no sami powiedzcie, jak można nie kochać takiej Kruszynki????

Wczoraj znów zakochałam się w Zelduni.
To wcale nie znaczy, że wcześniej kochałam ją mniej, ale za każdym razem, gdy ją widzę, moje uczucie do niej jeszcze bardziej rośnie.
Wczoraj z Zeldą, z jej rodzicami i z Mią spędziliśmy cudowne popołudnie w moim Parku.
Oczywiście Zeldi przywitała mnie swoim uśmiechem od ucha do ucha, wcale się nie bała siedząc na moich kolanach, chociaż wcale tak często mnie nie widuje.
Widocznie w genach swojego taty ma powielany przekaz: przecież to jest moja kochana ciocia (prababcia) Ewa 🙂
Pogoda była wprost urocza, zachęcająca do takiej letniej przygody.
Oczywiście najbardziej Zelduni podobały się pływające po stawku kaczuszki. Chyba ma coś ze mnie w tej materii 🙂
Ale również i inne zabawy bardzo się jej podobały, Jest co prawda jeszcze za mała, aby jeździć na dużej karuzeli na placu dla dzieci, ale bardzo spodobało się jej zjeżdżanie wspólnie z Mią ze zjeżdżalni, wcale się nie bała, nawet potem ciągła tam jeszcze swojego tatę Ksawra, pokazując paluszkiem na zjeżdżalnie i mówiąc „tam”, oczywiście zakochany tata uległ swojej córce i tam poszli raz jeszcze, czy miał zresztą jakieś inne wyjście ??????
Zresztą Zeldunia to bardzo odważna dziewczynka, nawet psa, który do niej poszedł, by ją powąchać, też się wcale nie bała.
Oczywiście nie obeszło się bez małego poczęstunku na trawie, Mia i Ksawery przynieśli z pobliskiej knajpki same smakołyki, ale najbardziej Zelduni smakowały oczywiście frytki, pałaszowała je ze smakiem obydwoma rączkami.

Taka mała, a już wie, co jest dobre.
A może to takie rodzinne skłonności do pałaszowania może niezbyt zdrowych, ale jednak pysznych rzeczy?
Ale mam nadzieję, że mimo to, nigdy nie osiągnie wagi swojej Cioci PraBabci, jest na to za bardzo ruchliwa, pełno jej wszędzie.
Co prawda jeszcze sama nie chodzi na dwóch nóżkach, ale to kwestia tylko tygodni, na razie bardzo szybko i chętnie przemieszcza się na czworakach.
Chociaż wczoraj na placu zabaw spotkałyśmy chłopczyka o dziewięć dni młodszego od Zeldy, który już samodzielnie sobie po placyku maszerował.
No cóż, jeszcze chwilkę musimy na te jej pierwsze kroki cierpliwie poczekać.
Czyli raz jeszcze doznałam radości z posiadanego koło mojego domu Parku, w którym tak miło z moją kochaną rodzinką mogłam spędzić wspólne chwile.
I to są własnie te momenty w moim życiu, w których czuję prawdziwą radość, prawdziwe szczęście, prawdziwe wzruszenie z tego, że oni wszyscy są tak blisko, że nie zapominają…….
A gdy oni już sobie poszli do domu, chwilkę sobie jeszcze samotnie na ławeczce posiedziałam i wspominałam pewien spacer sprzed roku, gdy malutką, z miesięczną Zeldunią, jeździłam z wózkiem, który ja dumnie wtedy pchałam prze siebie.
Rok szybciutko mija, pewnie w przyszłym roku, gdy Zeldunia będzie nieco starsza, już obie będziemy mogły urzędować w ogródku dla dzieci, gdzie są zjeżdżalnie i karuzele, gdzie będziemy mogły lepić sobie babki z prawdziwego piasku.
Już nie mogę tego dnia się doczekać.
Które to już pokolenie, które „przechodzi” przez moje ręce ?…. trzecie, najpierw były dzieci Ani i Krzysztofa, potem ich wnuki, a teraz pora na prawnuki.
A ja zawsze pozostawałam tą dobrą Ciocią Ewą………… przynajmniej tak mi się wydaje, skoro te trzy kolejne pokolenia mojego rodzeństwa mnie kocha i o mnie myślą.
Nie mam swoich własnych dzieci, wnuków, prawnuków, ale mam ich wszystkich i całe szczęście, że ich mam.

A dzisiaj wstała kolejna morderczo gorąca niedziela.
Dzisiaj i jutro znów ma być apogeum wysokiej temperatury, zwłaszcza na Dolnym Śląsku, gdzie temperatura ma przekraczać 35 stopni, a tam akurat wybrał się na wakacje z rodziną mój internetowy kolega Grześ. Okropnie będzie im tam dzisiaj i jutro gorąco, zwłaszcza, że oni są nastawieni na zwiedzanie różnych fajnych zakątków dolnośląskiej krainy
A i W krakowie nie będzie wcale lepiej, tu temperatura też przekroczy 30 stopni, a dzisiaj akurat odbywa się w Krakowie Międzynarodowa Wystawa Psów Rasowych, w której również bierze udział nasza Abrusia.
Pierwotnie zamierzałam nawet iść tam jej trochę pokibicować, jednak ta wysoka temperatura zdecydowania ochłodziła mój zapał, będę jej kibicowała na odległość.
Swoją drogą, biedne te pieseczki, w takim upale po ringu biegać i w dodatku świetnie na nim się reprezentować, to nie lada sztuka,
Mam nadzieję, że sędziowie kynologiczni dzisiaj nie będą tacy surowi i troszkę odpuszczą tym biednym pieskom ganianie po ringu i że nasza Abra sprosta wystawowym wymogom i pokaże, jaka jest piękna.
Dobrej i wspaniałej niedzieli moi Kochani, pełnej fajnych miłych niespodzianek i samych radosnych godzin

