Ale smutno :-(

 

 Jak cudne są wspomnienia te……

Mówcie co chcecie, nawet przez te 4 dni człowiek do psa się przyzwyczai, teraz jest jakoś smutno, wieczorem nie było już kogo wyprowadzić na spacerek,
nikt w oczka nie zajrzał, nikt się nie przytulił…..
Nawet to, że wczoraj obudził mnie o 4.30 rano  wcale mnie nie zdenerwowało, grzecznie wytłumaczyłam pieskowi, że jeszcze za wcześnie jest na spacerek, piesek chyba zrozumiał, bo grzecznie się koło łóżka mojego położył i poczekał do 6 rano.
Maćka i Elę nawet radośnie przywitał, nie powiem, ale potem położył się koło mnie na łóżku i…wcale nie miał zamiaru nigdzie iść. No dobra, przynajmniej tak mi się wydawało. Po powrocie do domu też był podobno nieco smutny, fakt, nie ma na razie w domu dziewczynek, gdyż są na wczasach, ale i może trochę tęsknie wizytę u mnie wspominał ? – czyżbym znowu coś sobie na siłę wmawiała???
Że co?, że powinnam w takim razie sprawić sobie pieska? Jednak co innego jest, gdy piesek jest tylko 4 dni na uwięzi, a potem swobodnie sobie biega po ogródku, a co innego, gdy jego spacery ograniczone są tylko do krótkiego dystansu po plantach, niestety nie mogę sobie pozwolić na dłuższe spacery bez smyczy, by pies się porządnie wybiegał, więc żadnego czworonoga na taką mordęgę skazywać nie mogę, za bardzo  kocham psy……

Dzisiaj ostatni dzień urlopu, od jutra praca, praca, praca i tak cały rok ( no prawie, nie licząc sobót, niedziel i świąt),
A potem???………..   WAKACJE!!!!!! ZNÓW MAMY WAKACJE !!!!!

I znów następna tęsknota, tak jak w tej piosence  Krystyny Prońko :

Małe tęsknoty, krótkie tęsknoty
znaczące prawie tyle co nic
nagłe i szybkie serca łopoty
kto by nie znał ich

Ale jak tu nie tęsknić za dobrymi czasami….za swobodą i wolnym czasem, za pogodą ( chociaż przyznam, że ta ostatnia zbytnio mnie nie rozpieszczała), za serdecznymi ludźmi i zwłaszcza tym małym, ślicznym, słodkim  Franusiem…….



…ale to już było…i ….może za rok znów wróci?

No, chyba, ze rzeczywiście w końcu  wygram w tego totolotka, wtedy biorę V.I.P.A pod ramię i jedziemy na koniec świata, a po powrocie jadę i tak i tak na dwa tygodnie do Mszany Dolnej  – takie mam marzenia w ostatnim urlopowym dniu.

A dla przypomnienia podaję raz jeszcze stronę tego pensjonatu,
gdzie  r o z p i e s z c z a j ą   wręcz swoich klientów : http://www.zagorzanka.pl.

NAPRAWDĘ  WARTO TAM POJECHAĆ, chociażby na weekend letni, wiosenny ( piękne spacerowe szlaki) czy zimowy ( bliskość wyciągów), nie wspominając już możliwości relaksującego masażu, czy innych ruchowych ćwiczeń. Wszystko dla zdrowotności jednym słowem. POLECAM!!!!
No, może cena jest odpowiednio nie mała, ale co dzisiaj nie kosztuje?

A teraz zabieram się już do ostatnich pourlopowych porządków, muszę jakoś pożytecznie wykorzystać ostatni dzień wolności – nieprawdaż?

