oj nie stara się Gazeta o swoich blogowiczów., nie stara.
W każdym bądź razie napisałam do biura pomocy gazeta.pl i teraz oczekuję odpowiedzi. Ale chyba się jednak na nich pogniewam……

A dzisiaj oczekuję Bardzo Ważnego Gościa, ma przyjść, a właściwie przyjechać wózkiem do mnie mała Zelda z Rodzicami. Nareszcie Ją zobaczę.
Mam nawet dla Zelduni mały upominek, ale o tym jutro, bo Ksawer czyta mój blog i nie byłoby niespodzianki.
A ponieważ jestem zła na Blog, nic więcej już dzisiaj pisać nie będę
Tylko martwię się,  jak moja Uleczka bez róży w następną środę się obejdzie? Będzie jest bardzo przykro…..

A jednak życzę miłego piątku. Nareszcie jest chwilka odsapu od tropików.
Deszcz nie pada (i bardzo dobrze, bo jak Księżniczka  Zelda by swoja karocą do mnie zajechała ??), czasami nawet wychodzi zza chmurki na moment słonko, ale jest lekki wiaterek i lekki chłodek.

po prostu miłego czwartku życzę

Wstał kolejny słoneczny dzień. Piękny, letni, chociaż kalendarzowe lato ma do nas przyjdzie dopiero jutro.
No i  jak dla ironii,  własnie jutro nastąpi  ochłodzenie i deszcz.
Taki psikus aury, czyżby lato chciało nam zapowiedzieć, że będzie kapryśne i nie mamy się co na radosne ciepłe dni za bardzo nastawiać???
Ale wszystko może się przecież zmieniać, jak  chociażby w naszej polityce.
Już od wielu miesięcy nasza dyplomacja (jeżeli takowa jeszcze w Polsce istnieje) przygotowywała się do arcy ważnego spotkania w Brandenburgu prezydium naszego polskiego sejmu i Bundestagu.
I…….Guzik, do spotkania nie doszło, bo w ostatniej chwili marszałek Kuchciński odmówił naszą wizytę w Niemczech, tłumacząc to bardzo ważną sytuacją polityczną w Polsce.
Opozycja oczywiście dociekała tego, co się mianowicie tak bardzo ważnego w Polsce działo, że aż trzeba było odmawiać tej ważnej dla nas wizyty.
Były nawet podejrzenia, że marszałek Kuchciński tak bardzo zestresował się porażką naszych biało – czerwonych w Mundialu, że teraz potrzebuje kilku dni, żeby do psychicznej normy powrócić.
Ale, ale, przecież  kilka dni wcześniej Niemcy też ponieśli, podobną do naszej klęskę mundialową, więc może wspólna zgryzota byłaby dobrą płaszczyzną do połączenia zbolałych – polsko  – niemieckich mundialowych dusz????
Żarty na bok, sprawa jest bardzo poważna, albowiem  okazało się, że „Naczelnik” państwa zwołał arcyważne spotkanie, na którym obecność pana marszałka i wicemarszałków, którzy mieli wraz z nim wyjechać do Niemiec, jest bezsprzecznie konieczna  i niezbędna.
Sprawy mają się widać dosyć niebezpieczne dla Polski, może nawet zagrożona jest wolność naszego kraju, więc dlatego Kaczyński to zebranie w trybie arcy pilnym zwołał.
A opozycja? co tam opozycja, przecież już Sejm ustalił, że opozycja nie ma nic w nim do gadania.

Będzie tak, jak chce naczelnik.
Niech więc strona niemiecka cierpliwie poczeka, aż Jarosław zadecyduje czy i kiedy w ogóle do takiego spotkania dojdzie.
Nie będzie mu przecież Niemiec pluć w twarz.
I to jest ta oczywista oczywistość.

Na jutro zapowiadają spore opady i wichury. Opady akurat bardzo się przydadzą, bo już są komunikaty, że susza poczyniła wielkie braki w zbiorach roślin i owoców.
Wichura niestety może przynieść tylko i wyłącznie szkody, albowiem ostatnio jakoś  te wichury są mało „polskie”, od razu przychodzą  tornada, pustoszące wszystko wokoło. Co prawda mamy już nowego ministra rolnictwa, ale wątpię, żeby zechciał on rolnikom pomagać. To jest własnie ten sam człowiek, który ograniczył rolnikom  prawa sprzedaży ich  ziem, równocześnie przyznając prawo pierwokupu ziem przez Kościół.

Wiadomo, nie jest na pewno lewakiem, więc Kościół jest dla niego najważniejszy, co tam jakiś byle rolnik ma się wzbogacać.
A i nasz rząd wcale nie będzie taki skory, aby z kiesy wyjmować niepotrzebnie pieniądze na ewentualne pokrycie wyrządzanych przez wichury szkód, przecież przed nimi samorządowe wybory, nie długo potem wybory parlamentarne, musza zbierać przecież pieniądze, aby wkupić się w łaski popierającego ich Ojca Rydzyka. Bez niego Pis wybory by przerznął, a kto jak kto, ale Rydzyk potrafi  do „katolickiego” sumienia przemawiać.
Wystarczy przeczytać ostatnie sondaże – włos się na głowach mądrych Polaków jeży.
Ale ja ciągle jestem dobrej myśli, pełna nadziei, że cos się takiego wydarzy, że pisie rządy w zapomnienie pójdą.
Kiedyś też wydawało się, że komuna jest nie do obalenia i………

No to słonecznego i pełnego radości dnia życzę, w oczekiwaniu na niedzielny mecz biało – czerwonych.
Będzie dobrze, czy znów będzie polski blamaż : „Polacy nic się nie stało”!!!!!????????
Zobaczymy, ja w każdym bądź razie na pewno tego meczu (na wszelki wypadek, by nie było potem na mnie, że znów zapeszyłam) oglądać nie będę