dzik jest dziki,dzik jest zły, dzik ma bardzo ostre kły

Południe już minęło, a ja nic, a nic jeszcze się w moim blogu nie wyprodukowałam.
Ale wszystko dlatego, że co prawda wstałam dzisiaj sobie dosyć wcześnie, bo już przed siódmą, tak po prawdziwe to nawet Magda obudziła mnie telefonem (że ta dziewczyn pospać sobie nie może ), więc już koro świta kawkę sobie zrobiłam.
Nie pomogła, nadal byłam skacowana, jakbym poprzedniego dnia co najmniej pół litra wypiła, a przecież piłam tylko wodę mineralną, żadnego alkoholu nawet nie powąchałam
To co było zrobić?. poszłam sobie raz jeszcze do łóżeczka i smacznie kapeczkę sobie z dwie godzinki pospałam.
Tym razem obudził mnie telefonem VIP, ale całe szczęście, bo już przyszła stosowna pora na wstawanie.
Co prawda w głowie nadal miałam małego kręciołka, ale już zdecydowanie mniejszego, niż rano i tym razem czarna kawa, bez mleka pomogła, postawiła mnie na nogi.
Coś podejrzanie często mam te kręciołki ostatnio w głowie, ale pewnie to wszystko dzięki tej pogodzie made in Sahara, chociaż wczorajszy dzień był przecież nieco lżejszy niż poprzednie.
Niestety upał powraca i ja tylko boję się, żeby z nią z tej Sahary jakieś lwy i inne straszne zwierzęta do nas nie przypełzły.
Jeżeli już koniecznie będę sobie chciała takiego lwa oglądnąć, pójdę sobie , chociaż zdecydowanie nie lubię łazić i to z wielu powodów do ZOO.
Chociaż niekoniecznie tam można spotkać dziką zwierzynę……
Nie tak dawno, na przykład można było spotkać dziki koło Galerii Kazimierz w Krakowie, na Wawelu urzędował sobie rudy lis, a w naszej krakowskiej Wiśle jak gdyby nigdy nic pływał sobie jeleń.
O wcale w tym nic dziwnego, zwierzęta w poszukiwaniu jedzenia często pokonują strach i pod domostwa się zakradają.
Na całe szczęście po moim parku dzikie zwierzęta nie biegają, tam jest tylko sporo różnych ras i nie ras psów, które nawet wcale ze sobą się nie gryzą, a świetnie bawią, biegając po trawniku.
Nawet ze zdumieniem podziwiałam tę zgodną zabawę tych wesołych czworonogów, mimo, że z nieba lał się żar, one wesoło jeszcze biegały.
A dzik? no cóż, już dwa wpisy temu pisałam tym śmiesznym zwierzęciu w naszym parku, na szczęście to był tylko kawałek pnia, udający tego dzikiego zwierzęcia.
W poniedziałek rozpoczynamy miesiąc lipiec.
Bardzo ciekawa jestem, czy znów do Parku Krakowskiego powrócą te letnie niedzielne pikniki, jakie w zeszłym roku w nim się odbywały.
Może nawet już jutro będzie uroczysta inauguracja tego miłego, letniego zwyczaju, chociaż raczej nie, przecież jutro jeszcze czerwiec mieć będziemy. To może od następnej niedzieli?
I znów pokażą się te pyszne różno smakowe lody z budki i te lody rolkowane, w kubku podawane, chociaż, jak już pisałam w Avitexie sprzedawano bardzo pyszne lody grejpfrutowe, dzisiaj też tam się wybieram.
Życzę bardzo przyjemnego sobotniego odpoczynku.

sielskie widoki

Takie sielskie widoki spotkać można w moim Parku.
Nawet ja widać, kapliczka niczym na wsi stoi sobie pośród zielonej łączki.
Co raz bardziej zauroczona jestem tym moim Parkiem.
Pisałam niedawno, że to od mojego Taty nauczyłam się z ciekawością patrzeć na całą przyrodę, która nas otacza, na jej piękno, na jej czasami wprost niesamowite i zadziwiające eksponaty.
Przykład ? proszę bardzo.
Lubię obserwować drzewa w parku każdy z nich ma inny wygląd, inną posturę, inne kształty, ale każde tak dumnie w niebo spogląda i listki do słonka swoje wysuwa..
Ale wczoraj zaskoczyły mnie narośla, które na tych drzewach się znajdują, niby nic w tym dziwnego, ot takie różnokształtne, powyginane konary, ale jedno z nich szczególnie mnie zaciekawiło i musiałam koniecznie zdjęcie mu zrobić
Sami popatrzcie: Niby zwyczajny pień drzewa, a jednak……

To drzewo wygląda tak, jakby było norą dla jakiegoś zamieszkałego tam zwierzęcia, dzika, czy może niedźwiedzia…….
Wyraźnie widać wydłużony pysk, zakończony czarnym nosem, małe przysłonięte nieco oczy i otwartą, ziejącą paszczę, z której wysuwają się białe zęby. Naprawdę stanowi to wręcz niesamowity wygląd, musiałam to uwiecznić.
Niepojętna jest ta przyroda, uczy nas patrzeć na świat zupełnie z innej, tej niematerialnej strony, uczy cieszyć się tym, co nas otacza, pozwala doznawać nam takie uczucia, które utożsamiają nas naturą, której częścią przecież jesteśmy.
Często lubię spoglądać w niebo, spowite niewielkimi obłokami. One też nie raz przybierają niesamowite kształty zwierząt, potem rozpływają się i nagle ich wygląd przybiera nowe, również ciekawe kształty.
Czy jestem marzycielką?
Może trochę, ale takie odbicie przyrody w kształtach chmur, czy drzew działa na mnie bardzo kojąco.
Zapominam wtedy chociaż na chwilę, że istnieje zło, kłamstwo, brutalność życia i czuję, że warto żyć, warto być, warto cieszyć się nawet pozornie mało znaczącymi znakami naszej przyrody.
I wtedy po prostu czuję się taka szczęśliwa, że chciałabym cały ten świat do siebie przytulić.
I właśnie wczoraj przytulałam cały świat, spędzając w Parku ponad trzy godziny.
Oczywiście przez pewien czas towarzyszył mi uroczy VIP, ale gdy już sobie poszedł, pozostałam jeszcze troszkę w Parku sama, a tą fajną letnią wyprawę zakończyłam sobie porcją pysznych orzeźwiających lodów grejpfrutowych i z poczuciem dobrze spędzonego popołudnia powróciłam w domowe pielesze.
Dzisiaj w Krakowie zdecydowanie chłodniejsza pogoda, tylko nie całe 20 stopni, czyli temperatura doskonała właśnie na miłe spacery.
No to włączam zaraz mój krokomierz zamieszczony w moim iPhonie (mierzy ilość przebytej trasy w kilometrach i w krokach, które zrobiłam podczas wędrówki) i ruszam w świat.
Może znów coś ciekawego dojrzę i uwiecznię na zdjęciu???