Miłego dnia

Nareszcie trochę chłodniej

 

 

No przynajmniej rano było chłodniej , bo  co będzie potem – nic nie wiadomo….
Z wielka radością przyjęłam ten niewielki poranny deszczyk i nawet gdy  o 6 rano Putek wyprowadził mnie na spacer, ani mnie, ani jemu ten deszczyk w niczym nie przeszkadzał.
To jeden z ostatnich spacerów z pieskiem, dzisiaj już po niego przyjadą, by go odebrać – nareszcie piesek wróci do domku i zazna spokoju, bo u tej Ciotki Ewy wcale dobrze nie miał, trzymany był w komórce, na twardej i zimnej posadzce , już nie mówiąc, że o wielkim głodzie, bo ciekawe kto te wszystkie puszki psu wyjadł??? No kto?????
Mam nadzieję, że nikt w te bzdury nie uwierzy, bo każdy kto Ewusię zna wie, że ona jest wielką miłośniczką czworonogów, kiedyś przecież była właścicielką bokserek Aty i Tiny, no i „kawałka” Kai – bo Kaja ( też bokserka) była ciałem zasadniczo mojej  siostry ( dostała ja ode mnie jako prezent imieninowy), ale całym sercem należała jednak do Maciusia  ( tak sobie wybrała), jednak coś też dla mnie z jej serca i dla mnie pozostawało. Takie trzy w jednym 🙂
No, ale co dobre, szybko się kończy i piesek wraca tam, gdzie jego miejsce.
No i kto będzie mi teraz pilnował lodówki, żeby mi mleka i jajek nie podkradali, kto będzie pilnował mojej Muszynianki, o kawie nie wspomniawszy?
Dzielny piesek, nie pozwolił do pokoju Ciotki wchodzić i grabić, stał na straży u samych wrót i donośnie szczekał wystraszając tym „złodzieja”.
No i skończą się dla mnie przymusowe spacerki, ale z kolei już pojutrze wracam do pracy, gdzie troszkę się nachodzę, a i tak pieskowi samemu w domu byłoby raczej smutno.
Kiedyś nie rozumiałam, gdy ktoś mówił, że mieszkanie to nie najlepsze lokum dla pieska, powinien mieszkać w  domu z ogródkiem. Teraz wiem, Putek jest na tej smyczy bardzo nieszczęśliwy, bo nie może w każdy ciekawy zakątek zaglądnąć no i nie może sobie pobiegać, a w domku otwierają tylko  drzwi i piesek biega po ogródku tam gdzie lubi, tam gdzie chce i żadna smycz nie krępuje jego ruchów.
Ale przyznam, że będzie mi smutno bez Putka, zawsze było do kogo buzię otworzyć, kogo pogłaskać……..

A teraz muszę trochę polityki ( muszę, inaczej się uduszę) Dzisiaj przeczytałam, że Antoni Macierewicz złożył do prokuratury doniesienie na marszałek Ewę Kopacz o kłamstwa związane z rozpoznaniem zwłok i przeprowadzaniem sekcji ciał po katastrofie samolotu w Smoleńsku i wszystkich działań tam wtedy dokonanych ( lub nie do końca dokonanych)
Ciekawe, to doniesienie złożył największy ” tchórz smoleński „, który w wielkim pośpiechu zwiewał wtedy ze Smoleńska do Warszawy i nawet nie pofatygował się nawet zobaczyć miejsca katastrofy i chociażby próbować udzielić jakiejkolwiek pomocy.
A teraz ma czelność krytykować tą, którą tam właśnie pośród tej mieszaniny poćwiartowanych zwłok przeżywając  tą traumę  usiłowała w jakiś w miarę sensowny opanować ten chaos, aby ciała mogły do Polski powrócić.
Oj Antoś, Antoś – Policmajster, w pysku zawsze byłeś silny, w czynach niekoniecznie……

No to chwilkę jeszcze o sporcie : nasza nadzieja na złoty medal Agnieszka Radwańska niestety odpadła w przedbiegach, przegrała sromotnie ze świetnie grająca Niemką, którą wcale nie tak dawno gładko pokonała.
Jak to dobrze, że nasi siatkarze nie są w swojej grze tacy rozkapryszeni.

 To tylko takie BLE…..BLE…..BLE – uprzedzam moją koleżankę, która pewnie znów z kąśliwym komentarzem pośpieszy, jako, że zaś odważyłam się skrytykować jej ukochaną partię Pisu – Boże, jak długo można mieć czarne opaski na oczach i nie widzieć tego pisiego  zakłamania? Właśnie Antoś jest dokładnym tego przykładem.
Dobra. nie będę się dłużej pastwiła ani nad koleżanką, ani nad Antosiem i innymi członkami „najwspanialszej” na całym świecie opozycyjnej partii, rzeczywiście, lepszych od nich nie ma….. Mówią „NIE” i sprawa załatwiona, a dlaczego tak mówią nikt już docierać nie musi.

Życzę miłego poniedziałku i miłego tygodnia.
Znów mają ponad 30 stopniowe upału powrócić…….

Nauka chodzenia

 

No i cofnęłam się o jakieś dziesiąt lat i zaczynam od nowa uczyć się chodzić. Tak, po ostatnim upadku znów zaczęłam bać się, że znów się gdzieś wywalę.
Putek to dobry ” nauczyciel”, bo co prawda od czasu do czasu kręci się pod nogami, ale na ogół prze na przód na wyprostowanej lince, a ja mknę za nim.
Prawa – lewa, pięta, palce i znów pięta, palce i myśleć, myśleć jak się te koślawe nóżki stawia, To straszne, ale wyraźnie się uwsteczniam, dobrze chociaż, że nie w myśleniu. Ale gdy ktoś ma chore nogi, niestabilne kolana i w dodatku pewnego rodzaju zaburzenia równowagi, która od czasu do czasu mnie  dobiegają……
Dlatego muszę wzmóc w sobie szczególną uwagę, bo ile razy można upadać i ile czasu trzeba się bać najprostszej drogi??? Zaczęła mnie chyba jakaś anty upadkowa  psychoza opanowywać. Pamiętam, że kiedyś właśnie moja Ciocia Irena zaczęła bać się ulicy, tego ruchu, tych nierównych chodników i….. przestała wychodzić z domu, no chyba, że kto ją pod rękę poprowadził. Ja za bardzo nie mam na kogo liczyć, żeby mnie prowadził, każdy zajęty swoimi własnymi i licznymi zajęciami, muszę sobie radzić sama, czyli wprowadzić terapię chodzenia. Na poruszanie się tylko taksówkami raczej mnie nie stać, chociaż dosyć często tego środka lokomocji ostatnio używałam, przyznaję się bez bicia.
Putek jest u mnie jeszcze dwa dni, więc kilka spacerków mnie z psem czeka, ale potem muszę sama opanowywać trasę.
To dziwne, do niedawna wcale chodzenie nie sprawiało mi tyle problemów, co ostatnio, może kiedy zapomnę o tym nieszczęsnym upadku będzie lepiej.?
Na szczęście za oknem ponura pogoda, nie mam nic przeciwko temu, żeby przestał wreszcie ukrop z nieba spływać.
Że jestem egoistką, bo cieszę się pochmurną pogodą, podczas,gdy inni mają urlopy i chcieliby ciepło  pięknego słonka poczuć na własnej skórze?
Otóż dobrze, jestem egoistką, wolno mi, wszak już. jestem po urlopie ha ha.
Miłej niedzieli

ZBCC

 

 

Zazwyczaj dzień rozpoczynam od kawusi i internetu, teraz jest inaczej.
Dzień zaczynam od…spaceru z Putusiem, który i tak np dzisiaj pozwolił mi się „wyspać” do 7 rano.”
Wyspać, jak wyspać, w nocy cierpiałam na tzw ZBCC  ( czyli z……ty ból całego ciała), nie rozumiem wcale dlaczego, przecież pogoda jest wręcz fantastyczna.
Czyżby miało to oznaczać, że cała moja kuracja, wszystkie moje wyciśnięte na ćwiczeniach poty były diabła warte???)
Musiałam wstawać o 4 rano, aby zażyć mój nieoceniony Nimesil, inaczej bym nie zasnęła, bolały mnie dosłownie wszystkie kości i  kosteczki od głowy począwszy, przez kark, cały kręgosłup, ręce ( nawet kości palców) aż po kolana i stopy , no tak jak to zawsze określa Maciek : ZBCC.
A za oknem słoneczko i już spora temperatura, a ma osiągnąć nawet ponad 30 stopni. Czyżby mój wewnętrzny barometr zawiódł??????
Jeszcze nic przecież  do końca nie jest dopowiedziane, zapowiadają burze, nawet  trąby powietrzne. Biedny Putek, on tak panicznie boi się burzy, a Maciek nie zostawił mi dla niego tabletek uspokajających, znów będzie chciał się w mysiej dziurze schować.