Bardzo miłego piątku życzę

Jedno oko na Maroko…….

a drugie na……… naszą Polskę.
Wczoraj, jak podawały media, temperatura powietrza w Polsce była o 10 stopni wyższa, niż w stolicy Maroka !!!!!!!!!!
Czerwcowy rekord ciepła padł 26 czerwca w lubuskim Radzyniu. Tamtejsza stacja pomiarowa po południu zanotowała temperaturę 38,2 stopni Celsjusza. Aż tak gorąco w czerwcu nie było w naszym kraju jeszcze nigdy dotąd……….
U nas w Krakowie było „tylko” 35 stopni Celsjusza, oczywiście w cieniu, bo gdy ze zgrozą popatrzyłam na termometr okienny, temperatura przekroczyła nawet 40 stopni.
Takiego skwaru nawet w moim dosyć przewiewnym pokoju nigdy jeszcze nie było.
Na szczęście wczoraj była u mnie z gospodarską wizytą Renia i przy okazji wyjęłyśmy wiatraczek, który od czasu mojej przeprowadzki na nowe mieszkanie jeszcze nie był ani razu używany.
Na pewno poprzedniego lata nie musiałam go używać, chociaż również było bardzo gorąco, ale jeszcze nie tak koszmarnie jak wczoraj w moim mieszkaniu, wczoraj bez niego nie dało się po prostu żyć.
Rano jeszcze przynajmniej w kuchni, która jest od południowej strony, było dość przyjemnie, nawet taki miły wietrzyk powiewał, potem, gdy słonko przeprowadziło się od strony Parku własnie na druga stronę, w kuchni było istne piekło, nie dało się tam wejść, taki, mimo otwartych balkonowych drzwi był zaduch. No cóż, ani jeden listek na drzewie nie zaszeleścił, duszne powietrze po prosty stało w miejscu. Nawet muchy, które przez balkon lubią do mnie sobie wlatywać chyba się wczoraj pospały, bo jakoś ich nie był ani widać ani słychać.
Na całe szczęście miałam wczoraj ten luksus, że nie musiałam wychodzić na to rozgrzane powietrze, więc padłam niczym ta senna mucha i oddawałam się rozkoszom powiewu wiaterka dochodzącego z wiatraczka.
A gdy tylko wiatraczek, który jest czasowo przez pilota regulowany, na chwile się wyłączał, natychmiast w pokoju robiła się wprost diabelsko gorąca temperatura.
Nawet noc spędziłam przy otwartym na oścież balkonie i o dziwo, nikt mnie nie ukradł 🙂 A tak się bałam zawsze pozostawiać otwarty balkon……..
No to wczoraj miałam lekki przedsmak tego, co ewentualnie mogłoby mnie spotkać w piekle, gdyby mnie tam diabły jakieś zaciągnęły.
Więc natychmiast obiecałam poprawę, bo nie wyobrażam sobie wieczności w takich temperaturach 🙂
W niebie to przynajmniej jakiś przeciąg jest mały i można sobie z chmurki na chmurkę poskakać, a w piekle nie dość, że ukrop, to jeszcze ta straszna, rozgrzana smoła by mnie oblepiała…brr…….
Więc zgodnie z moją obietnicą, nic złego, przynajmniej dzisiaj na PIS nie napiszę, poczekam do jesieni……
Jedna pozytywna, przynajmniej dla mnie, wczorajsza polityczna wiadomość jest taka, że został powołany Komitet Wyborczy PO – KO, którego przewodniczącym został Krzysztof Brejza a w sztabie wyborczym znaleźli się też sami mądrzy, młodzi i rozważni politycy jak :   Małgorzata Kidawa-Błońska (PO), Adam Szłapka (Nowoczesna), Barbara Nowacka (Inicjatywa Polska) i, oraz prezydent Sopotu Jacek Karnowski i prezydent Łodzi Hanna Zdanowska . Wsparcie samorządowe ma zapewniać prezydent Gliwic Zygmunt Frankiewicz.
Przyznam, że jestem bardzo zadowolona z tak wybranej drużyny, którą tak zapowiedział Krzysztof Brejza ; „nowy sztab to drużyna specjalistów od zwycięstw”, których cechują: „fachowość, determinacja z odwagą, ale przede wszystkim pokora”.
To są politycy, których kariera jeszcze nie podbuzowała, nie byli dotąd znaczącymi osobami na politycznym gruncie, więc są dalecy od tej bezmyślnej rutyny, która po prostu naszą politykę psuje. Pozbawieni tego patosu i pewnego rodzaju arogancji potrafią myśleć bardziej realnie.
I ja im wierzę, bo to własnie prezydent Karnowski, prezydent Zdanowska pokazali nam, jak można, wbrew rzucanych na nic hejtów, wysoko wygrać wybory, również i Bartosz Arłukowicz dzięki swojej nieugiętości i pracowitości również osiągnął znakomity wynik w ostatnich wyborach parlamentarnych, a z kolei Krzysztof Brejza jest bardzo niezłomnym posłem, nie boi się odkrywać i ujawniać wszystkich przekrętów prawicy.
Również znamy zasługi pani Barbary Nowackiej, jeżeli do tej drużyny dołączą jeszcze inni młodzi posłowie, którzy będą chcieli rzeczywiście zmieni naszą rzeczywistość i najważniejsze, że będą wiedzieli w jako sposób to zrobić, jest szansa, że będziemy mogli nawet już tej jesieni odsunąć PIS od władzy i nasza Polska stanie się normalnym, naprawdę demokratycznym krajem, prawdziwym, a nie udawanym partnerem dla Unii Europejskiej.
Musimy stanowczo postawić na „młodych gniewnych”. W nich widzę naszą przyszłość.
Nie wiem, może uda im się przekonać większą część Polaków, że program plus Pisu to zwyczajna kiełbasa wyborcza, a już mamy tego przedsmak, chociażby w tym, że zostały zablokowane dopłaty na leki onkologiczne, a równocześnie znów kwota ponad milion złotych została wyekspediowana do Torunia.
Czyli można powiedzieć, że do następnej reformy plus Pisu doszła haniebna reforma TRUMNA PLUS, bo niestety bez dostępu do leków onkologicznych, w Polsce znacznie wzrośnie liczba śmiertelności .
Czy o to chodzi Pisowi, żeby przeprowadzać „naturalną segregacje pośród ludzi”””????
Jest to wiadomość wprost koszmarna i chociaż powyżej zarzekałam się, że nie będę nic złego o tej formacji pisała, ale tak jakoś sama ta konkluzja wynikła w trakcie pisania tego mojego blogu, zresztą nie jest to żadne kłamstwo, niestety, to jest bardzo smutna i prawdziwa wiadomość podana we wczorajszych mediach.
Do własnej interpretacji pozostawiam moim Czytelnikom powyższe moje spostrzeżenia.