Wczoraj zaczęły się w Londynie kolejne Igrzyska Olimpijskie, jakoś ten temat tak bardzo jak Euro mnie nie podnieca,dużo się na ten temat gada, pewnie może ze dwa no może trzy medale jakieś przywieziemy ( nie koniecznie złoto), chociaż dużą nadzieję pokładam na naszych siatkarzach i ewentualnie na Radwańskiej, chociaż wróżę, że ona najwyżej srebrny lub brązowy medal nam przywiezie. Wielkich rewelacji wszak nie będzie, wciąż w dziedzinie sportu jesteśmy bardzo ubodzy i gdy

Wczoraj zwróciła się do mnie Administracja Domu z prośbą o udostępnienie im mojej umowy ( w międzyczasie już administracja się dwukrotnie zmieniła).
Zapowiedziano mi też podwyżkę mojego  czynszu, bo płacę podobno  najniższy czynsz w tej kamienicy, a ile mam płacić, skoro zajmuję tylko jeden pokój w mieszkaniu?
Tak więc reasumując, wczoraj był bardzo niekorzystny dla mnie dzień, najpierw ten upadek, potem telefon z administracji……
Ech, nawet na starość nie dają człowiekowi spokoju, tylko o te pieniądze sekują i sekują……

Życzę wszystkim wspaniałego weekendu, szczególnie tym jeszcze wakacyjnie  odpoczywającym – mogę co najwyżej im pozazdrościć, bo mój urlop już niestety jest poza mną. Pomału czas do pracy powrócić i o szarej rzeczywistości pomyśleć.

 

 

 