A dzisiaj wstał już następny bardzo letni dzień, na szczęście z temperaturą nieco niższą niż dnia poprzedniego, ale również dosyć wysoką, chociaż już nieco łatwiej przyswajalną.
Ale to nie koniec tej fali upałów, te bardzo wysokie temperatury jeszcze podobno znów mają powrócić, jeszcze trochę się pomęczymy, a mój wiatraczek będzie na pewno znów wykorzystywany.
Tylko ciekawa jestem, jaki potem rachunek za prąd w związku z tym otrzymam?
No cóż, każdy wie, że życie jest niestety drogie, nawet co raz droższe, ale w takich ekstremalnych warunkach, nie można sobie pewnego luksusu życia odmawiać.
W Krakowie od rana już 26 stopni, tylko tyle, że to nagrzane powietrze znów stoi w miejscu, ani drgnie.
Oczywiście dzień rozpoczęłam od kawki i od…..włączenia wentylatorka, niech przemiesza trochę mi ten krakowski zaduch.
Z tego co wiem, w innych częściach Polski dzisiaj jest lekki odsap od tej afrykańskiej kanikuły, ale ta na dłużej niestety upał nie odpuści.
Ciekawa jestem, jaka pogoda będzie w Krakowie w tę sobotę i w tę niedzielę, bo w tych dniach odbędzie się w naszym grodzie Międzynarodowa Wystawa Psów Rasowych i nasza Abrusia, czyli sunia Magdy, po raz pierwszy będzie brała udział w tej wystawie.
Nie wiem, czy dojadę na teren wystawy, ale będę za nią trzymała kciuki.
Bez złotego medalu nawet mi się Abra nie pokazuj na oczy !!!!!!!
Oczywiście żartowałam, ale Abra jest ślicznym psem i na jakiś medal jednak liczę.
Ech, dawniej to były wystawy…….. najeździłam się na nie z moją Tiną, oj najeździłam i medale też zdobywałam……..
W każdym bądź razie spokojnego, miłego czwartku, pełnego odpoczynku od tej niesamowitej i jednak niezbyt lubianej od nas gorącej pogody.


Dzień dobry Uleczko

Witam Cię o poranku, nad słonecznym brzegiem morza, częstując filiżanką gorącej, czarnej kawy, którą jak wiem, bardzo lubisz.
Dzisiaj jest przecież kolejna środa…….
Dobre Bogi nad Tobą czuwają, o przecież masz wspaniały czas podczas tej swojej wyprawy nad morze, mam nadzieję, że te kolejne dni też będą Tobie sprzyjały.
Nie, nie narzekam, ja również cieszę się z tej letniej pogody, chociaż czasami wole skryć się przed nadmiernym upałem w domu, ale gdy upal nieco zelży wychodzę do mojego ulubionego parku.
Nie będę dzisiaj wiele pisała, właściwie o tym, o czym ostatnio myślę, już napisałam wczoraj.
O polityce też nie chce mi się pisać, po prostu nie widzę żadnego sensownego wyjścia z tego impasu. Ile można tumanom tłumaczyć, że są oszukiwani?, że pieniądze, które Jarek tuż przed następnymi wyborami tu tylko kiełbasa wyborcza? Że są one ich własnymi, ciężko zarobionymi pieniędzmi, tylko przekładane są z lewej do prawej kieszeni i odwrotnie, no ile????
Aż prosi się napisać : MIAŁEŚ CHAMIE ZŁOTY RÓG, ZOSTAŁ CI SIĘ JENO PAS.
Tymi pasami zarówno ci naiwniacy, jak i my wszyscy pozostali dobrze po tyłkach oberwiemy.
Będzie slogan ; RÓWNAJ DO BIAŁORUSI, a nie do Unii.
Unia znów odpłynie, bo kto będzie chciał współpracować z ludźmi nieodpowiedzialnymi, agresorami własnego państwa???
I nagle dowiemy się, że zabrakło pieniędzy na to całe rozdawnictw, trzeba będzie je po prostu zabierać tym, którzy teraz lekko rączkę wyciągają.
A zabiorą nam wszystkim, w cholernych podatkach, które wzrosną, w nakładanych akcyzach, w szalejącej drożyźnie.
Do tego będziemy mieć nałożony kaganiec na wolne słowo, a bat wisiał będzie nad głową tych, którzy będą próbowali się sprzeciwiać.