upadła kobieta

No i znów byłam upadłą kobietą
A było to tak : wyszłam z Putkiem rano na spacerek. Na przeciwko był z panem na spacerku wielki wilczur, więc chwilkę Putka przytrzymałam, aby do jakiegoś zwarcia nie doszło. Piesek przeszedł już na drugą stronę plantek, więc ruszyłam do przodu i…. poplątałam sobie nogi, zupełnie jakbym była stonogą co najmniej   i runęłam jak długa na ziemię. Oczywiście kolano rozwalone, a jakże. Były wielkie trudności z powstaniem z ziemi, bo tej nogi nie mogłam zgiąć, ale na szczęście pomogła mi pani i ten pan od wilczura, który natychmiast swojego psa przywiązał i poleciał mi z pomocą, sympatyczny człowiek, znam go zresztą. gdyż niedaleko nas mieszka i zawsze ma wilczury.
Tak zawsze boję się upadku i masz babo placek, wcale nie musi być ślisko, żebym się wywaliła.
Oczywiście to wina przede wszystkim tuszy ( niestety) i mojej niezgrabności, ale przecież nie mogę się całkowicie w domu zamknąć i nigdzie nie ruszać.
A może jednak laseczka???????, zawsze to trzecia noga. A że  trochę wstyd???? no cóż, wszak pierwszej młodości kwiatem już nie jestem, a przecież laski tylko używać mogę idąc gdzieś dalej, w pracy nie muszę się nią wcale posługiwać.
Zresztą czy kalectwo to wstyd???? A niestety nie jestem całkiem pełnosprawną osobą, nawet jak widać po tej kuracji nie wiele zyskałam na zdrowiu. Moje biedne, schorowane kolana i stopy nie pozwalają  mi stawiać prostych kroków i stąd to zachwianie równowagi.
I niech mi ktoś mówi co chce, nie będę chodziła ” normalnie”, wolę stawiać te stopy szeroko, tak  jak żaba je stawia, bylebym tylko nie upadała, bo wtedy człowieka ogarnia taka złość, taka bezsilność……….
Najwyżej najbliżsi będą do mnie mówić teraz „moja żabko”  🙂
Ale humor na cały dzień niestety mam skwaszony, bo kolano otarte nieco piecze, ale więcej doskwiera wstyd dotyczący tej całej akcji upadku i powstawania.
Dobrze, że dźwigu nie trzeba było zamawiać ha ha. ( bo spory słodki ciężar do góry trzeba było dźwignąć )
A po wyleczeniu otartego kolanka muszę wprowadzić nową gimnastykę  – powstawanie z ziemi. muszę się usprawnić w tym kierunku, bo nie zawsze będę mogła liczyć na męskie silne ramiona.
Gimnastyka, gimnastyka……… nawet Rodowicz ją zachwalała w jednym ze swoich przebojów.
No i dieta, ta obowiązkowo, tylko co robić, gdy się chce jeść???
Niedawno przeczytałam gdzieś w internecie, że jest nowy pomysł na wprowadzenie do diety odchudzającej….czekolady. Oczywiście nie byle jakiej czekolady, tylko gorzkiej i oczywiście nie w nadmiernej ilości tylko 1-2 kosteczki. Ma ona za zadanie wprowadzenie  uczucia sytości i pobudzać wydzielanie endorfiny, która daje uczucie szczęścia ( z diety????).
Tylko nikt nie powiedział, jak to się na ma przykład  do zwiększonego poziomu cukru.
Z tymi dietami to jest jedna wielka kołomyja, bo żadna nie jest  pod każdym względem doskonała.
Ktoś powie: jedz tylko jarzyny i chude  mięso gotowane, chude wędliny, dobrze, ale jak długo takie coś bez smaku można jeść na okrągło?
Toć w taki sposób odżywiania  można doprowadzić się do całkowitej depresji. Co mi z tego, że będę chuda (???), jeżeli nie będę miała żadnej radości i motywacji do życia? Będę skwaszona i nieszczęśliwa????
Każda dieta powinna być urozmaicona i…wesoła, żadnego umartwiania się za życia, no chyba, że się jest jakimś derwiszem, czy ascetą.
Ja ascetka nie zamierzam być, więc muszę opracować własną dietę, pewnie najważniejsze bez pieczywa i bez tłustych mięs, ale te ostatnio i tak mi nie służą jakoś ostatnio, bo po  tłustych potrawach boli mnie brzuch.
I tu raz powrócę jeszcze myślami do Mszany, gdzie jedzenie było bardzo smaczne i wcale nie tłuste, raczej nawet powiedziałabym, że dietetyczne, a co ciekawe nawet raz podany  przez nich bigos również nie uczynił spustoszenia w moich jelitach, chociaż normalnie powinien mi się przypominać.
Wszystko zależy od używanych produktów no i od rodzaju ich oprawiania. Niestety wszystkie potrawy, które jadałam w restauracjach obok mojej pracy sprawiały mi jelitowe kłopoty, a wszystkie potrawy podawane w Mszanie były wprost balsamem na mój schorowany żołądek.
Jaki wniosek z tego?? – przenieść się do Mszany na stałe, ha. ha, dobre by to było, tylko many, many, many……
A wiec muszę zastosować własną dietę, przestać stołować się gdzie bądź, jeść często i mało i to co wolno prawie bezkarnie jeść.
I to będzie moim motto na najbliższe miesiące.

 

 

Kawaler do łóżka

 

No i co mi na stare lata pozostało? Oto mój kawaler do łóżka na najbliższe 3 – 4 noce..
Ale od początku: do Krakowa zjechałam około 19.30, przywieziona do domu zostałam przez Elę, Maćka i…Putka, który ( bardzo elegancko wystrzyżony) też po mnie przyjechał.
Koniec laby, trzeba do krakowskiego klimatu z powrotem się przyzwyczajać.
Ela z Maćkiem pozostawili mi psa i sobie pojechali, Putek najwyraźniej się nie denerwuje, ale postanowił przespać cały swój psi czas nieszczęścia, czyli przymusowe oddalenie od rodziny, do której już po śmierci swojego pana zdążył się przyzwyczaić.
Wbrew pozorom Putek wcale nie pchał się do łóżka, grzecznie na podłodze koło mnie sobie spał, w nocy nawet zjadł cześć swojego jedzonka
rano skoro świt, bo koło 6.30 poszliśmy sobie na spacerek, piesek zachowywał się poprawnie, żadnego ciągnięcia mnie nie było, chociaż trzeba przyznać, że i też żadnego obcego czworonoga nie spotkaliśmy, wtedy mogłoby być już rożnie
Pogoda jak widać do kitu, to znaczy jest ciepło, ale i pochmurnie, pogoda tzw łóżkowo – barowa, więc chyba sobie jeszcze pójdę pokimać

ale frajda !!!!

 

Takie i inne wakacyjne przyjemności niestety będą dla mnie już tylko historią…
jaka wielka szkoda, że ten czas tak nieubłaganie leci!!!
Co prawda była nieco lodowata, ale tylko przy zanurzaniu, potem, gdy się już stopniowo zanurzałam ( najgorzej zanurzyć rozgrzane słońcem ramiona)) jakoś już poszło i chwilkę sobie  popływałam Ostatni raz przed wyjazdem, ale może nie ostatni raz w tym roku?
Obiecałam sobie, że przynajmniej raz dwa razy w tygodniu będę starała si8e na basen chodzić, ale sami wiecie jak to z tymi wakacyjnymi obietnicami bywa…. potem nie ma już czasu, nie wspominając, ze i chęci brakuje.
A to jest przecież najlepszy masaż dla całego ciała, już nie wspominając, że pływanie jest najlepszą gimnastyką dla mięśni, wtedy wszystkie mięśnie pracować muszą.
Duch ochoczy, a ciało takie mdłe…… to akuratne dla mnie określenie, zawsze tyle sobie na wakacjach obiecuję, a potem….. przychodzi szara rzeczywistość. Może gdybym miała basen na sąsiedniej ulicy, to kto wie, kto wie. Niby jeden jest nie daleko, ale tam trzeba godzinowy karnet wykupywać, co przy mojej zmianowości  w pracy jest niemożliwe. Najlepszy byłby Park Wodny, bo tam z kolei można kupić bilet wstępu na bieżąco, ale z kolei on jest daleko ode mnie i całkiem  w dodatku nie po drodze….
Ale coś wykombinować muszę, mam nawet chytry plan, może bym np. Magdę na wspólny basen przynajmniej raz w tygodniu namówiła?
To i  transport bym miała zapewniony i dobre towarzystwo, a  i jej też przydałoby się nieco w wodzie poruszać !!!

 

Dzisiaj są imieniny mojego brata – Krzysztofa.

 

 Ponieważ nie mogę być u Niego dzisiaj na cmentarzu, przynajmniej tutaj ofiarowuję mu kwiatka, aby wiedział, że o Nim pamiętam.

 

 

Astamaniana jutro też jest dzień……

 

…..taki sam, tylko ja, muszę opuścić Mszanę Dolną  już
nie powiem jednak żegnaj, lecz do jutra……..  tak, tak, już wiem, że znów tu za rok powrócę, a co to jest rok? trochę przemijających szybko dni……

Tak, tak, dzisiaj przedostatni dzień zieleni, ciszy i tego błogiego powietrza, jutro powracam do Krakowa.
Co prawda planowałam wyjazd dopiero w czwartek, ale jestem uzależniona od transportu, więc i moje  plany musiały ulec zmianom.
Zresztą przez kilka dni będę miała specjalnego gościa  w domu ( z noclegiem), nie, nie, źle się domyślacie, tym razem gościem
nie będzie V.I.P., ale czworonóg Putek, gdyż  jego domownicy akurat rozjeżdżają się w różne strony świata, a ktoś Putusiem zaopiekować się musi.
Co prawda nie wiem, czy Putek znów nie odchoruje następnej zmiany domu ( po śmierci mojego szwagra Putek zamieszkał w domu Maćka), szczególnie że tamta zmiana adresu Putka była całkiem niedawno, pies nie chciał jeść, trząsł się ze strachu bez przerwy, ledwo do psychicznej równowagi powrócił, a teraz…………
Znów nowy dom go czeka. I jak tu psu wytłumaczyć, że to na kilka dni tylko? I mimo, że mnie zna i lubi, znów nowy stres go czeka, tym bardziej, że w Modlnicy biega sobie luzem, a u mnie będzie musiał chodzić na spacerki na smyczy.
Dla mnie to może i dobrze, bo będę miała bezpłatnie przedłużoną kurację rehabilitacyjne, czyli kilku razowe, przymusowe spacerki, ale czemu
winny jest pies??????.