CZY TAKIEJ POLSKI NAPRAWDĘ CHCECIE POLACY???????
Znów mnie poniosło, ale póki jeszcze mogę, póki tego kagańca na pysk mi nie założyli, będę krzyczała NIE, NIE NIE, NIE CHCĘ TAKIEJ POLSKI.!!!!!!
Z rozpaczą za to będziemy patrzeć, jak pisowska banda za nasze pieniądze wspaniale w Polsce swoje życie ułożyła.
No cóż, nasza klatka wcale nie będzie złota, będziemy siedzieć w ponurej rzeczywistości, dzięki sprytowi przebiegłej szajki pewnego kurdupla, który wie, w jaki sposób można ludzi oszołomić i na lep nabrać.
Ech, szkoda gadać.
Nie będę już więcej dzisiaj pisać o tym, ale przysięgam, jeszcze do tematu powrócę, chociaż mogę powtórzyć za Maksem z „Seksmisji” : CIEMNOŚĆ, WIDZĘ CIEMNOŚĆ!!!
I nie tylko ciemność, ale ciemnotę, głupotę i brak jakiejkolwiek odpowiedzialności Polaków za losy ich Ojczyzny.
I to jest chyba w tym najsmutniejsze…………. nikt z tych ludzi nie liczy się z Polską, każdy liczy się tylko z własną kieszenią, każdy chce się nachapać , nabrać, nażreć do syta, chociażby potem jarzmo mu na kark założyć mieli.
I przewiduję, to jarzmo na nas nałożą, a Polska znów na dno pójdzie, chociaż tyle osób starało się ją z dna wyciągnąć. Tylu mądrych ludzi pracowało na to, by przyszedł jeden mały człowieczek i wszystko zepsuł.
Niczego historia nas nie nauczyła…..
I to jest właśnie bardzo smutne…..

Przepraszam Cię Uleczko, nie powinnam akurat w tak piękny dzień, jaką jest środa pisać o takich smutnych rzeczach.
Ale faktem jest to, że jeżeli o czymś się nie pisze, wcale nie oznacza, że tematu nie ma.
A ten temat jest bardzo palący, wiem, że i ciebie denerwujący, dlatego dzisiaj dałam upust, raz jeszcze przepraszam

Życzę wszystkim (póki jeszcze jesteśmy w miarę wolni), miłej letniej pory, radości z tego, co jeszcze mamy, ale wkrótce nam zabiorą, niestety, zabiorą, naszą wolność, nasza godność, naszą…ech….

Miłej środy

moja łączka

nie muszę wcale daleko szukać.
Wystarczy, że wyjdę z domu, przejdę na drugą stronę mojej niewielkiej uliczki i już jestem w Parku, a stamtąd tylko kilka kroków i już jestem na tej ślicznej złotej łączce, pełnej pięknych kolorowych kwiatów.
W każdym rogu parku jest inny rodzaj kwiatów, inny kolor, inny zapach ale trzeba przyznać, że ten zapach może człowieka zachwycić.
Taka namiastka wakacji w samym środku Krakowa.
Jest to bardzo ważny punkt, zwłaszcza dla osób starszych, dla których wyjazd za miasto może już sprawiać pewne kłopoty, nie zawsze rodzina może zaopiekować się dobrym wypoczynkiem starszej osoby.Tu nie trzeba wiele, parę kroków i już jest się w innym świecie, gdzie w powietrzu unoszą się wspaniałe zapachy kwiatów, a spore, stare drzewa od nadmiaru słońca uchronić mogą, od udaru słonecznego.
Nie przypadkiem o tym wcale piszę, takich miejsc rekreacyjnych wciąż w Krakowie nie ma za wiele.
Wciąż budują to betonowe miasto, zapominając, że dla człowieka najważniejszy jest kontakt z naturą, z roślinnością, z w miarę świeżym powietrzem.
Co prawda akurat w Krakowie, który na ogół spowity jest smogiem, trudno o to świeże powietrze zadbać, ale przecież to roślinność oczyszcza ze szkodliwych składników nasze powietrze, tym samym oczyszcza nasze płuca.
Dlatego konieczne jest zadbanie o te zdrowe miejsca pobytu dla dzieci, osób starszych i tych, którzy na chwilkę chcą wyjść z domu i odpocząć, a nie koniecznie od razu wyjeżdżać z miasta. Trzeba budować parki, skwery, inne zielone miejsca, a nie likwidować drzewostan, by powstawały w tym miejscu nowe betonowe place, pełne domów, podobnych do tych budowanych ongiś przez dzieci z klocków.
Kiedyś n Żabińcu, w okolicy mojej pracy dominowały pola, co prawda nie zagospodarowane, ale pełne krzewów i dzikiej roślinności, teraz te pola zostały wykarczowane i ze zdumieniem patrzę, jak szybko przeradza się to w osiedle licznych domów mieszkalnych, budowanych ściśle jeden koło drugiego, oddzielonych od siebie tylko jakimś licho rosnącym trawniczkiem.
Zastanawiam się, kto będzie mieszkał w tych pudełkach, w których latem nie da się z upałów wytrzymać, w którym sąsiad do sąsiada przez okno zagląda.
Wcale nie jest łatwe takie życie na przeludnionym osiedlu, gdzie nie ma miejsc do rekreacji, gdzie nawet nie możesz pozostawić przed domem swobodnie swojego auta, gdzie jest tak ciasno, że w razie jakiegokolwiek wypadku, czy pożaru, trudno wozom niosącym pomoc przejechać.
Dlatego u nas, podobnie jak i na zachodzie, coraz częściej ludzie po prostu wyprowadzają się z miasta, pozostawiając go jako miejsca dobre na stanowiska pracy dla urzędów, czy innych potrzebnych instytucji, a sami poza miastem, na niewielkich powierzchniach budują sobie domek z ogródkiem, w którym po pracy mogą odetchnąć od miastowego smogu.
Raz jeszcze myślą powrócę tu do Modlnicy, gdzie coraz liczniej właśnie powstają małe osiedla domków jednorodzinnych, bliskość Krakowa akurat ma tu znaczenie, bo autem można do miasta dostać się w kilka minut, chociaż trzeba przyznać, że nawet te niewielkie wioski są zabezpieczone handlowymi punktami, co rusz można spotkać wielkie spożywcze markety typu Biedronka, czy Leviatan, nie koniecznie trzeba daleko po zakupy jeździć.
Zresztą w tej chwili te podkrakowskie wsie, które jeszcze nie tak dawno były miejscem, o którym świat zapomniał, robią się coraz bardziej zadbanymi pod względem również i usług społecznych.
Powstają nowe, wygodne drogi, z odpowiednimi zabezpieczeniami, a nie tak dawno jeszcze główną droga prowadząca przez wieś pozbawiona była chociażby poboczy, czy oznaczonych miejsc dla bezpiecznego przechodzenia na drugą stronę ulicy .
Pamiętam, że gdy przyjeżdżałam jeszcze kilka lat temu do Modlnicy, z przystanku do domu siostry musiałam iść dosyć ruchliwą szosą, zawsze powodowało to we mnie strach, teraz powstały już tam chodniki, zwiększające bezpieczeństwo dla przechodzących ludzi.
Również i wójtowie Gmin starają się o rozwój różnych ciekawych inicjatyw dla swoich i mieszkańców, nie tylko budując nowe sklepy, czy środki, ale również tworząc różne ciekawe miejsca dla krzewienia sportu, ciekawe punkty rekreacyjne dla mieszkańców.
Już nie ma teraz wsi spokojna, wsi wesoła, tera już wieś integruje się z szeroko pojętym życiem społecznym innych Polaków. Nie ma już tych widoków sprzed lat biednych, chodzących boso wiejskich dzieciaczków, pasących krowy czy gęsi, dzisiejsza wiejska młodzież wcale nie odbiega od standardów życiowych mieszkańców większych miast, ma też zapewnione dobre warunki do nauki, do rozwoju, do spełniania swoich marzeń życiowych.
Ale nie każdy może przeprowadzić się do takiej podmiejskiej wioski, toteż ci ludzie smażą się w miejskim piekiełku, pełnym smogu, spalin i innych miejskich smrodów, chociaż niech mają tę okazję, by mogli tę namiastkę świeżego powietrza w tych naszych parkach zdobywać.
O to właśnie apeluję w moim dzisiejszym wpisie do władz miasta.
Pamiętajcie o swoich mieszkańcach, a szczególnie o tych starszych, nie raz schorowanych osobach, dla których chwile spędzone na ławeczce pośród zieleni jest jedyną atrakcją ich dnia.
Nie budujcie kolejnych bloków, w ich miejsce stwórzcie wspaniałe rekreacyjne ośrodki ku uciesze dzieci, ludzi młodych, średnich wiekiem, jak i tych starszych.
Bo przyroda potrafi wszystkich razem połączyć, dać poczucie szczęścia i radości z życia.

Życzę przyjemnego wtorku

A wczoraj był piękny dzień…….

…… Dzień Taty.
Wracałam wczoraj myślami do tych moich szczęśliwych dziecinnych lat, gdy miałam koło siebie moich Kochanych Rodziców, Ukochaną moją Mamusię i najwspanialszego na świecie Tatę.
Przeczytałam wczoraj gdzieś na internecie bardzo mądrą sentencję :
Każdy może zostać ojcem, ale tylko ktoś wyjątkowy zostaje tatą.
To prawda, ale ta prawda także tyczy się naszych kochanych Mam.
Moi obydwoje Rodzice byli naprawdę wyjątkowi.
Połączyła ich wielka i prawdziwa miłość, taka, jaką można spotkać w prawdziwych romansach, ale ta miłość była trwała, silna, jak to kiedyś mój Tata w liście do Mamy napisał: tej miłości nie zburzy żadna burza, żadna wichura.
Doczekali się czwórki dzieci (niestety siostrzyczka Kasia zmarła jeszcze jako niemowlak), stworzyli wspaniałą, kochającą się Rodzinę, ciepły, pogodny dom i gdy wydawało się, ze rzeczywiście nic nie jest w stanie tej miłości zburzyć, przyszła ze swoją kosą okrutna Pani Śmierć i bez zdania racji, bezlitośnie dosłownie zmiotła moją Mamę z powierzchni ziemi.
To była straszna tragedia dla mojego Taty, wydawało się, że nigdy już się tej traumy nie podniesie.
Ale pozostała mu trójka dzieci, dla których warto przecież było podjąć trudy życia. I mój Tata to zrobił!!!!!
Co prawda najstarszy syn Krzysztof miał już wtedy 20 lat i studiował medycynę, , siostra Ania, wówczas 17 letnia panna, była jeszcze uczennicą Krakowskiego Liceum, no i ja, ta najmłodsza, zaledwie 10 letnia Ewunia, ale każdy z nas szczególnie wtedy, w obliczu wielkiej straty po śmierci ukochanej Mamy, potrzebował tej ojcowskiej miłości i zawsze ją od Taty w pełni otrzymywaliśmy , zawsze byliśmy dla Niego najważniejsi.
Zawsze starał się nam wynagrodzić brak matczynej miłości i wkładał w to swoje wielkie serce.
Mój Tata był nie tylko bardzo mądrym człowiekiem, ale nosił w sobie wielkie pokłady dobra, miłości i empatii i te wszystkie cechy zawsze starał się nam przekazać.
Ponieważ byłam najmłodszym dzieckiem, najdłużej byłam pod skrzydłami Taty, podczas, gdy moje rodzeństwo pomału się usamodzielniało, ale nigdy od Taty się nie oddalało, On zawsze pozostał najważniejszą częścią naszego życia. Zawsze do końca byliśmy wspaniałą Rodziną, której motorem był nasz Tata.
Dlatego przedwczesna śmierć Taty dla nas wszystkich była bardzo wielką tragedią, każdemu z nas bardzo trudno było pogodzić się z Jego odejściem.
I o tym właśnie myślałam w dniu święta Ojca, chociaż od Jego śmierci minęło już 45 lat.
Jak bardzo przez ten czas mój świat się zmienił, nie ma już ze mną Mamusi, ani Taty, nie ma już Krzysztofa, nie ma Ani, z tej naszej wielkiej, wspaniałej Rodziny pozostałam sama.
Ale nadal we mnie tkwi ta wielka miłość, którą Rodzice mi przekazali, a którą również nadal odczuwam, myśląc o moich najukochańszych: o Mamie, o Tacie, o Ani, o Krzysztofie, bo wiem, jak Oni wszyscy bardzo mnie kochali, jak bardzo dla Nich byłam ważna i jak bardzo ważni On wszyscy byli dla mnie.
Jak to dobre, że w człowieku nie pozostaje potem całkowita zgorzkniała pustka, są wciąż przecież te wspaniałe wspomnienia, do których przez łzy mogę się uśmiechać.
Patrzę na powyższe zdjęcie, na moją jeszcze taką młodą, śliczną Mamusię, na mojego bardzo przystojnego Tatę, zdjęcie zrobione na plaży w Jastarni, gdy jeszcze byli razem tacy szczęśliwi……….i uśmiecham się do nich , taki Ich obraz chce pozostawić na zawsze w swojej pamięci.
Miałam wczoraj dużo czasu do rozmyśleń, dlatego wyszłam z domu, poszłam na łono natury, do mojego parku, bo wiem, jak bardzo mój Tata właśnie przyrodę kochał i to On chyba pozostawił we mnie ten zachwyt nad każdym mijanym starym drzewem, który jest już na stałe wpisany w historią tego Parku, nad każdą roślinką, nad którą pochylam się, starając uwiecznić na zdjęciu jej piękno, nad każdym ptaszkiem, który w powietrzu zaświergotał, czy nad stadkiem małych kaczuszek po stawku brodzących.
Może jedynie troszkę komary wieczorem zaczęły mi przeszkadzać, gdy dokuczliwie chciały mnie dopaść i kąsać, ale cóż, takie jest prawo natury, one też są przecież ich nieodzowną częścią.
A potem przyszła już pora, gdy musiałam powrócić do domu, ale miałam odczucie naprawdę mile spędzonej tej niezwykłej niedzieli.