Ale jeszcze prawie całe dwa dni przede mną, dzisiaj ostatni zabiegowy, jutro już luzik, nie licząc siedzenia na walizkach, co zawsze3 u mnie raise fiber wywołuje. Dobrze, że przynajmniej dzisiaj zapowiada się piękny, słoneczny dzionek.
A może tak jeszcze pożegnalną kąpiel w basenie dzisiaj uda mi się zrobić? kto wie,  kto wie…..

Polecam w Onecie odezwę Jurka Owsiaka do Rzecznika Praw Dziecka, który jakby całkowicie zapominał o swojej funkcji : ostatnie fakty są zatrważające, dzieci zabite chowane w tapczanie, zasypane gruzem, co się dzieje z tymi pseudo rodzicami? jakaś epidemia zła spadła na barki tych niby rodziców,  którzy przecież to dziecko sami do życia powołali,  teraz szykują im piekło na ziemi????
Ostatnio znów była wzmianka o beztroskich rodzicach, którzy dopiero na lotnisku zorientowali się, że ich  dwuletnie dziecko ma nieważny paszport, więc go po prostu pozostawili na lotnisku w Pyrzowicach, a sami pojechali sobie na wakacje do Grecji.
Okropna znieczulica polskich rodziców ostatnio dobiegła, a co na to właśnie Rzecznik Praw Dziecka powie???

 

i koniec bajki

 

Wczoraj wieczorem  oglądałam na dwójce fantastyczny film thriller  „Air Force  One”  z Henrym Fordem w roli głównej, który jako prezydent
ostro sprzeciwiał się terroryzmowi , wracał właśnie z oficjalnej wizyty w ROSJI, gdzie zapowiedział, że nie będzie ulegał żadnym terrorystycznym przemocom
  Gdy terroryści – dziennikarze opanowali samolot, pod groźbą pozbawienia życia prezydenta i obecnej na pokładzie samolotu Air Force One jego rodziny i pozostałych pasażerów wymuszają na prezydencie zwolnienia z więzienia przywódcy nacjonalisty Iwana Radka.
Nie będę oczywiście opisywała całego filmu, który przez cały czas trzymał mnie ( i pewnie innych oglądających ten film) w wielki napięciu.
Film to bajka, a ta zawsze musi się dobrze kończyć, zawsze musi doprowadzić do zwycięstwa dobra nad złem.