Dzień dobry Wszystkim w poniedziałek, znów zapowiada się kolejny słoneczny i może nie aż tak bardzo upalny, ale tylko cieplutki dzionek.
Oby i cały tydzień był taki miły i pogodny, chociaż znów tropikami nas straszą…… cóż sami jesteśmy temu winni, nie dbamy o nasz klimat.
Ale nie będę się powtarzała, już kilkakrotnie o tym pisałam.
Chyba każdy z nas widział już w internecie to zdjęcie:

Tak to jest, gdy władza partykularny interes stawia ponad dobro państwa.
Zresztą i sami Polacy nie są wcale bez winy, że mamy tak bardzo zatrute środowisko.
Ale szkoda o tym pisać, szczególnie w poniedziałek, szkoda sobie psuć nowego tygodnia.
Miłego zatem poniedziałku życzę i super udanego całego tygodnia

LATO, LATO wszędzie

zwariowało, oszalało moje serce.
A lato tak po cichu przyszło wczoraj.
Właśnie 21 czerwca jest najdłuższym dniem roku, po nim przychodzą już niestety dni co raz krótsze.
Ale spokojnie, jeszcze troszkę tym przedłużonym dniem cieszyć się będziemy, może jeszcze miesiąc, nawet dwa miesiące nie będziemy takich widocznych zmian odczuwać. Będzie słonko, będzie zabawa.
Wczorajszy dzień też był słoneczny, chociaż w Krakowie burzą nieco postraszyło, ale skończyło się na mruczeniu i na deszczu.
Akurat siedziałam sobie wczoraj w Parku i łapałam moje Pokemony, nie zważając najpierw na niezbyt dotkliwe krople deszczu, zresztą obok baraszkowało też i troje fajnych maluchów, którym też deszcz też za bardzo nie przeszkadzały
Ale w pewnym momencie deszcz zrobił się bardziej dotkliwy, więc zaczęłam się ewakuować z Parku tylko, akurat gdy już doszłam do swojego domu, deszcz akurat przestał padać Ot złośliwość natury.
Ale już nie było sensu powracać do Parku, resztę popołudnia spędziłam na balkonie i w domu.
A dzisiaj………. dzisiaj znów od rana jest bardzo ciepło, chociaż na razie jeszcze temperatura pozwala jakoś egzystować.
Rano przeczytałam zatrważający artykuł o emerytach, ich wyposażeniu i ich biedzie.
Będzie podobno jeszcze gorzej, teraz emeryt dostaje około 56 procent ostatniego uposażenia, w przyszłości otrzymywać będzie tylko emeryturę w wysokości 30 procent, czyli głodową.
Przy szalejących ostatnio podwyżkach ciężko będzie się utrzymać na jako takim poziomie, chyba nawet więźniowie mają lepsze warunki bytu, niż nie jeden emeryt.
Nie zazdroszczę wcale więźniom, ale to nie emeryci są winni, że ich czas produktywności dla państwa się skończył i nie stać ich na godziwe życie, przy tym więzień, który jednak dopuścił się przestępstwa takie godne życie, pełne dla niego praw ma zapewnione. To raczej sprawiedliwe chyba nie jest, prawda?
Dlatego wymyśliłam sobie, program dla emerytów: 50 procentową zniżkę na lekarstwa, które w pewnym wieku niestety są nieodzowne, a także raz na tydzień 50 procentową zniżkę na podstawowe produkty potrzebne do życia, a więc na chleb, mąkę kasze, makaron, a także na warzywa, mięso i owoce, bo głodny emeryt, to chory emeryt. Nie wiem, jakby miało to być w praktyce przeprowadzane, może miałby odpowiednią książeczkę emeryta, w której zaznaczałoby się specjalne adnotacje zakupów, oczywiście do pewnego ich limitu, aby z kolei nie mogły one być wykorzystywane przez nieodpowiednie osoby poza emerytalnym wiekiem
Czy byłoby to uwłaczające dla takiego emeryta? Może troszkę, ale kto czułby się poniżony mógłby po prostu nie korzystać z takiego bonusa, chociaż w wielu wypadkach na pewno przyniósł by on wielu starszym osobom pewna ulgę.
Również i osoby starsze powinny mieć ulgę na opłaty gazowe i energii elektrycznej, bo korzystanie z nich nie jest wcale żadnym luksusem życia, tylko zwyczajną koniecznością.
Tyle mówi się o pomocy socjalnej ludziom nisko uposażonym, tym czasem tych najbardziej poszkodowanych galopującymi podwyżkami cen nikt nie chroni, bo trudno powiedzieć, żeby jednorazowa trzynastka, która w tym roku została emerytom przyznana, zresztą z wiadomych, politycznych tylko powodów, rozwiązywała problemy tej licznej grupy ludzi.
Można by jeszcze pomyśleć o ustanowienie stanowisk pracy dla osób starszych, którzy jeszcze chętnie by sobie popracowali, chociażby po to, aby wyjść do ludzi, czuć się potrzebnym, dorobić parę groszy do tej skromnej emerytury.
Na pewno można by wynaleźć takie przejściowe miejsca pracy dla tych, którzy jeszcze czują się na tyle zdrowi, że mogliby innym pomagać.
Pierwszy pomysł, który przyszedł mi do głowy, to etat ” zastępczej babci” w przedszkolu, czy w żłobku, gdzie panie mogłyby dozorować grupki złożone z niewielkiej grupy dzieci, bawić się z nimi, opowiadać bajki, czy czytać im książeczki. Niejednokrotnie starsze panie same są już babciami i doskonale wiedzą, czego takie przyszywane wnuki od nich by potrzebowały.
Pewnie jest i wiele innych ciekawych stanowisk, które ze spokojem można by było przydzielić starszym ludziom, zapewniając im naprawdę pewien komfort życia ciągle jednak przecież człowieka.
Oczywiście taka dodatkowa praca byłaby dobrowolna i trwała tak długo, dopóki zainteresowana osoba miała na tyle sił, aby się takiej pracy podejmować.
Bo ile można bezproduktywnie w domu siedząc, nawet oglądając co raz bardziej nudne programy TV??????
Fantazja mnie dzisiaj poniosła, ale myślę, że wiele osób czytających te moje propozycje, by mnie poparło prawda?
A co jeszcze ciekawego napiszę?
Otóż w moim pokój pachnie…cukrem waniliowym.
Przeczytałam gdzieś wczoraj, że wysypany na talerzyk cukier waniliowy odstrasza komary, rzeczywiście gdy zastosowałam ten chytry fortel, jakoś nie słyszałam już tego złośliwego bzyczenia koło ucha.
A o zapach wanilii jest bardzo przyjemny dla moich nozdrzy, wcale mi nie przeszkadza.
Ciekawa jestem, na pewno istnieją perfumy o zapachu wanilii, czy one też odstraszałby komary ???????
Dzisiaj w Mrowinach bardzo smutny dzień pogrzebu małej Kristinki.
Jestem całym sercem i moimi myślami w miejscu, gdzie własnie ta smutna uroczystość się odbywa, myślę, że uczestniczą w niej prawdziwe tłumy ludzi.
Odpoczywaj w spokoju malutka Kristinko miałaś jeszcze tyle życia przed sobą, zły człowiek Ci go odebrał…..