W życiu niestety bywa inaczej, życie to nie bajka, zło się szerzy i ma się całkiem dobrze.
„Dobry” Kaczyński, który nie zezwala na prywatyzację kurortów sanatoryjnych, ani na prywatyzację kolejek linowych walczy ze „złym” Rudzielcem, który cała Polskę  wrogom chce sprzedać , a pazerny na pieniądze jest  ten Rudy, jak nieszczęście, dlatego całą Polskę wyprzedaje, a pieniądze to chyba do własnej kieszeni chowa.
Ale dzięki Bogu na straży stoi prezes Zbawiciel, który lada moment przejmie w Polsce władzę, nawet już ma przygotowany program społeczny i gospodarczy i on dopiero pokaże, jak się Polską rządzić powinno. Ano zobaczymy ( może jednak nie?) i ze śmiechu się nie pozbieramy!
No i co z tego, że wszystkie niedoinwestowane budynki sanatoryjne się walą, co z tego, że nie ma funduszów na zabiegi dla chorych, ale za to rencistów i emerytów stać będzie „leczyć się”  w  takich sanatoryjnych  ruinach tak długo, dopóki całkiem się nie rozpadną, a nie restaurowane szybko w gruz się obrócą.
A czy nie lepiej oddać takie kurorty w ręce prywaciarzy, którzy doprowadzą te zrujnowane budynki do  ogólnego użytku, bo im będzie zależało
dobre kontrakty z NFZ podpisać aby przykładem prywatnych przychodni zarabiać pieniądze nie tylko na bogaczach, bo tych za wiele mieć nie będą,
ale i na normalnych, przeciętnych ludziach, którzy z państwowymi skierowaniami  podpisanymi np. przez NFZsię pojawią?????
Kaczyński zawsze jest  konserwatywny ,wszelakich nowoczesności się boi i na wszelki wypadek wieszczy katastrofę.
Tym czasem właśnie taka  polityka, jaką on kreuje, doprowadza polską gospodarkę do upadku.
Ongiś wieszczył że obecny rząd chce doprowadzić do prywatyzacji Służby Zdrowia. Owszem, przychodnie są w prywatnych rękach, ale jakoś z NFZ współpracują, nawet biednych emerytów też „za darmo” leczą, a przyjmowali by pacjentów  i świadczyli usług medycznych nawet więcej, gdyby tylko oporny system medyczny na to zezwolił.
Podobnie powstało kilka prywatnych szpitali, którym też zależało na podpisaniu umów z NFZ.
Państwo nie może ciągle wszystko za darmo wszystkim rozdawać, państwo powinno pomagać ludziom, którzy nie dają sobie  z życiem radę,
ale niekoniecznie wszystkim obibokom, którzy tylko głośno wołają : daj, bo mi się należy.
Ale co on może o nowoczesności powiedzieć? lepiej jeździć byle jaką kolejką linową i używać byle jakich  nartostrad, zamiast zbudować w pięknym, jakby nie było Zakopanym, ośrodka narciarskiego z prawdziwego zdarzenia, opartych na wzorcach chociażby takich górskich odrodków w Alpach..
Kaczynski niby walczył z komunizmem, ale za wszelką cenę chce wprowadzić zaszłe formuły, gdy wszystko należało do wszystkich, tylko niestety tego wszystkiego ciągle nie było, bo  ciągle brakowało na nie  pieniędzy.
Niech mi więc tutaj Jarek o dobrobycie, który za jego czasu nastąpi, nie franzoli, bo on tym bardziej nie będzie miał funduszów na to, co już ludziom obiecuje. Obiecywać gładko, wywiązać się z  zobowiązań jest bardzo trudno.
Ale Polska musi postawić na nowoczesność, pewnie, że obecnemu pokoleniu nie żyje się wyśmienicie, nie mamy obiecanej Zielonej Wyspy, ale
przynajmniej normalniejemy , zbliżamy się do europejskich norm, chociaż tą Europę długo i boleśnie jeszcze będziemy gonić.Nasi bracia Czesi też na nowoczesność postawili i przynajmniej nie narzekają ciągle, jak to im źle na tym świecie żyć, cieszą się z tego co mają i swoją gospodarkę pomnażają
też na pewno kosztem pewnych wyrzeczeń, dlatego nas w tej pogoni do gospodarczej Europy przegonili.
Niestety dokąd ” kacza konserwa” szerzyć swój kataklizm będzie, a jej wyznawcy ślepo w to wierzyć nie przestaną, nie będzie w Polsce wcale lepiej.
Źle się stało, że tak wiele osób uwierzyło w rozkradanie Polski, w jej upadek, rozbiór  i w co tam jeszcze niektórzy głoszą.
Zamiast powszechnej mobilizacji, że chociaż nie jest najlepiej, ale możemy się przecież wszyscy o to postarać, popadamy w marazm i w powszechną
degrengoladę….. Nawet rząd nasz za bardzo wcale się nie stara z tym marazmem walczyć, bo i po co, skoro wszystko się nie opłaca?? Skoro nic przeprowadzić do końca się nie da, bo jeden taki wstanie i jak za dawnej szlachty było powie ; VETO!! NIE POZWALAM!!!

Koniec polityki, lato jeszcze wciąż trwa, jeszcze mam urlop i tym jeszcze przez najbliższe kilka dni żyć powinnam, a czas niestety szybko ucieka, niebawem koniec i mojej bajki nastąpi i powracać na rodzinne łono trzeba będzie, do szarej i zafajdanej oparami benzyny miastowej rzeczywistości.
Wszystko co dobre szybko się kończy, niestety zbyt szybko się kończy!