Życzę przyjemnej pogody na dzień dzisiejszy, bez gwałtownych i niebezpiecznych burz i innych anomalii pogodowych, o których tyle ostatnio się czyta.

Polska czadu !!!!!!

Nie jest to zagrzewanie do boju, na razie żadne igrzyska piłkarskie się nie odbywają przecież.
To jest moja reakcja na wiadomość, że nasz dzielny wojak, premier Morawiecki , wraz z Czechami i Estonią zablokowali unijne przepisy dotyczące energii odnawialnej.
Czyli po ludzku mówiąc, nadal będziemy bazować na drogim węglu, drenować własne kieszenie, bo węgiel obecnie robi się co raz droższy, już nie mówiąc, że nasze płuca co raz częściej będą przypominać sita obłożone czarną mazią. Oczywiście zdecydowanie wzrośnie zachorowalność i śmiertelność na różne niebezpieczne choroby, między innymi na raka .
Według najbardziej aktualnej wiedzy naukowej, ograniczenie emisji dwutlenku węgla do zera netto (czyli pochłaniane jest tyle samo, co emitowane) w ciągu 30 lat jest konieczne, by uniknąć katastrofy klimatycznej. 
A my już teraz narzekamy na różne klimatyczne zawirowania, dotychczas tak często u nas nie występujące, a równocześnie bardzo groźne, przynoszące wielkie szkody.
Tłumaczenia naszego premiera w sprawie wprowadzenia klimatycznego veta są bardzo w sumie pokrętne, wręcz powiedziałabym głupie.
Tę decyzję tłumaczy tak:
” Polska należy do tych państw, które muszą mieć bardzo konkretnie sformułowane pakiety kompensacyjne. Musimy wiedzieć, jakie środki otrzymamy na modernizację poszczególnych sektorów naszej gospodarki. Tak aby ewentualne nowe zobowiązania w polityce klimatycznej UE odzwierciedlały nasz stan rozwoju gospodarczego „
Zgoda, nie należymy do krajów bogatych i o pewnego rodzaju zabezpieczenie musimy się ubiegać, ale trzeba brać pod uwagę również przyszłość naszej planety, czyli to dobro, albo zło, które po sobie mamy pozostawić dla przyszłych pokoleń, dla przyszłości naszego świata.
I jeżeli jest teraz okazja, aby tę przyszłość zmienić, nie powinniśmy się temu przeciwstawiać, ale powinniśmy się dołączyć do tej idei powstawania odnawialnej energii, dokładając do tego swoją wiedzę i próbę wyciągania dobrych wniosków. a nie stawać w dziecinnym uporze „Nie, bo nie”
Zanim przeminiemy, jeszcze wiele nieszczęść na nas w związku ze zmianą klimatu spadnie, nad którymi pozostanie tylko ubolewać, skoro nie potrafimy nic zmienić, a co pozostanie już po nas?
To jest bardzo trudny temat, ale naprawdę warto go podejmować, dla nas, dla naszych dzieci, naszych wnuków i naszych potomnych.

Dzisiaj kolejny dzień własnie z różnymi zawirowaniami pogodowymi, z burzami, gradem i z wichurami dotąd u nas w Polsce nie spotykanymi, przynoszące wielu ludziom kataklizm, utratę dobytku życia
Czy naprawdę na to mamy się godzić?

Więc gdy będziesz dzisiaj spacerować w parku, czy po łące, gdy będziesz siedzieć na własnym tarasie, czy opalać się we własnym ogródku, pomyśl o przyszłości naszej Polski, naszej Europy, naszego świata i nie zgadzaj się na pozornie łatwe rozwiązania, które w sumie przyniosą tylko w przyszłości tragedię, rozpacz, śmierć.

Miłego i słonecznego piątku